Skocz do zawartości
Nerwica.com

Psychoterapia, która faktycznie działą ? Prawdziwa pomoc ?


forget-me-not

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

niedawno próbowałem dostać się na terapię dzienną i się nie dostałem. Ale po tym doświadczeniu czuję pewien niesmak...czuję się trochę zbrukany.

Nie jestem osobą, która chętnie prosi innych o pomoc, więc tym trudniej były mi zmusić się do czegoś takiego: otwieranie się przed obcymi ludźmi, opowiadanie intymnych szczegółów ze swojego życia oraz o problemach, których się wstydzę jakiemuś obcemu facetowi; albo wywiad z psychiatrą, która redukuje moje doświadczenia życiowa do tabelki istotnych dla siebie objawów.

 

Mam poczucie, że interakcja z systemem (zwłaszcza państwowym !) rzekomej "pomocy" psychicznej wtłacza mnie w rolę ofiary - uzależnionej od leków i lekarzy ofiary losu, żebrzącego u lekarzo-urzedników o łaskawe zmiłowanie się nad moim losem.

 

Natomiast ja wiem czego potrzebuję - prostych rzeczy. Pozytywnych relacji z ludźmi, dowartościowania, zachęcenia do pokonywania trudności, zachęcenia do robienia trudnych rzeczy, wsparcia za plecami, uznania moich kompetencji i nakładania na mnie odpowiedzialności, potwierdzenia że faktycznie jestem coś wart, socjalizacji w bezpiecznej przestrzeni, bycia dla kogoś ważnym. Czegoś, czego nigdy nie miałem.

Reasumując - pozytywnego kopa w dupę!

 

Ja tego nie widzę w możliwościach oferowanych przez system państwowy. Może są jakieś opcje w prywatnej psychoterapii, ale w tej chwili mnie na nią nie stać. Myślę ,że gdziekolwiek poszedłbym po "pomoc" czułbym się, że się narzucam, jak piąte koło u wozu.

 

Powoli kończą mi się pomysły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, forget-me-not napisał:

niedawno próbowałem dostać się na terapię dzienną i się nie dostałem.

 

Nie wiem czy jesteś wierzący, ale ja rozważałbym możliwość że to jest jakiś znak.

 

Ale jednak jesteś na tym forum i jeśli nie byłeś na psychoterapii to nie wiesz czy ci to nie pomoże. Gdybyśmy spotkali się w innym miejscu czy kraju, pewnie też powiedział bym co innego zależnie od środowiska.

 

Jak chcesz mocnego pozytywnego kopa możesz poczytać sobie ten temat:

https://www.nerwica.com/topic/2077-cos-bardzo-optymistycznego/?tab=comments#comment-57776

 

a w wolnej chwili obejrzeć film "Patch Adams” oparty na prawdziwej historii lekarza, dla którego pacjenci nie byli kolejnym przypadku, a ludźmi którym się jedynie coś przydarzyło i zasługują na szacunek.

 

Życzę ci żebyś trafił na dobrych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.04.2023 o 08:28, Relfi napisał:

 

Nie wiem czy jesteś wierzący, ale ja rozważałbym możliwość że to jest jakiś znak. 

Nie wiem czy jestem wierzący, ale znaki mogą oznaczać różne rzeczy. Jeśli dla mnie to jakiś znak, to raczej potwierdzający, że jestem odrzutkiem. Czuję się jak gówno.

 

Cytat

a w wolnej chwili obejrzeć film "Patch Adams” oparty na prawdziwej historii lekarza, dla którego pacjenci nie byli kolejnym przypadku, a ludźmi którym się jedynie coś przydarzyło i zasługują na szacunek.

Skoro o tym kręci się filmy, to taki lekarz musiał być niezwykłym wyjątkiem.

 

W dniu 4.04.2023 o 08:28, Relfi napisał:

Jak chcesz mocnego pozytywnego kopa możesz poczytać sobie ten temat:

https://www.nerwica.com/topic/2077-cos-bardzo-optymistycznego/?tab=comments#comment-57776 

Dziękuję, chociaż to mi nie pomoże w mojej sytuacji życiowej.

 

Cytat

Życzę ci żebyś trafił na dobrych ludzi.

