Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

barsinister, ciekawa jestem jakim to tonem napisałeś. Po prostu - jak się ma coś nierozwinięte, ch...j czy nazwiesz to osobowością [bpd jest os.niedojrzałą jak i wszystkie zab.os.] czy nazwiesz to czakrami, albo mózgiem to możesz nie umieć medytować. No to smutna szkoda dla Ciebie.

 

Ja rzadko kiedy umiem, ale są okresy, że mi się udaje skoncentrować.

 

Ty chyba nie wiesz co to jest medytacja mi się wydaje. Medytacja to jest odpuszczanie myśli, a nie rozwijanie ich. Jak biegasz to też wtedy może Ci się udać medytować. Więc chyba nie wiesz co to jest medytacja. To jest odpuszczanie. Stan umysłu.

 

Jak dla kogoś medytacja sprawia, że czuje się dobrze to nic lepszego. To tylko słowo, nazwa, określenie.

 

Moja terapeutka stosuje na mnie ćwiczenia uważności (mindfulness), też jakaś forma medytacji...

 

O, i jak wychodzi? Bardzo dużo o tym czytałam. To jest właśnie forma medytacji. Że chodzi o to aby żyć tu i teraz. To może pomóc każdemu tak uważam, kto ma zaburzenia psychiczne i osobowości. Nie poleca się też np. medytacji ludzi z zaburzeniem schizoidalnym bo będą za dużo fantazjować... Ale w końcu by się skapowali na pewno czym jest medytacja. Po prostu trzeba czasu i spokoju na to wszystko.

Albo ktoś z zab.obsesyjno-komp. będzie ciągle myślał o osiągnięciu oświecenia. Bo wszystko bierze się z nerwic i z tego:

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Mechanizmy_obronne

 

No to skoro nie jesteśmy świadomi no to mindfullness i będziemy mieli full mind. Tylko to bardzo ciężkie jak się ma na głowie dużo spraw i myśli się o przeszłości i przyszłości. Oraz jak się ma natrętne myśli. Bardzo cieżkie, sama o tym wiem, heh. Ale co mi pozostało, niby czemu mam nie próbować zdrowia.

 

Sport i słońce i powietrze i oddech i zdrowe odżywianie - dzisiaj o to jest trudno. Stres zabija ludzi. Przecież borderline powstaje po traumatycznych przezyciach, stres pourazowy też. Ostatnio nawet na polsacie oglądałam głupie takie trudne sprawy czy coś w tym stylu tam był koleś z hipochondrią, co ją dostał po śmierci brata. Wiadomo, że to głupi program, no ale jednak tak bywa w historiach ludzkich.

 

Ja byłam nawet kilka razy w ośrodkach medytacyjnych. No i potem czułam się jak głupek, megaagresywna wyszlam i czułam się jak Adaś Miauczyński. Nie szkodzi. Wiem przynajmniej, że mi się nie udalo. Miałam też stany jakieś odrealnienia i ogromne lęki. Zapomniałam kim jestem. Ja to często mam schizoidalne , ze tak to nazwe odchyły. No i nie szkodzi.

 

Będę bronić tego co nazywają mindfullness i medytacji i tego wszystkiego : ) Bo tutaj chodzi o to by się dobrze czuć, nie stresować, być obecnym, wiedzieć o co NAM chodzi, co się dzieje w naszej głowie i nie dać się nieświadomym myślą, zaakceptować świat...

 

Ja nie wiem, może ktoś myśli, że ja nie wiem co to znaczy cierpieć z tego co się ma w głowie. No i dobra...

 

http://ipsi.pl/wplyw-medytacji-na-mozg/

 

Nie ufam wp ; ) ale dobra tam, podobał mi się artykuł, bo to na pewno prawda, że zmienia sę mózg...

 

http://odkrywcy.pl/kat,111396,title,Medytacja-zmienia-strukture-mozgu,wid,15328529,wiadomosc.html?smg4sticaid=610602

 

Takie czasy mamy niestety, że nie wierzy się w zbyt wiele... w siebie się nie wierzy na serio tylko tak powierzchownie... Smutne to wszystko.

