Skocz do zawartości
Nerwica.com

naimad

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez naimad

  1. Dziękuję wam bardzo za wszystkie komentarze. Jeżeli chodzi o mnie to nawet jutro poszedłbym na terapię, ale nie wiem co by się musiało stać żeby żona zgodziła się na rozmowę z psychologiem. Dzisiejsza kłótnia przebiega w miarę spokojnie, aczkolwiek juz jest 3 i nie zanosi się ze żona pójdzie spać, oczywiście mi też spać nie pozwala. Niestety Dzisiejszy łagodny przebieg kłótni argumentuje tym ze juz jej na mnie nie zależy i chce żeby ją zawieść do matki. Jedno wiem na pewno, nie poddam się dopóki nie rozwiąże tego problemu. Mam tylko nadzieje ze nie rozpadnie się nasze małżeństwo. Wielbladzica współczuję twojemu ojcu. Czy Twoi rodzice rozwiązali ten problem? Są razem? Ja najbardziej boję się że możemy się rorozstać, a wtedy stracę żonę i syna i wtedy dopiero będę potrzebował pomocy terapeuty. Czy może znacie jakiegoś psychologa/terapeute z okolic Warszawy który by miał doświadczenie w podobnych kwestiach?
  2. Naan materiał z linku świetnie opisuje naszą sytuację, z tym że odwrotnie wygląda rola płci. Na dzień dzisiejszy jesteśmy w końcowym etapie fazy drugiej, czyli narastania napięcia. Przed chwilą żona chciała ze mną szczerze porozmawiać, obawia się że jak pojedziemy na święta i będziemy u moich rodziców to będę się dobrze do nich odzywał itd. Powiedziałem jej że robię to tylko dlatego że ją kocham i chcę żeby była zadowolona. Niestety ona chce żebym ich nienawidził na prawdę a nie tylko dla niej, no i oczywiście wybuchła kłótnia. Siedzi teraz w oddzielnym pokoju, a ja siedzę jak na szpilkach bo wiem że teraz gniew w niej kiełkuje i za chwilę wpadnie do mnie rozwścieczona, czyli kolejna noc nie przespana, tym bardziej że obiecałem sobie że nie ustąpię, ale będę delikatnie wprowadzał zmiany. No i będę starał się żeby syn jak najmniej cierpiał. We wcześniejszych postach ktoś zasugerował żeby rozstać się na jakiś czas, czy myślicie że jak zawiozę ją do teściów na święta i po prostu ucieknę to nie będzie to przesadne rozwiązanie? Sama w życiu nie będzie chciała mnie zostawić. Za bardzo się boi że przez ten okres straci nade mną kontrolę i zacznę kontaktować się z rodzicami. Życzcie mi dużo cierpliwości. Cieszę się że przynajmniej tu mogę się komuś wyżalić i dostać przynajmniej odrobinę wsparcia.
  3. NaaN tu akurat przestawiłem same negatywy mojej żony żeby pokazać w czym leży problem, na co dzień gdy nie ma być o kogo zazdrosna, i nie utrzymujemy kontaktu z rodzicami jest na prawdę wspaniałą kobietą, bardzo dba o mnie i o syna, stara się dla nas. Dlatego tak długo zwlekałem z opowiedzeniem o moim problemie komukolwiek ponieważ zawsze w tych okresach sielanki miałem nadzieję że będzie lepiej. NaaN boję się korzystać z pomocy instytucji państwowych, ze względu na późniejsze możliwe odwiedziny kuratorów itd. a wydaje mi się że nie jesteśmy aż tak patologiczną rodziną. Kontrast czy dobrze rozumiem że sugerujesz rozstanie na jakiś czas? O jakiej komisji mówisz? bittersweet mam kilka nagrań dyktafonem, jednak nigdy nie chciała ich słuchać a na siłę to trochę trudno. Najgorszą blokadą jest to że jakakolwiek moja próba pomocy kwitowana jest przez nią od razu słowami " bo co? bo z mamusią i tatusiem chcesz żyć dobrze? to wyp...alaj do nich ........" i dalej już można domyśleć się co się dzieje. Był okres gdy postanowiłem że za każdym razem gdy będzie się zaczynał atak, będę wychodził z domu jednak zatrzymywała mnie siłą, a jak już mi się udało wyrwać to stałem pod drzwiami i nasłuchiwałem co robi (bo zastawała sama z małym dzieckiem). Ignorowanie jej i nieodzywanie też nie dało efektu, ponieważ ciężko nic nie mówić jak najbliższa ci osoba oskarża cię o kontakty seksualne z matką czy siostrą używając przy tym najgorszej łaciny podwórkowej. Obecnie jedyną metodą na spokojną egzystencję jest przytakiwanie jej a wszystko popieranie wszystkiego co mówi myśli i robi.
