Skocz do zawartości
Nerwica.com

proszę o pomoc/kontakt


JohnLocke84

Rekomendowane odpowiedzi

Zgłosiłem się na spotkanie konsultacyjne w OIK, ale nie wiem czy wytrwam do tego czasu (najbliższy czwartek). Moje gg: 50295135 - bardzo proszę o kontakt dziś!

 

Jestem dość ekscentrycznym doktorantem z licznymi problemami. Przede wszystkim przeżyłem kilka zawodów miłosnych. Moja miłość życia, rozmyśliwszy się, wyrzuciła mnie w 2012 roku ze wspólnie wynajmowanego mieszkania. Wcześniej, po prawie trzech latach związku, inna dziewczyna ukradła mi moje badania naukowe dla osiągnięcia sukcesu we własnej karierze. Co jednak najważniejsze, mając 29 lat, przeżyłem już dwie śmierci bliskich mi dziewczyn. Poświęciłem wiele dla zapewnienia mojej koleżance, X, odpowiedniego leczenia (czerniak, terapia eksperymentalna). Jej nerwica i borderline, szantaże emocjonalne, nasz romans, jej umieranie... wszystko długo trwające... to mnie bardzo zniszczyło. W zeszłym roku związałem się z Y, również borderline, ale i depresja, problemy z uzależnieniami, zaburzenia odżywiania... rzuciła mnie w niezgodzie 30. grudnia, dzień przed Sylwestrem i moimi urodzinami, które tradycyjnie spędziłem sam. 19. stycznia br. popełniła samobójstwo. To najpoważniejszy cios w ostatnim czasie dla mnie. Ale różnych dziwnych sercowych historii było wiele więcej. Przykład? Dziewczyna mnie rzuca, w każdy weekend przyjeżdża do mnie, śpimy z sobą, ona przypomina, że nic nie czuje. I tak w kółko. W końcu kontakt się urywa. Ona znika. Pojawia się znowu po dłuższym czasie, twierdząc, że wpadła z kimś na dyskotece i żebym się przyznał, że to moje, bo będę dobrym ojcem, bo jestem dobrym człowiekiem, ale ona i tak mnie pokocha... Zgodziłem się. Okazało się, że to lyko ze stresu jej się okres spóźniał. Więc zniknęła na zawsze z mojego życia.

 

Tak bardziej krytycznie o sobie teraz. Ogólnie, każdy zawód miłosny wzmagał we mnie poczucie bliskości, seksu... wchodziłem w coraz to kolejne związki, romanse... Chyba mało która partnerka traktowała mnie poważnie. Sam wpadłem w 'depresję'. Przez większą część roku 2013 leczyłem się prywatnie psychiatrycznie, diagnoza: nerwica depresyjna, brałem fluoksetynę, wywiad był jednak powierzchowny i nie brałem udziału w żadnej psychoterapii. Obecnie się nie nie leczę, samobójstwo Y bardzo pogorszyło mój stan. Nie panuję nad emocjami, złością, smutkiem, żalem, zazdrością. Od lat psychomanipuluję ludźmi, domagam się seksu, deklaracji przyjaźni, miłości... W ciągu ostatnich lat straciłem moich przyjaciół - ich różne zachowania uznawałem za niewybaczalne zdrady przyjaźni, szczególnie gdy chodziło o relacje moimi znienawidzonymi byłymi. Odsuwałem innych i odsuwałem się sam. Poza tym wielokrotnie przyjechałem się na naprawdę fałszywych znajomych i przyjaciołach i obecnie nie mam NIKOGO do kogo mógłbym się zwrócić o pomoc, np. rozmowę przy piwie lub kawie. Samotność mnie dobija. Szukałem na siłę związku i miłości, deklaracje i łóżko wyprzedzały solidne fundamenty relacji. Te moje problemy, przedłużające się stany depresyjne, prokrastynacja - sprawiły, że bardzo zaniedbałem mój doktorat. Dodatkowo, moja obecna sytuacja finansowa jest kiepska.

