Skocz do zawartości
Nerwica.com

Plany, marzenia, cele...


Misiek

Rekomendowane odpowiedzi

maturka to jedno a wlasciwie nic - ja niby z rozszerzenia wycisnelam 36 i moglam przebierac w zamawianych (co prawda fizyka nadgonilam ale to nie zmienia faktu ze mamy niz i serio mozesz sie wszedzie dostac). pamietaj ze najwazniejsze bys czula ze sie sprawdzisz w zawodzie i przetrzepala porzadnie caly program wraz ze specjalnosciami nie sugerujac sie wesolymi ofertami z neta :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało kto mówi, że jest całkowicie zadowolony z tego gdzie trafił do pracy

No właśnie i o to mi chodzi :/ Tak czy siak, to ciągle ciężka praca fizyczna. Nie wiem czy mi to odpowiada. Ale byłam przekonana do tego kierunku przez długi czas, nawet nie tak dawno pisałam, że nie mogę się doczekać. Więc mówię, jeśli pójdę na pielęgniarstwo to będę pewna swojej decyzji. W przeciwnym wypadku, jeśli ciągle będę się wahać to faktycznie nie ma nawet co próbować. Zdaję sobie z tego sprawę :)

 

A tak nawiasem mówiąc, nie wiem nawet czy przetrwałabym studia z samymi dziewczynami skoro już pół roku przed się z nimi kłócę na forum :D (chodzi mi o inne forum, nie te)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indifference1, powiem Ci na swoim własnym przykładzie.

Zaraz po studiach miałam 2 propozycje pracy: blok operacyjny vs. onkologia dziecięca i ogromny dylemat.

Praca na bloku operacyjnym (jako instrumentariuszka): pewna, lepsze zarobki, wiele osób mówiło, że przy mojej budowie ciała (jestem raczej drobna i chuda) dobra dla mnie bo się nie nadźwigam, wymagająca robienia specjalizacji i kursów, czyli dodatkowe 3 lata nauki (co mi nie przeszkadzało), ale z drugiej strony brak kontaktu z pacjentem i po kilku latach pracy na bloku przechodząc do pracy na odcinek nie znasz leków i w sumie nie umiesz nic zrobić :P

Praca na onkologii dziecięcej: ciężka psychicznie, miałam masę wątpliwości czy w ogóle nadaje się do pracy z dziećmi, a co dopiero na takim oddziale, z drugiej strony onkologia zawsze mnie jarała, że tak powiem i stała za mną murem Pani Doktor z tego oddziału, która mnie uczyła na studiach także wiedziałam, że krzywdy mi nikt tam nie zrobi ;)

Po miesięcznej bitwie sama ze sobą wybrałam blok i...wielkie rozczarowanie. Praca totalnie nie dla mnie, jedna wielka nuda i monotonia. Dodatkowo podejście personelu z bloku operacyjnego totalnie mnie zniechęciło, atmosfera była raczej kiepska. Zabawiłam tam raptem miesiąc i uciekłam. Na chirurgię urazową. Gdzie całe studia zarzekałam się, że nie pójdę do pracy na chirurgię, bo nienawidziłam jej na studiach. I tu totalne zaskoczenie dla mnie samej. Zakochałam się w tym oddziale, pomimo, że nie raz wracając z dyżuru nie wiedziałam jak się nazywam bo tak byłam wykończona. Duży oddział, masa stresujących sytuacji, przyjęcia pacjentów w stanie zagrożenia życia, dużo bieganiny, a 3 pielęgniarki na dyżurze. Zupełnie inne podejście pracujących tam osób, które chciały nową czegoś nauczyć. Ryczałam jak bóbr gdy sytuacja jaka zaistniała zmusiła mnie do odejścia z tego oddziału.

 

Aktualnie też pracuję na oddziale zabiegowym i to z dziećmi ;) i bywa różnie, na początku jak trafiłam tam zaraz po odejściu z urazówki byłam rozczarowana. Nudził mnie ten oddział, za mało się tam dla mnie działo. Jednak po niecałym miesiącu też wsiąkłam ;) i jestem zadowolona, pomimo, że personel oddziału jest różny i niektóre rzeczy pozostawiają wiele do życzenia, ale jeśli chodzi o pielęgniarki to jest zespół stojący za sobą murem. Wiadomo, że zdarzają sie nieporozumienia, ale to jak wszędzie.

 

W tym zawodzie jest ten komfort, że prace zawsze znajdziesz i jeśli się nie podoba to zawsze możesz ją zmienić. Możliwości jest bardzo dużo.

 

A co do samych dziewczyn na studiach. Ja zarówno na licencjacie i na magisterce miałam po 3 chłopaków na ok. 30 osób na roku. Czyli jakieś rodzynki zawsze się znajdą ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za tydzień muszę sama poprowadzić zajęcia z 4latkami, także... Cel jest taki, żeby sobie po prostu poradzić. Za tydzień również ostatni raz idę na praktyki, także zostanie jeszcze tydzień na uzupełnienie dokumentacji, dzienniczka praktyk, teraz też muszę pouzupełniać tak, by być na bieżąco.

