Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co na dzisiaj? - czyli dziennik psychoterapii


Dryagan

Rekomendowane odpowiedzi

28 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Wyrazić je, zamiast tłumienia 🤷‍♀️ innej drogi nie ma.

Czyli jak ktoś nie jest ich swiadomy i powtarza,  że w gruncie rzeczy nie było tak źle to ma przechlapane?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, acherontia styx napisał(a):

No to takie trochę zaprzeczanie, bo jak coś jest znośne (a tak rozumiem stwierdzenie, że "nie było tak źle") to nie ciągnie się za człowiekiem X lat. Może nie jesteś gotowa na konfrontację z tym, może nie chcesz bo się boisz, może inne przyczyny, ale najogólniej tak. Będzie się nadal za Tobą wlokło i odzywało w randomowych momentach.

A co jesli naprawdę nie bylo tak źle, jeśli terapeuta sie myli i to nie przez to mam to cale OCD? Nie do końca rozumiem co rozumiesz pod pojeciem ze ciagnie sie to za człowiekiem X lat? Że jak się o czymś mówi nawet po latach, to człowiekowi robi sie smutno?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że niektóre rzeczy da się "przepracować" (nie cierpię tego żargonu), niektóre nie. Z resztą nigdy nie można być pewnym, że emocje nie wrócą, bo jednak okazało się, że coś było bardziej stłumione niż "przepracowane". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, acherontia styx napisał(a):

Ale to nie emocje mają nie wracać. Wszystkie emocje czemuś służą. Chodzi o to, żeby te emocje nie rujnowały Tobie życia w danym momencie. One wrócą w jakimś momencie, to na pewno, ale z inną intensywnością, która nie będzie wpływała na teraźniejszość i destabilizowała życia. 

U mnie te emocje nie rujnuja mi życia tylko ewentualnie to w co według terapeuty się zamieniły w obsesje i w kompulsje. Wysnuł taką teorie, zaznaczajac, że nie wie czy jest prawdziwa, że nie mogąc sobie pozwolić na nienawiść, a względem rodziców to już wogóle ta nienawiść zamienila się w obrzydzenie. Moja bakteriofobia w dłużej mierze opiera się na obrzydzeniu, nie np. na leku przed chorobą tylko na leku przed zakażeniem sie bakteriami (nie w sensie dosłownym, bo w moim umyśle wszystko nazywam zakażeniem, np. jak pogłaszcze psa to już wystarszy żebym musiała iść umyć ręce, bo wg. mnie są zakażone).

Edytowane przez bei

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, acherontia styx napisał(a):

No to jednak mają znaczący wpływ na Twoje życie, bo to się robi tak na prawdę błędne koło, bo nie da się zlikwidować bakterii. Na Twoim ręczniku, którym wycierasz ręce po umyciu jest więcej bakterii niż na dowolnym przedmiocie w Twoim domu. W sobie masz prawdopodobnie co najmniej kilka patogenów alarmowych (jak chociażby gronkowiec, którego nosicielami jest ponad połowa społeczeństwa), które sobie żyją uśpione i nie jesteś w stanie ich zlikwidować 🤷‍♀️ Nie da się żyć w sterylnej klatce. 

Na poziomie wiedzy to wiem. Gdy dochodzą emocje przerasta mnie to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio zapytałam terapeuty czy według niego zrobiłam jakiś postęp przez rok terapii i powiedział że nie odpowiada na takie pytania. Wiem, że przez to że zaczęłam brać leki nie będzie można wyraźnie zatwierdzić co jest ewentualną zasługa leków, a co terapii. Miałam jednak tak silne obsesję i kompulsje że stwierdziłam, że nie chce tak się męczyć. 

Ostatnio dwa dni pod rząd nie wzięłam leku. To przez to, że dużo leżę i zasypiam trochę niekontrolowanie. Może spróbuję trochę wcześniej go brac, a nie czekać do późna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.07.2025 o 10:32, bei napisał(a):

Wiem, że przez to że zaczęłam brać leki nie będzie można wyraźnie zatwierdzić co jest ewentualną zasługa leków, a co terapii.

Nie do końca się zgadzam. Przez cały okres terapii byłam na lekach. Czy terapeutka miała z tym problem? Czasem tak, ale to bardziej zależało od konkretnych leków. Obie wiedziałyśmy, że w czasie gdy brałam lit terapia była bez sensu bo robił ze mnie emocjonalne zombie: mógłby meteoryt na mnie spaść a mnie by to nie obeszło i wtedy rzeczywiście marudziła, ale ja sama marudziłam. Wystarczyło powiedzieć lekarzowi co się dzieje i z automatu zmniejszył dawkę, a po 2 miesiącach kazał odstawić. Poza tym była mocno przeciwna benzodiazepinom. Inne leki? Zero problemu i ja też nie uważam żeby leki miały wpływ u mnie na terapie (spowalniały proces czy coś). I uważam też, że czasem bez leków właśnie terapia nie pójdzie i sama moja terapeutka wręcz dzwoniła czasami do mojej lekarki w sprawie leków (bardzo rzadko ale dzwoniła).
Leki nie leczą, one tylko tłumią objawy (sorry not sorry, ale nie jest to tajemna wiedza) i robią zupełnie inną robotę niż robi terapia. Czy jestem w stanie stwierdzić co zrobiły u mnie leki a co terapia? Tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Catriona napisał(a):

I uważam też, że czasem bez leków właśnie terapia nie pójdzie i sama moja terapeutka wręcz dzwoniła czasami do mojej lekarki w sprawie leków (bardzo rzadko ale dzwoniła).

