Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samookaleczenia.


Samara

Rekomendowane odpowiedzi

Myślę podobnie jak Paradoksy, dla mnie tatuaże też nie są formą autoagresji.

Ja się nigdy nie cięłam, bo mam fobię na punkcie krwi, ale temat autoagresji nie jest mi niestety obcy. :oops: Pracuję nad tym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tatuaże to nie autoagresja! Skąd wogóle taki pomysł?

I dlaczego ten temat jest w dziale 'Nerwica lękowa'?

Czy autoagresja jest objawem NL? ....

 

Ja nigdy sobie nic nie zrobiłam. Dla mnie technika 'Na złość mamie odmrożę sobie uszy', albo 'Potnę się to starzy wreszcie mnie zobaczą' jest co najmniej dziwna.

 

Owszem, ludzie zwrócą na Ciebie uwagę. Ale to nie będzie nic pozytywnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tatuaze to faktycznie sposob wyrazenia siebie, nie autoagresja.

 

magdalenabmw, temat jest w dobrym dziale , do Twojej jakze obszernej wiedzy dołaczam , ze tak autoagresja i samookaleczenia wystepuja w Nerwicy Lekowej.

I w przypadku ok 60 % osob z problemem autoagresji, nie wynika to ze" stylu"," jak sobie zorbie kuku to bede cool", tylko z problemow osobościowych. Braku sposoby "bezpiecznego " na wyładowanie silnych emocji .

Odizolowana przez kilka lat od "normalnego zycia" mam za soba rozne etapy autoagresji , policzkowanie, bicie sie , wyzywanie sie i cięcie...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam wielki tatuaż prawie na całe plecy obrazuje on falowany sztylet obwiniety różami z symbolem zoadiakalnego skorpiona w rękojeści.jest w odcieniach szarości.planuje jeszcze dwa tatuaże.pytam czy tak uważacie bo kiedyś miałam zajęcia z psychologii na uczelni i tak mi powiedziano.ze jest to autoagresja.zas z takimi typowymi aktami autoagresji tez mialam zabawe niestety...mam pociete udo...eehh..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie sądziłam, aby tatułaże były formą autoagresji, al... czy nie mogą być to już inne pytanie. Myśle, że mogą, bo ich tworzenie boli... jednak ból zadawany przez kogoś innego, a ból zadawany przez siebie to co innego.

 

Ja niestety również się ciełam, jednak, ani nie po to by się zabić, ani nie po to by coś komuś pokazać (zawsze ukrywałam swoje rany i blizny, dziś natomiast bardzo się ich wstydzę). Gdy leciała krew, gdy pojawiał się silny ból, czułam ulgę, wypływ nazbieranych emocji... o to chodziło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mi sie wydaje ze wiele osob moglo/moze miec do czynienia z autoagresja nawet nie zdajac sobie z tego sprawy

to przeciez nie tylko bezposrednie jawne uszkodzenia ciala

zaburzenia psychiczne moga sie przejawiac w bardzo roznych formach autodestrukcji jak mniej inwazyjne uszkodzenia nalogi naduzywanie lekow odchudzanie itp ryzykowne zachowania (nawet przypadkowy seks) tatuaowanie kolczykowanie sie wspomniane operacje czy przeforsowywanie organizmu w cwiczeniach fizycznych

moga ale nie musza choc spektrum jest naprawde szerokie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autoagresja objawia się na różne sposoby - tatuaż też może być jego formą. Nie zawsze autoagresja jest widzialna fizycznie - u mnie objawiała się najpierw psychicznie w sensie - odtrącania (specjalnie) bliskich, poprzez bycie niemiłą dla znajomych - w rezultacie traciłam ich a to bolało... Z czasem dopiero przybrała formę fizyczną - pod pretekstem rzeźbienia w drewnie odkryłam fizyczną formę autoagresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się, jak kiedyś na oddziale chirurgi dziecięcej, była dziewczyna - miała same blizny... chowała je jak się dało - ale wiadomo, przy badaniu USG musiała się trochę "odsłonić".. spytałam ją, "dziecko, co ci się stało" - bo było mi przykro widząc podobne zjawisko. Zaczęła mnie wyzywać :-/ Prawdopodobie ze złości, że ktoś to jednak zobaczył...

