Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ciągle coś upuszczam, nie mogę utrzymać porządku ani wypracować systematyczności


robertina

Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, robertina napisał(a):

 

Najpierw była emetofobia, którą mam od kiedy pamiętam - miałam może 2 latka i już ją miałam. A potem przyszła nerwica spowodowana długotrwałym wystawieniem na przedmiot fobii, ze względu na to, że sporo w tym czasie jeździłam. i tak to trwa a fobia się nasila z czasem.

 

Próbuję w ten sposób od lat i bardzo mnie boli, że nie mogę w sobie znaleźć wystarczającej siły wiary, żeby w ten sposób z tego wyjść. Ale, wiem, że niektórym to bardzo pomogło i będę dalej próbować. 

I nerwica i fobia to zaburzenia lękowe, ja też mam odkąd pamiętam, nie pamiętam mojego życia aż tak jak Ty jak miałam 2 lata, ale nie znałam życia bez fobii i lęku dopóki mnie pierwszy raz nie napakowano benzodiazepinami…  co oczywiście jest rozwiązaniem krótkotrwałym.

Od zawsze czułam, że coś ze mną jest „nie tak”, ale ponieważ w mojej rodzinie całe kuzynostwo to autysci i adhdowcy, to się dziwiłam czemu ludzie dookoła nie mogą po prostu być tacy jak my? 😬

Dobre samopoczucie to ciężka praca, przy każdej przewlekłej chorobie liczy się jak najzdrowszy tryb życia, zdrowe odżywianie, ruch na miarę możliwości, regularny sen itd. Plus jakaś motywacja, napęd. Jak ktoś wyżej pisał, wiara, jeśli jest szczera, daje dużo ukojenia i pomocy. Ale inni wybierają medytację czy cokolwiek. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, minou napisał(a):

I nerwica i fobia to zaburzenia lękowe, ja też mam odkąd pamiętam, nie pamiętam mojego życia aż tak jak Ty jak miałam 2 lata, ale nie znałam życia bez fobii i lęku dopóki mnie pierwszy raz nie napakowano benzodiazepinami…  co oczywiście jest rozwiązaniem krótkotrwałym.

Od zawsze czułam, że coś ze mną jest „nie tak”, ale ponieważ w mojej rodzinie całe kuzynostwo to autysci i adhdowcy, to się dziwiłam czemu ludzie dookoła nie mogą po prostu być tacy jak my? 😬

Dobre samopoczucie to ciężka praca, przy każdej przewlekłej chorobie liczy się jak najzdrowszy tryb życia, zdrowe odżywianie, ruch na miarę możliwości, regularny sen itd. Plus jakaś motywacja, napęd. Jak ktoś wyżej pisał, wiara, jeśli jest szczera, daje dużo ukojenia i pomocy. Ale inni wybierają medytację czy cokolwiek. 

 

Ja nie umiem chyba się skupić nawet na tym, co wybiorę. A z tą chorobą przewlekłą jestem zostawiona sama sobie - byłam chyba u 5 specjalistów (czyli wszystkich w mojej okolicy, do 6 musiałabym jechać a nie mogę) i żaden nie postawił konkretnej diagnozy, próbowali różnych leków, badań, żaden lek nie pomógł. Ostatecznie uznali, że samo mi przejdzie, kazali czekać i obserwować - i już 5 lat tak czekam, okresowo zwijając się z bólu, ale nie mam nawet leków przeciwbólowych i w ogóle żadnych. Żyję w zasadzie tylko nadzieją, że jeszcze jeden specjalista otworzy gdzieś w okolicy gabinet i mi pomoże, bo generalnie jestem przez to uwięziona w domu - nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby się zaczęło gdzieś poza domem. 

Benzodiazepiny na mnie nie działają. Czułam dokładnie taki sam lęk, jak i bez leków.

Autyzmu nie mam na pewno, bo zaczęłam mówić znacznie wcześniej, niż inne dzieci i uwielbiam kontakt fizyczny - nie mogę funkcjonować bez przytulania. ADHD też nie, bo w okresach, kiedy nie jestem w przewlekłym stresie, nie mam problemów ze skupieniem się, nienawidzę się też ruszać i nie znoszę zmian. Wydaje mi się, że moje problemy z artykulacją myśli wynikają z tego, że się odcięłam od świata przez fobię. I, że mogłabym jakoś dociągnąć z tym do innych ludzi, gdybym się tej fobii pozbyła.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, robertina napisał(a):

 

Ja nie umiem chyba się skupić nawet na tym, co wybiorę. A z tą chorobą przewlekłą jestem zostawiona sama sobie - byłam chyba u 5 specjalistów (czyli wszystkich w mojej okolicy, do 6 musiałabym jechać a nie mogę) i żaden nie postawił konkretnej diagnozy, próbowali różnych leków, badań, żaden lek nie pomógł. Ostatecznie uznali, że samo mi przejdzie, kazali czekać i obserwować - i już 5 lat tak czekam, okresowo zwijając się z bólu, ale nie mam nawet leków przeciwbólowych i w ogóle żadnych. Żyję w zasadzie tylko nadzieją, że jeszcze jeden specjalista otworzy gdzieś w okolicy gabinet i mi pomoże, bo generalnie jestem przez to uwięziona w domu - nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby się zaczęło gdzieś poza domem. 

Benzodiazepiny na mnie nie działają. Czułam dokładnie taki sam lęk, jak i bez leków.

