Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

Naranja, ja nie żałuję, że stamtąd wyszłam. Po wyjściu poszłam do 3 lekarzy i każdy niezależnie stwierdził głęboką depresję.

 

Hmm. Ja teraz też mam głęboką depresję. Ale ja rozumiem ideę takiego ośrodka, że właśnie czym innym się ją leczy niż lekami. Na tym przecież polega terapia... Mnie żadne leki z depresji nie wyciągnęły, brałam chyba wszystkie możliwe. Niemniej jednak uważam, że w pewnych przypadkach odmawianie wsparcia lekami podczas terapii, gdy człowiek dosłownie ledwo żyje, to nieodpowiedzialność i okrucieństwo. Tyle, że słyszałam, że na 7f to do pacjenta należy decyzja, czy chce odstawić leki, że niektórzy biorą. Więc jak to?

 

 

Co do osób, które przetrwały pół roku na 7f to mówiąc szczerze o rewelacjach nie słyszałam...niektórym ponoć pomogło, inni tuż po wyjściu rozwalili się na nowo...

 

Wiem, wiem, ja słyszałam przeróżne opinie. Od "Omijać z daleka!", przez "pomogło, ale na chwilę", po "ta terapia uratowała mi życie". Rozmawiałam z jedną dziewczyną, która tak właśnie stwierdziła. W jej przypadku terapia tam zadziałała b.dobrze. Do tej pory miała próby samobójcze, lądowała w szpitalach, brała leki, a teraz wróciła do życia i już od ponad roku normalnie funkcjonuje.

 

Do mojego przypadku podeszli, że KŁAMIĘ z tą pustką :evil: ...wyobraż sobie...gniłam tam z potwornym cierpieniem, lękiem, depresją, pragnieniem zabicia się ( na tym mój panel odczuwania się kończył) a oni ciągle, że mam przestać kłamać...

 

Ojej... powiedz, szczerze, czy oni dokładnie tego słowa użyli, że KŁAMIESZ?

Usłyszałaś "Pani KŁAMIE"?

 

 

Moje sesje z terapeutą to była wielka wielka porażka...i głównie dlatego nie wiedziałam sensu tkwienia tam. Tylko ja jedna miałam tego terapeutę i wszyscy mi współczuli i z politowaniem kiwali głowami...sprawiał on wrażenie urzędnika, któremu płacą za "wysiedzenie" odpowiedniej ilości godzin na oddziale...podczas sesji siedział z zamkniętymi oczami (wyglądał jakby spał) i prawie się nie odzywał...ja mówiłam ciągle to samo...że nie mam uczuć i czuję niewyobrażalne cierpienie...za każdziutkim prawie razem mówiłam to samo, bo co miałam mówić jak nic nie przezywałam, a on tylko słuchał i podczas danej sesji przemówił dosłownie kilkoma zdaniami...

 

Cholera, z Twojego opisu wnioskuję, że chyba trafiłam na tego samego terapeutę podczas konsultacji. Taka "terapia" moim zdaniem nie ma sensu. To podchodzi pod psychoanalizę, powiedzmy... Mnie najwięcej dał kontakt z zaangażowaną, empatyczną osobą, która żywo brała udział w rozmowie. Niestety nie mogła prowadzić mojej terapii.

 

-- 05 maja 2011, 13:19 --

 

Dla mnie szczytem braku profesjonalizmu jest to, że w 7f stosują terapię psychoanalityczną do leczenia borderline, kiedy wg badań owy nurt nasila objawy bdp zamiast łagodzić. :roll:

 

Są różne terapie psychoanalityczne, z parametrami.

Taka ortodoksyjna niemal terapia mnie faktycznie nic dobrego nie dała, a wiele złego.

Natomiast wyraźne zmiany w swoim nastroju i funkcjonowaniu dały mi rozmowy w duchu psychologii ja, Kohuta. To też analityczna terapia, głęboka, z interpretacjami, ale z zaangażowaniem i empatią terapeuty. Tyle, że za krótko to trwało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłam na terapii.Przeraża mnie fakt,że coraz swobodniejsza się tam czuje i tracę kontrolę.

Rozmawialiśmy o moich stanach depresyjnych i euforii.Zastanawia mnie co to jest.Czy kolejna efka która by przeczyła wszcześniejszym bo do schizotypii to raczej nie pasuje.

Terapeutka uświadomiła mi, że mam nadal depresje.Czy ja się kiedyś jej pozbęde :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia83 Sesje bywają trudne,u mnie było tym razem lekko

Biorę leki na depresje i ciągle jestem a jak minie to na krótko.Już się wstydzę mówić o tym lekarzowi,że mi ciągle źle :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie szczytem braku profesjonalizmu jest to, że w 7f stosują terapię psychoanalityczną do leczenia borderline, kiedy wg badań owy nurt nasila objawy bdp zamiast łagodzić. Są różne terapie psychoanalityczne, z parametrami.

