Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłosierdzie Boże


drań

Rekomendowane odpowiedzi

tęczowa,

Z jednej strony chciałabym móc Bogu zaufać, z drugiej nie rozumiem ważnej kwestii. Bóg jest przedstawiany jako najlepszy ojciec, który kocha swoje dzieci miłością nieporównanie większą od najczulszej ziemskiej matki a z drugiej strony patrzy i nie przeszkadza kiedy ludzie dokonują różnych, okrutnych form barbarzyństwa, którego ofiarami padają też małe, niewinne dzieci. To się kłóci z wizją dobrego Ojca. Nie jestem matką ale mam siostrzenice i wiem, ze nie zniosłabym widoku ich cierpienia, po prostu nie mogłabym nie zareagować. Myślę sobie, dlaczego miałby się litować nade mną, pomagać mi, jeżeli w sytuacjach o wiele gorszych nie reaguje. Dawniej tłumaczono to tym, że Bóg daje człowiekowi wolną wolę i nie chce się wtrącać bo to byłoby pogwałceniem raz nadanej mu wolności a ja się pytam co w takim razie z wolną wolą ofiar, czy ona się nie liczy? Od prawie 20-stu lat mam natręctwa na tle religijnym, żyję w ciągłym lęku i łapię się czasami na tym, że troszkę zazdroszczę ateistom...

 

a szukalas odpowiedzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe, widzę, że dalej jest lansowany ten stereotyp, że niewierzący to silni ludzie a wierzący słabi i naiwni, ehh, ze Wam sie jeszcze nie znudziło...

a ja sobie zamówiłem fajną książkę "Drogi od nauki do Boga" napisaną przez biochemika z Oxfordu

tutaj jest spis treści:

http://www.sklep.zysk.com.pl/drogi-od-nauki-do-boga.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była tutaj kiedyś ankieta dotycząca wyznania i ateiści wraz z agnostykami stanowili tam grubo ponad 50%, a nawet nie wiem, czy nie ponad 60%.
wydaje mi się, ze po tym co my przechodzimy, ciężko o zaufanie w miłosierdzie boże czy jakiś boski plan :? jakos nie wierze, ze 60% userów urodziło się w rodzinach ateistycznych czy agnostycznych, raczej stracili wiarę .

 

Miłosierdzie jest zawsze gdzieś blisko Ciebie. To jest gwarancja, że cokolwiek złego przechodzisz, to coś Cię nie opuszcza i czuwa. Dlatego tak wiele potrafimy znieść. Nie oznacza to, że przeprowadzi Cię przez życie za rękę, i że nie doznasz nawet najgorszych w życiu krzywd. Może zabrzmi to troche irracjonalnie, ale ból przynosi najwięszke nauki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż, trzeba dysponować jakąś wewnętrzną siłą by, po pierwsze, przeciwstawić się indoktrynacji KK, a po drugie uświadomić sobie, że jest się częścią wszechświata, która nic nie znaczy. Rodzimy się, mamy swój czas, umieramy. I koniec. Wyzbycie się ideologii i wiary, że ktoś nad nami czuwa, że możemy się pozbyć części odpowiedzialności za własne życie, a jak umrzemy, to czeka nas istny raj, jest mrzonką i znacznym ułatwieniem sobie bytu. Tylko on nie polega chyba na tym, żeby zatruwać sobie głowę utopijnymi wizjami. Dla mnie to właśnie szczyt obłudy lub głupoty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłosierdzie jest zawsze gdzieś blisko Ciebie. To jest gwarancja, że cokolwiek złego przechodzisz, to coś Cię nie opuszcza i czuwa. Dlatego tak wiele potrafimy znieść. Nie oznacza to, że przeprowadzi Cię przez życie za rękę, i że nie doznasz nawet najgorszych w życiu krzywd. Może zabrzmi to troche irracjonalnie, ale ból przynosi najwięszke nauki
Przykro mi, kiedy byłam dzieckiem i rodzice się nade mną znęcali, nie czułam że coś mnie nie opuszcza czy czuwa. Nie potrafię tez wynieść nauki z tego, ze ktoś krzywdzi dziecko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej udowodnij, że jest. To chyba powinno być kluczowe. A nie... Bo przecież wtedy nie mógłbyś wierzyć.

 

(nie podoba się, to nie czytaj, ja rzadko czytam twoje teksty, bo nie chcę się uwsteczniać intelektualnie :uklon: )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej udowodnij, że jest.

 

Nie dociera? Nikt ci nie udowadnia. Nie musi. To kwestia wiary. Udowodnij, że Boga nie ma, bo póki co tylko szczekasz.

 

(nie podoba się, to nie czytaj, ja rzadko czytam twoje teksty, bo nie chcę się uwsteczniać intelektualnie :uklon: )

 

BUAHAHAHAH Nie czytasz, a odpisujesz.

No to cię zmartwię, od tego czytania moich postów już się uwsteczniłeś nieodwracalnie.

 

ja rzadko

 

weź stoperan

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi, kiedy byłam dzieckiem i rodzice się nade mną znęcali, nie czułam że coś mnie nie opuszcza czy czuwa. Nie potrafię tez wynieść nauki z tego, ze ktoś krzywdzi dziecko.

 

Może nie dostrzegłaś tej subtelności. Jeżeli nie wynosisz nauk z cierpienia, to moze jestes słaby uczniem albo mało spostrzegawcza. "Gdyby Bóg żył na ziemi, ludzie wybijaliby mu szyby" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi, kiedy byłam dzieckiem i rodzice się nade mną znęcali, nie czułam że coś mnie nie opuszcza czy czuwa. Nie potrafię tez wynieść nauki z tego, ze ktoś krzywdzi dziecko.

 

Może nie dostrzegłaś tej subtelności. Jeżeli nie wynosisz nauk z cierpienia, to moze jestes słaby uczniem albo mało spostrzegawcza. "Gdyby Bóg żył na ziemi, ludzie wybijaliby mu szyby" :D

 

Ale to jest popier*olone, nie wstyd wam?

I dlaczego trzeba udowadniać to, że nie istnieje coś, co ktoś stworzył sobie we własnej głowie, a z czego utworzyła się po czasie pokaźna grupka ludzi wyznających takie same dyrdymały?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mogę, więc się przypier*alam. Wojujący ateizm to chyba takie określenie wymyślone przez samych wierzących albo tolerujących wszystko ludzi. Ale mnie takie pieprzenie wnerwia, że ból to jest super i taka próba od Boga. Za takie gadanie można co najwyżej dostać w nos.

 

Mam pytanko. Na jaką próbę skazuje Bóg dzieci je*ane przez księży na zakrystii :D ? Skrajność, ale istnieje. Porozmawiajmy! Chcę to zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydupczył, ale Boga nie było na rozprawie i w ogóle ten biskup co mnie walił to już zdechł, no i nie zdążyli zabrać mu szat.

Standardowy argument wierzących: za trudne, więc zasugeruję, że gada o tym tylko dlatego, że sam pewnie to przeżywał.

Po prostu nie macie racji, wierzycie w inny rodzaj dyrdymałów, niż inni, ogółem to wiary nie da się poprzeć niczym, bo jest WIARĄ, czyli bajką. Wierzysz w bajki? W czerwonego kapturka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×