Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.II


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

na wypisie mam osobną jednostkę chorobową ogólnie to fobia społeczna która już w wieku młodzieńczym sie objawiała w kosciele np ale towarzyski jestem ogólnie nikt by nie powiedział wiec dziwne to ale fluoksetyna mi pomaga na to choć problem by trzeba na psychoterapii rozwiązać zapewne afobam ogólnie mam w domu listek w razie czego ale to pewnie wiele osób go ma bo zaburzeni mało odproni na stres

ja prędzej miałem zaburzenia depresyjno lękowe diagnoze ambulatoryjnie jak mnie leczyli w przychodni jak wyladowałem w psychiatryku to stwierdzili zaburzenia osobowości a później w tej samej klinice na innym oddziale spektrum chad po konsylium lekarskim więc nei jest to łatwo stwierdzić a co dopiero żyć z tym gównem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bardziej depresyjny jestem niż maniakalny raz miałem hipo manie w życiu i zjazd straszny a tak przejawy hipertymii dniowej lub kilku, mam też zaburzenia lękowe ponoć to łagodnieszja postać chadu nawet nie ma tego w klasyfikacji lecz upierdliwa jest i ciężko sie zyje mi z tym...

Choroba Afektywna Dwubiegunowa często współistnieje z innymi zaburzeniami, np. lękowymi, czy osobowości, które niekoniecznie są wtórne. Dlatego jest trudna do leczenia. Ale przy odpowiednim wsparciu farmakologicznym i psychoterapeutycznym pacjent może poprawić jakość funkcjonowania, życia. Niestety leczenie wymaga też czasu i cierpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ziomek118118, Nie wiem ile. Do każdego pacjenta podchodzi się indywidualnie.

Pomyśl, jeśli całe życie wzrastało się w niekorzystnych warunkach, nie wchodzę już w szczegóły, to przez rok czy dwa nagle nie ozdrowiejesz.

Ile czasu już się leczysz? Jakimi metodami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika Leczę się już od 7 lat .Odbyłem terapie indywidualna,a póżniej same antydepresanty,po których wpadałem

w pułapkę manii.Przyszedł czas na stabilizatory i praktycznie co pół roku zmiana leków.

Teraz biorę Lamitrin i Setaloft i nie potrafię zrozumieć czemu ogarnęła mnie niesamowita pustka.

Obojętność ...Zombi...to są trafne określenia dla mojego aktualnego stanu..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika Może masz rację...może zamiast ciągłej zmiany leków,trzeba próbować zmienić swój stan w inny sposób.

Na razie odczekam jeszcze jakiś czas (nowe leki biorę dopiero 2 miesiące ) i póżniej zobaczymy.

Tak naprawdę odbyłem tylko półroczną terapie i tylko raz w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ziomek118118, Zawsze to już coś, te pół roku, jakiś zaczyn, doświadczenie.

Ja jeszcze nie kończę terapii. W październiku miną 3 lata. Leków nie biorę.

NIe licytuję się z Tobą ;) , żeby nie było ;)

No i pewnie każdy z nas pod kątem swoich trudności wynikających z zaburzeń potrzebuje "swojego" czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bez farmakologii nie ujedziesz w chadzie a ty moniko nie masz chadu tylko nerwice z tego co pamiętam więc jesteś w terapii i bez leków też nie chce sie licytować każdy jest indywidulany ale chad jest gorszy od nerwicy i do leczenia i do życia z tą chorobą i takie są fakty niestety brutalne...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

magic, Każdy swoje zaburzenia ma z jakiś powodów, przyczyny.

I osądzanie co jest łatwiejsze do leczenia tu nie ma sensu.

Najważniejsza jest rzetelna diagnoza, a potem optymalne leczenie ustawione przez specjalistów, a nie eksperymentowanie z lekami, samodiagnoza czy autoterapia.

Nie mam CHAD-u,ale wiele czytam i interesuję się tym zaburzeniem.

CHAD nieleczony często współistnieje z innymi zaburzeniami, jest trudny do zdiagnozowania.

Pacjent nie może zostać sam z tym zaburzeniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Snejana, to chyba stan mieszany się zwie. Zapytaj intel'a. Ma doświadczenie z tym.

 

 

O taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, niestety mam duże, niechciane doświadczenie ze stanem mieszanym .