Dziękuje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem nie trzeba wierzyć w upostaciowioną wersję Boga, wystarczy obserwować co się dzieje.

 

Znaki o których mówię nie mają nigdy charakteru negatywnego, choć wcale nie muszą wydawać się miłe w danej chwili. Czasem się powtarzają wielokrotnie i na coś wskazują. Faktem jest że się nie dostałeś w tamtym czasie i tak samo faktem jest że sytuacja ta skłoniła cię do pewnej autorefleksji. Już samo to ma sens, a możliwe że osoba z jaką wtedy byś się spotkał nie była odpowiednia dla ciebie. Następnym razem okoliczności mogą być już całkiem inne i ty również mając nowe przemyślenia podejdziesz do tego inaczej, lub jeszcze coś innego się wydarzy. To jest też na razie gdybanie bo:

 

na ogół łatwiej jest interpretować sytuacje z upływem czasu. Rzadko bywa tak że od razu wiadomo co zrobić.

 

Czasem zdarzają się też kilka lub więcej rzeczy dość nieprawdopodobnych by mogły się na siebie tak nałożyć w jednym momencie lub w dość krótkim okresie czasu. Takie zagęszczenie mało prawdopodobnych sytuacji. Ostatnie znaki jakie zauważyłem u siebie w życiu, nastąpiły krótko po tym jak zarejestrowałem się tutaj na forum. Spotkałem pewną osobę i zauważałem przy tym dziwne zbiegi okoliczności, chociaż na początku nie wiedziałem co to może znaczyć. Mogłem to całkowicie zignorować, wzruszyć ramionami i iść dalej, ale zaangażowałem się w tą relację, kontynuowałem i dzisiaj rozumiem, że otrzymałem od tej osoby to czego osobiście potrzebowałem i było przy tym fajnie, warto.

 

15 godzin temu, forget-me-not napisał:

Skoro o tym kręci się filmy, to taki lekarz musiał być niezwykłym wyjątkiem.

 

Na to wygląda, jego życiorys. On jeszcze żyje, chociaż nie nawiązywałem z nim kontaktu to z pewnością jest inspirującą osobą, ponieważ u nas też można znaleźć jego ślady: https://www.drclown.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Natomiast ja wiem czego potrzebuję - prostych rzeczy. Pozytywnych relacji z ludźmi, dowartościowania, zachęcenia do pokonywania trudności, zachęcenia do robienia trudnych rzeczy, wsparcia za plecami, uznania moich kompetencji i nakładania na mnie odpowiedzialności, potwierdzenia że faktycznie jestem coś wart, socjalizacji w bezpiecznej przestrzeni, bycia dla kogoś ważnym. Czegoś, czego nigdy nie miałem.

Reasumując - pozytywnego kopa w dupę!

 

Moim zdaniem każdy człowiek, który postępuje etycznie i stara się żyć jak najlepiej jest wartościowy. A od czego Ty uzależniasz swoją wartość? Psychoterapia jest niedoskonałą formą pomocy, może przynosić chwilową ulgę, ale tak naprawdę chodzi tu w tym wszystkim o to, żebyś potrafił sam znaleźć w sobie siłę do pokonywania trudności i rozwiązywania problemów. Dąży się nie do tego, by wyeliminować wszystkie niedoskonałości i bolączki życia, a raczej ku temu, by można było na koniec powiedzieć: "to mnie spotkało, ale mnie w całości nie definiuje i dam sobie z tym radę". Albo: "Mam pewne problemy, ale jestem w stanie to znieść i się nie poddawać". Przynajmniej tak to powinno wyglądać według mnie. 

 

Odniosłem wrażenie, że potrzebujesz kogoś bliskiego, kto by Cię wspierał, bez potrzeby płacenia za tę pomoc. Wyobraź sobie, że taka osoba się pojawia, przez jakiś czas jest fajnie, wspiera Cię, może nawet jesteś szczęśliwy, ale pewnego dnia odchodzi i zostajesz sam. Czy ten czas, który spędzilibyście razem okazałby się wystarczający, abyś mógł uznać, że jesteś wystarczająco wartościowy? A może znów potrzebowałbyś kogoś, kto potwierdzałby twoją wartość? 

