Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?


LINA

Rekomendowane odpowiedzi

Ja już tak zaczęłam tłumić w sobie lęki przed rakiem i umieraniem że postanowiłam pogodzić się z tym "co ma być" a to wszystko dzięki książce.

"Życie po życiu" .. Uspokoiła mnie i dała mi inny obraz na życie. Nie minęło mi bo dalej się boje ze jestem śmiertelnie chora jednak podchodzę do tego już trochę inaczej. Życzę Wam dużo siły kochani.. wiem że jest ciężko ale mi już szkoda dnia jest na zamartwianie się czy umieran.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie każdy z nas potrafi wieść spokojny żywot, dopóki nie nadzieje się na negatywny bodziec. Mam tu na myśli np. informacje, że ktoś kogo znamy ma raka. Początkowo praktycznie wszyscy przechodzimy obok tej wiadomości, wydaje się, że ją ignorujemy. Współczujemy choremu, życzymy mu jak najlepiej, lecz w przeciwieństwie do osób zdrowych psychicznie, przeczuwamy pod skórą, że nadchodzi apokalipsa. Ziarno niepewności zostało zasiane, taka bomba jest wodą na młyn dla nerwicy. Ta suka tylko czeka, aby się uaktywnić, to nasz zasrany kryptonit, broń zagłady. Jest jak toksyczna dziewczyna, od której nie potrafimy odejść, bo wciąż darzymy ją jakimś nienormalnym uczuciem. Przede wszystkim powinniśmy się w jakiś sposób, niestety nie wiem jaki, uodpornić się na czarne wieści, których przecież codziennie słyszymy i widzimy tysiące. Tu baner z hospicjum, które prosi o 1% podatku, tu ktoś na Facebook wrzuci link do strony pomagam.pl, w wiadomościach powiedzą, że znany polityk zmaga się z nowotworem, ewentualnie mama powie, że jej kuzyn od strony ciotki z Pcimia Dolnego zachorował nagle i umiera. My od razu przyswajamy tę wiedzę i rozpływa się delikatnie po całym organizmie, aby nagle przypier*olić z potężną siłą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie każdy z nas potrafi wieść spokojny żywot, dopóki nie nadzieje się na negatywny bodziec. Mam tu na myśli np. informacje, że ktoś kogo znamy ma raka. Początkowo praktycznie wszyscy przechodzimy obok tej wiadomości, wydaje się, że ją ignorujemy. Współczujemy choremu, życzymy mu jak najlepiej, lecz w przeciwieństwie do osób zdrowych psychicznie, przeczuwamy pod skórą, że nadchodzi apokalipsa. Ziarno niepewności zostało zasiane, taka bomba jest wodą na młyn dla nerwicy. Ta suka tylko czeka, aby się uaktywnić, to nasz zasrany kryptonit, broń zagłady. Jest jak toksyczna dziewczyna, od której nie potrafimy odejść, bo wciąż darzymy ją jakimś nienormalnym uczuciem. Przede wszystkim powinniśmy się w jakiś sposób, niestety nie wiem jaki, uodpornić się na czarne wieści, których przecież codziennie słyszymy i widzimy tysiące. Tu baner z hospicjum, które prosi o 1% podatku, tu ktoś na Facebook wrzuci link do strony pomagam.pl, w wiadomościach powiedzą, że znany polityk zmaga się z nowotworem, ewentualnie mama powie, że jej kuzyn od strony ciotki z Pcimia Dolnego zachorował nagle i umiera. My od razu przyswajamy tę wiedzę i rozpływa się delikatnie po całym organizmie, aby nagle przypier*olić z potężną siłą.

 

