Skocz do zawartości
Nerwica.com

kamyk_zielony

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kamyk_zielony

  1. Mam nadzieje, ze znajdziesz jakiegoś dobrego terapeutę... Ze swojej strony tylko chciałam napisać, że rozumiem Cię w kwestii odsuwania się od ludzi, ja również mam wrażenie, że coraz bardziej pusto koło mnie... Ale jednak ludzie są trudni, pokręceni jakoś za bardzo, nie wiem, może to ja zbyt wrażliwa jestem, ale po prostu cudze wariowanie mnie niszczy psychicznie. Dlatego ostatnimi czasy staram sie ludzi za blisko nie dopuszczać. Doszłam do tego, że lepiej nie spoufalać się za bardzo z ludźmi i wtedy jest lepiej. Można miec znajomych, ale nie przywiązywać sie tak bardzo, na śmierć i życie, nie myśleć o nich, że są tacy strasznie ważni, że bez nich to będzie źle i bez sensu itp. I nie ufać tak do końca. Traktowałam różne osoby jak przyjaciół, ufałam, starałam sie być pomocna... ale z biegiem czasu sie okazało, że lepiej bym wyszła, gdybym po prostu traktowała ich jak zwykłych dalekich znajomych i sie nimi nie przejmowała. Co więcej, mam wrażenie, ze im też by to odpowiadało dużo bardziej (wbrew temu, co niektórzy deklarowali, ale sądząc po czynach, nie po słowach). Mało kto chce coś więcej od siebie dać drugiej osobie, raczej każdy na sobie jest skupiony i żeby jemu było dobrze, a tam reszta to już mało ważna... Troche sie rozbiłam o te moje piękne oczekiwania, w zestawieniu z rzeczywistoscią wyszło, że lepiej nie oczekiwać nic. Ale Ty masz jeszcze inne problemy, niż tylko zbyt wielkie przywiązywanie sie, bo dochodzi jeszcze np. uzależnienie od sexu, więc tu pewnie już tylko dobry psycholog pomoże coś. Ale z tymi ludźmi to wydaje mi się, że nie tylko Tobie sie takie rzeczy przytrafiły i jednak nie można tak ufać ludziom, to znaczy jest to moje zdanie, z moich doświadczeń wzięte, nie że mówie komuś jak ma żyć, ale zwyczajnie ja tak u siebie zauważyłam, że źle na tym zaufaniu i przywiązaniu wyszłam. Tak najlepiej to by było się zająć sobą, własnym życiem, własnymi sprawami, mysleć o swoim sukcesie (np. Ty o swoim doktoracie) a z ludźmi mieć kontakt sporadycznie. Nie warto całkiem sie znajomych pozbyć, żebyś nie miał nawet raz na miesiąc okazji z kimś na kawe wyskoczyć. Tylko nie przywiązuj sie do takiej osoby. Myśl o niej tak "mam fajnego znajomego, możemy sie napic piwka/kawki, pogadac i miło spędzić czas, ale jak pójdzie w swoją strone, to też OK, nie ostatni człowiek na świecie, znajdzie sie inny kolega/koleżanka". Tu mówie oczywiscie nie o bliskich relacjach, tylko jak mówisz, ze nawet nie masz z kim na piwo wyjść, to jednak wydaje mi sie, ze do takiej zwyczajnej relacji, mało bliskiej, nie musisz takiej osobie ani zbytnio ufać, ani nawet tak do końca jej lubić, traktować jak "bratnią duszę" czy coś. Po prostu na dalszy dystans sie ustawiasz wobec kogoś i masz spokój psychiczny, a przy tym nie zamykasz sie tak na 100% w swoim świecie, bo czasem nawet taka luźna rozmowa z kimś jest potrzebna. Jak o sex chodzi to również możesz spotykać sie z kobietami, które nie szukają związków i wtedy nie musisz sie do takiej osoby przywiązywać, a potem cierpieć, jak ona odejdzie. (Tylko bądź szczery i nie wmawiaj nikomu, ze szukasz coś poważnego, bo wtedy Ty możesz ranic tą osobe, kiedy ona sie przywiąże do Cb.) Ale są takie relacje, ze obie osoby wiedzą, że to tylko przelotne, czy nawet na 1 noc. Może jak masz duże potrzeby, to coś w tym stylu by było może dobre dla Ciebie... To tylko takie moje przemyslenia, ale psychologiem żadnym nie jestem :-) Też czasem dla jednej osoby cos jest dobre, a dla drugiej nie. W każdym razie życze wszystkiego dobrego :-)
