Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pomoc


circ

Rekomendowane odpowiedzi

"Byłem cichym, nie sprawiającym kłopotów chłopakiem. Wychowywała mnie mama i babcia, ojciec w moim życiu był nieobecny (sam potrzebował pomocy, nadużywał alkoholu). Moje problemy zaczęły się w szkole podstawowej i trwały w szkole średniej. Szkoła była miejscem, gdzie byłem zaczepiany przez rówieśników. Całe lata na porządku dziennym było poniżanie mnie, bicie, opluwanie. W szkole średniej koledzy „przekopywali” mnie nawet kilka razy dziennie. Czytając to można się zastanawiać, jak to możliwe, gdzie byli rodzice i nauczyciele, nie widzieli, czy nie chcieli widzieć? Można zadać pytanie dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś, dlaczego nie powiadomiłeś policji. Ogromny lęk to jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl. Jednak nadszedł moment kiedy miałem dość i zacząłem planować popełnienie samobójstwa. Ze ówczesnej perspektywy nie widziałem rozwiązania, a codzienna poranna myśl o wyjściu do szkoły była dla mnie koszmarem. Internet, a w zasadzie „przypadkowe” wejście na czat i poznanie księdza uratowało mnie od aktu desperacji. Słowo przypadkowe napisałem w cudzysłowie, gdyż zapewne był to awaryjny plan naszego Ojca w niebie. Wielogodzinne rozmowy na Gadu Gadu z księdzem kosztowały nas obu wiele nerwów, szczególności księdza, bo nie byłem łatwym rozmówcą. Dzisiaj mogę powiedzieć, a jednocześnie dziękować Bogu, że gdyby nie ten ksiądz to teraz nie pisałbym tego świadectwa, bo po prostu bym nie żył. Ksiądz Krzysztof nauczył mnie miłości do samego siebie, drugiego człowieka i Boga. Pomógł mi to wszystko zrozumieć i wybaczyć „oprawcom”. Pokazał alternatywę, że „można inaczej” i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny. Dzisiaj ten dar zaufania staram się przekazywać innym ludziom.

Konrad"

 

http://www.kaplani.com.pl/mysli/swiadectwa_swieckich.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

circ, moj psychiatra twierdzi,ze jesli nie mam ochoty wybaczac swojemu oprawcy to nie muszè.Dlaczego mam robic cos na silè???wbrew sobie??dalej nie rozumiem co Bog ma z tym wszystkim wspolnego??J :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w szkole sredniej mialem ksiedza, z ktorego mega kpilem. Kwestionowalem jego autorytet, dowalalem mu w sposob zlosliwy i czesto prymitywny, otwarcie sie z niego smialem. Gosc mial przeze mnie kilka razy lzy w oczach. Nie wiem czemu, ale cierpliwie to znosil i sam z siebie szukal kontaktu z takimi jak ja - zwlaszcza ze mna. Ten ksiadz potrafil do nas wyjsc na przerwie, kiedy bylismy na fajce lub po browarze w czasie "okienka", tylko zeby pogadac, poznac nasze poglady, nawiazac wiez. Nigdy nikogo nie przykablowal, probowal jedynie tlumaczyc, byl cierpliwy. Przyznam, ze kompletnie to olewalem, do czasu...

 

Kiedy umarl moj ojciec (zapil sie), polecialem pogadac z jedynym ksiedzem - jakiego osobiscie znam - czyli z nim na temat smierci. Szukalem odpowiedzi, jakiegos uspokojenia - sam nie wiem jak to okreslic. Poszedlem do niego, wyplakalem sie, pogadalismy od serca, wiele mi wyjasnil na temat czysca, tego co sie dzieje z dusza po smierci wg wiary katolickiej etc. Opowiedzial mi tez swoja historie - w dziecinstwie ciezko chorowal i mowil, ze uznal swoje wyzdrowienie za cud - tak zostal ksiedzem. Bardzo duzo to wtedy dla mnie znaczylo.

 

Ten ksiadz zbudowal we mnie wiare w instytucje kosciola. m. in. dzieki temu teraz jestem praktykujacy i nie odpuscilem kosciola. Dal mi prawdziwa lekcje wybaczania i milosierdzia. Czuje mega szacunek i wdziecznosc do niego. Zaluje tez mojej wczesniejszej postawy. Mysle o nim jako o takim ksiedzu z prawdziwego - takim z powolaniem.

