Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam


Granica

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie!

Szmat czasu minął zanim odważyłam powrócić na forum. Swoją drogą moje posty wcześniej także nie należały do arcy częstych.

Chciałabym móc być tu z Wami, dzielić się iskrami raniącymi, jak i tymi wznoszącymi nadzieje, rzut prawdziwego uśmiechu.

Wiem, że pomieszkuje tutaj sporo mądrych, wrażliwych serc, moja historia jest trochę jak thriller trwający sześć pełnych lat.

Wprawdzie przyczołgałam się do klawiatury, to nie lada wyczyn dla mnie, biorąc pod uwagę że od piątku moja wyobraźnia, pragnienia , pf...jedyna droga w głowie to kulka w łeb. Jestem bardzo osłabiona, ale chcę, chcę jeszcze spróbować.. Chociażby tutaj z Wami. Dzień dobry.. Dobry wieczór!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szlag by to trafił. Jestem tak zablokowana, zaatakowana przez myśli, objawy, myśli-objawy, że nie wiem, co chcę tu pisać. Chcę na pewno, bo nie mogę się poddać. Jednak zdaję sobie sprawę, teraz, że jest mi już tak wstyd, że nawet przed Wami anonimowymi się lękam.

Wydaję mi się też, że 6 lat leczenia , stosowanie różnych technik, cierpienie, które nie podlega nawet żadnym metaforom, zabrało mi naturalną "moc" opowiadania o tym, co się dzieje. Może napiszę Wam, że miesiąc temu wyszłam z Kliniki Psychiatrii, w której przebywałam dwa miesiące, po dwóch miesiącach musiałam opuścić oddział pomimo braku poprawy, musiałam ponieważ NFZ nie mógł dłużej finansować mojego pobytu. Lekarze mieli świadomość, że wypuszczają mnie bez poprawy i sugerowali mi powrót po niespełna dwóch tygodniach. Jednak ja miałam już dosyć Kliniki, wciąz mam ilekroć o niej pomyślę. Poza tym mam na koncie już sporo hospitalizacji, wszelkie szpitale, kliniki, wydają mi się już bezsensowne.Starania, przeczekiwania, cała apteka leków. Kurcze, chyba brakuje mi już narzędzi do walki..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gringo, mam 22 lata, od momentu chorowania tj. 16 rok życia, miałam już trochę diagnoz. Początkowo nawracająca depresja, bulimia. Później zaburzenia osobowości typu Borderline, jeszcze dalej zaburzenia depresyjno lękowe, dysmorfofobia i zaburzenia osobowości inne mieszane.

Pytałeś o nerwice natręctw.. wiernie wtóruje dysmorfofobii. Gringo, mam dosyć. Wysiłek włożony w ratowanie siebie był ogromny, wszystko runęło, nie czuję siebie, jestem zaszczuta w klatce objawów. Jeden za drugim atakują. I cała praca terapeutyczna, moje rozumienie, radzenie sobie, poszło w piach. Nie wiem, czy tym razem wytrzymam. Nie ukończyłam nawet szkoły średniej, tak po mnie spluwa choroba. Jestem nikim. Nie potrafię żyć. Już nie. Nie umiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gringo, mam 22 lata, od momentu chorowania tj. 16 rok życia, miałam już trochę diagnoz.

Jak to sie zaczelo, w jaki sposob zachorowalas, czy bylo to zwiazane z problemami w rodzinie? Stres?

 

Początkowo nawracająca depresja, bulimia. Później zaburzenia osobowości typu Borderline, jeszcze dalej zaburzenia depresyjno lękowe, dysmorfofobia i zaburzenia osobowości inne mieszane.

Pytałeś o nerwice natręctw.. wiernie wtóruje dysmorfofobii.

Czym jest dysmorfia, pierwszy raz spotykam sie z ta nazwa. Mysle, ze psychologowie i psychiatrzy bardzo zle robia nazywajac wszystkie te negatywne objawy dziesiatkami roznych nazw (wymyslajac przy tym nieistniejace choroby), co powoduje, ze osoba chora jeszcze bardziej sie pograza, bo mysli, ze z tak wielka liczba zaburzen nie mozna sobie poradzic. Prawda jest taka, ze to wszystko wynika jedno z drugiego i wszystkie objawy lacza sie w calosc, dzielenie na nerwice, border-line, zaburzenia osobowosci jest glupie, to wszystko to zaburzenia emocji. Analizowanie poszczegolnych problemow do niczego nie prowadzi.