W samo sedno. To moj scenariusz. Slysze, olewam, ale gdzies tam w glowie juz sie cos zaczyna dziac i to kwestia czasu az rozwinie sie w pelnej krasie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joł, joł, joł. Dawno mnie nie było, ale czytuję wyrywkowo. Widzę nowe twarze :) Ludzie nowi, ale schematy standardowe niestety. U mnie tak sobie. Jakoś funkcjonuję na co dzień, ale są chwile dołów, lęk się sączy, somaty sie pojawiają i znikają, ale są. Duszności praktycznie zniknęły, ale za to teraz mam wkręty na serce. Robi mi klasyczne potknięcia, a ja się nakręcam. Leki odstawiłem już dawno, nawet nie było tak źle, ale nadal te cholerne somaty... Drodzy hipochondryci, kto Was ma też problem z "nerwica serca", jak sobie z tym radzić, a może jak sobie z tym poradziliście? Siema Tukaszwili, czy Ty nie miałeś przypadkiem tego sercowego problemu? :) Wybacz jeśli coś mi się kołomyci, ale nie chce mi się latać po całym wątku. Kiedyś w dole przeczytałem go w całości (i kilka innych) i nie chce mi się wracać do lektury. Pozdrofki stara armio i nowi kadeci :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joł, joł, joł. Dawno mnie nie było, ale czytuję wyrywkowo. Widzę nowe twarze :) Ludzie nowi, ale schematy standardowe niestety. U mnie tak sobie. Jakoś funkcjonuję na co dzień, ale są chwile dołów, lęk się sączy, somaty sie pojawiają i znikają, ale są. Duszności praktycznie zniknęły, ale za to teraz mam wkręty na serce. Robi mi klasyczne potknięcia, a ja się nakręcam. Leki odstawiłem już dawno, nawet nie było tak źle, ale nadal te cholerne somaty... Drodzy hipochondryci, kto Was ma też problem z "nerwica serca", jak sobie z tym radzić, a może jak sobie z tym poradziliście? Siema Tukaszwili, czy Ty nie miałeś przypadkiem tego sercowego problemu? :) Wybacz jeśli coś mi się kołomyci, ale nie chce mi się latać po całym wątku. Kiedyś w dole przeczytałem go w całości (i kilka innych) i nie chce mi się wracać do lektury. Pozdrofki stara armio i nowi kadeci :)

 

Szalm Pholler. Swego czasu miałem wkrętki na serce, ale przeszły, gdy wykonałem wszystkie niezbędne badania. Teraz czasem wracają, ale łatwo sobie z nimi radzę. Obecnie trudniej przełamać jazdy dotyczące nowotworów, co jest wszak nowością, bowiem zaczęło się dopiero w 2016 roku.

 

No i oczywiście jazda na wstrząs anafilaktyczny, nagle zacząłem się bać brać leki. Kiedyś łykałem jak leci. Plecy bolały? Tramal myk. Antybiotyk? Nie ma problemu, zabieram się za jedzenie. Dodatkowo zrezygnowałem z pewnych pokarmów - orzeszki i owoce morze. Zrobiłem profil pokarmowy, usłyszałem tylko od lekarza - może pan wszystko jeść bez obaw, żadnych uczuleń. Ch*j z tym i tak się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Praktycznie każdy z nas potrafi wieść spokojny żywot, dopóki nie nadzieje się na negatywny bodziec. Mam tu na myśli np. informacje, że ktoś kogo znamy ma raka. Początkowo praktycznie wszyscy przechodzimy obok tej wiadomości, wydaje się, że ją ignorujemy. Współczujemy choremu, życzymy mu jak najlepiej, lecz w przeciwieństwie do osób zdrowych psychicznie, przeczuwamy pod skórą, że nadchodzi apokalipsa. Ziarno niepewności zostało zasiane, taka bomba jest wodą na młyn dla nerwicy. Ta suka tylko czeka, aby się uaktywnić, to nasz zasrany kryptonit, broń zagłady. Jest jak toksyczna dziewczyna, od której nie potrafimy odejść, bo wciąż darzymy ją jakimś nienormalnym uczuciem. Przede wszystkim powinniśmy się w jakiś sposób, niestety nie wiem jaki, uodpornić się na czarne wieści, których przecież codziennie słyszymy i widzimy tysiące. Tu baner z hospicjum, które prosi o 1% podatku, tu ktoś na Facebook wrzuci link do strony pomagam.pl, w wiadomościach powiedzą, że znany polityk zmaga się z nowotworem, ewentualnie mama powie, że jej kuzyn od strony ciotki z Pcimia Dolnego zachorował nagle i umiera. My od razu przyswajamy tę wiedzę i rozpływa się delikatnie po całym organizmie, aby nagle przypier*olić z potężną siłą.

