Skocz do zawartości
Nerwica.com

Relacja z Bogiem - wg nauczania KrK


Rosa26

Rekomendowane odpowiedzi

A to ja zrozumiałam trochę inaczej z tą wspólnotą. ;)

Coś nie mogę dotrzeć do spowiedzi. Ciężki to kawałek chleba będzie po tylu latach :? W zasadzie jestem juz przygotowana i dałam znajomej znać, że może zapytać księdza kiedy ma czas. Ona się jeszcze nie odezwała, ale jakoś nie zbieram się, żeby ją dopytać. :?

Spowiedź to taki na prawdę poważny krok po takim czasie i doskonale pamiętam to uczucie po odejściu od konfesjonału. Zastanawiam się czy tak samo się teraz poczuję czy wręcz przeciwnie. Z jednej strony stresik a z drugiej ekscytacja. :D

 

Co do śmierci, to tak też sobie tłumaczę, że tak jak wszytsko w życiu, tak i to powierzam po prostu... My rozumiemy tu śmierć jako przytrafienie się czegoś złego, krzywdę a to niekoniecznie tak jest.

 

Plan na niedzielę - wybiorę się w końcu na mszę do Dominikanów. Początkowo własnie tam chciałam odbyć spowiedź generalną, ale został mi polecony ksiądz... a może akurat coś się wydarzy ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też miałem 1,5 roczną przerwę w spowiedzi, po pięcio miesięcznej depresji nie umiałem się pozbierać, ale na te Święta Wielkanocne było już ok. Jeśli wybierzesz się do Dominikanów to tam odbądź spowiedź św. ja nie byłem, ale szwagier u nich się spowiadał i polecał że są bardzo dobrymi spowiednikami. My mamy naszego proboszcza zawsze do niego chodzę ma bardzo mądre i docierające pouczenia. Na stresik modlę się o dobrą spowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie wiem czemu tu piszę. Moja obecność jest raczej niewskazana. Co najmniej cieszę się, że we wszechświecie istnieją miliardy planet, gdzie nie wyznaje się chrześcijaństwa.

 

Ale, że idei boga nie da się usunąć z głowy, ona jest w naszej głowie od urodzenia i czeka aż pojawi się ktoś kto poinformuje nas o tym jak w kulturze, której się wychowaliśmy należy ją opisywać. Do tradycyjnej wiary mam dużo złości o to, że była głównym czynnikiem przejawiającym się w mojej psychozie i idea ta spowodowała wiele nieodwracalnego cierpienia. Jak wspomniałem jednak idei tej nie byłem w stanie się pozbyć, więc tak sobie z czystego wyboru napisałem na Facebooku w odpowiednim dla tego miejscu, że jestem deistą. :-) To teraz opiszę.

 

Deizm, z tego co pamiętam pojęcie religijności polegające na wyznawaniu bliżej-nieopisanego boga-architekta. Stworzył on świat, bo był przecież bogiem, więc warto było w jego oczach się podkreślić swoją moc, tworząc świat. Kto nie lubi czuć się potężny, kto nie lubi tworzyć nowych rzeczy? Na nasze nieszczęście, lub szczęście nie ingeruje specjalnie w to co dzieje się na tej malutkiej planecie Ziemi.

 

Dochodząc do meritum, jak można poprawić z nim relację? Po prostu będąc, żyjąc. Korzystać z tego co tu jest, po to istniejemy. Zadawać pytania, mieć ciekawość świata, tworzyć nowe pomysły i rozwiązania. Ktoś ładnie powiedział: wybaczyć to znaczy zrozumieć, że nie mamy czego wybaczać, bo osoba która nas skrzywdziła sama nie wiedziała co czyni (Biblia się kłania). No i pozostaje zadać podstawowe w naszych czasach dla większości religii pytanie: co po śmierci? Martwimy się tym na co mamy wpływ. Pamiętam jaką ulgą na mistrzostwach szachowych było dojście do sytuacji, w której mogłem wykonać tylko jeden ruch. Zero zmartwień, po prostu postawiłem pionek tam gdzie mógł iść. Na śmierć też nie mamy wpływu. Tylko nasuwa się myślenie, że to co tam będzie zależy od tego życia. No właśnie, czyli uznajemy że w tym świecie nie ma boga, a poznamy go po śmierci. A może uznać, że bóg jest już tutaj, że nie trzeba czekać na coś więcej? Czy to nie będzie pogłębienie relacji i pewnego rodzaju mistycyzm.

