Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem alkoholowy


ntxvva

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, nie do końca jestem pewna, czy aby dobrze trafiłam z kategorią, ale chciałabym podzielić się z Wami moim problemem.

Mam 20 lat i uczęszczam na psychoterapię w nurcie psychodynamicznym od 6 miesięcy, a od 8 leczę się farmakologicznie. Jak wiadomo, podczas terapii wychodzą różne kwiatki - uświadomiłam sobie, że moja mama i babcia nadużywają alkoholu. Teraz jest to chyba nasz główny temat podczas sesji. Alkohol w mojej rodzinie był odkąd tylko pamiętam i siłą rzeczy byłam do tego przyzwyczajona. Jednak przechodząc do sedna - podczas dzisiejszej wizyty wróciłam do moich problemów ze snem jak również tego, że wczoraj podczas imprezy poszalałam i trochę wypiłam, przy czym miałam kłótnię z jednym z uczestników owej „posiadówki”. Przyznałam, że kiedy się napiję jest mi lepiej zasnąć, a wspomniany wcześniej konflikt nie był spowodowany ilością skonsumowanych przeze mnie procentów, a wręcz przeciwnie - po spożyciu jestem spokojniejsza. Terapeuta stwierdził, że to niepokojące, te słowa klucz - że lepiej mi się śpi i jestem spokojniejsza. Powiedział też, że problem alkoholowy ciągnie się w linii kobiet od strony matki. Podczas sesji przyszła mi do głowy wstrętna myśl - że jestem podobna do matki i babki. Mocno mnie to wbiło w ziemię, bo mimo wszystko piję bardzo bardzo rzadko, odkąd zaczęłam leczenie - w przeciwieństwie do reszty rodziny. Bardzo to teraz przeżywam i szczerze nie potrafię teraz pogodzić się z tą myślą, zaakceptować jej. Nie potrafię nazywać swoich uczuć..

 

Macie jakieś wskazówki, co mogę zrobić dalej i jak sobie to poukładać w głowie? W razie czego dodam, że nie pozostawiałam problemu nadużywań w rodzinie bez słowa, prowadziłam wiele rozmów, ale bez długofalowych skutków.


 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, ntxvva napisał(a):

Terapeuta stwierdził, że to niepokojące, te słowa klucz - że lepiej mi się śpi i jestem spokojniejsza.

Cześć. Moim zdaniem chodzi o to, że używanie alkoholu do regulowania swoich uczuć to prosta droga do uzależnienia. Terapeuta chce Cię przestrzec, nie urazić 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie możesz zrobić niczego aby Twoja mama i babcia nie piły bo nie jesteś dla nich autorytetem. 

Zawsze będziesz dla nich " g...niarą która nic nie wie i nie rozumie" 

Nie staraj się z tym walczyć, zaakceptuj i zostaw. 

Masz rozum i obraz tego ci się dzieje po alkoholu. 

Najnowsze badania wykazały, że alko jest bardziej szkodliwe niż przypuszczano. 

Żyjemy w mocno przebodźcowanych czasach i ludzie uciekają w używki aby stłumić nadmiar tego wszystkiego.

Bardzo mi trudno pojąć uzależnienie od czegokolwiek bo nigdy nie byłem w nałogu.

Rodzice pili i u mnie to się odbiło nie piciem. Stan po wypiciu jest mi znany ale nie sprawia,że jest fajnie.

W przypadku kobiet uzależnienie jest silniejsze. Zauważ... jak facet w rodzinie pije to jqkoś ten dom wygląda. Jak pije kobieta to przeważnie jest dramat. Nie jest to oczywiście reguła. 

Mój ojciec pił, nie był agresywny po alko a wręcz przeciwnie.

Robiłem co mogłem, rozmawiałem jak tylko się dało. Dwa samochody wydachowane bo podczas jazdy dostawał padaczki nie pomogły żeby przestał. 

Próby terapii też niewiele pomogły aż w końcu upadek że schodów spowodował zejście z tego świata. 

Myśl nad naprawą samej siebie a resztę odpuść. 

 

 

Edytowane przez Fuji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem alkoholiczką, trzeźwą od pięciu lat.Piłam po kryjomu,dom i wszystko było niby "normalnie",a w rzeczywistości życie mi się sypało.

Cieszę się, że nie piję.Naprawdę.

Tak już się z tym zżyłam, że nawet nie myślę o tym, kim byłam wcześniej.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie zastanawia jak to jest, że osoby uzależniają się od alkoholu czy od innych substancji. Mnie na przykład alkohol w niczym nie pomaga, co prawda trochę się wyluzowuję ale to nie jest ten stan który mnie pociąga i nie mam generalnie chęci sięgać po alkohol.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alkoholik nawet nie wie,w którym momencie przekroczy granicę i już po prostu "musi"się napić.