Nie zamierzam się licytowac ,ale na podstawie przeżytych sporadycznie epizodów czystej depresji i hipomanii mogę stwierdzić ,że chyba nie ma nic gorszego niż trwający calymi latami stan mieszany.

Wygląda to mniej więcej tak:

-wszystkie objawy czystej depresji ( czyli całkowita niemoc, zmęczenie tożsame z tym jakie u zdrowego pojawić się może po kilku z rzędu nieprzespanych nocach suto zakrapianych alkoholem,wolnopłynący LĘK praktycznie przez 24 godz/dobę , który już sam w sobie może doprowadzić do samobójstwa,zero koncentracji,niemożnośc komunikacji z kimkolwiek, wszechogarniające myśli samobójcze )

 

 

........a do tego bonus w postaci elementów manii czyli niesamowite napięcie, ktorego nie da się zniwelować nawet butelką wódki wypitą w ciągu 30 minut,całkowita bezsennośc, oraz to co chyba najgorsze -zapętlonych kilka najmroczniejszych myśli oraz wizualizacji jakie można sobie wyobrazić .

Taka projekcja tych myśli wygląda mniej więcej tak:

-dzisiaj już nie dam rady i z pewnością się zabiję

-po co ja jeszcze żyję w takim stanie

-zaraz oszaleję

-Boże-za co to wszystko

-Nieeeee, nie chcę już, nie dam rady

-dajcie mi już spokój, pozwólcie się zabić

-nienawidzę was wszystkich i wszystkiego

-jeszcze tylko list pożegnalny i kończę

-jak to zrobić , żeby nie znależli mnie zasikanego i od pasa w dół w fekalich, na stryczku

-taak,zaraz wsiądę w samochód i w miejscu, które już wybrałem, na łuku DK 88 wjadę pod tira, jeszcze tylko chwila...

-aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

 

i wizualizacje własnej samobójczej śmierci , bardzo , BARDZO realistyczne,tak realistyczne ,że na chwilę dają ukojenie.Dosłownie słychać trzask pękającego na linie kręgosłupa, lub niesamowity huk miażdżonego samochodu ze mną w środku wjeżdżającego prosto pod tira.

 

taka projekcja myśli i obrazów trwa może z 3-4 minuty i powtarza się od nowa.

I tak praktycznie cały czas bez przerwy.

 

Przetrwałem tak 4 lata.

Nie wiem jak i nie wiem kiedy.

W tak zwanym międzyczasie w takim stanie zaliczyłem areszt śledczy....

 

Przetrwałem.

Uratowala moje życie lamotrygina i lekarz , ktory mi ją zaordynował oraz zachęcał do przeczekania kilka miesięcy na jej pełne działanie.

 

Przetrwałem

 

Teraz już jestem niezniszczalny. Może całkowicie pozbawiony uczuć wyższych ( to chyba efekt 4 lat balansowania na granicy śmierci ), ale niezniszczalny i niezatapialny.

 

To tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm a ja myślałam, ze te wszystkie objawy to depresja.

 

To jak nazwać-latam jak by mnie ktoś z siekierą gonił ( gonitwa myśli przy tym jest to fakt) a później padam i....to co opisałeś ale w całości.

A tak a propos myślenia o śmierci to ja myślę sobie, że to ratuje przed tym krokiem ostatecznym. Dziwne ale po tylu latach do takiego wniosku doszłam, ponieważ zrobiłam to kiedy wcale o tym nie myślałam. Hop i już.

 