Autyzmu nie mam na pewno, bo zaczęłam mówić znacznie wcześniej, niż inne dzieci i uwielbiam kontakt fizyczny - nie mogę funkcjonować bez przytulania. ADHD też nie, bo w okresach, kiedy nie jestem w przewlekłym stresie, nie mam problemów ze skupieniem się, nienawidzę się też ruszać i nie znoszę zmian. Wydaje mi się, że moje problemy z artykulacją myśli wynikają z tego, że się odcięłam od świata przez fobię. I, że mogłabym jakoś dociągnąć z tym do innych ludzi, gdybym się tej fobii pozbyła.

Powiem Ci, że to nie jest tak. Te diagnozy to spektrum, mogą np mieć silne cechy z jednego zakresu i słabe, lub w ogóle, z innego.

Moja córka ma autyzm atypowy, zaczęła mówić w wieku 9 miesięcy, w wieku 12 miesięcy mówiła pełnymi zdaniami, teraz zna 4 języki. Mój syn też ma autyzm atypowy, uwielbia się przytulać, za to z mową było gorzej, jak to chłopcy.

Wszyscy mamy ADHD i syn rusza się bardzo dużo, a ja i córka najchętniej zalegamy za sofie, wręcz wyczerpane. Ja i córka mamy atypowe bóle, problemy np z brzuchem i inne niewyjaśnione objawy, syn nie.

Objawy się zmieniają. Ja np od stresu dostawałam zawsze okropnych ataków nerwicy, ale dopiero jako odreagowanie, opóźniona reakcja. Jak się nie wyśpię, to mamroczę, a nie mówię. Syn ma okresowo problemy z równowagą, ale nie wiemy dlaczego. 
Ja Ci nie mówię, że masz autyzm, może to być co innego. Po prostu wygląda to na problem niezwiązany z psychiką, może autoimmunologiczny? 
Życzę Ci abyś znalazła źródło swoich objawów, to naprawdę zmienia wszystko, jeśli leczy się wiedząc co to jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, minou napisał(a):

Powiem Ci, że to nie jest tak. Te diagnozy to spektrum, mogą np mieć silne cechy z jednego zakresu i słabe, lub w ogóle, z innego.

Moja córka ma autyzm atypowy, zaczęła mówić w wieku 9 miesięcy, w wieku 12 miesięcy mówiła pełnymi zdaniami, teraz zna 4 języki. Mój syn też ma autyzm atypowy, uwielbia się przytulać, za to z mową było gorzej, jak to chłopcy.

Wszyscy mamy ADHD i syn rusza się bardzo dużo, a ja i córka najchętniej zalegamy za sofie, wręcz wyczerpane. Ja i córka mamy atypowe bóle, problemy np z brzuchem i inne niewyjaśnione objawy, syn nie.

Objawy się zmieniają. Ja np od stresu dostawałam zawsze okropnych ataków nerwicy, ale dopiero jako odreagowanie, opóźniona reakcja. Jak się nie wyśpię, to mamroczę, a nie mówię. Syn ma okresowo problemy z równowagą, ale nie wiemy dlaczego. 
Ja Ci nie mówię, że masz autyzm, może to być co innego. Po prostu wygląda to na problem niezwiązany z psychiką, może autoimmunologiczny? 
Życzę Ci abyś znalazła źródło swoich objawów, to naprawdę zmienia wszystko, jeśli leczy się wiedząc co to jest.

 

Ja mam po prostu emetofobię, która napędza nerwicę i niszczy mi życie. Bardzo dziękuję za życzliwość, bardzo jest to dla mnie cenne.

 

Ja w wieku 8 miesięcy mówiłam pełnymi zdaniami.

Choroba przewlekła zaatakowała mnie 5 lat temu, wcześniej byłam zdrowa, ale moje życie było napędzane strachem związanym z emetofobią właściwie od zawsze. Nie ma w tym dodatkowych problemów, bo dawno ktoś by mi je stwierdził po tylu przebytych  specjalistach. Jestem odcięta od świata i od 2016 roku jedynymi ludźmi, z którymi rozmawiam jest moja rodzina. To normalne, że nie wiedziałabym, co powiedzieć w sytuacji, kiedy bym musiała. Ale tym się aż tak nie przejmuję - jeśli będę wolna od strachu, pokonam to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.06.2024 o 22:24, robertina napisał(a):

Byłam w tym kierunku diagnozowana i nie, to nie to. Ja mam silną nerwicę od wielu lat i te problemy wynikają głownie z powodu przewlekłego stresu (zapomniałam o tym napisać) i braku mentalnych zasobów na dokładne planowanie czynności - bo wszystkie zużywam na przetrwanie kolejnego dnia. Ale to błędne koło, bo ten nieporządek powoduje, że tylko pogarsza się mój stan i znowu mam mniej siły na dalsze porządkowanie wszystkiego, co powoduje, że robi się jeszcze gorzej... i tak w kółko, dlatego pytam, co można byłoby z tym zrobić i jak się zmusić do ogarnięcia siebie bez dostępnych zasobów na te czynności.

To może byłaś źle diagnozowana. Czemu tak się bronisz przed tym ADHD?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, lucynk4 napisał(a):

To może byłaś źle diagnozowana. Czemu tak się bronisz przed tym ADHD?

 

BO GO NIE MAM. Czy naprawdę uważacie się za lepszych specjalistów od lekarzy, którzy obserwowali mnie w szpitalu przez 5 miesięcy i według was, wasza diagnoza, postawiona na podstawie kilku wypowiedzi na forum jest bardziej wartościowa, niż tych lekarzy? Już naprawdę zaczyna mnie to frustrować, zwłaszcza, że z tego co wiem, w regulaminie forum jest wpisany zakaz diagnozowania a ja jeszcze, dodatkowo, wyraźnie sobie tego NIE ŻYCZĘ i jeszcze raz apeluję, żebyście przestali to robić. Jestem prawidłowo zdiagnozowana, wiem co mi jest i wyraźnie, wręcz wyczerpująco o tym napisałam. Żałuję w tej chwili, że poprosiłam o pomoc, ale widocznie jednak każdy jest zdany na siebie i nie powinno się tego robić, żeby nie cierpieć jeszcze bardziej...

