Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dzisiejsza młodzież...


Niktita

Rekomendowane odpowiedzi

Schwarzi, Ja jestem od Ciebie kilkanaście lat starszy i moje pokolenie praktycznie nie różniło się od tego Twojego o którym piszesz( jedyna różnica to to że wtedy w wieku 15-16 lat mało kto zażywał naroktyki ale tylko dlatego że były droższe i ciężej dostępne) ale główny temat to był seks, kto kogo zaliczył i kto ile wypił piw i obalił flaszek i tak do 22-23 roku życia to był główny temat u chłopaków, nawet na studiach nie mówiąc już o technikum gdzie dodatkowo były przechwałki kto komu obił mordę i ile mety, omki wciągnął żeby mieć 50 cm w bicepsie.

A po 23 roku życia to z kolei konkurs kto najwięcej zarabia, kto ma najlepsze auta, wczasy zagraniczne i kredyt na dom, mieszkanie, równie irytujące mnie tematy jak te młodzieńcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

carlosbueno

 

Czyli miałam rację- upadek społeczeństwa zaczął się już dawno.

 

Przerażająca jest ta płytkość. Postaw sobie flaszkę Bols'a na stole i zacznij przez kolejny bity tydzień rozmawiać o niej ze znajomymi.

Tak ja właśnie to widzę. Przykre jest to,że jeżeli nie jesteś taką osobą (już nie tyle ze względu na wartości, niechęć do alkoholu i tanich rozrywek,co po prostu ze względu na LOGICZNY brak zrozumienia monotematycznych rozmów) to jesteś praktycznie przegrany. Przegrany towarzysko. Jeżeli w wieku 6-12 lat nie oglądasz piłki nożnej, nie masz ulubionego klubu piłkarskiego, nie bawisz się lalkami, w dom- nie masz znajomych. Jeżeli w wieku 13-20 lat nie ćpasz, nie pijesz,nie chodzisz na imprezy, nie uprawiasz seksu, nie malujesz się, nie chodzisz na siłkę, nie buntujesz się-nie masz znajomych. Jeżeli w wieku 21-wzwyż nie jesteś materialistą, nie masz rodziny, dobrej pracy, nie chwalisz się przed rodzinką i znajomymi wszystkim,co posiadasz-nie masz znajomych.

Dlatego nienawidzę ludzi. I dlatego cieszę się z jakichkolwiek zamachów na szkoły,banki,biurowce, metra, cieszę się z klęsk żywiołowych, z postaci takich jak Hitler,bo uważam,że tylko wybicie siebie nawzajem jest ostatecznym ratunkiem dla tej planety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schwarzi,

Czyli miałam rację- upadek społeczeństwa zaczął się już dawno.

Mnie proszę w to nie mieszać . :mrgreen:

 

" I dlatego cieszę się z jakichkolwiek zamachów na szkoły,banki,biurowce, metra, cieszę się z klęsk żywiołowych, z postaci takich jak Hitler,bo uważam,że tylko wybicie siebie nawzajem jest ostatecznym ratunkiem dla tej planety."

Pozostawię bez komentarza.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli w wieku 13-20 lat nie ćpasz, nie pijesz,nie chodzisz na imprezy, nie uprawiasz seksu, nie malujesz się, nie chodzisz na siłkę, nie buntujesz się-nie masz znajomych. Jeżeli w wieku 21-wzwyż nie jesteś materialistą, nie masz rodziny, dobrej pracy, nie chwalisz się przed rodzinką i znajomymi wszystkim,co posiadasz-nie masz znajomych.

bzdury gadasz ale rzeczywiscie jest to jakies usprawiedliwienie dlaczego nie zintegrowalas sie z otoczeniem bo przeciez to wina otoczenia a nie Twoja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja podobnie jak Schwarzi czekam na koniec, III wojnę światową, moje życie już dawno zostało przegrane i nie miałbym nic przeciwko rozpier..oleniu całego tego świata.

 

-- 10 sty 2014, 22:11 --

 

0Rh+, A niby jak mam decydować, tylko mówię że nie miałbym nic przeciwko temu aby był konieć świata, wojna światowa itd nawet bym się ucieszył, ale przecież ja nie mam żadnych możliwości decyzyjnych w tej sprawie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

0Rh+

 

Pozostawię bez komentarza.