 

:pirate: Proszę nie twierdzić, że nie na temat, bo przemyciłem kilka rad jak pogłębiać relację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

:pirate: Proszę nie twierdzić, że nie na temat, bo przemyciłem kilka rad jak pogłębiać relację.

 

Chodzi o to, aby nie zeszmacić wątku nienawiścią, chamstwem i agresją.

 

 

Ale, że idei boga nie da się usunąć z głowy, ona jest w naszej głowie od urodzenia i czeka aż pojawi się ktoś kto poinformuje nas o tym jak w kulturze, której się wychowaliśmy należy ją opisywać. Do tradycyjnej wiary mam dużo złości o to, że była głównym czynnikiem przejawiającym się w mojej psychozie i idea ta spowodowała wiele nieodwracalnego cierpienia.

 

Ja myślę, że nie sama idea, co przekaz Boga w chrześcijaństwie. To niesamowite jak wielu ludzi widzi Boga zupełnie nie takim, jakim jest, jakim się przedstawia.

Poniekąd to nie dziwi. Jeśli nie ma się koło siebie osób mądrze i głęboko praktykujacych, to efekty są jakie są :( . Do tego wszystkiego dochodzi dziwne widzenie przykazań i chrześcijaństwa jakby to księża sobie to wymyślili :105:

Sama odeszłam na lata od kościoła i Boga, bo nie rozumiałam... No ale każdy dorosły człowiek, chrześcijanin jest powołany do tego aby szukać Boga. Jeśli nie chce zasłaniajac się występkami księży i innymi argumentami, przekonując samego siebie, że kościół i wiara są be, no to... cóż... Jego wybór... Nie usprawiedliwia on jednak szydzenia i obrażania innych. Włażenia gdzieś, gdzie nie ma się nic do powiedzenia w danym temacie i wnoszenia błota swoimi "poglądami", które nijak się mają do tematu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może tak: usiąść w ciszy i zastanowić się co powoduje, ze wierzysz.

Na pewno podejście, bo trzeba, jest niewłaściwe. Dobro jest bezinteresowne. Sam Kościół pisze, że są dwa rodzaje żalu za grzechy: z miłości i ze strachu przed karą. No to może dlatego, że odnajdujesz w KK wiarę, nadzieję i miłość? Bez wiary życie jest pozbawione sensu, bo w życiu ciągle jest coś nie tak i jakoś trzeba sobie postawić nadzieję, że kiedyś odnajdziemy miłość.

 

O, jak to ładnie ująłem. :smile:

 

Przyznam, że ja w dużej mierze wierzyłem ze strachu. Że gdybym mógł robić co chcę, to świat by się rozsypał. Że istnieją dobrzy i źli. I że ja jestem tym dobrym. Nie kradnę, nie zabijam, nie jestem bezdusznym ateistą. Modliłem się do boga, gdy coś chciałem, bo w końcu tyle czasu spędzam, żeby mu się przypodobać w kościele, że pewnie mam chody u niego. No i bóg był gwarantem praw, nawet w konstytucji RP nie umknął fragment: my, którzy dobre intencje czerpiemy z idei boga.

 

Potem jak zainteresowałem się psychologią rozpatrzyłem w czystko ludzkich przesłankach czemu wierzyłem. Potrzeba przynależności do grupy, wtajemniczenia, oparcie codzienności wg jakiegoś systemu. W tym przypadku systemu 1-5 szkoła, 7: niedziela. Do tego ciekawość świata, oswojenie śmierci. Przyznam też, że msze mają w sobie pewne piękno, powagę. Tego też się potrzebuje, takiej trwogi mieszającej się z lękiem przed czymś potężnym.

 

Teraz ta trwoga jest obecna cały czas, nie potrzebuje by ktoś mi to dawał. Wiem, że życie to wszystko a zarazem nic.

