Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyobrażam sobie rodziców w obrzydliwych sytuacjach


anioleczek007

Rekomendowane odpowiedzi

Tak właściwie to często odwiedzam to forum,ale dopiero teraz postanowiłam napisać cos od siebie..... :smile:

w moim przypadku wszystko zaczęło się tak naprawdę ok.7 lat temu...byłam baaaardzo wrażliwą,spokojną i nieśmiałą dziewczynką,gdy pewnego dnia wracając do domu po wejściu do klatki schodowej spostrzegłam porozwieszane przez jakiś dowcipnisiów całe strony z jakiś gazet pornograficznych,strasznie obrzydliwe jak dla takiej 12latki jak ja.... :( przeżyłam szok i strasznie źle sie z tym wszystkim co zobaczyłam czułam........

z czasem zaczęłam wyobrażać sobie moich rodziców w takich obrzydliwych sytuacjach jakie zobaczyłam na tamtych zdjęciach....za każdym razem gdy nachodziły mnie takie myśli wpadałam niemal w panikę,nie wiedziałam co robić,a przede wszystkim miałam przeraźliwe wyrzuty sumienia!!!!!!!! :(:(:(

w końcu opowiedziałam o wszystkim mojej mamie,chociaz było to dla mnie strasznie wstydliwe,poczułam się jakbym w części zrzuciła z siebie to poczucie winy,bo widziałam,ze ona mnie kocha i wie,ze nie mam wpływu na te paskudne mysli..........

zaczełam chodzic do psychologa i na jakiś czas mozna powiedziec sie uspokoiłam....poprzez samą chociazby jego obecność.......

później jednak znowu się zaczęło najgorsze.......do wczesniejszych mysli doszło cos o wiele straszniejszego co trwa do dzisiaj cyklicznie.....poza wyobrazaniem sobie różnych zboczonych i wuzdanych do granic mozliwosci scen z udziałem moich nakochańszych osób.....w mojej głowie szaleją najgorsze jakie sobie mozna wyobrazic PRZEKLEŃSTWA,WULGARYZMY kierowane przeciwko najkochańszym i najblizszym mi osobom-rodzicom,mojemu najcudowniejszemu chłopakowi najczesciej!!!!! :cry::cry::cry::cry: życzenie najgorszych mozliwych rzeczy,śmierci,chorób :!::!: zbłaźnianie tych osób w myslach,robienie z nich nienormalnych etc:( teraz chodze i do psychiatry i do psychologa ale tak naprawde BOJĘ SIE przeraźliwie ze nigdy tego nie pokonam!!!!te myśli kiedys mnie zabiją.....boję sie wszystkiego,głównie przyszlosci.....co będzie jak będę miała męża,dzieciaczki i te chore szatańskie mysli będą skierowane przeciwko nim? :cry:

 

czy ktokolwiek z Was przeżył coś podobnego?czasami mam ochote sie zabic, a wlasciwie nie musze,bo wczesniej zabiją mnie WYRZUTY SUMIENIA ze najcudowniejszym osobom w moim zyciu które kocham bezgranicznie zycze najgorszych rzeczy!!!!!!!! :cry:

 

na pomoc!!!!!!!!!!!prosze powiedzcie cokolwiek co mogłoby mi pomóc:(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że mogę być mało wiarygodna, ponieważ nie miałam raczej tego typu problemów, jakie są poruszane na tym forum... ale... na ten problem według mnie może pomóc spowiedź... nie wiem, jaki masz kontakt z Bogiem, ale wydaje mi się, że gdy pójdziesz do spowiedzi, pojednasz się z Jezusem, powiesz Mu o swoich trudnościach On na pewno Ci pomoże w walce z tymi problemami :smile:

 

"bez wiary potykamy się o źdźbło trawy, z wiarą przenosimy góry" ;)

 

wierzę, że Ci się uda :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ehh gdyby cokolwiek mogło mi pomóc......

 

najgorsze jest to,ze tak naprawde mam totalną nerwice lękową,nerwicę natręctw i w dodatku CHAD (chorobe afektywną dwubiegunową........)i czasami bardzo marniutko to wszystko widzę.....

 

powiedzcie proszę,czy ktokolwiek z Was miał cos chociaz podobnego do tego powyższego? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vipera :cry: czasami wydaje mi się,że najbardziej w tym wszystkim krzywdzę samą siebie :( w dodatku w momencie gdy wiem,że jest w moim życiu "coś" nad czym kompletnie nie mam kontroli,coś.co moze mnie zaatakowac w każdej chwili,czuję sie w pewnym sensie całkowicie bezsilna :( obawiam się ze nie ma leków,które mogłyby wpłynąć na myślenie :? nawet jesli lekarka mówi cos innego-na pocieszenie?:(

wdodatku czuje,ze nie zasługuje na miłość ze strony nikogo skoro życzęim w myślach samych najjjjjjjstraszniejszych rzeczy chociazby.... :cry: to jest jakis koszmar:( ale dzięki vipera za te kilka pozytywnych słów :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to co napiszę Cię pocieszy ale ja w przeszłości miałam coś odrobinę podobnego. Jakby to opisać... każda osoba z otoczenia kojarzyła mi się z jakimś słowem - pojęcia nie mam na czym polegał dobór ale gdy widziałam tą osobę lub z nią rozmawiałam to od razu mi się kojarzyło to słowo :| Nie tyle nawet kojarzyło co w kółko miałam je na myśli - normalnie myślałam że oszaleję. Te słowa i skojarzenia były totalnie głupie i nie miały nic wspólnego z tymi osobami (bo dot. to głównie domowników).

