Skocz do zawartości
Nerwica.com

Błagam o pomoc, żona zazdrosna o wszystko.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Ja z żoną jesteśmy małżeństwem od roku, znamy się od około 5 lat, przez ten cały czas jesteśmy razem praktycznie dzień w dzień.

Nasz problem zaczął się mniej więcej w drugim roku znajomości.

Moja żona jest zazdrosna właściwie o wszystko, nie chodzimy na imprezy, nawet do znajomych, bo każde moje spojżenie czy odezwanie się do innej kobiety, a nawet przebywanie w towarzystwie innych kobiet jest powodem do jej zazdrości i kłótni. Jej największym obiektem zazdrości są moi rodzice i siostra. Na początku było łagodnie, oboje studiowaliśmy, ja dziennie żona zaocznie, mnie utrzymywali rodzice, ona nie dostawała pieniędzy od rodziców prawie wcale więc musiała pracować, miała pretensje że za często rozmawiam z matką czy ojcem przez telefon (raz na tydzień), w końcu doszło do tego że nie wolno mi było odbierać od nich telefonów, więc gdy rodzice nie mogli się do mnie dodzwonić, dzwonili do niej i ona przekazywała słuchawkę mi. (Z perspektywy czasu widzę że już wtedy powinienem był zacząć się jej przeciwstawiać). Po jakimś czasie zaczęła mieć pretensje dlaczego do niej dzwonią i chcą ze mną rozmawiać (!). Najgorsze jest to że moja żona nie jest osobą która po kłótni potrafi obrazić się i milczeć przez kilka dni. Ona będzie ciągnąć kłótnie dzień i NOC! dopóki nie dojdziemy do porozumienia, a w tym przypadku porozumienie możemy osiągnąć tylko w jeden sposób, czyli ja muszę przyznać jej rację i przystosować się do jej warunków i jeszcze prosić o wybaczenie.

Przez te lata wszystko zmieniło się, lecz jedynie na gorsze... Po trzecim roku znajomości żona (wtedy jeszcze dziewczyna) stwierdziła że jeżeli będziemy mieli dziecko to przestanie być zazdrosna o mnie. Bardzo ją kochałem i kocham, więc chcąc ratować nasz związek zgodziłem się na dziecko ja jeszcze studiowałem i praktycznie całe utrzymanie naszej nowej rodziny przez pierwsze pół roku zawdzięczamy moim rodzicom. Nasz syn ma już prawie dwa lata, zaczyna coraz więcej rozumieć, nie chcę żeby słuchał o trzeciej nad ranem płaczu matki i krzyków na cały blok typu:" ty kochasz tylko tych skur....ynów je....nych, wypi...alaj sobie do nich ch..ju pier....lony nienawidzę cię zmarnowałeś mi całe moje życie " Uwierzcie że to jest norma gdy żona dostanie jak ja to nazywam "ataku".

Obecnie coraz bardziej pogrążamy się w nienawiści, nie tyle do siebie co do swoich rodzin, żebym w jakikolwiek sposób mógł postawić na swoim doszliśmy do porozumienia że to czego ona zabrania mi tego nie wolno i jej. W konsekwencji i w jej rodzinie i w mojej jesteśmy postrzegani jako ci najgorsi bo ja nie mogę się kontaktować ze swoją rodziną a ona ze swoją. Do tego stopnia dałem się jej wciągnąć w te chore gierki że naprawdę nienawidzę swoich teściów tak jak ona nienawidzi moich rodziców, w konsekwencji, gdy ona zeklnie jakiegoś członka mojej rodziny (na przykład siostrę za jakiś wpis na fb), ja przy najbliższej okazji odwdzięczam się jej tym samym. Nie raz próbowałem walczyć z jej problemem, ale musiałem się poddać gdy po kilkunastu godzinach wyklinania, płaczu i szarpaniny żona była na skraju omdlenia lub zaczynało się z nią dziać coś dziwnego.

Poprosiłem o pomoc teściów, jednak wszystko na co było ich stać to słowa teściowej "baśka nie odwalaj".