Taka ortodoksyjna niemal terapia mnie faktycznie nic dobrego nie dała, a wiele złego.

NA 7f jest TYLKO psychoanaliza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałabym.

wiem, że to nie jest najlepszy moment, bo nie mamy warunków. ale ogólnie chciałabym.

ostatnio oglądaliśmy razem pierścionki zaręczynowe.

ciężko mi, kiedy on jest w pracy przez parę godzin. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż.Ja znam takich dwóch,ktorych psychoanaliza z borderline wyprowadzila :)

I to mi wystarczy.Bo żyją,są szczęśliwi,nie siedzą na forum,tylko cieszą się życiem,mogę z nimi porozmawiac czasem,a czasem nawet dotknąć.

 

Mnie analiza podniosla z podlogi.Ale taka,o ktorej pisze naranja-zaangażowana,bardzo osobista i stanowcza.

Na smęty rymęty szkoda mi życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wczoraj był romantyczny wieczór przy świecach... bo korki wyjebało :mrgreen:

a teraz nic z tych rzeczy... bo mam szwy i jestem jajeczkiem - nie dotykać.

cholernie tęsknię. a nie chcę mu zawalać skrzynki smsami żałobnymi. :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciężko mi, kiedy on jest w pracy przez parę godzin.

Też tak miałam jak miałam uczucia...teraz w ogóle ludzie ŻADNI chyba nie sa mi potrzebni do życia...a z moim facetem widuję się coraz rzadziej i nie wiem po co..i nie wiem co by chciała taka prawdziwa ja - ta która czuła

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zdziwisz się, co i w jaki sposób mówiłaś na sesji.

Już i tak nie mogę się nadziwić jak bardzo infantylne są moje uczucia. Jako zadanie domowe dostałam do zrobienia tabelkę ABC. A - sytuacja, B - emocje, jakie ta sytuacja we mnie wywołała, C - automatyczne myśli jakie się pojawiły. Spisywałam wszystko przez cały tydzień. I nie dość, że cały czas moje myśli kręcą się wokół tego samego to zorientowałam się jak często czuję zawiść, zazdrość i agresję. Wstyd mi, bo to takie mało chwalebne uczucia. Wolałabym, żeby dominował smutek czy złość i tak też myślałam, że tych emocji jest więcej. A tu niespodzianka. Chyba ucieknę z gabinetu jak będę musiała to czytać. :hide:

 

NoOneLivesForever,

Ok, będę nagrywać telefonem. Uprzedzić wcześniej terapeutkę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż.Ja znam takich dwóch,ktorych psychoanaliza z borderline wyprowadzila :)

 

Starlet, a mówisz o psychoanalizie czy t. psychoanalitycznej?

Bo to co innego. Psychoanaliza to tylko na kozetce plus sesje 4-5x/tydz. Face 2 face to już t. psychoanalityczna. I w jej obrębie też są różne rodzaje. Wspierająca, ekspresyjna, konfrontująca,...

No, ale nie wnikając w nazwy, czy wiesz mniej więcej jak w praktyce wyglądały sesje tych osób?

Jaka rola terapeuty była?

 

Mnie analiza podniosla z podlogi.Ale taka,o ktorej pisze naranja-zaangażowana,bardzo osobista i stanowcza.

 

Wiesz co, ja miałam kilka różnych terapii, jak i Ty, z tego co czytałam... aha, właśnie, powiesz coś o nurtach? Wszystkie były analityczne? ...no i mnie na jakiś czas (bo to b.krótko trwało) wyraźnie "z podłogi" podniosły rozmowy w takim duchu: zaangażowana druga osoba, dość aktywna, empatyczna, ale zarazem nie głaszcząca(!) (w sensie "taka pani biedna... samotna... opuszczona...") - a to rzadkość, przywiązująca nie tyle uwagę do tego, aby "naprawiać moje błędne myślenie", a ani do tego, aby mi ukazywać zewnętrzne mechanizmy (na zasadzie "dostosuj się człowieku do społeczeństwa, socjalizuj, a to co czujesz w środku to..."), ale do wnętrza, przeżywania, konfrontująca, nie dająca się manipulować. I to wszystko z wyczuciem i intuicją. Przeczytałam dziś w necie, że to bardzo przypomina terapię nawiązującą do psychologii self Kohuta (jest o niej trochę w Wiki).

 

Moim zdaniem to ważne, aby wyhaczyć to, co w naszym konkretnie przypadku skutkuje, co faktycznie pomaga - w sensie poprawia relacje z innymi, stosunek do siebie, nastrój. Nie teoretycznie, ale w praktyce. Jaka postawa i działania terapeuty, jaki rodzaj rozmowy.

