Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

"po co mam truc sie prochami skoro to pewna leciutka "wada serca"" sama nazywasz coś wadą u siebie ale nie wiem w takim razie w jakim sensie, a co do leków to ja nie biore już uspokajaczy i mam puls 55-73 po siłowni 80, normalnie ksiązkowy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciała bym się poradzić, w pewnej sprawie osobistej.

Otóż w połowie stycznia b. r. Miałam ciężką i przykrą rozmowę z moim kierownikiem, obecnie już nie aktualnym.

Po tamtej rozmowie, byłam ciągle bardzo zdenerwowana , w związku z czym postanowiłam kupić sobie Deprim, jednak lek w ogóle nie pomógł. Czułam się coraz gorzej, doszły stany takie jak: brak koncentracji, problem z pamięcią, ciągłe rozdrażnienie, kłopot ze snem wieczorem, zaś w ciągu dnia ciągle leżałam, i albo spałam albo wpatrywałam się wieloma godzinami w jeden punkt, odsunęłam się od znajomych nie miałam ochoty z nikim rozmawiać do tego jeszcze brak zainteresowania czymkolwiek, i bardzo często miałam bóle w klatce piersiowej.

Zgłosiłam się do lek. który mi zapisał pramolan biorąc go przez mies. czasu nie odczuwałam żadnej poprawy, wręcz przeciwnie dolegliwości ciągle narastały.

Obecnie jestem na leku xanax, muszę przyznać, że przez pewien czas brania tego leku, czułam się znacznie lepiej, ale dowiedziałam się, że przez ten lek można się łatwo uzależnić i pomału zaczęłam go odstawiać.

Jednak na dzień dzisiejszy nadal nie czuje się dobrze, mam coraz większe problemy z pamięcią, ułożenie sensownego zdania, muszę się w tym momencie sporo wysilić umysłowo, aby powiedzieć coś mądrego. Do tego mam nagłe zmiany nastroju, i takie stany – jak by to ująć – zawieszenia, nagłego zamyślenia i tym samym wyłączenia się z otoczenia, również problem ze zrozumieniem rozmówcy – koncentracją, bóle w klatce piersiowej, nagłe zawroty głowy.

Czy to są objawy depresji?, czy też zwykłego załamania nerwowego?

Jestem już umówiona na wizytę u lek. psychiatry ale termin mam dopiero na maj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Problem który chcę poruszyć jest dość nietypowy, gdyż nie dotyczy on mnie a mojego przyjaciela, który jest jednym z moich współlokatorów w mieszkaniu studenckim.

 

Krzysiek (bo o nim mowa) to z pozoru normalny koleś, studiuje zaocznie, pracuje, żyje jak każdy z nas. Znaliśmy się już przed rozpoczęciem studiów jednak dopiero gdy zaczął z nami mieszkać (mieszka już z nami ponad rok) dostrzegłem w jego zachowaniu coś niepokojącego. Objawiało się to w jego stosunku do otaczających nas i jego kobiet. Każdą z nich traktował jako swoją potencjalną partnerkę, nawet kiedy chodziło o dziewczyny jego dobrych kolegów. Teoretycznie nie ma w tym nic dziwnego, że ktoś jest miły i uprzejmy dla kobiet, jednak w jego wypadku przybrało to zupełnie inną formę. Początkowo odbieraliśmy to jako "bajeranckie" żarty, jednak z czasem Krzysiek stawał się coraz bardziej nachalny, natrętny a jego odzywki miały wiele podtekstów seksualnych. Każdą sytuacje stara się wykorzystać do poderwania jakiejkolwiek dziewczyny z naszego towarzystwa, a każdy ich gest w jego stronę odbiera jako zachętę do dalszych działań, po czym szczyci się swoimi umiejętnościami "podrywu" i uznaje, że może mieć każdą, tak jakby chciał się sztucznie dowartościować. Dodam, że ma już ponad 20 lat i nigdy nie miał jeszcze okazji być z żadną dziewczyną, co moim zdaniem może być główną przyczyną jego frustracji, tym bardziej, że nie trudno zauważyć, iż za wszelką cenę stara się zrobić wrażenie na jakiejś dziewczynie (modnie się ubiera, przesadnie dba o wygląd) czasem odnoszę nawet wrażenie, że próbuje udawać kogoś kim nie jest, pochodzi bowiem z małej miejscowości (jak my wszyscy), ale obecnie wynajmujemy mieszkanie we Wrocławiu, on nie chce przyznać się do swojego pochodzenia i każdej nowo poznanej osobie mówi, że mieszka od zawsze we Wrocławiu.

