Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak ciekawości świata/zainteresowania życiem


tank

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie i z góry dziękuję wszystkim za (choćby znikome) zainteresowanie tematem. Opiszę teraz mój problem.. Z góry przepraszam za rozwlekłość.

 

Mam 23 lata. Nie wiem czy cierpię na depresję, nie towarzyszy mi smutek czy przygnębienie tylko raczej pustka, kompletny brak ciekawości świata, zainteresowania życiem. Odnoszę często wrażenie, że jestem jakiś nieobecny, nie czuję co się dzieje dookoła mnie, nie jestem tym zainteresowany. To jest jakby inny stan umysłu, który pamiętam sprzed 7-8 lat, gdzie wręcz wybuchałem pomysłami, miałem masę marzeń, bogatą wyobraźnię.. Dziś nic mnie nie interesuje, mam ponadto wrażenie, że mój umysł się kompletnie zastał. Swego czasu cierpiałem na fobię społeczną (pewnie częściowo z powodu ginekomastii..), teraz zeszło to jakby na dalszy plan (praktycznie w ogóle tego nie odczuwam) z powodu słabego poczucia rzeczywistości. Wiele bym dał, żeby zainteresowanie życiem wróciło, nawet kosztem tej fobii..

Z istotnych informacji wypadałoby jeszcze wspomnieć o wieloletniej bezsenności objawiającej się strasznym zmęczeniem rano, ale ten problem wreszcie udało się naprawić (Lerivonem).

Historia moich leków:

Mirtastad - przepisany, aby poprawić sen.. do tego Sulpiryd... długo spałem, ale były słabe efekty

Lerivon - jak wyżej + Fluanxol - wreszcie śpię jak należy (chociaż efektów działania zarówno Fluanxolu jak i Sulpirydu nie widziałem), obecnie biorę na noc (30mg)

Notropil - czułem się po nim naprawdę nieźle (na pewno trochę inaczej niż w "młodości") szczególnie poczucie rzeczywistości wróciło - niestety działał nieco ponad tydzień.. potem niezależnie od dawki nie chciał działać

Kawa - kilka razy w życiu czułem się po niej jak na "haju".. bardzo przyjemne uczucie, jest masa chęci do pracy, ale wiem, że nie tutaj droga (poza tym teraz jedyne co mi daje to brak możliwości zaśnięcia/rozbudzanie)

Bioxetin - chyba jeszcze silniejsze uczucie zobojętnienia, biorę go drugi tydzień i chyba jest jeszcze gorzej, tzn. nawet odpoczywanie nie daje żadnej przyjemności.. jakakolwiek aktywność przestała mieć sens, zniknęły tylko myśli samobójcze (ale wcale mi na tym nie zależało), biorę 60mg dziennie

 

Dodam, że całymi dniami siedzę przy komputerze nawet nie z potrzeby, ale z braku sensu robienia czegokolwiek. W wakacje zamierzam zadbać o wysiłek fizyczny (bo czasem coś mi daje, ale stosunkowo rzadko...).

 

Podsumowując: moim głównym problemem jest brak zainteresowania czymkolwiek, niezależny od mojego nastawienia psychicznego. Będę bardzo wdzięczny za każdą odpowiedź, szczególnie od osób które z tego wyszły (proszę o informację czym się leczyliście).

 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hello

 

lecze się efectinem, wcześniej był doxepin (lek gorszy niż choroba) i coaxil - po prostu nie działał. Od ponad tygodnia moje samopoczucie utrzymuje sie na bardzo dobrym poziomie, wiem że to za wcześnie na optymizm, ale naprawdę czuję że wróciłam do życia. Chce mi się czytać książki (na razie "Anatomię depresji", ale zawsze to coś), naprawdę chce mi się spotykać z ludźmi - wcześniej było mi to w zasadzie obojętne, wyciągali to szłam, nie to nie. wszystko jest inaczej - czego i Tobie życzę.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Indetyfikuje sie w duzej czesci z tym co napisales. Bralem jedynie Seronil, ale poza skutkami ubocznymi bez zmian.

