Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2


LDR

Rekomendowane odpowiedzi

Andrew7826893, Z mojego doświadczenia wynika, że na początku brania leku z reguły czujemy się gorzej. Przetrwaj okres "zakotwiczania" się, a będziesz u lekarza to powiedz mu o swojej reakcji, albo każe Ci jeszcze poczekac, albo zmieni lek. Trzymam kciuki! A propos wypadku to po wielu lekach nie wolno prowadzic, miej to na uwadze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wsparcie. Ten psychiatra mówił, że po Afobamie w takiej ilości to jakbym jechał po 0,5L wódki, ale po Afobamie kompletnie nic nie czułem, a na tym Mozarinie całe dnie czuje się otępiały, zmęczony i mam problem z koncentracją. Po tym mozarinie naprawdę czuje się dziwnie za kierownicą, myślę, że ten wypadek to wlaśnie po tym leku. Jakbym miał problem z oceną odległości czy coś. Do tego mam zawroty głowy i nieraz obraz mi się rozmazuje.

 

Dziś jeśli chodzi o uciski i duszności jest trochę lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie odstawiam pod okiem psychiatry.

 

Pierwszy tydzień 5mg Mozarinu i 0,75 Afobamu ( brałem 1mg) a drugi tydzień 10 Mozarinu i 0,5 Afobamu. Teraz się czuję jakbym był na jakimś głodzie. Ręce mi się trzęsą, czuje się otęoiały niewiem co zrobic z rękami i cholerna senność. Masakra.

 

Jazdy niestety nie unikne, bo na codzień jeżdże ciężarówką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam mój problem jest taki ze dopiero 29 lutego mam wizyte u psychiatry,mam 22 lata,od miesciąca kiedy zaprzestałem całkowiecie pić alkoholu mam duzo dolegliwosci,tzw chyba zapijalem moje dolegliwosci alkoholem az do momentu ktore alkohol wywołał dwa razy wieksze objawy i nasilenie tych objawów.Głowne objawy to zmeczenie,sennosc,apatia,ZAWROTY GŁOWY OD RANA DO WIECZORA + DEREALIZACJA(CHYBA KAZDY WIE I NIE MUSZE JUZ MOWIC JAKIE TO UCZUCIE) a najbardziej jakby zamknołem sam w sobie sie w tej chorobie, wstaje z lozka mam zawroty glowy i do wieczora, czy jem obiad,czy biore prysznic wciac mysle co mi dolega i jak z tym walczyc tzw skupiam uwage na tej chorobie ktorą wlasnie napewno mi to pogarsza.Kto tez tak mial i jakie pierwsze kroki zrobil w tym? Biore tez atarax na poczatku chyba pomogl a pozniej juz nie.Jakby nie interesuje mnie życie na swiecie tylko jestem w tej chorobie zamkniety i ciagle mysli o niej i nic innego mnie nie interesuje czy rozmowa z kims bliskim itp.Czy to tez moga byc objawy depresji wlasnie zamkniecie sie w tej chorobie, albo to jest np nerwica natrect czy jakas fobia. Prosze o pomoc i jakie pierwsze kroki zeby nie myslec o tej chorobie.

 

-- 17 lut 2015, 13:18 --

 

Odswiezam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Nie napisałeś ile czasu trwało to zapijanie. Może to też być efekt odstawienny alkoholu.

Jeśli nie alkohol to stawiałabym na nerwicę. Bardzo duża liczba nerwicowców ( w tym ja ) nie może pić, nawet piwa. Ktoś kiedyś napisał że jedno piwo to 3 dni wyjęte z życiorysu. Chociaż diagnozę to stawia lekarz nie forumowicze :) Nie sugeruj się za bardzo opiniami bo każda choroba jest inna.

A co do poradzenia sobie to spróbuj skupiać się na czymś innym, znajdź sobie zajęcie które pomoże Ci "nie myśleć". Proponuję czynności wymagające ruchu - sprzątanie, mycie okien, idź na szybki spacer. Najważniejsze byś nie siedział w miejscu i myślał bo się sam nakręcasz. Naucz się czegoś na pamięć i w myślach powtarzaj skupiając się na każdym słowie (mantra). No i oddech. Oddychaj przeponą. Głębokie wdechy i wydechy powinny chociaż troszkę pomóc na kręcenie się w głowie.

