Skocz do zawartości
Nerwica.com

Odezwać się czy nie...


Rekomendowane odpowiedzi

8 dzień brania leku. Czuję się jak gówno. Suchość w ustach, biegunka, mięśnie mnie bolą, bóle głowy, lęki i paranoje które dawniej tłumiłem przybrały na sile. Lek zamiast mnie wyciszać powoduje rozdygotanie wewnętrzne i lęki. Podobno zaczyna działać po 2 tygodniach. Problem w tym, że moja depresja jest skutkiem raczej wewnętrznej walki i rozterek duchowych. Niefajnie usłyszeć, że moja psychoterapia potrwa latami, choć tak naprawdę nie wiadomo jak będzie. Czuję się podle. Szczerze mówiąc to mam dość życia i walki o moje "ja" w każdej sekundzie. Jestem wycieńczony. Dzisiaj znów ją widziałem tam gdzie zwykle, tak ślicznie zawstydzona z uśmiechem na twarzy stała koło mnie przez chwilę zanim wyszła. Widać było że się krępuje spojrzeć na mnie a ja tam stałem jak kołek pół metra od niej nie mogąc oderwać od niej wzroku. Spierdolone dzieciństwo i trauma z tamtego okresu, która mnie ukształtowała nie daje żyć jak normalny człowiek, koszmar, blokada psychiczna jak ja pierd....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzycie w opętania? Generalnie wszystko w moim temacie rozchodzi się właśnie o to. Jeszcze przedwczoraj naoglądałem się takich filmów na jutubie, że nie mogę przestać o tym myśleć. Przypominam sobie to co się działo ze mną w dzieciństwie i porównuję, analizuję w swojej głowie w każdej sekundzie. Nie wiem czy jestem opętany, czy chory, czy po prostu sobie wkręcam. Chore myśli nie dają mi spokoju, im bardziej myślę o kimś kto jest dla mnie ważny z jakiegoś powodu tym więcej mam natręctw i przekleństw na ten temat. Psycholog zapytał mnie czy szukałem pomocy w grupie wsparcia, spowiedzi, księdza egzorcysty :o Powiedziałem, że nie. Nie wiem, tracę rozum czy co. W moim życiu zdarzyły się rzeczy, które nie jestem w stanie racjonalnie wyjaśnić i męczę się z nimi. Psycholog powiedziała, że moja dobra osobowość, która chce coś budować, tworzyć, być dobrym jest brutalnie atakowana przez tą drugą stronę, że prowadzę tak na prawdę brutalną walkę o życie w każdej sekundzie, i tak jest!Nie chce mi się żyć, nie chcę żeby ktokolwiek był częścią mojej traumy jednocześnie bardzo pragnę z kimś być, koszmar, musiałem się wygadać :( łeb zabity

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak ta Elicea?

Przepisał mi ją niedawno psychiatra... lek wykupiony, ale ani razu go nie wzięłam... Mam się czego bać ?

 

Powiem tak: pierwsze dwa dni było na zasadzie "wali mnie wszystko", całkiem spoko. Potem? Tragedia! Straciłem apetyt, leżalem, nie jadłem, lęki które miałem się nasiliły, nie miałem siły się ruszyć, suchość w ustach, pić, jakieś drgania w mięśniach, koszmar, generalnie teraz czuję się jak najarany. Biorę do tego zolpic na sen, nie polecam, otępiały umysł jak cholera....kurwa, pomimo tych problemów lepiej się czułem zanim zacząłem brać lek, ale swoją drogą niby może zacząć działać nawet po miesiącu. Szczerze mówiąc nie wiem czy mi pomoże na moje przypadłości, ja w połączeniu z lekiem nasennym nie za dobrze się czuję. Generalnie te leki to niezłe gówno. Ale ja twoim lekarzem nie jestem, więc nie biorę odpowiedzialności za to co zrobisz, na mnie działa to nie za dobrze póki co (10 dzień brania). I jeszcze ten posmak na języku jakbyś jakiegoś posolonego bambosza lizał, masakra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba straciłem nadzieję, że się do niej odezwę :( To już trwa tak długo, widzę ją codziennie rano, wracam po pracy z nadzieją, że wsiądzie po drodze. Ostatnio już miałem do niej podejść, poczułem nagły przypływ siły i poddałem się, nie podeszłem...czuję się potwornie z tym. Moje problemy i choroba uniemożliwia mi normalne relacje, a tak cholernie bym chciał decydować o swoich potrzebach...ech