 

Spoczko, nikt płakać nie będzie :)

 

Candy14

 

A nie ? Wybacz ale jeżeli ktoś jest miły, zagaduje do ludzi, stara się być pomocny i dostaje od społeczeństwa za to baty na dokładkę to rzeczywiście jest to tylko i wyłącznie jego wina. Nie znasz mnie,więc nie zakładaj z góry czyja to wina,skoro nawet nie wiesz,jak doszło w moim przypadku do złych kontaktów z otoczeniem. Nie zawsze tak jest,że człowiek sam się prosi od odrzucenie, przemoc, wycofanie i brak dobrych relacji. Często jest na odwrót, że ludzie,.którzy nikomu nie wadzą, nie robią NIC złego,tylko sobie żyją są odrzucani, wyśmiewani i nie mają znajomych. Rzeczywiście,tak baaardzo ich wina ;___;

 

carlosbueno

 

Czekamy razem. Może niedługo nastąpi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łapa

 

Chciałabym w to uwierzyć, problem w tym,że... ja nie do końca wybieram sobie to towarzystwo.

Po prostu. Siedzę i słucham o czym rozmawiają pierwsze lepsze osoby i zawsze są to te same,nudne tematy o używkach i melanżach.

Pewnie gdzieś są osoby bardziej rozgarnięte, tylko szkoda,że ciężko je znaleźć.

A co do moich znajomych,to właśnie od niedawna tacy się stali. Może nie jest tak do końca,że tylko o alkoholu rozmawiają ale ich poczucie humoru już się do tego sprowadza. Nie śmieszy ich nic poza żartami o wódce, piciu, cyckach, seksie. Od pewnego czasu tak jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schwarzi, nie krytykuje Cie ale kurcze znam mnostwo mlodych ludzi z ktorymi mozna sensonie pogadac..serio serio :) Fakt ze sa raczej po 20 stce.... nie wiem jak to wyglada u nastolatkow. Ale z tego wieszosc wyrasta wiec jest szansa ze juz niedlugo poznasz jakies sensowne towarzystwo. Wkurza mnie jedynie takie generalizowanie.. wszyscy wokol mnie sa do dupy a ja taka wyjatkowa ze nie moge z nikim pogadac. Moze trzeba sie przyjrzec uwazniej i zobaczyc kto nosi maski, kto pod przykrywka melanzu ukrywa wrazliwa dusze a kto jest na tyle elastyczny ze potrafi sie bawic i powaznie pogadac tez :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo, że osoby rozgarnięte zawsze będą w mniejszości i na uboczu, ale co ja tu będę truizmy prawił. Poznaj 1 osobę obrotną, nie imprezującą i tuzin imprezowiczów i sprawdź za 5lat gdzie kto będzie. :)

A z tym różnie bywa owszem częsc imprezowiczów kiepsko konczy zwłaszcza ci nadużywający trunków i narkotyków, ale ci umiarkowanie imprezujący zwykle se lepiej radzą w życiu od odludków. Ja przez całą szkołę średnią byłem ultraspokojny nigdy nie imprezowałem, nie piłem i dziś pewnie najgorzej stoje z całej klasy, ci którzy chali, seksili się ile wlezie zwykle lepiej se w życiu poradzili, bo jest czas na szaleństwa i czas na dorośłość u mnie i tego i tego nie było. Dziś wstydzę się pokazać przed klasą, rokiem ze studiów bo takie dno życiowe i niezaradnosć sobą reprezentuje, a w większości przypadków prowadziłem dużo mniej imprezowe życie od innych, ogólnie od przeciętnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiadomo, że osoby rozgarnięte zawsze będą w mniejszości i na uboczu, ale co ja tu będę truizmy prawił. Poznaj 1 osobę obrotną, nie imprezującą i tuzin imprezowiczów i sprawdź za 5lat gdzie kto będzie. :)

A z tym różnie bywa owszem częsc imprezowiczów kiepsko konczy zwłaszcza ci nadużywający trunków i narkotyków, ale ci umiarkowanie imprezujący zwykle se lepiej radzą w życiu od odludków. Ja przez całą szkołę średnią byłem ultraspokojny nigdy nie imprezowałem, nie piłem i dziś pewnie najgorzej stoje z całej klasy, ci którzy chali, seksili się ile wlezie zwykle lepiej se w życiu poradzili, bo jest czas na szaleństwa i czas na dorośłość u mnie i tego i tego nie było. Dziś wstydzę się pokazać przed klasą, rokiem ze studiów bo takie dno życiowe i niezaradnosć sobą reprezentuje, a w większości przypadków prowadziłem dużo mniej imprezowe życie od innych, ogólnie od przeciętnych.