I nie załamuj się. Nie jesteś w tym sam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trochę jednego i drugiego :) Też biorę Mozarin, ze dwa lata już. Na początku wzmożenie nerwicy to normalne. Wrażenie jakby objawy które chciałeś leczyć zwiększyły się razy dwa. Ale to minie, myślę że góra miesiąc i będzie ok.

Ale ten Afobam...ogólnie to jak na początek to dostałeś końską dawkę. Dla osoby która zaczyna brać Afobam przeważnie wystarcza dawka 0,25... 1mg to BARDZO dużo. Jak już go odstawisz to pamiętaj że ten lek bierze się doraźnie ponieważ potrafi uzależnić już po miesiącu systematycznego (codziennie) brania.

Życzę Ci powodzenia i pisz jak Ci idzie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak w temacie.

 

Czy są jakieś skuteczne sposoby, poza farmacją, żeby sobie radzić z tym shitem?

 

Jestem osobą zaradną, mam pracę jako kierowca międzynarodowy, niczego mi nie brak.

 

Mimo tego, mam bardzo częste napady lęku, paniki, strachy, bez żadnego powodu.

 

Np. jestem w trasie, jadę, wszystko jest spoko, świeci słoneczko, nic tylko się cieszyć i nagle atak... całe drżę, zaczynam się pocić, serducho wali. W domu tak samo, gdy zjeżdżam z trasy i odpoczywam. Siedzę sobie przed kompem i nagle następuje jakiś atak, bez powodu. Nie mam pojęcia z czego to może wynikać.

 

Jest jakaś szansa, żeby to wyeliminować? Żeby było normalnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mija 9 dzień jak biorę Mozarin. Zjechałem z Afobamem z 1mg do 0,5mg. Za to Mozarin biorę 10mg. Tak mi kazał brać psychiatra.

 

Ostatnie kilka dni było naprawdę ok. Czułem się super nie miałem żadnych objawów nerwicy. Jednak dziś to jest masakra. Czuje się odrealniony, mam zawroty głowy, boli mnie głowa i do tego mdłości. Ponadto co jakiś czas czuję jakby serce mi stawało ( taka pustka w klatce), puls przyspiesza mi na krótkie chwilę bez powodu i jeszcze czuje jakbym miał nogi z waty. No i ten lęk przed atakiem :/. Niewiem już sam co mam o tym wszystkim myśleć. Może 9 dni to za mało by organizm oswoił się z Mozarinem i zmniejszeniem dawki Afobamu ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest szansa - psychoterapia. Jak miałeś trudne, pokręcone dzieciństwo to tam są korzenie lęku, ale niekoniecznie tak jest. Trzeba zmierzyć się ze sobą, wybeszyć psychicznie i wtedy na nowo poukładać i zbudować. Kupę pracy, ale można.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. również cierpię na nerwicę lękową... choruje na nią od 7 lat, w tym momencie mam 23 lata.

w tym momencie stosuję leki antydepresyjne + chodzę do psychologa. ale więcej o mnie w tym tekście http://www.cdn.ug.edu.pl/21931/wywiad-chora-na-nerwice/ (koleżanka w ramach studiów uznała, że warto przedstawić moją historię).

 

Chcialam przekazac wiadomosc ze z dnia na dzien jest coraz lepiej! nie jest jeszcze dobrze, ale juz potrafię samodzielnie podróżowac po trójmiescie. w najblizszym czasie planuję podróż po Polsce (około 200 km od domu). nie wolno się poddawać! z tego można wyjsc! tylko potrzeba czasu!

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co...zastanawiam się nad taką rzecza nie moglam znalezc watku... mam zaburzenia lękowe i czesto zadaje sobie pytanie czy da sie to wyleczyc tak do konca?? Zeby zyc znow normalnie jak przed tem? czy komus sie wogole udalo to zrobic i zyje bez objawow atakow?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co...zastanawiam się nad taką rzecza nie moglam znalezc watku... mam zaburzenia lękowe i czesto zadaje sobie pytanie czy da sie to wyleczyc tak do konca?? Zeby zyc znow normalnie jak przed tem? czy komus sie wogole udalo to zrobic i zyje bez objawow atakow?