Kiedyś miałam terapię z osobą, która powiedziała, że nie będzie jej prowadzić jeśli nie zacznę brać leków. Sama umówiła mnie nawet do psychiatry. Mój obecny terapeuta zapytał, czy tamta osoba była psychologiem i powiedział,  że myśli, że kazała mi brać leki, żeby chronić siebie czy coś w tym stylu. Teraz decyzja o braniu leków była moją decyzją. Po prostu poinformowałam terapeutę, że zapisałam się do psychiatry i tyle. 

Zauważyłam, że leki zaczęły działać. Nie panikuję już tak jeśli chodzi o bakterie, mam do tego większy dystans, jestem w stanie bardziej się przełamać, od niepamiętam kiedy położyłam się na łóżku bez wcześniejszego brania prysznica. Myślę, że to leki, nie terapia... . Chodziłam teraz na terapię chyba z 10 miesięcy bez leków, na początku było spoko, ale po ok. pół roku przyszedł kryzys, męczyłam się z 2 miesiące i postanowiłam nie czekać już dłużej z powrotem do leków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja się dzisiaj nagle dowiedziałam, że będę miała miesiąc przerwy w terapii, bo tak się ułożył mój urlop i urlop terapeutki. No i zestresowałam się tym bardzo. Wkurza mnie strasznie, że tak reaguje, nie cierpię się tak czuć:(  Wkurza mnie też to, że mnie nikt nigdy nie traktuje poważnie, że jest mi aż tak trudno i np. powinnam trochę wcześniej wiedzieć że będę miała taka przerwę w terapii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, 123she napisał(a):

 Wkurza mnie też to, że mnie nikt nigdy nie traktuje poważnie, że jest mi aż tak trudno i np. powinnam trochę wcześniej wiedzieć że będę miała taka przerwę w terapii

Jest okres urlopowy i raczej przerwy należało się spodziewać. Tak jak Ty jedziesz na urlop, tak samo terapeuta ma prawo do odpoczynku. Chciałaś wiedzieć wcześniej kiedy planuje urlop, trzeba było zapytać 🤷‍♀️ rozumiem, że emocjonalnie jest to trudne, ale to też nie jest nic czego nie szło przewidzieć. Ja np. zawsze już w połowie czerwca wiedziałam kiedy terapeutka ma urlop, bo pytałam. I w tym zdaniu, które zacytowałam widzę co najmniej jeden temat do pracy na terapii (a urlop terapeuty nawet się nie rozpoczął) - to, że ktoś korzysta ze swojego prawa do odpoczynku, Ty przyrównujesz do tego że nie traktuje Cię poważnie. Poinformowała wcześniej? Poinformowała. A to że nie zgrało się z Twoim urlopem, to cóż.... no bywa. Odbieram to trochę tak, ze Ty możesz sobie jechać na urlop, ale terapeutce już tego prawa odmawiasz, bo śmiała wziąć urlop w innym terminie niż Ty. 
I tak, urlopy terapeutów wbrew pozorom są dobrą okazją do sprawdzenia co nam się udało już wynieść z terapii  i jak sobie radzimy i zastanowienia się co jeszcze jest do pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, 123she napisał(a):

A ja się dzisiaj nagle dowiedziałam, że będę miała miesiąc przerwy w terapii, bo tak się ułożył mój urlop i urlop terapeutki. No i zestresowałam się tym bardzo. Wkurza mnie strasznie, że tak reaguje, nie cierpię się tak czuć:(  Wkurza mnie też to, że mnie nikt nigdy nie traktuje poważnie, że jest mi aż tak trudno i np. powinnam trochę wcześniej wiedzieć że będę miała taka przerwę w terapii

