Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moje obecne problemy czyli czemu nie chce mi się żyć...


Polanka

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mogę sie zebrac do działania, ba nie wiem co zrobic. Wiec nie robie nic bo cokolwiek zrobie nie jestem z tego zadowolona, lub konczy sie to zle.

Nie mogę wstac wczesnie, spie dlugo najchetniej spalabym caly czas, zasnelabym na wieki. Popimo ze miewam zle sny i tak lepiej problemy znosic w snach niz na jawie. We snie upatruje swoja najwieksza ulgę.

Nie moge znalezc pracy tzn nawet nie szukam bo nie wiem gdzie szukac. Ciezko jest do niej wstawac nawet jak juz jest. Nie ma takiej do ktorej chetnie bym poszla. Mam tylko jeden plan ale odlegly. Zaczelam interesowac sie projektowaniem wnetrz. Ide do szkoly o tym kierunku na studium. Jest to cos co bym chciala robic ale nie na teraz jak nie mam doswiadczenia w tym ani potrzebnej wiedzy. Ost praca jaka dostalam byla w cukierni zrezygnowalam bo zle sie czulam z dziewczynami z ktorymi mialam pracowac. Poszlam na szkolenie a dziewczyna ktora mnie uczyla byla zla ze o cokolwiek pytam. Odbieraly mnie ze mam je w dupie bo mi to powiedzialy. A ja bylam zestresowana. Nie wiem sama czego chce. Jak gdzies ide jest zle jak nie robie nic tez zle. Jakby zawsze dobrze nie moglo byc tylko zle raczej. Na rozmowach czesto mi sie nie udaje bo nie umiem przekonac innych ze do czegos sie nadaje bo wcale nie czuje zebym sie nadawala do czegokolwiek. Minela duza przerwa od ostatniego szukania pracy i nie raz mysle ze od jutra zaczne. Ze moze to bedzie jakis dresczzyk emocji nowe doswiadczenie ale ostatecznie konczy sie to na mysleniu ze to zrobie. Wciaz czuje ze zaczynam od zera. Gdzie mam szukac czego itp? Ogolnie pojecie pracy stalo sie dla mnie czyms nieodgadnionym nie moge sobie wyobrazic jak inni ludzie chodza do pracy co w niej czuja czy jak sie przekonali do danego zajecia czy nie mogli lub nie mysleli nad tym ze mogli znalezc lepsze zajecie. Skad sie biora piemiadze jak to wszystko dziala. Jaki jest sens pracy oprocz pieniedzy?