Od 7 listopada biorę escitalopram, od początku roku nie miałam ataków nerwicy lękowej. To mój pierwszy lek i cały czas ta sama dawka

Tak naprawdę zostaly jeszcze tylko bardzo rzadkie objawy somatyczne np ZJD ale biorę Debutir i jest bardzo ok. Czasem problemy z oddechem czy jakies pobolewania ale nie wywołują absolutnie żadnych lęków jak kiedyś

Odpowiedź czy się da nalezy do ciebie. Ja w tym momencie żyję normalnie, jak kiedyś :D A może nawet jeszcze lepiej bo mam dużo więcej spokoju, cierpliwości, opanowania i nie przejmuję się problemami tak jak kiedyś :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Esci jakoś mało na mnie działał. W ogóle nie przypominam sobie, żebym kiedyś mogła z dumą powiedzieć, że chociaż jeden pełny dzień nie mam lęków w szkole, u lekarza czy gdzieś. Chyba nawet nie było takiego czasu. Ale właśnie patrzcie to jest dziwne, bo poza tym to wszystkie sprawy mam ułożone i raczej nie mam stresów, ani w domu, ani w miłości że tak powiem.. Chciałabym, żeby było dobrze i się staram z całego serca jak mam atak, ale to silniejsze ode mnie, przecież to ma kontrolę nade mną, a nie ja nad tym..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę światełka w tunelu, nigdy nie wygram z tą chorobą. Przez nią czuję się poniżona, inna, nie mogę robić tego co wszyscy, ciągle się boje. Boję się podjąć practy, czuje się nikim ,jak założe rodzine, kim ja jestem... Na wymarzone studia przez to nie poszłam, teraz na rynku pracy jestem pionkiem. Nie mam żadnych przyjaciół. Rodzice naciskają bym znalazła prace, a ja dostaje ataków paniki. Dostaje atakow paniki w glupich momentach nawet gdy mam np jechac w miejsc emi nieznane, ciagle mam mysli ze cos mi sie stanie, ze mnie nie uratują, że ludzie mnie wyśmieją gdy zwymiotuję, zemdleję...że zostane z tym sama, ze umre i sie wykoncze... Przezylam raz traume, moj pierwszy atak paniki wlasnie tak sie zaczal nikt nie wiedzial co mi jest, normalny szpital mi nie pomogl. Czuje sie osaczona, nosze ciagle tabletki przy sobie. Tak bardzo chcialabym byc normalna, zrobilam prawo jazdya boje sie jezdzic sama, dlaczego taka jestem... Juz nie daje rady, mam mysli samobojcze...Bo po co mam zyć JAK JESTEM TAKA SŁABA... Dlaczego to mi sie musiało przytrafić. Biore paroksetynę, niby jest okej 2 miesiace juz, jednak dostaje ataków niepokoju mimo wszystko, robię sie drętwa, mam ochote uciec, mam drgawki, nic nie moge jesc...Czemu to mi sie przytrafia jak biore leki? Nie ma juz dla mnie sensu, choruje 4-5 lat, mnostwo leków, mnóstwo spotkań, ataków... Chcialabym zaczac dzien bez tego ucisku w klatce, tego lekkiego niepokoju a ciagle czuje takie smyranie, takie nerwy, nie czuje sie normalnie, chcialabym oddychac na trzezwo bez leków... Czuje ucisk w klatce...a jak mam cos zrobic to sie potęguje...Dlaczego...Sama nie wiem dlaczego i jaka jest przyczyna. Jestem chyba NIENORMALNA ze boje sie rzeczy, które sa bezpieczne i śmieszne, normalne na co dzien. Wstydzę sie siebie. Wstydze sie, ze rodzice maja taka córkę...Ze ich zawodze caly czas...Ze jestem słaba. Ociec by chciał super córkę...wykształconą obrotną zaradną... A ja siedze w domu...Czasem mysle ze kiedys wybuchne i naprawde skoncze z tym...Ze to nie ma sensu, bo ile mozna się męczyć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobnie jak Ty , tez juz mam dosc. Nie widze sensu swojego zycia.Ciagly niepokoj takze mi towarzyszy. Bylo poltora miesiaca dobrze , czulam sie w miare normalnie a teraz od swiat po stresach zwiazanych z szukaniem pracy znow jest zle.