 

W takim razie, jako że dużo siedzę przy internecie to mam kontakt z różnymi poglądami. Moje uniwersalne rady nr 2 na pogłębienie wiary i relacji:

-świadomość śmierci. Nie gadać, a jakoś to będzie. Takie coś to raczej mechanizm obronny psychiki i wyparcie przykrego faktu. Nie mylmy wiary, która jest tym światełkiem które rozpalamy gdy jest noc, z lekceważeniem problemów i zamiataniem ich pod dywan

-starożytne cnoty, niestety nie pamiętam jakie były, ale każdy przyzna że warto je mieć, w kościele to np. 8 błogosławieństw, czy cnoty kardynalne, boskie oraz uczynki miłosierne względem ciała oraz ducha

-szanowanie drugiego człowieka, to nie musi być jakaś nadludzka miłość, warto poczytać w internecie nt savoir-vivre, bycia damą/gentlemen. Sam wchodzę na blog Czas Gentlemenów i mogę polecić .

-asceza, czyli wyrzeczenie. Dzisiaj trochę niemodne, ale jeśli wierzymy tylko dlatego, bo mamy z tego profity to taka przyjaźń na dobre, a nie na dobre i złe.

U mnie asceza trochę się miesza z negowaniem własnych potrzeb, popadaniem w melancholię, przyzwyczajeniem do psychicznego bólu. Ale to w dużej mierze niezależne.

-no i chyba moje ulubione: nie traktowanie wiary jako odrębny element życia na zasadzie: szkoła, dom, praca; kościół. Szukać boga w codziennych czynnościach. Ja lubię łączyć niskie z wysokim delektując się herbatą.

 

PS Pomyślałem, że taki notatnik mógłby mi trochę pomóc, bo ostatnio rzadko używam słów do opisywania samego siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może tak: usiąść w ciszy i zastanowić się co powoduje, ze wierzysz.

Na pewno podejście, bo trzeba, jest niewłaściwe. Dobro jest bezinteresowne. Sam Kościół pisze, że są dwa rodzaje żalu za grzechy: z miłości i ze strachu przed karą. No to może dlatego, że odnajdujesz w KK wiarę, nadzieję i miłość? Bez wiary życie jest pozbawione sensu, bo w życiu ciągle jest coś nie tak i jakoś trzeba sobie postawić nadzieję, że kiedyś odnajdziemy miłość.

 

O, jak to ładnie ująłem. :smile:

 

Przyznam, że ja w dużej mierze wierzyłem ze strachu. Że gdybym mógł robić co chcę, to świat by się rozsypał. Że istnieją dobrzy i źli. I że ja jestem tym dobrym. Nie kradnę, nie zabijam, nie jestem bezdusznym ateistą. Modliłem się do boga, gdy coś chciałem, bo w końcu tyle czasu spędzam, żeby mu się przypodobać w kościele, że pewnie mam chody u niego. No i bóg był gwarantem praw, nawet w konstytucji RP nie umknął fragment: my, którzy dobre intencje czerpiemy z idei boga.

.

 

No właśnie, bo tak przedstawia się ludziom Boga. Dużo błędów jest w domach. Na mnie używano argumentu, jak byłam dzieckem 'Bo się Bozia pogniewa" . Dodaj do tego przykazanie "Czcij ojca swego i matke swoją", którym to rodzice się zasłaniali, jakoby ta cześć dawała im prawo do robienia z nami co chcą a my bezwarunkowo mamy ich kochać. To tak nie wygląda. Bog rozumie nasze emocja i sytuacje życiowe przecież...Niewielu rodziców zdaje sobie sprawę jak krzydzwi w tym zakresie swoje dzieci. Jesteśmy powołani do tego aby próbować czynić dobrze, wyrzekać się zła adekwatnie do sytuacji, w jakiej się znajdujemy. W przypadku dziecka maltretowanego przez rodziców będzie to unikanie zemsty, strawienie i wyrzucenie z siebie nienawiści tak, aby nie krzywdzić innych, uniknąć odewetu. Nie znaczy to, że mamy takich rodziców wielbić i udawać, że nic sie nie stało. Trzeba zerwać kontakt dla włąsnego dobra, to się zrywa, ale nie w nienawiści. Z tą mozna sobie konstruktywnie poradzić na terapii. I przy tym psychologia w ogóle nie mija się z religią. Są księża psycholodzy,księża terapeuci. Sama o tym nie wiedziałam, ale są i gdyby jedno z drugim nie szło, to musieliby być przeciwni terapiom a przecież sami je prowadzą. Nie mogą przy tym narzucać ludziom niczego przecież. Znacznie bardziej niebezpieczne jest czynienie z psychologii swej wiary i z przykrością stwierdzam, że w tym kierunku kiedyś szłam :( Mówiąc - wierzę w naukę a jedno drugiego nie wyklucza, wręcz przeciwnie.