Innym elementem jego prób dowartościowania się jest wyśmiewanie się z jednego z naszych współlokatorów, który ostatnio nieco przytył, jest jednak osobą bardzo pogodną i nie przejmującą się zbytnio swoim wyglądem. Mimo, iż miał on w swoim życiu kilka udanych związków (chodził nawet swego czasu z wielką, nieodwzajemnioną miłością Krzyśka), Krzysiek na każdym kroku wyśmiewa się z niego, że jest "gruby", "brzydki" i do końca życia będzie samotny, nic mu się nie ułoży, popadnie w alkoholizm itp... Tak jakby chciał za wszelką cenę pokazać sobie, że jest od niego lepszy.

Początkowo nikt z nas nie traktował tych zachowań poważnie, wręcz przeciwnie, uznawaliśmy to za żarty. Jednak pewnego razu, podczas zwykłem koleżeńskiej rozmowy przy piwku, zeszliśmy na dość poważne tematy, wtedy Krzysiek zaczął zwierzać się nam, że ma ze sobą jakieś problemy, nie mówił konkretnie o co chodzi, wiedzieliśmy jednak że jest to coś poważnego. Oznajmił, że bardzo chciałby załatwić w jakiś sposób Prozac, który jak wiemy jest chyba bardzo silnym lekiem, stosowanym w naprawdę ciężkich przypadkach. Próbowaliśmy mu to wytłumaczyć, jednak on stwierdził, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego co to za lek i wie, że naprawdę go potrzebuje, twierdził, że ma poważne problemy, a na lekarza go nie stać.

Po tej rozmowie, wspólnie z moimi i jego przyjaciółmi przeanalizowaliśmy niektóre jego "dziwne" zachowania i doszliśmy do wniosku, że sprawa może być poważna. Wspólnie skojarzyliśmy fakty, okazało się, że praktycznie wszystkie nasze wspólne koleżanki zauważyły jego natrętność w stosunku do nich i jego permanentną chęć zaimponowania im. Nieco później wyszło na jaw, iż Krzysiek "włamywał" do komunikatorów Gadu-Gadu na naszych komputerach i czytał archiwa oraz wysyłał kompromitujące nas wiadomości (szczególnie tyczy się to kolegi, z którego się wyśmiewa). Nie wiem, czy jest to istotne, ale mi także wydaje się niepokojąca jego fascynacja przemocą i brutalnością, często ogląda drastyczne zdjęcia z wypadków, pełne krwi i rannych ludzi, które dla innych są wręcz obrzydzające.

 

Może przesadzam (mam nadzieję), ale naprawdę wraz z przyjaciółmi martwimy się o Krzyśka. Wiem, że powyższy opis jest dość lakoniczny i nie pozwoli na postawienie jednoznacznej diagnozy, jednak bardzo Was proszę o przedstawienie swojej opinii na ten temat, może ktoś z Was miał już do czynienia z podobnym przypadkiem, a może po prostu jestem nadwrażliwy, ale nie wiedziałem gdzie udać się z tym problemem.

 

Pozdrawiam i z góry dziękuję za pomoc!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oznajmił, że bardzo chciałby załatwić w jakiś sposób Prozac, który jak wiemy jest chyba bardzo silnym lekiem, stosowanym w naprawdę ciężkich przypadkach.

Prozac nie jest silnym lekiem, ale pod zadnym pozorem nie wolno stosowac go bez konsulatacji z lekarzem jak z reszta kazdy lek na recepte. To na poczatek.

Jesli zas chodzi o ogolny opis tej osoby niewykluczone ze czlowiek ma zaburzenia osobowosci i to przysparza mu problemów emocjonalnych, ktore zreszta sam zauwazyl skoro mowil o lekach przeciwdepresyjnych.

