Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Lilith, wiem, że chciałabyś pomóc, ale dla mnie chyba jest już za późno. Tylko spójrz co jak wyprawiam, ile złego zrobiłam ostatnimi czasy... Początkowy wstrząs już minął i znowu pragnę siebie skrzywdzić, znowu pragnę zrobić sobie krzywdę. Nie wiem już, co robić. Tylko destrukcja wydaje się dać choć chwilową ulgę. Zajmę się bólem fizycznym, zagłuszając ten psychiczny, który jest nie do zniesienia. Inaczej nie umiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith, Abbey, fajnie, że wspieracie. tylko czuję, że niedługo przegram, a wtedy będzie mi głupio :(

niby wiem, że nie ma za czym tęsknic, ale nie potrafię inaczej wyrazić tego, jak źle się czuję. zresztą... chyba znów nie wiem, co czuję. niby jest dobrze, ale o tym myślę. i weźcie mnie tu zrozumcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heej..

 

Mam obecnie 19 lat, w marcu stuknie już dwudziestka.. Jak z tematu wynika, moim problemem, a właściwie uzależnieniem jest zadawanie sobie krzywdy. Wydaje mi się, iż skoro jestem istotą rozumną i potrafię zauważyć różnicę pomiędzy 'dobrem, a złem', to już samo to, racjonalizm, powinien powstrzymać mnie przed okaleczaniem własnego ciala. Rozumiem przecież, że jest to niewłaściwe, niczego to tak naprawdę nie rozwiązuje i może się z tego wywiązać sytuacja zagrażająca memu istnieniu. Mimo tego jednak, nie potrafię z tym przestać. Pierwszy raz zrobiłem to, będąc w 3 klasie gimnazjum. Powód był błachy - ciekawość. (A może tak mi się tylko wydaje ?) ( Może powodem nie była ciekawość tylko.. Chęć skarcenia się.. ?) Pamietam, byłem sam we własnym pokoju, na Winamp'ie odpaloną miałem swoją ulubioną kapelę, podkręciłem trochę głośność i pod wpływem adrenaliny dokonałem pierwszego cięcia. Nie miałem wtedy jeszcze żyletek czy skalpela, zrobiłem to ostrzem od temperówki, które wcześniej oblalem wodą toaletową, by choć trochę odkazić, (Samo to już mnie zastanawia, wiedząc, iż zaraz się natnę, dbam o to, by ostrze było czyste, przecież.. To przeczy samo sobie) następnie usiadłem w fotelu i.. Naciąłem się na lewej piersi. To był mój pierwszy raz. Nikt o tym nie wiedział, starałem się to ukrywać. Gdy tylko rana znikała, odnawiałem ją, nie chciałem, by przestała istnieć, czułem się bez niej nagi.

 

Po gimnazjum zmieniłem szkołę i dom i miasto i rodzica też! Wcześniej mieszkałem z matką, teraz już z ojcem. Ich stosunek do mnie i mego rodzeństwa zależny jest od korzyści, jakie może im przynieść opieka nad nami. Pieniądze ponad wszystko ! A przynajmniej wg ich filozofii. Będąc w LO okaleczanie przyjęło inną formę. Był to mój sposób na radzenie sobie ze stresem, z problemami, z wątpliwościami, których nikt nie potrafił rozwiać. Mam problemy adaptacyjne, więc jak nietrudno się domyślić, przez dłuższy okres byłem sam. Na ojca nie ma co liczyć, ale to też już wiadomo. Zacząłem nacinać się na lewej ręce, u spodu jak i z wierzchu. Później lewa łydka, ale tam zaledwie dwa razy. Na tą chwilę nacinam sie na lewym przedramieniu, u spodu i na lewym udzie. Staram się, by nikt poza kilkoma osobami o tym nie wiedział. Osoby 'wtajemniczone' to: Ola- dziewczyna, Łukasz- przyjaciel. Oboje próbują mnie od tego odciągnąć, jednakże ich starania nic nie dają. Prędzej czy później wracam do tego. Podczas nacinania się, odczuwam przyjemność, prawie zawsze wzbudza to uśmiech na mojej twarzy, czuję podekscytowanie i niechęć do tego, by przestać. Codziennie o tym myślę i praktycznie codziennie to robię. Fantazje są jeszcze częstsze i bardziej makabryczne. Wyobrażam sobie, jak nacinam sie tak dlugo i w tak wielu miejscach, iż w końcu ulatuje ze mnie całe życie. (W trakcie ranienia swego ciała, gdy widzę, jak krew ze mnie upływa czuję się czystszy.. Lżejszy od problemów, niekiedy odczuwam błogostan)

 

Jakby się zastanowić.. Nie wydaje mi się to czymś złym. Rozumiem jednak, iż chcąc koegzystować z otaczajacym mnie społeczeństwem, muszę stosować się do norm w nim panujących, mieścić się w ramach, które potępiają moje występki. Nie wiem jak tego dokonać. Nie potrafię wygrać z chęcią okaleczenia się. Dodam, iż zdarzały mi się przerwy, próbowałem to zakończyć, aczkolwiek nie byłem w stanie doprowadzić sprawy do końca. Prędzej czy później pojawiała się sytuacja, w której przegrywalem z nałogiem. Nie wiem czy psychiatra/psycholog coś pomogą, gdyż psychologów miałem kilku, a psychiatrów dwóch, a problem jak był, tak jest. Ostatni lek jaki przyjmowałem to Mozarin. Przez pierwsze 2 miesiace raz dziennie 10mg, trzy miesiące dalej 2 razy dziennie 10mg, a ostatecznie przez kolejne 8 miesiecy brałem 2 razy dziennie 15mg. Nie widziałem po tym żadnej poprawy i po ponad roku leczenia przestałem chodzić do psychologa i psychiatry.