 

Mowa jest o osobie obrotnej i nieimprezującej ;)

 

Skasowałem swój wcześniejszy post ;) Otwartym pozostaje pytanie co bys zrobił mając takie możliwości ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie miałbym nic przeciwko temu aby był konieć świata, wojna światowa itd nawet bym się ucieszył, ale przecież ja nie mam żadnych możliwości decyzyjnych w tej sprawie.

Ej, zawsze możesz spróbować wywołać jakiś międzynarodowy incydent :P Wysadzić się gdzieś u ciapatych w meczecie na przykład :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łapa

 

Też racja : D

 

Candy14

 

Nie no, masz rację,trochę się zagalopowałam generalizując.

Sama znam parę osób,z którymi można pogadać ale co to daje skoro te osoby są praktycznie niedostępne ? Albo nie mieszkają w tym samym mieście, albo znam je przez internet,albo uczą się na innych uczelniach i kontakt mam z nimi ograniczony...

Mi bardziej chodziło o takie relacje, no nie wiem.. w szkole, w klasie, czy teraz na studiach. Wiem,że lepiej mieć mało przyjaciół ale takich prawdziwych,niż wielu ale fałszywych ale nie oszukujmy się. KAŻDY chce być lubiany, mieć towarzystwo i nie podpierać ścian w takich miejscach właśnie jak szkoła, praca,studia. Chociażby dla własnego komfortu. Np. w liceum. Tam nie miałam też jakiś super, bliskich friend forever ale mogłam w każdej chwili do kogoś podejść, pogadać,ba ! Ludzie sami nawet do mnie podchodzili i zapraszali do siebie jak stałam gdzieś z boku. Może mięli mnie za głupka, bo tak się czasem zachowywałam ale to nic, mogłam z nimi porozmawiać. Nie ważne,czy dla szpanu, z nudów, z chęci akceptacji, czy dlatego,żeby nie być sama w szkole,ważne,że mogłam. A teraz co ? Jestem na studiach i stwierdzam,że ci ludzie są zdecydowanie bardziej niedojrzali niż osoby z liceum. Jestem też w akademiku i widzę priorytety naszych kochanych studentów,naszej przyszłości narodu na co dzień. Powiem Ci jak wygląda moje życie na uczelni. Przychodzę na zajęcia, na przerwach siedzę sama i słucham muzyki, przed zajęciami,w sali to samo-siedzę sama w ławce i słucham muzyki. Jeżeli wykładowca się do mnie nie odezwie to mogę przez cały dzień gęby nie otwierać. Próbowałam do tych ludzi zagadywać ale ilekroć rzuciłam jakiś normalny temat, to ktoś musiał się wpieprzyć i zacząć gadkę o alkoholu i imprezach.... Nie wiem, może to ja mam tylko takiego pecha faktycznie ale ciągnie się on za mną przez całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie miałbym nic przeciwko temu aby był konieć świata, wojna światowa itd nawet bym się ucieszył, ale przecież ja nie mam żadnych możliwości decyzyjnych w tej sprawie.

Ej, zawsze możesz spróbować wywołać jakiś międzynarodowy incydent :P Wysadzić się gdzieś u ciapatych w meczecie na przykład :P

 

Można wypchać kieszenie gwoźdźmi ,zagryźć czosnkiem ,włożyć nożyczki w gniazdko i czekać na efekt :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sam nie narzekam na brak zaradności, a im bardziej zaradny się staje, tym więcej takich osób poznaje. I nie, nie imprezujemy, to nie "Wilk z Wall Street" :P

To tak jeszcze w tamtym temacie.

 

A ad rem - Schwarzi na którym roku jesteś? Bo wiesz, z moich obserwacji wynika, że 1-2 rok na studiach to ludzie wyjeżdżają z swoich miejscowości, urywają się rodzicom ze smyczy i chcą zażyć swobody stąd dużo imprezują (sam nie jestem bezgrzeszny, w wieku 18-21 rzadko kiedy byłem trzeźwy), a potem sytuacja się normuje i część dalej imprezuje za nie swoje pieniądze i oni zwykle kończą najgorzej, część zapieprza w McDonaldzie i imprezuje za pieniądze tam zarobione, część poświęca się karierze naukowej, a część wybiera sukces w jakimś zawodzie niekoniecznie związanym ze studiami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łapa

 

1 rok...

Zdążyłam to zauważyć.

Ty miałeś chociaż z kim imprezować pewnie. A ja nawet gdybym już z łaski swojej zechciała to i tak nie ma z kim.

