Skocz do zawartości
Nerwica.com

Historia i dzienniczek znerwicowanej


Klaudia Kate

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Chciałam gdzieś w końcu opisać swoją historię. Podzielić się przeżyciami i w końcu opisać wszystko krok po kroku.

 

Z lękami zmagałam się już od dziecka. Dokładnie pamiętam te sytuacje. Jako małe dziecko 3letnie potrafiłam spanikować na widok muchy, zawsze bałam się pszczół, ale jak to dziecko - szybko takie sytuacje się zamazują. W wieku szkolnym dopadł mnie lęk przed zostaniem samą w domu, pamiętam tą panikę jak rodzice wychodzili do pracy :evil: Później to jakoś się uspokoiło. Zawsze byłam przeczulona na punkcie swojego zdrowia, moja mama w pewnym czasie przechodziła nerwicę serca ja oczywiście miałam niepokój i lęki z tym związane. Potrafiłam się bać tego, że zdrętwiała mi ręka, że serce za szybko bije. Raz w szkole spanikowałam z tego powodu że jestem głodna, że coś się ze mną dzieje. Dodam, że jestem jedynaczką, zawsze miałam poukładane życie, byłam otwarta do ludzi, odważna, śpiewałam, tańczyłam i niestety też byłam i dalej jestem rozpieszczona. Nigdy nie miałam z niczym problemów, bardzo dobrze się uczyłam. W gimnazjum dopadła mnie erytrofobia :? Czyli lęk przed czerwienieniem się. Nagle z pewnej siebie osoby stałam się czerwieniącą na każde wystąpienie publiczne dziewczyną - wzywanie do odpowiedzi, a nawet zwykła rozmowa z kimś powodowała myślenie o czerwienieniu się. Przepłakałam naprawdę wiele, rodzice nie wiedzieli o co chodzi, w końcu poszłam do psychologa pare wizyt trochę pomogło starałam się to ignorować. Ale bujałam się z tym jeszcze przez okres liceum i studia. Na studia dostałam się pedagogiczne przeprowadziłam się i wiodłam życie studentki będąc w związku z alkoholikiem, który już wtedy wykańczał mnie nerwowo. Ale ciągle wydawało mi się, że się wszystko ułoży on się zmieni i jakoś dawałam radę. Dodatkowo jakoś to życie studenki mi średnio odpowiadało, miasto w którym mieszkałam było ponure, współlokatorki też mało chętne do imprez. Dlatego z chęcią powracałam do rodzinnego miasta gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Po zdaniu pierwszego roku studiów i rozpoczęciu wakacji było spoko, w pewnym momencie jednak już miałam dość toksycznego związku i zerwałam 1,5roczny związek. I zaczęła się nerwica na maksa. Lęki niesamowite, niemożność uspokojenia się, od rana do wieczora potworny ból związany z lękami i atakami paniki, próbowałam, chodzilam na piwo by się wyluzować, ale to w zasadzie nie pomagało. Po jakimś czasie stan depresyjny, ruszyłam więc na badania ale ja już wiedziałam, że to głowa siadła, od razu dopuściłam do siebie taką myśl, ale to nie pomagało. Wyniki badań idealne, USG jamy brzusznej wszystko OK. Więc co psychiatra - jestem tą osobą, która nie znosi cierpienia więc jakoś wizyta nie robiła na mnie specjalnego wrażenia ŻE O JEZU IDĘ DO PSYCHIATRY. Poszłam na nfz :roll: Lekarz popatrzył na mnie zaśmiał się skierował na badania psychologiczne i przepisał 5mg mianseryny. Fakt lekko się poprawiło, ale w międzyczasie przeczytałam o relaksacji oddechu i zaczęła się jazda bez trzymanki całodzienne duszności, kontrolowanie oddechu. Głowa bolała, ciągłe lęki wiec zapisałam się na wizytę prywatną do psychiatry. Miałam 20 lat. Lekarka wypisała escitalopram w dawce 5mg przez 4 dni później zwiększyć do 10 mg i pokazać się za 2 tygodnie. Dostałam dodatkowo lamotryginę i syrop robiony w aptece. Pierwsze 4 dni jakiś większych uboków nie było prócz tego, że wyostrzyły mi się myśli i miałam suchość w ustach. 