A wszystko razem to tak jakby człowiek chodził po linie bez asekuracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel, nie chciałbym cię urazić czy coś, z pewnością masz przejebane, wiem, że depresja itd. to niezły syf. Jednak mam wrażenie, że sam się nakręcasz i wmawiasz sobie niepotrzebnie chore rzeczy. Też miałem podobne fazy mocnej desperacji, samobójcze itp. nie chcę się licytować kto miał gorzej, ale znam ten mechanizm. Powtarzasz sobie w głowie negatywne rzeczy, kurczowo się ich trzymasz. Wpadasz w spiralę nienawiści, ciemności. W pierwszej kolejności uświadom sobie, że tak naprawdę sam tego chcesz. Tak, sam tego chcesz, bo te myśli dają ci poczucie złudnego bezpieczeństwa. Spróbuj koniecznie, za wszelką cenę zmienić podejście. Wiem, że głos w głowie ci mówi "chuj kurwa, nie chcę, pierdolę to, nikt mi nie pomoże itd.". Nie słuchaj go. Jakakolwiek negatywna myśl by ci się w głowie nie pojawiła, nie wierz jej. To tylko myśli. Po prostu poddaj się, odpuść. Mnie też takie myśli przyparły nieraz do muru, ale w końcu skapitulowałem. Po prostu mam na nie wyjebane. Wewnętrzny luz, spokój. Popatrz na te myśli, jak one się mają do rzeczywistości? Jest tylko tu i teraz. SPójrz za okno, wyjdź na spacer, weź głęboki oddech, olej myśli. Pies szczeka, ptaki latają, drzewa szumią. Jest dobrze to jest dobrze, jest chujowo, to jest chujowo. I tyle. Żyję, to żyję, umrę to umrę. Masz co zjeść dzisiaj? To nieźle, nie wszyscy mają to szczęście. Reszta problemów jest opcjonalna. Taka prawda. Z takim podejściem pozytywne myśli same zaczną się pojawiać, tylko pozwól im zaistnieć i nie neguj ich z automatu. A ukojenia w alkoholu nie znajdziesz, weź tego nawet nie ruszaj. Jeszcze jedna rzecz. Żadna myśl nie może przetrwać bez twojej zgody. Jeżeli się z nimi identyfikujesz, to dajesz im siłę. Jeżeli masz chujowe myśli w DUPIE, to nie mają szansy przetrwać, bo nie dajesz im zasilania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaczanov

a dasz radę jak te mysli zatrzymać

ja stosuję

- racjonalizację

- odwrócenie uwagi

- kontr agrumnety

dystansowanie się

 

czasami pomaga a często niestety nie....

 

dziś pomogło jak powiedziałam wszytsko na grupie i popłakałam

uspokoiłam się przeszło

 

ale nie będę za każdym razem szukać audytorium i beczeć

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myśli nie zatrzymasz walcząc z nimi, to nie działa. Po prostu pozwalasz im być. Pojawiają się i znikają. Jest tylko tu i teraz. Obserwujesz. Tak jak chmury na niebie, ty jesteś niebem, myśli są chmurami. Obserwuj nie oceniając ich i patrz co się dzieje.

 

Polecam

http://www.youtube.com/watch?v=D-e4be2BEeI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Intel, nie chciałbym cię urazić czy coś, z pewnością masz przejebane, wiem, że depresja itd. to niezły syf. Jednak mam wrażenie, że sam się nakręcasz i wmawiasz sobie niepotrzebnie chore rzeczy. Też miałem podobne fazy mocnej desperacji, samobójcze itp. nie chcę się licytować kto miał gorzej, ale znam ten mechanizm. Powtarzasz sobie w głowie negatywne rzeczy, kurczowo się ich trzymasz. Wpadasz w spiralę nienawiści, ciemności. W pierwszej kolejności uświadom sobie, że tak naprawdę sam tego chcesz. Tak, sam tego chcesz, bo te myśli dają ci poczucie złudnego bezpieczeństwa. Spróbuj koniecznie, za wszelką cenę zmienić podejście. Wiem, że głos w głowie ci mówi "/cenzura/ /cenzura/, nie chcę, pierdolę to, nikt mi nie pomoże itd.". Nie słuchaj go. Jakakolwiek negatywna myśl by ci się w głowie nie pojawiła, nie wierz jej. To tylko myśli. Po prostu poddaj się, odpuść. Mnie też takie myśli przyparły nieraz do muru, ale w końcu skapitulowałem. Po prostu mam na nie wyjebane. Wewnętrzny luz, spokój. Popatrz na te myśli, jak one się mają do rzeczywistości? Jest tylko tu i teraz. SPójrz za okno, wyjdź na spacer, weź głęboki oddech, olej myśli. Pies szczeka, ptaki latają, drzewa szumią. Jest dobrze to jest dobrze, jest chujowo, to jest chujowo. I tyle. Żyję, to żyję, umrę to umrę. Masz co zjeść dzisiaj? To nieźle, nie wszyscy mają to szczęście. Reszta problemów jest opcjonalna. Taka prawda. Z takim podejściem pozytywne myśli same zaczną się pojawiać, tylko pozwól im zaistnieć i nie neguj ich z automatu. A ukojenia w alkoholu nie znajdziesz, weź tego nawet nie ruszaj. Jeszcze jedna rzecz. Żadna myśl nie może przetrwać bez twojej zgody. Jeżeli się z nimi identyfikujesz, to dajesz im siłę. Jeżeli masz chujowe myśli w DUPIE, to nie mają szansy przetrwać, bo nie dajesz im zasilania.