 

Ja bylem taki od dziecka, nawet w czasie przed szkola nie chcialem nigdzie wychodzic, robic rzeczy ktore innym sprawiaja przyjemnosc.

 

O ile mam pewne zeinteresowania to sa one bardzo slabe i nie moge ich pobudzic jak probuje sie nimi zajac to wogule nie mysle o tym co czytam, mysle o niczym. Mialme moze lacznie kilkanascie dni (24 lata) w ktorych bylem czyms zainteresoany i robilem cos z przyjemnoscia. Jak sie spotkam z kolegami to z nimi rozmawiam, duzo zartuje ale z drugiej strony mi na tym nie zalerzy, nie ekscetyjue sie spotkaniem, nie ma dla mnie znaczenia ze sie konczy. Jestem leniwy wiec spotykam sie jedynie z osoba ktora blisko mnie mieszka jednoczesnie moim najlepszym kolega. Nie moge sie do niczego zmotywowac, zmywanie wydaje sie byc trudnoscia niewarta zycia. Zawsze udaje ze jestem slamazarny i ze nie potrafie nic zrobic manualnie zeby ludzie dali mi spokoj. Nie czuje sie z tym dobrze ale moje lenistwo jest wieksze od empati, kazdemy zycze jak najlepiej o ile ja za to nie zaplace praca.

 

Nie ciesza mnie rzeczy ktore ciesza innych, dobra ocena nie miala dla mnie znaczenia jak dostalem dobra ocene z klasowki z matmy to nie przychodizlem na nastepna bo wiedzialem ze i tak bede mial wystarczajaca srednia zeby zdac. Z drugiej strony zla ocena rownierz byla prawie bez znaczenia. Nie interesuja mnie pochwaly innych ani nagany.

 

Tu znalazlem cos ciekawego:

Osobowość schizoidalna:

1. brak ochoty na oraz przyjemności z bliskich związków, wliczając w to bycie członkiem rodziny

 

Nie do konca prawda mam jakoms przyjemnosc z tego ale niewielka.

 

2. niemal ciągłe wybieranie zajęć samotniczych

 

Tak

 

3. małe – o ile jakiekolwiek – zainteresowanie doświadczeniami erotycznymi z innymi ludźmi

 

Tak.

 

4. czerpanie przyjemności z niewielu – o ile jakichkolwiek – rodzajów zajęć

 

Tak

 

5. brak bliskich przyjaciół lub powierników innych niż bezpośredni krewni

 

Nie

 

6. wrażenie bycia obojętnym na pochwały czy krytyki wygłaszane przez innych

 

Tak

 

7. okazywanie chłodu emocjonalnego, dystansu lub spłaszczonej uczuciowości

 

Zalerzy, trudno powiedziec, niektorych emoci nie mam, ale czuje empatie wobec innych.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:26 pm ]

 

Dodam, że całymi dniami siedzę przy komputerze nawet nie z potrzeby, ale z braku sensu robienia czegokolwiek. .

 

Tak samo, nawet czasem nie chce mi sie w nic grac bo to za duzy wysilek, czasem tesz spedzam czas w mojej glowie, gdzie jest swiat gdzie nic nie trzeba robic i nic nie sprawia wysilku, gdzie kreatywnosc jest nieograniczona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I ja mam podobnie....wypełnia mnie czysta nuda, świat jest dla mnie zbiorem łamigłówek których rozwiązania nie jestem ciekawy , zero poczucia jakiejść tajemnicy...co do codziennych problemów których kontrolowanie jest w moim interesie, muszę się strasznie zmuszać by o nich myśleć, zwykle robię to na ostatnią chwilę jak jest już za późno... mam tak od dziecka, brak motywacji do myślenia i działania z powodu braku ciekawości i poczucia piękna świata...dodatkowo tak bez powodu nie czuję sympatii do ludzi...Kiedy rano wstaję automatycznie szukam punktu oparcia dla działań w uczuciach a po sekundzie dopiero schodzę na ziemię, a potem jest tak jeszcze wiele razy w ciagu dnia, taka szamotanina, dzień upływa mi na myśleniu skąd wziąć powód do wysiłku ale bezskutecznie, z kolei bycie jak bezczynny klocek to też ciepienie ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