 

To byl ksiadz Sasiak z Gdanska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

circ, moj psychiatra twierdzi,ze jesli nie mam ochoty wybaczac swojemu oprawcy to nie muszè.Dlaczego mam robic cos na silè???wbrew sobie??dalej nie rozumiem co Bog ma z tym wszystkim wspolnego??J :?

 

A czy Twój psychiatra ma jakieś efekty wyleczeń?

Tak, nie musisz wybaczać, bo nikt nikogo nie jest w stanie do niczego zmusić i nawet nie chce, bo co to za pożytek z dobra na siłę? To wtedy żadne dobro. Jednak robienie tego co się chce, doprowadza do tego, że masz co chcesz i sama jesteś za to odpowiedzialna.

Brak wybaczenia zatruwa nasze serce, czyli psychikę i tego ci twój psychiatra nie powiedział, bo sam tego nie wie. Nie nauczyli go. Chodzisz całe życie struta i zatruwasz innych.. Warto? A przecież są fajni ludzie na świecie i z takimi trzeba przebywać, ale przyjaźń z dobrymi zobowiązuje do dobra. Przyjaźń ze złymi zresztą też, bo każdy sam odpowiada za siebie i swoje zobowiązania, przyrzeczenia samemu sobie, bez względu na to, jakie zło cię spotyka. To się nazywa bycie arystokratą ducha. Chodzisz promienna i nikt nie jest w stanie cię dotknąć, bo po prostu pozbyłaś się ego i nie ma już czego zranić.

 

Ponadto chcemy by i nam wybaczano, więc sami wybaczamy pierwsi. I to jest dobre.

Ten chłopak z cytatu był poraniony i dlatego nieznośny, ale ten ksiądz wybaczał mu nieskończoną ilość razy, jak nauczał Jezus.

Tym wybaczaniem uleczył go z bólu. I dlatego ta historia jest taka piękna. Dzięki postawie tego księdza, która i nas obowiązuje, choć mamy wolność, oczywiście i możemy być mściwi, tyle, że to obraca się przeciwko nam.

I my tak wybaczajmy, by innych uleczyć. I nie patrzmy, że ludzie w nas walą z całej siły. Oni tak robią, bo są poranieni.

 

[Dodane po edycji:]

 

"Kiedyś pewien mądry proboszcz powiedział swojemu wikaremu (który miał problemy z młodzieżą gimnazjalną): „musisz ich pokochać”. Brzmi trywialnie, może nawet banalnie. Ale innej drogi nie ma. Jak się młodych nie pokocha, to już nic ich nie uzdrowi.

 

Ksiądz, który kocha młodzież, ma głębokie pragnienie, by być z młodymi, ma dla nich czas. Nie jest to łatwe. Wiem z doświadczenia. Chciałoby się pobyć chwilę samemu (męski egoizm), posiedzieć na necie, obejrzeć dobry film. Wszystko gra, tylko czy na tym ma polegać „powołanie” do szukania tych najbardziej zaginionych, poranionych, duchowo pogubionych?... Wystarczy wieczorem wyjść na ulicę. Nocą diabeł atakuje ze zdwojoną siłą. I kiedy młodzi giną, naiwnie rzucają się w „nirwany” różnorakiej maści, zakrapiane alkoholem, wspomagane dopalaczami, narkotykami, uwikłane w erotyczne przeżycia, pasterze trzaskają filmiki, wyciągnięci na tapczanie, albo fotelach.