 

 

Sorry ,ale to kolejne psudopsychologiczne pierdoły , które nijak się mają do leczenia CHAD.

Ja nie mam okresowej hipochondrii Ja mam CHAD.

Czy chorym na cukrzycę , schizofrenię, czy białaczke też dasz podobne zalecenia?

Gdyby to było takie proste-to uwierz mi-byłbym już zdrowy po tygodniu.

Zresztą:

 

"Badania na bliźniętach wskazują na istotny wpływ materiału genetycznego. Ocenia się, że w przypadku bliźniąt jednojajowych, gdy zachoruje jedno z nich, ryzyko zachorowania drugiego sięga 40%. W przypadku bliźniąt dwujajowych prawdopodobieństwo to spada do około 10%. Znanym faktem jest też to, że osoby cierpiące na CHAD w około 50% przypadków mają w rodzinie kogoś cierpiącego na tego typu zaburzenie. Przeprowadzane badania genetyczne nie potrafią póki co precyzyjnie określić defektów genowych odpowiedzialnych za powstanie choroby. Przypuszcza się, że istnieje kilka lub kilkanaście genów mogących brać udział w genezie CHAD.

 

 

Na poziomie ośrodkowego układu nerwowego przyczyną CHAD są zaburzenia neuroprzekaźnictwa (można to powiązać z hipotezą obecności defektów w materiale genetycznym). Istnieje kilka teorii na ten temat..

 

CHAD powstaje przy wysokim lub niskim poziomie jednego z 3 neuroprzekaźników (serotonina, noradrenalina, dopamina);

Nieistotny jest poziom danego neuroprzekaźnika, tylko stan równowagi pomiędzy nimi. Przy zaburzeniu równowagi powstaje choroba afektywna dwubiegunowa.

Przyczyna tkwi nie w samych neuroprzekaźnikach, a raczej na wrażliwości komórek nerwowych na nie (na poziomie receptora)"

 

Skoro zmiany chorobowe są na poziomie genetyki, a Ty twierdzisz , że "odpowiednim myśleniem" można je zniwelować, to równie dobrze zapewne "odpowiednim" myśleniem można spowodować że facetowi wyrosną cycki D 80 ?

 

Sorry, ale zawsze się unoszę czytając podobne "mądrości"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie przeczę, że tak nie jest. Tylko po co wkręcać sobie chore jazdy i potęgować chorobę? Nie lepiej po prostu pogodzić się ze stanem rzeczy i podejmować możliwe kroki w celu leczenia? Według wikipedii ja mam kliniczną depresję z objawami psychotycznymi, agorafobię, dysmorfofobię, fobię społeczną, nerwicę i zaburzenia osobowości. Serio, wszystkie objawy pasują idealnie. Prawie wisiałem, więc wiem co mówię. A teraz żyję i cieszę się każdym dniem, normalnie funkcjonuję, mam spokój psychiczny i dystans do zycia. Z takim sposobem myślenia zawsze znajdziesz argument, żeby dalej taplać się we własnym gównie. Pisałeś w poprzednim poście z taką pasją o chorych myślach jakbyś je naprawdę lubił, sam sobie je nakręcasz. Musisz szczerze chcieć poprawy i podjąć odpowiednie działania w celu wyjścia z choroby, a ty po prostu tego nie chcesz, bo w ciemności jest ci "wygodnie". Z twoim obecnym nastawieniem będziesz negował wszystkie próby pomocy i będziesz szukał argumentów przeciw, byleby tylko z tego nie wyjść. Jeżeli ty nie chcesz, to kto ma ci pomóc?

 

