Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia osobowości (cz.I)


Słowianka

Rekomendowane odpowiedzi

Shadowmere, nie umiem tego wytłumaczyć. Nienawidzę samej myśli o zamknięciu się na kilka tygodni na oddziale, spania na sali z obcymi kobietami, łażenia na terapię codziennie i tkwienia codziennie w tym sosie. Mam wrażenie, że wyszłabym stamtąd już kompletnie odjechana. Jedna część mnie panicznie się boi i nienawidzi tego miejsca.

Druga bardzo chce się tam znaleźć, bo potrzebuje pomocy i opieki. Niestety ta pierwsza chyba jest silniejsza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem.Ja też bardzo się balam iść do szpitala,wlasciwie to ucieklam tam w desperacji przed patologią w domu.Pozniej dopadla mnie choroba szpitalna-przez kilka miesięcy ciągle plakalam,że chce tam wracać,tęsknilam,bo w szpitalu czulam się bezpiecznie i po raz pierwszy blysnęłam jako dusza towarzystwa-bylam wsród swoich :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moniko, w czasie przerwy w terapii czuję poprawę jeśli chodzi o ponowne zbliżenie się do normalnego świata. Chociaż to trochę udawane szczęście, tak jakby nie prawdziwe... Żyję znowu jakbym była szczęśliwa... Ale to i tak miła odmiana, bo w czasie terapii miałam wciąż doły... Teraz przestałam koncentrować się na sobie, swojej przeszłości, zaburzeniach... Staram się żyć w miarę normalnie, jak inni. Przestałam tylko siedzieć, zaczęłam coś robić.

Podobnie z napięciem, udaje mi się je lepiej rozładowywać – bardzo dużo teraz płaczę – gdy jestem wzruszona, smutna, szczęśliwa, bez powodu... A to wszystko stało się po powrocie od mojej dalekiej rodziny. Ten wyjazd dał mi bardzo dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej dziewczyny, wróciłam.

udało mi się przynieść na sesję moje dzisiejsze rozbicie. po omówieniu dzisiejszego dnia i rzeczy, które mnie wybiły z równowagi - pojawiały się wciąż dwie sprawy - poczucie winy i strach przed porzuceniem. do tego mój wewnętrzny tyran, który wymaga perfekcjonizmu.

mówiłam jej o książce... powiedziała mi, że bardzo cieszy się, że po nią sięgnęłam.

za zadanie domowe dostałam znalezienie nowej nazwy dla drugiej części mojej natury - przeciwieństwa Tyrana, które nazwałam złośliwie Męczennikiem. mam znaleźć dla tej "postaci" łagodniejszą nazwę.

dobrze, że dziś miałam tą sesję, bo inaczej znów zamiotłabym wszystko pod dywan, a tak udało mi się nawet przy niej uronić kilka łez - sukces.

 

-asia-, czyli płacz pomaga Ci rozładowywać napięcie?

 

[Dodane po edycji:]

 

Shadowmere, jak długo byłaś w szpitalu?

 

Dziękuję Kochane za trzymanie kciukasów :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, miałaś dziś w takim razie bardzo owocną sesję, cieszę się ogromnie!!! A płacz w czasie sesji to duży sukces... Mnie nie udało się to do tej pory ani razu... Nie płaczę przy ludziach, nie potrafię. Zamiast tego mam uśmiech na twarzy. Ale kiedyś przez wiele lat nie umiałam płakać nawet w samotności, więc teraz chyba nadrabiam to z nawiązką. ;) Tak, płacz pomaga mi rozładować napięcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak byłam młodsza sporo płakałam. Od śmierci mamy nie potrafiłam już płakać, w samotności to tak ze 2 łezki, przy ludziach nigdy.

Dwa lata terapii - nic. A tu nagle od jakiegoś tygodnia wystarczy drobiazg, a Korba "buuuuuuuuuuuuu". Sama jestem tym zadziwiona.

Coś w środku we mnie dopuszczone zostało do głosu (po poprzedniej sesji).

 

Trochę to przynosi ulgę. Ta zewnętrzna zbroja bardzo mi już ciążyła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam osobowości.

Nie pamiętam już kim jestem. W zależności od tego z kim mam się spotkać dostosowuje się do tej osoby, nawet tonem głosu którym mówię... dostrzegłam to ostatnio i jestem przerażona...

Jak jestem sama to czuje tylko pustke i wściekłość nawet nie wiem jakie mam potrzeby.nic. Ktoś chce ze mną byc? robie wszystko aby być taką jakiej oczekuje. Rodzice chcą abym skonczyła studia? Więc się uczę i zdaje egzaminy... ale czego chce ja? nie wiem

Czasem czuje tylko bunt a wtedy robie wszystko wbrew sobie i innym ale to też nie jestem ja. to chyba tylko taki wewnętrzny sprzeciw wobec tego co mi jest... a raczej co jest komuś kim jestem w danej chwili...

jak się tnę czy łykam tabletki to dlatego ze nie wyszlo z kimś. nie dlatego że nie wyszło mi. bo co ma wychodzić komuś kto nie istnieje?

