Skocz do zawartości
Nerwica.com

ot


elo

Rekomendowane odpowiedzi

Skopiuję do mojego wątku z wątku o masturbacji

 

Myślę że ja również jestem uzależniony od masturbacji. Robię to już od wielu lat. Zawsze uważałem to za nieszkodliwą formę rozładowania napięcia seksualnego. Wiadomo - napatrzy się człowiek na te wszystkie piękne dziewczyny, nierzadko odziane w sposób bardzo wyzywający, a później wieczorem ciężko wytrzymać. Jak większość facetów oglądam filmy pornograficzne w necie. Początkowo wystarczały mi sceny z seksem klasycznym. Później przestało mnie to podniecać i szukałem co raz mocniejszych doznań. Przebrnąłem przez filmy lesbijskie, trójkąty, BDSM, ostre biczowanie, seks grupowy, publiczne poniżenie seksualne, na pissingu i piciu moczu kończąc. Szukałem również filmów z podduszaniem, trwałym okaleczaniem ciała, wypalaniem znamion na skórze, itd ale w normalnym necie ciężko jest znaleźć coś takiego. Dla normalnych ludzi te rzeczy w większości są obrzydliwe. Dla mnie były to co raz mocniejsze doznania, dzięki którym mogłem się zaspokoić, bowiem każdy z tych stopni wtajemniczenia, że się tak wyrażę, przestawał dostarczać odpowiedniego poziomu podniecenia do osiągnięcia wytrysku. Masturbacja stała się sposobem na nudę, na zły humor, na relaks po pracy, na rozładowanie napięcia seksualnego - słowem, lek na wszystko. Kiedy byłem w dołku i nic mi się nie chciało, do głowy przychodziła myśl, że może by warto załączyć jakiegoś pornola i zrobić sobie dobrze. Kilka razy próbowałem z tym skończyć. Kasowałem całą kolekcję totalnie zboczonych filmów porno, po to by za jakiś czas znowu zapisać do zakładek strony z udawanym gwałtem, albo oddawaniem moczu do ust niewolnicy bądź niewolnika. Wiem, że to chore więc proszę byście oszczędzili mi gadania na ten temat.

 

W ciągu ostatnich kilku dni praktycznie ciągle oglądałem filmy z połykaniem moczu i masturbowałem się. Nie miałem ochoty na nic innego. W poszukiwaniu kolejnych totalnie zboczonych filmów trafiłem na tekst o uzależnieniu od pornografii.

Przeczytałem tekst i obejrzałem świadectwo Shelley Lubben z drugiego postu - nawróconej byłej aktorki porno. Podobnie jak ona, byłem w dzieciństwie wykorzystany seksualnie. W wieku około 8-9 lat mój kolega z klasy zachęcił mnie do uprawiania seksu gejowskiego. Jak to dziwnie brzmi... Wtedy nie wiedziałem co robię. Chyba nie muszę mówić jak destrukcyjnie na psychikę dzieciaka wpływa takie doświadczenie. Zamiast bawić się z innymi dzieciakami na podwórku, czytaliśmy z kolegą poradnik seksualny, który był własnością jego rodziców i stosowaliśmy pozycje w nim pokazane. Później wyszło na jaw, że ten mój kolega robił to samo z innym chłopcem. Powiedzcie mi jak coś takiego nazwać? Pedofilia wśród dzieci? Molestowanie seksualne przez rówieśnika? To było totalnie chore! Kontakty homoseksualne z tym kolegą urwały się pod koniec podstawówki lub na początku gimnazjum - nie pamiętam dokładnie. Nigdy nie nawiązałem normalnej relacji z jakąkolwiek dziewczyną. Po dziś dzień jestem sam. Dziewczyny w ogóle nie interesują się mną jako facetem. Leczę się psychiatrycznie z powodu depresji. Mam zdiagnozowaną osobowość dyssocjalną. Jestem totalnie nieprzystosowany społecznie. Moja psychiatra powiedziała, że nie jest w stanie mi jakoś skuteczniej pomóc. Doświadczenia seksualne z dzieciństwa + przemoc domowa ze strony ojca nadużywającego alkoholu + brak wzorców które dzieciak powinien wynieść z domu, zrobiły ze mnie życiową kalekę. Czasami mam dość walki o zmianę mojego życia. Chciałbym po prostu nie istnieć. Chciałbym by moja dusza nie istniała. Wyobrażam sobie że nie ma mnie, nie ma świata na którym żyjemy, nie ma Was, nie ma planet i kosmosu, nie ma nawet pustki. Po prostu nic nie istnieje. Ta myśl sprawia, że zaczyna mi brakować powietrza i się duszę. Właśnie tego bym chciał w chwili kiedy jest mi źle. Zupełny brak świadomości. Kompletny reset i deinstalacja.