  2. Mam nadzieje, ze znajdziesz jakiegoś dobrego terapeutę... Ze swojej strony tylko chciałam napisać, że rozumiem Cię w kwestii odsuwania się od ludzi, ja również mam wrażenie, że coraz bardziej pusto koło mnie... Ale jednak ludzie są trudni, pokręceni jakoś za bardzo, nie wiem, może to ja zbyt wrażliwa jestem, ale po prostu cudze wariowanie mnie niszczy psychicznie. Dlatego ostatnimi czasy staram sie ludzi za blisko nie dopuszczać. Doszłam do tego, że lepiej nie spoufalać się za bardzo z ludźmi i wtedy jest lepiej. Można miec znajomych, ale nie przywiązywać sie tak bardzo, na śmierć i życie, nie myśleć o nich, że są tacy strasznie ważni, że bez nich to będzie źle i bez sensu itp. I nie ufać tak do końca. Traktowałam różne osoby jak przyjaciół, ufałam, starałam sie być pomocna... ale z biegiem czasu sie okazało, że lepiej bym wyszła, gdybym po prostu traktowała ich jak zwykłych dalekich znajomych i sie nimi nie przejmowała. Co więcej, mam wrażenie, ze im też by to odpowiadało dużo bardziej (wbrew temu, co niektórzy deklarowali, ale sądząc po czynach, nie po słowach). Mało kto chce coś więcej od siebie dać drugiej osobie, raczej każdy na sobie jest skupiony i żeby jemu było dobrze, a tam reszta to już mało ważna... Troche sie rozbiłam o te moje piękne oczekiwania, w zestawieniu z rzeczywistoscią wyszło, że lepiej nie oczekiwać nic. Ale Ty masz jeszcze inne problemy, niż tylko zbyt wielkie przywiązywanie sie, bo dochodzi jeszcze np. uzależnienie od sexu, więc tu pewnie już tylko dobry psycholog pomoże coś. Ale z tymi ludźmi to wydaje mi się, że nie tylko Tobie sie takie rzeczy przytrafiły i jednak nie można tak ufać ludziom, to znaczy jest to moje zdanie, z moich doświadczeń wzięte, nie że mówie komuś jak ma żyć, ale zwyczajnie ja tak u siebie zauważyłam, że źle na tym zaufaniu i przywiązaniu wyszłam. Tak najlepiej to by było się zająć sobą, własnym życiem, własnymi sprawami, mysleć o swoim sukcesie (np. Ty o swoim doktoracie) a z ludźmi mieć kontakt sporadycznie. Nie warto całkiem sie znajomych pozbyć, żebyś nie miał nawet raz na miesiąc okazji z kimś na kawe wyskoczyć. Tylko nie przywiązuj sie do takiej osoby. Myśl o niej tak "mam fajnego znajomego, możemy sie napic piwka/kawki, pogadac i miło spędzić czas, ale jak pójdzie w swoją strone, to też OK, nie ostatni człowiek na świecie, znajdzie sie inny kolega/koleżanka". Tu mówie oczywiscie nie o bliskich relacjach, tylko jak mówisz, ze nawet nie masz z kim na piwo wyjść, to jednak wydaje mi sie, ze do takiej zwyczajnej relacji, mało bliskiej, nie musisz takiej osobie ani zbytnio ufać, ani nawet tak do końca jej lubić, traktować jak "bratnią duszę" czy coś. Po prostu na dalszy dystans sie ustawiasz wobec kogoś i masz spokój psychiczny, a przy tym nie zamykasz sie tak na 100% w swoim świecie, bo czasem nawet taka luźna rozmowa z kimś jest potrzebna. Jak o sex chodzi to również możesz spotykać sie z kobietami, które nie szukają związków i wtedy nie musisz sie do takiej osoby przywiązywać, a potem cierpieć, jak ona odejdzie. (Tylko bądź szczery i nie wmawiaj nikomu, ze szukasz coś poważnego, bo wtedy Ty możesz ranic tą osobe, kiedy ona sie przywiąże do Cb.) Ale są takie relacje, ze obie osoby wiedzą, że to tylko przelotne, czy nawet na 1 noc. Może jak masz duże potrzeby, to coś w tym stylu by było może dobre dla Ciebie... To tylko takie moje przemyslenia, ale psychologiem żadnym nie jestem :-) Też czasem dla jednej osoby cos jest dobre, a dla drugiej nie. W każdym razie życze wszystkiego dobrego :-)
×