Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kobieta z "nerwicą" i depresją wita.


onatonieptak

Rekomendowane odpowiedzi

Na nerwicę i depresję cierpię od nie wiem kiedy, w wieku nastu lat sprawę chciałam załagodzić alkiem. Potem doszły piguły od lekarzy. I tak nie dość, że tkwię w bagnie, w którym tkwiłam, to jeszcze jestem uzależniona od alkoholu i benzodiazepin.

 

Dzisiaj moja Przyjaciółka i zarazem Kobieta (nie będę Wam opowiadać szczegółów) po sześciu latach nazwała mnie żmiją. Nie wytrzymuje ze mną nerwowo. Tak, jak ja ze sobą.

 

Nie widziałyśmy się od bardzo dawna, utrzymujemy rzadko kontakt na GG, sms, ma własną Rodzinę, pracę, podjęła studia zaoczne i już na nic nie ma czasu. To bardzo boli, że nie rozmawiamy, dzisiaj Jej o tym pisałam. To nie była sympatyczna wymiana zdań.

 

Po niej sięgnęłam po nóż i zrobiłam sznyty na ramieniu. Nie po raz pierwszy.

 

Byłam trzeźwa (nie piłam + dwa dni bez uspokajaczy na własne życzenie).

 

Pomimo wielkiej Więzi z Mamą czuję się strasznie samotna.

 

Ojciec odszedł od Nas jakieś 2 lata temu, może trzy. Jest alkoholikiem, nie dało się żyć pod jednym dachem. Tera mieszka u swojego, bardzo chorego, starszego Ojca, ale to nie przeszkadza mu, żeby wpadać w ciągi wódowe.

 

Kiedy trzeźwieje spotykamy się, jest ok, pracuje, później jest nagle "to coś", znika na krócej lub dłużej w butelce wódy. (Już nie nalewa do szklanek czy kieliszków).

 

Czuję, że tracę Kobietę i Przyjaciółkę, z którą jestem silnie związana bo nie dość, że sama w sobie jestem osobą z ciężkim charakterem, temperamentem, to dodatkowo "podnosi" to wszystko moje uzależnienie. Alk ograniczam wyłącznie do piwa ale to bez znaczenia. Alk to alk.

 

I przez to właśnie piwo nie udaje mi się dłuższy okres czasu brać jak należy zapisanego mi antydepresantu. Kiedy biorę kilka tyg. jest faktycznie lepiej, ale wystarczy, że zrobię 1 dzień przerwy na piwko przed telewizorem - wszystko powraca do początku. Przy jednym z wcześniejszych SSRI tak nie miałam. Mogłam iść na imprezę, następnego dnia kontynuować a deprecha i lęki nie łapały.

 

Wiem, jakie pojawią się propozycje, przerabiałam to setki, jak nie tysiące razy w życiu i wielu z Was nie wie, jak jest to męczące i jak odmienny od zamierzonego skutek przynosi, ale jak się przyznałam to jakoś przez to przejdę, najwyżej 1.243-ci raz przeleje czarę i wyrzucę monitor przez okno. (Rozmawiałam z lekarzami, w ośrodkach, na forach, z bliskimi i dalszymi, ciężko zliczyć).

 

Na razie to tyle.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i sama sobie odpowiedzialas na pytanie. Skoro Ci na niej zalezy, a ona Cie nie skresla, to chyba masz motywacje, prawda? No to juz masz wiecej niz niejedna osoba na tym forum. A jesli uwazasz (ostatni akapit), ze ludzie tutaj Cie nie zrozumieja - to po co szukasz tu kontaktu? Chyba chcialas pomoc sobie, prawda? Czy tylko wylać gorzkie zale w jakas proznie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i sama sobie odpowiedzialas na pytanie.

 

Nie zadawałam pytania.

Przyszłam się przywitać. Szukam kontaktu z ludźmi. Ale nie z cynikami.*

 

Skoro Ci na niej zalezy, a ona Cie nie skresla

 

Tego już sama nie wiem.