 

Dlaczego tak się stało? Dlaczego inni są normalni i potrafią cieszyć się życiem, a ja nie? Dlaczego inni ludzie kogoś mają, a ja wciąż jestem sam? Ludzie mówią, że jestem wartościowym człowiekiem i z pewnością wcześniej czy później znajdę fajną dziewczynę. Niektórzy mówią nawet, że dziewczyny powinny ustawiać się do mnie w kolejce - takie stwierdzenia najbardziej mnie wk....rwiają, bo gdzie do cholery są te dziewczyny?! Nie ma żadnej. Takie gadanie sprawia mi ogromny ból. Lepiej żeby ludzie po prostu się zamknęli. Ojciec co jakiś czas mówi mi żebym się ożenił. Z kim? Chyba z własną ręką... Gdybym miał pistolet, zakończyłbym moje życie jednym bezbolesnym strzałem w głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro twierdzisz, że Twoja obecna psychiatra nie jest w stanie Ci pomóc, to może spróbuj gdzie indziej, może zmiana specjalisty wyjdzie Ci na korzyść.

 

Czy jesteś pewny, że chcesz jakiegokolwiek związku, czy może raczej chciałbyś do niego dążyć, bo tak wypada (mam tu na myśli reakcję otoczenia)? Jakby nie było to najpierw i tak najlepiej by byłoby rozwiązać problemy z samym sobą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może spróbuję jutro u psychologa. Nie wiem jak wyjdzie.

 

Wiesz... nie obchodzi mnie co wypada a co nie wypada. Po prostu brakuje mi w życiu odrobiny kobiecego ciepła i czułości. Wydaje mi się że jest to normalne. Wiem, że powinienem doprowadzić się do porządku i właśnie próbuję - z niewielkim skutkiem. Z jednej strony chciałbym kogoś znaleźć, a z drugiej strony nie chciałbym nikogo obarczać moimi nierozwiązanymi problemami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... nie obchodzi mnie co wypada a co nie wypada.

I bardzo dobrze ! Ja podchodzę do życia identycznie :great:

 

Po prostu brakuje mi w życiu odrobiny kobiecego ciepła i czułości. Wydaje mi się że jest to normalne.

Tak, to jest jak najbardziej normalne ;) skoro nawet ja tak uważam, to coś na rzeczy być musi 8)

 

Z jednej strony chciałbym kogoś znaleźć, a z drugiej strony nie chciałbym nikogo obarczać moimi nierozwiązanymi problemami.

I to jest bardzo dojrzałe podejście :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

05 maja roku pańskiego 2015. Wróciłem z roboty, uwaliłem się na sofę z laptopem w rękach, włączyłem RMFkę i nie chce mi się nawet odpalić jakiejkolwiek strony z wyuzdanym, perwersyjnym do granic seksem. Dobrze mi z tym :) . Idę jutro dowiedzieć się więcej o wsparciu psychologów na NFZ i psychoterapii za własną kasę.

Myślałem też o tym czy nie zapisać się na jakiś wolontariat. Kiedyś była możliwość poprowadzenia za free, szkoleń z obsługi komputera dla seniorów. Gdyby teraz w mieście ktoś organizował taki projekt, z chęcią zapisał bym się jako wolontariusz. Mógłbym wykorzystać wiedzę, którą sam zdobyłem na profilu technik-informatyk. Nie pamiętam kto organizował ostatni projekt. Chyba popytam w Urzędzie Pracy.