 

Mogę Ci powiedzieć, że negatywne emocje, nieprzyjemne sytuacje i trudności w dalszym ciągu będą się pojawiać, bo nikt nie dysponuje magicznym lekiem na wszystkie problemy świata. Samemu warto siebie zachęcić do zrobienia tych wszystkich rzeczy,     o których napisałeś. Nie powiem Ci, że będzie lepiej, bo równie dobrze może być gorzej. Perspektywa, którą warto wziąć pod uwagę wygląda jednak tak, że nigdy nie możesz być pewien, czy dzisiejszy dzień nie jest twoim ostatnim, więc spróbuj przeżyć go  w jak najlepszy sposób. 

 

Mam nadzieję, że znajdziesz gdzieś tam kogoś, kto Cię polubi z wzajemnością i coś dobrego z tego wyjdzie. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.04.2023 o 18:00, Fairytaled napisał:

Moim zdaniem każdy człowiek, który postępuje etycznie i stara się żyć jak najlepiej jest wartościowy. A od czego Ty uzależniasz swoją wartość?

Nie wiem. Nie wydaje mi się, bym mógł poczuć swoją wartość bez potwierdzenia z zewnątrz, nie jestem pod tym względem samowystarczalny.

 

W dniu 9.04.2023 o 18:00, Fairytaled napisał:

Psychoterapia jest niedoskonałą formą pomocy, może przynosić chwilową ulgę, ale tak naprawdę chodzi tu w tym wszystkim o to, żebyś potrafił sam znaleźć w sobie siłę do pokonywania trudności i rozwiązywania problemów.

Zgadzam się - dlatego napisałem, że potrzebuję pozytywnego kopa w dupę. Wymieniłem też rzeczy, które uznałem za proste. Wydaje mi się, że są proste, ponieważ , moim zdaniem, są elementem każdej normalnej, zdrowej interakcji między ludźmi. Rozumiem, że patrzysz na to w inny sposób i uważasz, że to co wymieniłem to jest zbyt dużo ? To, co wymieniłem, wyświetliło Ci obraz pragnienia jakiejś idylli bez bólu, rozwiązującej wszystkie problemy.

 

Jestem trochę skonfundowany, bo pisząc to nie myślałem, że potrzebuję tak wiele. wręcz przeciwnie.

 

Cytat

Odniosłem wrażenie, że potrzebujesz kogoś bliskiego, kto by Cię wspierał, bez potrzeby płacenia za tę pomoc.

Dlaczego odniosłeś wrażenie ,że bez płacenia ?

Ogólnie to prawda, że potrzebuję kogoś bliskiego, ale w tym wątku akurat pisałem o jakiejś formie psychoterapii, czymś znacznie mniej osobistym.

Edytowane przez forget-me-not

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę cię zmartwić, ale potrzeby od innych ludzi jak: wsparcie, dowartościowanie, motywacja, pokrzepienie, uznanie, zaufanie i bezpieczęństwo jak tutaj wymieniasz to najbardziej pasują mi do grupy przyjaciół i to takich już z żytych ze sobą i zaprawionych w boju.

 

Godzinę temu, forget-me-not napisał:

Ogólnie to prawda, że potrzebuję kogoś bliskiego, ale w tym wątku akurat pisałem o jakiejś formie psychoterapii, czymś znacznie mniej osobistym.

 

Jeśli szukasz tego w psychoterapii to nie taki powinien być jej cel. Coś takiego trzeba budować na własną rękę od zera, nie da się tak od razu. Jeśli codziennie zrobisz choć mały krok w tym celu, żeby się do niego przybliżyć, to z czasem będzie procentować. Sam stawaj się tym czego szukasz, w ten sposób natrafisz na podobnych.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Zgadzam się - dlatego napisałem, że potrzebuję pozytywnego kopa w dupę. Wymieniłem też rzeczy, które uznałem za proste. Wydaje mi się, że są proste, ponieważ , moim zdaniem, są elementem każdej normalnej, zdrowej interakcji między ludźmi. Rozumiem, że patrzysz na to w inny sposób i uważasz, że to co wymieniłem to jest zbyt dużo ? To, co wymieniłem, wyświetliło Ci obraz pragnienia jakiejś idylli bez bólu, rozwiązującej wszystkie problemy.