5tego dnia obudziłam się i odczułam znaczną poprawę. W międzyczasie zrobiłam te testy psychologiczne wyszło jak bym zaburzenia lękowe i dostałam skierowanie na terapię. Była to terapia grupowa w nurcie psychodynamicznym :blabla::blabla: Na terapii wytrzymałam może z 4-5 dni :lol: Problemy innych ludzi, czytanie swojego życiorysu, ocena innych, stawianie diagnoz w stylu, że to wszystko wina moich rodziców po prostu za bardzo mnie przytłoczyły. Codziennie wracałam z terapii i beczałam. Na wypisie otrzymałam - brak dostosowania się do grupy :mrgreen: Ale samopoczucie powoli się poprawiało lekarka po miesiącu kazała zwiększyć na 15mg i po 6ściu miesiącach w zasadzie czułam się normalnie. Z tym, że ciągle sobie pozwalałam na piwko, na winko, piwko potrafiłam wypić 1 codziennie po pracy bo lubię i mi smakuje. Stwierdziłam, że skoro biorę leki te same ciągle to po co mam płacić za wizytę będzie lepiej jak te leki będą mi przepisywać lekarze na nfz. Jakoś w 2011 roku (rok po braniu escitalopramu) poczułam się nagle gorzej. Lekarz na nfz dopisał mi do escitalopramu trittico, ratowałam się też mianseryną. Wkręciłam sobie w tym czasie zespół serotoninowy i odstawiłam wszystko z dnia na dzień. Po 2ch dniach dopadły mnie takie lęki, że nie wiedziałam jak się nazywam :yeah::yeah: Więc z podkulonym ogonem wróciłam do mojej lekarki prywatnie, która ponownie przepisała escitalopram i powolutku na nowo zaczynałam żyć. Dojście do siebie trwało dobrych kilka miesięcy, ale później słodka sielanka, piękne życie, 0 natręctw, oczywiście alkohol był dalej obecny i czasami miałam wrażenie że mi sie pogarsza, ale wytrzymywałam ten tydzień i wszystko dochodziło do normy. Do czerwca 2016 roku było wspaniale. Nagle odczułam dołujące samopoczucie w okresie przedwakacyjnym dużo piłam piwa więc postanowiłam powiedzieć STOP i dojśc do siebie doszłam w miarę do siebie po upływie 5 miesięcy, zaliczyłam wakacje, wyjazdy i pozwalałam sobie znowu na alko :hide: W grudniu wróciła nerwica... POWIEDZIAŁAM SOBIE DOŚĆ JUŻ NIGDY NIE TKNĘ ALKOHOLU i faktycznie do dzisiaj jestem bezalkoholowa. Na wizycie lekarka kazała zwiekszyć esci na 20 mg poprawiało się silne ataki paniki minęły, ale obawy, myśli dalej we łbie, dołożyła mi do tego 10mg citalopram po kilku miesiącach poprawa znaczna, ale to jeszcze nie jest to co miałam kiedyś. 10 września minęło jakoś 9 miesięcy i nie mam jeszcze tego stanu co kiedyś. Byłam przedwczoraj na wizycie escitalopram kazała odstawić w ogóle i symlę za to zestaw od przedwczoraj wygląda następująco: 20 mg citalopram 30 mg duleksytyna i 30 mg trittico. Już od wczoraj zauważyłam poprawę, jestem dobrej myśli, choć obawy o to, że po odstawieniu escitalopramu będzie gorzej mam ciągle we łbie. Że mogłam jeszcze wytrzymać, że mogłam dotrwać i na esci może doszłabym w końcu do siebie, ale z drugiej strony znowu przyszedłby kryzys i może zmiana leków faktycznie będzie OK. Na esci gdy było bardzo dobrze byłam tylko tu i teraz, zero myśli natrętnych, chęć do życia. Teraz może nie mam już większych lęków, odczuwam spięcie, obawy i natręty więc byle do przodu.

