Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

outsiderka., współczuje...

To, że piszesz, to potrzeba wywalenia z siebie żalu, lepsze to niż robienie sobie czegoś.

 

Ja dziś od popołudnia zimna jak lód, oczy spuchnięte, mdli mnie, ciągle płaczę. Co się ze mną znowu dzieje? czemu jestem taka porąbana, czemu tęsknie tak do swojego faceta i za wszelką cene chce przy nim być! To jest nie do wytrzymania! Chce by był przy mnie a jednocześnie boje się, że przez to, że ciągle do niego wzdycham go strace.... Sam dziś powiedział, że boi się, że nam nie wyjdzie... bo ja mam problem, jestem trudna, nieobliczalna on tez nerwowy... Widzę po nim, że ma obawy. I tym samym kiedy on się odsuwa, ja szaleję. Jestem żałosna. Mam ochote uciekać, zniknąć, odciąć się a zarazem boje się, że on ucieknie gdy się tylko odwrócę. Jak się nie uspokoję to zniszczę to.

Czuję jakby się kur** zbliżało jakieś pier*olnięcie od rana w lęku. Musze panować nad sobą, bo jeśli znów coś odwalę to stracę w jego oczach. Nie chce by taką mnie widział.... chce być dla niego uśmiechnięta i radosna. Nie umiem sobie sama poradzić, luuuudzieeeee oszaleje.

Przyjechałam do rodziców dzisiaj, ale już mam ochotę wracać do swojego mieszkania bo tu nie moge płakać ani pokazać po sobie, że czuje się nieszczęśliwa. Boję się, że doprowadze sie do stanu że znów trafię do szpitala. Nie chce... :( nie wiem co zrobić, gdzie iść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa ja jakis slowotok mam. Ciagle na necie siedze. Tez zjechalam do domu z miejsca, gdzie studiuje i nie mam z kim pogadac. Ze swoimi nawet mi sie nie chce. Babcia mowi, ze jestem leniem i tyle, nie wie co mi jest. Mam sie tylko uczyc, najlepiej na stypendium. Jak dzwonie do nich to pierwsze pytanie czy 'bylam dzis na wykladach'. Jak mowie, ze nie, bo sie zle czuje to teksty, ze nie mam nic do roboty, tylko sie uczyc a i tak mi sie nie chce i ZE TO NIE MA SENSU. 'No to wracaj do domu i trzeba bedzie rente zalatwic'. Denerwuje mnie to. Kiedys dawalam sobie rade. Jak mialam sajgon w domu (od zawsze do gimnazjum) mobilizowalam sie maksymalnie. Zawsze mialam byc najlepsza. Nastalo liceum. Zobaczylam, ze sa lepsi. Ale tez nie do konca nie wiem czy to to. Od tamtej pory robie niewiele. Jestem prawie najgorsza. Ciagle cos poprawiam. Nie zaliczam, przekladam. I to przekonanie, ze i tak jestem do niczego. Mniejsza z tym.

Mialam sie dzis uczyc, skoro nie spie w nocy, bo sie boje, to zaserwowalam sobie 'cos na pobudzenie'. Teraz ani sie nie ucze ani nie chce mi sie spac. Nosi mnie. Slucham piosenek. Placze, pozniej sie smieje. I...

szukam emocji w wymyslonych sytuacjach. W zwiazku stabilizacja, ale ja marze o czyms/kims innym. Nieuchwytnym. Glupie to jest bardzo bardzo. Facet ze studiow, doktor, elektrycznosc i magnetyzm. Nic od niego nie chce, wystarczy mi tylko skrzyzowanie spojrzen? To jest w tej chwili dla mnie bardziej ekscytujace niz ta stabilizacja, jednak niczego nie bede burzyc. Rozsadek?? wiem, ze jesli dam sie poniesc tej niedorzecznej mysli to skoncze na tym, ze bede sama a tego nie chce, wiec jestem bo jestem. Kocham i nic nie czuje na przemian.

