Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Panie i panowie, liczę na jakieś wsparcie od was,bo z tego co widzę chyba dopadła mnie jelitówka. Na razie jeszcze nie wymiotowałam, chodź mało brakowało, jak poczułam ze jest coś nie tak zdążyłam dostać zawału i się lekko załamałam. Ale chyba trochę przeszło,nie czuje bo wspomagam się guma do żucia. Cieszę się tylko ze nie zaryzykowałam i nic nie zjadłam. Mimo wszystko mam ochote umrzeć. Na prawde chciałabym mieć to gdzieś czy zwymiotuje ale nie mam pojecia jak mam pokonać ten strach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dora2701, tylko terapia. Próbowałam kiedyś brać leki, ale efektem ubocznym przy nich były...mdłości, więc po tygodniu je odstawiłam, bo przez kilka dni nic nie zjadlam i od tamtej pory boję się brać takich leków. Uparłam się, że dam z siebie wszystko, by z tego wyjść i poszłam do szpitala na terapię.

No i sukces! Może nie spektakularny, ale już funkcjonuję dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Złapało mnie rozwolnienie,boli mnie brzuch, wymiotować też mi sie chce,raz bardziej a raz mniej. Pisałam że prawie by do tego doszło, ale dzieki bogu przeszło. Boje sie wstać bo sądze że bedzie gorzej. Ja już nie wiem co mam robić.

 

Za błędy jeśli są to przepraszam,ale piszę na telefonie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jedyne co oprócz lekarza mogę doradzić to wszystkie te uspakajające w takich sytuacjach rzeczy - guma do żucia, herbata miętowa, wietrzenie pokoju, chłodne pomieszczenie a jeśli zjeść coś, to coś lekkiego.

pocieszę Cię - kilka razy znalazłam się w takiej wylęgarni jelitówki, znaczy, że wszyscy akurat wokół "mieli", mnie złapało raz, 9 lat temu a jelitówki są co roku po kilka razy nawet. ale często, gdy słyszałam, że akurat panuje i ktoś z otoczenia ma, to wiadomo-zaraz mi niedobrze było, brzuch bolał itd. ale to z nerwów!!! mam koleżankę, która ma wrażliwy żołądek i co jakiś czas zdarza jej się wymiotować i zawsze tłumaczy to jelitówką na moje nieszczęście... staraj się zracjonalizować to!

po pierwsze nie musisz zachorować, po drugie biegunka może być wynikiem stresu, jaki w tym momencie przeżywasz iwszelkie inne pbjawy też!

trzymam kciuki!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szczęście przeżyłam wczorajszą noc. Pomogła mi przygotowana woda. Dziś już jadłam normalnie, ale nadal mnie boli brzuch tylko ze teraz to ze stresu. Od listopada jestem na nowo przewrażliwiona, bo wtedy ostatni raz miałam jelitówke. Też jak słyszę ze ktoś był chory na to niedawno to od razu stres, robi mi się nie dobrze i robię wszystko żeby nie dostać. Dzięki uważaniu łapie mnie to co 3-4 lata chociaż wiadomo wolałabym żeby w ogóle. Ale cieszę się ze w końcu mogę pogadać z kimś o tym bo po za moim chłopakiem nikt mnie za bardzo nie rozumie:)

 

-- 18 lut 2014, 22:49 --

 

Jeszcze chciałam się zapytać was jak wy się chronicie przed zarażeniem. Macie jakieś sprawdzone sposoby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już po badaniu. Nic złego nie znaleźli :great: Ulżyło mi :smile:

Niestety przez smak tego kontrastu wpadłam w panikę, dobrze, że trafiłam na cierpliwego lekarza :roll: Dobrze, że już po wszystkim.

 