 

A przecież „będziemy sądzeni z miłości” (św. Jan od Krzyża). Dojrzewa we mnie coraz intensywniej pewna inicjatywa, realizowana od lat przez Wspólnotę Przymierza Miłosierdzia, założoną przez włoskich misjonarzy oo. Enrique Porcu i Antonello Cadeddu z Brazylii. W dzień i w noc, tak jak oni, wychodzić na ulice, szukać młodych, rozmawiać z nimi, modlić się wspólnie, nakładać na nich dłonie i prosić Wszechmocnego o uzdrowienie, o Bożego Ducha dla nich… Na razie to omadlam. I was pokornie o modlitwę proszę. Czuję, gdzieś głęboko, że taka wspólnota młodych, oparta na modlitwie, Adoracji Najświętszego Sakramentu, w naszym mieście (Stargardzie Szczecińskim) byłaby prawdziwym „błogosławieństwem”…

 

Na dzień dzisiejszy ewangelizuję w „Budowlance”. Żebyście zobaczyli te „ogry” moje kochane. W większości dorastający faceci, z rozbitych często rodzin, momentami wulgarni i gruboskórni… Ale ile czai się w nich wrażliwości… Ile dobra, zamaskowanego, ukrytego gdzieś głęboko w nich, ile pozytywnej energii, młodzieńczego ognia, pasji życia… Uwielbiam ich!!! Choć łatwo nie jest. I orać trzeba będzie mocno, z miłością…

 

Nie mieć czasu dla młodych, to grzech paskudny, nasza kapłańska porażka. Patrzę się na naszych lektorów (a jest ich ok. czterdziestu), na zespół muzyczny, grający na Eucharystiach dla młodzieży, super, że są. Robią kawał dobrej roboty. Wierzą, jak potrafią, oddani są parafii, Kościołowi. Radość wielka, ale co z resztą?... Czy mogę spać spokojnie, mając świadomość, wypełnioną cichym jękiem rozpaczy chłopców i dziewczyn, którzy nie mają sił na porzucenie „marnotrawstawa” łaski, którym brakuje odwagi i siły, by oderwać się od koryta, podstawionego przez diabła i jego ekipę, niszczącą piękno i subtelność młodości?...

 

Nie mamy złej młodzieży… Mamy młodzież poranioną… Za którą warto się modlić i o którą trzeba powalczyć… Proszę Cię Panie, daj mi siłę, odwagę, bezkompromisowość… W walce o każdego młodego człowieka, który odszedł w „dalekie strony”… Jestem za młody, by cierpliwie czekać, jak miłosierny Ojciec. Zaprowadź mnie do nich… I daj swojego ducha, tak jak obiecałeś… Sam nie dam rady…"

http://www.sorkovitz.blogspot.com/

 

Czy terapeuta kocha swoich pacjentów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym coś jest. Miałam taki okres w życiu, że wybaczyłam wszystkim swoim prześladowcom,oprawcom , wtedy dużo ćpałam dysocjantów i na mocnych fazach, niemal potrafiłam prześwietlić duszę człowieka i zrozumieć niemal wszystko, co też przeniosłam na życie na "trzeźwo". Ale chyba mi się znudziło i teraz znowu wszystkich w okół nienawidzę, mam im cholernie za złe , że zrobili ze mnie to co zrobili, że przyczynili się do wielu moich porażek. Po prostu nóż mi się otwiera na widok mojej rodziny, nawet nieznajomych na ulicy, bo już z góry zakładam, że oni chcieliby mnie wykorzystać. Nikomu nie ufam, chodzę struta, spięta, zła jak gargamel i nie wyobrażam sobie aby to zmienić, bo to nawet nie będzie szczere. I właśnie teraz sobie zdałam sprawę, jak wiele błędów ja popełniłam w życiu i jak dużo osób zraniłam. Chyba mi wróciła aureola nad głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są widoczni.

http://www.kaplani.com.pl/mysli/blogi.html

 

Trzeba chcieć widzieć.

 

Bardziej widoczne sa oszolomy z RM. To oni psuja opinie takim kaplanom jak wspomniany przeze mnie ksiadz Sasiak.

 

W kosciele na mszach tez roznie bywa.

 

Do mnie osobiscie przemawia ktos kto swoim zyciem daje przyklad - wtedy wiem, ze jego slowa nie sa puste. To co dla mnie zrobil ksiadz Sasiak bylo po prostu super. Zobaczylem w nim autorytet. Zburzyl moj swiatopoglad :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w szkole sredniej mialem ksiedza, z ktorego mega kpilem. Kwestionowalem jego autorytet, dowalalem mu w sposob zlosliwy i czesto prymitywny, otwarcie sie z niego smialem. Gosc mial przeze mnie kilka razy lzy w oczach.
Bawi Cię znęcanie się nad innymi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×