Trzeba zmienic myslenie a to jest w tym wszytskim najgorsze bo ja nie potrafie.

Nie umiem Cie pocieszyc bo nie potrafie pocieszyc nawet siebie. Moja nadzieja umarla.

 

Zaden lek Ci nie pomaga?

Ja juz ich mialam tez mase ale ja z kolei wielu brac nie moge i tak sie kolko zamyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

encyklopedia1, mam tak samo....lęki nie wiadomo przed czym...wielka ogromna pustka i okropny lęk...do tego agorafobia (silna).Normalne rzeczy sa dla mnie nienormalne do zrealizowania...to co jest na wyciągnięcie reki...dla mnie jest udręką.Ja cierpie jeszcze na depresję w sumie to już anhedonia i natrętne mysli....Tabletek też zaliczyłam cała serię,ale nic mi nie pomagają...jestem po 3 psychoterapiach, 3 pobytach w szpitalu i nic...wegetuje z dnia na dzień :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

encyklopedia1, bardzo dużo z tego, co o sobie piszesz, mogę odnieść do siebie :? Jedynie wiek się różni i zażywane, a raczej nie zażywane leki ... No i emeto mamy wspólne. Cóż tu więcej dodać. Dla mnie też każde wyjście z domu jest wielkim stresem ( chyba, że wezmę benzo ), najbezpieczniej to czuję się na forum, gdzie mi z kolei zarzucają lansowanie się. Taa ... to mój życiowy cel :mrgreen:

 

Myślę, że nie powinnaś się przejmować tym, że nie jesteś w stanie spełnić oczekiwań swoich rodziców. To jest Twoje życie i to przede wszystkim Ty masz być szczęśliwa ( inne pytanie, jak ? ) i realizować się według swojego pomysłu na życie. Póki co, jest Ci ciężko, jak większości z nas, dlatego nie oskarżaj się dodatkowo, że tego czy tamtego nie robisz, bo tylko się niepotrzebnie dołujesz :nono: Czy oprócz leków próbowałaś także psychoterapii ? Ja miałam kilka prób, ale zawsze coś było nie tak. Teraz postanowiłam wziąć się za siebie na poważnie, bo leki niczego nie załatwią, a człowiek na początku wręcz gorzej się po nich czuje :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Od dłuższego czasu cierpię na nerwicę. Mam 27 lat. Nie jestem w stanie kontrolować impulsów. Ostatnio piszę bardzo dużo o sobie i czytam sporo książek psychologicznych. Przytaczam tu fragmenty tego, co napisałem. Może ktoś będzie mi w stanie pomóc:

 

(...)Patologiczne zwlekanie, zaburzenia koncentracji, chroniczny lęk, problemy interpersonalne oraz niezdolność do pracy sprawiły, że moje życie stało się namiastką życia, a ja niedługo stanę się strzępkiem człowieka. Chcę z tego stanu wyjść. (...)

 

(...)Pisząc o sobie, mam wrażenie, że „wychodzę z siebie“, to znaczy patrzę na siebie z zewnątrz, nie przeżywam tego. Jest to mechanizm obronny zwany „intelektualizowaniem“, polegający na tym, że definiując problem w sposób „naukowy“ patrzę na niego okiem „naukowca“, i w ten sposów bronię się przed doświadczaniem go(...)

 

(...)Mam 27 lat, jestem studentem, od około dwudziestego roku życia mam objawy pewnych zaburzeń psychicznych, które może nie nasilają się, ale za to się "utwierdzają", to znaczy im częściej występują, tym mniejsze prawdopodobieństwo wyleczenia. Zaburzenia te są częściowo genetycznie uwarunkowane, gdyż podobne tendencje wykazują moja mama oraz mój dziadek. Genetycznie uwarunkowane są tendencje do kompulsywnych zachowań (słabość charakteru, nieumiejętność kontroli impulsów) oraz neurotyczność (problemy z koncentracją, kłucie w klatce piersiowej, skłonność do wpadania w furie). Zaburzenia te spowodowały, że jako dwudziestosiedmiolatek nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy i żyć samodzielnie. Nie mam większych problemów zdrowotnych (nie licząc zdrowia psychicznego). Jestem sprawny fizycznie. (...)