Znaczacy jest fakt ze gosc chce sie leczyc, skoro wspomina o prozacu. Moze warto to wykorzystac i zachecic do wizyty u jakiegos poleconego psychiatry. Niekoniecznie musi to byc platna wizyta. Z tego co mowisz mieszkacie we Wroclawiu, wiec nie powinno byc problemu:):)Jesli jednak w gre w chodzi cos wiecej niz tylko depresja konieczna moze sie okazac nie tylko wizyta u psychiatry ale i psychoterapeuty. Pozdrawiam i zycze powodzenia:):)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

To znowu ja.

Przepraszam Was. Ale musze sie wyżalić.

Jakiś czas temu pisałam o tym, ze moja mama nie interesuje się zbytnio moim stanem psychicznym, mimo iż bardzo wyraźnie daję jej do zrozumienia, ze mam ochote wypruć sobie mózg albo żyły.

 

Chodzi mi o to, że źle się dzieje między nami. :(

Mam 17 lat, więc chyba już trochę za późno na moje wychowanie.

Więc proszę mi powiedzieć, czy to moja wina, czy nie.

Pewnego razu siedziałyśmy sobie w kuchni. Wróciłśmy z fajnego spaceru.

I mama zaczęła mnie prowokować. Prosiłam ją, po prostu prosiłam na spokojnie, aby przestała. Ale wciąż szeptała mi do ucha albo wkrzykiwała, rzeczy, który wytrącały mnie z równowagi. I krzyknęłam, aby przestała.

Wtedy spytała się, co to ma znaczyć i jak mogę się tak do niej odzywać. Znowu zaczęłam ją prosić, aby przestała. I to samo, tym razem mówiła jeszcze gorsze rzeczy. W końcu powiedziałam: "zamknij się".

I zaczęła mnie bić po głowie, nie pierwszy raz w życiu.

Później zaczęła mnie wyzywać od głupich, obrzydliwych suk i rzuciła pod drzwi mojego pokoju moje rzeczy z kuchni. Miałam tak jakies drobiazgi i chyba bluzę.

Od tej pory taka sytuacja raz się powtórzyła, tym razem jednak jej wyrzuciłam dlaczego mnie tak okropnie wyzywa i bije. Ona skwitowała, ze nie zna żadnego dziecka, które by tak traktowało swoją matke. I że ja jestem tylko gówniarą, i może mnie bić.

I te słowa "matka", "szacunek do matki" brzmią mi cały czas w uszach.

Codziennie mnie wyzywa, przyzwyczaiłam sie do bycie: głupią dziewuchą, obrzydliwą, ohydną, grubą i beznadzijną. Te są najczęściej.

 

Poza tym, co mnie jeszcze bardziej boli - jestem wielką miłośniczka kotów. To są istoty, które naprawdę uwielbiam. I widzę, ze na złość szczuje na moje koty swoje psy, zrzuciła je ze schodów kilka razy, kopie je itd. I po prostu wiem, ze robi mi to na złość. Ja robię wszystko, żeby chronić moją dwójkę kotów. Rano, jak wchodzi do pokoju, zeby mi przynieść picie i zbesztać za to, jak u mnie śmierdzi kątem oka patrzę, czy nie chce coś im zrobić krzwdy. Robię naprawdę wszystko, żeby nie działa im siękrzywda. Ale co mam czasami zrobić, kiedy ona poszczuje na nie te głupie kundle? Mam podejsć i powiedzieć, zeby tego nie robiła? Żeby znowu zarobić w ten swój głupi garnek i się nasłuchać?

 

Najgorsze jest to, że na co dzień mam z nią świetny kontakt. Możemy pogadać na każdy temat.

I to, czego się boję - to to, że ona mnie po prostu nie kocha. Nigdy mi nie powiedziała "kocham cię", nigdy nie przytuliła. Kocha tylko swoje psy.

Kiedys na lekcji moja koleżanka powiedziała, ze jest wkurzona, bo jej mama cały czas chce dawać jej buziaki. Ja sobie pomyślałam, co to za egzotyka.

Ja jestem po prostu w rozstroju psychicznym z tymi wszystkimi wyzwiskami... Nie moge tego wytrzymać.

I nie wiem, czy tak ma być i czy mam to akceptować.

 

Pozdrawiam.