Jak widzę, to mamy dość podobne doświadczenie :) I w takim razie życzę Ci i sobie, że jeśli dostaniemy się na 7f, aby nam się nie trafił mój t. z konsultacji: GROBOWE MILCZENIE, NAWET OKA NIE ZMRUŻYŁ, KAMIENNA MINA. Gdyby nie 5-6 (?) zdań, które wypowiedział, to mogłabym mówić do mojego kota :( a jak już przemówił, to dotyczyło to czegoś powierzchownego, nie emocji. Być może tylko konsultacje tak wyglądają...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Napisałam źle. W Krakowie jest terapia psychoanalityczna, a nie psychoanaliza. To rzeczywiście różnica.W Polsce ponoć jest tyklo jeden czy kilku terapeutów stosujących psychoanalizę.

I w takim razie życzę Ci i sobie, że jeśli dostaniemy się na 7f, aby nam się nie trafił mój t. z konsultacji: GROBOWE MILCZENIE, NAWET OKA NIE ZMRUŻYŁ, KAMIENNA MINA. Gdyby nie 5-6 (?) zdań, które wypowiedział, to mogłabym mówić do mojego kota :( a jak już przemówił, to dotyczyło to czegoś powierzchownego, nie emocji. Być może tylko konsultacje tak wyglądają...

 

OOOOO, to może był ten mój...On sam wyglądał jakby miał schizofrenię prostą - zero emocji na twarzy ( a to ponoć wyróżnik schizofrenii) :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest przekleństwo być w miarę inteligentnym i mocno zaburzonym, chlip, chlip, bo terapeuta musi być jeszcze bardziej inteligentny niż ty. :roll:

 

Dlatego ja mam cholerne szczęście :!:

Dzwonilam dzis na 7f w sprawie pobytu,mam zadzwonic w czwartek..aaa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NoOneLivesForever,

Ok, będę nagrywać telefonem. Uprzedzić wcześniej terapeutkę?

Haha, a skąd ja mam to wiedzieć, to twoja decyzja. ;) Ja bym nie uprzedził, to nic złego, a mogłoby negatywnie wpłynąć na wartość terapii jeśli terapeutka by się spłoszyła i zaczęła wstrzymywać przed powiedzeniem niektórych rzeczy. Jeśli tego nikomu nie dasz do przesłuchania to będzie uczciwie moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie chodzę na terapię do psychologa, tylko co jakiś miesiąc/dwa na konsultację do psychiatry. Zdarzają mi się naprawdę złe dni, kiedy czuję, że świat się wali, ale po krótkim czasie wracam do formy, uspokajam się i znowu jest wszystko w porządku. Znam jedną bardzo kompetentną panią psycholog, z którą się umówiłam, że jak życie na poważnie zacznie mi dolegać, wtedy się do niej zgłoszę. Mimo że ona jest naprawdę super osobą, zawsze na sesji z jakimkolwiek psychologiem czuję się dziwnie i za pięć minut terapeuta zaczyna mi działać na nerwy. Irytuje mnie coś, denerwuje i nie mam ochoty na terapię, odpycha mnie... Bardzo lubię tę panią, ona jest jedynym psychologiem, który mnie nie denerwuje, ale sama powiedziała mi, że jeśli nie wiem, jaki mam problem, co mnie boli, to nie ma sensu przychodzić, lepiej jak przyjdę z czymś konkretnym. Psychiatra zdiagnozował u mnie zaburzenia osobowości, cechy osobowości chwiejnej emocjonalnie. Przypuszczam, że może mieć rację, bo ja mam obsesję na punkcie swojej siły (to znaczy, że zawsze i wszędzie muszę być silna i nie mogę się rozklejać, płakać, bo to wstyd), co jakiś czas potrafi coś we mnie pęknąć, puszczają nerwy i wszystko się wali... I czuję wtedy upokorzenie, czuję się pokonana. A potem znowu wstaję i idę dalej... I nic do tej pory nie zaważyło bardzo znacząco na moim życiu. Jestem w miarę normalna... Tylko czasem coś pęka. Na terapii nie wiem o czym mam mówić. To jakbym miała dwie osobowości - jedną silną, a drugą słabą. Kiedy jestem słaba, nie mogę sobie przypomnieć jak to jest być silną, a jak jestem silna, nie chcę nawet myśleć o tym, jak mogłabym być słaba... Myślicie, że źle robię, nie chodząc na terapię? Ja po prostu, po spotkaniu z psychoterapeutą kompletnie nie wiem kim jestem i mam mętlik w głowie... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niech ten straszny dzień się skończy :( rano dzwoniła do mnie terapeutka, że nie zobaczymy się, bo wczoraj zmarła jej siostra. ten sms mną naprawdę wstrząsnął. odpłynęłam, poczułam falę ogromnego lęku, wtuliłam się w ciemnej kuchni w szafki i starałam się opanować wszechogarniający strach. moja terapeutka to młoda osoba, trochę po trzydziestce, więc jej siostra też musiała być młodą kobietą... a jednak nie żyje. dotarło do mnie jak ja strasznie boję się śmierci - moich najbliższych i swojej. boję się nieprzewidzianych zdarzeń, prawdziwego życia, trudnych uczuć, cierpienia, chorób. wszystkiego się boję. dlatego żyję wciąż jakby za jakąś kopułą. zaczęłam się przeraźliwie bać, że moja terapeutka też umrze. a wtedy ja tego nie zniosę. strasznie się boję, nie mogę sobie znaleźć miejsca, na dodatek moja współlokatorka wyjechała i jestem sama, wszystko wydaje mi się snem, takie nierealne, pokaleczyłam się, żeby wrócić trochę do siebie, bo totalnie odjechałam, ciężko mi było poznać swoje mieszkanie. nie umiem tego wyjaśnić, ale przez to, że tak bardzo bliska jest mi moja terapeutka to poczułam się jakby to mi umarł ktoś, kogo kochałam, i nie mogę znieść tego uczucia, czuję się jak w transie.

