Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przedwieczny

Użytkownik
  • Postów

    24
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Przedwieczny

  1. Podjąłem decyzję. Żegnam się.
  2. BuenoNie rozumiem, na pw wszystko Ci napisałem. Sprawdzałaś ? Btw Cieszę się, że jesteś o kolejne przekłucie do przodu.
  3. W zakładzie będzie od stycznia, moim własnym już. Na tą chwilę jest full osprzęt, ale jeżeli o miejsce chodzi, to może być nawet Twój house xP Wszystkie moje zabawki są sterylne xP
  4. Doszedłem do tego, że ja po prostu lubię się okaleczać i nic nie da się z tym zrobić. Lubię to, nie uważam tego, za cokolwiek złego, więc powinienem przestać ze sobą walczyć, a po prostu przestać o tym myśleć w kategoriach rzeczy niewłaściwych. Mam rację ?
  5. Nazywam się niewarto, Jeżeli zrobisz pierwszy krok, to łatwiej będzie zrobić Ci kolejny c : Dziękuję, że wykazujesz chęć starania się, to ważne. Pozwala mieć nadzieję. Wiem, że dalsza część Twojej odpowiedzi jest kierowana do Vian, ale postanowiłem się wtrącić (Przepraszam.) Nie chciałbym, aby to jakoś sztucznie zabrzmiało.. Jednakże.. Tzn. Nie wiem czy mogę mówić w imieniu wszystkich (Za co przepraszam), aczkolwiek uważam, że dla nas jesteś ważna i kiedy kaleczysz się, mimo iż sobie sprawiasz ulgę, nas ranisz. Sprawiasz nam przykrość.
  6. Zgodzę się z tym, że uda bardziej bolą, tym bardziej, jak jeszcze nosisz rurki, jak jest w moim przypadku. Ale ten, ja się tam kaleczę zazwyczaj wtedy, gdy na przedramieniu nie mam już miejsca. Nazywam się niewarto Jeżeli Cie to pocieszy, to ja także, czułbym się lepiej, gdybyś się nie nacinała. Gdyby Tobie się udało, byłoby to dla mnie ogromną motywacją i myślę, że nie tylko dla takiego sobie mnie. Wtedy np. to stałoby się automotywacją dla Ciebie, by przypadkiem do tego nie wrócić. Gdyż byłabyś świadoma tego, iż dzięki Tobie i temu, że zaniechałaś tych nikczemnych występków, ktoś odnalazł siłę i w sobie, aby z tym skończyć c : Możesz powiedzieć, że w końcu i tak przecież przyjmiesz taki cios, że nie będziesz w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by sięgnąć po ostrze i nakreślić na swym osobistym płótnie kilka krwawych kresek, by nie zwariować, ale kto wie czy właśnie wtedy, myśl o tych, którzy w Ciebie wierzą (Jak my, forumowicze) i którzy dzięki Tobie uwierzyli w siebie nie zda swego egzaminu najlepiej ? Pozdrawiam