Conessa a jeszcze a propos facetow wlasnie to mi czesto zarzucano, ze chce miec kogos na wlasnosc. Myslalam, ze jak sie kogos kocha to chce sie z nim byc jak najczesciej i albo naczytalam sie ksiazek i jestem romantykiem albo jestem psychiczna. Teraz staram sie dawac troche wolnosci, ale i tak leze i czekam, kiedy przyjdzie z pracy lub skads tam, bo nie mam ochoty wstawac i cos robic jak go nie ma. On jest moja tarcza ochronna. Ja placze, on lezy przytulony z tylu. Wtedy wiem, ze nic mi sie nie stanie. Jak bylam z osobami podobnymi do mnie, nerwowymi, to dzialaly wlasnie te mechanizmy BPD. Dopiero, kiedy trafilam na swoje zupelne przeciwienstwo, jestem w stanie opanowac je w stosunku do niego. Jak mam sie na nim wyzywac skoro to nawet nie wypada w stosunku do osoby, ktora zawsze jest za mna, nigdy nic zlego na mnie nie powiedziala. Inni byli inni. No dobra koniec juz na dzisiaj :uklon: PS nie mam polskich znakow na klawiaturze, stad takie pisanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To zazdroszczę Ci takiego partnera... Mój zawsze interesował się moją choborą, mówił, że potrzebuję kogoś kto mnie zrozumie i będzie pomagał. On zawsze się starał ale czasem też mu puszczają nerwy a ja dalej w kołko to samo i to samo... Jakiś mało czuły ostatnio jest dla mnie i dużo się denerwuje (nie tylko na mnie, ogólne problemy) i dlatego mechanizmy się uruchomiły. Może mu powiem, że chciałabym aby był bardziej czuły?

Już stara się robię. On jest po przejściach. Ma dziecko. Ma drugi świat. Ze mną nic poważnego nie zbuduje na razie, bo musi minąć czas a ja już chcę kogoś miec u boku. Dziecka raczej nie, bo nie czuję się na to gotowa... choć on czasem wpominał, że nie teraz, ale może za rok.. że ze mną chciałby mieć dziecko bardzo. Tęsknie za nim... tak bardzo tęsknie.

 

 

Co do Twojej wypowiedzi, że chce się czegoś nieuchwytnego, ekscytującego to znam to. Za dobrze. Głupia zabawa. Ja chce czuć się bardzo kochana.

Jeśli ma się przy sobie osobę, która daje CI dużo wsparcia i ciepła, to łatwiej znieść wszystko. On nie jest w całości dla mnie, dlatego jest mi ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi sie zawsze starsi podobali - na <30 lat nawet sie nie patrzylam ale ostatnio jakies zaskoczenie, tylko <30, najlepiej w moim wieku - a wiec jednak psychika sie jeszcze zmienia. Nie wytrzymalabym z kims, kto nie moze odleciec, tak jak ja. W starszych mezczyznach nabardziej mnie denerwowalo wlasnie to, ze zazwyczaj mieli jakies zobowiazania i nie byli sklonni do szalenstw. Conessa jesliby mielibyscie dziecko razem to by zrownalo tamten jego zwiazek z Waszym. Moze nie czujesz sie tak wazna i wyjatkowa, bo on juz przezyl te swoje 'pierwsze razy' z kims innym. Mnie to zawsze bolalo. Chcialam zrobic cokolwiek, czego on jeszcze nie robil i poczuc sie wazna w jego zyciu. Ale najwazniejsze to gadac ze soba o wszystkim, o najmniejszej watpliwosci. Byc tak blisko, zeby nie moc sie oddalic od siebie, bo ewentualny zgrzyt natychmiast zostaje przeanalizowany i naprawiony. Wtedy sie uda. Jak powiedzial ze chce miec z Toba dziecko no, to jest cos :) jak masz w nim wsparcie, interesuje sie Toba to nie ma co sie dziwic, ze tak go kochasz. Mi sie wydaje, ze my kochamy na mase, tak jak powinno wlasnie byc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Myślę, że mnie i tak wszyscy by zostawili po jakimś czasie. I nie wiem czy to kwestia nieodpowiedniego dobierania ludzi wokół siebie czy to ja jestem taka beznadziejna. Wszyscy tak łatwo mnie opuszczają. Nie mam na myśli tylko kwestii związków, ale także chodzi mi o inne relacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie nikt nigdy nie kochał. Za to ja kochałam za mocno. Jeśli ktokolwiek wykazywał mną zainteresowanie uciekałam. Myślę za to ciągle i ciągle o tych którzy nie traktowali mnie chyba nawet jako możliwego obiektu westchnień, może nawet się mnie brzydzili? Od kilku już lat nikt nie spojrzał na mnie jak na kobietę wartą miłości, wartą grzechu. Jestem aseksualna dla świata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam ochotę odrzucić wszystkich, zamknąć się na klucz... Niech nikt do mnie nie mówi, bo czuję się tak bardzo sztuczna, że nie mogę rozmawiać. Nie mogę być nadczłowiekiem. Nikt nim nie jest. Czuję się nikim.