 

W czasie remisji udawało mi się realizować plany, robic to co chciałam, a teraz niby robię ale jak przychodzi myśl zaczyna ona dołować. Mam nadzieję, że tego się tez pozbędę, w końcu lekarka zna mnie już 7 lat obiecała że gorzej nie będzie 8)

 

Normalnie chodzę do pracy staram się robić wszystko jakiejś strasznej tragedii nie ma, ale jest tak, że jak człowiek się przyzwyczai do luzu, normalnego życia bez nerwicy to później każdy objaw straszy. :smile:

 

Pozdrawiam życze wszystkim zdrowia i dziękuję że ktoś chciał poczytać moją historię :)

 

Jakieś opinie chętnie poczytam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4ty dzień bez esci i 4ty dzień na citalopramie 10 mg. 5ty dzień na dulo i trittico. Powiem tak jest lepiej czuję większy wewnętrzny spokój, chociaż myśli niestety dają o sobie znać jeszcze i spina jest, nastrój jakby poszedł lekko w górę, więcej energii. Nie odczułam żadnych uboków ani po dulo ani po trittico. Trzymajcie kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh moja historia jest podobna, z pewnymi roznicami.

Tez od dziecka mialam silne leki, strach przed kazdym latajacym owadem, panika na widok malej szczolki. W wieku nastoletnim przeczulenie na punkcie zdrowia, ale nie strach przed choroba, a raczej taki rodzaj hipochondrii, z ktorego czerpie sie przyjemnosc, bo wolne od szkoly i masa uwagi od wszystkich ;) poza tym balam sie ciemnosci, ciezko mi bylo byc sama w domu itd. Z alko nigdy nie mialam problemu, ale od czasu do czasu lubilam inne uzywki. Ja tez kilka razy trafialam do psychiatry, tez dostawalam leki, az trafilam na lekarza, ktory spytal mnie co dalej i co zamierzam? Tlumaczyl mi, ze leki to tylko kolo ratunkowe, ale jesli czlowiek chce zyc samodzielnie, musi nauczyc sie plywac. Porownal to kontuzji nogi. Mozesz ograniczyc sie do chodzenia o kuli, ale wtedy bedziesz potrzebowac kuli na cale zycie. A mozesz isc na rehabilitacje i trenowac chora noge by moc znow chodzic. I zrozumialam, ze to jest sedno sprawy. Nerwica i zaburzenia depresyjne to choroba przewlekla, trzeba nauczyc sie ja opanowac i z nia zyc. Zwykle wymaga to dlugiej terapii, stalej pracy nad soba i zmiany trybu zycia. Bardzo dobrze, ze odstawilas alkohol, bo on na pewno Ci nie pomagal.