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba straciłem nadzieję, że się do niej odezwę :( To już trwa tak długo, widzę ją codziennie rano, wracam po pracy z nadzieją, że wsiądzie po drodze. Ostatnio już miałem do niej podejść, poczułem nagły przypływ siły i poddałem się, nie podeszłem...czuję się potwornie z tym. Moje problemy i choroba uniemożliwia mi normalne relacje, a tak cholernie bym chciał decydować o swoich potrzebach...ech

 

Czy masz coś do stracenia? Czy może być jeszcze gorzej niż jest teraz jeżeli się do niej odezwiesz? Jaki jest najgorszy scenariusz tego co może się stać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba straciłem nadzieję, że się do niej odezwę :( To już trwa tak długo, widzę ją codziennie rano, wracam po pracy z nadzieją, że wsiądzie po drodze. Ostatnio już miałem do niej podejść, poczułem nagły przypływ siły i poddałem się, nie podeszłem...czuję się potwornie z tym. Moje problemy i choroba uniemożliwia mi normalne relacje, a tak cholernie bym chciał decydować o swoich potrzebach...ech
Poprzez godzenie się na to, by Twoje problemy i choroba uniemożliwiały Ci normalne relacje, również decydujesz o swoich potrzebach - wycofywanie się z relacji z powodu choroby i problemów, to również Twoja decyzja. :bezradny:

W innym wątku wspomniałeś o swoim lęku przed odrzuceniem. Może skonfrontowanie się z tym lękiem byłoby dla Ciebie korzystne? Bo jakby nie patrzeć, bojąc się odrzucenia... sam skazujesz się na samotność... czyli swego rodzaju odrzucenie.

Tak, jak sugeruje Southern Sun - co może się stać, gdy się do niej odezwiesz? Istnieją przynajmniej trzy możliwości: rozmowa ułoży się po Twojej myśli, rozmowa w ogóle nie będzie się kleić, rozmowa zostanie przerwana (np. z powodu wysiadki).

Żadnej z tych możliwości nie warto odbierać jako oceny własnej wartości czy np. w kategoriach "życiowego dramatu".

Jeśli się uda, możesz zawrzeć interesującą Cię znajomość, jeśli się nie uda, nic nie stoi na przeszkodzie, by próbować dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba straciłem nadzieję, że się do niej odezwę :( To już trwa tak długo, widzę ją codziennie rano, wracam po pracy z nadzieją, że wsiądzie po drodze. Ostatnio już miałem do niej podejść, poczułem nagły przypływ siły i poddałem się, nie podeszłem...czuję się potwornie z tym. Moje problemy i choroba uniemożliwia mi normalne relacje, a tak cholernie bym chciał decydować o swoich potrzebach...ech
Poprzez godzenie się na to, by Twoje problemy i choroba uniemożliwiały Ci normalne relacje, również decydujesz o swoich potrzebach - wycofywanie się z relacji z powodu choroby i problemów, to również Twoja decyzja. :bezradny:

W innym wątku wspomniałeś o swoim lęku przed odrzuceniem. Może skonfrontowanie się z tym lękiem byłoby dla Ciebie korzystne? Bo jakby nie patrzeć, bojąc się odrzucenia... sam skazujesz się na samotność... czyli swego rodzaju odrzucenie.

Tak, jak sugeruje Southern Sun - co może się stać, gdy się do niej odezwiesz? Istnieją przynajmniej trzy możliwości: rozmowa ułoży się po Twojej myśli, rozmowa w ogóle nie będzie się kleić, rozmowa zostanie przerwana (np. z powodu wysiadki).

Żadnej z tych możliwości nie warto odbierać jako oceny własnej wartości czy np. w kategoriach "życiowego dramatu".

Jeśli się uda, możesz zawrzeć interesującą Cię znajomość, jeśli się nie uda, nic nie stoi na przeszkodzie, by próbować dalej.

 