Niedawno miała krótki romans.

Nie wiem, kogo poznaje na uczelni.

A na za dużo osób czasu nie ma w życiu.

Jest Ojciec Jej Dziecka, jest Dziecko, jestem/byłam ja, w pracy i szkole - nowe osoby.

Nie musi Jej wcale zależeć na kontakcie ze mną skoro Ją denerwuję.

A ja nie muszę o niego (ten kontakt) jak lew walczyć.

 

A jesli uwazasz (ostatni akapit), ze ludzie tutaj Cie nie zrozumieja - to po co szukasz tu kontaktu?

 

Żeby sprawdzić, czy mam rację.

 

*

Czy tylko wylać gorzkie zale w jakas proznie?

 

O tym pisałam na początku.

 

Ledwo się pojawiam, piszę o życiu a Ty od razu, czy chcę sobie pomóc czy, wylewać, cytuję, "gorzkie żale".

 

Nie lepiej nic nie napisać albo skrócić wpis do "Witam", jeśli chce się być przykrym dla drugiej, cierpiącej jak cholera, osoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno mi cokolwiek poradzic. Wiem,ze napewno jest jakies wyjscie z Twojej sytuacji, nie mozesz go narazie uchwycic, dostrzec. Ale tak jak napisal moj przedmowca Majster...skoro rozmawiacie to jest jakas nadzieja. Nie znam Waszych relacji, pewnie bylysce kiedys blisko.

Przepraszam jesli Cie uraze, ale tonie celowo........probujesz uciekac w alkohol....bo wydaje sie Tobie,ze tak jest lepiej, bez wysilku, bez poszukiwania innych drog, aby z tego bagna wyjsc. Dodatkowo napisalas,ze Twoj tato pil i pije. Taki styl uciekania od problemow utkwil Tobie w glowie......podswiadomie nawet...bo przeciez innego przykladu nie mialas.

Wiem,ze latwiej jest komus radzic, sama mam problemy........ale powiem Tobie tak......zeby Cie nie uswiadamiac...bo napewno wiesz jaka jest sytuacja. Jesli swojego zycia nie postawisz na ta najwyzsza szale ......to bedziesz pograzac sie dalej. Musisz uwierzyc w to,ze jak juz dotnelas tego dna....to tylko od Ciebie zalezy czy sie od niego odbijesz. Najgorzej jest tak balansowac. Jestes mloda, powinno Tobie zalezec na samej sobie-to taki zdrowy egoizm.Fajnie mi sie pisze..........teraz tak pewnie myslisz, ale od czegos trzeba zaczac.

A uwierz mi, jest droga. Jesli nawet jest trudna do zauwazenia...jest to przejsciowe. Walcz ze swoimi slabosciami, walcz o siebie.Potem bedzie juz z gorki.

Czy Ty chodzilas na jaks psychoterapie? Przez jakis dluzszy czas?

 

Nie poddawaj sie swoim slabosciom!

Wpadaj tu do nas :)

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trudno mi cokolwiek poradzic. Wiem,ze napewno jest jakies wyjscie z Twojej sytuacji, nie mozesz go narazie uchwycic, dostrzec. Ale tak jak napisal moj przedmowca Majster...skoro rozmawiacie to jest jakas nadzieja. Nie znam Waszych relacji, pewnie bylysce kiedys blisko.

 

Bardzo blisko. Łączyło nas właściwie wszystko, co może łączyć dwoje Ludzi.

 

Taki styl uciekania od problemow utkwil Tobie w glowie......podswiadomie nawet...bo przeciez innego przykladu nie mialas.

 

Pomimo, że o temacie alkoholu rozmawiać nie lubię (mogłam zatem ukryć, ale jaki wówczas byłby sens pisania?) tak muszę przytaknąć. Podświadomie: ojciec. Świadomie: towarzystwo w knajpach, pubach.