  7. Bueno Jasne, nie ma problemu.
  8. Monar Nie można obwiniać się za to, iż nie zrobilo się czegoś w przeszłości.. Wtedy nie wiedziałaś tego, co wiesz teraz, dlatego nie powinnaś mieć do siebie pretensji. Nie miałaś na to takiego wpływu, jak teraz Ci się wydaje, że mieć mogłaś. A tak ogólnie, to co do wypowiedzi Stasia60 Przypomina mi ona trochę podobny shit, do tego, z którym spotkałem sie w liceum, gdy szkoła organizowała apele przeciw narkomani i innym uzależnieniom. Głównym punktem takiego apelu był występ byłych 'narkomanów' , 'ćpunów' , 'alkoholików' - Przedstawiali oni równie ckliwe histotyjki, kto wie, może nawet bardziej chywtające za serce. Opowiadali jak było ciężko, jak przez to przechodzili i jak wyszli z tego na dobre (część nawet za sprawą boga). Byli bardzo przekonywujący, posługiwali się odpowiednim żargonem, dzielili się tripami itd. W efekcie okazało sie, iż była to grupa aktórów, odgrywające role, nad którymi pracowali także psycholodzy, by uwiarygodnić ich autentyczność. Do czego zmierzam ? Chodzi o to, że Ci ludzie tak naprawdę niczego nie wiedzieli, nie mieli głębszego pojęcia o tym, co przedstawiają, co mówią i czego wymagają. Oszukiwali nas. Nie przeżyli tego co niektórzy tutaj, a mimo tego mieli czelność mówić nam, że było inaczej i że za sprawą np. jakiegoś boga, który zdechł ponad dwa milenia temu udało im się wyjść na właściwą ścieżkę. Ja rozumiem, że tacy ludzie mogą chcieć dobrze. Że próbują motać w naszychumysłach, wyobrażeniach, by nas chronić.. Ale kiedy taki 'spektakl' ogląda ktoś, kto naprawdę przeżył to na własnej skórze, a teraz słyszy, że jak ciężko by nie było, to da się z tego wyjść, bo "Przecież, to tak naprawdę nie jest trudne", "Wystarczy trochę więcej niż minimum motywacji", "Wystarczy zawołać do boga", to taki ktoś moim zdaniem jeszcze bardziej pogrąża się w swojej beznadziejność. Dlatego, że widzi, iż ludzie, którzy przeszli przez to samo, jakoś sobie radzą i potrafili, a on, cokolwiek nie robił i tak nie był w stanie niczego zmienić.. Wg mnie jeżeli już brać sie za coś takiego, to tylko z prawdziwymi ludźmi. I powinno ukazywać się obie strony medalu. Człowiek powinien wiedzieć, że ma szanse na ratunek, ale powinien takż rozumieć co może się stać, jeżeli tej pomocy odmówi. O sobie: Dziś byłem na kolejnej (drugiej) sesji z psychologiem (Danielem), wyszedłem z niej zadowolony, zabrakło nam nawet czasu na omówienie niektórych rzeczy, także czekam z niecierpliwością na spotkanie trzecie. Dzisiejszy dzień zaliczam do.. Spokojnych.
  9. Teraz rozumiem. Po prostu przeszła Ci ochota na piercing.
  10. Kolczyk powinien być dla siebie.. Tak mi się wydaje .
  11. Nie ma co się ograniczać do jednego xP
  12. O, a może ktoś chciałby jakiś fajny kolczyk ? Tak sie akurat składa, że jestem piercerem ^
  13. nienormalna21 Skoro tak, to co tu jeszcze robisz ? Twoje wypowiedz sugerują, iż dążysz do samobójstwa, nie tylko okaleczania się. Piszesz to tutaj po co? By wzbudzić zainteresowanie, żal, podziw ? Jeżeli tak bardzo jesteś przekonana o tym, jak już jest za późno, i że nie ma już odwrotu, proponuję przestać marnować swój i nasz czas, a zamiast tego przejść do czynów. Mogę życzyć Ci dobrej zabawy, jeśli chcesz c : Nie wiem czy moja odpowiedź jest przesadna czy też nie. Odnoszę wrażenie, że nie zależy Ci na pomocy, a zwróceniu uwagi na siebie, już sam nick może to sugerować. Tym bardziej, że nie wykazujesz chęci przyjęcia czy chociażby rozważenia jakiejkolwiek drogi ratunku. Z góry wszystko odrzucasz i powtarzasz to samo 'jest juz za późno'. Podejrzewałem, że samo pjawienie się Ciebie tutaj jest wyciągnięciem dłoni z prośbą o pomoc, ale skoro mówisz, iż sie mylę, to nie wiem czego tu szukasz.