  4. Witam, Ja z żoną jesteśmy małżeństwem od roku, znamy się od około 5 lat, przez ten cały czas jesteśmy razem praktycznie dzień w dzień. Nasz problem zaczął się mniej więcej w drugim roku znajomości. Moja żona jest zazdrosna właściwie o wszystko, nie chodzimy na imprezy, nawet do znajomych, bo każde moje spojżenie czy odezwanie się do innej kobiety, a nawet przebywanie w towarzystwie innych kobiet jest powodem do jej zazdrości i kłótni. Jej największym obiektem zazdrości są moi rodzice i siostra. Na początku było łagodnie, oboje studiowaliśmy, ja dziennie żona zaocznie, mnie utrzymywali rodzice, ona nie dostawała pieniędzy od rodziców prawie wcale więc musiała pracować, miała pretensje że za często rozmawiam z matką czy ojcem przez telefon (raz na tydzień), w końcu doszło do tego że nie wolno mi było odbierać od nich telefonów, więc gdy rodzice nie mogli się do mnie dodzwonić, dzwonili do niej i ona przekazywała słuchawkę mi. (Z perspektywy czasu widzę że już wtedy powinienem był zacząć się jej przeciwstawiać). Po jakimś czasie zaczęła mieć pretensje dlaczego do niej dzwonią i chcą ze mną rozmawiać (!). Najgorsze jest to że moja żona nie jest osobą która po kłótni potrafi obrazić się i milczeć przez kilka dni. Ona będzie ciągnąć kłótnie dzień i NOC! dopóki nie dojdziemy do porozumienia, a w tym przypadku porozumienie możemy osiągnąć tylko w jeden sposób, czyli ja muszę przyznać jej rację i przystosować się do jej warunków i jeszcze prosić o wybaczenie. Przez te lata wszystko zmieniło się, lecz jedynie na gorsze... Po trzecim roku znajomości żona (wtedy jeszcze dziewczyna) stwierdziła że jeżeli będziemy mieli dziecko to przestanie być zazdrosna o mnie. Bardzo ją kochałem i kocham, więc chcąc ratować nasz związek zgodziłem się na dziecko ja jeszcze studiowałem i praktycznie całe utrzymanie naszej nowej rodziny przez pierwsze pół roku zawdzięczamy moim rodzicom. Nasz syn ma już prawie dwa lata, zaczyna coraz więcej rozumieć, nie chcę żeby słuchał o trzeciej nad ranem płaczu matki i krzyków na cały blok typu:" ty kochasz tylko tych skur....ynów je....nych, wypi...alaj sobie do nich ch..ju pier....lony nienawidzę cię zmarnowałeś mi całe moje życie " Uwierzcie że to jest norma gdy żona dostanie jak ja to nazywam "ataku". Obecnie coraz bardziej pogrążamy się w nienawiści, nie tyle do siebie co do swoich rodzin, żebym w jakikolwiek sposób mógł postawić na swoim doszliśmy do porozumienia że to czego ona zabrania mi tego nie wolno i jej. W konsekwencji i w jej rodzinie i w mojej jesteśmy postrzegani jako ci najgorsi bo ja nie mogę się kontaktować ze swoją rodziną a ona ze swoją. Do tego stopnia dałem się jej wciągnąć w te chore gierki że naprawdę nienawidzę swoich teściów tak jak ona nienawidzi moich rodziców, w konsekwencji, gdy ona zeklnie jakiegoś członka mojej rodziny (na przykład siostrę za jakiś wpis na fb), ja przy najbliższej okazji odwdzięczam się jej tym samym. Nie raz próbowałem walczyć z jej problemem, ale musiałem się poddać gdy po kilkunastu godzinach wyklinania, płaczu i szarpaniny żona była na skraju omdlenia lub zaczynało się z nią dziać coś dziwnego. Poprosiłem o pomoc teściów, jednak wszystko na co było ich stać to słowa teściowej "baśka nie odwalaj". Natomiast teść powiedział żebym jej ustępował tak jak on ustępuje