Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzień dobry :)


Pani_Ka

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry drogim Forumowiczom :)

 

Mam 29 lat, od 7 lat mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw, ale w zasadzie z różnego typu lękami borykam się od dzieciństwa. Jestem jedynaczką, na którą rodzice chuchali i dmuchali, a ja przejęłam te zachowania. Od dzieciństwa panicznie bałam się chorób, o których słyszałam i tak przeżywałam, że mam białaczkę, raka kości, a nawet hiv. Choroba spadła na mnie natomiast zupełnie inna - łysienie plackowate, co na pewno zmieniło psychikę i zmniejszyło poczucie wartości dorastającej dziewczynki. Wtedy jednak moje lęki uspokoiły się. Odezwały się ponownie na studiach - poprzez natrętne myśli o śmierci, katastrofie, niebezpieczeństwie oraz straceniu kontroli nad sobą. Nie było się co zastanawiać, poszłam do psychiatry, dała mi skierowanie na psychoterapię grupową i przepisała Anafranil SR 75, jedną tabletkę dziennie. Lek zadziałał świetnie, poczułam się jak nowo narodzona. Psychoterapia też była, przy całym praniu życiowych brudów, cudownym doświadczeniem, które nauczyło mnie pokochać siebie i zaakceptować wiele kwestii. Później chodziłam jeszcze na psychoterapię indywidualną. Anafranil brałam około 4 lata, ale powodował ogromną senność, więc moja pani doktor zmieniła mi go na Seronil. W tym przypadku skutków ubocznych brak :) Brałam go do lipca 2013 roku, po czym zaczęłam z niego wychodzić, planując ciażę. Pół roku dobrego samopoczucia i się zaczęło od nowa. Zapewne złożył się na to szereg czynników w moim życiu, jak zaręczyny , wzięcie kredytu i kupno mieszkania. Moje lęki koncentrowały się głównie wokół groźby wybuchu III wojny światowej oraz wkręcania sobie stwardnienia rozsianego. Szczęście, że załapałam się wtedy na kolejną psychoterapię indywidualną, która jakoś pomogła mi przez to przejść. Cierpiałam od marca do wakacji mniej więcej. Od września było lepiej. W listopadzie 2014 spełnienie marzeń - ciąża. Przez pierwsze dwa tygodnie lęki, że urodzę chore dziecko, że nieświadomie zrobię mu jakąś krzywdę. Ale też, że mam SM - podobnie jak wcześniej drętwiały mi kończyny, bolały mnie mięśnie. Później trochę się uspokoiłam, zaczęłam się cieszyć moim stanem. Ale co z tego - w grudniu w 9 tygodniu poronienie całkowite. Boli do dzisiaj. Tym bardziej, że co miesiąc się dowiaduję, że kolejna koleżanka jest w ciąży. A nam się nie udaje.

 

Zaraz po poronieniu przez miesiąc brałam Pramolan, zaczęłam chodzić na jogę. Wciąż się bałam, że mam stwardnienie rozsiane, tym bardziej, że zaczęłam odczuwać problemy ze wzrokiem. Poszłam w końcu do neurologa, będąc pewna, że idę po wyrok. A diagnoza? Jestem zdrowa! U okulisty to samo. Obiecywałam sobie, że to koniec lęków. Że zaczynam wszystko od nowa. Tym bardziej, że przygotowywaliśmy się do ślubu. Ale znowu musiało coś się schrzanić. Dopadły mnie hemoroidy. Przeraziłam się śmiertelnie i poszłam do lekarza. Najpierw do gastrologa, bo mógł mnie przyjąć od razu. Powiedziałam, że boję się raka panicznie. On na to, jeszcze zanim mnie zbadał, powiedział, że "żebym się uspokoiła, to i tak wyśle mnie na kolonoskopię. Bo, co prawda ta choroba nie dotyka tak młodych osób, ale on sam miał kiedyś młodego pacjenta z tym i po czterech latach już nie żył". No fajnie, dał mi lekarz wsparcie, naprawdę. USG jamy brzusznej i węzłów chłonnych mi zrobił - wszystko w porządku. Ale zaczepił we mnie jeszcze większy strach, więc kilka dni później poszłam do proktologa - chirurga onkologa. Babeczka rozpoznała u mnie hemoroida 1 stopnia, nawet mi go pokazała, przepisała maśc i tabletki i kazała dużo pić. Czyli wszystko ok. Ale lęk został mi wszczepiony przez poprzedniego lekarza i od tamtej pory nie mam dłuższego spokoju. Zaczęłam się bać chodzić do toalety, oglądać papier toaletowy na wszystkie strony (mimo, że krwawienie w przeciągu pół roku miałam tylko 3 razy), zaczęły mi się też różne bóle i kłucia w jamie brzusznej (pod żebrami, w okolicach jajników, na plecach), wzdęcia (ale tylko w pracy). Wypróżniam się raczej regularnie, raz czasem dwa razy dziennie. Mój stan psychiczny, a zarazem fizyczny pogorszył się tydzien temu gdy byłam u lekarki POZ, która na wieść o hemoroidach powiedziała, że jednak powinnam tę kolonoskopie zrobić. Jutro idę na morfologię i na test na krew utajoną i odchodzę od zmysłów. I oczywiście teraz mam biegunkę, co zazwyczaj mi się nie zdarza...

