Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przegrywanie w życie


NoLajf

Rekomendowane odpowiedzi

Jak czytam Twoją wypowiedź, to widzę siebie... Mam 22 lata, dobrą pracę, studiuję, mogę spełniać swoje zachcianki i rozwijać się. Mam dobre podłoże do bycia szczęśliwą, a jednak do końca tak nie jest. W pracy się śmieję, jestem uśmiechnięta i nikt by nie powiedział, że gdy wracam do domu to płaczę z bezsilności. Ciągle sobie powtarzam, że kiedyś będzie lepiej, ale sama nie bardzo w to wierzę. Budzę się rano i myślę, że znowu to samo, nie mam siły zwlec się z łóżka, a jednak to robię i jadę do pracy. Przez 8 godzin udaję, że wszystko jest w porządku, rozśmieszam kolegów do łez, a potem wracam do mojego prywatnego koszmaru. Mam myśli samobójcze, ale brakuje mi siły, żeby je zrealizować. Myślę wtedy o bliskich i dalej się męczę. Ostatnio myślałam, żeby nawet zamknąć się w szpitalu psychiatrycznym, może to by mi w końcu pomogło z nerwicą natręctw i lękami, ale jaki to byłby dla mnie wstyd, gdyby znajomi się dowiedzieli... Sama w gruncie rzeczy wiem, że przecież to nie jest powód do wstydu, ale nie mam nawet odwagi pójść do psychologa, a co dopiero zamknąć się w szpitalu. I tak kręcę się w kółko od kilku lat. I powiem Ci szczerze, że nie mam siły. Czuję ulgę jedynie, gdy śpię, bo wtedy mogę nie myśleć, nie bać się... To nie jest życie, to jego marna imitacja złożona z kłamstw i uśmiechu na pozór.

A najgorsze jest to, że nawet jeśli już ktoś wie co przechodzisz to i tak tego nie rozumie, bo jak można to zrozumieć nie przechodząc przez to piekło?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak czytam Twoją wypowiedź, to widzę siebie... Mam 22 lata, dobrą pracę, studiuję, mogę spełniać swoje zachcianki i rozwijać się. Mam dobre podłoże do bycia szczęśliwą, a jednak do końca tak nie jest. W pracy się śmieję, jestem uśmiechnięta i nikt by nie powiedział, że gdy wracam do domu to płaczę z bezsilności. Ciągle sobie powtarzam, że kiedyś będzie lepiej, ale sama nie bardzo w to wierzę. Budzę się rano i myślę, że znowu to samo, nie mam siły zwlec się z łóżka, a jednak to robię i jadę do pracy. Przez 8 godzin udaję, że wszystko jest w porządku, rozśmieszam kolegów do łez, a potem wracam do mojego prywatnego koszmaru. Mam myśli samobójcze, ale brakuje mi siły, żeby je zrealizować. Myślę wtedy o bliskich i dalej się męczę. Ostatnio myślałam, żeby nawet zamknąć się w szpitalu psychiatrycznym, może to by mi w końcu pomogło z nerwicą natręctw i lękami, ale jaki to byłby dla mnie wstyd, gdyby znajomi się dowiedzieli... Sama w gruncie rzeczy wiem, że przecież to nie jest powód do wstydu, ale nie mam nawet odwagi pójść do psychologa, a co dopiero zamknąć się w szpitalu. I tak kręcę się w kółko od kilku lat. I powiem Ci szczerze, że nie mam siły. Czuję ulgę jedynie, gdy śpię, bo wtedy mogę nie myśleć, nie bać się... To nie jest życie, to jego marna imitacja złożona z kłamstw i uśmiechu na pozór.

A najgorsze jest to, że nawet jeśli już ktoś wie co przechodzisz to i tak tego nie rozumie, bo jak można to zrozumieć nie przechodząc przez to piekło?

Umarlem za zycia,

bylem w takiej h*jozie mentalnej, ktorej nie zyczyl bym najgorszemu wrogoi.

Doskonale Cie rozumiem przez co przechodzisz.

 

Z dzisiejszej perspektywy moge Ci jedynie napisac,

ze warto sie starac, pracowac nad soba.

Zycie jest zbyt piekne, zbyt cenne, zeby oddac je walkowerem.

 

Zaloz swoj temat, albo jak wolisz odezwj sie na pw,

na ile jestem w stanie zawsze Ci pomoge :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam 22 lata, nerwice natręctw i studiuje- w sumie nic specjalnego. Ostatnimi czasy, gdzieś całe życie, nie czuje się jak inni ludzie. Mam bardzo ciężka osobowość, tzn. duża neurotycznosc, własny pogląd na rzeczywistość, znieczulica na inne osoby. Jestem strasznie przygnebiony mimo że śmieje się prawie ze wszystkiego (takie są chyba objawy depresji, że człowiek chce rozweselic się byle czym, albo leki też robią swoje w tej dziedzinie). Cały czas czuje niedosyt i nigdy nie jestem spełniony. Cała swoją energię poświęcam na przerobieniu, przeanalizowaniu natretnych myśli. Nic mnie nie interesuje oprócz spania, bo wtedy tracę świadomość. Chce nie istnieć Ale boję się zabić , bo czekam jak głupi ze moze los się do mnie uśmiechnie. I w tym jest cały mój problem, niby powinienem być szczesliwy, mam dobra rodzinę, nie biedną, studiuje to co chce, wychodzę ze znajomymi, ale ciągle to ale. Czegoś mi brakuje, czyje pustkę i wiem że nic nie jest w stanie jej wypełnić. Wiem że pisze od rzeczy i już mam dosyć kogoś obarczac moimi wywodami, ale chciałbym poznać jakąś osobę co mnie rozumie, bo jeszcze takiej w życie nie spotkałem. Ogólnie mam wrażenie że jestem przegrywem, cały czas się sztucznie uszczesliwiam myślami, w sensie natretnymi. Nie żyje tylko wegetuje i czekam aż uschne. Nie chcę chodzić do psychologów bo to tylko ciągły proces wyzalania się. Mnie już nic nie zmieni, więc po co płacić komuś żeby leczył objawy a nie przyczyny. Mógłbym tak pisać 10 godzin a i tak by to nic nie pomogło, dlatego chce znalezienia partnera do wspólnych rozmów nad tym nudnym światem. Jeśli choć trochę mnie rozumiesz i chcesz o tym porozmawiać to napisz.

jesteś z bogatej rodziny, studiujesz, masz znajomych, ergo:

masz kasę, perspektywy, ludzi wokół siebie, więc o co jęczysz?

 

nie wkurwiaj kogoś takiego, jak ja, który pochodzi z biednej rodziny, nie ma uzdolnień ani możliwości przyzwoitego kształcenia i ludzie nie chcą mieć z nim nic wspólnego.

 

I co myślisz że kasa, studia i znajomi dają szczescie?

Kasa- może źle napisałem że mam bogatą rodzinę, kiedyś było lepiej, teraz się przeprowadzilismy i ledwo się spłaca rachunki, ale nie ma tak ze jest bida, średnia rodzina.

Studia- na moim kierunku bylo mniej chętnych niż limit osób i przyjęli wszystkich, więc nie mów mi że studia to super awans, jeśli sam nie studiujesz to może jesteś zbyt głupi żeby nawet zdać mature.

Znajomi- można mieć 100 znajomych, a żadnego przyjaciela

 

Mam swój problem i jak go nie rozumiesz to nie pisz takich postów więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×