 

Proszę o pomoc, bo realnie obawiam się samobójstwa w najbliższym czasie. Moja nerwica depresyjna bardzo się zintensyfikowała po śmierci Y. Obawiam się, czy przypadkiem nie mam schizofrenii, a tak czy owak leki i psychoterapia są mi chyba teraz niezbędne, bo nie radzę sobie z emocjami, lękami, ludźmi, popędem seksualnym... Ale na dziś potrzebuję człowieka. Blisko. Jest ktoś z Warszawy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje, ze znajdziesz jakiegoś dobrego terapeutę... Ze swojej strony tylko chciałam napisać, że rozumiem Cię w kwestii odsuwania się od ludzi, ja również mam wrażenie, że coraz bardziej pusto koło mnie... Ale jednak ludzie są trudni, pokręceni jakoś za bardzo, nie wiem, może to ja zbyt wrażliwa jestem, ale po prostu cudze wariowanie mnie niszczy psychicznie. Dlatego ostatnimi czasy staram sie ludzi za blisko nie dopuszczać. Doszłam do tego, że lepiej nie spoufalać się za bardzo z ludźmi i wtedy jest lepiej. Można miec znajomych, ale nie przywiązywać sie tak bardzo, na śmierć i życie, nie myśleć o nich, że są tacy strasznie ważni, że bez nich to będzie źle i bez sensu itp. I nie ufać tak do końca. Traktowałam różne osoby jak przyjaciół, ufałam, starałam sie być pomocna... ale z biegiem czasu sie okazało, że lepiej bym wyszła, gdybym po prostu traktowała ich jak zwykłych dalekich znajomych i sie nimi nie przejmowała. Co więcej, mam wrażenie, ze im też by to odpowiadało dużo bardziej (wbrew temu, co niektórzy deklarowali, ale sądząc po czynach, nie po słowach). Mało kto chce coś więcej od siebie dać drugiej osobie, raczej każdy na sobie jest skupiony i żeby jemu było dobrze, a tam reszta to już mało ważna... Troche sie rozbiłam o te moje piękne oczekiwania, w zestawieniu z rzeczywistoscią wyszło, że lepiej nie oczekiwać nic.

Ale Ty masz jeszcze inne problemy, niż tylko zbyt wielkie przywiązywanie sie, bo dochodzi jeszcze np. uzależnienie od sexu, więc tu pewnie już tylko dobry psycholog pomoże coś.

Ale z tymi ludźmi to wydaje mi się, że nie tylko Tobie sie takie rzeczy przytrafiły i jednak nie można tak ufać ludziom, to znaczy jest to moje zdanie, z moich doświadczeń wzięte, nie że mówie komuś jak ma żyć, ale zwyczajnie ja tak u siebie zauważyłam, że źle na tym zaufaniu i przywiązaniu wyszłam. Tak najlepiej to by było się zająć sobą, własnym życiem, własnymi sprawami, mysleć o swoim sukcesie (np. Ty o swoim doktoracie) a z ludźmi mieć kontakt sporadycznie. Nie warto całkiem sie znajomych pozbyć, żebyś nie miał nawet raz na miesiąc okazji z kimś na kawe wyskoczyć. Tylko nie przywiązuj sie do takiej osoby. Myśl o niej tak "mam fajnego znajomego, możemy sie napic piwka/kawki, pogadac i miło spędzić czas, ale jak pójdzie w swoją strone, to też OK, nie ostatni człowiek na świecie, znajdzie sie inny kolega/koleżanka". Tu mówie oczywiscie nie o bliskich relacjach, tylko jak mówisz, ze nawet nie masz z kim na piwo wyjść, to jednak wydaje mi sie, ze do takiej zwyczajnej relacji, mało bliskiej, nie musisz takiej osobie ani zbytnio ufać, ani nawet tak do końca jej lubić, traktować jak "bratnią duszę" czy coś. Po prostu na dalszy dystans sie ustawiasz wobec kogoś i masz spokój psychiczny, a przy tym nie zamykasz sie tak na 100% w swoim świecie, bo czasem nawet taka luźna rozmowa z kimś jest potrzebna. Jak o sex chodzi to również możesz spotykać sie z kobietami, które nie szukają związków i wtedy nie musisz sie do takiej osoby przywiązywać, a potem cierpieć, jak ona odejdzie. (Tylko bądź szczery i nie wmawiaj nikomu, ze szukasz coś poważnego, bo wtedy Ty możesz ranic tą osobe, kiedy ona sie przywiąże do Cb.) Ale są takie relacje, ze obie osoby wiedzą, że to tylko przelotne, czy nawet na 1 noc. Może jak masz duże potrzeby, to coś w tym stylu by było może dobre dla Ciebie...

To tylko takie moje przemyslenia, ale psychologiem żadnym nie jestem :-) Też czasem dla jednej osoby cos jest dobre, a dla drugiej nie.