 

Przy tym wszystkim wiem, że mam wielkie szczęście, cudownego męża i chcę walczyć, chcę byc tego świadoma na co dzień. Nie czuć ścisku w gardle lub w żołądku wstając rano. Chcę też być mamą. Więc muszę wytrzymać bez leków...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci bardzo za te słowa wsparcia :*. To prawda, jak jedno się odgoni, to przychodzi następne. Między SM a jelitem grubym miałam jeszcze krótkie lęki o utratę wzroku i czerniaka i oczywiście pognałam do lekarzy. No jeszcze endometrioza, której podejrzenie mam i byłam u dwóch ginekologów i widziałam, że mają mnie dość... Jeżeli po morfologii i teście na krew w kale okaże się, że muszę zrobić kolonskopię to niech będzie, muszę to przeżyć, ale to musi być szybko. Nie wytrzymam czekania jak na ścięcie przez kilka tygodni, bo naprawdę zwariuję. Najbardziej wkurza mnie to, że częśc lekarzy uważa, że powinnam to badanie zrobić, a część, że to bzdura i niepotrzebna trauma dla mnie. Można oszaleć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry drogim Forumowiczom :)

 

Mam 29 lat, od 7 lat mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw, ale w zasadzie z różnego typu lękami borykam się od dzieciństwa. Jestem jedynaczką, na którą rodzice chuchali i dmuchali, a ja przejęłam te zachowania. Od dzieciństwa panicznie bałam się chorób, o których słyszałam i tak przeżywałam, że mam białaczkę, raka kości, a nawet hiv. Choroba spadła na mnie natomiast zupełnie inna - łysienie plackowate, co na pewno zmieniło psychikę i zmniejszyło poczucie wartości dorastającej dziewczynki. Wtedy jednak moje lęki uspokoiły się. Odezwały się ponownie na studiach - poprzez natrętne myśli o śmierci, katastrofie, niebezpieczeństwie oraz straceniu kontroli nad sobą. Nie było się co zastanawiać, poszłam do psychiatry, dała mi skierowanie na psychoterapię grupową i przepisała Anafranil SR 75, jedną tabletkę dziennie. Lek zadziałał świetnie, poczułam się jak nowo narodzona. Psychoterapia też była, przy całym praniu życiowych brudów, cudownym doświadczeniem, które nauczyło mnie pokochać siebie i zaakceptować wiele kwestii. Później chodziłam jeszcze na psychoterapię indywidualną. Anafranil brałam około 4 lata, ale powodował ogromną senność, więc moja pani doktor zmieniła mi go na Seronil. W tym przypadku skutków ubocznych brak :) Brałam go do lipca 2013 roku, po czym zaczęłam z niego wychodzić, planując ciażę. Pół roku dobrego samopoczucia i się zaczęło od nowa. Zapewne złożył się na to szereg czynników w moim życiu, jak zaręczyny , wzięcie kredytu i kupno mieszkania. Moje lęki koncentrowały się głównie wokół groźby wybuchu III wojny światowej oraz wkręcania sobie stwardnienia rozsianego. Szczęście, że załapałam się wtedy na kolejną psychoterapię indywidualną, która jakoś pomogła mi przez to przejść. Cierpiałam od marca do wakacji mniej więcej. Od września było lepiej. W listopadzie 2014 spełnienie marzeń - ciąża. Przez pierwsze dwa tygodnie lęki, że urodzę chore dziecko, że nieświadomie zrobię mu jakąś krzywdę. Ale też, że mam SM - podobnie jak wcześniej drętwiały mi kończyny, bolały mnie mięśnie. Później trochę się uspokoiłam, zaczęłam się cieszyć moim stanem. Ale co z tego - w grudniu w 9 tygodniu poronienie całkowite. Boli do dzisiaj. Tym bardziej, że co miesiąc się dowiaduję, że kolejna koleżanka jest w ciąży. A nam się nie udaje.