Za bardzo dokucza mi samotność. Każdy dzień mija tak samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadzwoniłem do poradni. Dowiedziałem się, że jest możliwość zapisania się na wizytę do terapeuty. Pójdę jutro przed południem na przeszpiegi, na pierwszą wizytę. Dowiem się jeszcze dzisiaj ile kosztuje wizyta u psychoterapeutki w poradni prywatnej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie rozumiem całej otoczki wokół masturbacji. Jakieś dążenie do czystości, wolności od niej, itd. Może lepiej się pogodzić z faktem, że się ma popęd seksualny i że jest się biologiczną istotą, dla której z punktu widzenia ewolucji, głównym celem jest przekazanie genów. :D Oczywiście można próbować walczyć ze zwierzęcą naturą, ale problemem największym jest chyba samooszukiwanie. Patrzenie na pornografię jak na jakiś przejaw zła. Jeśli istnieje jakieś zło, to z pewnością jest nim przeczenie faktom, czyli kłamstwo. Nie pamiętam statystyk, ale bodajże połowa transferu w internecie to ruch generowany podczas oglądania pornografii. Myślę, że duża część ludzi, którzy walczą z masturbacją to osoby dotknięte przez doktrynę katolicką. Mnie sprawy seksu tak nie interesują, bo nie mam libido. W sumie to też jakieś wyjście.

 

Od siebie więc mogę radzić nie traktowania masturbacji jako jakieś zło, narzędzie Szatana, itd. Wszystko jest dla ludzi. A budzenie w sobie jakiegoś poczucia winy, itd. to też nie jest dobry pomysł. Polecam zmienić światopogląd na bardziej racjonalny, rozwiązać problem za pomocą logiki i kalkulacji.

 

Wybaczcie długi wpis, ale jestem "odwróconym" katolikiem i jak widzę, gdy niewinni cierpią z powodu ideologii, która wsadza na wieczne męki za to, że się nie zdążyło wyspowiadać za realizowanie popędu, w który człowiek nie z wyboru został wyposażony to czuję pewny żal do losu, że stawia człowieka w takiej roli. Dla mnie jednak za późno, przeżyłem dwie psychozy na religijnym podłożu i mogę sobie gdybać co by było gdybym wychował się w bardziej oświeconej rzeczywistości. Możliwe, że przeżywałbym, tak znienawidzone przez wszelką religię wygodne życie w doczesnym luksusie. Uprawiałbym seks z kim bym chciał, jadł hamburgery, czytał laicką literaturę i nie wmawiałbym sobie, że człowiek to istota boska.

 

Sorry, odezwały się we mnie dawne rozterki. Tak prawdę mówiąc, zachorowałbym tak czy inaczej. W ateistycznych Czechach pewnie miałbym obsesje na tle politycznym czy wynalazczym.

 

Pamiętam koleżankę z liceum, wyglądała na kogoś z bogatej rodziny, miała sporo znajomych w szkole, była dość inteligenta, ale miała swoją godność i nie goniła za ocenami jak osioł za marchewką. Nie chodziła od początku na religię, więc seks nie był dla niej złem. Może miała silne ego i stabilne poczucie wartości. Ale sądzę, że przeżyje to życie łatwo, przyjemnie, z dużą ilością lajków na Facebooku, z miłymi spotkaniami w knajpie spędzonymi na grach planszowych. No i miałbym życzyć komuś takiemu źle? Bo ja na razie jestem schizo-mistykiem i nie zapowiada się, że ten status się zmieni na osobę, która w rzeczywistości jest oświecona. No ale nic, próbuję dalej z medytacją, bo już wyboru i tak nie mam szerokiego.

 

Wybacz, że aż tak ci zapisałem wątek. Od siebie tylko mogę wyrazić współczucie, że masz się za nikogo. Z tego trudno się wygrzebać, pamiętaj że im więcej będziesz się poniżał tym bardziej ci to wejdzie w krew, a współczuć ci nikt nie będzie. Może spróbuj z medytacją? Ja bym tak zrobił, gdybym mógł cofnąć czas. 3 lata obrzucałem się błotem, a wystarczyłoby ignorować te myśli i skupić się na odczuciach w ciele. Mądry Polak po szkodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie byłem u psychologa. Zaspałem kilka dni pod rząd i nie wyrobiłem się przed pracą. Dowiedziałem się za to ile kosztuje psychoterapia prywatnie.