 

Ok, już nie piszę tyle. Po prostu uważam, że to wiele dobrego może nam dać wszystkim ludziom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mogę podzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą odnośnie medytacji buddyjskiej niewielką - otóż 'wyciszenie umysłu' pomaga, rzeczy jak mindfulness, oddychanie, wizualizacje, nt. medytacja buddyjska takiej czy innej szkoły może zaszkodzić osobom, które nie mają spójnego ja (bpd, nie mówiąc o poziomie psychotycznym), gdyż celem medytacji jest 'rozpuszczanie ja'. Nie ma sensu przechodzić do 'głębszych' rodzai medytacji jesli nie opanuje sie podstawowej umiejętności osiągania stanu relaksu i utrzymywania go.

Sama próbowałam medytacji diamentowej drogi, pominęłam 2 wstępne etapy ścieżki i efekt był taki, że przeżyłam około godziny tzw. lęku przed rozpadem. Nic mi się nie stało i było to niesamowite doświadczenie ale przystopowałam..

Bardzo długo się nad praktykowaniem zastanawiałam i dochodzę do wniosku, że nawet dla osób zaburzonych może być to korzystne ale po kolei i z poważnym podejściem, nie jak do jakiejś sztuczki czy zabawy, najlepiej pod okiem kogoś doświadczonego (koniecznie).

 

Natas - test Szondiego?? ktoś tego używa do diagnozy? albo jest świetnym specjalistą od projekcji albo to jakaś pomyłka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Selma, a na czym polega ten rodzaj medytacji przed ktorym przestrzegasz osoby niedoswiadczone? Bo ja wlasnie po med.w osrodku mialam b.straszne, dziwne i ciekawe odczucia, ale czulam, ze to bylo 'chore' i niebezpieczne, lub psychotyczne nawet. W osrodku med.byly takie, ze jest cala droga, ze jest jakis schemat i ludzie sa. Mi to b.przeszkadzalo. za to pomaga mi jak w domu usiade i sie hm zwyczajnie skoncentruje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ukochanych konfliktów wewnętrznych w kwestii orientacji seksualnej ciąg dalszy.

 

Łatka lesbijki przykleiła się do mnie na dobre. Tymczasem dochodzę do wniosku, że samo zaprzeczenie chęci kontaktów miłosnych z mężczyznami (innych jak najbardziej, moi przyjaciele to praktycznie sami faceci) i bycia w związku z nimi jeszcze nie jest homoseksualizmem. Nienawidzę typowych cech, jakie większość z nich posiada; chęci dominacji, bycia ,,tym mądrzejszym", udowodnienia swoich racji, przewodniczenia. Dla mnie to przykry nacisk. Nie chciałabym nigdy czuć się jak zdobycz, poddawać komuś, pomijając, iż to ja wolę pełnić dominującą rolę. Być może przez fatalny charakter facetów w mojej rodzinie mam takie, a nie inne mechanizmy obronne. Gdy tylko wyczuwam lekceważenie i chęć górowania nade mną, od razu włącza mi się alarm. O dziwo jednak mam niebywały pociąg do gejów, wykazujących pierwiastki typowo kobiece.

Co do kobiet, na co dzień nie dogaduję się z nimi zbytnio, zupełnie jak stereotypowy gej, który większość czasu spędza z osobami drugiej płci. Pociągają mnie fizycznie, dopóki nie dojdzie do najmniejszego zbliżenia. Wtedy czas pryska. Jednak nigdy jeszcze nie miałam przyjemności nawet z całowania z jakimkolwiek mężczyzną czy kobietą. Podoba mi się to, że to ja jestem tą, która może podrywać, zapewniać bezpieczeństwo, prawić komplementy i sprawiać przyjemność. A mimo wszystko jeszcze czuję, że nie mogłabym mieć z nimi spełnienia, jak z nikim w sumie, i boję się, że trafiłabym na jakąś zszarganą emocjonalnie histeryczkę, jakich wśród lesbijek wiele. Jestem jednak w tej kwestii zmienna jak liść na wietrze, już sama nie wiem, kogo chcę i kto może dać mi chociażby seksualne spełnienie, nie mam pojęcia. Może nie powinnam tak ciągnąć do kobiet, skoro nie mam potwierdzenia z wewnątrz i czuję się, jakbym udawała, a jednocześnie panuje we mnie bunt na samą myśl o byciu z mężczyzną...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, to znaczy, że byłaś, czy nie byłaś bo w końcu nie zrozumiałam - z kimkolwiek?