Myślę, że brak zainteresowania światem wynika z odziedziczenia tego od rodziców, a oni mogli to przejąć od poprzedników. Podobno można to przerwać (czytałem książkę: "Toksyczni rodzice"). W moim przypadku dobrym było wyjechanie za granicę na 4 miesiące - tam gdy musiałem "walczyć o przetrwanie", być samodzielnym, doceniałem wysiłek i chciało mi się żyć. Teraz do życia motywuje mnie wiosna, fotografia, sport (podczas biegania wydzielają się endorfiny - poprawiają nastrój).

Indywidualnie mogę powiedzieć, że mam syndromy dda (dorosłe dzieci alkoholików). Kiedy zacząłem tam chodzić (spotkania dda, bezpłatne, jest grupa samopomocowa), w sumie po pierwszym spotkaniu byłem wniebowzięty. Nigdy nie byłem na tak szczerej rozmowie, ludzi byli tak otwarci, ze bylo mi b. dobrze. Ja tez sie wypowiedzialem - poprawilo mi to nastroj, ze sie wysililem. Dlatego tam poszedlem bo mialem nt temat wiedze z radia, internetu, ze to mnie dotyczy. Dlatego warto szukac rozwiazania, literatury! Mialem dobry dzien i poszedlem. Skutkiem jest to, ze czuje teraz chec bycia, rozmowy z innymi ludzmi. Przez jakies 2 tygodnie zle sie czulem kiedy wieczorem nie spotkalem sie z kims. Teraz nawet rozmawiam z mamą, nie musze isc gdzie indziej. Przelamalem sie. Z ojcem alkoholikiem jest jeszcze ciezko, ale napisalem do niego list, gdzie poinformowalem go ze mnie bardzo boli jego choroba. To mi troche pomoglo.Nawet czasem nie potrzebuje isc na spotkanie dda, bo mi jest dobrze odpoczac, poczytac, posluchac muzyki. Daje sobie czas, lenie sie, mimo ze nie podejmuje pracy zarobkowej, ale szukam. CIagle mam zmiany nastroju, ale ostatnio zauwazylem, ze "dołek" ma sens. Np aby w nim poczuc sie lepiej odezwalem sie do mamuśki.

Zakochalem sie w dziewczynie, ktora tam poznalem. Wysilam sie zeby sie z nia spotkac, ale pozniej czuje sie b. dobrze w jej towarzystwie. Wysilam, bo ciagle przedkladam innych potrzeby nad moje - pracuje nad tym i wymagam od innych. Wazne jest aby im to komunikowac, gadac, nie atakowac, mowic o wlasnych uczuciach. Pomaga mi refleksja, zatrzymanie, modlitwa(modle sie swoimi slowami). Jak jestem w Kościele zaczynam od regulki, ale zaraz wlacza mi sie "stop", ze marnuje czas i zaczynam mowic do Boga, dopuszczam mysl, ze zabierze ode mnie troski.

Wybieram miejsca, gdzie czuje sie bezpiecznie, gdzie jest mi dobrze, staram nie trwac gdzies gdzie czuje ból.Tzn np w pracy (u rodzicow) robie sobie przerwe, bo nie moge wytrzymac obecnosci pijanego ojca.

Łatwiej mi kiedy mysle, ze robie cos nie tylko dla siebie. Staram sie pamietac, ze ktos potrzebuje pomocy.

Ostatnio od tego odszedlem, ale przez poczatkowy czas, kiedy to robilem dawalo mi to b. duzo radsci. Kazdego wieczora pisalem plusy i minusy, tzn wydarzenia z czego bylem zadowolony, a co mi nie wyszlo. Koncentrowalem sie na malych sukcesach. Rzecz polega na tym aby sobie przypomniec zdarzenia dnia i uprzytomnić, że były fajne momenty.