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stres może wywoływać objawy podobne do autyzmu i ADHD, a także zaniki pamięci, zaburzenia równowagi a nawet gorączkę. Także to nie musi być to.

Po prostu piszesz, że jest Ci bardzo ciężko, że niby masz diagnozę ale ani leki ani terapia nie działają. Jeśli żadne terapie nie działają, to lekarzom łatwiej powiedzieć, że to choroba np „lekooporna” niż szukać innej przyczyny. 

I nie mówię, że masz ADHD, może masz coś innego, ja po prostu opisuję na swoim przykładzie. Ja sama też prawie od dziecka w zasadzie „mieszkałam” w przychodni, od zawsze mam nerwicę i fobie, od 20 roku życia rozmawiam z psychiatrami, byłam leczona na różne rzeczy, z marnym skutkiem, miałam choroby przewlekłe zapalne latami, zapalenie stawów, zatok.
Dopiero 2 lata temu zdiagnozowano mnie poprawnie. Nadal nie wiadomo dokładnie w jakim stopniu mój układ nerwowy jest „atypowy”, pomijając ciężkie ADHD i cechy autystyczne dochodzi nadwrażliwość sensoryczna, nerwica, nerwobóle. Całe życie wmawiano mi „tylko” nerwicę, ale leczenie nic nie pomagało, byłam załamana że tak wygląda moje życie. 
 

Droga do zdrowia jest trudna, albo nie trafiłaś na odpowiednią diagnozę, albo na odpowiednie leczenie. Życzę dużo siły i wytrwałości ❤️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Meya napisał(a):

@robertina czy brałaś kiedyś paroksetynę i pregabalinę? Na co chorujesz fizycznie?

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

23 minuty temu, minou napisał(a):

Stres może wywoływać objawy podobne do autyzmu i ADHD, a także zaniki pamięci, zaburzenia równowagi a nawet gorączkę. Także to nie musi być to.

Po prostu piszesz, że jest Ci bardzo ciężko, że niby masz diagnozę ale ani leki ani terapia nie działają. Jeśli żadne terapie nie działają, to lekarzom łatwiej powiedzieć, że to choroba np „lekooporna” niż szukać innej przyczyny. 

I nie mówię, że masz ADHD, może masz coś innego, ja po prostu opisuję na swoim przykładzie. Ja sama też prawie od dziecka w zasadzie „mieszkałam” w przychodni, od zawsze mam nerwicę i fobie, od 20 roku życia rozmawiam z psychiatrami, byłam leczona na różne rzeczy, z marnym skutkiem, miałam choroby przewlekłe zapalne latami, zapalenie stawów, zatok.
Dopiero 2 lata temu zdiagnozowano mnie poprawnie. Nadal nie wiadomo dokładnie w jakim stopniu mój układ nerwowy jest „atypowy”, pomijając ciężkie ADHD i cechy autystyczne dochodzi nadwrażliwość sensoryczna, nerwica, nerwobóle. Całe życie wmawiano mi „tylko” nerwicę, ale leczenie nic nie pomagało, byłam załamana że tak wygląda moje życie. 
 

Droga do zdrowia jest trudna, albo nie trafiłaś na odpowiednią diagnozę, albo na odpowiednie leczenie. Życzę dużo siły i wytrwałości ❤️

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

7 minut temu, lucynk4 napisał(a):

@robertina po prostu z Twoich wypowiedzi widać , że masz słaby wgląd w siebie, swoje emocje " nie odczuwam nigdy zlości" itp.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, robertina napisał(a):

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

To może inaczej, masz słaby wgląd w siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, lucynk4 napisał(a):

To może inaczej, masz słaby wgląd w siebie.

 

Acha. No, tu się chyba mogę zgodzić. Nikt mi nie dał do tego narzędzi a te metody, które znajduję w internecie działają chyba tylko, kiedy się nie ma nerwicy. Więc, w sumie, chyba tak i może być... a to w ogóle jest w jakim stopniu ważne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, robertina napisał(a):

 

Brałam, nie działały w ogóle. Biegałam na nich w panice po pokoju. Choruję na jelita, nieokreślone schorzenie, nikt go nie umie zdiagnozować. 

 

Bardzo dziękuję, wiele to dla mnie znaczy😘Czy w tej chwili leczenie działa? Rzecz w tym, że ja miałam robiony w wieku nastoletnim rezonans magnetyczny głowy i wynik był w 100% prawidłowy, więc wszelkie schorzenia diagnozowalne w ten sposób mam w pełni wykluczone, stąd mój upór w tłumaczeniu tutaj, że nie mogę mieć tego typu chorób. Człowiek może się pomylić, ale maszyna nie. Są niestety choroby lekooporne... dam sobie jeszcze szansę raz z terapią, bo innego wyjścia już nie mam.

 

"Emocje" to ma małe dziecko, kiedy rzuca się z wrzaskiem na podłogę w sklepie a dorosły człowiek ma rozum i umie nimi zarządzać. Nie kupuję tego, że każdy ma się w tych czasach poddawać emocjom i je "przechodzić" zamiast racjonalizować, bo w razie jakiejś wojny czy kataklizmu naturalnego, jak będziesz stać i krzyczeć, bo musisz "przeżyć emocje", zamiast nad nimi zapanować i uciekać, to zginiesz i tyle. Taki mam na to pogląd.