 

(...)kłucie w klatce piersiowej - jest niezależne od stanu umysłu, to znaczy, że pojawia się zarówno przy dobrym, jak i przy złym stanie. Kłucie może jednak wywołać zły stan umysłu (i często tak jest). Nie wiem, czy kłucie ma charakter depresyjny, czy lękowy (chyba to drugie). Objawia się kłuciem w klatce piersiowej w okolicy serca. Jest ono zazwyczaj bardzo niewielkie i chroniczne, jest częścią mojego życia i towarzyszy mi przez większość dnia. Nasila się między innymi w następujących sytuacjach:

 

• Kontakty towarzyskie, gdzie bardzo chcę dobrze wypaść, w szczególności rozmowa z dziewczyną, która jest obiektem mojego zainteresowania(flirt). Kłucie w klatce sprowadza silną blokadę

• Kiedy pracuję i nagle mam wrażenie, że jestem przytłoczony prostymi czynnościami, których nie jestem w stanie wykonać (Atten.Defic.Disord.)

• W poczuciu winy, na przykład gdy pomyślę o dzisiejszej prokrastynacji

• Po nagłych pozytywnych emocjach, lub po rozmowie, która wywołała emocje (także pozytywne)

• Na imprezie/dyskotece gdy pojawia się chęć i potrzeba dobrej zabawy i przynależności

• W sytuacjach lękowych

• Myślę, że kłucie jest wyraźnie silniejsze, gdy jestem niewyspany

 

Nawet bardzo niewielkie w klatce wystarczy, żeby rozpocząć prokrastynację, żeby uciec (reakcja obronna). Napady kłucia często nie mają żadnej silnie zdefiniowanej przyczyny. Przyczyn jest zazwyczaj wiele, to są bardzo różne sytuacje. Kłucie w klatce piersiowej towarzyszy mi przez większość życia, jest jego elementem. (...)

 

(...)Chaotyczność - powoduje zagubienie. Nie potrafię pracować. Chaotyczność pojawia się w pracy (zarówno fizycznej jak i umysłowej). Chodzi o to, że jak pracuję potrafię być wydajny i skupiony na czynnościach dopuki nie zacznie się chaotyczność pomieszana z kłuciem w klatce piersiowej. Wtedy pojawia się blokada i zaczynam popełniać najprostsze błędy, wręcz jak kaleka. (...)

 

(...)Mam cechy osobowości unikającej, a przedmiotem unikania jest szeroko rozumiana walka.

 

Walkę należy tu rozumieć jako dążenie do osiągnięcia celu. Unikam dawania z siebie wszystkiego. Często jak mam okazję być „pierwszy“, „najlepszy“, i wymaga to walki, odczuwam jakiś impuls, osłabienie motywacji, nerwy. Zawsze wtedy daję sobie przyzwolenie do zaniechania walki, podświadomość mi mówi, że „i tak już wygrałeś“, sam fakt, że jestem w tej sytuacji, w której zwycięstwo jest bliskie, odbiera mi motywację do odbioru nagrody. Nie boję się zwycięstwa, ale zbliżenie się do niego odbiera mi radość z tego zwycięstwa.

 

Długa nieudana walka i wiele porażek odebrało mi motywację do walki. Na codzień celem walki, której unikam, jest planowanie dnia i wypełnianie obowiązków.

 

Jestem uzależniony od mechanizmów obronnych, które są jedynym lekiem na bóle w klatce piersiowej. Najgorsze jest to, że one działają bardzo dobrze. Acting out w postaci wielogodzinnego siedzenia przed komputerem sprawia, że przez te kilka godzin problemu nie ma. Jestem zatem uzależniony od mechanizmów obronnych, a prorastynacja, zwlekanie, internet, komputer, gra, itp. to narzędzia, którymi się posługuję, by „się obronić“.