 

Wiem,ze latwiej jest komus radzic, sama mam problemy

 

Znam to po sobie - Innym radzę od lat, szewc bez butów chodzi.

 

Musisz uwierzyc w to,ze jak juz dotnelas tego dna....to tylko od Ciebie zalezy czy sie od niego odbijesz.

 

Ech, wiedziałam, będzie ten temat.

 

Ale dobrze.

 

Każdy ma swoje dno. Wydawać by się mogło, że ja mojego dotykałam dziesiątki razy. (Próby gwałtu, spanie na trawniku w parku w nocy, gubienie bardzo cennych i potrzebnych rzeczy etc.) A tu proszę, cały czas piwo jest obecne w moim życiu.

 

Jestes mloda, powinno Tobie zalezec na samej sobie-to taki zdrowy egoizm.

 

Nie będę cyniczna i nie napiszę tego... o czym już wspomniałam na samym początku (rozmawianie o temacie. A o zdrowym egoizmie, tym, że jestem młoda... Szkoda, że nie liczyłam).

 

Czy Ty chodzilas na jaks psychoterapie? Przez jakis dluzszy czas?

 

Chodziłam do psychiatrów.

W między czasie na psychoterapię ale nie skupioną wokół alku, ogólnie siebie. Ale spóźniałam się, Pani miała mnie dość.

Innym razem trafiłam na fajną terapeutkę ds uzależnień, kiedy zaczęło świecić malutkie światełko skierowała mnie na grupę. A tam standardzior. Dosłownie "wyjmujemy karteczki" i bla bla bla.

 

Nie przyszłam po raz kolejny. Ale później stwierdziłam: "A, spróbuję może".

I pani sekretarka przyjęła mnie przy otwartych drzwiach, na korytarz, tam ktoś siedzi, ktoś chodzi, ona do mnie gromkim głosem (żeby jeszcze ci na przystanku mogli usłyszeć): "Kiedy pani ostatni raz spożywała alkohol?".

 

Szkoda, że mi nie nabiła pieczątki "alkoholiczka" na czoło gdy stamtąd wychodziłam i już nie wróciłam.

 

(Wcześniej trafiłam w łapki pana psychiatry który mi dał garść pigułek po których bym tylko spała i nie kontaktowała - noooo, wtedy najłatwiej jest nie sięgać po alk. Również bez sensu).

 

Nie poddawaj sie swoim slabosciom!

 

Trzeba tego chcieć.

 

Wpadaj tu do nas :)

 

Będę wpadać o ile nie zamieni się to w Kółko Namawiania onatonieptak, Żeby Poszła Na Odwyk, do AA czy gdzie bądź. (Kolejny w życiu).

 

Ludzie nie potrafią pojąć, że kiedy ktoś na widok martwej ryby ma mdłości i za nic nie przełknie dopóty, dopóki nie będzie tak głodny, że zjadłby "własną rękę" to ani prośbą, ani groźbą, ani tysiąckrotnym powtarzaniem rad już wcześniej przez daną osobę słyszanych nie zmuszą jej do zjedzenia martwej ryby.

 

Ja nie przyszłam tu po to, by mnie "leczono z alkoholizmu", wiem, gdzie są grupy AA, gdybym chciała skupić się na tym problemie, powtarzam: chciała, poszłabym tam.

 

Przyszłam, by pobyć z innymi, którzy mają podobne, mniejsze, większe problemy, wyszli z tego, wchodzą w to.

 

Miałam gdzieś tam swój "forumowy dom", ale coś się stało po 4 latach bycia tam. Nie wiem, może jeszcze tam wrócę, może nie. Nie mam pojęcia.

 

Wiem za to na pewno, że już nikt mi tam nie będzie na siłę kącika AA urządzał ;)

 

O co i tu bym prosiła.

 

Pozdrawiam.

 

Dzięki, ja również!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onatonieptak

 

Fajna z Ciebie dziewczyna, naprawde, inteligentna, wygadana, masz argumenty na kazde stwierdzenie,zeby tylko nie dotknac tematu picia. Ok.Jestes dorosla.