  14. Witajcie ! Byłem w klinice tego dnia, w którym powiedziałem, że tam pójdę. Udało mi się zapisać na wizytę, na godzinę 14. Do ostatniego momentu miałem ogromne wahania względem tego czy się tam pokazać, ale ostatecznie zjawiłem się u niego. Pogadaliśmy trochę i podjęliśmy decyzję o terapii. Kolejne spotkanie mam jutro na 13, a później już co tydzień w piątki na 14. Na razie się cieszę z tego, jak to się rozwija. Mam nadzieję, że wytrwam. nienormalna21 Wydaje mi się, iż gdybyś się faktycznie zatraciła, naprawdę nie chciała walczyć i w ogóle miała dość.. To nie byłoby Cie tutaj. A skoro piszesz, próbujesz rozmawiać, znaczy to, że już walczysz, że nie chcesz, by wszystko straciło do końca sens. Jeżeli z nami zostaniesz, masz szanse wydobyć z siebie jeszcze więcej. Abbey Mam tam już jakiś plan co do wyniesienia się.. Ale jeszcze trochę muszę zrobić, by go urzeczywistnić. Jednakże, tak jak mówię, już jakieś tam działania w tym kierunku zostały przeze mnie podjęte.
  15. Dam znać. Na pewno. Chciałbym być fair w stosunku do Was. Idę się ogarniać, więc na razie znikam. Trzymajcie się . Dzięki..
  16. silence_sadness Nie przyszedłem tutaj po pociechę i poklepanie po plecach z nadzieją, iż będzie lepiej, tylko po poradę. Nie musisz więc być miła, ale nie kpij z innych. Jeżeli moje postępowanie Cię drażni, to najlepszym sposobem na poradzenie sobie z tym problemem, będzie zignorowanie mnie i pójście dalej. I tak jak powiedziałem Monar, biorę się za siebie i idę coś działać. Sprawdziłem przed chwilą godziny otwarcia kliniki i podejrzewam, iż już dziś tam zawitam, by się zarejestrować. Nie bożuj mi tu, tylko trzymaj kciuki. Tym bardziej, że Twój bóg nie żyje xP
  17. silence_sadness Nie jesteś w stanie zrozumieć, że dla niektórych ludzi wyjście do kogoś, rozmowa z kimś obcym może być czymś naprawdę ciężkim ? To nie jest tak, że ja tam nie idę, bo mi sie nie chce, dla mnie to jest ogromne wyzwanie. Ja mam cholerny problem poprosić kasjerkę o siatkę na zakupy, ciężko mi kupić bilet autobusowy, a co dopiero iść do kolejnego psycho-speca i powtarzać wszystko do nowa w nadzieji, że tym razem sie uda . Prosze o trochę wyrozumiałości i szersze spojrzenie na moja osobę. -- 09 lis 2012, 06:27 -- Monar Samo pojawienie się na takim forum jest już krokiem w przód, dlatego myślę, że pomoc specjalisty to już naprawdę kwestia niedługiego czasu. I tak, dziękuję i życzę Ci wytrwałości w nauce oraz dążeniu do celu, jakim jest własne lokum. Mam nadzieję, że własne cztery kąty okażą się azylem jakiego nam potrzeba, by ogarnąć trochę te nasze życia .
  18. Monar Na początek zapewne spróbuję z jakimś psychoterapeutą w mojej okolicy, to będzie i tak duże wyzwanie dla mnie. Jeżeli to nie pomoże, to udam się do ośrodka o którym mówisz. A przynajmniej tak chciałbym zrobić, jak wyjdzie, pokaże czas.. Nie wiem ile zajmie mi przekonanie siebie do tego, by pójść gdziekolwiek. Ale nie jest źle, gdyż taka myśl coraz częściej zaczyna pojawiać sie w mojej głowie. Szczerze.. Nie jestem w stanie kto mi bardziej dowala. Matka 'wychowywała' mnie do początku 16 roku życia, ojcieć od początku LO do teraz. Co do edukacji - Liceum zawaliłem. W drugiej klasie było ze mna już tak krucho, że nie było mowy o jakiejkolwiek nauce czy uczęstrzaniu na zajęcia. Dopadło mnie załamanie, depresja, kilka nieudanych prób, niechęć, zwątpienie, pełno leków.. Byłem wrakiem człowieka. Chcąc nie chąc musiałem ze szkoły odejść. Teraz podjąłem naukę w zaocznym LO. Chodzę czynnie, nie zamierzam rezygnować. Ponadto jestem piercerem. Właśnie za kilka godzin jadę do UP, gdyż mają dla mnie jakąś ofertę stażu w tym kieruku. Pragnę się wyprowadzić. Nie mam jednak możliwości. Jeszcze nie w tej chwili. silence_sadness Sam zaznaczyłem to, iż zdaję sobie sprawę z tego, że okaleczanie się niczego nie naprawi. Problemem jest to, że pomimo posiadania i uzysłowienia sobie tej wiedzy, ja i tak nie potrafię z tym skończyć. Nadal jest coś, co sprawia, iż w tym tonę.