Czegokolwiek się dotknę, za chwilę tego nie chcę. Zapełnienie głowy jedzeniem jest jedynym rozwiązaniem. Na pewno lepszym niż przesypianie całych dni. Moim marzeniem jest znalezienie się w czyimś ciele, by nic nie musieć. Czy jakoś podobnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co zauważyłam to sporo Was ma zaburzenia odżywiania. Jakieś inne?

 

Osobiście nie mam zaburzeń odżywania, ważę - wzrokowo- minimalnie za dużo, 65 kg przy 170. Schudłam 15 kg dwa lata temu. Wyrosłam z obrzydzenia do własnego ciała. Dużo o nie walczyłam. Jeszcze dwa lata temu, jak wspomniałam, było mnie więcej, borykałam się z hirsutyzmem i zapaleniem skóry oraz trądzikiem na 70% powierzchni ciała przez 7 lat (jakoś od 9 do 16 roku życia, teraz mam 18), miało to formę naprawdę tragiczną, zmuszało mnie do chodzenia w golfie nawet latem, lekarze zaś rozkładali ręce. Po tychże sześciu latach i wykorzystaniu wszelkich form ratunku, wywoływało to u mnie bowiem autoagresję oraz silną depresję, zdecydowałam się na leczenie chemią, taką jak przy raku skóry. Brałam maksymalne dawki na tę chorobę przez dziewięć miesięcy, zniszczyłam wątrobę, wypadła mi połowa włosów, stan psychiczny pogorszył się, portfel zmniejszył o 3 tysiące złotych, ale było warto. Od tamtej pory nie zdarza mi się narzekać na swoje ciało; pokonałam dermatillomanię, hirsutyzm opanowałam wprawieniem się w depilacji, ścięłam oraz zgoliłam włosy na głowie i trzymam się tej popularnej fryzury z długą kępką na czubku głowy, w której jest mi dobrze, zaczęłam interesować się piercingiem. Przeszłam totalną metamorfozę fizyczną od pulchnej świętoszki po "kobiecego tomboya", ludzie nie poznawali mnie, chociaż taka nagła zmiana także przyczyniła się do epizodu silnej manii. Jestem świadoma, że może nie wyglądam idealnie względem wygórowanych norm społecznych, ale jedyną osobą, która może na moje ciało narzekać, jestem ja sama. Musze jednak przyznać, że branie już jako jedenastolatka leków hormonalnych, sterydów, chemii i innych środków całkiem solidnie odbija sie na organizmie. Były czasy, gdy przyjmowałam piętnaście pigułek dziennie. Z zaburzeń fizycznych dochodzi mi niedoczynność tarczycy, problemy z układem trawiennym i kwestie neurologiczne.