Tak sobie tylko pomyslalam,ze poprostu nie trafilas na dobrego terapeute.

A ta sekretarke to wypozyczylabym sobie na moment na slowo. Niestety, brak profesjonalizmu niektorych osob, takze specjalistow istnieje.

No to pobadz tu z nami,....tyle mi pozostalo, aby powiedziec :-)

 

Zartuje.....nagadalabym Tobie,ze ...ho ho ho. Ale wiem o co chodzi. Tez mnie draznia niektore tematy, ale to juz zostawie sobie na przepracowanie z moja terapeutka.

 

Caluje.

Monika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onatonieptak

 

Fajna z Ciebie dziewczyna, naprawde, inteligentna, wygadana (...)

 

Po tym, co zastałam później, nie wiem czy dziękować czy wziąć z przymrużeniem oka... i mimo wszystko... Ale dziękuję.

 

masz argumenty na kazde stwierdzenie,zeby tylko nie dotknac tematu picia.

 

Gdybym całkiem nie chciała go dotykać zrobiłabym bardzo prostą rzecz: nie poruszyłabym w ogóle tematu nauczona doświadczeniem.

Jednak jak już pisać o sobie to pisać a nie bawić się w piaskownicę: "to utaję, to pogrubię..."

 

Tak sobie tylko pomyslalam,ze poprostu nie trafilas na dobrego terapeute.

 

Inny, z którym miałam do czynienia też sypał określeniami od lat mi znanymi i w dodatku wyglądał na speszonego i wystraszonego(!). Nie miałam później ochoty się z nim widywać.

 

A ta sekretarke to wypozyczylabym sobie na moment na slowo. Niestety, brak profesjonalizmu niektorych osob, takze specjalistow istnieje.

 

Wiem, niestety. Nie tylko po sobie.

 

(...)

 

Zartuje.....nagadalabym Tobie,ze ...ho ho ho.

 

Po pierwsze wiem, że byś nagadała.

A dopiero byś nagadała gdy byś mnie poznała 'in real life'.

Nie dlatego, że szlajam się od krawężnika do krawężnika czy kradnę starszym paniom torebki żeby mieć na tanie piwsko albo z reguły leżę w oparach taniego wina, co mi zresztą jakoś 12-14 lat temu "wywróżał" kolega, że się na piwie nie skończy etc., no cóż, wbrew pozorom - co może dziwić - nie "widać", że mam problem z alkiem.

Z innych przyczyn.

(Nie, że nie widać z innych przyczyn :D , z innych przyczyn byś nagadała).

 

Po drugie. Nie wiem, kiedy "żartujesz". Czy, że mam pobyć z Wami, czy że jestem fajna i inteligentna...

(W każdym żarcie tkwi źdźbło prawdy).

 

Ale wiem o co chodzi. Tez mnie draznia niektore tematy, ale to juz zostawie sobie na przepracowanie z moja terapeutka.

 

Brawo.

 

PS.

 

Napisałam to w innym temacie, ale również jest o mnie i nie ma nic wspólnego z alkiem, który pojawił się później (jakoś mniej więcej po "potem oczywiście JESZCZE gorzej" albo w trakcie):

 

"Męczy" mnie nadwrażliwość od momentu, kiedy zaczęłam rozpoznawać, co się dzieje na świecie, wokół mnie, ok. 6-7 roku życia. Przedszkola unikałam, bo czułam się fatalnie (organizm sam mi pomógł: wciąż chorowałam), idąc do podstawówki byłam tak zestresowana że wymiotowałam w szkolnej toalecie a w którejś tam klasie właśnie tejże podstawówki nie byłam w stanie normalnie nic z kartki odczytać. Złamany głos, ledwo co.