 

DOKŁADNIE

I ona mnie juz chyba nie zostawi, za dlugo ze mna jest, przyzwyczaiłam sie do tego w jakims stopniu. Narazie sie jakoś trzymam, ale juz powoli mam dosc. Chwilami nawet sobie mowie, ze ok jak zachoruje bedzie już święty spokoj a za chwile i tak lęk sie pojawia bo chce zyc, takie błędne koło. Jestem zmęczona juz po tych 8 latach, chciałabym cofnąć czas :P ale i tak mysle, ze by mnie dopadła predzej czy później, było mi to chyba pisane, nie podolalam zyciu psychicznie a hipochondria to tylko objaw pod ktorym sie to ujawnia, tak mysle. Narazie jakos sie bronie przed lekami, ale nie wiem na jak długo ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Joł, joł, joł. Dawno mnie nie było, ale czytuję wyrywkowo. Widzę nowe twarze :) Ludzie nowi, ale schematy standardowe niestety. U mnie tak sobie. Jakoś funkcjonuję na co dzień, ale są chwile dołów, lęk się sączy, somaty sie pojawiają i znikają, ale są. Duszności praktycznie zniknęły, ale za to teraz mam wkręty na serce. Robi mi klasyczne potknięcia, a ja się nakręcam. Leki odstawiłem już dawno, nawet nie było tak źle, ale nadal te cholerne somaty... Drodzy hipochondryci, kto Was ma też problem z "nerwica serca", jak sobie z tym radzić, a może jak sobie z tym poradziliście? Siema Tukaszwili, czy Ty nie miałeś przypadkiem tego sercowego problemu? :) Wybacz jeśli coś mi się kołomyci, ale nie chce mi się latać po całym wątku. Kiedyś w dole przeczytałem go w całości (i kilka innych) i nie chce mi się wracać do lektury. Pozdrofki stara armio i nowi kadeci :)

 

 

 

 

 

 

Mi też serducho się "potyka". Trafiłam ostatnio do szpitala z pulsem 200/min. Biorę magnez z potasem i dodatkowo leki przypisane na arytmie. Kardiolog nie widzi nic niepokojącego więc to na bank nerwicowe.. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Mi też serducho się "potyka". Trafiłam ostatnio do szpitala z pulsem 200/min. Biorę magnez z potasem i dodatkowo leki przypisane na arytmie. Kardiolog nie widzi nic niepokojącego więc to na bank nerwicowe.. :/

 

200/min ? Niezły wynik .... Ja miałem kiedyś w spoczynku nagły atak 140/min i myślałem że mnie przetrzepalo. Czytałem na forum, że mają takie 200bpm :) od nerwicy, ale i tak robi wrażenie ...

 

Tukaszwili - temat strachu przed lekami jest mi również znany (jak chyba wszystkie nerwicowe odchyły). W największym dole jakies 2 lata temu kupiłem antybiotyk . W grupie 1/1000 tych, którzy zgodnie z ulotką mieli problemy z sercem widziałem już siebie. Postawiłem przychodnie na nogi, aż lekarka mi wytłumaczyła, że to jeden z bezpieczniejszych dla serca antybiotyków. Brałem więc. 3 dni. Potem rzuciłem, bo uznalem, że ryzyko jednak za duże :zonk:

Dziś już nie mam takich jazd, ale opisy skutków ubocznych i tak wywołują u mnie niepokój , i to ten typ niepokoju irracjonalnego, który tak dobrze znamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie ten lęk na leki wziął się oczywiście od wystawienia na bodziec, bo kumpel, który rzeczywiście ma jakieś alergologiczne problemy, dostał skutków ubocznych po Mydocalmie, który też łykałem, gdy walnęła rwa kulszowa. Oczywiście nasłuchałem się, jak to jechał do przychodni, aby dali mu zastrzyk i niedługo potem sam dzwoniłem po pogotowie, bo miałem wkręt, że gardło mi puchnie. Mimo że wcześniej brałem ten lek i nic się nie działo. Od tego momentu boję się żreć niektóre medykamenty. Najzabawniejszy i irracjonalny jest fakt, że Ibuprom zażywam bez problemów, mimo że jego ulotka jest, kropka w kropkę, taka sama jak Ketonalu :D komedia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadnych generalnie leków się nie boje ale na ulotce setaloftu na lęki wypisanego przez psychiatrę przeczytałam ze skutkiem ubocznych 1 do tryliona są nowotwory.czy nie wydaje wam się to wręcz absurdalne ze mam brać lek który mnie wyleczy z lęku przed nowotworami ale skutkiem ubocznym może być zachorowanie na nowotwór ?? :) Heheh

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lek na kancerofobię powodujący raka. Fajna rzecz :)

Ktoś już kiedyś tu pisał jak to działa: w grupach kontrolnych nie było przypadków nowotworów po leku, ale samego leku nie testowano pod kątem kancerogennosci więc dla zabezpieczenia przed ewentualnym pozwem wpisali takie działanie do grupy "jeden na pierdylion przypadków".

