Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Gość SmutnaTęcza
Wszyscy w moim wieku mają już po setki znajomych, a ja nie mam nikogo, po prostu nikogo, nikogo nie interesuje. Jest mi tak smutno, każdy mnie odrzuca, a ja nic nikomu nie zrobiłam. Jestem sama i nigdy nie będę mieć przyjaciół. To chyba ze względu na mój wygląd, albo dziwne dla nich zachowanie. To tak rani. Zazdroszczę wam przyjaciół.

 

Czuję dokładnie to samo szkoda, że to niedobrze, chyba powinnyśmy się zapoznać. <żółwik!> :(:cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza
Podpinam się pod topic jako kolejna samotna osoba. Praktycznie nie mam znajomych. Mam nierzadko wrażenie, że ludzie się do mnie odzywają głównie wtedy, gdy mają do mnie jakiś interes. To jest przykre. A ja marzę o tym, żeby ktoś mi napisał esemesa z prostym i banalnym pytaniem: "Co słychać"? Chciałabym, żeby ludzie czuli się dobrze w moim towarzystwie, żeby nie spoglądali się nerwowo na zegarek, żeby nie kończyli ze mną spotkania tłumacząc się jakimś banalnym powodem. Inna kwestią jest to, że ja z kolei czuje się źle w towarzystwie innych osób. Chcę być bardziej wyluzowana i spontaniczna, mniej zalękniona. Nie chcę przejmować się, gdy pojawia się niezręczna cisza. Nie chcę myśleć o sobie w ten sposób: "ale Ty jesteś głupia, nudna itp."

 

Też to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie miałem nigdy żadnego przyjaciela/przyjaciółki, jacyś znajomi którzy wydawali się bliżsi i ta znajomość się dłużej utrzymywała, to ze 3-4 lata na studiach w Kielcach, potem pojechałem do Warszawy - psychiatryk, wypadek - i do tamtej pory z nikim się nie spotykam, nie mam znajomych (no niby tylko z dziewczyną, ale to też już od jakiegoś czasu się wali, możliwe że już się nigdy nie spotkamy), wszyscy się zawsze ode mnie odwracają, tak łatwo zostawiają i zapominają o mnie, jak nic nie warty i nieciekawy przedmiot stojący sobie gdzieś tam w kącie domu, nieprzydatny nikomu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też nie miałem nigdy żadnego przyjaciela/przyjaciółki, jacyś znajomi którzy wydawali się bliżsi i ta znajomość się dłużej utrzymywała, to ze 3-4 lata na studiach w Kielcach, potem pojechałem do Warszawy - psychiatryk, wypadek - i do tamtej pory z nikim się nie spotykam, nie mam znajomych (no niby tylko z dziewczyną, ale to też już od jakiegoś czasu się wali, możliwe że już się nigdy nie spotkamy), wszyscy się zawsze ode mnie odwracają, tak łatwo zostawiają i zapominają o mnie, jak nic nie warty i nieciekawy przedmiot stojący sobie gdzieś tam w kącie domu, nieprzydatny nikomu...

 

filip133, nie próbowałeś sam wyjść z inicjatywą i do kogoś ze swoich dawnych znajomych napisać choćby esemesa? Ja odnowiłam dwie stare znajomości dzięki facebookowi. Jedna koleżanka sama się do mnie odezwała, do drugiej ja z kolei pierwsza się odezwałam.

 

Uważam, że nikt nie jest jak nieprzydany i nieciekawy przedmiot. To tylko Twoje depresyjne myślenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy warto rejestrować się na portalu randkowym?

 

ja na takowym siedzę od lat, niby strata czasu, chyba, że umiesz "nawijać", "bajerować" itp...

ale to też, kwestia tego czego tam szukasz, może akurat trafisz na tą swoją "zabłąkaną duszyczkę",

ja poznałem tam 2 dziewczyny z którymi do dziś mam jakiś tam kontakt.

mimo to, ten portal uświadomił mi, że ja jestem skazany na samotność, mam tak posrany charakter,

tak mocne zaburzenia, że ciężko tam kogokolwiek szukać :/

no ale próbuj, zawsze warto...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filip133, to o czym piszesz jest przykre. Teraz będzie Ci ciężko zaufać nowym osobom, z którymi próbowałbyś się zaprzyjaźnić, jak ze swoimi znajomymi ze studiów.

 