Natomiast teść powiedział żebym jej ustępował tak jak on ustępuje swojej żonie !!!!!

Obecnie jedyną dopuszczalną formą mówienia o rodzicach jest mówienie imionami, nawet jeżeli powiedział bym mój ojciec, moja matka, czy nawet moja stara gwarantowana kłótnia.

Zauważyłem że dla żony nie ma rozróżnienia miłości do rodziców a miłości do żony, zresztą sama mi to powiedziała. Potrafi być zazdrosna nawet gdy bawię się z synem a na nią nie zwracam uwagi.

Nie jestem psychologiem, ale moje obserwacje wskazują że źródła problemu należało by szukać w jej domu rodzinnym i dzieciństwie.

Zawsze wstydziła się swoich rodziców, tego że są starzy (obecnie około 60lat), i ubodzy. Żona jest najmłodszą z 4 rodzeństwa,

W jej rodzinie utarło się że jest najmłodsza i zawsze jest spychana na dalszy plan. Nigdy nie słyszałem, nie widziałem, żeby ktokolwiek o kimkolwiek w ich rodzinie wypowiedział się pozytywnie,

tak jak nigdy nie słyszałem żeby teściowa odezwała się do teścia w miły sposób. Do tego dochodzi problem alkoholowy teścia, obecnie zdarza mu się bardzo rzadko wpadać w nałóg ale to raczej za sprawą podeszłego wieku.

Wiem że dawniej gdy teść wracał pijany do domu żona chowała się w szafy, jej brat który mieszka razem z nimi

po alkoholu staje się agresywny, i zdarzyło się że raz pobił teścia. Pamiętam sytuację w której żona musiała się przyznać mojej matce że zabrano jej ojcu prawo jazdy za jazdę po alkoholu. Było to dla niej duże upokorzenie.

 

Mógłbym pisać w nieskończoność to co ona wyprawia mając atak, obecnie znowu zaczęła mnie bić, ze względu na moją posturę krzywdy raczej mi nie zrobi,

ale wiem że moja cierpliwość też ma granice, a nie chciałbym zrobić czegoś czego żałował bym przez całe życie. Obecnie nie mam swojej prywatności codziennie sprawdza mi smsy połączenia, a nawet historię w przeglądarce.

Ma pretensje gdy oglądam strony typu demotywatory, ponieważ mogą tam pojawić się zdjęcia kobiet itd. Gdy przypadkiem żobaczę w telewizji sceny sexu lub naga kobietę od razu dostaje ataku, mówi że się mnie brzydzi gdy oglądam takie rzeczy. Gdyby przeczytała ten tekst prawdopodobnie nie skończyło by się bez udziału lekarzy.

Żona ma niską samoocenę, jest jej przykro że nie skończyła studiów.

 

Nie chce nawet słyszeć o wizycie u psychologa, twierdzi że to ja powinienem się leczyć bo to nienormalne że chcę utrzymywać dobre kontakty z moją rodziną.

Kocham moją żonę ale nie chcę już takiego toksycznego związku, moim rodzicom musiałem opowiedzieć całą sytuację ponieważ nasze stosunki były już na prawdę złe.

A i jeszcze jedna ważna sprawa, żona w stosunku o moich rodziców zachowuje się jak aniołek, ostatnio dowiedziałem się od mojej matki że codziennie wysyła jej MMSy ze zdjęciami synka, które usuwa żebym ja nie zobaczył że je wysłała. Chce skłócić mnie z nimi a sama wyjść na świętą, tylko nie wiem w jakim celu. Pewnego razu moja matka trafiła do szpitala, o czym smsem poinformowała mnie siostra, zadzwoniłem do matki wbrew woli żony,

to co później robiła wyglądało jak by była opętana, rzucała się po całym mieszkaniu, nie płakała tylko RYCZAŁA, wyzywała mnie i całą moją rodzinę od najgorszych, okładała mnie nie zważając że trzymam na rękach rocznego syna.