 

Gringo, mam dosyć. Wysiłek włożony w ratowanie siebie był ogromny, wszystko runęło, nie czuję siebie, jestem zaszczuta w klatce objawów. Jeden za drugim atakują.

Przykro mi, wiem, jak to jest nie widziec nigdzie nadziei.

 

I cała praca terapeutyczna, moje rozumienie, radzenie sobie, poszło w piach. Nie wiem, czy tym razem wytrzymam. Nie ukończyłam nawet szkoły średniej, tak po mnie spluwa choroba. Jestem nikim. Nie potrafię żyć. Już nie. Nie umiem.

Nie wiem, czy powinienem to pisac... (boje sie, ze moje rady moga zaszkodzic). Sprobuj, jesli potrafisz, zamiast na mysleniu i widzeniu swoich objawow poprzez mysli (nie potrafie tego w tej chwili inaczej wytlumaczyc) skupic sie na czuciu, na odczuciach w ciele, emocjach. Nie chodzi mi o to, zeby myslec o tym co czujesz, tylko czuc. Nie wysilaj sie zeby to zrobic, sprobuj bardzo delikatnie, subtelnie przeniesc swoja uwage na czucie tego, co w danej chwili czujesz, nie analizuj, nie rozmyslaj o tym, tylko czuj, wszystko, co jest teraz. Nie probuj rozwiazac swoich problemow, pozbyc sie objawow na poziomie myslenia i analizowania, to nie dziala, tylko pogarsza sprawe.

Wysle Ci pozniej cos na PW, ale uprzedzam, nie jestem psychologiem ani psychiatra.

 

[Dodane po edycji:]

 

Z tym PW to przemyslalem sprawe i jednak nie wysle, bo wciaz jeszcze sam mam nerwice i nie powinienem doradzac za bardzo, bo moje rady moga byc zle.

 

Jednak napisze tutaj o kilku metodach, ktore mi bardzo pomogly, ale zaznaczam, ze NIE JESTEM PSYCHOLOGIEM ANI PSYCHIATRA, wiec jesli chcesz sprobowac zastosowac sie do moich rad, to rob to na wlasna odpowiedzialnosc, bo nie wiem, jak to na Ciebie wplynie. Moze skonsultuj sie, ze wlasnym psychoterapeuta, co sadzi o tym, co tu napisalem.

-----

Najgorszy etapem w "walce" z ta choroba jest przezwyciezenie stanu, w ktorym bez przerwy, ze wszystkich stron atakuja cie mysli i inne nieprzyjemne dolegliwosci, wtedy nie wiesz co sie dzieje, jestes w totalnym chaosie, w ktorym nie widac szans na poprawe. Czujesz, ze tego sie nie da przezwyciezyc, a twoj umysl probuje walczyc i uciekac od kazdej mysli, napiecia, bolu, dusznosci, zawrotow, itd. Ta ucieczka i walka jest tym, co utrzymuje ten stan.

 

Nie mozesz nic zrobic, zeby z tym wygrac, nie mozesz tego zrobic, to musi minac samo i minie, pod warunkiem, ze nie bedziesz przeszkadzac. Wewnetrzny ped w strone ucieczki, czyli to co chory na ciezka nerwice(i nie tylko) bez przerwy robi jest tym co wzmaga chorobe. Przede wszystkim musisz pogodzic sie z faktem, ze masz te wszystkie dolegliwosci w sobie i przestac probowac sie przed nimi bronic. W nerwicy ludzie probuja pozbyc sie leku na sile, mysla, ze wspominanie przeszlych sytuacji lekowych i obawa przed przyszlymi w czyms pomoze, a to prosta droga do poglebienia choroby.

 

Mi pomagalo, gdy przez kilka godzin, w samotnosci lezalem i obserwowalem, co robi moj umysl. To znaczy, wygladalo to tak: kladlem sie na lozku, po chwili przychodzily mi do glowy mysli i nieprzyjemne uczucia, ze musze COS ROBIC, ze musze sie czyms zajac, czymkolwiek, ze lezenie bez celu jest nie do zniesienia (w okresie najgorszej nerwicy nie potrafilem znalezc sobie miejsca, wciaz musialem byc czyms zajety, albo spac, lezenie bez celu "bolalo"), caly czas mialem glebokie uczucie, ze zeby mi to przeszlo, to musze cos zrobic, a to nie prawda.