 

teri.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

terrorystka, znam to uczucie bardzo dobrze... i jestem całkowicie rozstrojony...

nie raz zastanawiam się czy jeszcze mam jakieś zalety czy tylko wady...

 

ja się nie zastanawiam nad tym nawet... bo przestałam dostrzegać nawet swoje wady. nie wiem już które wady czy zalety sa moje a które sobie narzucilam przez kontakt z ludźmi... wszystko jest takie pomieszane już w mojej glowie codziennie sie czuje kims innym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby wokół mnie nie było ludzi, którzy chcą żebym był na tym świecie nie miałbym dylematu co zrobić. To podłe i okrutne ale mam plan, że zrobię co należy gdy oni odejdą. Po prostu jest fatalnie i prócz zmienności wszystko jest we mnie martwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, Mam takie samo wrażenie.Przerwalam poki co terapię.To nie na moje nerwy..chce żyć,a nie paprać się w swoich emocjach,krzywdach i niespelnionych marzeniach...tylko czy tak się da? :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, niestety,ale takie mam wrażenie-przed terapią bylam nieszczęśliwa,ale spójna,cala jakby pozamykana,przyzwyczajona do bólu,a jednocześnie z calą masą mechanizmów obronnych.A teraz?Jestem rozpaćkana jak kleik,te wszystkie pozamykane miejsca zaczely się otwierać i coś wyplywa..zrobilam się jak ślimak bez sorupki-mam tyle na wierzchu,że byle kto może mnie dźgnąć,a nawet nie mam się gdzieś schować.Skoro tak mamy Moniko,to pewnie dobry objaw,pewnie tak ma być..ale ja nie mam sily..chce już byc zdrową normalną dziewczyną z normalnym życiem :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj byłam ostatni raz w pracy przed 10-cio dniowym urlopem. MOja terapeutka jest też na urlopie, dopiero za miesiac będę miała terapię.

Od wczoraj zaczęłam się znowu pogrązać w swej bezsilności. Przed spaniem płakałam. Zero motywacji do czegokolwiek, myślenie depresyjne,że nie wyjdę z moich zaburzeń. Straszliwe napięcie. Z jednej strony cieszyłam się,ze ide na urlop. A teraz siedzę w domu i nie mogę się do niczego zmusić.

I nie wiem czy podświadomie przeraza mnie myśl,że zostałam sama w tym swoim światku bez wyjścia w zwiazku z brakiem terapii. Próbuję sobie tłumaczyc,że przecież za miesiąc rozpocznę znowu sesje. A z drugiej strony nie mogę życ przecież od sesji do sesji. Czuję się jakbym była w zawieszeniu, mało tego, jakbym cię cofnęła, jakby terapia dawała skutek odwrotny do oczekiwanego. Nie wiem czy to kolejny dzień z tzw. dołem.

 

A ja nie jestem na terapii, do tego biorę leki... A czuję się tak samo jak Ty. Dobrze gram, ukrywam to wszystko w sobie... Ale jak zaczynam o tym myśleć to kończy się bezsilnym płaczem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Od kilku miesięcy czuję się właśnie jak ten ślimak bez skorupy i nawet leki sobie z tym nie radzą, a chyba jeszcze bardziej podkręcają te myśli. Jestem pojebanaaa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, taak,ale to Twoje pierwsze rozstanie z terapeutką-a i tak uważam,że szybko zalapalas o co chodzi w terapii...ja przez pierwszy rok po kazdej sesji bylam na haju..dopiero teraz widzę jak oporna i mozolna jest to "praca".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974, ja mam tak samo.Też bym chciala,żeby to się w koncu skonczylo,a mam wrażenie,że jestem w coraz gorszym stanie.Co z tego,że dużo mechanizmów już znam,rozumiem,skoro to nie przeklada się na polepszenie mojego samopoczucia :? ?też się plączę po "domu" bez sensu,nie jest dobrze,nie jest tak jak powinno być,caly czas jestem rozbita i zla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika- tak, wybieram się. Od dwóch lat. Ale mnie chyba nie dotyczą zaburzenia osobowości, tak mi się wydaje, i psych raczej by coś zauważył. Tak tylko wpadłam się pożalić, że czuję się tak samo :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mhmy, no nerwicę to ja mam, niestety. Zaburzenia nerwicowe to bardzo rozległe pojęcie, nie wiem czy można pod nie podpinać zaburzenia osobowości. Nie wydaje mi się abym w tym względzie było zaburzona (tzn mam taką nadzieję), ale możliwym jest, że to właśnie moja nerwica tak się dupnie objawia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×