Moje leczenie działa, jest najlepsze jakie miałam do tej pory i od 2 lat nie mam lęków. Pozbyłam się też dziwnych bóli. Teraz akurat mam lekką depresję, przez bardzo ciężką atmosferę w pracy i ogólnie ciężki czas, śmierć w rodzinie itd. 
Z tego co się orientuję, wcześniejsze metody obrazowania adhd na rezonansie nie były pewne, chyba dopiero od roku jest jakaś metoda w Polsce na podstawie badań z USA. 
Choroby jelit i zaburzenia psychiczne bardzo często idą w parze i nie wiadomo do końca w jaki sposób są połączone. Ale neuroprzekaźniki tworzą się w jelitach i potrzebują określonej flory bakteryjnej. Nawet czytałam dość śmiała tezę że za autyzmem stoi po prostu choroba jelit, która nie musi wcale dawać objawów, ale chodzi o upośledzone wchłanianie. Z drugiej strony stres rozwala żołądek i jelita i to bardzo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, minou napisał(a):

Moje leczenie działa, jest najlepsze jakie miałam do tej pory i od 2 lat nie mam lęków. Pozbyłam się też dziwnych bóli. Teraz akurat mam lekką depresję, przez bardzo ciężką atmosferę w pracy i ogólnie ciężki czas, śmierć w rodzinie itd. 
Z tego co się orientuję, wcześniejsze metody obrazowania adhd na rezonansie nie były pewne, chyba dopiero od roku jest jakaś metoda w Polsce na podstawie badań z USA. 
Choroby jelit i zaburzenia psychiczne bardzo często idą w parze i nie wiadomo do końca w jaki sposób są połączone. Ale neuroprzekaźniki tworzą się w jelitach i potrzebują określonej flory bakteryjnej. Nawet czytałam dość śmiała tezę że za autyzmem stoi po prostu choroba jelit, która nie musi wcale dawać objawów, ale chodzi o upośledzone wchłanianie. Z drugiej strony stres rozwala żołądek i jelita i to bardzo. 

 

Ja nie wiem, dlaczego zachorowałam. Zaczęło się od lekkich problemów żołądkowych (ból brzucha, zaparcie), spowodowanych tym, że jadłam surowy imbir, bo przeczytałam, że ma właściwości przeciwwymiotne. I w ciągu niecałego roku zachorowałam. Ale, u mnie to nie są lekkie objawy - średnio od 30 min do 2 godzin w toalecie codziennie, w gorszych dniach nawet dłużej, ogromny ból w środku, w jelitach podczas tych czynności i lżejszy ale stały, kiedy nic się nie dzieje, dodatkowo stałe krwawienie, przez które muszę nosić podpaskę 365 dni w roku i jeść witaminy i większe porcje jedzenia, żeby zapobiec anemii. Ciężko jest i to mnie dodatkowo podłamało.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, robertina napisał(a):

 

Ja nie wiem, dlaczego zachorowałam. Zaczęło się od lekkich problemów żołądkowych (ból brzucha, zaparcie), spowodowanych tym, że jadłam surowy imbir, bo przeczytałam, że ma właściwości przeciwwymiotne. I w ciągu niecałego roku zachorowałam. Ale, u mnie to nie są lekkie objawy - średnio od 30 min do 2 godzin w toalecie codziennie, w gorszych dniach nawet dłużej, ogromny ból w środku, w jelitach podczas tych czynności i lżejszy ale stały, kiedy nic się nie dzieje, dodatkowo stałe krwawienie, przez które muszę nosić podpaskę 365 dni w roku i jeść witaminy i większe porcje jedzenia, żeby zapobiec anemii. Ciężko jest i to mnie dodatkowo podłamało.

Współczuję, to brzmi naprawdę strasznie 😔 i pewnie każdy by się stresował. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, minou napisał(a):

Współczuję, to brzmi naprawdę strasznie 😔 i pewnie każdy by się stresował. 

 

Dziękuję za wsparcie. Nie jest łatwo, ale można wytrzymać.

5 minut temu, Meya napisał(a):

@robertina nerwica niestety rzuca się często na żołądek, układ pokarmowy. Imbirem pewnie zniszczyłaś śluzówkę żołądka i trzeba spróbować ją zregenerować. Próbowałaś pić kleik z siemienia lnianego? Wspaniale regeneruje śluzówkę żołądka i jelit, ale trzeba zachować 2-godzinną przerwę pomiędzy kleikiem a lekami, bo zmniejsza ich wchłanialność. Jaką dietę stosujesz, jakąś specjalną na żołądek? Może nawet wrzodów się dorobiłaś tym surowym imbirem, Nie jedz w ogóle ostrych przypraw. Z tego da się wyjść, nie martw się i zregeneruj żołądek i jelita odpowiednią dietą i kleikiem z siemienia, myślę że się poprawi. I nie jedz w stresie, w nerwach. Zamknij się w pokoju, włącz sobie coś wesołego do pooglądania i żuj długo każdy kęs. Czy obecnie przyjmujesz jakiekolwiek leki na nerwicę? Stosujesz środki przeczyszczające?

 

Nie stosuję diety, nikt mi nie kazał. Zresztą nie jestem zwolennikiem diet, bo uważam, że można jeść wszystko, ale z umiarem. Nie mam możliwości nie jeść w stresie, bo odczuwam go non-stop a głośne dźwięki mi go jeszcze pogarszają, zwłaszcza muzyka. Dlatego słucham jej tylko, kiedy czuję się w miarę dobrze. Biorę leki na nerwicę i na sen, bo miałam z nim kłopoty - chociaż na sen już od roku brać nie powinnam, ale uzależniłam się od nich fizycznie a lekarz nie ma w ogóle pomysłu jak mi pomóc je odstawić, więc je biorę jak ostatni narkoman i źle mi z tym.