Tak, moim zdaniem powinno się informować wcześniej. Przynajmniej nie z dnia na dzień, tak, żeby można się było przygotować. Sierpień zazwyczaj jest czasem gdy terapeuci robią sobie przerwę, przynajmniej w psychodynamicznej. To jakiś globalny trend, bo piszą o tym np. na angielskim Guardianie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja poszłam kiedyś na terapie i kobieta z recepcji mi powiedziała, że terapeuty nie będzie. Ja myślałam że go nie będzie tego dnia, a ona mi chciała powiedzieć, że za tydzień go nie będzie. I np. tym sposobem miałam 2 tygodnie przerwy 😁. Pozytyw jest taki, że uznali, że ta sesja przepadła z ich winy, bo nieprecyzyjnie przekazali mi informacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedyś 3 miesiące nie miałam terapii ze względu na chorobę terapeutki. Czy była w stanie mnie uprzedzić wcześniej? Nie, na początku odwołała smsem na 2 tygodnie, później na czas nieokreślony i proponowała oczywiście przekazanie do innego terapeuty "na zastępstwo" bo nie wiedziała jak długo ta nieobecność potrwa. Ja akurat z tego nie skorzystałam, wolałam poczekać aż wróci. Teraz już i tak mam terapię mocno nieregularnie. Ostatnią miałam ponad 3 tygodnie temu i w tym tygodniu też nie będę miała. Czy brakuje mi terapii? Nie :P ale my się już powoli żegnamy z terapeutką.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, bei napisał(a):

Zobaczysz, na jakim jesteś etapie. Może to będzie czas, który pokaże ci, na czym powinnaś się skupić na terapii.

Obawiam się, że jeszcze daleko nie zaszłam jak ciężko mi jest jak zostaję sama

2 godziny temu, Catriona napisał(a):

Jest okres urlopowy i raczej przerwy należało się spodziewać. Tak jak Ty jedziesz na urlop, tak samo terapeuta ma prawo do odpoczynku. Chciałaś wiedzieć wcześniej kiedy planuje urlop, trzeba było zapytać 🤷‍♀️ rozumiem, że emocjonalnie jest to trudne, ale to też nie jest nic czego nie szło przewidzieć. Ja np. zawsze już w połowie czerwca wiedziałam kiedy terapeutka ma urlop, bo pytałam. I w tym zdaniu, które zacytowałam widzę co najmniej jeden temat do pracy na terapii (a urlop terapeuty nawet się nie rozpoczął) - to, że ktoś korzysta ze swojego prawa do odpoczynku, Ty przyrównujesz do tego że nie traktuje Cię poważnie. Poinformowała wcześniej? Poinformowała. A to że nie zgrało się z Twoim urlopem, to cóż.... no bywa. Odbieram to trochę tak, ze Ty możesz sobie jechać na urlop, ale terapeutce już tego prawa odmawiasz, bo śmiała wziąć urlop w innym terminie niż Ty. 
I tak, urlopy terapeutów wbrew pozorom są dobrą okazją do sprawdzenia co nam się udało już wynieść z terapii  i jak sobie radzimy i zastanowienia się co jeszcze jest do pracy.

Mam tak jakoś dziwnie, że bardzo źle reaguje na odwoływanie terapii lub przerwę niespodziewaną ale nie jak sama muszę odwołać sesję. To jest takie nieprzyjemne uczucie, że jest mi przykro i czuję się zawiedziona. W żadnej normalnej relacji nie mam tak, raczej jestem bardzo wyrozumiała. Nie do końca to rozumiem ale nie chce tak się czuć:( Może ma to jakiś związek z tym że gdzieś podświadomie obawiam się że obecna terapeutka chce się mnie pozbyć tak jak to zrobiła poprzednia:/

1 godzinę temu, Mic43 napisał(a):

Tak, moim zdaniem powinno się informować wcześniej. Przynajmniej nie z dnia na dzień, tak, żeby można się było przygotować. Sierpień zazwyczaj jest czasem gdy terapeuci robią sobie przerwę, przynajmniej w psychodynamicznej. To jakiś globalny trend, bo piszą o tym np. na angielskim Guardianie.

No chyba bym wolała być uprzedzona wcześniej przynajmniej w takich przypadkach gdzie jest to planowana przerwa 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, 123she napisał(a):

Obawiam się, że jeszcze daleko nie zaszłam jak ciężko mi jest jak zostaję sama

Może warto się zastanowić, czy to są twoje emocje jako dorosłej osoby, czy dziecka, które czuje się porzucone…

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Catriona napisał(a):

 Czy brakuje mi terapii? Nie :P ale my się już powoli żegnamy z terapeutką.
 

Ja nie wiem czy mi brakuje terapi jak jej nie mam, ale ajk opowiadalam terapeucie jak to sie stało, że sesja przepadla, to po twarzy spływały mi łzy.

 

2 godziny temu, 123she napisał(a):

Obawiam się, że jeszcze daleko nie zaszłam jak ciężko mi jest jak zostaję sama

Zobaczysz jak wyjdzie. Potem to sobie przepracujesz z terapeutką. Nie martw się na zapas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Cień latającej wiewiórki napisał(a):

Może warto się zastanowić, czy to są twoje emocje jako dorosłej osoby, czy dziecka, które czuje się porzucone…

Teoretycznie jest to możliwe, że jakaś moja młodsza, „biedna” część ma  relację z terapeutką jako jedyna osobą na świecie i stąd taka rozpacz. Jeszcze nie do końca jestem zintegrowana więc jest to możliwe 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×