  19. Ja także byłbym zainteresowany takim spotkaniem.
  20. Monar Moi rodzice, którzy dość szybko się rozwiedzli, bo jeszcze zanim trafiłem do przedszkola, stanowili naprawdę 'dobrze' dobraną parę. Matka świetna w fizycznym znęcaniu się, a ojciec 'mistrz' znęcania się psychicznego (i może to wyglądać, tak, jakbym się użalał nad sobą czy wyolbrzymiał ich przywary, jednakże wydaje mi się, iż ktoś, kto nie przeżył podobnych doświadczeń na własnej skórze, po prostu nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, iż takie zdarzenia mają miejsce). Matka uwielbiała za swoje niepowodzenia wychowawcze czy życiowe obwiniać mnie, a swoje frustracje wyładowywała właśnie bijąc mnie. I co ciekawsze, przez wiele lat myślałem, że to normalne i że tak musi być, bo w ten sposób jej pomagam, nie widziałem nic złego w tym, że to ja obrywam. Mimo iż powody, za które obrywalem były błahe czy nawet nie dotyczyły mnie, bo mojego rodzeństwa czy jej samej. Dopiero z dorastaniem i poznawaniem, a także szerszym rozumowaniem życia zorzumiałem, że jednak wszystko było nie tak. Gdy się od niej wyprowadziłem i trafiłem do ojca, sytuacja zmieniła się jedynie pod tym kontem, że zamiast bić mnie, ten siada na mnie psychicznie i niszczy mnie, to nie tak, że pogada, powie co robie źle czy też co jemu się nie udało i koniec, on.. Jeździ po tobie tak długo, aż się wyżyje, aż zobaczy, że już nie dajesz rady.. Obwinia mnie za swoje niepowodzenia, o moich wpadkach już nie wspominając. By zagłuszyć to wszystko sięgam po skalpel i nacinam się, aż w końcu nie słyszę niczego poza ciszą. Obecnie mieszkam tylko z ojcem, z którego strony wsparcia nie mam, więc skazany jestem na przebywanie samemu, będąc w mieszkaniu. Okaleczam się gdy śpi. Ja także muszę być wtedy sam.. Czasem, gdy już jestem w trakcie wydaje mi się, że przestaję tylko dlatego, że boję się, iż zaraz wejdzie mi do łazienki i to zobaczy. Choć są sytuację, gdy robie to będąc kompletnie samemu, a mimo to i tak udaje mi sie w pewnym momencie skończyć. Często jednak wolałbym tego nie robić. Przepraszam, jeżeli moje wypowiedzi są zbyt chaotyczne. Poruszanie niektórych kwesti wzbudza we mnie dość silne emocje i wtedy trochę ciężko jest mi panować nad formą. Svafa Rozumiem co miałaś na myśli, aczkolwiek jak już mówiłem, jestem osobą skrytą i ciężko jest mi się otwierać na nowe osoby, nawet co do mi bliskich mam z tym duże problemy. silence_sadness Sam widok krwi, to nie wszystko, powinnaś to wiedzieć. Jest to jeden z bodźców, który towarzszy okaleczaniu się.
  21. silence_sadness Zdaję sobie sprawę, że za takim traktowaniem tęsknić raczej nie można, dlatego dałem to w cudzysłów, ale to jest jakby najbardziej racjonalne wytłumaczenie mego problemu do jakiego doszedłem. A sen, to akurat najmniejszy problem. Na to przyjdzie czas. Głównie chodzi o pozbycie się nieporządanych myśli. Które jak dotąd uspokajają się dopiero, gdy upuszczę krwi. I gdyby tylko o chęci tu chodziło, to na pewno już dawno problem byłby przeszłością, a ja nawet nie trafiłbym na to forum. Svafa Trochę trudno jest mi uwierzyć w psychologów. Było ich tak wielu i nic się nie zmieniło..