 

Od około roku po otworzeniu oczu rano leżę w łóżku przez 10-60 minut, nie wychodzę z łóżka. To jest jak prokrastynacja, ucieczka. Wyjście z łóżka jest bardzo trudne. Czasem biorę komputer i zamiast wstać, ubrać się, zjeść itd poprostu gram parę godzin. Czasem (trwa to od około roku) obiecuję sobie, że nie wezmę komputera, więc leżę i przez godzinę nie mogę wstać. To nie jest depresja. To ucieczka, wpędzam się w takki stan oczekiwania, w którym nie ma nerwów i nie ma napięcia, a co najważniejsze nie ma walki. (...)

 

(...)Uzależnienie – jestem osobą skłonną do uzależnień, słabą. Umiejętność kontroli id przez ego zależy od stanu umysłu. Jestem uzależniony od prokrastynacji. Moja mama oraz mój dziadek są uzależnieni od alkoholu.

 

Mogę z pewnością stwierdzić, że jestem uzależniony od komputera (z zastrzeżeniem, że komputer, to tylko narzędzie mechanizmów obronnych, które są sednem problemu). Wczoraj (gdy to pisałem) wstałem o 6 rano, włączyłem komputer i w łóżku, nie ubierając się, trwałem przy nim do godziny 15. Poprostu nie mogłem skończyć. Bardzo często mam poczucie, że wykonuję jakąś czynność, i powinienem skończyć. Na przykład siedzę teraz i piszę, wiem, że najpierw powinienem zjeść śniadanie, ale ta powinność, strach przed tą powinnością, nakręca czynność która staje się wtedy kompulsywna. Później wstałem, ubrałem się, pograłem na gitarze (to też był taki mechanizm obronny, żeby przeciągnąć czas i nie myśleć o poczuciu winy) i wróciłem do komputera. Skończyłem dobrze po północy, poszedłem coś zjeść, męczyły mnie nudności, gdyż tego dnia prawie nic nie jadłem. Nie mogłem zasnąć, miałem bóle głowy.

 

W większości przypadków komputer jest narzędziem prokrastynacji. Można powiedzieć, że jestem od niego uzależniony. Przed przystąpieniem do grania wiem, że nie powinienem, ale daję sobie przyzwolenie. Zazwyczaj przyzwolenie to polega na tym, że „tylko raz“, „mam trochę czasu“, „czemu nie, to jest przyjemne“. Gdy zacznę grać, tracę poczucie czasu, nigdy nie gram zgodnie ze swoim pozwoleniem („tylko 10 minut przeradza się w nieskończone zwlekanie).

 

Podsumowując:

 

• Kompulsywne zastępowanie czynnościami prokrastynacyjnymi czynności które „powinienem“ wykonać.

• Podczas prokrastynacji następuje wyparcie wszelkich myśli, dzięki czemu chwilowo unikam kłucia w klatce piersiowej.

 

(...)

(...)Jak działa prokrastynacja (czyli uzależnienie od mechanizmów obronnych)

 

Działa tak jak uzalenienie od papierosów, czy od alhoholu. Tak jak uzależnienie od internetu czy od komputera. Przebywam w mieszkaniu, mogę włączyć komputer, wiem że jak to zrobię to stracę prawdopodobnie parę godzin, ale za każdym razem zaczyna się to od „tylko raz, tylko na chwilę“, później tracę poczucie czasu. To taki impuls. Podczas prokrastynacji mój umysł skupia się na czynności prokrastynacyjnej, osiągam pewien stan przyjemności który wynika z tego, że nie muszę myśleć o czynnościach wywołujących kłucie w klatce.

 

Najprościej: leżę w łóżku pod kołdrą, jest ciepło. Nie wychodzę bo będzie zimno. Delektuję się stan w którym jestem, poczucie ciepła, bezpieczeństwa i przyjemności, wprowadzam umysł w stan błogiego niemyślenia o tym, co nie przyjemne.