 

Wróciłem właśnie od znajomych i poczułem się w cholerę źle. Tutaj w domu zawsze dokucza mi samotność i poczucie bezcelowości życia. W moim pokoju, moje życie nie zmienia się. Wszystko jest takie samo od wielu wielu lat. Nikt mnie nie odwiedza. Wieczorem kładę się spać by rano wstać do pracy. Po pracy przychodzę do mojego pokoju, odpalam komputer, wchodzę na fejsa i nerwicę, po to by stwierdzić, że znowu k....a nikt do mnie nie napisał. I siedzę tak samotnie, przełączając się z nerwicy na fejsa, z fejsa na nerwicę, w nadziei że może jednak ktoś się do mnie odezwie. Kiedy widzę nową wiadomość, od razu robi mi się weselej. Kiedy to ja do kogoś piszę, najczęściej taka osoba tłumaczy się brakiem czasu, albo po prostu widać, że nie chce ze mną gadać. Mało kto chce ze mną gadać. Można tych ludzi zliczyć na palcach jednej ręki. W domu można oszaleć. Czy mam jakąś alternatywę? Nie mam zbyt wielu znajomych, z którymi mógłbym gdziekolwiek wyjść, a ci z którymi się spotykam, zwykle nie mają czasu. Czuję się jak pieprzone piąte koło u wozu. Gdzie miałbym wyjść sam? W jakim celu? Siedzę w domu, w poczuciu beznadziei i nic mi się nie chce. Miałem dzisiaj posprzątać i nie zrobiłem tego. Nie miałem chęci. I na dokładkę myśl, że jutro będzie to samo. Nic się nie zmieni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, jestem chrześcijaninem wyznania prawosławnego. Prawosławie po angielsku tłumaczy się jako Orthodox, czyli moja religia jest jeszcze bardziej rygorystyczna niż Katolicyzm. Po tym co napisałeś, widzę że zupełnie nie rozumiesz o co chodzi w religii. Nie mam zamiaru korzystać z medytacji, astrologii, horoskopów, wróżek, wróżbitów, itd. itp. niepotrzebne skreślić. Medytacja niczego nie zmieni. Zmiana może się dokonać tylko wtedy gdy ZROZUMIESZ. Może to brzmieć komicznie w moim wykonaniu, bo oto facet który ma problemy ze znalezieniem sensu własnego życia, poucza kogoś innego. Chcę jedynie powiedzieć że droga do prawdy którą staram się podążać, jest bardziej realna, sensowna, niż jakakolwiek inna. Wiem, że Bóg jest, że stworzył wszystko, łącznie z matematyką i prawami fizyki. Dał nam wolną wolę byśmy sami poszukiwali prawdy w świecie pozbawionym sensu. Dał nam rozum byśmy starali się zrozumieć. Życie doczesne nie jest celem. Jest jedynie narzędziem do osiągnięcia czegoś więcej. To, że teraz cierpię, pozwala mi się udoskonalić. Mimo mojej ciężkiej przeszłości i dzieciństwa, mam możliwość stać się normalnym, w miarę dobrym człowiekiem. Dzięki temu, że życie dało mi w kość, jestem w stanie zrozumieć pewne zjawiska, procesy, motywy działania innych ludzi, ich uczucia - słowem, wszystko to co dla wielu jest niedostępne do zrozumienia. Wszelkie alternatywne metody dotarcia do prawdy, takie jak medytacja, wydają się być małostkowe przy tym co daje wiara w jedynego Boga. ZROZUMIENIE. Ilekroć patrzę na innych ludzi, odnoszę wrażenie, że oni niczego nie rozumieją, że błądzą we mgle szukając prawdy. Niektórym wydaje się że odnaleźli prawdę i zamykają swój umysł, czepiając się jednocześnie jakiejś bzdurnej idei, która nie ma żadnego sensu. Czy ja jestem lepszy od nich? Myślę, że nie. Mam dar rozumienia, ale nie czyni mnie to lepszym. Nadal jestem człowiekiem pełnym grzechu i słabości. Człowiek ma się udoskonalać na wzór Boga. Do tego zostaliśmy powołani. Ja nigdy nie będę doskonały, ale jutro mogę stać się trochę lepszy niż jestem dzisiaj. Przypowieść o talentach. Nie chciałbym w moim życiu kobiety, która cieszy się jedynie życiem doczesnym. Tacy ludzie są według mnie puści w środku. Nie zawierają w sobie żadnej treści. Nie uważam się za zwierzę. Jestem człowiekiem posiadającym pewne popędy związane z ziemską egzystencją, ale nie nazwałbym ich zwierzęcymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłem, że trwa na forum zaciekła agresja katolickich userów.Jeden gość o nicku na literę M i drugi na literę N,próbują wywołać wojnę religią.Nie rozumiem po co to robią ? Czyżby,chcieli na siłę nawracać ateuszy ?

Jeden z gości na literę M,wręcz grozi śmiercią ludziom,którzy nie są katolikami.

Dlatego apeluję do wszystkich ateuszy nie dajcie się zastraszyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×