 

Miałam też myśli odnośnie tego aby stało się coś złego lub wyuzdanego ale mnie. Wyobrażałam sobie np. że ktoś mnie gwałci lub bije i te myśli sprawiały mi przyjemność, byłam chętna do takich mocnych wrażeń.

 

Muszę zapytać się Ciebie czy przypadkiem nie byłaś wychowywana pod przysłowiowym "kloszem"? Czy Twoi rodzice nie za bardzo chronili Cię od wszystkiego abyś nie zobaczyła zbyt wcześnie sexu, przemocy itd.? Czytałam kiedyś że tacy ludzie są szczególnie wrażliwi i nawet drobiazg (jak tamte magazyny) może być dla nich traumatycznym przeżyciem które urośnie do mani obsesji lub posunie ich do chęci realizacji tego "na sobie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

peace-b :( od najwczesniejszego dzieciństwa byłam totalnie!nieśmiała,spokojna,nie mówiąc już o wrażliwości....w pewnym sensie chyba do tej pory jestem w niektórych kwestiach przewrażliwiona.....pewnie masz nawet rację......jesli chodzi o tamte obrzydliwedla mnie magazyny, faktycznie okazały sie dla mnie wręcz traumatycznym przezyciem......jakaś nienormalna chyba jestem,skoro na innych takie rzeczy by nie zadziałały w takim stopniu ehhhhhh :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:) Twoja wypowiedz w jakims stopniu pomogła mi zrozumiec fakt, ze moje mysli nie sa prawdziwe, ale to tylko objawy. Więc pomyslałam, ze musze sie jakos odwdzieczyc:) Mam problem troche podobny do Twojego-problem z natrętnymi myślami, które wywołuja we mnie poczucie winy. Powoli ucze sie, jak sobie z nimi radzic,od pół roku chodze na terapie grupową, mysli nie są juz tak intensywne jak kiedys. Jesli masz ochote wymienic sie jakimis refleksjami, połuchac dokładniej, co sie ze mna dzieje, podaje Ci mojego maila motylcytrynek@o2.pl. Zycze Ci duzo wytrwałości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach i wstyd wręcz powiedzieć, ale serce roście jak czytam Wasze wiadomości - pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu myślałem, że jestem sam jak palec z tym, o czym piszesz, Aniołeczku. Ale widzę, że się pomyliłem. Ja wyleczyłem się z obsesji o erotycznej treści jak również zbieractwa okruszków, domykania drzwi, mycia rąk - dzięki psychoterapii. A konkretniej - dzięki akceptacji seksualności, zrozumieniu tego, iż seks jest czymś pięknym, jest czymś niezmiernie podniecającym - a do tego też w chwili gdy samemu nie jest się w związku, jego wyobrażenie nie jest czymś złym, a zgoła jest jak najbardziej NATURALNĄ czynnością, jako rodzaj odreagowania. I podniecenie odczuwane wówczas również. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy ludzkie potrzeby - i trzeba to zaakceptować. Do tego też wszystkim nam, bez wyjątku zdarzają się głupie myśli - róznica między stricte nami (tj. neurotykami), a ludźmi zdrowymi polega na tym, iż przywiązujemy do nich zbyt wielką wagę, zbyt się nimi "ciśnieniujemy" :), zbyt jesteśmy spętani określonymi zasadami od których nie ma wyjątków. A doprawdy - nie ma czym się katować, trzeba tylko zaakceptować siebie i swe potrzeby. Tak przynajmniej kwestia wyglądała ze mną, ale z tego co wiem, to u podłoża obsesji o takim charakterze o jakim mówisz z reguły właśnie leży wypieranie własnej popędowości (np. przez zakorzenione głęboko przekonanie o ciężkim grzechu jakim jest seks czy podniecenie w odpowiedzi na jego wyobrażenie - a to jest bardzo, bardzo nieludzkie i bezsensowne przekonanie). Akceptacja jej jak dla mnie zrównała się z możnością przetrawienia, przepracowanie emocjonalnego dzikich i wulgarnych aktów, które są rodzajem przedłużenia (aczkolwiek wypatrzonego) czegoś co jest jak najbardziej normalne. Wówczas też te myśli znieknęły. Powodzenia, trzymam za Ciebie kciuki, moja droga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach i wstyd wręcz powiedzieć, ale serce roście jak czytam Wasze wiadomości - pamiętam, że jeszcze nie tak dawno temu myślałem, że jestem sam jak palec z tym, o czym piszesz, Aniołeczku. Ale widzę, że się pomyliłem. Ja wyleczyłem się z obsesji o erotycznej treści jak również zbieractwa okruszków, domykania drzwi, mycia rąk - dzięki psychoterapii. A konkretniej - dzięki akceptacji seksualności, zrozumieniu tego, iż seks jest czymś pięknym, jest czymś niezmiernie podniecającym - a do tego też w chwili gdy samemu nie jest się w związku, jego wyobrażenie nie jest czymś złym, a zgoła jest jak najbardziej NATURALNĄ czynnością, jako rodzaj odreagowania. I podniecenie odczuwane wówczas również. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy ludzkie potrzeby - i trzeba to zaakceptować. Do tego też wszystkim nam, bez wyjątku zdarzają się głupie myśli - róznica między stricte nami (tj. neurotykami), a ludźmi zdrowymi polega na tym, iż przywiązujemy do nich zbyt wielką wagę, zbyt się nimi "ciśnieniujemy" :), zbyt jesteśmy spętani określonymi zasadami od których nie ma wyjątków. A doprawdy - nie ma czym się katować, trzeba tylko zaakceptować siebie i swe potrzeby. Tak przynajmniej kwestia wyglądała ze mną, ale z tego co wiem, to u podłoża obsesji o takim charakterze o jakim mówisz z reguły właśnie leży wypieranie własnej popędowości (np. przez zakorzenione głęboko przekonanie o ciężkim grzechu jakim jest seks czy podniecenie w odpowiedzi na jego wyobrażenie - a to jest bardzo, bardzo nieludzkie i bezsensowne przekonanie). Akceptacja jej jak dla mnie zrównała się z możnością przetrawienia, przepracowanie emocjonalnego dzikich i wulgarnych aktów, które są rodzajem przedłużenia (aczkolwiek wypatrzonego) czegoś co jest jak najbardziej normalne. Wówczas też te myśli znieknęły. Powodzenia, trzymam za Ciebie kciuki, moja droga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Toshiro ;)