tak bardzo mi szkoda mojej terapeutki! bardzo chciałabym jej jakkolwiek pomóc, czuję niemoc, bezradność. i bezsens życia - po co się starać skoro i tak umrzemy?

żyję sobie w swoim zamkniętym świecie jakby nie wierząc, że śmierć istnieje, że życie przemija. i nagle śmierć stała się tak bardzo realna. boję się.

 

-- 06 maja 2011, 13:08 --

 

Agnieszko, z tego co czytałam to jestem bardzo podobna do Ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo. Dosłownie jakbyś mi te słowa wyjęła z moich ust, opisałaś dokładnie to, co ja czuję. :shock:

Moim zdaniem robisz błąd unikając terapii, nie da się uciekać w nieskończoność. Ja też długo uciekałam, bardzo długo. Ale nadszedł taki moment, że uświadomiłam sobie, że już dłużej nie mogę być cały czas silna i sama z tym wszystkim, bo to, z czym się borykam i niby jakoś radzę zjada mnie powoli od środka. Na Twoim miejscu pomyślałabym poważnie o psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzwonilam dzis na 7f w sprawie pobytu,mam zadzwonic w czwartek..aaa

 

O, to dziwne, zazwyczaj każą dzwonić w piątki.

Pewnie muszą najpierw wiedzieć, czy mnie biorą czy dziękują i czy tym samym będzie wolne miejsce ;):mrgreen: Ja myślę, że mi dowalą brak motywacji, bo trochę się powściekałam na milczenie Pana milczka :? ale przynajmniej autentycznie mówiłam, co czuję, bez ściem.

 

-- 06 maja 2011, 14:21 --

 

i bezsens życia

 

A nie śmierci??

Gdyby życie było dla Ciebie bezsensowne, to nie dobijałaby Cię wizja śmierci.

 

 

po co się starać skoro i tak umrzemy?

 

BO TERAZ ŻYJEMY, CZUJEMY.

I lepiej się starać, aby to życie było bardziej niż mniej bolesne, skoro już jesteśmy.

 

Asia, włożę kij w mrowisko... a czy Ty tak podświadomie, oprócz oczywiście współczucia dla niej, nie czujesz żalu i złości na terapeutkę za to, że jej sprawy były ważniejsze niż sesja z Tobą i Twoje uczucia? I czy pod lękiem przed śmiercią bliskich nie czujesz wściekłości, że Cię mogą opuścić i zostawić samą, a Ty się źle czujesz? Uczucia bywają irracjonalne. Nie musisz odpowiadać. W każdym razie ja przyznaję, że tak mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest przekleństwo być w miarę inteligentnym i mocno zaburzonym, chlip, chlip, bo terapeuta musi być jeszcze bardziej inteligentny niż ty

No właśnie...też zawsze miałam z tym problemn..teraz mi inteligfencja mocno spadla (potwierdzone w testach!az psycholozka się dziwi) a ja bez uczuc jestem bardziej zobojętniała, a terapeutkę mam bardzo na poziomie...wczesniej walsnie tak nie bylo

Życzę Wam Dziewczyny powodzenia z tym Krakowem

 

-- 06 maja 2011, 14:30 --

 

oooo przypmniało mi się - mgr Małgorzata Król się nazywała moja pielęgniarka -jest świetna...niektóre z pielęgniarek są hmmm..taki sobie, ale ta jest chyba najlepsza...przynajmniej miałam w niej wsparcie...bardzo życiowa kobita:) życzę Wam, żebyście na Nią trafiły

 

-- 06 maja 2011, 14:30 --

 

Ogólnie uważam, zę tam są lekarze do bani...ja miała psychoterauetę lekarza - tego Wam nie życzę..stanowczo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×