  22. 'Nie wiem co Ci poradzić', a zaraz tyle cennych rad.. Powiem Ci, że próbowałem metody małych kroczków. Najdłuższy okres bez okaleczeń wyniósł ok. 1,5 miesiąca. Byłem z siebie naprawdę dumny. Właściwie cieszyłem sie z tego jak dziecko. Niestety jakąś krótka chwilę po tym zawaliło się kilka spraw, które przytłoczyły mnie tak bardzo, że jedyne o czym byłem wtedy myśleć, było wzięcie czegoś ostrego i rozdarcia się ! Te myśli dosłownie krzyczały w mojej głowie.. Jestem, wydaje mi sie skrytą osobą, nie o wszystkim chcę i mówię nawet przyjacielowi czy dzieczynie, (tzn. tak było jeszcze do jakiegoś czasu, od miesiąc jestem bezgranicznie szczery z tą moja dwójką) i tak też było wtedy, ponacinałem sie, 'celibat' się skończył. Myślę sobie, że nawet gdybym im wtedy o tym powiedział, to jedynie odsunęli by tą decyzję o dzień czy dwa. Przypuszczenia te opieram na tym, iż tak jak wspomniałem od ok. miesiąca jest full szczerość i zaufanie, a mimo to, ze 2/3h temu się okaleczyłem. Moja siła woli jest wrakiem. Kiedyś szczyciłem się, iż jest tak bardzo silna.. Teraz jest zaledwie swoim cieniem. Nie mogę na nią liczyć. A co do psychologów.. Trochę nie mam zaufania, obawiam się, że znowu stracę czas, a problem nie zostanie rozwikłany.
  23. Jako, że mam problemy ze snem, gdyż właśnie w momencie zasypiania dopadają mnie wszystkie negatywne myśli, to leżę i rozmyślam nad wieloma wątkami swojego życia, mimowolnie, a często wbrew sobie. Ostatnio po tym, jak już się okaleczyłem, zacząłem zastanawiać się dlaczego to robię i do głowy przyszedł mi pomysł, że może to być na wskutek chęci odczuwania bólu fizycznego. Nie tyle tłumienia nim psychicznego, co po prostu ' podświadoma tęsknota' za fizycznym. Matka katowała mnie w dzieciństwie, właściwie robiła to do 1 gim. od drugiej jakoś to ograniczała, co i tak było czymś nie do zniesienia. Gdy przeprowadziłem się do ojca nie byłem już bity. I stąd przypuszczenie, że jednym z powodów, bądź też głównym powodem mojego nacinania sie jest właśnie mus wypełnienia 'pustki', która wytworzyła się, gdy przemoc fizyczna wobec mnie zniknęła. Co do leków. Nie zostały one zmienione, gdyż prowadzący mnie psycholog, nie do końca uwagę przywiązywał do okaleczeń, a do mojej wagi - do tego czy nie mam zaburzeń z odrzywianiem się itd. On chyba specjalizował się nawet w pracy z ludźmi, którzy na to cierpią. Moje nacinanie się spychał na bok, doszukując się problemu tam, gdzie go nie było.