aly096, po prostu myję ręce i nie zbliżam się do ludzi który wyglądają na chorych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co sądzicie na temat zespołu jelita drażliwego? Ja dopiero ostatnio wpadłem na tą przypadłość i kilka objawów mi się sprawdza. Jutro lecę zapisać się do gastrologa. Dawno nie widziałem tak jasnego światełka w tunelu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zespół jelita drażliwego jest dość ciężko do zdiagnozowania. Ja przy nerwicy żołądka byłam leczona przez konowałów większością leków na wrzody/jelita. I guzik pomogło. Dopiero po benzo się uspokoiłam i "jak ręką odjął". Jeśli uspokajacze na Ciebie nie działają, to faktycznie udaj się do gastrologa, jeśli nie próbowałeś leczenia psychiatrycznego, to wizyta u gastrologa może być stratą czasu. Nerwy potrafią niewyobrażalnie namieszać w organizmie. :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten zespół jelita drażliwego... No wiecie co, coś w tym musi być. Nigdy na to leczona nie byłam, ale powiem wam, że przed leczeniem na nerwicę na oddziale - miałam straszne kłopoty trawienne. Nie było wieczoru, bym po obiedzie nie dostała...wzdęć... A od nich boleści brzucha, mdłości, ogólnie fatalne samopoczucie. Bolał brzuch to zaraz uruchamiała mi się faza, że pewnie zjadłam coś przeterminowanego, zatrutego itd.

Zrezygnowałam z wielu rzeczy, które "rzekomo" u mnie to powodowały. Nie jadłam fasoli, cebuli, kapusty ( z tych cięższych), unikałam świeżego pieczywa, sera żółtego, porzuciłam na ponad rok pierogi w każdej postaci, unikałam śmietany, pieczarki, papryka, pomidory... Menu mi się zawężało i miałam wrażenie, ze już niedługo nic nie będę jeść! :shock:

 

Ale po terapii kłopoty z brzuchem - jak ręką odjął, zniknęły. Mogę teraz jeść, co mi się podoba i jest ok. Na terminy ważności zwracam jedynie uwagę a tak poza tym jest ok :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak wy wszyscy mam emetofobię odkąd pamiętam, ale nie mam przyjaciół ani osób ( poza mamą i paroma innymi osobami ), które wiedzą jak się z tym męczę. Właściwie to powinnam udzielać się na forum od około 2,5 lat, kiedy to nasilił się mój lęk. Ale nigdy nie pisałam dotąd na żadnym forum. Liczę na wymianę opinii, wsparcie i wzajemne zrozumienie. Po przeczytaniu wielu waszych postów jestem ciekawa historii zwłaszcza kilku osób, które są tu już od dłuższego czasu.

 

Mireille, napisz skąd jesteś i jak sobie radzisz na oddziale. I jeśli możesz to wymień leki, jakie do tej pory zażywałaś i jak się po nich czułaś

 

Psychotropka'89 - czy leki, które są wymienione pod twoimi postami zażywasz regularnie i czy nie jest Ci po nich niedobrze ? A tak na marginesie - jak żyć z emetofobią w Krakowie ? Bo chyba na jakiejś zapadłej dziurze łatwiej, chociaż kto wie ... ?

 

ann_bijoch - gdzie chodziłaś na psychoterapię, gdy przerwałaś studia i jak radziłaś sobie ze współlokatorami ?

 

Sorki za tyle pytań. Napiszę wam wkrótce o moich "jazdach". Pozdrawiam was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, witaj w naszym gronie! :D

 

Tak, leki pod moim opisem, są lekami, które obecnie zażywam. Wcześniej miałam ze 3 cykle innymi lekami .

 

Tak, zażywam je regularnie.

 

Na początku leczenia źle znosiłam Setaloft . Przez pierwszy tydzień leżałam w łóżku, w głowie helikopter, w żołądku też, niedobrze mi było, mdło, słabo, parę razy miałam biegunki... Za namową lekarza kontynuowałam leczenie i po tygodniu męczarni było lepiej. Niestety leki tego typu dość często na początku stosowania mają przykre uboki. Ale warto było. Kolejny w kolejce jest Diazepam, inaczej Relanium, jest to benzodiazepina-uspokajacz. Po nim jest się rozluźnionym, spokojnym. Dalej mamy Mirtagen-mirtrazepinę. To lek również stosowany w leczeniu depresji, uspokaja, ma działanie przeciwwymiotne, nasenne, rozluźniające. Na początku stosowania też słabo się po nim czułam ale dość szybko przeszło. Mirtagen zapisano mi ze względu na mój jadłowstręt i wychudzenie. Po tym leku ma się wilczy apetyt i nie da się nie przytyć :lol::P >. Jedziemy dalej... Zolpidem, to lek nasenny od którego jestem uzależniona, nie będę się rozpisywać, bo kilkakrotnie już o tym pisałam, jak Ci się zechce, to znajdziesz moje posty i poczytasz. ;) Zolpidem rozlużnia, szybko usypia, wycisza lęki, przynajmniej na mnie tak działa.