W każdym razie życze wszystkiego dobrego :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieje, ze znajdziesz jakiegoś dobrego terapeutę... Ze swojej strony tylko chciałam napisać, że rozumiem Cię w kwestii odsuwania się od ludzi, ja również mam wrażenie, że coraz bardziej pusto koło mnie... Ale jednak ludzie są trudni, pokręceni jakoś za bardzo, nie wiem, może to ja zbyt wrażliwa jestem, ale po prostu cudze wariowanie mnie niszczy psychicznie. Dlatego ostatnimi czasy staram sie ludzi za blisko nie dopuszczać. Doszłam do tego, że lepiej nie spoufalać się za bardzo z ludźmi i wtedy jest lepiej. Można miec znajomych, ale nie przywiązywać sie tak bardzo, na śmierć i życie, nie myśleć o nich, że są tacy strasznie ważni, że bez nich to będzie źle i bez sensu itp. I nie ufać tak do końca. Traktowałam różne osoby jak przyjaciół, ufałam, starałam sie być pomocna... ale z biegiem czasu sie okazało, że lepiej bym wyszła, gdybym po prostu traktowała ich jak zwykłych dalekich znajomych i sie nimi nie przejmowała. Co więcej, mam wrażenie, ze im też by to odpowiadało dużo bardziej (wbrew temu, co niektórzy deklarowali, ale sądząc po czynach, nie po słowach). Mało kto chce coś więcej od siebie dać drugiej osobie, raczej każdy na sobie jest skupiony i żeby jemu było dobrze, a tam reszta to już mało ważna... Troche sie rozbiłam o te moje piękne oczekiwania, w zestawieniu z rzeczywistoscią wyszło, że lepiej nie oczekiwać nic.

Ale Ty masz jeszcze inne problemy, niż tylko zbyt wielkie przywiązywanie sie, bo dochodzi jeszcze np. uzależnienie od sexu, więc tu pewnie już tylko dobry psycholog pomoże coś.

Ale z tymi ludźmi to wydaje mi się, że nie tylko Tobie sie takie rzeczy przytrafiły i jednak nie można tak ufać ludziom, to znaczy jest to moje zdanie, z moich doświadczeń wzięte, nie że mówie komuś jak ma żyć, ale zwyczajnie ja tak u siebie zauważyłam, że źle na tym zaufaniu i przywiązaniu wyszłam. Tak najlepiej to by było się zająć sobą, własnym życiem, własnymi sprawami, mysleć o swoim sukcesie (np. Ty o swoim doktoracie) a z ludźmi mieć kontakt sporadycznie. Nie warto całkiem sie znajomych pozbyć, żebyś nie miał nawet raz na miesiąc okazji z kimś na kawe wyskoczyć. Tylko nie przywiązuj sie do takiej osoby. Myśl o niej tak "mam fajnego znajomego, możemy sie napic piwka/kawki, pogadac i miło spędzić czas, ale jak pójdzie w swoją strone, to też OK, nie ostatni człowiek na świecie, znajdzie sie inny kolega/koleżanka". Tu mówie oczywiscie nie o bliskich relacjach, tylko jak mówisz, ze nawet nie masz z kim na piwo wyjść, to jednak wydaje mi sie, ze do takiej zwyczajnej relacji, mało bliskiej, nie musisz takiej osobie ani zbytnio ufać, ani nawet tak do końca jej lubić, traktować jak "bratnią duszę" czy coś. Po prostu na dalszy dystans sie ustawiasz wobec kogoś i masz spokój psychiczny, a przy tym nie zamykasz sie tak na 100% w swoim świecie, bo czasem nawet taka luźna rozmowa z kimś jest potrzebna. Jak o sex chodzi to również możesz spotykać sie z kobietami, które nie szukają związków i wtedy nie musisz sie do takiej osoby przywiązywać, a potem cierpieć, jak ona odejdzie. (Tylko bądź szczery i nie wmawiaj nikomu, ze szukasz coś poważnego, bo wtedy Ty możesz ranic tą osobe, kiedy ona sie przywiąże do Cb.) Ale są takie relacje, ze obie osoby wiedzą, że to tylko przelotne, czy nawet na 1 noc. Może jak masz duże potrzeby, to coś w tym stylu by było może dobre dla Ciebie...

To tylko takie moje przemyslenia, ale psychologiem żadnym nie jestem :-) Też czasem dla jednej osoby cos jest dobre, a dla drugiej nie.

W każdym razie życze wszystkiego dobrego :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×