Czasem pije, jak już pisałam-zdarza mi się ale robię to w samotności. Takie moje przegrane życie. Potem,w stanie nietrzeźwości robię głupoty, a jak ktoś mnie skrytykuje,albo uświadomi mi moją beznadziejność, to upijam się jeszcze bardziej. Ostatnio miałam nawet okazję trafić do szpitala w stanie ciężkim. Było to po jedynej imprezie w akademiku,w której brałam udział. Olewanie mnie przez tamtych ludzi, niezwracanie uwagi na mnie i uświadomienie sobie,że praktycznie nie mam nikogo wystarczyło,żebym doprowadziła się do takiego stanu. Jak widać alkohol czasem się jednak przydaje.

Najbardziej przeraża mnie,że niestety kontakty z ludźmi ważne są w każdej sferze życia, nawet tej zawodowej. Dzisiaj jak się nie ma znajomości to ciężko z pracą,nie mówiąc już o tym,że dużo,dobrze płatnych zawodów jest opartych o współpracę z drugim człowiekiem i umiejętność pracy w grupie. Z drugiej strony jak się nie ma pracy,a umie się dogadać z ludźmi to też można być szczęśliwym człowiekiem.

Dlatego mnie to wkurza. Gdybym miała możliwość osiągnięcia sukcesu bez umiejętności społecznych,to aż tak by mnie to nie martwiło,bo zamiast ludźmi,mogłabym pracą się zająć. Ale niestety...

 

Co do "Wilka z Wall Street" to właśnie takim życiem gardzę. Wgl. dziwi mnie,że osoba,która praktycznie sra kasą wydaje pieniądze na takie głupoty i szczytem rozrywki jest dla niej naćpanie się i wyruchanie dz*wek. Jezuu,gdybym ja miała tyle kasy,co ten koleś to na pewno robiłabym coś ambitniejszego.

 

-- 10 sty 2014, 23:35 --

 

carlosbueno

 

Może Twoja niezaradność to wynik stresu ?

Też tak masz,że robiąc coś samemu wychodzi Ci to dobrze,a jak ktoś obok stoi,albo po prostu musisz tę samą czynność przy kimś wykonać,to od razu wszystko Ci się pieprzy ?

Bo ja coś takiego mam i właśnie przez to,byłam uważana za mało samodzielną osobę.

Np. w domu nic nie potrafiłam zrobić, jak siostra kazała mi przynieść raz dziadka do orzechów to przyniosłam otwieracz do piwa, nie potrafię gotować, prać itp. Tzn. nie potrafię jak wokół mnie są ludzie i muszę to zrobić przy nich, od razu się wtedy wyłączam i nie myślę logicznie. Moja siostra była przekonana,że nie dam rady na studiach i że z płaczem wrócę po 2 tygodniach (licytowała się z moim szwagrem nawet),a tu niespodzianka. Na studiach nikt nade mną nie stoi,wszystko robię sama,w spokoju i bez stresu. Okazało się,że umiem prać, gotować, odróżniać przedmioty (xDD) i poruszać się po dużym mieście.

Może masz podobnie ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie sami nawet do mnie podchodzili i zapraszali do siebie jak stałam gdzieś z boku.

Do mnie, jak ktoś w szkole chciał zagadać, to się odsuwałem, bo miałem wrażenie, że może mieć złe zamiary i w ogóle samą próbę zagadania do mnie odczuwałem trochę jak atak na mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mark123

 

Ja tak odczuwam, jak ktoś zamiast normalnie zagadać robi to w sposób żartobliwy.

Powiedzmy : jak ktoś podchodzi do mnie i proponuje mi,żebym się otworzyła,albo chce mnie wciągnąć w towarzystwo to spoko. Czuje się normalnie.

Ale jak ktoś (niestety takich przypadków jest więcej) zaczyna raz po raz rzucać głupimi tekstami w moją stronę, powiedzmy- jem sobie batona,a on idzie z kolegami i na pół ulicy się drze "ja też lubię batony", po czym wybucha śmiechem, to dla mnie jest to ewidentny atak na moją osobę. Pewnie dlatego,że każda zaczepka się tak zaczynała, od głupich żartów więc nie odróżniam już, jakie zamiary ma osoba,która w ten sposób do mnie zagaduje.

Często też się odsuwam,albo reaguję agresywnie. Jestem sfrustrowana,bo ten człowiek nie daje mi jasnych komunikatów. A ja,z racji baaardzo niewielkich umiejętności społecznych nie dysponuję zbytnio jakimiś super technikami obronnymi. Jak ktoś mnie zaczepia to nawet go nie ripostuję,bo nie mam takich zdolności, od razu przechodzę do ataku fizycznego,albo "wyłączam się" emocjonalnie i ewentualnie potem się mszczę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×