A mówi się, że młodzież (i nie tylko młodzież) robi takie rzeczy, jakgdyby chcąc pokazać starszym swój problem. Czasem mówi się, że jest to nieme wołanie o pomoc... tymczasem okazuje się, że nikt takich blizn widzieć nie może - a jeśli je zobaczy, osoba autoagresywna ma poczucie winy i wstydu. Jestem zdania, że nie jest to wołanie o pomoc a takim zdaniem narażam się często na krytykę psychologów... myślę tak, bo widzę jak autoagresywni ukrywają swój problem pod rękawami, spodniami a nawet bandażami. Uważam, że jest to raczej sposób na wyładowanie negatywnych emocji i "ukaranie siebie", w przypadku nerwicy - to jakaś forma "odskoczni" od lęków i problemów... lepiej jest poczuć prawdziwy ból fizyczny, zobaczyć prawdziwą krew, nawet pomęczyć się widokiem całego ciurka krwi - niż męczyć się bólem psychicznym i nerwicowymi myślami. Z drugej strony - jak się tak czyta wypociny psychologów - często zwraca się uwagę na mechanizm, który ma polegać na poczuciu "kontroli nad samym sobą" - to tak, jakby się mówiło: "jeśli się tnę, to czuję, że ciało jest moje i ja decyduję o tym, że ma boleć, ja mam władzę nad sobą, mogę je karać, gryźć i drapać - kontroluję siebie" - to takie wypieranie z siebie świadomości, że nawet ciałem i umysłem rządzi nerwica. Wypieranie, bo nikt nie lubi czuć, że nie ma nad sobą kontroli, albo przez nerwicę ją zaczyna tracić...

Tak czy siak, jakkolwiek nie jest - autoagresja jest objawem głębokich problemów emocjonalnych i ma związek, zawsze ma związek z taką czy inną formą "nerwicy". . . Ja osobiście dzielę autoagresję na dwa rodzaje: I. to taka, w której człowiek mniej lub bardziej świadomie dąży do unicestwienia (np. głębokiej fazie depresji) i II rodzaj to ten, w którym człowiek chce żyć, ba, chce żyć w zdrowiu i dąży raczej do złagodzenia psychicznych tortur (np. w Borderline). . . są jeszcze tacy, którzy robią to z przyjemności, masochiści, i tacy istotnie tatuują się w blesnych miejscach, przekłuwają ciało, kolczykują etc. Autoagresja ma kilka "pojęć" i wymiarów, ale zawsze jest poważnym problemem. Konsekwencje jej są conajmniej "niekosmetyczne",w skrajnych przypadkach wręcz szpecące... :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doksy, nie tylko z bliznami tak jest... nestety.

zdaje sobie sprawę, dlatego na poczatku napisałam, że są jeszcze inne formy autoagresji, większość bunka chyba potem wymieniła ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że jest to raczej sposób na wyładowanie negatywnych emocji i "ukaranie siebie", w przypadku nerwicy - to jakaś forma "odskoczni" od lęków i problemów... lepiej jest poczuć prawdziwy ból fizyczny, zobaczyć prawdziwą krew, nawet pomęczyć się widokiem całego ciurka krwi - niż męczyć się bólem psychicznym i nerwicowymi myślami. Z drugej strony - jak się tak czyta wypociny psychologów - często zwraca się uwagę na mechanizm, który ma polegać na poczuciu "kontroli nad samym sobą" - to tak, jakby się mówiło: "jeśli się tnę, to czuję, że ciało jest moje i ja decyduję o tym, że ma boleć, ja mam władzę nad sobą, mogę je karać, gryźć i drapać - kontroluję siebie" - to takie wypieranie z siebie świadomości, że nawet ciałem i umysłem rządzi nerwica. Wypieranie, bo nikt nie lubi czuć, że nie ma nad sobą kontroli, albo przez nerwicę ją zaczyna tracić...