 

 

-no i chyba moje ulubione: nie traktowanie wiary jako odrębny element życia na zasadzie: szkoła, dom, praca; kościół. Szukać boga w codziennych czynnościach. Ja lubię łączyć niskie z wysokim delektując się herbatą.

 

A w tym temacie masz coś ciekawego http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/mg_wobecnosci2016.html

Chyba sporo ludzi ma problem z tym rozdźwiękiem z powodów właśnie tego, że porywa nas codzienność. I właśnie bardzo mi zależy na tym, aby codzienność i wiara stały się jednym a nie czymś zupelnie osobnym, bo wtedy sprzeczność się robi. Tak jak mówią - niech kler idzie do koscioła a nie się do polityki miesza. Wiara to codzienność przecież.

 

A co do lęku przed Bogiem i wiary ze strachu na dziś jest ewangelia fajnie to tłumacząca, ale prowadzący stronę na fb jeszcze jej nie wrzucił :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam głębokie poczucie, że bóg jest podstawą rzeczy cały czas obecny w każdym obiekcie i stanowiący jakby ich źródło i podporę.

 

Jak gram w grę na komputerze, to sytuacja w której nie można ruszyć dalej jest uznawana za błąd gry. Czyli przykładowo wchodzimy do jakiejś planszy zapisujemy grę na jedynym istniejącym zapisie i nagle się okazuje, że utknęliśmy. Teraz trzeba przechodzić grę od nowa, bo to był jedyny zapis.

 

Podobnie wydaje mi się z tym światem, czy bóg tworzyłby świat, który mogą "przejść" tylko niektórzy, ci wybrani? Dlaczego chowałby się w europejskich kościołach i klasztorach, a był nieobecny dla np. egipcjanina, czy muzułmanina, ewentualnie chińczyka-ateisty?

 

Kalebx-3, na czym opierasz swoją wiarę w Eucharystię? Z tego co mówią księża, czy czytałeś ewentualnie jakich świętych, którzy ponoć na własne oczy widzieli Jezusa w sakramentach? Swego czasu czytałem np. o św. Dominku Savio, który ponoć widywał MB i Jezusa. Ponoć doświadczał jakiś ekstaz po przyjęciu komunii. Dla mnie wtedy to był jakiś bardziej realny dowód.

 

Przyznam że czuję się zdrowo oszukany, na prawdę. Od dzieciństwa mi opowiadano jakie to ważne jest przyjmowanie komunii, pierwsza komunia św. Jeden z największych wydarzeń w życiu. Co dało mi radość, przyjęcie hostii czy prezenty, które dostałem? Czy poczułem wtedy jakąś więź z bogiem? Jakieś natchnienie, poczułem bożą obecność, czy coś pięknego? Nic. Robiłem to bo po prostu ufałem dorosłym. Z bierzmowaniem było tak samo. Nadal czekam na swoje dary ducha świętego. Bo niestety anglika musiałem się uczyć sam w pocie i żaden duch mi go nie dał w darze.

 

Jestem zły, bo kiedyś zaufałem, a życie (przynajmniej doczesne) ma się jedno.

 

"W czasach gdy nie ma nic darmo, kto mi zapłaci za łzy?" - Lombard

 

***

 

A teraz żeby nie było off-topu.

Rady nr.3

-

-

-

 

Rad brak, moje DMT się zablokowało od pierwszej części posta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalebx-3, na czym opierasz swoją wiarę w Eucharystię? Z tego co mówią księża, czy czytałeś ewentualnie jakich świętych, którzy ponoć na własne oczy widzieli Jezusa w sakramentach? Swego czasu czytałem np. o św. Dominku Savio, który ponoć widywał MB i Jezusa. Ponoć doświadczał jakiś ekstaz po przyjęciu komunii. Dla mnie wtedy to był jakiś bardziej realny dowód.

 

--- na Słowach Jezusa podczas Ostatniej Wieczerzy .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

EUCHARYSTIA

>>> Sakramenty Święte .

--- bez TEGO ani rusz do przodu w Wierze .

 

Są dwie rzeczy , których Aniołowie zazdroszczą ludziom .

