Skocz do zawartości
Nerwica.com

[wiersz] Jak pokonałem lęk. Oda do marzeń.


Marcepanek3

Rekomendowane odpowiedzi

Siłę odnajduj w sobie i w spokoju własnych myśli

spaczenie Cię opęta, jeżeli znów zwątpisz

w sens swoich własnych decyzji.

 

O to fragment biblii z księgi Prawdziwego Ja:

************************

Może w końcu stanę przed Bogiem

Spojrzę mu głęboko i tak powiem

 

Patrzysz na nas, patrzysz jak śmierć tętni

Patrzysz i myślisz- jacy oni są nędzni

W moich myślach wprowadzasz mętlik

Gdy skaczę z wieżowca, a Ty nie grzmisz

 

Nie uratowałeś mnie, więc po co jesteś potrzebny

Równie dobrze mogę wierzyć w moc przepowiedni

I uwierzę w nią sobie teraz słuchając tych bredni

Później powiem jacy ludzie są świetni

 

*

 

Popatrzę sobie z góry obok Ciebie

Posiedzę sobie trochę w tym Twoim niebie

I nie martw się niczego Ci nie zmienię

Poleżę, posiedzę, a później w postaci deszczu się odleję

 

I na co mi to wszystko

Chcę tylko spokoju i jej, przy niej być blisko

To jest jedyną moją myślą

Która kreuje życie i przyszłość

 

Wsadzę teraz to ziarenko, które jest esencją wiary

Znikną religie, podziały i czary

Pojawi się ziemia, świat bez kary

Gdzie mocy, nie będzie nikt znał miary

 

Wypiąłem pierś dumnie

Nawet w locie, by było trudniej

Żaden problem nie wbije mi gwoździ w trumnę

Bo trumnę zrobię sam, zaraz po tym jak umrę

 

Nie dzisiaj i nigdy na zawsze

Prostuje skrzydła, wyciągam szable

Kawałki spadającego lustra miażdżę

Rozglądam się dookoła- patrzę

 

Widzę siebie, więc siebie uratuję

Robię coś dobrego i dobroć czuję

Coś się za tym kryję, lecz ja to niweluję

Żołądek mnie nie boli, a serce nie kłuję

 

W ułamku sekundy się przemieszczam

Mój umysł, wzrok i charakter nagle zmężniał

I lecę go uratować, czuję się pewniak

Zataczam dla zabawy beczkę i przechodzę do setna

 

Chwytam za rękę moje lustrzane odbicie

Z tego uchwytu powstał świat, jak w jakimś micie

Uratuję siebie przed spadnięciem, bo na siebie liczę

Słońce widząc to schowało się daleko za szczytem

 

*

 

Ten szczyt to moja granica

Rozumiem teraz, wiem jaka jest różnica

Między blaskiem słońca, a blaskiem księżyca

Granicy nie ma, bo jej nie chce- więc znika

 

Spadałem jak Ikar, a stałem się Minosem

Lecz odrzuciłem tytuł, bo głos króla nie jest moim głosem

Mój głos trzymam za rękę, mój głos jest moim losem

W swojej naturze swoją naturę niosę

 

Więc krzyczę najgłośniej jak umiem

-Nigdy nie umrę! – bo życie lubię

I jeszcze to powtórzę w sumie

-Nigdy nie umrę! – bo życie lubię

 

Eksplozja nagle jakby wielki wulkan wybuchł

Wszystkie demony uciekają, giną w kłębach dymu

Za mało zrobiłem bym umarł, nie mam dwóch synów

Za mało na pewno zrobiłem w życiu dobrych czynów

 

Te dwa zdania stały się moją modlitwą

Słowa jej zapisuje na ciele każdą blizną

I co mnie obchodzi zdanie ludzi, co oni o tym myślą

Niech wpadną do piekła, niech tą ziemie lizną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×