Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

abstrakcyjna, odczuwam to samo. Mam wręcz obsesję na punkcie szukania siebie w jakichś diagnozach, utożsamieniu się z czymkolwiek. Cholernie to męczące. :( Co gorsza - jeśli nawet miałabym diagnozę na papierku, to i tak stwierdziłabym, że coś źle przekazałam i lekarzowi / psychoterapeucie prawdopodobnie pomyliło się. Właściwie to nieważne jakie zaburzenie os. u mnie dominuje (w końcu zwykle jesteśmy mieszankami nakładających się na siebie zaburzeń), ale czuję, że MUSZĘ wiedzieć, bo zwariuję, jeśli karzą mi czekać te kilka lat.

Ale... Przecież tak naprawdę, to diagnoza niczego nie zmieni, bo i tak ją podważę. Nie rozumiem tego wszystkiego. :?

Zgadzam się, że to nie jest do końca poprawne. Może wywołać pogorszenie sytuacji, ale mimo wszystko ta niewiadoma zabija mój umysł. Przepraszam, że się tak rozpisuję...

A Ciebie jak zdiagnozowali?

 

Ja chodzę na terapię od początku grudnia zeszłego roku. Miałam dwie dwumiesięczne przerwy, "bo tak".

Dwa miesiące to rzeczywiście krótki okres. ;) Nawet moje 8 miesięcy uważam za nic. Poza tym - liczy się też, a raczej - przede wszystkim, to, co robi się po wyjściu z sesji. Myślę, że przede wszystkim trzeba chcieć, ale to musi być czyste chcenie, przynajmniej moim zdaniem. A to już w ogóle dla mnie abstrakcja. Sama nie wiem, czy pomogło. Okaże się za dwa miesiące, czyli po trzech miesiącach życia "na sucho". Narazie nie oceniam z racji tego, że przez pół roku brałam lek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

moyraa, Borderline. Albo zaburzenie mieszane wliczające w to os. obsesyjno-kompulsywną, bierno-agresywną, unikającą, narcystyczną, depresyjną, z naciskiem na bordera. Jedna osoba mi to stwierdziła. Powiedział, że to nie jest jednoznaczne, bo prawdopodobnie inne osobowości wynikają z borderline. I stwierdził to na podstawie wywiadu, życiorysu, moich obserwacji i testu. ;)

Mój T. powiedział, że te szukanie diagnozy to typowe dla bordera. Ja leków nie chcę brać, choć pewnie by mi pomogły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedna osoba mi to stwierdziła. Powiedział, że to nie jest jednoznaczne, bo prawdopodobnie inne osobowości wynikają z borderline

 

Jedna z moich psychiatrów podczas dyskusji na temat borderline (Ja w gabinecie lekarskim to coś dziwnego, tak, dyskutuję sobie o tematach zaburzeń, pytam, jakbym była osoba z branży, opisującą przypadek z boku, obiektywnie) stwierdziła, że obecnie to worek, w którym znajdują się mieszanki i elementy wspólne dla różnych innych zaburzeń. I tak właściwie zdaje się, jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie terapeutka z kolei powiedziała, że na borderline wskazywałoby to, jak wchodzę w relacje. Objawy swoją drogą, ale przecież one mogą być podobne przy wielu zaburzeniach. Chyba chodzi przede wszystkim o strukturę osobowościową.

 

Nie wątpię w to, że to dość typowe... W końcu czymś trzeba siebie wypełnić. Odnoszę dziwne wrażenie, że wchodząc w związek pogarszało mi się również z tego powodu, że nie mogłam już utożsamiać się z jakimikolwiek zaburzeniami, bo "muszę być normalna". Poza tym stwierdzałam, że nie mam ze sobą problemów i poradzę sobie. Tym samym wszystko zaczęło się kręcić już nie wokół moich emocji, szukania odpowiedzi na pytanie "co mi jest?", a wokół partnera, a co za tym idzie - lęku przed odrzuceniem. :roll: Niejako utożsamianie się z czymś poza otoczeniem (etykietką na przykład) sprawia, że nie utożsamiam się z kimś innym, przez co nie jestem blisko. W końcu moich emocji, problemów z jedzeniem nikt mi nie zabierze, są do końca moje, a zbliżenie się do kogoś już nie jest bezpieczne i pewne.