 

Jeszcze pół roku temu mieszkałam za Krakowem, w sierpniu wyszłam za mąż i mieszkam w Krakowie. Nie ma żadnej różnicy skąd się pochodzi. Problem ten sam jest. Ja mam to "szczęście", że obydwoje z mężem jesteśmy spokojnymi osobnikami. Do knajp nie chodzimy, bujnego życia towarzyskiego nie mamy... Mąż wie o fobii, wspiera mnie i nie utrudnia mi życia. Nie jadam kebabów ani innych syfów. Gotujemy w domu i uważam to za zdrowsze >.

 

Jak masz jeszcze jakieś pytania, to wal śmiało. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To i ja się przywitam :)

U mnie zaczęło się 2 lata temu "dzięki" grypie żołądkowej, która złapała mnie w centrum miasta :/ Zaczęłam wymiotować + biegunka + gorączka, jednym słowem masakra. Od tamtej pory, jak jadę autobusem/metrem, od razu mi się to przypomina i przychodzą myśli pt "A co, jak będę rzygać?" i atak lęku gotowy, a on z kolei nakręca mdłości. Boję się jeść na mieście, w domu ciągle piję ziółka. Poszłam z tym niedawno pierwszy raz w życiu do psychiatry, dostałam póki co fluoksetynę (Bioxetin), biorę ją 10 dni. Pierwsze 2 dni były świetne, sprzątałam dom jak nakręcona, 3. dzień był zły: miałam się spotkać ze znajomymi, ale dopadł mnie lęk - nie dałam rady wsiąść do metra i wróciłam do domu :/ Póki co czekam, aż lek zacznie działać, nie zniechęcam się ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie :smile:

 

Mireille, napisz skąd jesteś i jak sobie radzisz na oddziale. I jeśli możesz to wymień leki, jakie do tej pory zażywałaś i jak się po nich czułaś

Mieszkam kilkanaście kilometrów od Gdańska. Z oddziału dziennego odeszłam we wrześniu, mam do niego mieszane uczucia. Z depresji wyszłam i poradziłam sobie z kilkoma innymi problemami, ale fobię kochani specjaliści tylko nakręcali :? Kiedy dostałam wypis, z dnia na dzień z 2 ataków dziennie zrobił się 1 w tygodniu.

 

Do tej pory brałam Asentrę, Hydroksyzynę, Fevarin, Spamilan, Propranolol i Doxepin oraz Ketrel. Ten ostatni dostałam na coś innego, ale też ma działanie przeciwlękowe.

 

Tylko na propranolol bardzo źle zareagowałam i musiałam go odstawić (to właśnie ten jedyny lek po którym miałam mdłości). Po Ketrelu też miałam uciążliwe skutki uboczne, ale dało się wytrzymać. Po reszcie było dobrze.

W tej chwili nadal biorę Ketrel, Doxepin i doraźnie hydroksyzynę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny !

 

Napiszę wam coś więcej o sobie. Wydaje mi się, że jestem od większości z was starsza, a jednocześnie przez nerwicę czuję się kompletnie bezradna. Jestem przed trzydziestką i dopiero na drugim roku studiów ( już czwartych z kolei ). Właśnie skończył mi się roczny urlop dziekański i wróciłam do Krakowa. Wynajmuję sama kawalerkę ze względu na moje dolegliwości ( głównie bezsenność ). Nerwicę miałam już w szkole podstawowej ( ale wówczas ataki paniki występowały głównie wieczorem i wtedy brałam hydroksyzynę, zresztą zazwyczaj mijały kiedy zaczynał się rok szkolny - ot taka przypadłość kujona :mhm: ), później męczyłam się z nerwicą natręctw, ale szkołę średnią jakoś skończyłam z czerwonym paskiem. Później wybrałam się na studia do Krakowa i jakoś mi leciało przez jeden semestr. W drugim semestrze pojawiła się depresja ( wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam ) i bezsenność. Byłam coraz słabsza i prawie w ogóle nie mogłam spać, dlatego udałam się na wizytę do neurologa w moim mieście, który wiele ludzi wyprowadził z depresji, nerwicy i tym podobnych stanów. Wówczas jeszcze nie myślałam obsesyjnie o wymiotach ( prawie w ogóle wtedy o nich nie myślałam, bo po prostu nie było mi niedobrze ), ale lekarzowi zastrzegłam, że nie wezmę do ust leku, który może spowodować ich wystąpienie. No więc on ostatecznie zapisał mi wtedy Zomiren ( Alprazolam ), dzięki któremu zaczęłam wreszcie spać, ale przez 3 i pół roku brania tego leku potwornie się od niego uzależniłam. Co ciekawe - nie brałam go przecież w ogóle na lęki, a jedynie po to, żeby spać.