PS. Tak, chorym na cukrzycę, nowotwór, białaczkę też dałbym podobne zalecenia. Jest mnóstwo udowodnionych naukowo przypadków wpływu pozytywnego myślenia na remisję wielu chorób w tym złośliwych nowotworów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kaczanov, ja mam podobne przemyślenia jak Ty... wiem, ze za pomocą pewnych technik, regularnie stosowanych oczywiście, mogłabym wyjść z tej czarnej dupy... ale tego nie robię... :roll: .....chyba się boję wyzdrowieć. Całe moje zycie składało sie z lęków, dołków, toksycznych relacji - jak skończe z tym to co ? skończe z tym , co mnie definiowało, więc tak naprawde skończę ze soba - taka forma psychicznego samobója. Boję sie jak cholera, bo jesli zniknie zaburzenie, które zajmowało całe moje "ja", powstanie olbrzymia pustka.. mnie juz nie będzie... to dowód na to, ze identyfikuję się ze swoja patologią :( .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z całą stanowczością muszę powiedzieć - Nie Zgadzam Się! Gdyby pozytywne myślenie miało pozytywny wpływ na pewno nie wylądowałabym w szpitalu. Głównymi mechanizmami sprawczymi nie jesteśmy my ale nasze otoczenie. My albo umiemy się bronić albo popadamy w bagno i dlatego tu jesteśmy. Moje pozytywne myślenie na nic się zdało, gdy ludzie zaczęli mnie kopać w d...., A co najfajniejsze mój mózg się nie przejmuje (pozytywne myślenie) ale organizm wali po pysku. Jakoś moje myślenie nie reguluje neuroprzekaźników.

Majac lat 20 znalazłam sposób na regulację i .... w wieku lat 30 otarłam sie o sexoholizm :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest właśnie pułapka negatywnego myślenia. Nie widzisz wyjścia z matni, bo wierzysz w swoje przekonania i się ich kurczowo trzymasz, mimo tego, że są błędne.. Problem nie leży nigdzie na zewnątrz tylko w głowie. Każdy widzi rzeczywistość przez własne okulary i myśli, że "moja racja jest najmojsza".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

S jak..., nie wiem, co rozumiesz pod pozytywne myślenie... bo samo myślenie nic nie da, jeśli nie nastąpią zmiany w podświadomości. To podświadomośc właśnie steruje psychosomatyką, a nie logika i racjonalność.

 

Podam przykład na sobie : jestem osoba chorowitą, ciągle zapadałam na tajemnicze dolegliwości, które ciagneły sie latami. Jako ostatnia deska ratunku - siegnęłam po afirmacje, czyli stwierdzenia pozytywne.

W moim przypadku : Ja Cudak, jestem zdrowa i szczęśliwa, czuję sie z tym bezpiecznie i niewinnie.

Po napisaniu kilkunastu takich stwierdzeń /obok należy zawsze notować odczucia, które się pojawiają - to bardzo ważne, inaczej pozytywne myślenie będzie tylko rodzajem autohipnozy/ zauważyłam, że wypływają na wierzch dziwne przekonania, typu : jak będziesz zdrowa, nikt nie będzie Cie kochał ... nie zasługujesz na szczęście i zdrowie.... itp. bzdury, które zagnieździły sie w podświadomości a dotyczyły tematu zdrowie. Dopiero przy tych afirmacjach uświadomiłam je sobie i mogłam świadomie stwierdzić, ze to głupota. Prawdopodobnie wynikająca z dzieciństwa, kiedy rodzina okazywała mi uwagę i troskę tylko w czasie choroby.

 

Poza tym pozytywne myślenie nie zastąpi zmian w realu. Pozytywnie myśląc zebrałam dość siły i wiary w siebie, żeby prysnąć z toksycznego domu, gdybym tam dalej tkwiła nic by mi nie pomogło.

Tak ze pozytywne myślenie to tylko narzędzie, ale bez zmian w podświadomości i w realu nic nie da. A w podświadomości można grzebać na terapii, regresji, medytacji. I ciągle wypływają nowe syfy, to gówno trudno ogarnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest mi bardzo bliskie, to co pisał Intel o stanach mieszanych.

 

I tak sobie myślę, skoro z taką siłą i energią możemy sobie tworzyć scenariusze samobójstwa, końca, wielkiego rozpierdolu w głowie i na zewnątrz, to może zainwestować tą samą energię i moc w powtarzaniu sobie, że za chwilę się to gówno skończy, znowu dostrzeżemy, że świat jest ok, nie taki zły...

 

Kilka dni temu miałam koszmarny atak paniczny. Na terapii uczyłam się wizualizacji i sięgnęłam po to w trudnym momencie. Nie pomogło w stu procentach, ale nie zwariowałam do reszty (nie wstałam z krzykiem przerażenia i płaczem, tylko nerwowo zaczęłam wyobrażać sobie coś odwrotnego od tego, co mój umysł chciał mi wcisnąć).

To dowodzi, że nie jesteśmy tak do końca odporni na "psychologiczne" gadki. Odpowiednio użyte mogą pomóc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×