Na początku też miałam takie rozkminy, wszystko się zmieniło, kiedy byłam w związku z transseksualistą, dotarło do mnie, że absolutnie nie jest dla mnie ważna płeć, ważne jest uczucie. Kobieta, mężczyzna, nie ważne... teraz, jakieś 11 lat po pierwszych doznaniach miłosnych stwierdzam, że lepiej mi z mężczyzną jeśli chodzi o związek no i tak ogólnie, ale dalej utrzymuję, że kochać można bez względu na płeć. Ograniczenie się do orientacji to... ograniczenie ;) Zupełnie bezsensowne.

Z moimi skłonnosciami do eksperymentowania przeżyłam dużo więcej i wiem, że takie ograniczanie się to zamykanie się na wiele cudownych doznań. Takie krzywdzenie siebie. Nasze życie jest za krótkie... uważam, że warto kolekcjonować doświadczenia.

i tu problem, bo moja terapeutka uważa, że ja sobie po prostu pozwalam na więcej i to jest element zaburzenia. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, dzisiaj lubię Was wszystkich i te wszystkie wpisy tutaj. I słucham DM i jest fajnie. I kumam wszystko i mam mini empatię, jest super!

 

Higher loooveee...

 

Czy macie tak, że często macie derealke albo depersonalizacjie - ale taką - jesteście Wy i Wasza osobowość i świadomość. Ja się oddzielam ostatnio, bo muszę trochę malować i siedzę i maluję i tak sobie myślę - o, ta dziewczyna maluje. A to przecież ja jestem... Nienawidzę tego, a ludzie wydają mi się chodzącym mięsem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, może znajdź kogoś pomiędzy. Wiesz, ja np. nie mam chyba osobowości na to wychodzi, skoro mam taką łatkę bpd. No, ale nieważne, taki mam charakter i go dość nawet lubię. I od zawsze uważam, że ludzie to ludzie, a pociąg fiz.mam do mężczyzn niby, ale często też się męsko czuję, więc to jest takie pomieszane, że namyślisz się namyślisz a i tak g...wno się dowiesz, heh.

 

Dziewczyny histeryczne to masakra. Zresztą, sama czasami taka jestem. Bez sensu. Niech żyje hermafrodytyzm i androgynia.

 

lubudubu, ale tam piszą o takim człowieku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, to znaczy, że byłaś, czy nie byłaś bo w końcu nie zrozumiałam - z kimkolwiek?

Na początku też miałam takie rozkminy, wszystko się zmieniło, kiedy byłam w związku z transseksualistą, dotarło do mnie, że absolutnie nie jest dla mnie ważna płeć, ważne jest uczucie. Kobieta, mężczyzna, nie ważne... teraz, jakieś 11 lat po pierwszych doznaniach miłosnych stwierdzam, że lepiej mi z mężczyzną jeśli chodzi o związek no i tak ogólnie, ale dalej utrzymuję, że kochać można bez względu na płeć. Ograniczenie się do orientacji to... ograniczenie ;) Zupełnie bezsensowne.

Z moimi skłonnosciami do eksperymentowania przeżyłam dużo więcej i wiem, że takie ograniczanie się to zamykanie się na wiele cudownych doznań. Takie krzywdzenie siebie. Nasze życie jest za krótkie... uważam, że warto kolekcjonować doświadczenia.

i tu problem, bo moja terapeutka uważa, że ja sobie po prostu pozwalam na więcej i to jest element zaburzenia. :shock:

 

W związku bardzo krótkim z bardzo pokomplikowaną emocjonalnie znajomą. Tak to kontakty fizyczne miałam z obiema płciami, pomijając pełny seks z mężczyzną, bo rzadko zdarza się, bym z którymś z nich miała na to ochotę, a jak już mam nawet, to oni nie są dla mnie. Co do ograniczania się do płci to mam podobne spojrzenie jak ty; dla mnie wszystko kręci się dookoła cech osobowościowych danej osoby, stereotypów tych cech dopasowanych kulturowo do określonej płci, ról społecznych i takich tam, ale najmniej dookoła samej płci biologicznej, za proste by to było. Też nie lubię się ograniczać, ale a propos tego są też te złe strony, jak chęć bycia wszystkim i wszystkimi na raz (=niczym), ale właśnie pozbawienie się wszystkich dążeń do przylepienia sobie jakichś etykiet to jednocześnie utrata poczucia bezpieczeństwa oraz względnej stabilności w jakimś stopniu, a do tego dopiero nabieram odwagi. A trochę jej trzeba mieć, by działać nie według schematu, tylko tak, jak chce się w danej chwili.