W końcu i on przestał działać, a ja trafiłam do Poradni Leczenia Zaburzeń Snu w Warszawie. Tam lekarka po zebraniu dokładnego wywiadu najpierw złapała się za głowę, jak mogłam tak długo brać benzo :hide: ( zwłaszcza, że moja mama jest lekarzem, co prawda innej specjalności, ale dzięki temu mogła mi wypisywać recepty ), a później stwierdziła, że moje problemy ( w tym ze snem ) wynikają z silnej depresji ( fakt przez te 3,5 roku ciągle byłam zmęczona i nawet rozpoczęłam kolejne studia - tym razem we Wrocku, ale wytrwałam na nich raptem półtorej miesiąca ). Ta lekarka kazała mi stopniowo odstawiać Zomiren ( a dokładniej zamieniła go na Estazolam ) i przepisała mi do tego do południa Seronil ( Fluoksetyna ), a na wieczór Mirzaten

( Mirtazapina ). Powiedziała co prawda, że przez pierwsze 10 dni brania tego pierwszego leku niektórzy miewają kłopoty żołądkowo - jelitowe, ale wtedy wyjątkowo jakoś tego nie wzięłam do siebie - i dobrze, bo nic mi po tych lekach nie było - a Mirzaten - cudo :great: po raz pierwszy w życiu byłam w stanie tak szybko zasnąć. Niestety Seronil niewiele mi pomógł na depresję, więc po paru miesiącach brania go, sama go stopniowo odstawiłam. Ale nadal byłam słaba i nic nie byłam w stanie robić. W końcu postanowiłam zacząć kolejne studia w Krakowie, ale kierunek nie był trafiony i kolejny rok w plecy. I wreszcie znalazłam coś dla siebie na Uniwersytecie Rolniczym i wtedy jeszcze na wakacjach przed rozpoczęciem tych studiów zaczęła się jazda z emetofobią, mdłości, lęki, ataki paniki ... same wiecie najlepiej :D Obecnie jestem w trakcie drugiego roku, studia bardzo mi się podobają, chociaż czuje się na nich trochę jak dinozaur :yeah: Dodatkowo od ponad roku wydaje mi się, że mam chorobę lokomocyjną, której nigdy wcześniej nie miałam i najprawdopodobniej ją sobie wmówiłam, więc praktycznie wszędzie zapycham pieszo :D . I tak dobrze, ze uczelnia jest na peryferiach i z mieszkania mam 20 minut spacerkiem. Aha w między czasie odwiedziłam chyba z 15 psychiatrów, ale leków od żadnego nie brałam dłużej niż przez tydzień. Wielokrotnie tez kontaktowałam się z tą lekarka z Warszawy, ale ona twardo stoi przy swoim i twierdzi, że powinnam brać duże dawki Seronilu, który ma mi rzekomo pomóc na nerwicę. Dwa razy się nawet przełamałam, ale po trzech, czterech dniach brania pojawiał mi się jadłowstręt i odstawiałam. A tak w ogóle to przez pierwszy rok tych studiów prawie nic nie mogłam jeść z powodu mdłości i w efekcie schudłam ponad 10 kilo ( mimo że z natury lubię jeść ). Obecnie cały czas zażywam na noc Mirtagen ( zamiennik Mirzatenu ) tylko w większej dawce i doraźnie Clonazepam ( ale wiem, że nie mogę zbyt często, żeby znów się nie uzależnić - chociaż właściwie to bardziej boję się tego, żeby nie przestał działać niż uzależnienia ). Od jakiegoś czasu mam dodatkowo jadłowstręt, chociaż nie zażywam innych leków, a wcześniej raczej zdarzały mi się napady objadania niż głodzenia. Sama już nie wiem co robić, bo do tego wszystkiego ciągle jestem słaba ( tak już 9 rok z rzędu ) i czuję się strasznie samotna i niezrozumiana.

 

Rozpisałam się, ale liczę, ze może z wami nawiążę choć wirtualną nić porozumienia :P

 

Mireille - jak sobie teraz radzisz w szkole ?