 

Proszę jeśli ktoś wie co mogę zrobić niech mi pomoże, nie chcę rozbijać naszej rodziny, ale nie chcę żyć w nienawiści z moimi rodzicami, którym nic złego nie mogę zarzucić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezależnie od tego w jakim świetle opisujesz swoją żonę to Ty w tym wszystkim od lat uczestniczysz i pozwalasz, żeby malutkie dziecko, które może odczuwać w takiej sytuacji jedynie przerażenie było świadkiem Waszych scen.

Dla siebie szukaj pomocy, żeby rozwiązać tę sytuację. To może być pomoc terapeutyczna, możesz udać się do Pow.centrum Przeciwdziałaniaq Przemocy, tam zostaniesz poinformowany co należy robić w takiej sytuacji. Nikt nie może zmusić nikogo do zmiany zachowania natomiast samemu można ochronić siebie i przede wszystkim dziecko od takich sytuacji a Twoja postawa niestety wskazuje, że Ty również tutaj masz sporą trudność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potężny syndrom Otella, kobiety sa w tym dużo bardziej wybitne niż mężczyźni. Jest tu pewnego rodzaju przyzwolenie społeczne na takiego rodzaju historie jak widać. Zostawienie na jakiś czas, aby nabrała perspektywy lub ewentualnie zgłoszenie na komisję, niech chociaż dotrze do niej co źle robi, bo pewnie nie ma wglądu w siebie za grosz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naimad, weź ja nagraj kiedys jak wpadnie w szał i potem jak sie uspokoi to jej pusc, pewnie sobie nie zdaje sprawy ze swojego zachowania, a powinna sie leczyć. Ty dales się wciągnac w patologiczna zazdrosc i toksyczny zwiazek, jak najszybciej niech zona idzie na terapie, bo sadze, ze tak samo jak traktuje Ciebie bedzie traktowac wasze dziecko :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN tu akurat przestawiłem same negatywy mojej żony żeby pokazać w czym leży problem, na co dzień gdy nie ma być o kogo zazdrosna, i nie utrzymujemy kontaktu z rodzicami jest na prawdę wspaniałą kobietą, bardzo dba o mnie i o syna, stara się dla nas. Dlatego tak długo zwlekałem z opowiedzeniem o moim problemie komukolwiek ponieważ zawsze w tych okresach sielanki miałem nadzieję że będzie lepiej.

 

NaaN boję się korzystać z pomocy instytucji państwowych, ze względu na późniejsze możliwe odwiedziny kuratorów itd. a wydaje mi się że nie jesteśmy aż tak patologiczną rodziną.

 

Kontrast czy dobrze rozumiem że sugerujesz rozstanie na jakiś czas? O jakiej komisji mówisz?

 

bittersweet mam kilka nagrań dyktafonem, jednak nigdy nie chciała ich słuchać a na siłę to trochę trudno.

Najgorszą blokadą jest to że jakakolwiek moja próba pomocy kwitowana jest przez nią od razu słowami " bo co? bo z mamusią i tatusiem chcesz żyć dobrze? to wyp...alaj do nich ........" i dalej już można domyśleć się co się dzieje.

 

Był okres gdy postanowiłem że za każdym razem gdy będzie się zaczynał atak, będę wychodził z domu jednak zatrzymywała mnie siłą, a jak już mi się udało wyrwać to stałem pod drzwiami i nasłuchiwałem co robi (bo zastawała sama z małym dzieckiem).

Ignorowanie jej i nieodzywanie też nie dało efektu, ponieważ ciężko nic nie mówić jak najbliższa ci osoba oskarża cię o kontakty seksualne z matką czy siostrą używając przy tym najgorszej łaciny podwórkowej.

 

Obecnie jedyną metodą na spokojną egzystencję jest przytakiwanie jej a wszystko popieranie wszystkiego co mówi myśli i robi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naimad, suma sumarum kończy sie na tym, ze nic nie robisz, jestes całkowicie bierny wobec paranoidalnych żądań zony i jej ulegasz. Albo zaczniesz działac i weźmiesz sprawy w swoje ręce, albo bedziesz dalej izolowany od swiata i rodziny "bo zona wybuchnie". Smutne jest przyszłe zycie waszego syna, poczytaj sobie watki o toksycznych/nadopiekuńczych matkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN tu akurat przestawiłem same negatywy mojej żony żeby pokazać w czym leży problem, na co dzień gdy nie ma być o kogo zazdrosna, i nie utrzymujemy kontaktu z rodzicami jest na prawdę wspaniałą kobietą, bardzo dba o mnie i o syna, stara się dla nas. Dlatego tak długo zwlekałem z opowiedzeniem o moim problemie komukolwiek ponieważ zawsze w tych okresach sielanki miałem nadzieję że będzie lepiej.