 

Przepraszam za literówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć nazywam się Monika i mam 20 lat. Obawiam się,że mam depresję i chce z tym walczyć!!! Od dziecka byłam osobą dość cichą i nie mająca zbyt dużej liczby kolegów i koleżanek.Zawsze ludzie tylko mnie wykorzystywali i ranili przez co zamykałam się co raz bardziej w sobie. Rodzina nie zauważa mojego problemu. A ja boje się o tym opowiadać. Zawsze miałam niska samoocenę może dlatego przez swoje kompleksy i ciągłe moje dążenie do tego by być piekna i wspaniala jak moja siostra. Z reszta ona sie mnie wstydzi i zawsze wyzywala mnie od grubasów i brzydali przez co teraz w to wierze. W liceum nie mialam w klasie przyjaciół , nie mialam z nimi o czym rozmawiac i oni nie widzieli we mnie osoby wartej do jakiego kolwiek kontakt. Nie znaczy to ,ze jestem samotnikiem. Własnie na odwrot ja chce zyc i cieszyc sie zyciem , byc szczęsliwa jak inni jednak to mi nie wychodzi. Teraz kiedy poszlam na studia myslalam ze znajde przyjaciol i chlopaka . A to spowodowalo ze jeszcze badziej sie zamknelam i czuje ze zaraz cos sie ze mna nie dobrego stanie . Nie chce doprowadzic sie do stanu w ktorym popełnie samobojstwo. Samotnosc i pustka mojego zycia doprowadza mnie do tego !!!! co mam zrobic ?? ja juz naprawde nie wiem :|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj monsterka20 tu jest dużo ludzi z podobnymi problemami.Czytaj,pisz to znajdziesz wsparcie i podejmiesz decyzję czy już Ci potrzebna pomoc lekarza.Myślę,że u Ciebie to głównie problem z samoakceptacją.Dopóki nie zakceptujesz siebie,nie wyjdziesz do ludzi.Do zobaczenia na forum :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Wiem, że wiele osób pisze to samo, ale każdy przypadek jest inny i muszę zapytać z osobna.

 

Mnie i moja dziewczynę dzieli szmat kilometrów. Widzimy się co miesiąc czasem dwa. Od jakichś 3 tygodni ona jakgdyby oddala się ode mnie. Mowi mi ze wszystko ja przytlacza. Na pozor wszystko jest normalnie. Spotyka się z przyjaciolmi itd. po prostu zyje. Jednak strasznie boi sie matury, i bliskiej przyszlosci. Boi sie jak to bedzie z nami, ze szkola, z praca, ze studiami.

 

natknalem sie dzisiaj na ten blog:

http://depresjadziewczyny.blog.onet.pl

 

odczuwam podobnie jak jego autor. Wiem, ze rok temu w tym samym okresie miala depresje badz nerwice. chodzila do psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj,

Warto, żebyś z nią był i wspierał ją w tych trudnych chwilach. Jej lęk może wynikać z niskiej samooceny, u mnie przynajmniej tak było :roll:

Przed maturą też miałam pewną załamkę a wcześniej odtrąciłam chłopaka z którym dobrze mi się układało;

Jeśli ona ma silne lęki, warto byś namówił ją na leczenie i wspierał w tym wszystkim->warto rozprawić się z tym cholerstwem jak najprędzej, bo zazwyczaj samo ono nie znika :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że Ci ciężko, ale nie poddawaj się, bo naprawdę trudno jest się później podnieść... nic jednak na siłę-jeśli Ci na niej zależy walcz o nią i z nią krok po kroku a na pewno się uda, trzeba wierzyć w to że może się udać i pracować nad sobą; wiem, że to banalne gadanie, ale prawda zazwyczaj jest banalna i chyba dlatego trudno jest się nam z nią pogodzić :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

trzeba wierzyć w to że może się udać i pracować nad sobą;

 

 

Wierze. I chyba tylko to dodaje mi sił, bo cały czas mam nadzieję, ze wszystko się ulozy. Powiedzcie tylko jak moge rozpoznac czy jest to napewno nerwica/depresja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć to be honest-depresja i nerwica często idą w parze.