 

Jeżeli ktoś cierpi na coś podobnego do mojego przypadku, bądź ktokolwiek wie, jak mam sobie dalej z tym radzić, proszę o odzew.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć..

 

Ja kiedyś też się ciełam...

 

To było jakby ukaranie .. Za wszystko co mi się nie udało, na co straciłam czas, za wyrzuty sumienia..

 

Wystarczył byle pretekst aby móc to zrobić w celu ukarania siebie ..

 

Tak , kiedy się tniesz ból występuje na początku, później ogarnia błahy spokój.. Zadowolenie..

 

Wracasz do tego bo sadzisz , że to jedyne wybawienie, że tnąc się powodując fizyczny ból zagłuszysz ten w środku..

 

To tylko nasza aluzja..

 

 

Co do leczenia .. Źle , że przerwałeś bo może było potrzeba więcej czasu.. większego zaangażowania..

 

 

Nie pomyśleli nad zmainą Ci leków skoro owe nic nie dawały.. ??

 

dziwne..

 

 

Mi udało się to uzależnienie rzucić..

Zdałam sobie w końcu sprawę , że to mi nic nie da a zostanie tylko coraz więcej blizn na pamiątke , które będą mi towarzyszyły przez resztę egzystencji..

 

To chyba też zależy od psychiki człowieka i całkowitego nastawienia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako, że mam problemy ze snem, gdyż właśnie w momencie zasypiania dopadają mnie wszystkie negatywne myśli, to leżę i rozmyślam nad wieloma wątkami swojego życia, mimowolnie, a często wbrew sobie. Ostatnio po tym, jak już się okaleczyłem, zacząłem zastanawiać się dlaczego to robię i do głowy przyszedł mi pomysł, że może to być na wskutek chęci odczuwania bólu fizycznego. Nie tyle tłumienia nim psychicznego, co po prostu ' podświadoma tęsknota' za fizycznym. Matka katowała mnie w dzieciństwie, właściwie robiła to do 1 gim. od drugiej jakoś to ograniczała, co i tak było czymś nie do zniesienia.

Gdy przeprowadziłem się do ojca nie byłem już bity. I stąd przypuszczenie, że jednym z powodów, bądź też głównym powodem mojego nacinania sie jest właśnie mus wypełnienia 'pustki', która wytworzyła się, gdy przemoc fizyczna wobec mnie zniknęła.

 

Co do leków. Nie zostały one zmienione, gdyż prowadzący mnie psycholog, nie do końca uwagę przywiązywał do okaleczeń, a do mojej wagi - do tego czy nie mam zaburzeń z odrzywianiem się itd. On chyba specjalizował się nawet w pracy z ludźmi, którzy na to cierpią.

Moje nacinanie się spychał na bok, doszukując się problemu tam, gdzie go nie było.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój rocznik. :smile:

Nie wiem, co Ci poradzić. Musisz po prostu spróbować tego nie robić.

Ja jestem strasznie uparta, zatem dążę do celu.

Postawiłam sobie cel taki --> (małymi kroczkami, nie ma co się spieszyć... robiłeś sobie przerwy, ale może za dużo od siebie wymagałeś?)

1. nie potnij się dzień

2. nie potnij się 3 dni

3. nie potnij się tydzień

a potem nie pocięcie się uzależniałam od wizyt z terapeutą, już po 1,5 miesiąca terapii udało mi się nie ciąć. nie tnę się 4 miesiące.

stawiaj sobie coraz większe cele. aż w końcu przestaniesz liczyć. przynajmniej ja już sobie nie stawiam celów, już teraz po prostu przyzwyczaiłam się, że tego nie robię. a jak najdzie mnie kryzys myślowy, to powstrzymuję się, co jest bardzo, bardzo ciężkie, ale jest do zrobienia... musisz spróbować swoich sił. to nie jest proste, ja to wiem... może Cię nie pocieszyłam, ale nie o to chyba Ci chodzi...?

 

PS. Cieszę się, że masz dwie super osoby, które się o Cb martwią. Bardzo cenne. :smile:

Tak wgl to teraz po prostu mam cel: nikogo nie zawieść, nie zawieść terapeuty, przyjaciół... siebie.

Może też spróbuj zrobić to dla tych swoich 2 osób... ? Ale co najważniejsze, spróbuj dla siebie to zrobić.

 

 

A i psychiatry to ja nawet nie polecam Ci. Ja miałam takie jazdy po lekach, że już nigdy w życiu nie wezmę. Bez leków i z psychologiem/terapeutą jest o wiele lepiej. Może spróbuj jeszcze raz, idź do terapeuty. Powiedz, że nie umiesz radzić sobie z emocjami. Popracujecie nad konstruktywnymi metodami wyładowania emocjonalnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Własnie tak się zastanawiam nad tą "pustką" .. Coś w tym może być , iż robisz to z tego własnie względu..

 

Katowanie w dzieciństwie to nic przyjemnego.. Nie wydaje mi się abyś za tym tęsknił.. Raczej bardziej pasuje mi tu przyzwyczajenie, utworzyło się coś takiego w głowie i tyle..

 

Na problemy , ze snem zaparz sobie melisę , uspokoi Cię i wyciszy.. Staraj się nie myśleć o negatywnych myślach wiem , ze to ciężkie .. zagłuszaj je różnymi pozytywnymi myślami na jakikolwiek temat..

 

 

W takim razie pomyśl o ponownym podjęciu leczenia lecz tym razem już u innego lekarza specjalisty..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×