Tutaj z kolei nasuwa mi się pytanie - jaka jest różnica między szukaniem odpowiedzi na pytanie "kim jestem?" u osób niezaburzonych - w końcu każdy co nieco myśli na temat - a u tych zaburzonych. Nie wiem też co sądzić na temat teorii podziału na osoby działające na poziomie neurotycznym, pogranicznym, a psychotycznym. Chodzi o pewne stany regresji, czy też o ciągłość? W końcu i schizofrenicy nie są cały czas psychotyczni, a raczej miewają psychozy. Przez te podziały myślę sobie, że skoro nie jest okropnie cały czas, to pewnie jestem zdrowa. Tak do końca, to nawet nie uwierzyłabym sobie i specjalistom nawet wtedy, gdy zaczęłabym widzieć cuda dziwy, mam wrażenie.

 

Keji, mnie też się wydaje, że to takie pomieszanie z poplątaniem. Wszystko w jednym. Być może "na pograniczu" lubią znajdywać sobie miejsce wszelakie problemy na tle psychicznym. Gdyby tak wszystko podliczyć, wziąć pod uwagę każdą teorię, to jedne informacje są zaprzeczeniem innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli osoba jest nadwrażliwa to już może być borderline. Ma otwartą drogę do tego. Jeśli natrafi na odpowiednie jeszcze sytuacje w życiu, ktore pomogą w rozwinięciu się border no to... border się rozwinie. Po prostu. A nadwrażliwość to mam na myśli słaby układ newowy, jakiś neurotyzm, lękliwość, smutek, ale też radość, jakaś namiętność, dzikość, a dla innych - niedojrzałość. Gorzej jak border ma osoba, która jest na prawdę z patologicznego domu. Poznałam taką dziewczynę w psychiatryku. Jej matka ciagle pije, a dziewczyna ciągle rzuca się a to pod tory, a to się dusi, ona po prostu chce umrzeć, a leki na nią nie działają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka miesięcy brałam sulpiryd, trochę pomagał. Niedawno musiałam zmniejszyć dawkę i wróciły napady gniewu, frustracja, okropne. Do stycznia muszę w tym stanie wytrzymać. Potem muszę zmienić lek, trochę się boję, że ten mi tak nie podpasuje. Ale leki pomagają, nie radzą sobie ze wszystkim, ale pomagają. Od stycznia też zaczynam terapię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

A jakbyście miały możliwość "wyrzucenia" trzech cech to co by to było? ;) Ja bym chyba pozbyła się zmiennych nastrojów. Wkurza mnie to nieziemsko, jak nastrój mi się zmienia parokrotnie w ciągu dnia i jest to bardzo skrajne. Tak samo mam z podejściem do ludzi. W jednej chwili kogoś uwielbiam, by za chwilę gardzić totalnie tą osobą. Potem pozbyłabym się totalnej pustki, bezsensu życia. Nie wiem po co to wszystko robię i mam ochotę przestać. A potem chciałabym normalne reakcje do sytuacji, a nie totalne wyolbrzymienie. Nie potrafię reagować odpowiednio do sytuacji stresowych czy jakiś złych momentów w swoim życiu (które zawsze będą). Ahh, życie byłoby łatwiejsze jakbym mogła nagle pozbyć się tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w sumie tak samo jak robotnica. Co prawda, to prędzej wyżyłabym się na sobie, niż skończyła znajomość z powodu zmiany nastawienia, czy ambiwalentnych uczuć, ale to męczące. Jednocześnie myślę sobie jednak - czym w takim razie zapełniłabym tę dziurę, która zostałaby po tych emocjach?

Może właśnie o to chodzi - by nie czuć tego braku i móc zając się normalnym życiem, nie zmieniać ciągle kierunku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, leczę sie od 4 lat z przerwami. 2 razy w szpitalu, pomiędzy pobytami terapia indywidualna, potem po wyjściu znowu pół roku terapii i nagle mnie olśniło. Czuję się zajebiście, więc BACH, rzuciłam wszystko. pare miesięcy laby, wolność, imprezy, alkohol - wszystko to zabijało tylko smutek i żal po niespełnionej mojej miłości i innych ważnych sprawach. Jednym słowem życie nierzeczywistości.