Przypadek Twojej girl przypomina mi mój i powiem Ci, że takie lęki przed przyszłością, niska samoocena, poczucie beznadzieji wpędziła mnie najpierw w nerwicę a później deprechę (zerwanie kontaktów ze znajomymi, izolacja, płacze, etc.);Tak więc Twoja gril może mieć nerwicę lękową-niemniej jednak nie jestem lekarzem i nie mi sądzić-naprawdę WARTO wybrać się do doktora-niech on spojrzy fachowym okiem, postawi diagnozę i po prostu doradzi co dalej (np.psychoterapia)

 

greets

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich.

Ja już kiedyś pisałam tutaj na forum ale niestety znowu musze z siebie wyrzucić co mi siedzi w wewnątrz:(

Mam pytanie czy stany depresyjne mogą nawracać ?? ja ich wczęsniej nie liczyłąm bo już byłam przekonana że mi przeszło, ale chyba jednak nie :( teraz jeszcze do tego wszystkiego doszły leki moje, strach, nerwy i stres :( ehh pomóżcie mi jak sobie z tym poradzić ?? nie daje rady już a nie mam nigdzie wspracia w związku z tym nikomu niechce narazie opowiadać o tym. a momentami mam myśli aby zlikwidować siebie samą z tego świata :( i aż mnie przerażają te myśli

Proszę pomóżcie, doradźcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam 20 lat. Nie wiem czy jest to depresja, ale chciałbym się tym podzielić. Jestem osobą dosyć nieśmiałą. Tak jest od podstawówki aż do dziś. Nie znaczy to, że nie mam żadnych kolegów/koleżanek. Problem w tym, że od kilku tygodni zaczołem patrzeć na ludzi jakby z innej strony. Do niedawna potrafiłem łatwo odnaleźć się pomiędzy swoimi na roku, ale od paru tygodni zaczołem nabierać przekonania, że to wszystko lipa :( . Zaczynam coraz miej wierzyć w ludzi. Utwierdzam się, że jak oni mnie nie spotykają to, mówią o mnie prawdę tzn., że jestem beznadziejny i nudnawy. Doszło do tego, że sam postawiłem sobie diagnozę i stwierdziłem, że gdzie się nie znajdę to czuję się jak przyzwoitka a wszelkie próby rozmowy spełzają na niczym, bo nie mam nic ciekawego ludziom do powiedzenia. Ostatnio nawet ludzie pytają się mnie często: "Co się z Tobą dzieję". Ja odpowiadam zawsze: "A nic takiego. Tak jakoś mam dzisiaj zły dzień". Zaczynam coraz bardziej obco czuć się na uczelni i na bilardzie w klubie, gdze chodzę co sobotę. Mimo, że swego czasu zwierzyłem się koleżance co mnie gryzie i powiedziała mi, że to nieprawda, to nadal odczuwam jakąś nazwijmy to: "niechęć do ludzi i do samego siebie". UWażam się za osobę beznadziejną i zupełnie nie pasującą o ludzi, a to dlatego, że uważam, że wszyscy przede mną udają i nie chcą mi powiedzieć, że jestem najgorszym i najnudniejszym człowiekiem jakiego poznali.Coraz mniej rozmawiam z kolegami i koleżankami, a nawet dziś na bilardzie jeden kolega się mnie pytał: "Co u Ciebie, jakoś taki bez życia jeseś?". Nie wiem co ze sobą zrobić. Po Wielkanocy mają do mnie dzwonić w sprawie praktyk. Może będzie mi lepiej jak posiedzę trochę za biórkiem i jakieś papiery będe przekładał do segregatorów czy coś...chcociaż nie jestem pewien. :( . Dzisiaj kolega mnie zaprosił na imprezę do klubu za 2 ygodnie z okazji jego urodzin. Powiedziałem: "Mogę przyjść. Jak mi coś nie wypadnie to przyjdę". Nadal mam jakieś takie wątpliwości czy powinienem tam iść, skoro i tak będę czuł się obco.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aga_1826 stany depresyjne wracają i będą wracały,jeśli nie zaczniesz się leczyć.U mnie zaczęło się od depresji sezonowej(jesień,zima),ale pewnej wiosny nie nie minęła i pozostaje ze mną do dziś.Jeśli czujesz,że nie dajesz rady zwróć się do psychiatry,bo będzie tylko gorzej.Wierz mi,nie warto walczyć samemu.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:22 pm ]