Leki pomagaja bardzo, ale z tego co ja czytalam, to w zasadzie na kazdy lek wytwarza sie predzej czy pozniej odpornosc, poza tym na kazdego dziala inny lek lub ich koktajl, wiec leczenie farmakologiczne polega na ciaglych eksperymentach co pomoze oraz na zmianie lekow, jesli przestaja dzialac. A to oznacza, ze predzej czy pozniej zaczna Ci sie konczyc mozliwosci. Dlatego najwazniejsze jest wypracowanie takiego systemu, w ktorym jaknajdluzsze okresy czasu jestes niezalezna od leczenia farmakologicznego. Wiadomo, jak nerwica nagle sie pogorszy, to czesto trzeba wdrozc leki, ale trzeba walczyc, by okresy bez lekow byly mozliwe. Takze ja bym Ci radzila poszukac innych mozliwosci terapii i pracy nad panowaniem nad swoja choroba. Ja nie mieszkam w Pl i tu specjalisci od razu mi powiedzieli, ze dlugotrwale leczenie farmakologiczne stosuje sie obecnie tylko w przypadkach bardzo ciezkich chorob psychicznych, a w innych przypadkach leki wdraza sie tylko krotkoterminowo, jako wspomaganie wlasciwej terapii. Jednak wiem, ze wiele chorych osob czuje spory opor by zaakceptowac taki stan rzeczy, bo leki daja im poczucie bezpieczenstwa. Radzilabym Ci doweidziec sie, jakie sa niefarmakologiczne metody leczenia nerwicy i spytac psychiatry jakie sa mozliwosci, bys mogla okresami funkcjonowac samodzielnie, bez lekow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Klaudia Kate - pozdro i uściski dla Ciebie. Dobry tekst. Wielu osobom pomoże.

 

Odstawienia leków nie będę doradzał, bo sam wiem jak paniczne lęki pomagają one znieść i jak psychika może dać człowiekowi w tyłek. Wiem z autopsji. Niemniej przemyśl to kiedyś na luzie i bez pośpiechu. Leki jednak zabierają też duży kawał naszego życia, emocji i uczuć. Znacznie spłycają przeżywanie. I nie mówię tu tylko o obojętności na seks. Życzę dużo zdrowia, radości, pogodnego nastroju każdego dnia i braku lęków na zawsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie lepiej, powoli wychodzę na prostą, jeszcze chodzę pospinana, nerwowa, ale objawy znacznie się zmniejszyły, jeszcze czekam aż odejdą obawy o byle co :smile: Pozdrawiam....tak jak tylko wyjdę na prostą będę myślała o terapii. Ale jak pozbyć się natrętnych myśli, rozmyślań, że nie zasnę, że nie będę mogła jeść...miałam taki etap, że na myśl o jedzeniu miałam mdłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam 16 lat i jeszcze nie wiem co mi dolega. Dopiero zostałam skierowana na wizytę do psychologa. Jednak od zawsze mam lęki przed ludźmi, rozmową, robieniem czegokolwiek przy nich, poczucie wstydu itd. Przez to się izoluje. Od jakiegoś czasu mam też lęki przed ciemnością, boję się spać. W wakacje często siedziałam, czekając do 5:00 aż zrobi się jasno. No i stany depresyjne. Mój brak koncentracji osiągnął zenitu. Nie potrafię uczyć się niczego, mimo, że zawsze miałam same 5 i 6. W Niedzielę cały dzień przeleżałam w łóżku, pół dnia przespałam. Nie byłam w stanie pójść do szkoły. Bałam się kompromitacji, że nic nie umiem, że będę czuła się gorsza od reszty, że będę musiała rozmawiać, nadążać. Nie mam na to wszystko siły. Wszystkie myśli zaczynają mnie wykańczać. W Poniedziałek powiedziałam dość. Działałam lekko nieświadomie, bo teraz nie odważyłabym się na taki krok. Ale idąc do pediatry (w końcu "źle się czułam") poprosiłam mamę, żeby została przed gabinetem. A ja zwyczajnie powiedziałam lekarce w czym problem. Teraz tego żałuję, bo rodzina się przejmuje, mama płacze po kątach.. Jestem umówiona na wizytę za 2 tygodnie, jednak mam wrażenie, że nie potrzebuje jednak tam iść, że sobie tylko wmawiam problemy.