Pewnie tak... Ja w ogóle umiałem się w miarę "otwierać" i rozmawiać jak byłem z jedną, dwiema osobami tylko. Jak byłem w większej grupie znajomych gdzieś, to ja prawie cały czas milczałem i słuchałem innych po prostu, bardzo małomówny byłem. Teraz się trochę zmieniam, w sensie z rodziną rozmawiam, z moją "dziewczyną" (trudno to trochę już związkiem nazwać) lubiłem rozmawiać i rozmawiałem bardzo dużo, u niej w domu z jej rodziną też w miarę czasem porozmawiałem, z lekarzami rozmawiam, a tak to nie mam się do kogo odzywać (zresztą nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę u tej dziewczyny)... xD I też np. wczoraj jak jechałem windą na 7 piętro do psychologa z trzema dość młodo wyglądającymi mężczyznami, to czułem się jakoś niekomfortowo w ciasnej windzie z trzema obcymi facetami, nawet jeśli nie było w ogóle mowy o jakiejś rozmowie... Eh pogrzane to wszystko, może psycholog coś mi pomoże na to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmutnaTęcza, nie myśl, że jesteś beznadziejna. Jesteśmy więźniami naszego depresyjnego myślenia. Przez to, że uważamy siebie za beznadziejnych, bo ludzi się do nas nie odzywają, sami skazujemy się na samotność. Staram się nie pozwalać sobie na takie myślenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Pewnie tak... Ja w ogóle umiałem się w miarę "otwierać" i rozmawiać jak byłem z jedną, dwiema osobami tylko. Jak byłem w większej grupie znajomych gdzieś, to ja prawie cały czas milczałem i słuchałem innych po prostu, bardzo małomówny byłem. Teraz się trochę zmieniam, w sensie z rodziną rozmawiam, z moją "dziewczyną" (trudno to trochę już związkiem nazwać) lubiłem rozmawiać i rozmawiałem bardzo dużo, u niej w domu z jej rodziną też w miarę czasem porozmawiałem, z lekarzami rozmawiam, a tak to nie mam się do kogo odzywać (zresztą nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę u tej dziewczyny)... xD I też np. wczoraj jak jechałem windą na 7 piętro do psychologa z trzema dość młodo wyglądającymi mężczyznami, to czułem się jakoś niekomfortowo w ciasnej windzie z trzema obcymi facetami, nawet jeśli nie było w ogóle mowy o jakiejś rozmowie... Eh pogrzane to wszystko, może psycholog coś mi pomoże na to wszystko.

 

Ja pamiętam, że zawsze byłam małomówna. W zasadzie wszystko pogłębiło się w gimnazjum i w takiej postaci trwa do dziś. W mojej obecnej grupie studenckiej są osoby, z którymi w ogóle nie rozmawiam i to mnie przygnębia. Cały czas żyje nadzieją, że w końcu z nimi porozmawiam. Rozumiem to uczucie braku komfortu w obecności innych ludzi. Wydaje mi się, że może mieć podłoże lękowe. U mnie z pewnością lęk społeczny nie pozwala na zbliżenie się do ludzi i poczcie się swobodnie w ich towarzystwie. Ale z moją panią psychoterapeutą staram się dociec skąd się u mnie to wzięło i jakoś temu zaradzić.

 

Psycholog na pewno Ci pomoże. Trzymam kciuki za owocną pracę na terapii. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SmutnaTęcza, nie myśl, że jesteś beznadziejna. Jesteśmy więźniami naszego depresyjnego myślenia. Przez to, że uważamy siebie za beznadziejnych, bo ludzi się do nas nie odzywają, sami skazujemy się na samotność. Staram się nie pozwalać sobie na takie myślenie.

 

otóż to, mamy wyrobione depresyjno-urojeniowe myślenie na swój temat i zniekształcenie rzeczywistości z tego wynikające,

czyli jesteśmy więźniami wyobrażenia o sobie samych co przekłada się na trudności w relacjach, generalnie przesrana sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, nawet inni samotni ludzie się do mnie nie odzywają, widać jestem aż tak beznadziejna, że nikt nie chce się ze mną zadawać... :cry:

daj sobie siana z beznadziejnymi ludzmi i znajdz sobie pasje.prawie w pełni zastępuje ludzi i sprawia że samotność jest znośniejsza.naucz się że można bawić się sam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moją samotność jeszcze po części pogłębia, że mam trochę zboczone poczucie humoru i lubię takie rozmowy, a jeszcze ciągle jestem prawiczkiem, a za miesiąc 27 lat będę miał... Żadne kobiety się mną nie interesują, byłem w związku gdzie się trochę dotykaliśmy i w ogóle, ale stosunku nie było, ale związek wytrwał tylko 10 miesięcy ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hahaha, ale ja nie lubię dzieci XD chociaż z drugiej strony, myślę że jakbym był z kobietą z którą się naprawdę kochamy, to dzieci muszą być, nie wyobrażam sobie tak bez potomstwa żyć... :) Pomijając fakt że ja jeszcze w ogóle nie uprawiałem seksu to gdzie tu mowa o jakichś dzieciach, no ale temat mojego życia erotycznego to już porzucę, nie ma co chwilę podkreślać :P xD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

filipie133, jesteś naprawdę szczery. Nie wiem czy gdzieś nie ma takiego tematu o życiu seksualnym na forum. Ja też nie uprawiam seksu i jakoś specjalnie mi tego nie brakuje. Pomijam fakt, że jestem brzydka jak noc i raczej żaden facet nie chciałby ze mną uprawiać seksu z wyjątkiem mojego byłego chłopaka.

 

Hmmm.. źle się czuje gdy jestem samotna i nie mam z kim pogadać. Ale jako singielka jestem pogodzona z tym, że żyję bez drugiej połówki. Może już z nikim nie stworzę związku, ale jakoś szczególnie mnie to nie przeraża.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hahaha, ale ja nie lubię dzieci XD
witaj w klubie :lol:

Bertha, może pokażesz fotke na pw to Ci szczerze napisze bo z reguły jest tak, ze to co piszą, że są piękne są paskudne a te co piszą, że paskudne to są ładne. :Dmada1987, to lepiej prowadzić życie samotnika na cholere fałszywe osoby w otoczeniu.Serio :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×