Skocz do zawartości
Nerwica.com

Paraliżujący lęk przed pracą


kkkkk

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

Chciałabym opisać mój problem, z którym nigdy sobie nie radziłam i prosić o radę, słowa wsparcia, zwłaszcza od osób w podobnej sytuacji.

Mam 29 lat, od kilku miesięcy jestem mężatką i nigdy nie pracowałam na umowę pracę. Mam paraliżujący lęk przed podjęciem jakiekolwiek pracy. Nie mam wykształcenia wyższego. Wielokrotnie podejmowałam studia, które mimo dobrych wyników, po jakimś czasie rzucałam. Powodem tego były stany depresyjne i lękowe. Kilka lat brałam leki, które mi w żaden sposób nie pomogły. Podejmowałam kilka terapii, które pomogły jedynie w tym, że dowiedziałam się, na czym polegają moje problemy. Ta wiedza jednak w żaden sposób pozytywnie nie wpłynęła na moje funkcjonowanie. Jestem bardzo niechętna do wchodzenia w jakiekolwiek interakcje z ludźmi. Mogłabym nie wychodzić nigdy z domu. Przebywanie wśród ludzi przeważnie wywołuje u mnie obniżenie nastroju. Jedyną osobą, z którą lubię przebywać jest mój mąż. Lęk przed pracą spowodowany jest wieloma czynnikami: niechęć do przebywania wśród ludzi, lęk przez odpowiedzialnością, lęk przed krytyką, niska samoocena, duże problemy z koncentracją . W większości prac czuję się gorsza, głupsza, nieprzystosowana, nieakceptowana. Bardzo wolno wszystko pojmuję. W całym życiu pracowałam kilka razy dorywczo. Każda próba utrzymania stałej pracy kończyła się rezygnacją po bardzo krótkim czasie. Przez całe życie byłam na utrzymaniu rodziców, od ślubu jestem na utrzymaniu męża. Mąż po ślubie, które było dla mnie bardzo stresującym wydarzeniem, dał mi kilka miesięcy na „odpoczynek”. Ten czas już minął i jestem przerażona. Czy komuś z Was udało się pokonać lęk przed pracą i normalnie funkcjonować?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, kkkkk napisał:

Jak się Tobie to udało?

Na początku studiów miałem bardzo silny moment załamania i chciałem je rzucić, chociaż chciałem dostać aprobatę rodziców. Na szczęście mi to wyperswadowali. Potem zacząłem chodzić do psychiatry i od tego momentu zaczęła się poprawa. Postanowiłem być bardziej ambitny i agresywny. Wyniki mi się poprawiały, coraz mniej poprawek i zdałem studia. Okupiłem to jednak kompletnie zrytą psychiką. Znajomych ze studiów straciłem, nikt się do mnie nie odzywał, a ja do nich. Zostałem sam i tylko rodzice czasami dzwonili. Po studiach miałem ogromne problemy ze znalezieniem pracy, bo nawet nie wiedziałem co chcę robić, więc znów straciłem motywację i siły wewnętrzne. Agresję całkowicie zaczął wypełniać lęk, co jeszcze pogarszało sytuację. Poszedłem na staż, chwila poprawy, tam się standardowo zakochałem w dziewczynie, która była niedostępna, znów załamanie i przestałem chodzić nawet do psychiatry. Po stażu nastąpiło totalne załamanie, stałem się bezrobotny i trwało to ok. 3 lat. Jednak już po 2 latach zaczęła następować pewna przemiana dzięki filozofii którą poznałem z książek i internetu. To był zapalnik, który powodował, że miałem odtąd dużo więcej siły w sobie. Zacząłem w końcu myśleć, co zrobić żeby wyjść z tego bagna. Oczywiście pierwszą rzeczą było pójście do psychiatry. Przez te 2 lata nie chodziłem do psychiatry, bo uważałem, że leki mi nie pomagają. Teraz wiem, że lekarz powinien przepisywać mi większe dawki, po tych dwu latach zmądrzałem i byłem bardziej aktywny w swoim leczeniu, nie chodziłem do psychologa, bo miałem swoją filozofię, która mi pomagała. Dzięki temu wszystkiemu w końcu znalazłem pracę najpierw na zlecenie, a potem na umowę o pracę. Oczywiście mógłbym opowiadać jak się przełamywałem, ale to by zajęło kilka stron. Generalnie nastawiałem się na walkę ze sobą samym i byłem nastawiony, że będzie to ciężka walka. Miałem bardzo duże problemy z koncentracją, ale postanowiłem, że będę najwyżej siedział po godzinach, by wszystko dobrze zrobić. Najgorsze dla mnie był kontakt z ludźmi, bo moja nerwica była i jest ściśle związana z fobią społeczną. Czułem, że jestem gorszy, słabszy, wolniejszy od reszty, dlatego też nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, co jeszcze pogarszało sytuację. Po 2 latach nie przedłużono mi umowy, ale i tak czułem, że mimo wszystko będzie trochę łatwiej. Przede wszystkim zacząłem kłamać na rozmowach kwalifikacyjnych i mówić, że nie miałem żadnych przerw, że gdzieś tam pracowałem na zlecenie, a z ostatniej pracy sam zrezygnowałem. Po paru nieudanych rozmowach, w końcu dostałem kolejną. prace. A potem kolejną. I dzisiaj czuję, że zawodowo sobie radzę. Na pewno dużym czynnikiem mojego polożenia było uzyskanie stopnia magistra. Ale jak mówiłem okupiłem to sferą prywatną.

Edytowane przez Człowiek_z_księżyca

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×