 

Z typowo psychicznych zaś: Moje drugie przekleństwo, prócz osobowości- odkąd pamiętam - zaawansowane zaburzenia lękowe z napadami paniki, dosyć szeroko rozwinięte. Także emetofobia i pewne elementy fobii społecznej spowodowane rokiem izolacji w nieprzyjemnym środowisku daleko za granicą kraju. Miewam okresy nerwicy natręctw, choć dawno mi się nie zdarzały. Oj dużo tego, dużo.

A mnie nikt nigdy nie kochał. Za to ja kochałam za mocno

 

Znamy. Jeszcze jakiś czas temu pojęcie miłości było dla mnie żałosne i obce. A potem zaczęło się. Raczej niewiele osób pragnie mnie, a przynajmniej nikt mi tego nie okazuje, zapewne przez fakt, iż stworzyłam dookoła siebie dużo niekorzystnych mitów oraz zbyt wiele powiedziałam, zabija mnie niestety instynkt zdobywczyni. Walczę o osoby, których mieć nie mogę, moja cierpliwość zaś jest chora, beznadziejna i nie zna granic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe co by bylo jakbysmy sie spotkaly, czy zaczelybysmy sie uzalac nad soba i zlem tego swiata, czy bysmy sie pozabijaly. Ostatnio snilo mi sie ze forumowe bordery spotkaly sie i po kilku minutach z

sie pożarly i pozabijaly. :twisted:

Keji fajnie ze masz ochote zdobywac, ja juz jestem na etapie odrzucenia wszelkich znajomosci, w sumie stalo sie to nieswiadomie, a przed facetami mam taki lęk, ze nie pozwole sie zblizyc na kilka metrow. Żmija ze mnie, jad ze mnie wycieka, lepiej sie trzymac z daleka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

karoll007, zazdroszczę czasami takiej umiejętności. Ja ma tak, że jeśli facet zainteresuje sie mną odrobinę to zaczynam lgnąć do niego, a potem zazwyczaj on przestaje i ucieka. A jak sie uzbroje w pancerz, to potrafię ich traktowac tylko jak zabawki.... ale nie angażuję się w ogóle uczuciowo.

 

Mój... sie do mnie dzisiaj jeszcze nie odezwa. Śmieszne to, prawda? czekam na wiadomość, choć sama mogę napisać. Ale wczoraj pare smsów na dobranoc było o miłości... napisałam, mu ze jej nie mam i nie chce o nią prosic. Odpisal Masz.... ja, że nie czuję... a on , że poczujesz. Dobranoc.

Dziś nie odezwal się z dzień dobry , pewnie czeka aż sama to zrobie, bo doskonale zna mnie i chce mnie wku*wić bo wie ze siedze teraz i sobie wlosy wyrywam z glowy. CO to za idiota jest ! czemu on mi to robi, zamiast pomagac! po co tyle pierdoli .................

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam jedną najwiekszą traumę, po której dłuuuugo dochodziłam do stanu normalności. Odzyskałam połowę radości i kiedy weszłam ponownie w związek, coś zaczyna się walić. WIęc to chyba niczego mnie nie nauczyło. Boję się. Zaczełam brac Afoban... sama. Bo kiedy dostałam od lekarza i kazał brac tylko w nagłych przypadkach, a ostatnio zażywam niemalże codziennie. Wczoraj w nocy myślałam, że mój mózg umiera... wyłam, kręciłam się po całym łóżku, w końcu tak mocno wbiłam paznokcie, że byłam w szoku, ale ból pomógł.... mam sine znaki dzisiaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niestety u nas nigdy nie bedzie zawsze kolorowo, ciagle zmiany. Nie bierz Afobanu na wlasna reke, wiesz ze moze to sie skonczyc uzaleznieniem. Ja nie mam dostepu do moich lekow, bo mi wydzielaja, co mnie oczywiscie cholernie irytuje. Na lęki biore sympramol, troche pomaga, ale wpedzil mnie w niezla depreche, juz mi groza szpitalem. Moze tobie by pomógl? On wyraznie uspokaja, ale z czasem przestaje sie widziec jego pozytywne skutki. Moim zdaniem jest dobry na opanowanie kryzysu, jeden, dwa miesiace i tyle..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy ja musze miec coś pod ręką i to szybko zeby nie zwariować, a zanim załatwie sobie ten lek to troche minie, bo musze znaleźć psychiatrę. Zanim do niego trafię to trochę zleci. Oszaleję. Coś złego się ze mną dzieje. Wszystko przez NIEGO!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak on sie specjalnie nie odzywa mimo tego, ze wie, ze zle się z tym czujesz, to bym sie rozejrzala za innym. Po co masz sie denerwować. On powinien rozumieć i nie prowokowac Cie. Tez bylam kiedys z takim typkiem.. co do uspokajania sie ja wlasna rękę to zawsze mozna sie wprawic w euforie ;o jak mnie tamten wkurzal to bralam chlorprothixen i spalam caly dzien. Co sie zbudzilam to patrzylam na telefon. Jak nic nie bylo to dalej sen. To bylo toksyczne. Teraz tylko euforia