Pierwsza to Eucharystia , Karmienie się Bogiem Żywym .

Drugie to Cierpienie dla Boga .

 

Na pewno. To już taki konkret. Kontakt bezpośredni właściwie.

A tak na co dzień oprócz modlitwy itd. w bardziej praktyczny sposób można nad sobą jednocześnie pracować, nad tym aby faktycznie zyć dobrze - uczynki miłosierdzia. Tak myślę, że wszystkie są ważne, ale te względem duszy najmocniej upodabniają nas do Niego. Nie są proste, ale znalazłam fajny artykuł opisujący je i ich korzystne i dobre skutki http://opusdei.pl/pl-pl/article/czym-sa-uczynki-milosierdzia/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Przyznam że czuję się zdrowo oszukany, na prawdę. Od dzieciństwa mi opowiadano jakie to ważne jest przyjmowanie komunii, pierwsza komunia św. Jeden z największych wydarzeń w życiu. Co dało mi radość, przyjęcie hostii czy prezenty, które dostałem? Czy poczułem wtedy jakąś więź z bogiem? Jakieś natchnienie, poczułem bożą obecność, czy coś pięknego? Nic. Robiłem to bo po prostu ufałem dorosłym. Z bierzmowaniem było tak samo. Nadal czekam na swoje dary ducha świętego. Bo niestety anglika musiałem się uczyć sam w pocie i żaden duch mi go nie dał w darze.

 

Jestem zły, bo kiedyś zaufałem, a życie (przynajmniej doczesne) ma się jedno.

 

Wierzę Ci i rozumiem. No bo na dobrą sprawę im człowiek starszy, tym więcej potrzebuje sensu w tym co robi. Dziecku początkowo wystarczy zapewnienie rodziców (którzy w jego oczach są przecież mądrością nieskończoną), że Bóg jest i nic więcej. No ale z czasem chce człowiek argumentów, sensu... a rodzice nie potrafią przekazać, bo sami nie rozumieją... U mnie w domu jest to widoczne. BYło coś odnośnie religii w szkołach... taki temat się nawinął. Jakoś od słowa do słowa przeszło bezpośrednio do wiary i moja siostra mówi "Czasem idę do kościoła, jak mam potrzebę" Ja pytam "Ale potrzebę czego, jaką?" Ona - "No pomodlić się". Ja do niej "Ale do kogo i po co?" Ona do mnie, że "No tak, zeby lepiej się poczuc". Ja dalej pytam "Ale co powoduje, że lepiej się czujesz. Pomodlić się możesz wszędzie na dobrą sprawę" No i właśnie nie potrafiła odpowiadac na moje pytania.

 

Na co moja mama mnie pyta "A Ty po co idziesz do kościoła".

Ja odpowiadam, że dla pogłębienia relacji z Bogiem"

Na co siostra, że przecież powiedziałam, że pomodlić się mogę wszędzie. Ja mówię, że tak, jasne, tylko w kościele nic Cię nie rozprasza, masz pełne 50 min. uwagi tylko dla tej relacji. Poświęcenie uwagi, posłuchanie co Druga Strona ma do powiedzenia Tobie. Ona mi na to, ze nie obchodzi ją co mówi ksiądz, bo wierzy w Boga. Ja mówię do niej, że przecież ksiądz właśnie przekazuje Jego słowa czytając Ewangelię... no ale ona nie lubi go słuchać. No to ja na to, to poczytaj ewangelię sama w domu. Ona, że nie ma czasu... a ja na to, ale masz czas na to aby przyjść do mamy, zeby postawiła Ci karty a dla BOga czasu nie masz? Brak argumentu - foch. Dlaczego, bo wyszło na to, że karty są dla niej wazniejsze od Boga :bezradny:

Dlaczego? Bo prawdopodobnie nie uznaje, że z Bogiem mozna mieć relację właśnie. Dlaczego, bo skąd ma to wkiedzieć? Przecież moja mama też nie rozumie... to skąd ja miałam wiedzieć?

Tak jest niestety w większości domów :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak mówią - niech kler idzie do koscioła a nie się do polityki miesza. Wiara to codzienność przecież.

A tak poza tym, to w Polsce nie jest zabronione istnienie grup nacisku. Ale ludzie tego nie rozumieją, każdy by chciał, żeby tylko ta grupa, z którą sympatyzuje miała prawo głosu.