I znowu powróciło. Życzę Ci jak najwięcej szczęścia i najkrótszej terapii ale nie wiem to się tak szybko da zwalczyć wzorce i osobowość, która ukształtowała CI się od lat... Wiem jedno. Trzeba długiej i bardzo intensywnej pracy nad sobą, której ja jeszcze też widocznie nie przeszłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko to jedna wielka praca i wsparcie bliskiej osoby, która co dzień jest przy nas. Biedna jest, bo ma ważne zadanie - być cierpliwym i znosić to. Mało kto potrafi. Ja próbowałam i próbuje walczyć ze wszystkim co mnie napada i mi nie wychodzi. Dopiero jak sie odcinam od świata , od bliskich , od ważnych to żyję w swoim dziwnym, nierealnym świecie. A to nie jest życie.

 

Co to znaczy być gotowym? Ja poszłam w momencie kiedy czułam dno i nie potrafiłam chodzić, oddychać, jeść, pić, pracować. Nie spałam 24/h, papierosy alkohol, płacz i ostrza... Czułam, że umieram. Wyglądałam jak śmierć. Do mamy odpowiadałam tylko TAK, NIE. Rozmawiałam z nią w myślach, choć bardzo chciałam wydobyć z siebie głos... gest. Cokolwiek. Wtedy z bezsilności zgłosiłam sie z płaczem, że nie dam rady żyć i mnie położyli. Tak zaczęłam. Teraz dużo wiem, ale nie umiem nad wieloma sobie jeszcze radzić więc wiem że wciąż musze pracować. Choć ile razy później znajdowałam sie juz na fotelu to śmiałam się. Czasem płakałam, jak temat dotykał mnie bardzo. Wiem, że za wcześnie zerwałam terapię. Powinnam była bardziej zastanowic się czy to już czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem też co sądzić na temat teorii podziału na osoby działające na poziomie neurotycznym, pogranicznym, a psychotycznym.
ja to rozumiem tak (dość skrótowo): w poziomie borderline chodzi głównie o prymitywne mechanizmy obronne, przede wszystkim rozszczepienie, które zaburzają zdolności poznawcze (idealizacja i dewaluacja są od siebie niezależne, osoba funkcjonująca na takim poziomie nie odczuwa, że obiekt "zły" i obiekt "dobry" to ten sam obiekt o złych i dobrych cechach). projekcja i identyfikacja projekcyjna zaburzają poczucie tożsamości, powodują zmienność obrazu "ja" i uniemożliwiają takiej osobie określenie, kim jest i czego chce. raz żyje symbiotycznie, internalizuje cudze cechy, utrata innej osoby jest dla niej jak śmierć, z kolei później obawia się pochłonięcia, zatarcia granic "ja", więc stara się oderwać, uciec. mówiąc najkrócej, chodzi o upośledzone ego.

natomiast koncepcja poziomu organizacji osobowości pochodzi od Kernberga i nie jest to jedyne spojrzenie na zagadnienie zaburzeń osobowości. nawet zwykły artykuł z wikipedii o bpd przedstawia inne modele pojęciowe. a twórcy terapii SFT, CBT, DBT to już w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, A masz szansę wrócić do dawnej terapeutki? Coś mi się wydaje, że pisałaś o przeprowadzce, więc w takim razie nie bardzo, ale nie jestem pewna (tyle postów, zapominam). Jeśli na bieżąco nie będziesz rozwiązywała tego i owego, to może być krucho. Nie życzę Ci tego oczywiście, ale pewnie jesteś tego świadoma.

 

Może też niezbędny jest dla mnie taki moment. Może wtedy ocknę się i uznam, że naprawdę mam problem. A tak, to... No cóż. Wydaje mi się / wydaje się innym / wystarczy silna wola. Tyle że bez silnych podstaw, fundamentu - na przykład w postaci partnera u boku (ogromnie Ci go zazdroszczę... i mam nadzieję, że ułoży Wam się) - nie da się długo walczyć. Kiedy miałam dla kogo, to było łatwiej, choć jednocześnie czułam jakąś złość za to, że odbiera mi wolność. Ta wolność oznaczała dowolną siłę niszczenia siebie, niestaranie się o nic. Bez komentarza. :( Poza tym - on, mimo tego, że rozmawialiśmy przez większość czasu telefonicznie / gg / facebook (mieszka na drugim końcu Polski), to nie wytrzymywał mojej emocjonalności, wiecznie powtarzających się problemów. Nie wiem już nawet o co chodziło, ale ciągle coś...