 

-- 14 gru 2013, 12:24 --

 

Jak on sie specjalnie nie odzywa mimo tego, ze wie, ze zle się z tym czujesz, to bym sie rozejrzala za innym. Po co masz sie denerwować. On powinien rozumieć i nie prowokowac Cie. Tez bylam kiedys z takim typkiem.. co do uspokajania sie ja wlasna rękę to zawsze mozna sie wprawic w euforie ;o jak mnie tamten wkurzal to bralam chlorprothixen i spalam caly dzien. Co sie zbudzilam to patrzylam na telefon. Jak nic nie bylo to dalej sen. To bylo toksyczne. Teraz tylko euforia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to nie jest właśnie tak,że wymagamy za dużo tego kontaktu? Właściwie ciągłości w tym kontakcie? Racjonalne wydaje mi się, że sms na dzień dobry nie jest czymś istotnym dla normalnego człowieka, że to raczej domena ludzi świeżo zakochanych, odurzonych hormonami czy czymś tam. To jest chyba właśnie ten objaw lęku przed opuszczeniem, że jeśli ktoś nie odzywa się do nas przez dzień czujemy że nas zostawia, że się oddala, że coś zrobiliśmy źle, że wszystko się zawali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Synsa, pewnie masz rację. Ale to co w głowie się dzieje to wojna. I tak jestem dziś spokojna, bo nie atakuje go, gdyż wiem, że to żałosne i nie dobre. Dlatego siedzę i się trzesę ale język trzymam krótko. Staram się wmówić sobie teraz, że jestem szczęśliwa, że nie ma zadnego problemu, nie bede go pytac, dreczyc ani męczyć swoimi zalami i pytaniami. Będzie chciał to się odezwie.

 

Tylko czemu on najpierw robi wszystko bym zwróciła na niego uwage, same komplementy, przytulanie, całowanie, CUDOWNIE jest, a potem nagle jakaś cisza i spokój. Dziwne.

 

outsiderka., boję sie nawet takiej myśli, że mogłabym z nim nie być. Zawsze był dla mnie opoką. Znamy się 5 lat, z czego około 2 lat mielismy przerwę i teraz staram się walczyć aby było lepiej. Jak okaze się, że znowu nie wyjdzie to kompletnie się załamię i zniszczę swoje życie. Bo z zadnym frajerem nie chcę już być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Dzięki Keji za wyczerpującą odpowiedź. Widzę, że łatwo nie miałaś, ale najważniejsze, że teraz jesteś zadowolona i efekty są. No właśnie ja też nie mam zaburzeń odżywiania, ale mam osobowość anankastyczną i depresyjną. Poza tym mam cechy osobowości narcystycznej, unikającej i bierno-agresywnej, ale podobno to wszystko kwalifikuje się do bordera. I ja też mam sporo dolegliwości fizycznych, z większością niewiele mogę zrobić, ale nawet nie ma sensu by pisać o tym wszystkim.