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Meya napisał(a):

Rozumiem to, bo ja jestem uzależniona od benzodiazepin, choć biorę je tylko w dzień, bo na noc biorę Trittico CR i śpię po nim jak dziecko minimum 9 godzin, a czasem i 12. Ja też nie umiem jeść przy muzyce, mam nadwrażliwość na dźwięki. Chodziło mi raczej o coś śmiesznego do obejrzenia, żeby podczas jedzenia przekierować na coś uwagę i przy okazji poprawić sobie humor. Na mnie akurat to działa, ale ja muszę się odcinać podczas jedzenia od świata zewnętrznego, zakładam słuchawki i włączam coś zabawnego do obejrzenia na laptopie.

Jakie leki na nerwicę teraz bierzesz?

Co do diety, jak się ma problemy z układem pokarmowym, to jednak trzeba dbać o to bardziej. Raczej smażone i ostre pokarmy odpadają. Może dobry dietetyk pomógłby Ci pozbyć się dolegliwości związanych z układem pokarmowym, oni jednak kończą 5-letnie studia, a wiedza wielu lekarzy na temat diety jest niestety szczątkowa.

 

To chyba nie spowoduje, że przestanę mieć krwotoki. Wydaje mi się, że to jest jednak poważniejsza sprawa, niż coś na co pomoże dieta, niestety...

 

Biorę Tiapryd, bo to jedyny lek, który choć lekko minimalizuje u mnie uczucie lęku tak, że choć mogę usiedzieć i się czymś zająć.

 

Ja, żeby jeść muszę mieć zupełną ciszę bo kiedy żuję nie słyszę filmu a głośne dźwięki powodują u mnie stres i nie mogę przełykać. W ogóle, mam trudności z przełykaniem od wielu lat. Jeżeli bym coś oglądała przy jedzeniu, nie tylko nie ogarnęłabym w ogóle fabuły ale też najpewniej się udławiła i to nie jeden raz. To nie dla mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę niedobrze, że nie jesteś w stanie pójść na porządne badania. Czy masz jakąś rodzinę? Kogoś, kto mógłby porozmawiać z lekarzami o tym, jak by się dało Cię zabrać na diagnostykę? Np spora dawka benzo w domu, a w szpitalu kolonoskopia i gastroskopia pod narkozą - ze wskazań psychiatrycznych? 

 

Czy ktoś pomaga Waszej rodzinie? 
 

Jeśli chodzi o zaburzenia jelit, to często właśnie dieta jest kluczowa. Może nawet miałabyś zajęcie na zapełnienie dni, jakbyś zaczęła notować dokładnie co zjadłaś i jakie pojawiły się objawy. „Dieta” nie musi na początek oznaczać czegoś rygorystycznego, po prostu lekkostrawne. Rozumiem Twój opór przed siemieniem lnianym jeśli boisz się wymiotować, bo ten napar smakuje moim zdaniem średnio. Ale siemię lniane samo w sobie to super pomysł, bo ma dużo substancji powlekających na układ pokarmowy, ma kwasy omega 3 i jest bardzo zdrowe. Można je mielić w młynku do kawy i dodawać np do smoothie albo owsianki. 
 

Jesli chcesz być zdrowa - musisz o siebie zawalczyć. Nikt nie mówi że to będzie łatwe. Życie tak ogólnie nie jest łatwe, ale na pewno jest ciekawsze i pełniejsze, kiedy podejmuje się ryzyko. Wiadomo, że fobia i takie zamknięcie w domu to rodzaj ucieczki. Będąc chorym człowiek ma prawo w pewnym sensie „wymeldować się” z życia i choć jest mu ciężko, to omija go wiele codziennych problemów. Moja hipochondria była taką ucieczką. Niby mówiłam że chce już być zdrowa, ale to jednak była trochę ulga, że „umierająca”, za jaką się uważałam, nie musi się martwić wynikiem egzaminu czy nieporozumieniem z koleżanką. 
 

Może pomogłoby Ci coś z zakresu psychoonkologii? Tam jest dużo fajnych technik jak spojrzeć na życie mając fizyczne ograniczenia które być może nie ustąpią (np po radio czy chemioterapii). Jak nauczyć się żyć z niepewnością jutra, jak podejście zwiększa szanse wyleczenia, jak cieszyć się dniem itd. Szkoda że te nurty nazwali „psychoonkologia” a nie bardziej uniwersalnie, bo przecież wiele osób z chorobami przewlekłymi i nieprzewidywalnymi mogłaby z tego korzystać.

I osobno napiszę: masz kogoś, z kim możesz pogadać o głupotach? Nie o chorobie, nie o problemach, tylko np jaki make up Ci się spodobał na Tik Toku, jaki film Cię śmieszy, jaki aktor jest przystojny i takie tam?

Czy masz w ogóle jakieś miejsce w życiu, gdzie nie jesteś „ta chora?” To bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, minou napisał(a):

Naprawdę niedobrze, że nie jesteś w stanie pójść na porządne badania. Czy masz jakąś rodzinę? Kogoś, kto mógłby porozmawiać z lekarzami o tym, jak by się dało Cię zabrać na diagnostykę? Np spora dawka benzo w domu, a w szpitalu kolonoskopia i gastroskopia pod narkozą - ze wskazań psychiatrycznych? 