Nie będzie lepiej.

Z tego powodu:

Obecnie jedyną metodą na spokojną egzystencję jest przytakiwanie jej a wszystko popieranie wszystkiego co mówi myśli i robi.

NaaN boję się korzystać z pomocy instytucji państwowych, ze względu na późniejsze możliwe odwiedziny kuratorów itd. a wydaje mi się że nie jesteśmy aż tak patologiczną rodziną.

Rozumiem. mam nadzieję, że jeszcze odrobinę kontrolujesz to co się dzieje z Tobą i masz na uwadze swoje przerażone dziecko. dodam, żę taka ambiwalencja w zachowaniu rodziców źle wpływa na rozwój malucha.

To cos ię dzieje w Twojej rodzinie jest już dobrze zbadane, te okresy sielanki niestety nie rokują dobrze. Potrzeba Ci dużo wiedzy i na serio mocnego wsparcia. Na poczatek może to:

 

http://www.niebieskalinia.info/index.php/przemoc-w-rodzinie/30-cykle-przemocy-w-rodzinie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naan materiał z linku świetnie opisuje naszą sytuację, z tym że odwrotnie wygląda rola płci. Na dzień dzisiejszy jesteśmy w końcowym etapie fazy drugiej, czyli narastania napięcia.

Przed chwilą żona chciała ze mną szczerze porozmawiać, obawia się że jak pojedziemy na święta i będziemy u moich rodziców to będę się dobrze do nich odzywał itd. Powiedziałem jej że robię to tylko dlatego że ją kocham i chcę żeby była zadowolona. Niestety ona chce żebym ich nienawidził na prawdę a nie tylko dla niej, no i oczywiście wybuchła kłótnia. Siedzi teraz w oddzielnym pokoju, a ja siedzę jak na szpilkach bo wiem że teraz gniew w niej kiełkuje i za chwilę wpadnie do mnie rozwścieczona, czyli kolejna noc nie przespana, tym bardziej że obiecałem sobie że nie ustąpię, ale będę delikatnie wprowadzał zmiany. No i będę starał się żeby syn jak najmniej cierpiał.

 

We wcześniejszych postach ktoś zasugerował żeby rozstać się na jakiś czas, czy myślicie że jak zawiozę ją do teściów na święta i po prostu ucieknę to nie będzie to przesadne rozwiązanie? Sama w życiu nie będzie chciała mnie zostawić. Za bardzo się boi że przez ten okres straci nade mną kontrolę i zacznę kontaktować się z rodzicami.

 

Życzcie mi dużo cierpliwości. Cieszę się że przynajmniej tu mogę się komuś wyżalić i dostać przynajmniej odrobinę wsparcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety ona chce żebym ich nienawidził na prawdę a nie tylko dla niej

 

ciężko sobie wyobrazić, że na coś takiego mogłaby w ogóle pomóc jakakolwiek terapia. gdyby role były odwrócone, to przynajmniej byś zabrał dziecko i zwiał, a tak to będzie skazane na dorastanie w takiej atmosferze i przy takiej matce, która je skrzywi mentalnie na resztę życia. opiekuj się nim i ucz zdrowego świata, bo już mi go szkoda. większość z nas zapewne na tym forum jest właśnie odpadami tego typu chorych domów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naimad, Miłość miłością, ale Ty już żyjesz w dysfunkcyjnej rodzinie i serwujesz taką przyszłość swojemu dziecku. Tą miłość nazwałabym "małpią miłością"...

Uważam, że masz wpływ na zmianę tej patologicznej sytuacji.