Tak czy siak, jakkolwiek nie jest - autoagresja jest objawem głębokich problemów emocjonalnych i ma związek, zawsze ma związek z taką czy inną formą "nerwicy". . . Ja osobiście dzielę autoagresję na dwa rodzaje: I. to taka, w której człowiek mniej lub bardziej świadomie dąży do unicestwienia (np. głębokiej fazie depresji) i II rodzaj to ten, w którym człowiek chce żyć, ba, chce żyć w zdrowiu i dąży raczej do złagodzenia psychicznych tortur (np. w Borderline). . . są jeszcze tacy, którzy robią to z przyjemności, masochiści, i tacy istotnie tatuują się w blesnych miejscach, przekłuwają ciało, kolczykują etc. Autoagresja ma kilka "pojęć" i wymiarów, ale zawsze jest poważnym problemem. Konsekwencje jej są conajmniej "niekosmetyczne",w skrajnych przypadkach wręcz szpecące... :-(

 

No właśnie! Autoagresja nie jest dziecinnym występkiem, bezpośrednią próbą zwrócenia na siebie uwagi czy chęcią zaszpanowania. To próba ratowania w pewien sposób siebie - uwolnienia się bądź złagodzenia silnego bólu i napięcia psychicznego, które jest nie do zniesienia.

Ma ona ogromny związek z emocjami i występuje najczęściej (choć nie tylko) właśnie w osobowości chwiejnej emocjonalnie. Ludzie mający zachowania autoagresywne wstydzą się ich, nie chcą, by ktoś o nich się dowiedział, gdyż i tak mają w związku z tym silne poczucie winy. Pomimo tego poczucia winy powtarzają jednak autodestrukcyjne zachowania, gdyż nie są w stanie poradzić sobie inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam podobnie jak pstyryk.tez odtracam przyjaciol w ogole ldzi i robię to specjalnie a potem cierpię.to jest jak nałóg.w ogóle moja pani psycholog powiedziała,że całkiem podświadomie niszczę siebie,oglądała mój tatuaż ale nie potępiła go jedynie wytłmaczyła dlaczego wybrałam taki a nie inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam podobnie jak pstyryk.tez odtracam przyjaciol w ogole ldzi i robię to specjalnie a potem cierpię.to jest jak nałóg.w ogóle moja pani psycholog powiedziała,że całkiem podświadomie niszczę siebie,oglądała mój tatuaż ale nie potępiła go jedynie wytłmaczyła dlaczego wybrałam taki a nie inny.

 

I ja tak mam... :oops: Też odtrącam ludzi, a potem cierpię, że jestem samotna... Bo niszcząc siebie w pewien nieudolny sposób próbuję za wszelką cenę się ratować przed wewnętrznym bólem :( Też uświadomiłam to sobie dzięki psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie! Autoagresja nie jest dziecinnym występkiem, bezpośrednią próbą zwrócenia na siebie uwagi czy chęcią zaszpanowania. To próba ratowania w pewien sposób siebie - uwolnienia się bądź złagodzenia silnego bólu i napięcia psychicznego, które jest nie do zniesienia.

Ma ona ogromny związek z emocjami i występuje najczęściej (choć nie tylko) właśnie w osobowości chwiejnej emocjonalnie. Ludzie mający zachowania autoagresywne wstydzą się ich, nie chcą, by ktoś o nich się dowiedział, gdyż i tak mają w związku z tym silne poczucie winy. Pomimo tego poczucia winy powtarzają jednak autodestrukcyjne zachowania, gdyż nie są w stanie poradzić sobie inaczej.

 

Najczęsciej występuje w silnym wzburzeniu emocjonalnym, gdy emocje przejmą władzę nad ciałem, gdy trzeba dać upust emocjom, a wydaje się innej drogi nie ma. Jednak w chwili uspokojenia silny, piekący ból powoduje poczucie winy "znowu to zrobiłam", chęć cofnięcia czasu i zatuszowania win.

 

Nie chwalę się swoimi bliznami, wręcz przeciwnie, wstydzę się ich, gdy zauważę, że ktoś na nie patrzy natychmiast zabieram rękę, czuję się "głupio" tak, że chciałabym się zapaść pod ziemię. Ta, czy jakokolwiek inna forma autoagresji wykonywana na sobie, nie jest żadnym powodem do zaszpanowania, pokazania siebie.