 

Czy ktoś pomaga Waszej rodzinie? 
 

Jeśli chodzi o zaburzenia jelit, to często właśnie dieta jest kluczowa. Może nawet miałabyś zajęcie na zapełnienie dni, jakbyś zaczęła notować dokładnie co zjadłaś i jakie pojawiły się objawy. „Dieta” nie musi na początek oznaczać czegoś rygorystycznego, po prostu lekkostrawne. Rozumiem Twój opór przed siemieniem lnianym jeśli boisz się wymiotować, bo ten napar smakuje moim zdaniem średnio. Ale siemię lniane samo w sobie to super pomysł, bo ma dużo substancji powlekających na układ pokarmowy, ma kwasy omega 3 i jest bardzo zdrowe. Można je mielić w młynku do kawy i dodawać np do smoothie albo owsianki. 
 

Jesli chcesz być zdrowa - musisz o siebie zawalczyć. Nikt nie mówi że to będzie łatwe. Życie tak ogólnie nie jest łatwe, ale na pewno jest ciekawsze i pełniejsze, kiedy podejmuje się ryzyko. Wiadomo, że fobia i takie zamknięcie w domu to rodzaj ucieczki. Będąc chorym człowiek ma prawo w pewnym sensie „wymeldować się” z życia i choć jest mu ciężko, to omija go wiele codziennych problemów. Moja hipochondria była taką ucieczką. Niby mówiłam że chce już być zdrowa, ale to jednak była trochę ulga, że „umierająca”, za jaką się uważałam, nie musi się martwić wynikiem egzaminu czy nieporozumieniem z koleżanką. 
 

Może pomogłoby Ci coś z zakresu psychoonkologii? Tam jest dużo fajnych technik jak spojrzeć na życie mając fizyczne ograniczenia które być może nie ustąpią (np po radio czy chemioterapii). Jak nauczyć się żyć z niepewnością jutra, jak podejście zwiększa szanse wyleczenia, jak cieszyć się dniem itd. Szkoda że te nurty nazwali „psychoonkologia” a nie bardziej uniwersalnie, bo przecież wiele osób z chorobami przewlekłymi i nieprzewidywalnymi mogłaby z tego korzystać.

I osobno napiszę: masz kogoś, z kim możesz pogadać o głupotach? Nie o chorobie, nie o problemach, tylko np jaki make up Ci się spodobał na Tik Toku, jaki film Cię śmieszy, jaki aktor jest przystojny i takie tam?

Czy masz w ogóle jakieś miejsce w życiu, gdzie nie jesteś „ta chora?” To bardzo ważne.

 

Mam rodzinę i dwie przyjaciół, z którymi nigdy nie gadam o chorobach i prosiłam, żeby mnie nie pytały. Dieta raczej nie ma u mnie wpływu na stan jelit, jest tak samo czego bym nie jadła. Obawiam się, że pewna część tych problemów tkwi w psychice, ale nie wiem jak mam zmienić myślenie a psychologowie nie chcą mi pomóc. Tak się przerzucają - gastrolog mówi, że to nerwica, psycholog mówi, że nie.

 

To prawda, że mam tę nerwicę od czwartego roku życia i nie wiem nawet, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdyby jej nie było - mam w sobie taki podświadomy strach, że nie dałabym rady wejść w społeczeństwo po tylu latach, nie umiałabym się zachować w nieznanych mi sytuacjach, które dobrze znają inni, itd. Ale tak świadomie, bardzo chcę z tego wyjść. Nawet ta choroba przewlekła nie za bardzo pogarsza sytuację, bo i tak zawsze byłam odcięta...

6 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Znaczy mi się ta historia cała mocno nie klei. 

I niestety jedyny mój wniosek na chwilę obecną jest taki, że jedyne co pomoże to jak ktoś w końcu złoży wniosek o przymusowe leczenie: najpierw somatyczne, później psychiatryczne. Jest ewidentna podstawa prawna do tego skoro użytkowniczka nie podejmuje leczenia, a występuje ewidentne zagrożenie zdrowia i być może życia.

Nie uwierzę, że żaden lekarz nie wysyłał do szpitala z krwawieniem z pp, bo w większości przypadków jest automatycznie wzywana karetka do przychodni w takiej sytuacji. Pacjent nawet nie jedzie sam. 

 

Jedyne czego współczuje to rodziny, która widzi takie coś i nie reaguje.

 

To sobie współczuj ale nie zatruwaj mi życia i nawet nie próbuj mojej rodziny obrażać. WSZYSCY LEKARZE U KTÓRYCH BYŁAM powiedzieli, że to nerwica i mam pójść po olej do głowy, bo sobie wmawiam choroby. To samo mam z oczami - silne bóle i zawroty głowy codziennie, kilkudniowe odrętwienia różnych części ciała, stałe uczucie oszołomienia, czasowe utraty wzroku, podwójny obraz - i to też jest nerwica. To tylko psychologowie twierdzą, że nie jest i dlatego ja tak powiedziałam, bo wstydziłam się przyznać. Proszę zrozumieć, że nie ma dwóch identycznych sytuacji i co ma ktoś nie musi mieć ktoś inny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, minou napisał(a):

Nie ma co atakować autorki, w Polsce żeby się leczyć to trzeba mieć zdrowie. Trzeba wytrwale chodzić od lekarza do lekarza, znosić obelgi (ja raz usłyszałam, że jak nie chce iść na SOR to w sumie mogę iść się powiesić, lekarzowi obojętnie 🤷‍♀️. Na SORze opieprzyli mnie drugi raz - że po co przychodzę ze zwykłą anginą?)