W normalnym domu powinno się normalnie rozmawiać i mieć dobre stosunki ze sobą jak i rodzicami. Ty się godzisz na to, żeby Twoja żona traktowała Ciebie w tak poniżający sposób. Dziecko ma już dwa lata, niestety muszę Cię rozczarować, ale już nabywa zachowań, które obserwuje na co dzień. Bardzo możliwe, że żona ma syndrom Otella wskutek stylu wychowania, jaki preferowano nieświadomie w jej domu rodzinnym. Ona powinna pójść na terapię, a przy okazji Ty, jeśli zależy Tobie na Rodzinie.

W Twoim domu dochodzi do przemocy fizycznej! a to już skrajna patologia, której Ty nie kwestionujesz, zgadzasz się na nią. Sam nie doprowadzisz do sytuacji, w której nagle żona zmieni mechanizmy swojego postępowania. Tu potrzeba specjalistycznej pomocy łącznie z psychoterapią. Żona nabywała "takich" zachowań przez większość swojego życia więc terapia na pewno rozciągnęłaby się w czasie, oczywiście pod warunkiem, że wyrazi na nią zgodę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta historia wygląda jak żywcem wyjęta z mojego domu. My nie wezwaliśmy nigdy pogotowia, ale z perspektywy czasu myślę, że takie ustępowanie doprowadziło do przekraczania kolejnych granic. Jeden wielki koszmar, który potem rzutuje na nieporadność życiową dziecka. Z perspektywy moich doświadczeń uważam, ze najlepiej byłoby odseparować od tego dziecko, żeby wychowywało się w nieagresywnym domu. U mnie to jest tak, że mój ojciec całe życie z matką się użera, a ja czuje obrzydzenie do mojej matki. W dodatku sama jestem zniszczona przez takie doświadczenia. Mam niską samoocenę i fobię społeczną. Pomyśl o dobru dziecka, bo to nie przejdzie obojętnie bez wpływu na jego życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam bardzo za wszystkie komentarze. Jeżeli chodzi o mnie to nawet jutro poszedłbym na terapię, ale nie wiem co by się musiało stać żeby żona zgodziła się na rozmowę z psychologiem. Dzisiejsza kłótnia przebiega w miarę spokojnie, aczkolwiek juz jest 3 i nie zanosi się ze żona pójdzie spać, oczywiście mi też spać nie pozwala. Niestety Dzisiejszy łagodny przebieg kłótni argumentuje tym ze juz jej na mnie nie zależy i chce żeby ją zawieść do matki. Jedno wiem na pewno, nie poddam się dopóki nie rozwiąże tego problemu. Mam tylko nadzieje ze nie rozpadnie się nasze małżeństwo.

Wielbladzica współczuję twojemu ojcu. Czy Twoi rodzice rozwiązali ten problem? Są razem?

Ja najbardziej boję się że możemy się rorozstać, a wtedy stracę żonę i syna i wtedy dopiero będę potrzebował pomocy terapeuty.

Czy może znacie jakiegoś psychologa/terapeute z okolic Warszawy który by miał doświadczenie w podobnych kwestiach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

ciężko sobie wyobrazić, że na coś takiego mogłaby w ogóle pomóc jakakolwiek terapia. .

O terapii to mówimy dla autora watku najpierw. Sprawca przemocy nie leci sam na terapię, żeby zmieniać swoje życie. Jeśli już to coś go musi przymusić :(.

 

Jeżeli chodzi o mnie to nawet jutro poszedłbym na terapię, ale nie wiem co by się musiało stać żeby żona zgodziła się na rozmowę z psychologiem.

(...) Jedno wiem na pewno, nie poddam się dopóki nie rozwiąże tego problemu. Mam tylko nadzieje ze nie rozpadnie się nasze małżeństwo.

http://www.przemocdomowa.pl/

Skontaktuj się z nimi najszybciej, tam nie czeka się długo na rozmowę.

Ja najbardziej boję się że możemy się rorozstać, a wtedy stracę żonę i syna i wtedy dopiero będę potrzebował pomocy terapeuty.