  24. Heej.. Mam obecnie 19 lat, w marcu stuknie już dwudziestka.. Jak z tematu wynika, moim problemem, a właściwie uzależnieniem jest zadawanie sobie krzywdy. Wydaje mi się, iż skoro jestem istotą rozumną i potrafię zauważyć różnicę pomiędzy 'dobrem, a złem', to już samo to, racjonalizm, powinien powstrzymać mnie przed okaleczaniem własnego ciala. Rozumiem przecież, że jest to niewłaściwe, niczego to tak naprawdę nie rozwiązuje i może się z tego wywiązać sytuacja zagrażająca memu istnieniu. Mimo tego jednak, nie potrafię z tym przestać. Pierwszy raz zrobiłem to, będąc w 3 klasie gimnazjum. Powód był błachy - ciekawość. (A może tak mi się tylko wydaje ?) ( Może powodem nie była ciekawość tylko.. Chęć skarcenia się.. ?) Pamietam, byłem sam we własnym pokoju, na Winamp'ie odpaloną miałem swoją ulubioną kapelę, podkręciłem trochę głośność i pod wpływem adrenaliny dokonałem pierwszego cięcia. Nie miałem wtedy jeszcze żyletek czy skalpela, zrobiłem to ostrzem od temperówki, które wcześniej oblalem wodą toaletową, by choć trochę odkazić, (Samo to już mnie zastanawia, wiedząc, iż zaraz się natnę, dbam o to, by ostrze było czyste, przecież.. To przeczy samo sobie) następnie usiadłem w fotelu i.. Naciąłem się na lewej piersi. To był mój pierwszy raz. Nikt o tym nie wiedział, starałem się to ukrywać. Gdy tylko rana znikała, odnawiałem ją, nie chciałem, by przestała istnieć, czułem się bez niej nagi. Po gimnazjum zmieniłem szkołę i dom i miasto i rodzica też! Wcześniej mieszkałem z matką, teraz już z ojcem. Ich stosunek do mnie i mego rodzeństwa zależny jest od korzyści, jakie może im przynieść opieka nad nami. Pieniądze ponad wszystko ! A przynajmniej wg ich filozofii. Będąc w LO okaleczanie przyjęło inną formę. Był to mój sposób na radzenie sobie ze stresem, z problemami, z wątpliwościami, których nikt nie potrafił rozwiać. Mam problemy adaptacyjne, więc jak nietrudno się domyślić, przez dłuższy okres byłem sam. Na ojca nie ma co liczyć, ale to też już wiadomo. Zacząłem nacinać się na lewej ręce, u spodu jak i z wierzchu. Później lewa łydka, ale tam zaledwie dwa razy. Na tą chwilę nacinam sie na lewym przedramieniu, u spodu i na lewym udzie. Staram się, by nikt poza kilkoma osobami o tym nie wiedział. Osoby 'wtajemniczone' to: Ola- dziewczyna, Łukasz- przyjaciel. Oboje próbują mnie od tego odciągnąć, jednakże ich starania nic nie dają. Prędzej czy później wracam do tego. Podczas nacinania się, odczuwam przyjemność, prawie zawsze wzbudza to uśmiech na mojej twarzy, czuję podekscytowanie i niechęć do tego, by przestać. Codziennie o tym myślę i praktycznie codziennie to robię. Fantazje są jeszcze częstsze i bardziej makabryczne. Wyobrażam sobie, jak nacinam sie tak dlugo i w tak wielu miejscach, iż w końcu ulatuje ze mnie całe życie. (W trakcie ranienia swego ciała, gdy widzę, jak krew ze mnie upływa czuję się czystszy.. Lżejszy od problemów, niekiedy odczuwam błogostan) Jakby się zastanowić.. Nie wydaje mi się to czymś złym. Rozumiem jednak, iż chcąc koegzystować z otaczajacym mnie społeczeństwem, muszę stosować się do norm w nim panujących, mieścić się w ramach, które potępiają moje występki. Nie wiem jak tego dokonać. Nie potrafię wygrać z chęcią okaleczenia się. Dodam, iż zdarzały mi się przerwy, próbowałem to zakończyć, aczkolwiek nie byłem w stanie doprowadzić sprawy do końca. Prędzej czy później pojawiała się sytuacja, w której przegrywalem z nałogiem. Nie wiem czy psychiatra/psycholog coś pomogą, gdyż psychologów miałem kilku, a psychiatrów dwóch, a problem jak był, tak jest. Ostatni lek jaki przyjmowałem to Mozarin. Przez pierwsze 2 miesiace raz dziennie 10mg, trzy miesiące dalej 2 razy dziennie 10mg, a ostatecznie przez kolejne 8 miesiecy brałem 2 razy dziennie 15mg. Nie widziałem po tym żadnej poprawy i po ponad roku leczenia przestałem chodzić do psychologa i psychiatry. Jeżeli ktoś cierpi na coś podobnego do mojego przypadku, bądź ktokolwiek wie, jak mam sobie dalej z tym radzić, proszę o odzew.
×