Jeżeli chodzi o treść postu to trzymam kciuki, żeby było wszystko dobrze :) Ja aż tak strasznych lęków nie miewam. Zdarzyły się 2 razy w nocy, kiedy myślałam że tam umrę zaraz.. Poszłam aż spać do mamy, taka byłam przerażona. Dziękuję, jeżeli ktokolwiek przeczytał :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam 16 lat i jeszcze nie wiem co mi dolega. Dopiero zostałam skierowana na wizytę do psychologa. Jednak od zawsze mam lęki przed ludźmi, rozmową, robieniem czegokolwiek przy nich, poczucie wstydu itd. Przez to się izoluje. Od jakiegoś czasu mam też lęki przed ciemnością, boję się spać. W wakacje często siedziałam, czekając do 5:00 aż zrobi się jasno. No i stany depresyjne. Mój brak koncentracji osiągnął zenitu. Nie potrafię uczyć się niczego, mimo, że zawsze miałam same 5 i 6. W Niedzielę cały dzień przeleżałam w łóżku, pół dnia przespałam. Nie byłam w stanie pójść do szkoły. Bałam się kompromitacji, że nic nie umiem, że będę czuła się gorsza od reszty, że będę musiała rozmawiać, nadążać. Nie mam na to wszystko siły. Wszystkie myśli zaczynają mnie wykańczać. W Poniedziałek powiedziałam dość. Działałam lekko nieświadomie, bo teraz nie odważyłabym się na taki krok. Ale idąc do pediatry (w końcu "źle się czułam") poprosiłam mamę, żeby została przed gabinetem. A ja zwyczajnie powiedziałam lekarce w czym problem. Teraz tego żałuję, bo rodzina się przejmuje, mama płacze po kątach.. Jestem umówiona na wizytę za 2 tygodnie, jednak mam wrażenie, że nie potrzebuje jednak tam iść, że sobie tylko wmawiam problemy.

Jeżeli chodzi o treść postu to trzymam kciuki, żeby było wszystko dobrze :) Ja aż tak strasznych lęków nie miewam. Zdarzyły się 2 razy w nocy, kiedy myślałam że tam umrę zaraz.. Poszłam aż spać do mamy, taka byłam przerażona. Dziękuję, jeżeli ktokolwiek przeczytał :)

 

Po opisie sądząc to jakiś rodzaj fobii społecznej, ale znawca tam ze mnie żaden. Problemy z koncentracją to jeden z objawów nerwic również. Generalnie bardzo dobrze, że udałaś się do specjalisty. To taki sam lekarz jak każdy inny i nie jest to dla Ciebie żadną ujmą. Idziesz w dobrym kierunku. Powodzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam 16 lat i jeszcze nie wiem co mi dolega. Dopiero zostałam skierowana na wizytę do psychologa. Jednak od zawsze mam lęki przed ludźmi, rozmową, robieniem czegokolwiek przy nich, poczucie wstydu itd. Przez to się izoluje. Od jakiegoś czasu mam też lęki przed ciemnością, boję się spać. W wakacje często siedziałam, czekając do 5:00 aż zrobi się jasno. No i stany depresyjne. Mój brak koncentracji osiągnął zenitu. Nie potrafię uczyć się niczego, mimo, że zawsze miałam same 5 i 6. W Niedzielę cały dzień przeleżałam w łóżku, pół dnia przespałam. Nie byłam w stanie pójść do szkoły. Bałam się kompromitacji, że nic nie umiem, że będę czuła się gorsza od reszty, że będę musiała rozmawiać, nadążać. Nie mam na to wszystko siły. Wszystkie myśli zaczynają mnie wykańczać. W Poniedziałek powiedziałam dość. Działałam lekko nieświadomie, bo teraz nie odważyłabym się na taki krok. Ale idąc do pediatry (w końcu "źle się czułam") poprosiłam mamę, żeby została przed gabinetem. A ja zwyczajnie powiedziałam lekarce w czym problem. Teraz tego żałuję, bo rodzina się przejmuje, mama płacze po kątach.. Jestem umówiona na wizytę za 2 tygodnie, jednak mam wrażenie, że nie potrzebuje jednak tam iść, że sobie tylko wmawiam problemy.