 

Spędzam bardzo dużo czasu pod prysznicem, ciepła woda powoduje stan przyjemności, nie chcę myśleć o jej wyłączeniu, więc ponownie, „wyłączam umysł“ i zwlekam. Potrafię przez 30 minut klęczeć pod prysznicem zwlekająz z wyjściem z niego (wyjście kojarzy się z zimnem, ale też z obowiązkami – ubrać się, posprzątać, itd. Więz cwlekam).

 

Jestem uzależniony od tego zwlekania i od wyłączania umysłu, czyli od wprowadzania się w ten przyjemny stan ucieczki od myśli. Wywołuje to coraz poważniejsze konsekwencje w moim życiu. Osobiste (nie szukam pracy, nie pracuję, nie wykonuję obowiązków, zwlekam i czekam „na śmierć“, zaniedbuję przyjaciół) oraz zdrowotne (potrafię przez dwa dni prawie nic nie jeść, nie ubierać się, nie umyć się. Często nie myję zębów, ponieważ w tym stanie zwlekania dążę do zapomnienia o wszystkich czynnościach, które mają do czynienia z czynem, obowiązkiem lub wymagają jakiegoś zaangażowania.

 

Potrafię wstać z łóżka i usiąść przy komputerze w majtkach, w których spałem i siedzieć tak do wieczora. Później wieczorem myję sie i mówię sobie, „muszę uciec z domu“. I pierwsze co robię to włączam komputer i mówię sobie „jeszcze jedna gra i koniec“ – czasami mi się uda wyjść z domu, posprzątać i przez jakiś czas realizować wszystkie obowiązki. Wtedy jest to ACTING IN czyli kolejny mechanizm obronny polegający na tym, że bronię się przed konsekwencjami moich zachować (czyli przed nerwami, poczuciem porażki, depresją) tym, że próbuję wszystko naprawić.

 

Moje życie jest rozdarte pomiędzy acting in i acting out. Umycie zębów, posprzątanie, wykonanie obowiązków itp, staje się ACTING IN zamiast być czymś naturalnym.

(...)

 

(...)problemy interpersonalne

Potrafię być rozmowny, towarzyski i inteligentny, ale w pewnym momencie pojawia się blokada, kłucie w klatce piersiowej. Gdy występuje kłucie, pojawia się blokada emocjonalna i powoduje, że nie jestem w stanie nawiązać bliższego kontaktu. Gdy tylko pojawia się owo kłucie, przestaję myśleć i zachowywać się naturalnie i inteligentnie. Jakby moje możliwości intelektualne spadały nagle do zera, staję się nagle umysłowym kaleką. Nie jestem w stanie nic powiedzieć. Umiejętność rozmowy z drugim człowiekiem zależy od stanu umysłu.

(...)

 

(...)

Samobójstwo – Nie planuję, nie zamierzam, nie chcę. Nie mam ani jeszcze nie miałem prawdziwej „książkowej“ depresji - ale cały czas mam jakiś trocę obniżony nastrój. Myśli pojawiają się jednak i muszę to zaznaczyć. To zmierza w bardzo złym kierunku. Chciałbym żeby ktoś mi pomógł. Muszę przestać powtarzać sobie, że sam muszę się wziąć za siebię. Próbuję od paru lat. Mam dość cierpienia. To jest najgorsze cierpienie - bo cierpię bardzo mało - to taki niewielki ból który zrzera mnie 24godziny na dobę. Wolał bym żeby bolało naprawdę. Jestem bardzo daleki od samobójstwa i nic takiego nie planuję ani nie planowałem, i nigdy nie zamierzam nikogo tym straszyć. Będę sobie dalej żył z tym cierpieniem i będzie mi źle. Z drugiej strony, jak napisałem, myśli się pojawiają – napewno jestem w grupie jakiegoś ryzyka.

(...)

 

Będę wdzięczny za wszelką pomoc i próbę podjęcia rozmowy. Jestem bardzo zdeterminowany, żeby nad sobą pracować, ale nie wiem jak i nie potrafię zacząć. Odbyłem dwuletnią terapię poznawczą - ale to były takie pogaduszki.