 

Moje dziecko też miało krwawienie, po długiej podróży autem i siedzeniu na 4 literach i zaparciu. Ja oczywiście panika a lekarz telefonicznie powiedział żeby dać taki napój z apteki na zatwardzenie i jak najmniejszą aferę z tego robić, bo ważne żeby dziecko się nie wystraszyło i nie wyrobiło żadnych np zaparć nawykowych itd bo będą problemy i krwawienia mogą się powtarzać. Więc możliwe. Znałam też inną osobę z nerwicą, która na każdy stres reagowała natychmiastową biegunką i niestety też było to z krwawieniami. 
 

Idealnie byłoby to porządnie zbadać, ale znam to jak człowiek ciągle słyszy że zwariował i ma przestać sobie choroby wymyślać. I każdy mu coś ciągle wmawia. U mnie nawet rodzina ciągle albo „przestań wymyślać, przecież nic Ci nie jest” albo „jak to, jeszcze nie byłaś z tym w szpitalu?? Przecież to poważna rzecz może być!” I jak tu nie zwariować od takiego sprzecznego przekazu? Człowiek się tylko czuje jak idiota i przestaje wierzyć we własny rozsądek. 

 

Bardzo dziękuję - no dokładnie tak jest. Ja przez kilka lat chodziłam z nieleczoną dużą wadą wzroku, bo wszyscy okuliści uważali, że mi się obraz rozmywa na tle stresowym i mam brać leki na uspokojenie, to przejdzie - i dopiero w maju tego roku okazało się, że to wcale nie było nerwicowe a wada by się jeszcze pogłębiała, gdybym tego dalej nie leczyła. A Mamie mojej w ogóle okulista powiedział, kiedy miała 30 lat że w ciągu dwóch lat straci wzrok, Mama umierała ze strachu, bo ja miała wtedy dwa latka i co teraz... i do tej pory nie straciła wzroku a minęło 25 lat. Więc to prawda, lekarze czasem spełniają wręcz rolę odwrotną, niż powinni...

14 minut temu, acherontia styx napisał(a):

To nie był atak tylko stwierdzenie faktu.

Nie uwierzę, że 5 lekarzy jak powiedziała o krwawieniu z pp odesłało ją bez niczego. Nawet student 2 roku medycyny wie, że takie rzeczy wymagają dokładnego wywiadu i diagnostyki. Chociażby zwykłej morfologii na początek. I owszem, może się to okazać "bzdurą"  a może czymś poważniejszym. Nie tak dawno mój znajomy krwawił z nadżerki żołądka (nie miał o jej istnieniu pojęcia) i nie, nie było widocznego krwawienia. Źle się czuł, ale objawy w ogóle nie powiązane z pp. Wystarczyła zwykła morfologia żeby wylądował w szpitalu na toczeniu krwi bo hemoglobinę miał na podłodze i dopiero badania w szpitalu pokazały co się działo. Także sorry, ale nie uwierzę, że pięciu różnych lekarzy zignorowało taką dolegliwość. Chyba, że mieli powód odesłania do psychiatry bo bywa i tak 🙃

Już nie róbcie z wszystkich lekarzy jakichś potworów, bo łatwo wyzywać, a nagle jak trwoga to pierwsze gdzie biegną to do lekarza 🤦‍♀️ 

 

A to normą nie jest robienie pełnej morfologii co rok/pół roku? Bo mnie nawet w szkole uczyli, że to jest konieczność. Po prostu uważałam to za tak oczywiste, że nie jest warte wzmianki. 

A poza tym, to trwa już od 5 lat i wręcz jest lepiej, niż na początku, pomimo braku leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że czuję się upokorzona tematem, na który zeszliście po pytaniu, jakie brzmiało zupełnie inaczej. Chciałam się tylko dowiedzieć, jak nie żyć w bałaganie podczas nawrotów nerwicy a zeszliscie na tematy, o których mówić się wstydzę. I jak bardzo enigmatycznie bym nie odpowiadała, w formie obrony przed tym poniżeniem, tym bardziej wy piszecie dosadnie a mi aż chce się płakać ze wstydu :(

Błagam, zejdźmy z tego tematu i zwracam się do administracji o usunięcie ostatnich postów, bo sam fakt, że tu są, wywołuje u mnie skrajny dyskomfort, niepokój i wstyd :(

Edytowane przez robertina

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Meya napisał(a):

@robertina bardzo Cię przepraszam ❤️Faktycznie przegięłam, po prostu problemy ze zdrowiem fizycznym jeszcze bardziej pogarszają stan psychiczny, stąd ten temat. Na pewno nikt tu nie chciał Cię upokorzyć, jedynie pomóc. Usuńcie kochani moje wpisy w tym wątku dotyczące zdrowia fizycznego. Jeszcze raz przepraszam, mam jakąś dziwną cechę, że się z troski wtrącam, choć nikt o to nie prosi, nie cierpię w sobie tego i muszę to zwalczyć, wstyd mi za siebie.