Wiem co czuję, ale nie umiem Wam tego opisać... Chcę też powiedzieć, że nie musi to też być forma ukarania siebie. W moim przypadku ból powodował uczucie ulgi, jakby z tym bólem wypływały emocje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najczęsciej występuje w silnym wzburzeniu emocjonalnym, gdy emocje przejmą władzę nad ciałem, gdy trzeba dać upust emocjom, a wydaje się innej drogi nie ma. Jednak w chwili uspokojenia silny, piekący ból powoduje poczucie winy "znowu to zrobiłam", chęć cofnięcia czasu i zatuszowania win.

 

Nie chwalę się swoimi bliznami, wręcz przeciwnie, wstydzę się ich, gdy zauważę, że ktoś na nie patrzy natychmiast zabieram rękę, czuję się "głupio" tak, że chciałabym się zapaść pod ziemię. Ta, czy jakokolwiek inna forma autoagresji wykonywana na sobie, nie jest żadnym powodem do zaszpanowania, pokazania siebie.

Wiem co czuję, ale nie umiem Wam tego opisać... Chcę też powiedzieć, że nie musi to też być forma ukarania siebie. W moim przypadku ból powodował uczucie ulgi, jakby z tym bólem wypływały emocje...

 

Tak - to jest pewnego rodzaju pomoc sobie, bo napięcie, natłok emocji rozsadzają od środka. Pojawiający się ból jest jakby tabletką - pomaga doraźnie... Niestety w danym momencie i potem jest też to cholerne poczucie winy, o którym piszesz, a które ja tak dobrze znam... :(

 

Dziś miałam bardzo ciężką sesję na psychoterapii, poruszona została bardzo bolesna dla mnie kwestia i znowu poczułam to tornado przeróżnych emocji, powodujące uczucie, że za chwilę eksploduję. Nie mogłam rozładować napięcia przy psychoterapeutce, zaczęłam obrywać skórki palców u dłoni, a potem przeraźliwie trząść się jakby mi było strasznie zimno, choć nic nie czułam, zrobiłam się blada jak ściana, miałam zaciśnięte pięści, szczęki, wszystkie mięśnie, czułam się jak w transie... Tylko w taki sposób mogłam rozładować napięcie. :oops: Było mi potem strasznie wstyd, miałam silne poczucie winy (i mam je nadal), czułam obrzydzenie do siebie, wstręt :cry: Ale emocje zostały uwolnione, napięcie rozładowane chociaż w taki sposób. Aż do następnego razu... :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Paranoja, myślisz, że da się z tego wyjść? Tzn. przestać się ranić fizycznie i psychicznie? Ja robię to od dzieciństwa na różne sposoby, odkąd pamiętam... :cry::oops: Na ostatnim spotkaniu z psychoterapeutką zawarłam z nią pewien układ - że chcę zaniechać zachowań autoagresywnych i wierzę, że to jest możliwe. Ja... naprawdę chcę, i chcę wierzyć, że to możliwe, ale robię to dalej, tylko w ten sposób mogę na chwilę zagłuszyć ból emocjonalny i pustkę, która jest we mnie... :roll: To silniejsze ode mnie :cry: A potem oczywiście wyrzuty sumienia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się nie tnę (bo mam fobię na punkcie płynącej krwi), ale mam inne sposoby... :roll: Wstyd o tym mówić..., ale obrywam skórę na palcach do "żywego mięsa", przekłuwam igłą bądź cyrklem i odrywam skórę na piętach..., gorąca woda z kranu na dłonie lub odwrotnie - w czasie mrozu nie założę rękawiczek, żeby marzły ręce, i inne działania, które powodują ból fizyczny, ale bez cieknącej krwi... :cry: Specjalnie odtrącam innych, żebym cierpiała, sama sobie wmawiam swoją beznadziejność i prowokuję innych, by to od nich usłyszeć, dręczę się psychicznie, odkąd pamiętam nienawidziłam siebie. I nie czułam, że żyję naprawdę, jeszcze jako dziecko :roll: Chcę z tego wyjść, naprawdę. Chcę żyć. Chcę być zdrowa. Ale tego bólu i pustki w środku nie da się stłamsić :cry: Ludzie myślą, że jestem pogodna, roześmiana, kontaktowa, szczęśliwa, bo uśmiecham się do innych i w ogóle tego po mnie nie widać, ale w środku rozsadza mnie ból! :shock: Zawsze czułam się niezrozumiana i inna, jakbym nie pasowała do tego świata. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×