Raczej staram sie zyc planowaniem i to daje przyjemnosc bardziej niz wykonywanie. Np od 2 miesiecy zbieram sie zeby zrobic porzadek w ubraniach czesc za malych w dobrym stanie wystawic na allegro reszte oddac do Caritasu i po trochu to robie ale wciaz tego nie zrobilam. Tylko planuje ze w koncu to zrobie. A jak juz zaczynam cos robic to mysle ze wcale nie musze tego robic. Ze moze to odloze na pozniej. Ze to i tak bez sensu. Lepiej zyc planowaniem.Ciezko jest wykonac jakis krok cos zrobic choc nawet robie to poraz setny. Zawsze obmyslam jak cos zrobic. Najlepiej jest cos zrobic po prostu ale i tak w koncu wracam do planowania czynnosci nawet tez co juz udalo mi sie zrobic po prostu. Przejmuje sie tym jak wygladam, ze wszystko wokol mnie powinno byc czyste. Az perfekcyjnie. Mysle o tym jak wogole dziala internet jak to jest mozliwe ze prad idzie po kablu czemu jak tego nie rozumiem. Boje sie ze takimi myslami wywoalm zniszczenie czegos w domu rzeczywiscie np ze prad sie zepsuje. Czasem tak sie dzieje rzeczywiscie umywalka sie zatkala wzielismy sie za przytykanie ale zaden sposob nie pomogl woda nie chce splywac tak jakby tak sie dzialo bo o tym mysle jak przestane woda zacznie splywac normalnie. Nie ogarniam tego co jest wokol mnie ze ten blok w ktorym jestem stoji a co jak kiedys ktos popelnil blad przy budowie taki ze akurat zaraz sie zawali wlasnie w tym miejscu gdzie ja siedze. I mysle o tym nie bez pwodu bo moze odkrywam fakt ze jest niestabilnie i nie wiem co z tym zrobic. Nie odrozniam czy mam wplyw na to czy nie. A jak nie to straszne. Na co mam a na co nie? Chcialabym zeby ktos mnie poprowadzil przez zycie podal reke powiedzial co mam robic. Znalazl mi prace. Choc pewnie zle bym sie czula z tym ze nie znalazlam jej sama tylko ze ktos cos zrobil za mnie. Ogolnie czuje stany nie do opisania. To po prostu sie dzieje. Chce cos z tym zrobic ale to jest strasznie trudne. Zrezygnowalam z terapii bo nic nie dawala. Nie moglam juz czekac na efekty. I tak jak ja nic nie zrobie to nikt za mnie nic nie zrobi. A ja nie wiem co zrobic chce i nie chce jednoczesnie. Chce chciec i nie wiem jak chciec. Jedynie mowienie o tym porzynosi ulgę. Dlaczego zrezygnowalam z terapii napisalam tez w osobnym watku o wykorzystywaniu finansowym przez terapeute.. W zyciu realnie obecnie nie jest mi zle. Mam za co zyc i mam chlopaka. Mam oprocz niego kilka bliskich osob z rodziny, Nie mam za bardzo innych przyjaciol znajomych ale jakos tego nie potrzebuje. Chcialabym obudzic sie i zeby nie bylo tych wszystkich rzeczy. Bo one sa i tylko w kolko sie o nich mysli i nie znikna. Jakbym byla nowa urodzila sie na nowo nie byloby tego wszystkiego wtedy nie byloby tematu bylo by inaczej na pewno. Chcialam napisac o tym co jest teraz ale moje mysli odbiegaja w stany przeszle przyszle tak jakbym nie mogla sie skupic tak naprawde na tym co jest teraz. Czuje sie taka bezsilna wobec siebie.. Bo wszystko musze zmienic sama a nie chce bo sie boje wiec nie robie nic. A chcialabym cos zrobic. Masa przeciwnosci. Moge zmieniac zdanie co chwile. Dzis twierdze ze nie potrzebuje terapii jutro czuje sie tak zle ze czuje ze potrzebuje. Nawet jak tu sie pisze o tym wszystkim co jest teraz moja jedyna deska ratunku to i tak przeciez sama z tym jestem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej! Mam wiele do ciebie podobnych objawów i dylematów.

Ostatnio też mam problemy ze snem, i ogólnie z organizacją czasu. Często bywało, że byłam zdana na samą siebie, ale ostatnio w ogóle sobie nie radzę z samotnością.

Podobnie też mam w głowie pełno pomysłów na moje życie. Gorzej z realizacją. Tak jakbym wiedziała co powinnam z nim zrobić, ale co z tego, kiedy nigdy nie mogę wstać na tą godzinę co trzeba, nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi, nie potrafię się spakować. Nie radzę sobie z rzeczami, które są dla innych codziennością.

I też z jednej strony czuję, że najlepiej aby ktoś mnie właśnie poprowadził za rękę skoro takie ze rozlazłe g**** się ze mnie zrobiło, a z drugiej strony zawsze niechętnie przyjmowałam od kogokolwiek pomoc. Źle się wówczas czułam, nigdy nie potrafiłam dziękować ani prosić. To się nie zmieniło. Nie wiem czy w jakiś sposób odnosisz to do pomocy psychoterapeuty. Ja mam dwa lata za sobą terapii, i stary świat się rozleciał. Na początku samo to, że potrzebowałam takiej pomocy traktowałam jako porażkę swojego życia. Tyle osób żyje bez tego typu problemów. Teraz traktuję to bardziej na chłodno, już bez tego typu myśli i emocji.

Z resztą ostatnio przez pewien czas nie odczuwałam żadnych. Niedawno wróciły, same z siebie, głównie złość i bezradność. I też często myślę o przeszłości. I o upływie czasu... :why:

Z tym prądem i umywalką, udziela ci się myślenie magiczne. Szukasz powiązań między tobą a otoczeniem, które nie istnieją. Wydaje ci się wtedy, że w jakiś sposób kontrolujesz rzeczywistość. Ta pozorna kontrola zmniejsza twój lęk, ale może też doprowadzić do nerwicy natręctw. Mi takie myślenie często towarzyszyło w liceum.

 

Ja bym na twoim miejscu wróciła na terapię. Sama mam zamiar wrócić, bo czuję, że inaczej zupełnie zdziczeję. I Może spróbuj pójść na terapię z NFZ-tu , tam już nikt na pewno ciebie na pieniądze nie naciągnie. Nie wiem tylko jak długo trzeba czekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×