 

Psychotropka'89 - wydawało mi się, że wcześniej zamiast Relanium miałaś wpiasany Lorafen ... A tak w ogóle to co porabiasz na co dzień ? ( jeśli to nie tajemnica )

 

To tyle na dzisiaj ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, to nie do końca było tak... Lekarz rodzinny na nerwicę żołądka zapisał mi końskie dawki lorafenu <5mg dziennie :shock: >. Obecny psychiatra złapał się za głowę ale powiedział, "spokojnie, pomalutku z tego wyjdziemy...". I zaczęło się stopniowe odstawianie i mała podmianka. ;) Zeszłam do 0,5mg lorafenu + 5mg relanium. Półtora tygodnia temu strzeliłam w pizdu lorafen i zaczęłam brać 10mg relanium . Nie obyło się bez skutków odstawiennych ale dałam radę.

 

Nie, nie jest to tajemnica. Jestem młodą mężatką, pracuję jako niania. Zajmuję się 15 miesięcznym chłopczykiem, który jest moim oczkiem w głowie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xandra, leczyłam się fluo, w połączeniu z Sulpirydem i czymś tam jeszcze chyba ale nie pamiętam czym. :roll: Pomogło. Na ok 2 lata miałam spokój z chorobą, fobią, lękami. Niestety choroba wróciła... :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xandra, ja leczylam sie we Wroclawiu a studiowalam w Opolu. W Opolu opieka psychiatryczna byla fatalna... Co jakiś czas tam biegałam, ale przy tak silnej nerwicy jaka wtedy mialam, oni nie umieli zaoferować mi pomocy a kazsa oferta z ich strony wiazala sie z czekaniem miesiącami ba swoją kolej... I tu pomogl mój chlopak, który jest z Wroclawia. Powiedzialam mu, ze albo znajdzie mi lekarza albo ja sie chyba zabije bo mam dość... To byl okres kiedy nie wychodzilam z akademika, nic nie jadłam, wpadalam w coraz wieksza depresje i ataki paniki mialam po kilka razy na dzien. Znalazl fajna psychiatrę jona skierowala mnie na oddzial leczenia nerwic. Leków idmowilam, bo w Opoluzapisali mi raz parogen ipo nim mialam mdłości wiec odstawilam po tygodniu i wiecej za leki sie nie bralam. Oddzial we Wro polecam, alemysle zebez mojego zaangażowania i chęci wyzdrowienia to nawet swietna kadra nic by tak nie zdzialala. Nieczarujmy sie, oprócz mnie na leczeniu bylo jakoś okolo 10 osób i mam z nimi kontakt do dziś. U większości jestbez zmian. U mnie wielki skok w lepsze. Kurczowo zlapalam sie tego leczenia z wielka nadzieja ze będę zdrowa i cyba to pomoglo. To byly cholernie ciezkie trzy miesiące. Bywalo, ze codziennie wylam, bo to nawet placz nie byl... Bylam na terapii szczera do oporu i to zadzialalo oczyszczająco i pomoglo... :) wiec wierze, ze kazdemu moze sie udac:)

 

-- 26 lut 2014, 12:06 --

 

Sory za błędy, pisze z telefonu ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Xandra :-) ,

 

u mnie emetofobia też zaczęła się od publicznego zymiotowania :( . Miałam wtedy 6 lat i tak to się z różnym nasileniem ciągnie do teraz, czyli 16 lat :oops: .

Pewnie wyda Ci się to dziwne, ale czy mogłabyś mi powiedzieć, jak ludzie reagowali kiedy zwymiotowałaś przy nich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej ;)

Tak źle się czułam, że nie patrzyłam na reakcje ludzi, poza tym wcale nie chciałabym spotkać ich spojrzeń... Po prostu głowa w dół. Ale żadnych komentarzy nie było. Na szczęście był przy mnie mój chłopak, który mnie po tym (po wymiotowaniu na stacji metra, a 20 minut później przy przystanku autobusowym) zaprowadził do toalety publicznej i tam utknęłam na dobre 2 godziny umierając i czekając, aż tata po mnie przyjedzie, bo żeby dotrzeć do domu musiałabym jeszcze jechać autobusem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci Xandra . Pytałam, bo myślę, że moje ataki poza lękiem przed samym wymiotowaniem nakręca jeszcze strach przed reakcją ludzi, w przypadku miejsca publicznego. Wyobrażam, sobie co musiałaś wtedy przeżyć. Całe szczęście, że tata mógł po ciebie wyjechać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×