Wszystko to prawda co mówicie. Wygląda to tak, że przygotowuję się do tego, układam sobie w głowie co powiem, jadę i.....widzę ją i nie jestem w stanie się odezwać, język grzęźnie w gardle, od razu w głowie myśli, że jestem do niczego, że mam problemy, cała destrukcja samego siebie spada na mnie jak grom z jasnego nieba i po raz kolejny pluję sobie w brodę i tak codziennie...koszmar kur...mać :( Widziałem ją godzinę temu, jechałem specjalnie żeby zagadać i nic....poza tym po raz kolejny rozmawiała przez telefon, kolejny pretekst ku temu żeby nie zagadać (no bo jak? mam stanąć przed nią i zacząć robienie pajacyków? poklepać po ramieniu żeby na chwilę oderwała się od rozmowy? :( ) Codziennie powtarzam sobie, że jutro, że rano, podejdę, zagadam i nic :( Jutro piątek, jak nie zagadam znowu będę myślał przez weekend i czekał na poniedziałek, jestem bezradny wobec tych problemów i tego jak rujnują mi relacje! Czuję się gorszy, jakbym przez pryzmat posiadania problemów ze sobą nie mógł się do nikogo odezwać, jednocześnie wcale nie będąc głupim gościem, bo na niejeden temat można ze mną pogadać i tępakiem nie jestem, bo biblioteka książek w głowie całkiem pokaźnej wielkości. Nie wiem co z tym zrobić. Dwa wyjścia: przemogę się albo nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy mój związek do tej pory kończył się fiaskiem. Tak na prawdę to w sumie to nie były żadne związki tylko jakieś nie wiadomo co. Mam wielkie obawy że nie nadaję się już do żadnego związku a jednocześnie bardzo tego chcę. W trakcie wczorajszej rozmowy z psychologiem usłyszałem, że tak naprawdę nie będę musiał czekać na zakończenie terapii (która według niej będzie trwała latami - koszmar!) by podjąć związek. Będę mógł zacząć w trakcie. Tylko kto weźmie faceta po przejściach? Poczucie własnej wartości totalnie zerowe mimo tego, że niczego mi nie brakuje jak tak na mnie spojrzeć. Tylko w głowie i osobowości spustoszenie! Koszmarne to życie moje, jak tak spojrzeć z lotu ptaka na mnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak sie dygasz podbic i odezwac to napisz jakis liscik [nie musi byc dlugi] wazne bys ja zaintrygowal

najlepiej walnij wiersz - dziwki lubia wiersze! mozliwe ze se sama podejdzie albo chociaz cos odpisze

 

Ciekawa interpretacja podszyta w moim mniemaniu prowokacją. Pozwolisz, że nie skorzystam z twoich kretyńskich rad. Piszesz dziwkom? Twoje życie, widocznie dobrze je znasz skoro twierdzisz, że to lubią. Wątpię, żeby należała do tego grona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to uczucie kiedy zartujesz a ktos bierze to na serio i nie mozesz przestac sie smiac ale w sumie masz wyjebane i nawet nie chce ci sie tego prostowac FUN FUN FUN

 

Wiesz... Gdy masz problem i szukasz pomocy to ostatnia rzecz jakiej oczekujesz to niezbyt udanych żartów na twój temat. Jeśli dla ciebie to jest "fun" to nie najlepiej to świadczy o tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@up te loszki to sie ostatnio jakos masakrycznie rozpowszechnily tera to juz wszedzie mozna je spotkac a jeszcze kilka miesiecy temu to tylko wsrod troll-osobistosci pwru padaly

za to foszka brzmi super slodko i z checia se ja pozycze na czas nieokreslony =)

 

to uczucie kiedy zartujesz a ktos bierze to na serio i nie mozesz przestac sie smiac ale w sumie masz wyjebane i nawet nie chce ci sie tego prostowac FUN FUN FUN

 

Wiesz... Gdy masz problem i szukasz pomocy to ostatnia rzecz jakiej oczekujesz to niezbyt udanych żartów na twój temat. Jeśli dla ciebie to jest "fun" to nie najlepiej to świadczy o tobie.

stary tu nawet nie chodzi o niezbyt udane zarty a o to ze typ z gory odrzuca jedyna konkretna rade jaka otrzymal na tym forum bo jak widzisz topic wisi ponad 10 dni i nic... a nie sorry zmieniam zdanie twoj poprzedni post byl w miare pomocny bo nakierunkowywal w dobra strone ale jak widac zostal zignorowany ='[ a co do funu to ja tam sie ciesze ze tak niewiele mi trzeba by go przezywac i nawet takie zwykle nieporozumienia mnie zwyczajnie bawia a nie doluja - zreszta badz sklonny zauwazyc ze smieje sie z zaistnialej sytuacji a nie z konkretnej osoby co sugerujesz w swojej wypowiedzi ;]

***

i hmmm mimo posiadania prymitywnego na maxa poczucia humoru dalej uwazam swoj pomysl z listem za zajebisty w przypadku gdy ktos nie jest w stanie wycisnac z siebie ani slowa [czasem sie zaczynam dziwic sobie ze trace swoj czas na skrobanie "oczywistych oczywistosci"]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×