 

Jestem trochę skonfundowany, bo pisząc to nie myślałem, że potrzebuję tak wiele. wręcz przeciwnie.

 

Masz rację, coś takiego mi się wyświetliło. Poza tym ciekawiła mnie twoja odpowiedź. Nie uważam, żeby to było zbyt dużo,  a jedynie zwróciłem uwagę na fakt, że ludzie są tylko ludźmi. Tak samo w bliskich relacjach, jak i w psychoterapii ciągle masz z nimi do czynienia. Aczkolwiek mogę Ci tu przyznać rację; być może moje hiperbolizowanie było niepotrzebne. Rozumiem to, że dynamika lekarz-pacjent może nie wzbudzać w Tobie zaufania. Podobnie jak to, że stosowany jest pewien z góry ustalony system ocen. Jednak taka struktura musi istnieć, bo w przeciwnym wypadku mielibyśmy do czynienia z chaosem. Po coś jest tam przecież superwizja, która w założeniu ma chronić pacjentów przed nadużyciami. System istnieje po to, żeby to wszystko miało ręce i nogi. Dzięki temu terapeuci nie mogą robić tego, co im się żywnie podoba, a przynajmniej jest to w znacznym stopniu utrudnione. 

 

Nikt tam nie chce robić z Ciebie ofiary; po prostu jeżeli twoje objawy są na tyle silne, że nie jesteś w stanie sobie z nimi poradzić dostajesz leki. Jeśli ktoś jest w stanie lepiej funkcjonować biorąc leki, a nie był w stanie tego robić bez leków, to jedyny rozsądny wniosek jest taki, że powinien brać leki. Poza tym początkowa wrogość między terapeutą i pacjentem na wczesnym etapie psychoterapii zdarza się dość często. Bronisz się, bo masz takie mechanizmy obronne; a w tym przypadku zdewaluowałeś sobie tych ludzi jako "pacynki systemu", bo to jest łatwiejsze od zaufania, które okazuje się trudne, kiedy przez całe życie trzeba się bronić przed potencjalnym zagrożeniem ze strony innych, obcych ludzi, którzy faktycznie są w stanie Cię skrzywdzić - bo nie wiesz co w nich siedzi, dopóki kogoś dobrze nie poznasz. 

 

10 godzin temu, forget-me-not napisał:

Dlaczego odniosłeś wrażenie ,że bez płacenia ?

Ogólnie to prawda, że potrzebuję kogoś bliskiego, ale w tym wątku akurat pisałem o jakiejś formie psychoterapii, czymś znacznie mniej osobistym.

 

Przyszło mi to do głowy, całkiem możliwe, że niewłaściwie to oceniłem. Jeśli chodzi o terapię, to być może pasowałby Ci inny nurt,    na przykład terapia humanistyczno-egzystencjalna, zamiast poznawczo-behawioralnej. Krótki opis, z pewnością wyidealizowany, ale może przypadnie Ci do gustu:

 

Czym jest terapia humanistyczno-egzystencjalna.
Terapia humanistyczno-egzystencjalna jest złożonym podejściem, czerpie z wielu źródeł, a w centrum jej zainteresowania znajduje się człowiek jako niepowtarzalna jednostka.Ma także wiele odmian, np. terapia Gestalt skoncentrowana na “tu i teraz”. Początek terapii humanistycznej dał m.in. C. Rogers, który zauważył, że klientowi podczas terapii należy zapewnić bezwarunkową akceptację, empatię i być przy tym autentycznym. Bardzo ważne jest pojęcie samorealizacji. W procesie samorealizacji najważniejszą rolę odgrywa samoświadomość i podejmowanie autonomicznych decyzji. Terapia jest skoncentrowana na rozwoju klienta. Podejście egzystencjalne związane jest natomiast z takimi pojęciami jak poczucie sensu życia, wolność, śmierć, izolacja. Oprócz tych trosk, człowiekowi towarzyszą także konflikty egzystencjalne, sprzeczne pragnienia, a także lęki, które utrudniają mu funkcjonowanie.