 

Podobnie wydaje mi się z tym światem, czy bóg tworzyłby świat, który mogą "przejść" tylko niektórzy, ci wybrani? Dlaczego chowałby się w europejskich kościołach i klasztorach, a był nieobecny dla np. egipcjanina, czy muzułmanina, ewentualnie chińczyka-ateisty?

Wydaje mi się, że Bóg bierze pod uwagę przede wszystkim to, czy ktoś jest dobrym człowiekiem i nie jest dostępny wyłącznie dla chrześcijan.

 

Przyznam że czuję się zdrowo oszukany, na prawdę. Od dzieciństwa mi opowiadano jakie to ważne jest przyjmowanie komunii, pierwsza komunia św. Jeden z największych wydarzeń w życiu. Co dało mi radość, przyjęcie hostii czy prezenty, które dostałem? Czy poczułem wtedy jakąś więź z bogiem? Jakieś natchnienie, poczułem bożą obecność, czy coś pięknego? Nic. Robiłem to bo po prostu ufałem dorosłym. Z bierzmowaniem było tak samo. Nadal czekam na swoje dary ducha świętego. Bo niestety anglika musiałem się uczyć sam w pocie i żaden duch mi go nie dał w darze.

Teraz niektórzy jeszcze lepiej robią, przesuwają chrzciny aż dziecko będzie miało kilka lat tylko po to, żeby miało radochę z imprezy i prezentów :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Podobnie wydaje mi się z tym światem, czy bóg tworzyłby świat, który mogą "przejść" tylko niektórzy, ci wybrani? Dlaczego chowałby się w europejskich kościołach i klasztorach, a był nieobecny dla np. egipcjanina, czy muzułmanina, ewentualnie chińczyka-ateisty?

Wydaje mi się, że Bóg bierze pod uwagę przede wszystkim to, czy ktoś jest dobrym człowiekiem i nie jest dostępny wyłącznie dla chrześcijan.

 

No ale o tym własnie już było nie raz - dobry, dla każdego znaczy co innego. Dla kogoś aborcja jest wolnością a Bóg mówi NIE ZABIJAJ. Tylko idąc za Bogiem możesz być dobra w pełnym tego słowa znaczeniu. To, że masz dobrą wolę, to dobrze, ale wola nie zmienia faktu, że nasze "dobry" zawsze będzie uwarunkowane jakimiś czynnikami. Bóg nie jest nimi ograniczony.

 

Żeby nie było - wierzyć nie musisz i chodzić do kościoła. Informują tylko jak sprawa się ma względem Boga.

 

Co do grup nacisku - wątek ma chyba jasny i oczywisty cel, który wynika z jego tytułu. Nie wszedzie grupy nacisku są potrzebne :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26, chyba źle mnie zrozumiałaś. Tak ogólnie to się zgadzam z tym, co piszesz i Cię nie atakowałam :lol:

 

Chodziło mi o dobro obiektywne (zaraz ktoś napisze, że takiego nie ma), czyli to, co Bóg mówi, że jest dobre, to co rzeczywiście jest dobre.

Z grupami nacisku miałam na myśli, że polski ustrój daje niejako Kościołowi prawo, żeby się wypowiadał w różnych kwestiach. Więc jak ktoś pisze, że nie powinien się mieszać do polityki, to ja się nie zgadzam, wcale nie ze względu na moją wiarę.

 

Co do pytania o pogłębianie swojej wiary, to średnio z tym u mnie. Dużo kiedyś czytałam, ale z praktyką (modlitwą, chodzeniem do Kościoła itp.) nie jest za dobrze :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest :D Ewangelia na dzień dzisiejszy z omówieniem http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=4590

Można przeczytać zamiast słuchać. Chociaż moim zdaniem akurat dobrze jest się wsłuchać.

 

Rosa26, chyba źle mnie zrozumiałaś. Tak ogólnie to się zgadzam z tym, co piszesz i Cię nie atakowałam :lol:

 

Chodziło mi o dobro obiektywne (zaraz ktoś napisze, że takiego nie ma), czyli to, co Bóg mówi, że jest dobre, to co rzeczywiście jest dobre.