Po praktykach musiałabym zacząć szukać praktyk kosmetycznych, ale tak mi się odwidział ten zawód, że z chęcią bym nie poszła, a nie mogę, bo jest to potrzebne do skończenia szkoły... Ech.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za tydzień wybiorę się w końcu na większe zakupy do dużej galerii handlowej,być może spotkam się z nie widzianą od dawna przyjaciółką,odwiedzę rodzinę...To plan na najbliższy czas i tego się trzymam,i to mnie cieszy i pozwoli mi lepiej się czuć w złych chwilach. Jak będzie mi bardzo źle,to wezmę L4,zresztą pogadam o tym z lekarką,niebawem mam wizytę.

Robi się coraz cieplej,i bardzo mnie to cieszy. Zimno nastraja mnie depresyjnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

roxaneczka37, oooo ja w sumie też chętnie bym się tym zajęła, jeśli ktoś ma jakieś info to też może napisać. Idealna praca dla mnie, gdy mam wiele obowiązków i nie ma czasu na pracę dojazdową :) A pieniążki potrzebne...

 

Kolejne cele osiągnięte, zatem mam kolejne - uzbierać 150zł i zrobić kurs na wychowawcę kolonijnego. Potem dodatkowo chciałabym zrobić kurs pierwszej pomocy, ponieważ jeśli będę szukać pracy jako opiekunka do dzieci, to zawsze jest on kolejnym argumentem za, by mnie przyjąć :)

I znaleźć praktyki kosmetyczne, bo nie powiem, jest ciężko. Gdzie dzwonię - to w ogóle nie przyjmują praktykantek... :hide: A muszę je odbyć, by zdać szkołę i dostać dyplom. O egzaminach tu i tu nie piszę, bo jeszcze jest trochę czasu, ale jeszcze mam takie małe cele, jak pozdawać na dobre oceny koła, które są tuż tuż, jedno przed świętami, drugie z filozofii po świętach - trzymajcie kciuki :D wpierw trzeba się zmobilizować, by zrobić sobie dobre notatki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szeretet, ruda-grazyna, Podzielam jest za ladnie by sie czyms zamartwiac. Jak dla mnie moje marzenia i cele juz od jakiegos czasu są realizowane czyli dobra praca i dlugo oczekiwany remont. Irytuje mnie tylko jedno ze znajomi sie ode mnie oddalaja(zawsze jest tak kiedy zwiazki wchodza do gry) czasem bilardzik i male piwko plus rozmowa. Nawet z takich malych badziewek ciesze sie jak male dziecko :). Pozostaje tylko kwestia zapoznawania nowych ludzi caly czas czuje sie przy tym jakbym nosil 50 kilo kartofli na karku i mogi tak miekne ze tylko slucham czy mi przypadkiem piszczele nie pekaja. No i psychoterapia majaca zapobiegac takim problemom dalej sie do niej przyzwyczajam i probuje sie utwierdzic ze ten zmarnowany na rozmowy czas naprawde cos da. Aha zebyscie Obie nie myslaly ze sie zwierzam to takze opinia do wszystkich czytajacych i piszacych w tym temacie :). Dawno u mmnie nie bylo takich pozytywow gaz do dechy i niech fotoradary podziwiaja :)

 

-- 17 kwi 2014, 12:29 --

 

Aha i jeszcze jedno moim zdaniem najważniejsze. W ciągu ostatniego miesiąca dowiedziałem się że bardzo bliski mi członek rodziny ciężko zachorował(skrzep w okolicach skroni). Był w stanie krytycznym i nie było godziny kiedy byłem przez to na granicy płaczu. Na 3 tygodnie pojechałem do niego do Dusseldorfu by być przy nim prosząc go by nie opuszczał mnie i swojej rodziny. Kiedy jeszcze byłem tam miał operację a ja w szpitalu paliłem fajkę za fajką bo nerwy miałem w granicach zenitu. Kiedy wyjeżdżałem był w lepszym stanie ale dalej zagrażającym życiu. Jakieś 2 dni temu dostałem maila że zastrzyki rozpuszczające skrzep działają bez powikłań i jest w coraz lepszym stanie:). Kiedy to przeczytałem byłem w nie gorszym humorze niż wtedy gdybym trafił 6 w totka. Bardzo blisko euforii. Jak wyjdzie z tego całkowicie też tam pojadę świętować zwycięstwo nad poważną chorobą :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anna Maria, naprawdę widzisz tam zieleń? Też mi się wydawało, że mam zielone, ale pani mi wpisała w dowodzie szare, nawet się z nią 2 razy kłóciłam, raz jak miałam 18 lat, a potem po 10 latach, ale nic nie dało. I chciało mi się płakać, że mam szare oczy. Nie chcę być szara :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×