Teraz Jego nie ma, nie chcę nawet o nim myśleć, bo zaczyna mnie zbierać na płacz, choć łzę uronić jest mi trudno. Nadal nie wiem, czy mu zależało, ale chyba jednak tak... Jednak zdrad wybaczyć mi nie może. Znalazłam kogoś, z kim mogłam spędzić życie i zniszczyłam to. Na ile to moja wina - nie wiem. Jednakże czuję się cholernie winna, mimo że przed ludźmi niekoniecznie przyznam się do tego. Tłumię jednak na tyle ból spowodowany Jego stratą, że na terapii tylko wspomniałam o tym, że nie jesteśmy razem, i to po miesiącu z hakiem... A chyba muszę to przerobić, bo nie pójdę do przodu, nie będę w stanie poczuć czegoś do kogokolwiek innego (dziś tak myślę...).

 

-- 14 gru 2013, 22:12 --

 

chalkwhite, niby znam tę teorię, ale i tak to wszystko jest mało precyzyjne, na moje oko. ;) Ale... W sumie po co w tym grzebać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę się po prostu nogami i rękami podpisać pod wszystkim co napisałeś.A punkt 6. wręcz uniemożliwia mi normalne życie :? .
witajcie,jestem swieta ale bez aeroli.Od mlodych lat wiedzialam ze cos ze mna nie tak ,ze jestem inna .Ja takze bylam zgwalcona pare razy ,kiedys to bylo wstydem i hanba dlla rodziny.,wiec zamknelam sie w swoim swiecie, Przeszlam pieklo ofiary gwaltu jakoby przyciagaja katow,,wpadlam w alkocholizm,w paskudne zwiazki interpersonalne ,proby samobojcze , Dzis mam 55 lat,na zewnatrz wygladam ladnie, taka nietypowa, jestem matka 3 dzieci,,,duzych Obecnie mieszkam w Niemczech przy rodzinie Dopiero tutaj odwazylam sie pojsc na mityng dla alkocholikow,tutaj przerabiam 12 krokow, Jestem 2 lata sucha ,ale wiem ze samo niepicie nie wystarczy.musze zrozumiec swoja chorobe jestem swieta taka niepojeta PRZEPRASZAM ;NIE CHCE OBRAZIIC WIARY; ,,mowia do co mnie nie zabilo to mnie wzmocni I to jest wiara to jedynie co mi pozostalo Wierze ze naucze sie kochac inaczej Kochani dobrze ze jestescie ,razem mozemy zmienic siebie .,,,mam na imie Ewa. :roll::roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moyraa, nie wrócę. Kazdy mój terapueta jest w innym mieście. Do ostatniego nie pójdę bo już mnie nie stać. (choć brakuje mi go) Musze szukać na NFZ a nie chce mi się od nowa wszystkiego odpowiadać, bo jest za dużo tego. I tak się ociągam.

 

Co do partnera, to on jest i go nie ma, więc nie wiem czy jest czego zazdrościć. Bo on nie daje z siebie wiele. Nie wiem co z nim jest. Sama próbuje to rozkminić i muszę porozmawiać z nim. Jak byłam sama było łatwiej bo nie było do kogo mieć pretensji :D

 

A co do tego, który jest w Twojej głowie nadal.... to póki tego nie załatwisz, ciężko będzie. Ściskam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem pomaga mi jak o tym słucham, czytam... próbuję sobie to wtedy wyjaśniać i to mnie uspokaja.

 

http://www.youtube.com/watch?v=bkpq_eQXKXU

 

Chodź właśnie przeczytałam coś co mnie pierwszy raz okrutnie wręcz wystraszyło i nawet boję się to wklejać. Dość okrutnie opisane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli osoba jest nadwrażliwa to już może być borderline. Ma otwartą drogę do tego. Jeśli natrafi na odpowiednie jeszcze sytuacje w życiu, ktore pomogą w rozwinięciu się border no to... border się rozwinie.

 

Zabrzmiało, jakby borderline było jakąś gangreną albo syfilisem. Tak naprawdę nie ma żadnego "borderline", to nie choroba, która u każdego ma te same objawy, tylko zespół przybliżonych cech u różnych osób, ciężko bowiem byłoby pomagać komukolwiek, nie mogąc wesprzeć się etykietami.