Dla mnie to jest poniekąd paradoks,bo przecież kiedyś byłam osobą, której alkohol był w zasadzie obojętny.

Terapia zrobiła swoje,nie mam żadnych głodów itp.Cieszę się trzeźwym życiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.10.2024 o 17:04, maribellcherry napisał(a):

Ale nie mam na mysli czegos negatywnego.  Po prostu na jakiej podstawie tak o sobie mowisz? Czy sama to stwierdzilas. Czy ktos inny. 

Rozumiem Twoje wątpliwości. Moja mama była wysoko funkcjonującą alkoholiczką, ale spożycie alkoholu wśród osób z jej pokolenia było duże. Zawsze zastanawiała mnie retoryka wokół uzależnienia od alkoholu, bo jest mnóstwo dowodów na szkodliwość na wątrobę, na mózg, na sen, psychikę, ale kwestia „alkoholikiem jest się całe życie” nie jest nawet w ułamku tak ugruntowana w badaniach i twardych dowodach. Żeby leczyć się z nadużywania alkoholu, trzeba przyznać że jest się alkoholikiem i zakładać dożywotnią abstynencję. Wyleczenie jawi się jako niemożliwe, bo nawet niepijąc jest się trzeźwym alkoholikiem. Moim zdaniem to zniechęca do terapii wszystkich tych ludzi, którzy nie są totalnie na dnie i ciągle mają coś do stracenia. Sama mam sporo „wujków” czy znajomych, którzy na 100% spełniali kryteria alkoholizmu, pili do urwania filmu, zawalali pracę czy życie, ale z tego wyszli bez terapii i bez całkowitej abstynencji. Teraz piją tylko od czasu do czasu i bez przypału. 
Jeśli alkohol jest używany do regulacji emocjonalnej, to abstynencja nic nie zmieni. Terapia alkoholizmu bez dokładnego zgłębienia przyczyn, dla których ktoś się otumania, nie ma sensu. A z drugiej strony, jeśli ktoś się nauczy radzić z trudnymi uczuciami i zmartwieniami inaczej niż ucieczką w alkohol, to picie przestanie być dla niego groźne i nie ma powodu go całkowicie unikać. 

Odwyk jest odstraszający i odstręczający. Trzeba się upodlić, poniżyć, skupić na 100% abstynencji, wybrać mega trudną drogę, więc nic dziwnego, że tylko osoby będące na totalnym dnie i niemające nic do stracenia uważają tą drogę za atrakcyjną. Nie ma pomocy dla ludzi, którzy nie są totalnie na dnie, nie ma pomocy wpół drogi. Trzeba dotknąć dna żeby skorzystać z programów pomocy. A gdzie oferta dla ludzi, którzy potrzebują po prostu uświadamiania w kwestii relacji z alko, zanim to stanie się problemem? Gdzie oferta radzenia sobie z uczuciami i stresem bez alko, ale bez warunku abstynencji? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, maribellcherry napisał(a):

W takim razie dlaczego takich ludzi nazywa sie do konca zycia alkoholikami. To nie ma sensu. To tak jakby kogos do konca zycia nazywac grubasem bo kiedys cale zycie sie obzeral poczym sie opamietal i odchudzil. Zmienil styl zycia i jest swiadomy porblematyki. Schudl wiec nie jest juz grubasem. 
 

Lub kogos nazywac do konca zycia anorektykiem bo nim byl. A potem wzial sie za siebie. Zaczal normalnie jesc. Zmienil rowniez styla zycia. Przytyl. Poprawilo sie zdrowie. Nie jest juz anorektykiem. 

Też tak uważam. Tradycyjne leczenie tych uzależnień jest bardzo dołujące. Jesli raz popełniło się błąd to do końca życia się jest naznaczonym. A to nie zawsze tak wygląda. Wielu ludzi zmaga się z problemami, alkoholem, samookaleczeniem, zaburzeniami odżywiania, nadużywaniem narkotyków. Jeśli pójdą na odwyk, to dowiedzą się, że są wadliwi i już do końca życia będą naznaczeni jako wybrakowane, słabe jednostki. A wiele osób przechodzi przez ten trudny czas bez pomocy, ogarnia się i wychodzi z tego bez piętna „wybrakowanych”. Przestają ćpać lub pić, czy głodzić się, bo ich życie wchodzi w inny etap. Uczą się odreagowywać emocje w sposób, który nie jest autodestrukcyjny. I żyją dalej normalnie. To straszne, że w celu dostania pomocy trzeba się całkowicie poniżyć i wyzbyć człowieczeństwa, identyfikować się jako jednostka wadliwa, do końca życia uzależniona. Nie ma zapobiegania, nie ma pomocy na wczesnych etapach, nic. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×