 

Link tutaj: https://www.psychoterapia.org/terapia-humanistyczno-egzystencjalna

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.04.2023 o 22:10, Relfi napisał:

Nie chcę cię zmartwić, ale potrzeby od innych ludzi jak: wsparcie, dowartościowanie, motywacja, pokrzepienie, uznanie, zaufanie i bezpieczęństwo jak tutaj wymieniasz to najbardziej pasują mi do grupy przyjaciół i to takich już z żytych ze sobą i zaprawionych w boju.

Może jestem...wybrakowany. Brakuje mi podstaw, jakie inni ludzie mają już w sobie. Nie wiem czy takie coś da się samemu w sobie stworzyć i stać się samowystarczalym, czy jednak normalni ludzie wynoszą taki podstawowy rdzeń z domu rodzinnego...

 

Cytat

Coś takiego trzeba budować na własną rękę od zera, nie da się tak od razu. Jeśli codziennie zrobisz choć mały krok w tym celu, żeby się do niego przybliżyć, to z czasem będzie procentować. Sam stawaj się tym czego szukasz, w ten sposób natrafisz na podobnych.

To jest jakaś myśl.

 

W dniu 11.04.2023 o 07:25, Fairytaled napisał:

Rozumiem to, że dynamika lekarz-pacjent może nie wzbudzać w Tobie zaufania.

Nie ufam w Polsce lekarzom od spraw...somatycznych i moje doświadczenia z nimi i odnośnie ich kompetencji nie są zbyt pozytywne. Tym bardziej dlaczego miałbym zaufać lekarzowi w sprawie tak trudnej i osobistej jak własna psychika? To by było nieracjonalne.

 

W dniu 11.04.2023 o 07:25, Fairytaled napisał:

Bronisz się, bo masz takie mechanizmy obronne; a w tym przypadku zdewaluowałeś sobie tych ludzi jako "pacynki systemu",

 

Ja tego nie powiedziałem. To ja dla nich jestem petentem, zredukowanym do zbioru objawów, których nie chce im się/nie mają czasu nawet dobrze diagnozować.

W dniu 11.04.2023 o 07:25, Fairytaled napisał:

Bronisz się, bo masz takie mechanizmy obronne; a w tym przypadku zdewaluowałeś sobie tych ludzi jako "pacynki systemu", bo to jest łatwiejsze od zaufania, które okazuje się trudne, kiedy przez całe życie trzeba się bronić przed potencjalnym zagrożeniem ze strony innych, obcych ludzi, którzy faktycznie są w stanie Cię skrzywdzić - bo nie wiesz co w nich siedzi, dopóki kogoś dobrze nie poznasz. 

Ale ja im zaufałem, zmuszałem się do tego, Poszedłem na rozmowę bez mechanizmów obronnych, rozklekotany, słaby, zestresowany całą sytuacją. Starałem się mówić otwarcie i niczego nie pomijać, mimo że sytuacja była dla mnie mocno niekomfortowa. I co dostałem w zamian ? Stwierdzenie, że się nie dostałem,bo ich zdaniem było by to dla mnie zbyt obciążające i zawolaowaną sugestię, że może lepiej gdybym się udał na oddział specjalizujący się w schizofrenii i upośledzeniu umysłowym xD Więcej tego błędu nie popełnię, niech spierdalają na drzewo !

Ogólnie rzecz biorąc chciałem się dostać na ten oddział dzienny, bo miałem plan - chciałem się naprawić (może też trochę "dla byłej",z powodu jakiś naiwnych ruminacji). A pewnie to by mi pomogło, bo potrzebuję zmiany sposobu życia - wdrożenia jakiejś rutyny , obowiązku oraz doświadczenia socjalizacji z ludźmi w jakiejś w miarę kontrolowanej atmosferze - bo czuję jak przebywanie w środowisku mojej rodziny zakrzywia mi obraz świata i siebie.

Myślę, że nie potrzebuję terapii polegającej na gadaniu z terapeutą, to już przerabiałem. Potrzebuję realnych doświadczeń i przeżyć, które wtapiają się w pamięć i w mózg, a nie tylko teoretycznych dywagacji oraz rozgrzebywania przeszłości.