 

-- 14 gru 2013, 16:06 --

 

Synsa, Zgadzam się całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, ostatnio czytałam o tych zaburzeniach. Tj. co jakiś czas sobie czytam, wtedy np. odkrywam jaka jestem zamaszczona maską. Byłam na różnych terapiach i właśnie różne diagnozy w sumie miałam. Bo 2 lata temu to miałam niby schizoidalną...

 

Wszystko to bardzo rozległe jest jak widać, ale najbardziej chyba chodzi o wojny w głowie i destrukcje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo nas najbardziej denerwuje obojętność facetow, chcemy żeby cala uwaga byla skupiona na nas, tylko po to żeby czuc sie lepiej i przez chwile nie myslec o cierpieniu. Ten mechanizm trzeba obgadać z terapeuta bo sam od nas sie nie oderwie.

abstrakcyjna, czyli w sumie to jest border z pobocznymi innymi zaburzeniami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Mój terapeuta nie ma wątpliwości co do bordera. Ale postawił mi też drugą diagnozę zaburzenia mieszane wliczając w to te wszystko co napisałam wyżej, z naciskiem na borderline. Jestem jeszcze DDA. Zresztą to tylko nazwy, a chodzi o ten chaos, który mam w głowie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak Was czytam i sobie myślę, że chyba większość terapeutów i psychiatrów jednak ma inne zasady dotyczące wystawiania diagnoz zaburzeń osobowości. Hm. Znajduje się tu niejedna młoda osoba, która nie skończyła 25-go roku życia, a sprawa została postawiona jasno - to borderline. I się zastanawiam, czy to dobrze, czy źle. Jaka jest szansa, że osobowość wykształtuje się jednak "zdrowa", a nie "zaburzona"? I czy ja chcę w ogóle iść w kierunku kształtowania "zdrowej". Wszakże mam jeszcze trochę czasu - 5 lat i kilka miesięcy - by naprawić się, naprostować. Z drugiej strony - nieczęsto przychodzą momenty, że naprawdę tego chcę, wiem, rozumiem i czuję, że warto być osobą niezaburzoną. Jeśli już postawię się na drodze dążenia ku dobremu, to nieustannie muszę z powrotem tam siebie pchać, by nie skręcić przypadkiem w złą uliczkę... :? Wytrzymuję - max kilka dni.

 

Co do mieszanek - zgadzam się. Co prawda, to - jak już nie raz pisałam - nie mam jednoznacznej diagnozy z racji na wiek (terapeutka jedynie zgadza się z moimi skojarzeniami, ale czas, czas, czas...), ale u mnie border (czy tam sporo cech - okaże się, za lat kilka - nienawidzę tej niepewności...) łączy się z zaburzeniami odżywiania, zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, jak mniemam, oczywiście częstymi stanami depresyjnymi oraz narcyzmem. Z powodu problemu narcyzmu mam okropne poczucie winy. Zwykle czuję, że powinnam skupić się tylko na innych, a ja śmiem ludziom zawracać sobą głowę. Jednocześnie zwykle trudno jest mi wyjść poza narcyzm.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, no wlasnie, ten cholerny chaos. U mnie zaczynano od diagnozy borderline, pozniej wyszla nerwica, ZOK. A teraz terapeuta jest w kropce bo zaczyna mu to wszystko przypominac chad. A ja juz sama nie wiem, nie chce sobie sama chorob wyszukiwac, bo to co juz mam to za duzo. :cry:

zastanawiam sie jakim cudem my jeszcze na tym swiecie istniejemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Ja potrzebowałam diagnozy. Odczuwałam wewnętrzną potrzebę utożsamienia się z czymś. To nie jest do końca poprawne, bo człowiek przykleja sobie łatkę. Czy terapia coś wam pomaga? Ja chodzę dwa miesiące dopiero (wiem, że to mało) i nie wierzę, że kiedykolwiek mogę się wygrzebać z tego, mimo że trafiłam do naprawdę w porządku terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×