Potrzebujesz teraz pomocy, żeby zacząć rozwiązywać swoją i dziecka sytuację. Tam tę pomoc dostaniesz, powiedzą ci również jak należy postępować. Być może to, że ZONA może stracić prawa rodzicielskie zmotywuje ją do leczenia.

 

To też na przyszłość;

http://fdn.pl/o-fundacji

 

Trzymaj się i pisz co u Ciebie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naimad, Można to zgłosić do Pow.centrum Przeciwdziałania Przemocy. Dowiedzieć się co robić, tam mają na pewno jakieś gotowe rozwiązania na takie furiatki. Jeśli to już będzie na ,,tablicy'' będziesz mógł łatwiej ubiegać się o prawa w razie czego. Sama świadomość i konieczność poddania się rozmowie coś zapewne zdziała u twojej żony. Zda sobie sprawę ze to nie żarty, bo tak na prawdę ona sobie z tego nie zdaję sprawy co tym wyrządza, jakie to będzie miało konsekwencję, furiatki są nie obliczalne, o tym też trzeba pamiętać. Katarzyna W to przecież przykład takiej idealnej sytuacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielbladzica współczuję twojemu ojcu. Czy Twoi rodzice rozwiązali ten problem? Są razem?

Nie rozstali się ze względu na brak pieniędzy i dla wygody, bo łatwiej jest nic nie zmieniać i nie wywoływać kłótni. Może też w grę wchodzi jakiś rodzaj miłości. W pewnym momencie matka zaczęła chodzić z ojcem na psychoterapię par. Psychoterapia par nie pomogła, bo matka wszystko przeinaczała przed psychologiem i na swoją korzyść interpretowała co ten jej powiedział. Teraz jest pod stałą kontrolą psychiatry, bo nie radziła sobie ze swoimi lękami. Jest trochę przytłumiona, ale sielanki nie ma.

Po przekroczeniu wszelkich barier moi rodzice zdziwaczeli. Rozmowa polega na ustępowaniu matce, czasami ojciec nie wytrzymuje i krzyczy. Nadal izolują się od ludzi. Smutno mi się patrzy na ich życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja zona jest ogromnie niedowartosciowana i z kompleksami. Obwinia Twoich rodzicow ze Ci pomagali w sumie Wam bo po prostu jest za dumna zeby przyjac pomoc, a odmowic tez nie mogla bo z czego byscie zyli. Dlatego probuje Ciebie nastawic poprzez swoje skrzywione podejscie. Wg niej skoro jej rodzice byli zli to i inni tacy sami, a moze to tez pretensje ze Twoi rodzice jej nie utrzymywali w trakcie studiow. Na pewno konieczna jest wizyta u psychologa, tym ze nic nie mowiles, ze glownie jej na to pozwalałes spowodowales ze ona Cie nie szanuje stad wyzwiska. Teraz trzeba zagrac twardziela, na Twoim miejscu bym sie przeprowadziła do rodzicow, ale przed powiedz jej ze wyprowadzasz sie do swoich rodzicow i dajesz jej czas na zastanowienie, ma podjac terapie. Jak zona nie zechce to i tak jej nie zmusisz, ale predzej czy pozniej to w takim zwiazku i tak bedzie rozpad bo nikt z furiatami dlugo nie wytrzymał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę dziwnie się to czyta. Przedstawiasz swoją żonę jako osobę, która już dawno powinna być w szpitalu psychiatrycznym. Brzydzenie się nagą aktorką? Wpadanie w szał, intrygi, pogrążanie się w nienawiści? To brzmi tak źle, że Ty naprawdę wychodzisz w tym podsumowaniu źle za pozwalanie jej na to. Żaden dobry tydzień przecież nie wynagrodzi tego, co opisałeś, to jest jakaś tragedia. Ja zawsze jestem za negocjacjami i rozmowami, ale w tym przypadku to chyba niemożliwe. Problem w tym, że nie możesz jej zostawić samej, zwłaszcza z dzieckiem. To wszystko brzmi strasznie (?)nierealnie. Nie tylko jej zachowanie, ale Twoje przyzwolenie na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×