Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby


januszw

Rekomendowane odpowiedzi

Imipramina, spokojnie, nic aż tak emocjonującego nie napisałam.

depresja depresji nie równa, jestem zwolenniczką łączenia terapii i leków tylko w endogennej ważniejsza jest farmakologia a w tej spowodanej sytuacją życiową albo osobowością nic bez terapii się nie zdziała.

PoznacSiebie, przepraszam, ale jestem z natury pesymistką. pewnie że to nikogo nie przekreśla, wszystko zależy od indywidualnego nastawienia.

też mam terapię indywidualną i coś tam się rusza, tylko że baardzo powoli i konca nie widać..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy da się z tego wyjść , bardziej mi się wydaje , że zaleczyć . Nie wiem jak działają leki , bo nie biore , ale co one mi pomogą na wieczne pesymistyczne analizowanie świata , w psychoterapie cięzko mi uwierzyć , bo jak zmienić światopogląd który już jest głęboko zakorzeniony i zgodny z własnymi przekonaniami . Od dziecka miałem problemy nerwicowe , permanentny brak motywacji , zaawansowana prokrastynacja . Zawsze byłem typem melancholika , mimo że było dobrze to miałem fantazje samobójcze które z czasem zmieniły się na natrętne myśli i atakują mnie od czasu do czasu gdy odczuwam silne napięcie. W życiu nie widze żadnych ciekawych celów do zrealizowania , jestem tutaj bardziej za kare , może pokutuje tutaj za jakieś inne życie . Smutek został już nawet zastąpiony napięciem i niepokojem . Mam fatalne geny predysponujące do wszelakich zaburzeń . Dystymia to dalej wielka niewiadoma , nawet nie ma typowo leków pod nią , więc na jakim poziomie jest obecna psychiatria ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się Lustik. Wydaje mi się, że pod nazwą dystymia kryje się totalnie skrajny melancholizm, który w końcu doprowadza do nerwic i depresji. A zatem urodziliśmy się już tacy, a wszelkie inne, dręczące nas schorzenia- apatia, anhedonia, nieporadność życiowa itp. to już naturalna konsekwencja chorej osobowości. Ręce opadają po prostu... Umiem grać na gitarze, spiewać, a zupełnie tego nie wykorzystuje, bo po co skoro wydaje mi się, że powinienem to robić jeszcze lepiej, przebiegłem maraton bez przygotowań własciwie no bo jak się przygotowywac, będąc wiecznie zmęczonym i nie odczuwać przyjemnosci z biegania. No ale koledzy biegli, więc ja też spiąłem się, wszyscy mnie podziwiali, a ja się obwiniałem się za słaby czas... Wczoraj 2 ra w tym miesiącu zgubiłem kartę bankową, prawdopodobnie zostawiłem ją we wpłatomacie, teraz mi wstyd zwonic zeby mi przysłali nastepną (klasyczny przykład mojego schorzenia) No ale kij z tym, gdyby mnie życie cieszyło to mógłbym gubić nawet portfel kilka razy w miesiącu. Przed chwilą zadzwonił do mnie brat, który uparcie twierdzi, że jestem w chwilowej depresji i spokojnie z tego wyjdę. I mi mówi - dzwoń zawsze gdyby coś by Ci było trzeba. I co w takiej sytuacji poweidzieć... Że nawet gdyby mi załatwili napaloną na mnie Shakirę to ja i tak tego nie wykorzystam, albo sam nie wiem, pewnie bym się wahał pół dnia a może nawet tydzień czy to wykorzystać i własciwie po co...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomekkkk, też mi się wydaje , że dystymia to skrajny melancholizm i to w dużym stopniu predysponuje do nabywania różnych zaburzeń , które się pózniej nakładają i tworzą to zaburzenie. Pesymistyczne natrętne myśli weszły w nawyk i tylko chwilami mogę się od nich uwolnić , gdy odczuwam stan obojętności , który jest ulgą na jakiś tam czas. Inną rzeczą która obserwuję od miesięcy to zaprzeczanie przyjemnościom , czuje naprzyklad radość , że gdzieś wyjde , ale zaraz przychodzi z automatu myśli ,że nic w tym wyjściu ciekawego nie ma ... Takich negujących myśli mam sporo. Mam takie głupie poglądy , żę potrafię wytłumaczyć zachowanie psychopaty , że to nie jego wina tylko jego uszkodzonego mózgu i on nie ma nad tym kontroli ... i tu dochodzi do konfliktów , bo zaraz zaczynam myśleć o tym w inny sposób i sam już nie wiem co o tym sądzić , więc najczęściej wole milczeć gdy takie tematy w towarzystwie są poruszane . To znowu doprowadza mnie do pustki i braku zdania . Brak zaangażowania u mnie jest porażający , na studiach mając egzamin ostatniej szansy to nie dość ze się nie uczyłem to nawet nie potrafiłem się zmusić do robienia ściąg i pare minut przed dopiero chodziłem kserować ściągi kolegów.