Knup skoro ktoś Cię zaprasza na urodziny,to na pewno nie dlatego,że uważa,że jesteś nudny czy beznadziejny.Idz i baw się.Wyluzuj.Nie każdy jest super dowcipny,super elokwentny,super towarzyski.Nabierz dystansu.Pozwól sobie być normalnym,nie musisz być super...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Jestem tu nowa. Mam nadzieję, że ktoś mnie zrozumie, albo chociaż postara się zrozumieć. Naprawdę zostałam sama ze swoimi problemami. Nie wiem co mi jest. Codziennie jestem smutna, cały czas zmęczona (mogłabym spać 24h na dobę), ciągle mnie głowa boli, nic mi się nie chce, mogłabym tylko jeść i pić, bo nie wymaga to szczególnego wysiłku. Dodatkowo muszę powiedzieć, że się tnę ;( Trudno mi zebrać myśli. To wszystko mnie przerasta! I mam myśli samobójcze. W wakacje miałam wszystkie objawy depresji + 3 próby samobójcze, ale rodzice zobaczyli ręcę i to była chyba terapia szokowa = wzięłam się za siebie. Myślałam, że tamto się już skończyło. Jakże byłam głupia;/ nie wiem co robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż raz zabrali mnie do psychologa i na tym się skończyło. Raczej mało ich to interesuje. Normalna reakcja mojej mamy : "ale z Ciebie histeryczka, zachowujesz się niedojrzale, i co ja mam na to poradzić?? Nie jestem lekarzem." Na tym się wszystko kończy. Poza tym mój ojciec jest alkoholikiem i mam już dość tego porównywania : "zachowujecie się tak samo, widać że jesteście z tej samej krwi" ;( albo teskty typu "mieszkam w domu wariatów"

Wiem, że nie jestem normalna, chciałabym się zmienić, ale sama nie potrafię. Nawet nie wiem jak się za to zabrać.

Dlatego napisałam tu by ktoś mi coś poradził.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że nie jestem normalna, chciałabym się zmienić, ale sama nie potrafię
oczywiscie,że jesteś normalna,tylko masz problem tak jak my tu na forum.Jak już pisałam sama nie dasz rady i nie wiń się za to.Wiekszość z nas korzysta z porad lekarskich.Dlatego gorąco Cię namawiam-idż do psychiatry,szczerze opowiedz owszystkim.To jedyna droga do wyjścia z doła.Im wcześniej tym lepiej.Zrób to dla siebie,bo przecież chcesz to zmienić.Daj znać co stwierdzi.Powodzenia :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

flowerdie oczywiście,że rodzice nie muszą wiedzieć o wizycie.Zorientuj się gdzie jest przychodnia psychiatryczna.Znajdziesz w książce telef.albo u lekarza internisty.Przeważnie we wszystkich przychodniach wiszą informacje gdzie znajdują się przychodnie specjalistyczne.Jak znajdziesz idz albo zadzwoń i zapytaj o pierwszą wizytę.Czasami pierwszy raz nie musisz czekać na termin,ale bywa różnie.Nie potrzebujesz skierowania.

Nie musisz mówić rodzicom,jeśli nie chcesz,ale zastanów się czy by Ci to nie pomogło.Możesz powiedzieć,że żle się czujesz ,sama sobie nie radzisz i potrzebujesz fachowej porady.Wystarczy tyle,dalej nie musisz się zagłębiać.Nie będziesz musiała kombinować i ukrywać się.

Jeśli masz dalej jakieś wątpliwości-pytaj,służę,jak tylko potrafię. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki szatz, rozejrzałam się już za kilkoma przychodniami psychologiczno-pedagogicznymi, wiem gdzie są, więc mam nadzieję, że znajdę w sobie tyle odwagi by tam pójść.

Kurcze... to jest strasznie trudne. BOję się.

A jeśli moje problemy są głupie? Może powie, że zawracam jej (psychologowi) głowę? Że jestem zwykłą panikarą, histeryczką albo hipochondryczką? Bardzo się boję, że mnie wyśmieje. Albo tak potraktuję, że będę się wstydziła komukolwiek na oczy pokazać...

Ehh... ale spróbuję, pójdę tam po świętach.

Wolę bez rodziców. Nie potrafiłabym mówić przy nich o tym co mnie boli itd. tak samo nie umiałabym poprosić ich o to, żeby udali się tam ze mną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×