 

Potem oczywiście coraz gorzej. To były jeszcze inne czasy, całkiem inne. Nie było takich miejsc, samego netu jako takiego w domach nie było. Zastanawiałam się, czemu ja nagle wybucham płaczem w liceum. W murach szkolnych czy poza.

 

Potem oczywiście JESZCZE gorzej.

 

Mój Kolega nadwrażliwość u mnie określił Światłoczułością.

 

Caluje.

Monika.

 

Miło mi, że po pierwszym przywitaniu pojawiło się Twoje. Nie znam Was więc wiadomo, pierwsze wrażenie.

 

Ściskam,

 

onatonieptak

 

(Zostanę przy nicku, przynajmniej na razie, czas pokaże).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyszłam się przywitać. Szukam kontaktu z ludźmi. Ale nie z cynikami.*

Nie jestem cynikiem :) Staram sie po prostu być zwięzły i konkretny, bez urazy ;)

 

Skoro Ci na niej zalezy, a ona Cie nie skresla

Tego już sama nie wiem.

Niedawno miała krótki romans.

Nie wiem, kogo poznaje na uczelni.

A na za dużo osób czasu nie ma w życiu.

Jest Ojciec Jej Dziecka, jest Dziecko, jestem/byłam ja, w pracy i szkole - nowe osoby.

Nie musi Jej wcale zależeć na kontakcie ze mną skoro Ją denerwuję.

A ja nie muszę o niego (ten kontakt) jak lew walczyć.

Ale generalnie to patrzysz na nią jak przez szybe? Rozumiem, ze oddalilyscie sie od siebie, masz jakies podejrzenia co do przyczyny tego oddalenia?

 

Żeby sprawdzić, czy mam rację.

No i jak? Chyba jednak nie masz :)

 

Ledwo się pojawiam, piszę o życiu a Ty od razu, czy chcę sobie pomóc czy, wylewać, cytuję, "gorzkie żale".

Nie lepiej nic nie napisać albo skrócić wpis do "Witam", jeśli chce się być przykrym dla drugiej, cierpiącej jak cholera, osoby?

Popatrz: gdybys napisala tylko "witam" to ta cala dyskusja w ogole nie mialaby miejsca, a tak, dzieki Twojemu postowi i mojej na niego reakcji nawiazala sie juz rozmowa. Poza tym przeczytaj jeszcze raz 2 pierwsze posty wątku i pomysl chwile: czy Twoja wypowiedz nie jest wyrazem jakichs zali? A czy moja odpowiedz jest przykra?

 

Ja widze dwie rzeczy:

1. Kazde zaburzenie o podlozu psychicznym tworzy dla siebie mur obronny wokol chorej osoby i stara sie ukryc. Najbardziej zaprzeczal chorobie bedzie wiec sam chory. I tak: narkoman odrzuci uzaleznienie, bo on sam odstawi dragi w kazdej chwili tylko akurat mu sie nie chce. Schizofrenik powie, ze wszystkie jego urojenia są elementami jego zycia nie mniej realnymi niz sąsiedzi czy kawa na sniadanie (dokladnie jak we wspanialym filmie "Piekny umysl"). Ktos z deprechą (to ja, dzien dobry ;) ) powie, ze chory nie jest ale za to beznadziejny i denny... Jak myslisz, do czego zmierzam? Wg mnie tu jest pies pogrzebany i nie posuniesz sie do przodu jesli tego w sobie nie odkryjesz.

2. Jako kobieta "kochająca inaczej" (nastaw sie na to, ze predzej czy pozniej to tutaj wyplynie, mam nadzieje, ze nie urazilem) bedziesz pewnie szukala pomocy u innych kobiet, odrzucajac racje facetow. Ja nie mam w sobie zadnych fobii na "h", i nie po to odpisuje na czyjs wątek zeby komus dokopac, a juz szczegolnie komus kto szuka pomocy, lapie sie byc moze ostatniej deski.

 

Tak po mojemu, to chyba najwyzszy czas:

- sprobowac pogadac z jakims psychologiem, psychiatra, ale szczerze.

