Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Korba, Kasiu spróbuj tej szansy.....idź na oddział, zawsze możesz zrezygnować. Masz przecież jeszcze terapeutkę.Ja jestem "za' i życzę Tobie szybkiego powrotu do zdrowia. I mam taką cichą nadzieję,że naprawdę się Tobie plepszy.

 

 

-asia-, cieszę się. nie chc emi się wierzyc,że przejście na "Ty" tyle zmieniło! Ale to dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Krwiopij, to co Hanu? terapeutka przegina? moja trzyma dystans...mimo,ze znamy sie juz prawie rok. nie oczekuję,zebysmy przeszly na "Ty'. Nawet sobie tego nie umiem wyobrazic.

 

Haniu....u mnie napiecie...jak zawsze, zmeczenie, ale nie mam obnizonego nastroju. Nie jest jeszcze dobrze.Narazie da sie wytrzymac. Tak bardzo się cieszę maleńka ślicznotko,że zaczynasz terapię.HURA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Haniu, Moniko, to ja sama wyskoczyłam z tym pomysłem - tzn. poprosiłam terapeutkę na początku sesji czy nie mogłaby mi mówić znowu po imieniu. Haniu, dobrze mnie znasz... Czasem mam wrażenie, że czytamy sobie w myślach. :shock:;) Ja to wszystko bardzo przeżywam, nawet takie niby niewiele znaczące mówienie po imieniu - to bardzo na mnie wpływa i bardzo wiele dla mnie znaczy.

Wiecie, ja się nigdy nie pogodziłam z tym, że moja terapeutka przestała do mnie mówić po imieniu. I za każdym razem, gdy słyszałam "Pani Asiu/Pani Joanno" czułam niewypowiedzianą złość, wściekłość, niechęć. Wieć pomyślałam, że może to coś zmieni, może pomoże mi bardziej zaufać... I ją zapytałam.

Szczerze mówiąc nie sądziłam, że się zgodzi. Wypytywała mnie dlaczego to takie ważne, dlaczego tak długo nie mówiłam, że tak mi to przeszkadza, co by to zmieniło itd. ... Powiedziała, że to nie jest dobry pomysł, bo nie będziemy na równi, tzn. ona będzie jakby wyżej ode mnie, że mnie to wtłoczy znowu w infantylność, tak jak to miało miejsce wcześniej. Ale ma trochę inną propozycję - ona będzie mi mówić po imieniu a ja jej. To mnie trochę zbiło z tropu, ale się mimo wszystko ucieszyłam. Bo zniknął ten dziwny niewidzialny dystans, niechęć, złość... Powiedziała, że mogę jej zacząć mówić po imieniu gdy będę czuła się na to gotowa, bo to bliżej niż się spodziewałam... Tak jakbym ja mówiła o wykonaniu kroku w przód a ona o dwóch... Ale przełamałam się i mówiłam jej po imieniu. To w ogóle była dziwna sesja. Ale wyszłam z niej z jakimś zastrzykiem energii. Poczułam się bezpieczniej. Poczułam zacieśnienie więzi.

 

[Dodane po edycji:]

 

Haniu, kiedy zaczynasz terapię??? Oby jak najszybciej Kochana!!!!! Twój psychiatra poleci Ci kogoś, tak?

 

[Dodane po edycji:]

 

Haniu, no kupiłam dziś ten Inozytol, właśnie łyknęłam, zobaczymy co to za specyfik. :D

 

[Dodane po edycji:]

 

Moniko, co z ty napięciem u Ciebie? Bez konkretnej przyczyny czy masz więcej stresów? U mnie także jest, ale towarzyszy mi całe życie, więc niby jestem do niego przyzwyczajona. Niby. :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, jutro koleżanka, która też stara się o oddział dzienny (nasza Basia) będzie tam jutro i zaproponowała, że mnie tam zapisze na wstępną wizytę. pójdę. to wszystko teraz tak zaczęło się toczyć, że spróbuję wyłączyć przekorę i się temu poddać.

 

-asiu-, ja od początku jestem z moją nową terapeutką "na ty". dla mnie to ma wielkie znaczenie. niektórzy terapeuci uważają, że należy trzymać profesjonalny dystans. dla mnie ten dystans oznacza, że osoba na przeciwko mnie jest mi całkiem obca i nie mogę jej ufać, otwierać się przed nią. z Małgosią się czasem zapominam i czuję się jakby była moją dobrą koleżanką. przyjaciółką.

terapia bez poczucia więzi wg mnie nie ma sensu, przynajmniej dla nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asiu-, ja od początku jestem z moją nową terapeutką "na ty". dla mnie to ma wielkie znaczenie. niektórzy terapeuci uważają, że należy trzymać profesjonalny dystans. dla mnie ten dystans oznacza, że osoba na przeciwko mnie jest mi całkiem obca i nie mogę jej ufać, otwierać się przed nią.

 

Kasiu, normalnie jakbyś mi to z ust wyjęła! :shock: Dokładnie o to chodzi. Dla mnie ten dystans oznacza dokładnie to samo - obcość, a co za tym idzie moje zamknięcie się, nieufność, niechęć. Mi terapeutka powiedziała dziś, że czasem przechodzi ze swoimi pacjentami na ty, rzadko, ale się zdarza. Wszystko zależy od konkretnego pacjenta - czy ma to dla niego znaczenie, czy jest ważne i pomocne. Dla mnie ma ogromne znaczenie. Dziś poczułam się przy niej bezpieczniej i swobodniej - tak, jak już dawno się nie czułam na sesji.