Jeżeli chodzi o treść postu to trzymam kciuki, żeby było wszystko dobrze :) Ja aż tak strasznych lęków nie miewam. Zdarzyły się 2 razy w nocy, kiedy myślałam że tam umrę zaraz.. Poszłam aż spać do mamy, taka byłam przerażona. Dziękuję, jeżeli ktokolwiek przeczytał :)

 

Przede wszystkim Kochana wytłumacz mamie że nie dzieje Ci się krzywda, od nerwicy i depresji nic się nie może stać fizycznego i psychicznego także. Moi rodzice już przywykli i zlewają moje objawy myśli i wątpliwości. Do matki się przytulę pomarudzę i ona mnie zagada o czymś innym.

 

Co do mnie to jest lepiej, wychodzę na prostą ale mam teraz etap obaw w głowie i zawieszenia, nawet spina nie dokucza tak strasznie jak kiedyś. Myślę że już niedługo będę zdrowa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

Mam 16 lat i jeszcze nie wiem co mi dolega. Dopiero zostałam skierowana na wizytę do psychologa. Jednak od zawsze mam lęki przed ludźmi, rozmową, robieniem czegokolwiek przy nich, poczucie wstydu itd. Przez to się izoluje. Od jakiegoś czasu mam też lęki przed ciemnością, boję się spać. W wakacje często siedziałam, czekając do 5:00 aż zrobi się jasno. No i stany depresyjne. Mój brak koncentracji osiągnął zenitu. Nie potrafię uczyć się niczego, mimo, że zawsze miałam same 5 i 6. W Niedzielę cały dzień przeleżałam w łóżku, pół dnia przespałam. Nie byłam w stanie pójść do szkoły. Bałam się kompromitacji, że nic nie umiem, że będę czuła się gorsza od reszty, że będę musiała rozmawiać, nadążać. Nie mam na to wszystko siły. Wszystkie myśli zaczynają mnie wykańczać. W Poniedziałek powiedziałam dość. Działałam lekko nieświadomie, bo teraz nie odważyłabym się na taki krok. Ale idąc do pediatry (w końcu "źle się czułam") poprosiłam mamę, żeby została przed gabinetem. A ja zwyczajnie powiedziałam lekarce w czym problem. Teraz tego żałuję, bo rodzina się przejmuje, mama płacze po kątach.. Jestem umówiona na wizytę za 2 tygodnie, jednak mam wrażenie, że nie potrzebuje jednak tam iść, że sobie tylko wmawiam problemy.

Jeżeli chodzi o treść postu to trzymam kciuki, żeby było wszystko dobrze :) Ja aż tak strasznych lęków nie miewam. Zdarzyły się 2 razy w nocy, kiedy myślałam że tam umrę zaraz.. Poszłam aż spać do mamy, taka byłam przerażona. Dziękuję, jeżeli ktokolwiek przeczytał :)

 

Przede wszystkim Kochana wytłumacz mamie że nie dzieje Ci się krzywda, od nerwicy i depresji nic się nie może stać fizycznego i psychicznego także. Moi rodzice już przywykli i zlewają moje objawy myśli i wątpliwości. Do matki się przytulę pomarudzę i ona mnie zagada o czymś innym.

 

Co do mnie to jest lepiej, wychodzę na prostą ale mam teraz etap obaw w głowie i zawieszenia, nawet spina nie dokucza tak strasznie jak kiedyś. Myślę że już niedługo będę zdrowa :)

Moja mama również cierpi na nerwicę. Wie jak to jest. A tak ogółem to ja nie wiem czy mam w ogóle nerwicę. Mam nadzieję, że dowiem się tego od psycholga,u którego niedługo mam wizytę. Dziękuję za odwołanie się do mojego komentarza :) Trzymam kciuki, aby u Ciebie dalej było tylko lepiej. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×