 

 

Ale ja jestem wdzięczna za radę😘Nie przejmuj się. Po prostu nadal mam podejrzenia, że i to będzie psychosomatyka. Widzisz, od czterech dni mam bardzo silne bóle mięśni, głowy (nie pomaga nawet ibuprom), dreszcze albo uderzenia gorąca, silne osłabienie... każdy powiedziałby, że jestem chora, ale ja to mam góra 1 do 3 godzin dziennie a poza tymi momentami czuję się normalnie. Nawet nie idę się diagnozować, tylko czekam aż mojemu organizmowi się znudzi. U mnie to już nierzadko wygląda na coś poważnego. Kiedyś tak się nabrałam na serce - bolało mnie tak bardzo, że dwa razy dziennie, w porywach, byłam w przychodni na ekg i ostatecznie skończyłam na usg serca u profesora kardiologii (on potem umarł na zawał w swoim gabinecie i sama nie wiem, co mam myśleć o jego kompetencjach). I, kiedy badanie wykazało, że mam w 100% zdrowe serce, jeszcze miałam te bóle może kilka/kilkanaście miesięcy i już od 2018 zapomniałam, jaki to ból. Tak ze mną jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Somatyczne objawy stresu są całkowicie normalne i potrafią być silne. Ja np przy moim ciężkim epizodzie hipochondrii miałam przez rok stany podgorączkowe po 37-37,2 st. Nawet lekarka kazała mi co rano przychodzić na pomiar bo myślała że ściemniam albo termometr mi się zepsuł. Plus ciągłe bóle żołądka, jadłowstręt i czarne stolce więc myślałam że krwawię. W końcu zrobiłam gastroskopie która wyszła dobrze. W ogóle wszystkie badania wychodziły dobrze a ja się czułam umierająca. 
Od dziecka mam bóle klatki piersiowej i wrażenie że moje serce bije nieregularnie. Czasem jakby ptak mi trzepotał w klatce a czasem jakby się tam piłeczka odbijała. Wszystkie EKG w normie, ciśnienie super… bóle to prawdopodobnie nerwobóle od mojego ADHD, pomaga na nie gabapentyna. I tak mogłabym wymieniać moje objawy i wymieniać. Teraz już wiem skąd one się biorą i dlaczego miałam hipochondrię. Otóż mój układ nerwowy jest atypowy, nadwrażliwy. To oznacza, że niektóre „pogubione” impulsy odczytuje jako ból. Albo, że ja „czuję” pracę organizmu, bicie serca, połykanie, pracę jelit. Plus typowa dla ADHD skłonność do nerwicy i mam swoją hipochondrię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie kilka dni dzieje się coś ciekawego - co jakiś czas mam napady gorączki, zawsze jest to 38.4. Nie jestem chora. Nic mi poza tym nie jest. Głowa mnie tylko boli, leki nie zawsze na to pomagają. Po paru/kilku godzinach gorączki, spada mi temperatura do 37.6 - zawsze do tylu. W przychodni powiedzieli, że nie ma takiej choroby i, niestety moja lekarka jest na urlopie a boję się iść do kogoś innego i muszę radzić sobie sama. Nie rozumiem o co chodzi, ale jestem sparaliżowana strachem. 

Kiedyś już dwa razy zdarzył mi się epizod jednodniowej gorączki 38.7, która na drugi dzień przeszła, ale nigdy nie gorączkowałam cztery dni bez powodu. Już sobie wmawiałam wszystko i niestety cierpi na tym moje samopoczucie. Jak się uspokoić, miał ktoś tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, robertina napisał(a):

Ostatnie kilka dni dzieje się coś ciekawego - co jakiś czas mam napady gorączki, zawsze jest to 38.4. Nie jestem chora. Nic mi poza tym nie jest. Głowa mnie tylko boli, leki nie zawsze na to pomagają. Po paru/kilku godzinach gorączki, spada mi temperatura do 37.6 - zawsze do tylu. W przychodni powiedzieli, że nie ma takiej choroby i, niestety moja lekarka jest na urlopie a boję się iść do kogoś innego i muszę radzić sobie sama. Nie rozumiem o co chodzi, ale jestem sparaliżowana strachem. 

Kiedyś już dwa razy zdarzył mi się epizod jednodniowej gorączki 38.7, która na drugi dzień przeszła, ale nigdy nie gorączkowałam cztery dni bez powodu. Już sobie wmawiałam wszystko i niestety cierpi na tym moje samopoczucie. Jak się uspokoić, miał ktoś tak?

Aż tak nie. Ja ze stresu gorączkuję do max 37,5 ale wiem że niektórzy mogą też dostawać wyższej gorączki. A może to jakiś stan zapalny związany z Twoim brzuchem? 
Ogólnie wygląda na to, że w Twojej przychodni jasno sobie założyli że każdy Twój objaw jest psychiczny. Co to w ogóle za odpowiedź na napady gorączki, że nie ma takiej choroby? No cóż, na pewno wiele chorób może powodować nawracającą gorączkę i powinno się zrobić badania. Choć pewnie to jakiś zwykły wirus i zaraz przejdzie, to podejście Twojej przychodni jest skandaliczne, serio.

Jak sobie pomóc? Rob wszystko, co Ci poprawia humor. Twój jedyny wpływ na sytuację jest taki, że udowodniono że stres pogarsza choroby więc powinnaś się spróbować odstresować. Zrób sobie jakieś założenie, mi to bardzo pomagało w hipochondrii. Np mówiłam sobie „ten ból to pewnie zwykłe lekkie zapalenie/przeciążenie/cokolwiek. Powinno zacząć się poprawiać za max 1/2/3/4 tyg. Do tego czasu nie myślę o tym i się nie martwię. Jeśli się pogorszy lub nie poprawi za 1/2/3/4 tyg, to zadzwonię znów do lekarza”. Czas sobie ustalałam w zależności od symptomów i jaki jest rozsądny czas żeby czekać. I przez ten czas faktycznie się nie martwiłam i nie myślałam, bo miałam przecież plan i decyzję co zrobię jeśli się nie poprawi i konkretny termin. W 99% przypadków przechodziło jak tylko przestawałam się skupiać i stresować, albo samo przechodziło jeśli to był zwykły wirus 😊

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×