W praktyce emocjonalnie potrafi zależeć mi zarówno na mężczyznach, jak i kobietach. Plus mam jakieś zapędy poligamistyczne, bo nie potrafię ograniczyć się do uczuć względem jednej osoby, ale to już inna bajka. Aktualnie bardzo zależy mi na przyjacielu, który jest cholernie pociągający i wrażliwy, co ukrywa pod maską skur.wielstwa i traktowania kobiet jak zabawki, jednak nie przyznam się, bo zawiodłabym go i siebie. We mnie widzi bardziej jako kumpla, dziewczynę, która jako jedyna nie zakocha się w nim, której on tym samym nie skrzywdzi, nie rzuci i nie rozpadną się kontakty jak w większości przypadków, z którą można pokomentować inne kobiety, podrywać je etc, natomiast nie widzi we mnie kobiety jako takiej. A nawet jeśli, to musiałabym być tą, która jakimś cudem przełamie jego schemat działania, bądź przy której on go przełamie. Chyba mam podwójnego pecha, bo nie tylko przyjaźnie damsko-męskie tak u mnie się kończą, ale damsko-damskie czasem też, choć tych jest mniej ;)

 

Niech żyje hermafrodytyzm i androgynia

uwielbiam. Sama jestem strasznym androgynem- z wyglądu i zachowania. Choć ostatnio już miałam takie myśli, że zmęczyłam się tym, zapuściłabym włosy, wdziała sukienkę, odpoczęła, a mnie tylko by podrywali i martwili się, czy sprawiają mi przyjemność i zwracają na mnie swą uwagę ;) Tak jakoś mnie napadało podczas sprawiania z przyjacielem dziewczynie rozkoszy oralnej, gdy tknęła mnie zazdrość i trochę zaczęło mi przeszkadzać, że robię z siebie tą męską stronę, natomiast ją traktuje jak stuprocentową kobietę.

 

Myślę, ze to jest największy problem mnie jako osoby z zaburzeniem osobowości- ta...chęć ,,rozpylenia się w atmosferze" i bycia wszystkim i wszystkimi, wejścia w każdą możliwą rolę.

 

 

 

Jak tam wasze życie rodzinne się toczy? U mnie ostatnio powalająco...źle. Ojciec się odsunął i w sumie okej, stwierdził, że po osiemnastce mogę robić wszystko i nic go to nie obchodzi, natomiast matka z miesiąca na miesiąc wprowadza coraz większy terror emocjonalny, uświadamiając sobie, że to już resztki jej "panowania" nade mną. Do tego stopnia, że idąc do domu trzęsę się z nerwów, że pomyśli, że jestem pijana, choć nic nie piłam, albo zważam we własnym domu na każde słowo. Cały czas jestem świadkiem jej histerii i fochów o wszystko, co zrobię. Pójdę na spacer- dzwoni naburmuszona. Pojadę gdzieś- tragedia, awantura przez telefon, już pomijając, że na pewno nie jestem tam, gdzie mówię, że jestem. Wsłuchiwanie się w moje żarty ze znajomymi, rozmowy z nimi i branie wszystkiego stuprocentowo poważnie, co kończy się tym, że wychodzę na Bóg wie co (Ja rozumiem, znam naprawdę zakręconych ludzi, z którymi mamy niezłe odpały, a z którymi jednocześnie da się poważnie pogadać i nie jesteśmy wrażliwi na punkcie niczego, potrafimy czasem trzodę zrobić, ale nie oznacza to, że nachalnie ćpamy, chlamy i pie.przymy się po kątach), notorycznie też słyszę głosem naburmuszonej pięciolatki, jak jej się nie podoba wszystko, co robię i jaka jestem zła, a moi znajomi pop.ierdoleni i zdegenerowani. Po każdym wyjściu z domu czy kogokolwiek z mojego tylko wyczuwam atmosferę tuż przed burzą i czekam, aż zada mi jakieś zgryźliwe, pełne urazy pytanie co do mojej osoby. Wiecznie komentuje, każe mi się zastanowić, co ze sobą robię, choć nie robię nic, co byłoby tragiczne w skutkach i panuję nad sobą. O każde wypite piwo słucham fochów, jaka to ze mnie alkoholiczka. Pełne podstępu pytania, skąd mam pieniądze na bilety chociażby (na pewno puszczam się w krzakach). Szczerze? Lepiej mi na zewnątrz i spokojniej, niż we własnym domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Keji, o, to fajnie patrzysz na to. W sumie ja patrzę podobnie, ale robię inaczej. No bo ja lubię jak mnie facet podrywa, ale tak na zimno. Ja uważam, że jestem gejem w ciele kobiety w ogóle. Bo jestem kobieca w emocjach, że wiele mnie rusza, tj. jestem wrażliwa, choć wg mnie nieempatyczna, bo stawiam wyżej swoją wrażliwość niż innych.