Z grupami nacisku miałam na myśli, że polski ustrój daje niejako Kościołowi prawo, żeby się wypowiadał w różnych kwestiach. Więc jak ktoś pisze, że nie powinien się mieszać do polityki, to ja się nie zgadzam, wcale nie ze względu na moją wiarę.

 

Co do pytania o pogłębianie swojej wiary, to średnio z tym u mnie. Dużo kiedyś czytałam, ale z praktyką (modlitwą, chodzeniem do Kościoła itp.) nie jest za dobrze :oops:

 

Dobra nie ma? No jak się je czyni to jest... a jak się tylko mówi, że katole to a tamto, to nie jest dobro, tylko szydera. To jest na świecie co się tworzy. Najłatwiej na kogoś patrzeć i od innych oczekiwać, ale tak pojedynczo mało kto się czuje zobowiązany do wysiłku czynienia tego dobra. :bezradny:

Nie trzeba się we wszystkim zgadzać, ale nie trzeba też obrzucać łajnem a potem narzekać, że dobra na swiecie nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewangelia na dziś ;) Parę słów dla szukających Obecności na co dzień ;)http://modlitwawdrodze.pl/modlitwa/?uid=4604

Oraz, dobitnie powiedziane, że wiara nie moze być ślepa.

I zauważyłam teraz, że nie tylko przez fb można odsłuchiwać. Więc wklejam link bezpośrednio do strony, aby mógł odtworzyć każdy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm.... a ja będę nadal, uparcie nawiązywać do pierwotnego przeznaczenia wątku.

Co do dzisiejsze Ewangelii, omówienie jej przez ks. Tomka z facebookowego profilu:

 

 

Słowo z dziś to potężna dawka zagadek. Można pytać, dlaczego Piotr najpierw się ubrał i wskoczył do wody, a nie odwrotnie, dlaczego nie rozpoznali Jezusa choćby po głosie, dlaczego pytanie o miłość padło aż trzy razy, dlaczego akurat 153 ryby, a nie równiutko 150. Lecz o żadnym z tych tematów nie powiedziałem na Mszy ani słowa.

 

Po mojemu w tej Ewangelii jest coś innego poza cudem połowu, co powinno przykuć uwagę.

Po mojemu drugim cudem, a nawet pierwszym, jest całkowity brak połowu na początku. Bo jak to możliwe, by kilku chłopa znających się na rzeczy, przez długi czas nie złowiło nawet małego karpia?

 

Po mojemu to jest właśnie najważniejszy w tej Ewangelii cud. Bóg dopuszcza pewien brak w naszym życiu czy jakąś trudność, by pokazać, że ostatecznie wszystko mamy od Niego. On jest tym, który daje od zera do maxa, który daje od A do Z.

I swoją drogą, wracając do wcześniejszych pytań, może właśnie dlatego uczniom Jezusa chciało się liczyć te ryby. Po prostu ze zdumienia, z zachwytu Mistrzem. Okazało się, że Jezus łowi lepiej niż oni wszyscy z łódki.

 

Ale to też jeszcze nie jest najpiękniejsze.

Po mojemu najpiękniejsze jest to, że Jezus wciąż łowi, a ludziom mówi, gdzie zarzucać sieci

Emotikon smile

 

Genialny Bóg, który ofiaruje swoją miłość, bez żadnego haczyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

 

No ale dość offa.. kurde. To nie jest wątek o Tym!

 

wątek jest o relacji z Bogiem, pytanie zatem czy trzeba najpierw poznać Boga aby się do niego zwracać?

a jeśli nie, jeśli Bóg jest dla człowieka nieokreślony to w jaki sposób nawiązywać relację?

 

no bo jak nawiązujemy relacje z ludźmi, ze zwierzętami, to najpierw zmysłowo ich poznajemy, a Boga zmysłami trudno poznać, jak zatem nawiązywać relacje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rosa26,

No właśnie. Trzeba ożywić się w tej materii duchowej. A jak próbujesz to robić?

 

spłynęła na mnie boskość pewnego razu, była taka czysta, niespodziewana... wielokrotnie później próbowałem powtórzyć czynność, którą wtedy wykonałem, jednak bez skutku, to tak chyba nie działa ponieważ powtórzenie, odtworzenie, wymusza reaktywno-wysiłkową formę doświadczania, a tu raczej chodzi o pierwotną czystość doświadczania, stan możliwości, otwarcia, tędy wiedzie droga do świętości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×