 

[Dodane po edycji:]

 

helveti88, wiek nie jest najważniejszy, tak mi się przynajmniej wydaje... Zresztą Ty jesteś tylko 3 lata młodsza ode mnie. :P A ile Twoja terapeutka ma mniej więcej lat? Bo w sumie jeśli różnica wieku jest duża to mogłoby to być dla Ciebie trochę krępujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja z trójmiasta, ale niedługo jadę w Twoje strony

:D

 

Jak długo już chodzisz na terapię? Odczuwasz jakąś poprawę? Za terapią grupową chyba nie przepadasz... :pirate:

 

Czy to pytanie do mnie?

Niby lubię, ale dopiero mieliśmy dwie w tym roku i trzeba czasu aby zaufać mimo wszystko. Chodzę dwa lata niecałe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asiu-, bardzo się cieszę, że znowu poczułaś się bezpiecznie na terapii. Jeszcze bym się dodatkowo ucieszyło, gdyby Hania też się tak czuła jak zacznie chodzić.

 

Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę... To dla mnie znów nadzieja, i motywacja do kontynuowania terapii.

Ja też bym chciała, żeby Hania poczuła się bezpiecznie, zaufała i wytrwała w terapii... I wierzę, że tym razem jej się to uda.

 

[Dodane po edycji:]

 

helveti88, tak to pytanie było do Ciebie. :D No niecałe dwa lata to już sporo... Ale dwie w tym roku? :shock: Jak to dwie - dwa spotkania? :shock: Bo chyba nie zrozumiałam, pada na twarz po całym dniu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, co z ty napięciem u Ciebie? Bez konkretnej przyczyny czy masz więcej stresów? U mnie także jest, ale towarzyszy mi całe życie, więc niby jestem do niego przyzwyczajona. Niby. :?

 

 

 

Moje napięcie odczuwam teraz jako........taki wewnętrzny niepokój. Nie umiem tego opisać własnymi słowami. Taki płytki, niepełny oddech, w międzyczasie oddycham jak ryba, muszę wziąść pełny oddech co jakiś czas, takie wzdychanie, cieżkość ........ I mam to cały czas Joasiu.

Nie umiem się zrelaksować.

Cały czas mam głowę zaprzątniętą myśleniem o objawach, o tym napięciu.

Do wszystkiego podchodzę emocjonalnie. Jak jestem wściekła to kipię, tez mam napiecie. Jak mnie coś cieszy to też mam napiecie. Odczuwam to tak...jakbym byla taką sztywniarą. Bo ma te napięcie. Ono mnie meczy. jakby bycie pod presją cały czas. Co chwilę wpadaja do głowy myśli,ze coś muszę. naprawdę ciężko mi to opisac słowami. Często ziewam.

Często się złoszczę.

często tłumaczę się wszystkim.

Terapeutka powiedziała mi,że to mój taki mechanizm. Zawsze tłumaczyłam się pred matką. I nawet jak coś komuś tłumaczę....to odbieram to jako tłumaczenie się. Nie rozumiem tego. Ale ostatnio na sesji pojawił się taki właśnie wątek-tłumaczenia się.

Może to wynika z krytyki? Matka często krytykowała, krytykuje mnie, siostrę, zwraca uwagę, wtrąca się. Taka jest. Nie zmienię tego u niej. Ale to zauważam. Strasznie mnie to denerwuje.

I jest też tak,że jak spotykam się z krytyką.....to od razu zaczynam się tlumaczyć. Może to nie tłumaczenie? Tylko wyjaśnianie?

Asiu....to takie pokręcone wszystko.

Mam dość. Bo za każdym razem , na sesji coś wypływa na wierzch, a dużo tego wszystkiego. Rozdrabniam siebie na grosze..........mam wrażenie,że te grosze też się rozmieniają..........kiedy to się wreszcie skoncy?

Ale nie popuszczam w terapii.............mam w sobie taki upór,żeby na nią chodzić....i też nie wiem z czego to wynika. Napewno z chęci wyzdrowienia. Ale czy pod tą chęcią nie kryje sie znowu coś? Coś co mnie może niszczyć?

 

Nie lubię sytuacji dwuznacznych. Z dopowiadaniem między wierszami. Czuję się pewna , gdy coś wiem na 100%. czyli, albo czerń, albo biel. Dlaczego nie akceptuję szarości?

szarość byłaby optymalna może........tylko jak ją dostrzegać,żeby mi odpowiadała?

Nie wiem czy rozumiesz cokolwiek, z tego co napisałam. Czasami jak piszę, to gubię się w swoich myślach i w tym, co chciałam przekazać.Irytacja wzmaga u mnie napięcie.

Żal też. Smutek też. radość też. każda emocja.Odczuwam emocje, ale z napięciem......

A jak mam to napiecie .....to dla mnie oznacza to,że nie jestem zdrowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, ja też mam ogromny problem z napięciem. Jest to zarówno napięcie fizyczne - mięśnie cały czas jakby spięte, zacieśniające się wokół kości, które zaczynają boleć, nie ma takiej opcji dla mnie, by ciało odpoczywało, nawet we śnie się spinam - jak i napięcie psychiczne, objawiające się wiecznym uczuciem niepokoju, nieokreślonym lękiem i rozdrażnieniem. Tak jak napisałaś - jest to bycie pod nieustanną presją, presją samej siebie.

 

Moja terapeutka twierdzi, że moje ciało jest storturowane przeze mnie. Dlatego zaczęłam chodzić na jogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×