 

A jakbyście miały możliwość "wyrzucenia" trzech cech to co by to było? ;)

 

Skłonności do agresji słownej. Słowotok, gadatliwość. Widzenie "czarno-białe" z nieustannie zmienną perspektywą.

 

A jakbym miała jedną dodatkową, to właśnie tę skłonność do nagłych zmian obrazu danego człowieka i zrywania znajomości w sposób gwałtowny oraz nieodwracalny. Moje pole działania bowiem ogranicza się zaledwie do "być jak najbliżej" naprzemiennie z "zostawić, uciec, odrzucić na amen". Tak właśnie jest teraz z dwoma osobami, na których mi zależy. Nie akceptuję półśrodków, nie wystarcza mi przyjaźń, bo nie mogę dać im pewnych rzeczy, które chcę (Swoją drogą, skąd u mnie taki pociąg do czułości, bliskości fizycznej oraz przekonanie, że jedyne, co naprawdę sensownego mam do ofiarowania, to właśnie to, nie wiem. Posiadam totalny fetysz na punkcie otaczania opieką, troskliwością, czułością właśnie, cielesność jako taka w ogóle bardzo mnie rusza), a zatem doprowadza mnie to do frustracji, bo ani nie mogę wylac z siebie, ani dostać tego, czego najbardziej potrzebuję. No i niby okej, te osoby również mają popieprzone charaktery, mam się o co wkurzac w ich zachowaniu, ale gram na dziecinnej zasadzie 'Dzisiaj dam ci wszystko, a jutro zniknę i nie dostaniesz ode mnie już nic, cierp".

 

To jest mój słaby punkt. Mam trudną rodzinę, niedojrzałą, wiele się działo i dzieje. Ze wszystkim byłam zostawiona totalnie sama zawsze, stąd jestem niezwykle samodzielną osoba, chroniącą swojej przestrzeni z dziką zaciekłością. Generalnie wszystko to "MOJA SPRAWA". Abstrahując już od opowieści rodzinnych, daruję sobie dzisiaj, bo zbyt mnie zirytowali, wsparcie i bliskość były tym, czego nigdy nie miałam. O tyle jeszcze, że przez dziewięć lat, łącznie z pobytem za granicą, byłam odizolowana, odrzucona przez innych, odganiana, tłamszona, raniona psychicznie i fizycznie (Tak tak, dwa razy "przypadkiem" wpadłabym pod autobus z tego względu, że byłam Polką, na przykład). Do tego problemy niegdyś z ciałem. Powiem tyle, że czasem odnoszę wrażenie, iż za przytulenie czy dotyk upragnionej osoby, zrobiłabym wszystko. Zresztą, w okresie typowej manii w tamtym roku, poczuwszy, iż są ludzie mną zainteresowani, zrobiłam parę okropnych rzeczy własnie bazujących na tym, o czym mówię.

 

W wieku lat 13 sama zaciągnęłam się do psychiatry. Na terapii byłam na dwóch spotkaniach i nie podobało mi się, nie tego oczekiwałam. Od tej pory, pomimo, iż z lekarzami nie mam problemu, tak, jesli chodzi o terapię, nie poczułam czegokolwiek, co by mnie zaciągnęło. Po prostu nie. Nie jestem gotowa.

 

Zauważyłam też, że dużo problemów u mnie ma korzenie w bardzo nie-życiowym i nierealistycznym pytaniu "Jestem dobrym czy złym człowiekiem?" oraz, że wszystkie moje działania i decyzje są podporządkowane temu oraz zmiennym uznaniu dla pewnych zachowań nt tego, czy są one właśnie dobre, czy złe. Czarne, czy białe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że Ci pomoże. Ja mam wizytę 2 stycznia i nie wiem czy dotrwam. Boję sie ze mnie na oddzial wsadzi.

 

Wy tez tak nienawidzicie świąt?? ja nie widzę siebie podczas świąt, czysty falsz, kłamliwe uśmieszki i prowokujace życzenia, które nigdy się nie spełnią. W ostatnich dwóch latach święta spędziłam w szpitalach. Nie chce świąt, tylko mnie prowokują .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że Ci pomoże. Ja mam wizytę 2 stycznia i nie wiem czy dotrwam. Boję sie ze mnie na oddzial wsadzi.

 

Wy tez tak nienawidzicie świąt?? ja nie widzę siebie podczas świąt, czysty falsz, kłamliwe uśmieszki i prowokujace życzenia, które nigdy się nie spełnią. W ostatnich dwóch latach święta spędziłam w szpitalach. Nie chce świąt, tylko mnie prowokują .