 

Mnie ludzie szybko nudzą, więc faceci tacy mili to mi przeszkadzają raczej, jeśli chodziłoby o coś więcej, bo trzeba trochę powalczyć ze sobą i pobyć zimnym, wtedy jest łał, a tak to tak przyjacielkso tylko. Boże, idę spać, ała.

 

Myślę, ze to jest największy problem mnie jako osoby z zaburzeniem osobowości- ta...chęć ,,rozpylenia się w atmosferze" i bycia wszystkim i wszystkimi, wejścia w każdą możliwą rolę.

 

Nooooooooooooo kurva.

 

-- 17 kwi 2013, 18:27 --

 

dajcie mi bana

bana

bana

kurwa kurwa kurwa

chuj chuj chuj

dziwki jestescie i szmaty

ja pierdole jakie glupie forum

stekaja i sraja

slabi ludzie

maja zla diete

i chca zbyt wiele

glupe chuje

a ci co zalozyli to forum to zjeby

bo zbijaja kase na tym wszystkim

a ja zaraz wezme penisa sobie i cyca na avatar

HAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

HAHAH-30R2R

ESFCVO24

 

32EWUEOJEF :tel::arrow::bezradny::bezradny::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::tel::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon::uklon:

 

-- 17 kwi 2013, 18:28 --

 

GOWNO

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam szansę na miłość. Póki co nie pełną pożądania i namiętności, ale opartą bardziej na zrozumieniu i wsparciu emocjonalnym. Jeszcze pół roku temu nie myślałam, że będę z nim w ogóle rozmawiać, teraz staliśmy się przyjaciółmi, nawet jeśli w tej żałosnej sytuacji pt. "Większość mnie opuściła, więc bądź ze mną". On goni za niedoścignionym, pozuje na chama i bezwzględnego skurczybyka, egoistę, którym nie jest, a maska to taka licha, że na pierwszy rzut oka widzisz, że kryje się pod nią niegłupi, wrażliwy facet. Wspiera mnie, a przynajmniej stara się, ja natomiast czuję, że nadchodzi ten okres, kiedy cały jego świat legnie w gruzach, da mu kopa w tyłek i przetrwają tylko najwytrwalsi. Nie chcę go zostawić, bo nie uwielbiałam go za jego maskę. Nie przyzna się nawet, że jak jest do mnie przywiązany, bo nie chce wyjść na słabego, ale ja i inni to widzą, opiera się, w głowie utrzymując i odpychając mnie pod względem związku jako zupełnej lesby, którą nie jestem. Chcę być przy nim nawet jak inni odejdą, a jednocześnie bronię się przed tym. Mam za mało pewności siebie, za dużo przekonania, że inni zadają się ze mną tylko z potrzeby i litości, poza tym boję się na to pójść, bo sytuacja wymaga stabilności, pokładania we mnie innych swoich nadziei. Przeraża mnie, ze zawiodę, albo że zostanę wykorzystana. Czy jeszcze dalej, że jeśli w pełni zobaczę jego szarą, ludzką twarz zamiast tej ociekającej fałszywą pewnością siebie i charyzmą, to tak jak on w przypadku swoich relacji z innymi, znudzę się i skapituluję.

Ponadto, emocjonalne angażowanie się w mężczyznę było zawsze tym, co uważałam za koszmar i schemat do wypełnienia, który pragnęłam złamać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chcę żeby mnie zablokować, bardo tego chcę.

Wysokie współczynniki: ekstrawersji, neurotyczności, psychotyczności, oraz niska potrzeba aprobaty społecznej są charakterystyczne dla osobowości psychopatycznej.

 

 

KEEEEEEEEEEEE?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×