To uporczywe napięcie które jest najsilniejsze w godzinach popołudniowych kiedy to walcze żeby nie doszło do nasilenia objawów i do lęku , wieczorem to słabnie ale reguły nie ma . Rano jest w "miarę" wtedy mam jeszcze ochotę na zagłębianie się w swoje zainteresowania.

A jak u Was wygląda typowy dzień , kiedy objawy się nasilają ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hmm bardzo ciężko opisać "typowy dzień". Przede wszystkim niemożność zwleczenia się z łóżka, niezależnie od tego ile spałem. Jak się jakoś "rozruszam" to przez jakiś czas jest znośnie, później to popołudnie, powiedzmy 15-19 kiedy faktycznie chyba jest najgorzej. Wieczorem zazwyczaj jakaś tam ulga, ale później znowu problem z zaśnięciem. No ale reguły nie ma i myślę, że dla nikogo nie ma reguły.

 

-- 31 maja 2014, 18:43 --

 

marimorena, jesteś zapewne kobietą, a kobiety podobno lepiej radzą sobie z takimi schorzeniami, częściej podejmują walkę. Mi niestety bliżej podejścia Lustik, jak mam nie narzekać na geny, skoro rodzice alkoholicy ze skłonnością do depresji (mamę to już wykończyło) Mam dwóch braci, jeden bardzo zrównoważony, drugi trochę nerwowy, ale raczej normalny (jakkolwiek to brzmi), no i ja, na kogoś paść musiało.

 

-- 31 maja 2014, 18:45 --

 

A jeszcze co do tego jak się czuję podczas dnia to w moim przypadku często jest też tak, że im gorszy mam dzień tym lepiej śpię w nocy, a jak się trafi lepszy dzień to często miewam koszmary i się przebudzam, takie błędne koło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tomekkkk,

Nie uważasz za dziwne to, że mając takie problemy z funkcjonowaniem, tak nasilone lęki, nie widzisz właśnie w nich źródła swoich problemów z nastrojem i stanem fizycznym? Powiem Ci, że rozumiem bardzo dobrze ten stan, bo sam w nim byłem ..stać oko w oko z lękiem i walczyć jest trudno, wpaść w nastrój depresyjny to przy tym poezja no i przy okazji pewnego rodzaju usprawiedliwienie i ulga dla zmęczonego wyrzutami sumienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, Jeśli w swojej dystymii odczuwasz lęk i napięcie to tak. Samo obniżenie nastroju nie przynosi takich dolegliwości. Zrób sobie ekg, rtg płuc - kosztują po kilkadziesiąt zł. Eliminując schorzenia płuc i serca poczujesz się dużo spokojniejszy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, Skoro nie potrafisz to pewnie nie spina. Czyli skutek uboczny leków też odpada. Swoją drogą pewnie brałeś już wszystko co się da. Chodzisz na jakąś terapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, Od dawna do jednego fachowca chodzisz? Pomaga Ci coś? A co Cię tak nagle przycisnęło z tym oddychaniem? Ogólnie gorzej się poczułeś? Coś się wydarzyło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86, No to chyba wystarczająco już się nacierpiałeś. To prawda.. nie wyzdrowiejesz dopóki sobie nie odpuścisz. Pier..ol przeszłość! Ona przecież nie istnieje. Łapy do góry i na przód. Już nic gorszego Ci się nie przydarzy. Bez obaw.. kowadło Ci na głowę na pewno nie spadnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×