Wiec tak, po chwili takiego lezenia przychodzily negatywne emocje, nic z nimi nie robilem, pozniej emocje i mysli sie zmienialy. Raz byly mniej bolesne, pozniej znowu sie wzmacnialy, im dluzej lezalem i tylko obserwowalem, bez prob ucieczki i szukania rozwiazan w mysleniu(czyli wspominania, myslenia o przyszlosci, przeszlosci, o tym, co by mozna zrobic, o tym jak jest zle, itd.), tym mocniej umysl sie sam z siebie rozluznial. Pozniej stany emocjionalne stawaly sie coraz bardziej spokojne, bo umysl sam rozumie (podswiadomie), ze walka jest tym, co wzmacnia objawy i przestaje walczyc. Nie jest to co prawda wyleczenie, ale pozwala osiagnac ulge i to znaczna, mysle, ze w ten sposob mozna osiagnac stan zaleczenia nerwicy.

 

Podczas takiego nic nie robienia mozna zaobserwowac w sobie rozne interesujace rzeczy, jednak najwazniejsze jest zeby nic nie robic na sile, wszystko powinno sie dziac dokladnie tak, jak sie to odbywa, jesli czujesz lek, to dobrze, jesli czujesz sie fatalnie, tez dobrze, jesli atakuja Cie ze wszystkeij strony mysli, to tez dobrze, tak ma byc, nie uciekaj i przede wszystkim nie czekaj na poprawe. Nie mozesz sobie powiedziec, sprobuje, to jest metoda, ktora mi pomoze. Jak zaczniesz sie starac, zeby cos "robic" w celu rozluznienia, wtedy nic to nie da. Po prostu kladziesz sie i mysl o tym, co ci przychodzi do glowy, bez celu(oddychaj przez nos i badz swiadoma oddechu, ale tylko troche, bez zadnej koncentracji, wtedy lepiej czuc cialo i mysli maja mniejsza sile), ale rob to swiadomie, wtedy widzisz o czym w danej chwili myslisz, widzisz, jak uwaga przeskakuje raz na mysl, pozniej na emocje, na odczucia w ciele, i tak w kolko. Kiedy widzisz, jak twoj umysl walczy, nic z tym nie robiac, wtedy jest szansa.

 

Nie potrafie tego opisac dokladnie, trzeba eksperymentowac. Idea jest taka, ze kiedy obserwujemy umysl, czyli mysli i emocje, to wtedy zauwazamy, ze nasze stany wewnetrzne zmieniaja sie z chwili na chwile, w jednej chwili mozesz doswiadczac glebokiego leku i jesli nie "uciekniesz", to lek sie zmniejszy i odczujesz ulge, po chwili, gdy twoj swiadomy umysl zauwazy, ze lek sie zmniejszy, to znowu poczujesz powiekszenie leku, moze nawet wieksze niz poprzedni, ale gdy to wciaz i wciaz obserwujesz, wtedy okresy ulgi sa coraz wieksze.

 

Wazna kwestia jest rowniez to, zeby sie rozluznic, puscic walke z emocjami, poczuc swoje cialo, na poczatku, przez dluzszy czas z pewnoscia lek i napiecie znacznie sie zwieksza, tak ma byc, gdy z tym nie walczysz, to to wszystko osiaga swoja najwieksza sile, ktorej juz nie przekroczy, a ty zauwazasz, ze jestes w stane, w ktorym juz gorzej byc nie moze, a to rowniez daje pewna ulge. Trwajac w tym stanie, napiecie samo z siebie zejdzie, ale do tego potrzeba czasu, godzin.

 

A i jeszcze jedno, do wszystkich tych rad radze podchodzic na luzie, to znaczy, kiedy sprobujesz obserwowac swoj umysl, to rob to "od niechcenia", nie koncentruj sie na tym, jesli sie zamyslisz, to dobrze, gdy to zauwazysz, to po prostu przerwij zamyslenie :) i wroc do obserwacji(czyli nic nie robienia) swojego stanu, obserwacja to nie jest co co sie robi, tylko bycie swiadomym tego, co sie z toba dzieje w kazdej kolejnej chwili. A i jeszcze, lepiej gdy sie do tego zabiera bedac wypoczetym, gdy jest sie wyspanym i o pustym zoladku(wtedy umysl jest spokojniejszy i bardziej skoncentrowany)

 

Mam nadzieje, ze to co napisalem jest w miare zrozumiale, i ze nie zaszkodze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×