swojej żonie !!!!! Obecnie jedyną dopuszczalną formą mówienia o rodzicach jest mówienie imionami, nawet jeżeli powiedział bym mój ojciec, moja matka, czy nawet moja stara gwarantowana kłótnia. Zauważyłem że dla żony nie ma rozróżnienia miłości do rodziców a miłości do żony, zresztą sama mi to powiedziała. Potrafi być zazdrosna nawet gdy bawię się z synem a na nią nie zwracam uwagi. Nie jestem psychologiem, ale moje obserwacje wskazują że źródła problemu należało by szukać w jej domu rodzinnym i dzieciństwie. Zawsze wstydziła się swoich rodziców, tego że są starzy (obecnie około 60lat), i ubodzy. Żona jest najmłodszą z 4 rodzeństwa, W jej rodzinie utarło się że jest najmłodsza i zawsze jest spychana na dalszy plan. Nigdy nie słyszałem, nie widziałem, żeby ktokolwiek o kimkolwiek w ich rodzinie wypowiedział się pozytywnie, tak jak nigdy nie słyszałem żeby teściowa odezwała się do teścia w miły sposób. Do tego dochodzi problem alkoholowy teścia, obecnie zdarza mu się bardzo rzadko wpadać w nałóg ale to raczej za sprawą podeszłego wieku. Wiem że dawniej gdy teść wracał pijany do domu żona chowała się w szafy, jej brat który mieszka razem z nimi po alkoholu staje się agresywny, i zdarzyło się że raz pobił teścia. Pamiętam sytuację w której żona musiała się przyznać mojej matce że zabrano jej ojcu prawo jazdy za jazdę po alkoholu. Było to dla niej duże upokorzenie. Mógłbym pisać w nieskończoność to co ona wyprawia mając atak, obecnie znowu zaczęła mnie bić, ze względu na moją posturę krzywdy raczej mi nie zrobi, ale wiem że moja cierpliwość też ma granice, a nie chciałbym zrobić czegoś czego żałował bym przez całe życie. Obecnie nie mam swojej prywatności codziennie sprawdza mi smsy połączenia, a nawet historię w przeglądarce. Ma pretensje gdy oglądam strony typu demotywatory, ponieważ mogą tam pojawić się zdjęcia kobiet itd. Gdy przypadkiem żobaczę w telewizji sceny sexu lub naga kobietę od razu dostaje ataku, mówi że się mnie brzydzi gdy oglądam takie rzeczy. Gdyby przeczytała ten tekst prawdopodobnie nie skończyło by się bez udziału lekarzy. Żona ma niską samoocenę, jest jej przykro że nie skończyła studiów. Nie chce nawet słyszeć o wizycie u psychologa, twierdzi że to ja powinienem się leczyć bo to nienormalne że chcę utrzymywać dobre kontakty z moją rodziną. Kocham moją żonę ale nie chcę już takiego toksycznego związku, moim rodzicom musiałem opowiedzieć całą sytuację ponieważ nasze stosunki były już na prawdę złe. A i jeszcze jedna ważna sprawa, żona w stosunku o moich rodziców zachowuje się jak aniołek, ostatnio dowiedziałem się od mojej matki że codziennie wysyła jej MMSy ze zdjęciami synka, które usuwa żebym ja nie zobaczył że je wysłała. Chce skłócić mnie z nimi a sama wyjść na świętą, tylko nie wiem w jakim celu. Pewnego razu moja matka trafiła do szpitala, o czym smsem poinformowała mnie siostra, zadzwoniłem do matki wbrew woli żony, to co później robiła wyglądało jak by była opętana, rzucała się po całym mieszkaniu, nie płakała tylko RYCZAŁA, wyzywała mnie i całą moją rodzinę od najgorszych, okładała mnie nie zważając że trzymam na rękach rocznego syna. Proszę jeśli ktoś wie co mogę zrobić niech mi pomoże, nie chcę rozbijać naszej rodziny, ale nie chcę żyć w nienawiści z moimi rodzicami, którym nic złego nie mogę zarzucić.
×