 

W przyszłym miesiącu zamierzam zacząć intensywną trzymiesięczną psychoterapię (muszę czekać bo to NFZ). Do tego czasu spędzę 90% czasu zwlekająć (komputer głównie). Czy ktoś mi pomoże?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ok, a zapytam, czy te leki w ogóle faktycznie redukują lęki? Mam sprzeczne opinie co do brania tabsów na lękową. Część mówi, że likwiduje, część że redukuje znacząco, a dla innych po prostu null efektów. Ciekawa jestem, czy jeśli moje lęki są na poziomie znośnym-utrudniającym życie, to czy leki pomogą mi z tych lęków zejść do granicy poczucia komfortu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Historia ta jest dosyc dluga... Jestem mloda osoba lekko powyzej 20tki, mam pasje, rozne zamilowania (czasami nawet widze, ze inni sa pod wrazeniem pewnych rzeczy...). Bardzo latwo nawiazuje kontakty z nowymi ludzmi i ich sympatie, tak mysle.

Staralem sie w zyciu dochodzic do swoich celow, przez problemy finansowe w rodzinie musialem duzo brac na swoje barki kiedy, zeby zarobic troche wiekszych pieniedzy wyjezdzalem sezonowo do pracy za granice jeszcze podczas szkoly sredniej.

Po zakonczeniu szkoly sredniej zdecydowalem sie na staly wyjazd za granice, po paru miesiach pobytu za granica wrocila pewna osoba do mojego zycia z ktora kiedys zerwalismy kontakt (i nie dalo sie juz tego odkrecic - z obydwu strony byl to strzal w stope). Chcialem zmienic swoje zycie bardzo mocno, wrocilem do kraju (bedac za granica bylem bardzo odpowiedzialny, kontrolowalem wydatki, oszczedzalem troche pieniedzy bez problemu itd), po powrocie caly czas mialem poczucie strachu, przede wszystkim o finanse, znalezienie dobrej pracy, troche obowiazkow a z drugiej strony o zwiazek, ze sie znowu to zakonczy i bedzie to samo - tak sie stalo, ale wydaje mi sie ze wlasnie dlatego ze mialem te kompleksy, lek przed gorszymi pieniedzmi, gorsza praca, w pewnym momencie (wlasciwie tuz po powrocie, zabieralem sie do tego tak jakbym nie chcial, jakby to byl urlop, a powinienem przede wszystkim zajac sie obowiazkami - przeciez wracajac do kraju z zalozenia mialo byc wiecej spelnienia, mniej pieniedzy, wiecej pracy i obowiazkow) jakby oblecial mnie strach i mnie zamurowalo, dzialalem robilem cos, mialem do podjecia 1 decyzje z 3 wyborow i wybieralem nie ten najgorszy, ale tez nie ten najlepszy i tak caly czas statycznie, bo wydawalo mi sie to odpowiedzialne.

Po nie ogarnieciu sie przez te pare miesiecy i coraz gorszej sytuacji finansowej zdecydowalem sie na powrot, wrocilem, zwiazek sie rozpadl zalamalem sie i wrocilem po miesiacu do rodzinnego domu, zeby odpoczac. Po czasie odpoczynku znow wyladowalem za granica w nowym miejscu i jestem podczas etapu szukania pracy. Lapie mnie lek przed niepewnoscia jutra, cel jest, wszystko niby jest, ale czegos mi brakuje zeby dzialac.

Kiedys sam do siebie bym powiedzial "nie pier...wez sie w garsc i rusz tylek, bo trzeba dzialac" po tym etapie w zyciu, kiedy na prawde poznalem wszystko co chcialem, robilem wszystko co chcialem, mialem co chcialem. Nie potrafie sobie poradzic z tym lekiem, ze znowu zbuduje cos i moge to stracic - a na dodatek sytuacja jest pod presja, wczesniej wszystko sam zbudowalem od 0, teraz buduje z pozycji minusowej.

Caly czas winie siebie za to ze mi nie wyszlo, ze mialem na to wplyw, ze powinienem zachowac sie zupelnie inaczej (odpowiedzialnie, zdecydowanie). Z zycia zagranica i dobrej pracy, zrezygnowalem sam, kilka miesiecy stracilem wszystko co mialem, a przez pobyt w polsce stracilem swoj silna psychike. Teraz jest ze mna lepiej, ale tak jak opisalem, sa leki...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×