- sprobowac pogadac z Nią, bo bez rozmowy nic do przodu nie pojdzie.

- podjąć sie terapii, leczenia i pokazac Jej to, zeby widziala ze sie starasz. Oczywiscie leczysz sie dla Siebie, nie dla Niej, a korzysc z terapii bedzie sprawa dlugofalowa, a nie tylko lekarstwem na kryzys w związku.

 

No i jak teraz? Nieco lepiej?

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale generalnie to patrzysz na nią jak przez szybe? Rozumiem, ze oddalilyscie sie od siebie, masz jakies podejrzenia co do przyczyny tego oddalenia?

 

Może zmęczenie sobą?

Jak w starym małżeństwie?

Moja złość, że jest Jej tak mało w moim życiu?

 

Ja widze dwie rzeczy:

1. Kazde zaburzenie o podlozu psychicznym tworzy dla siebie mur obronny wokol chorej osoby i stara sie ukryc. Najbardziej zaprzeczal chorobie bedzie wiec sam chory. I tak: narkoman odrzuci uzaleznienie, bo on sam odstawi dragi w kazdej chwili tylko akurat mu sie nie chce. Schizofrenik powie, ze wszystkie jego urojenia są elementami jego zycia nie mniej realnymi niz sąsiedzi czy kawa na sniadanie (dokladnie jak we wspanialym filmie "Piekny umysl"). Ktos z deprechą (to ja, dzien dobry ;) ) powie, ze chory nie jest ale za to beznadziejny i denny... Jak myslisz, do czego zmierzam? Wg mnie tu jest pies pogrzebany i nie posuniesz sie do przodu jesli tego w sobie nie odkryjesz.

 

Nie jest mi do śmiechu ale niemal wybuchnęłam...

Chyba nie czytałeś moich postów.

 

Moi Rodzice wiedzą, że jestem alkoholiczką.

Ona wie, że jestem alkoholiczką.

Obcym ludziom (w oczy) potrafiłam mówić, że jestem alkoholiczką.

Mówię to, to dla mnie oczywiste, że jestem wpakowana w chorobę, po cóż tworzyć wielkie halo - jak mój Ojciec - i zaprzeczać, że się jest chorą?

(On ma piękny staż w zaprzeczaniu, nota bene, z 10 lat uporu maniaka będzie, dobre, nie?)

 

Z niczym się tu nie kryję.

 

Jak również nie kryję się z depresją.

 

2. Jako kobieta "kochająca inaczej" (nastaw sie na to, ze predzej czy pozniej to tutaj wyplynie, mam nadzieje, ze nie urazilem)

 

No, lesbijka, spoko :)

 

bedziesz pewnie szukala pomocy u innych kobiet, odrzucajac racje facetow.

 

Lubię facetów, ich prostolinijność, abstrakcyjność myślenia, wyobraźnię etc.

W życiu spędziłam o wiele więcej czasu z facetami niż z kobietami.

 

Ja nie mam w sobie zadnych fobii na "h",

 

No to dobrze ;)

 

(...)

- podjąć sie terapii, leczenia i pokazac Jej to, zeby widziala ze sie starasz.

 

Myślisz, że Ona jest czysta i to ja mam tu walczyć o Siebie i pokazywać, że się staram?

Jasne, że mogę dla Siebie, ale jeszcze nie chcę zjeść martwej ryby. Jeszcze nie dno. Nie moje. Czekam.

 

Mam sporo za uszami, ale Ona też ma - o czym nie mogę pisać bo Ona nie ma jak odpisać. Ale jedno mogę zaznaczyć: skłonności do alkoholu również ma.

 

Oczywiscie leczysz sie dla Siebie, nie dla Niej, a korzysc z terapii bedzie sprawa dlugofalowa, a nie tylko lekarstwem na kryzys w związku.

 

Związek to mógłby być, gdyby nie mieszkała w domu swojego Mężczyzny i nie miała Dziecka.