Mysle,ze za tym kryje sie brak milosci, takiej normalnej .nie chodzi o to aby zbalamucic i porzucic ,cierpac tak samo Ja takze myslalam ze ja musze nauczyc sie kochac na nowo.Nie,kazdy czlowiek ma to w sobie,tylko zapominamy przez brak uwagi :Koncentrujemy sie na naszych emocjach i myslach,W Zyciu nie uczymy sie niczego nowego tylko sobie przypominamy Tak bardzo chcemy kochac ,ze az sie boimy okazac swoje prawdziwe oblicze,nie dopuszczamy blizej niz uwazamy Ai tak cierpimyKochaj bliznieg swego jak siebie samego. I tu mamy Problem , bo nie kochamy siebie,,,,Ja teraz dostalam piekna i madra modlitwe dla ofiar wszelakiej przemocy bo my podswiadomie przyciagamy ,,katow,,,. .Napisz narazie jeden wiersz ,po poludniu napisze calosc.,,, Kochany Boze ,ktory jestes czysta miloscia ,madroscia i moca we mnie ,Dziekuje Ci, ze juz sie dokonalo oczyszczenie i uzdrowienie wszystkich moich imojej duszy intencji.nastawien i wyobrazen dotyczacych kochania siebie.Oczyszenie i uzdrowienie wszystkich moich i mojej duszy intencji z jakim robilam z siebie ofiare i robilam z siebie nieudacznika zyciowego ,piekne i prawdziwe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kilka lat temu, po czymś co wyglądało jak niewesoła mania, z poważniejszymi urojeniami nawet, popaliłam mosty i odcięłam się od towarzystwa, od przyjaciół (teraz ciężko mi przypomnieć sobie dlaczego właściwie tak mi na nich zależało) Mam wrażenie, że z moim przyjacielem, którego nazywałam bratem wszystko wyglądało jak idealny borderowy schemat i kochałam go przez lata ponieważ umieliśmy dozować idealnie więź między nami. Kiedy zrobiło się go za dużo po prostu pewnego dnia powiedziałam 'rozmowy z Tobą utrudniają mi życie' i było po wszystkim. Odezwał się ostatnio, zamieniliśmy 2 zdania i znów miałam te myśli, jak paranoik, że rozmawia ze mną żeby zrobić mi na złość, że jest miły żeby móc później poplotkować z naszymi dawnymi wspólnymi znajomymi, że to tylko gra. I tak było często wcześniej, najciekawsze że dopiero kiedy nasza znajomość przeszła zmiany, dla mnie to był wyższy lvl, pamiętam , że mówiłam że boję się że on coś będzie ode mnie chciał, że będzie tego za dużo, a jednocześnie liczyłam czasami że zostaniemy w przyszłości najwspanialszą parą na świecie. Wygląda to dokładnie tak jakbym bliskością chciała zakończyć tę znajomość. Tak książkowo, a wtedy w ogóle wszystko wyglądało inaczej. Te schcematy wydają mi się takie nieludzkie. Jakby coś nieświadomie miało idealny plan za którym nie nadążam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, Trafiłam do kogoś naprawdę dobrego (i to na NFZ), mam nadzieję, że mi pomoże, choć nie potrafię teraz sobie wyobrazić choć drobnej zmiany. Będę po prostu bardziej świadoma ( o ile się bardziej da) swoich problemów. Ale minęło tak mało czasu terapii, więc zobaczę co będzie dalej. Z dwa lata mam tam chodzić co najmniej, więc to dopiero początek, a mam nadzieję, że nie zrezygnuję.

 

Wszystko to jedna wielka praca i wsparcie bliskiej osoby, która co dzień jest przy nas.

A jeśli nie ma wsparcia bliskiej osoby?

 

Kazdy mój terapueta jest w innym mieście. Do ostatniego nie pójdę bo już mnie nie stać. (choć brakuje mi go) Musze szukać na NFZ a nie chce mi się od nowa wszystkiego odpowiadać, bo jest za dużo tego. I tak się ociągam.

Życzę Ci dużo sił w znalezieniu odpowiedniego terapeuty. ;)

 

Dzięki za odpowiedzi na temat cech, których chciałybyście się pozbyć. Oby się udało kiedyś. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×