 

Cytat

Przyszło mi to do głowy, całkiem możliwe, że niewłaściwie to oceniłem. Jeśli chodzi o terapię, to być może pasowałby Ci inny nurt,    na przykład terapia humanistyczno-egzystencjalna, zamiast poznawczo-behawioralnej. Krótki opis, z pewnością wyidealizowany, ale może przypadnie Ci do gustu:

Dziękuję za dobre chęci, ale ja na takiej psychoterapii byłem. Przez kilka miesięcy. W sumie, że tak się nazywa dowiedziałem się przypadkowo, nigdy się tym nie interesowałem.

Niestety ta terapia w pewnym momencie ugrzęzła w martwym punkcie i przestałem posuwać się do przodu, więc musiałem ją przerwać. Bo ile można gadać o tym samym w kółko i rozgrzebywać,bez rezultatu, te same emocje.

 

Jak teraz sobie myślę, to sama nazwa tej terapii jest trochę na wyrost. Sugeruje jakby psychoterapeuta znał jakieś sekrety samej egzystencji, jakieś prawdy o sensie istnienia i miał próbować nauczyć pacjenta tej mądrości. Taka interpretacja w połączeniu z wizerunkiem mojej psychoterapeutki o kolorowych papuciach daje kontrast nieco zabawny.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Ja tego nie powiedziałem. To ja dla nich jestem petentem, zredukowanym do zbioru objawów, których nie chce im się/nie mają czasu nawet dobrze diagnozować. Ale ja im zaufałem, zmuszałem się do tego, Poszedłem na rozmowę bez mechanizmów obronnych, rozklekotany, słaby, zestresowany całą sytuacją. Starałem się mówić otwarcie i niczego nie pomijać, mimo że sytuacja była dla mnie mocno niekomfortowa. I co dostałem w zamian ? Stwierdzenie, że się nie dostałem,bo ich zdaniem było by to dla mnie zbyt obciążające i zawolaowaną sugestię, że może lepiej gdybym się udał na oddział specjalizujący się w schizofrenii i upośledzeniu umysłowym xD Więcej tego błędu nie popełnię, niech spierdalają na drzewo !

 

Ok, jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że mogłeś trafić na złych terapeutów, którzy nie wiedzą co robią. Możliwe, że wystawili Ci taką diagnozę, bo byłeś do tego stopnia rozklekotany, iż sprawiałeś wrażenie osoby ze schizofrenią/ lub upośledzonej.

 

Cytat

A pewnie to by mi pomogło, bo potrzebuję zmiany sposobu życia - wdrożenia jakiejś rutyny , obowiązku oraz doświadczenia socjalizacji z ludźmi w jakiejś w miarę kontrolowanej atmosferze - bo czuję jak przebywanie w środowisku mojej rodziny zakrzywia mi obraz świata i siebie.

 

Jeżeli czujesz się na tyle dobrze aby pracować, to warto w tym kierunku próbować. Oprócz tego, o ile mieszkasz w większym mieście istnieje też możliwość zostania wolontariuszem - na wypadek, gdyby z tym pierwszym nie od razu się udało. Nie jestem w stanie Ci podpowiedzieć gdzie mógłbyś spotkać życzliwych ludzi, ale na pewno warto się rozglądać. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.04.2023 o 06:49, Fairytaled napisał:

Ok, jestem w stanie przyjąć do wiadomości, że mogłeś trafić na złych terapeutów, którzy nie wiedzą co robią. Możliwe, że wystawili Ci taką diagnozę, bo byłeś do tego stopnia rozklekotany, iż sprawiałeś wrażenie osoby ze schizofrenią/ lub upośledzonej.

Możliwe, chociaż nie rozumiem tego, że można takie rzeczy ustalić po niespełna 40 minutowej rozmowie. Czułem złość na tych ludzi, bo najpierw zmuszałem się do otwartości na tej rozmowie, a potem poczułem się, że być może za tą otwartość i wywlekanie stanów wewnętrznych zostałem "ukarany". Ale już chyba mi przeszło.

Niemniej może faktycznie mieli racje, że jestem dla nich za trudnym przypadkiem.