Nigdy nie brałam pod uwagę na poważnie, że "staniemy na ślubnym kobiercu" itd.

Ale nie sądziłam, że mnie "pożegna" takim paskudnym słowem i zamilknie.

 

Natomiast co do korzyści z terapii masz rację, na pewno, bardzo na pewno byłaby dla mnie korzystna.

(Serio piszę. Ale siłą mnie tam nie popchniesz. Chyba, że chcesz przywiązać do ciężarówki i zaciągnąć?)

 

No i jak teraz? Nieco lepiej?

Pozdrawiam :)

 

D**a nie lepiej. Wyrywałam się dziś ze snu, myślałam, że się duszę, a następnie, że dostaję padaczki. I cały czas myśli: co będzie z Nami, czy z Nami coś będzie, czy odezwiemy się do siebie w Święta itd., itd.

 

Rewelacja po prostu.

 

Ale dziękuję, że to wszystko napisałeś. Z takimi tam małymi wyjątkami (jak będzie trzeba wstawię sobie do sygny: "Tak, jestem świadoma swojej choroby a nawet rozlicznych chorób, nie ukrywam się z nimi i nie wybielam". Może wtedy będzie 'fajno').

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Mimo to nadal uwazam, ze Twoja swiadomosc choroby jest zanizona. Poza tym nie widze tej depresji, ale przeciez nie musze, no i nie jestem lekarzem ani ojcem Klimuszko.

2. Polecam lekture: Eric Berne, "W co grają ludzie, Psychologia stosunkow miedzyludzkich" - otworz na str. 91.

Wg Ciebie wszyscy są winni, w pewnym sensie Ty tez, ale tylko wtornie. No wiec to oni (w ogole wszyscy, niedlugo ja tez bede w tej grupie i wszyscy z Twojego otoczenia ktorzy maja inne zdanie) sa odpowiedzialni za Twoje polozenie a nie Ty. I niewazne zupelnie, czy to lekarze, rodzina, znajomi, obcy ludzie.

3. Jestes aktualnie jedyna osoba ktora moze sobie pomoc. Ze wszelkimi implikacjami jakie z tego wynikaja. Nic i Nikt na tym swiecie nie przelamie muru obronnego jaki wokol Ciebie wybudowal Twoj alkoholizm - tylko Ty mozesz to zrobic, a inni moze beda w tym chcieli pomoc albo i nie.

4. Przeczytaj sobie caly watek od gory do dolu: Twoja postawa jest wyraznie okreslona - jestes na etapie wylewania gorzkich zali na wszystko i na wszystkich, ale sama sobie nie pomozesz (cos o jakichs rybach tam jest), bo nie. Po prostu "nie bo nie", a na zlosc mamie i wszystkim ludziom odmroze uszy i poloze palec na szynach.

 

Czytalas moze "Dzieci z dworca ZOO"? Dokladnie taka sama postawe miala glowna bohaterka, ale ona miala 15-16 lat. Tobie wydaje sie ze masz wiecej?

 

Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majster, masz sporo racji w każdym punkcie. Ciężko oczywiście to o sobie czytać i do tego się zgodzić z pokorą, ale masz sporo racji.

 

PS Trochę offtopikowo: już chyba wiem, dlaczego ludzie (obcy) rzucają się by "pchać" każdą osobę, która się przyznaje bądź nie przyznaje do jakiegoś uzależnienia na leczenie.

 

To jest trochę tak, jak z czytaniem o czyimś planowanym samobójstwie. Ciężko przejść koło czyjejś - czy to szybkiej czy bardzo powolnej - śmierci obojętnie, człowiek reaguje instynktownie. Wkurza nierzadko pouczaniem, mądrowaniem, wtykaniem nosa w nieswoje sprawy, ale reaguje instynktownie. Nie chce się czuć współwinnym. Coś jak to. Z reguły.

 

Acha, tak, mam więcej lat. 31.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×