 

 

aniołeczku..ciężki Twoj przypadek..ale to dlatego przede wszystkim, że wciąż się obwiniasz, co powoduje wyrzuty sumienia, zamartwiasz się ...koniecznie...ale to koniecznie musisz znaleźć zajęcie, które wypełni Ci dzień i to nie jeden ale 7 dni w tygodniu, zmuś głowę do myślenia o czym innym..jeżeli to nie zespól Turreta, powinno samo ustąpić..i przestań się obwiniać o takie myśli, bo głowa jest od tego, zeby myślała..stało się to Twoim natręctwem przez to, ze myślałaś o tym zbyt intensywnie..(pewnie na skutek jakiegoś urazu). Zbadaj przyczynę, dlaczego seks wywołuje u Ciebie takie negatywne odczucia..

 

I uwierz, że źródło Twoich lęków/obaw jest w Tobie..W Tobie też jest źródło uwagi, która sama zatroszczy się o Twoje bezpieczeństwo..nie staraj się być ponad nią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy wstrząs zapisał się w twojej świadomości mocną nutą. Nie ma, co! Nie potrafiłaś o tym zapomnieć, choć chciałaś. Szok, jaki przeżyłaś tego dnia rzucił cień na całe twoje rzycie- w postaci natręctw.

 

Problem polega na tym- wg. mnie- że boisz się samego cienia. Nie przewijające się obrazy cię przerażały, ale sam fakt niemocy, niemożliwości ucieczki, schronienia się przed nimi.

Z drugiej, zaś strony wstydziłaś się owej niemocy, co doprowadziło w ostateczności do wytworzenia się w tobie niejako dwóch opozycyjnych stronnictw.

Chciałaś to z siebie zrzucić, porozmawiać, pożalić się, ale przeszkadzała ci duma – odbijałaś sie od tych dwóch ścian, nie mogąc znaleźć wyjścia z nawarstwiającego się labiryntu(ps for dumy...właściwie to nie wiem, jak mam to nazwać, wybacz za takie określenie, jeżeli uznasz je za obraźliwe)

 

Ta walka cię wykończyła, a nerw i złość są objawami rezygnacji.

Wszystkie groźby tak naprawdę kierujesz przeciw sobie. Obwiniasz to wymęczone ciało, dolewasz kropli goryczy do skwaśniałej zupy. Masz dosyć, chcesz odpocząć. To nic innego jak bezgłośne wołanie.

Jedyny sposób, aby wygrać tą wojnę to ostatecznie obstać przy jednej ze "stron"(oponowałbym wyżalenie się) i wyładowanie całego nagromadzonego w tobie napięcia. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×