W dniu 13.04.2023 o 06:49, Fairytaled napisał:

Jeżeli czujesz się na tyle dobrze aby pracować, to warto w tym kierunku próbować. Oprócz tego, o ile mieszkasz w większym mieście istnieje też możliwość zostania wolontariuszem - na wypadek, gdyby z tym pierwszym nie od razu się udało. Nie jestem w stanie Ci podpowiedzieć gdzie mógłbyś spotkać życzliwych ludzi, ale na pewno warto się rozglądać. 

Nie wiem, jak się czuję. Czuje się w miarę ok, ale równowaga jest krucha i być może czuję się ok, bo funkcjonuję na minimum aktywności.

Mam duży lęk przed podjęciem jakiejś aktywności społecznej, blokada, której nie rozumiem. Mam poczucie, że gdy tylko napotkam na najmniejszą trudność, to cały świat zawali mi się na głowę, bo nie mam w nikim oparcia. Boję się też, że nie dam rady ogarnąć rutynowych obowiązków, bo za długo czezłem w łóżku. Dlatego chciałem się zapisać na oddział dzienny, żeby się wdrożyć do aktywności społecznej i zawodowej :/ Być może jedyną rzeczą, której mi brakuje dla większej pewności siebie jest doświadczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że coś doprowadziło do tych blokad. Są ludzie nieśmiali a po alko czy różnych środkach są dusza towarzystwa . Wtedy to jasne że leki muszą być . Terapia to to samo co sparaliżowanego zachęcać do wstania . Efekt podobny. No nie da się albo jest to bolesne i brak na to sił. Terapia tego nie rozwiąże. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Duży7 napisał:

Terapia to to samo co sparaliżowanego zachęcać do wstania . Efekt podobny.

Planując oddział dzienny, na który trzeba codziennie jeździć przez pół miasta, wstawać rano itd. zakładałem nałożenie na siebie przymusu.

Niestety, jestem przyzwyczajony do funkcjonowania z toporem nad głową, inaczej się nie da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie i w sumie mam obecnie . Tylko mnie trafne leczenie samo rozwiązuje problem . Gdy jest źle to wszystko od nowa . Ale to praca mózgu a nie psychika . Nic nie robiąc raz ok raz nie . Więc nie jest to kwestia na terapię psychologiczną. Zresztą ostatni pobyt i obserwacje w ipin pozwalają wysnuć wniosek że tam nie zależy nikomu . Zespół przychodzi do pracy wypić kawę i plotki a stażyści myślą jak skończyć staż i kroić ludzi z kasy . Pomoże to ok nie to jeszcze lepiej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widze jak u mnie sama zmiana środowiska dużo zmienia jeżeli chodzi o nastrój i motywację. Dlatego wydaje mi się, że nie mam jakoś szczególnie zaburzonej pracy neuroprzekaźników w mózgu, więc do leków podchodzę sceptycznie.

 

Muszę uciec z domu, który mnie ciągnie w dół, aktywizować się społecznie i zawodowo po latach ciężkiej depresji. Mam jakąś blokadę przed podjęciem ryzyka, której sam nie rozumiem. Wydaje mi się, że mam gdzieś pod warstwą dostepną dla świadomości jakiś silny lęk, który mnie paralizuje.

Wydaje mi się, że właśnie jakas forma psychoterapii, która "zabezpieczała" mi ten strach, byłaby dla mnie odpowiednia. Gdy jestem z kimś, przy kim czuję się w miarę bezpiecznie, to funkcjonuję na zupełnie innym poziomie.

 

Z drugiej strony ja sam nie wiem czego chcę. Czy ja w ogóle chcę żyć ? Najchętniej położyłbym się na łóżku na wieki i tak trwał aż do śmierci. Weszło mi to w krew. Więc muszę się niejako zmuszać do działania wbrew sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim, nie będę się rozpisywał bo nie mam kompetencji ale może kogoś zainteresuje. Moja motywacja żeby zostawić tu tego linka to brak ustawy o zawodzie psychoterapeuty a mimo wszystko NFZ płaci naszymi pieniędzmi. Pozdrawiam serdecznie. https://www.facebook.com/105577614929864/posts/pfbid08zYqQbJBUJrAofeirQYsLWM7qgvZ6wzQ3FrFiggrde9jr6xi7F7Psypo62qoUwY5l/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×