 

Teraz twierdzę, że przyjaźń jest niezastąpiona, tzn moje zwierzanie się z problemów to jest to. W zamian ja słucham też. Wystarczy być, czuć czyjąś obecność, puścić sygnał do kogoś, smsa. Czasem ulga jest chwilowa, ale bywają chwile, że pamięć o tym trwa długo.Raz doprowadzilo mnie to do łez. Wlasnie łzy są "smaczne". Lubie plakac. Dobrze jest miec psa. Dobrze jest wyjechac, chociaz na jeden dzien, przejechac sie samochodem, posluchac jego silnika, przyżądzić posiłek, wystawić wszystko na stół i zacząć robić jedzenie, powoli dosypywać przypraw aby byla taka kombinacja, ktora nam odpowiada, nam indywidualnym, bo kazdy jest inny.

Czytam John Eldredge-"Dzikie serce". Mniam książka, pdf do ściągnięcia z chomikuj.pl Dowiedzialem się,że mam prawo robić to co czuję, że jestem normalny, bo normalność to odnalezienie tego co mi dał Bóg i wykorzystywanie tego (np lubie jechać w środku dnia do lasu z aparatem, mimo "oczu wsi" (to jest mojej imaginacji, że ludzie na mnie patrzą i mówią "co ty robisz"), że powinienem teraz pracować). Skoro nikogo nie krzywdzę w tym momencie to uważam to za dobre, korzystne dla mnie.

Nasz stan ducha czesto wywiera wpływ na ciało, np złość powoduje bóle brzucha, głowy. Warto wiec zacząć z drugiej strony, aby poprawić nastrój: ruszać sie, ćwiczyć w domu, rozciągać się, biegać, skakać, robić pompki - wtedy wpływam na stan ducha, czasem skutecznie, albo nie, ale próbuję.

 

Dla poprawy humoru oglądam dobre zdjęcia (digart.pl, slucham muzyki shoutcast.com, lastfm.pl, czytam nerwica.com, czytałem "pełnia życia pełnia człowieczeństwa" J. Powell, Pismo św., J. Twardowski "tylko miłość się liczy", "Ukryte dzieciątko z medjugorie", "Dzikie serce", "Tektonika uczuć", "Wielka przygoda życia" A. Glass (krótko, systematycznie o aspektach życia-przyjaźń, praca,...), allegro.pl

 

Co do psychologa, to ostatnio odwołałem z nim spotkania. Zastanowiłem się i uznałem, że nie mogę być jak pokorne ciele i potrzebuje kogoś bardziej przygotowanego do rozmowy, i wymagającego tego ode mnie.

 

Mam to szczęście, że nie brałem leków, że dane mi bylo zacząć od leków naturalnych o których tu wspomniałem.

Teraz odpocznę i idę jeść (raczej coś na słodko, powoli, aby się delektować).

Pogody ducha!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem i mam tak samo jak ty. Całe od nie dawna moje życie to wielka pustka i ginekomastia tłuszczowa.

Siedzę przed tym głupiukim komputerkiem po 13h dziennie i nic innego nie robię. Zainteresowań nie mam żadnych, a jak się pojawią to są ekscentryczne i przelotne.

Jadłem specjalnie mało by się powoli zagłodzić i traciłem dosyć szybko wagę bo ludzie widzieli że jestem jakiś inny ale waga wróciła i to z nawiązką 96kg przez te neurotoksyny.

Bez przerwy myśli samobójcze i są makabryczne bo mam ochotę sobie przeciąć rdzeń kręgowy albo żeby mnie spalono żywcem w jakimś piecu.

 

I jeszcze w**********!! mnie jak się ktoś na mnie lampi bo si ę gemba mi deformuje i miele tym jenzorem.

 

Szkodza że rozpocząłem te pomerdane leczene bo jest jescze gorzej! świat jest niestety realistyczny.

 

Też nie mam żadnych planów na przyszłość bo do żadnej pracy się nie nadaję nawet do podcierania dziadkom i babkom brudnych tyłków. śmiech w niebogłosy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×