 

Zaraz po poronieniu przez miesiąc brałam Pramolan, zaczęłam chodzić na jogę. Wciąż się bałam, że mam stwardnienie rozsiane, tym bardziej, że zaczęłam odczuwać problemy ze wzrokiem. Poszłam w końcu do neurologa, będąc pewna, że idę po wyrok. A diagnoza? Jestem zdrowa! U okulisty to samo. Obiecywałam sobie, że to koniec lęków. Że zaczynam wszystko od nowa. Tym bardziej, że przygotowywaliśmy się do ślubu. Ale znowu musiało coś się schrzanić. Dopadły mnie hemoroidy. Przeraziłam się śmiertelnie i poszłam do lekarza. Najpierw do gastrologa, bo mógł mnie przyjąć od razu. Powiedziałam, że boję się raka panicznie. On na to, jeszcze zanim mnie zbadał, powiedział, że "żebym się uspokoiła, to i tak wyśle mnie na kolonoskopię. Bo, co prawda ta choroba nie dotyka tak młodych osób, ale on sam miał kiedyś młodego pacjenta z tym i po czterech latach już nie żył". No fajnie, dał mi lekarz wsparcie, naprawdę. USG jamy brzusznej i węzłów chłonnych mi zrobił - wszystko w porządku. Ale zaczepił we mnie jeszcze większy strach, więc kilka dni później poszłam do proktologa - chirurga onkologa. Babeczka rozpoznała u mnie hemoroida 1 stopnia, nawet mi go pokazała, przepisała maśc i tabletki i kazała dużo pić. Czyli wszystko ok. Ale lęk został mi wszczepiony przez poprzedniego lekarza i od tamtej pory nie mam dłuższego spokoju. Zaczęłam się bać chodzić do toalety, oglądać papier toaletowy na wszystkie strony (mimo, że krwawienie w przeciągu pół roku miałam tylko 3 razy), zaczęły mi się też różne bóle i kłucia w jamie brzusznej (pod żebrami, w okolicach jajników, na plecach), wzdęcia (ale tylko w pracy). Wypróżniam się raczej regularnie, raz czasem dwa razy dziennie. Mój stan psychiczny, a zarazem fizyczny pogorszył się tydzien temu gdy byłam u lekarki POZ, która na wieść o hemoroidach powiedziała, że jednak powinnam tę kolonoskopie zrobić. Jutro idę na morfologię i na test na krew utajoną i odchodzę od zmysłów. I oczywiście teraz mam biegunkę, co zazwyczaj mi się nie zdarza...

 

Przy tym wszystkim wiem, że mam wielkie szczęście, cudownego męża i chcę walczyć, chcę byc tego świadoma na co dzień. Nie czuć ścisku w gardle lub w żołądku wstając rano. Chcę też być mamą. Więc muszę wytrzymać bez leków...

 

Witaj! Przede wszystkim musisz sobie uświadomić, że ciało i dusza są jednym. Przeżywając nieustanny lęk, ciało zaczyna reagować - chorować i dawać sygnały, co nakręca Twój lęk z powrotem. Błędne koło. Przytulam Cię mocno, i jeżeli masz możliwość, poczytaj dodatkowo trochę na temat psychosomatyki, która jest fascynującą dziedziną i pozwala zrozumieć działanie własnego organizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję! Tak, trochę już czytałam o psychosomatyce i co jakiś czas poszukuję książek o tej tematyce. Od deski do deski przeczytałam "Wpływ emocji na zdrowie" Debbie Shapiro. Moja terapeutka polecała mi też "Teatry ciała", ale jeszcze do tej książki nie dotarłam.

 

Dziękuję Wam za odpowiedzi! :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×