 

Ja dziś miałem lepszy dzień. Trochę pracowałem przy domu, trochę grillowania było z kumplami, a na głupie myśli nie było czasu. I mały sukces. Ledwo zacząłem myśleć: "o jak dzisiaj fajnie", a już mam pierwsze dolegliwości, bo przecież to "fajnie" to tylko przerwa w chorowaniu dla mojego porąbanego umysłu. Chyba coś w tym jest, że kiedyś ludzie nie chorowali na nerwicę tak powszechnie, jak musieli od rana do zmierzchu zapierdzielać. Przy poprzednim epizodzie depresyjnym lekarka powiedziała, że źródło mojej nerwicy bierze się ze stresu w pracy. Pomyślałem, że głupia baba plecie oklepane frazesy, nie wiadomo

po ki grzyb, bo przecież ja nie mam stresu w pracy. Ale to jednak na dwutygodniowym urlopie przeszło mi wiele somatów, a reszta zmniejszyła nasilenie. Oczywiście zwalilem to na przypadek - przecież byłem chory fizycznie, więc co ma praca do mojej choroby? Do dziś niby wiem, że to chyba psychika, ale może jednak tylko się pocieszam, że to psychika? I tak w kółko, sami wiecie. No nic. Przyjdzie mi się cieszyć tym lepszym dniem póki trwał. Od jutra pewnie to samo bagno, a przynajmniej rano znów ten sam dół. I jeszcze syndrom poniedziałku... Oj! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sluchajcie, troche sie wystraszylam :(

Od tygodnia mam dziwne bole glowy. Zaczęło sie, ze cos przeczytałam o zapaleniu opon mózgowych przez zakażenie od zadrapania dzikiego zwierzęcia (bo mnie udrapal) i od tamtej pory mam dziwne bole glowy. Nie przejęłam sie tym jakos i nie wiem czy te bole to od podswiadomej wkrętki nerwicowej czy zbieg okoliczności. Bo to nie jest bol glowy, bardziej jakby mnie cos gniotlo/sciskalo od czasu do czasu raz z tylu glowy, raz z przodu, raz z tylu szyi, czasem jak sie schyle to łapie mnie taki jakby skurcz w czole nad brwiami, jak bardzo, ale to bardzo mocno kaszle (wywołuje) to wtedy mam taki skurcz, ktory zaczyna sie w skroniach i promieniuje do srodka czoła ... trwa sekunde tylko jak mocno kaszlne i zaraz ustepuje. Oczywiście jak to ja zaczęłam czytać co to moze byc i wszystko pasuje do bólu przy guzie mozgu, a dokladniej bolu od wzrostu ciśnienia czaszkowego ... Chyba umre z nerwow, ale wyczytalam tez, ze moze to byc zwykly ból napięciowy ... Naprawde dziwne to jest, nagle sie pojawilo i glowa boli ale jakby nie boli, to bym jeszcze olała, ale skąd ból przy schylaniu (i tylko jak cos podnosze ciezkiego i sie tak w sobie zapre, "zepne" miesnie, albo jak wywołam kaszel, ale taki naprawdę mocny, przy kichaniu, siakaniu czy zwyklym kaszlu nic nie boli). Pocieszam sie, ze to nie musi byc odrazu zlosliwy guz .. mam tez problem z mocnym zaciskaniem szczeki (mam przez to popekane zeby w pione, stomatolog mowil ze widac to w powiększeniu i moge miec bruksizm, ale nic z tym nie robiłam, proponowal szyne na noc do zebow). Nie mam sil, zawsze cos nowego i coraz bardziej dziwnego :cry::cry::cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sluchajcie, troche sie wystraszylam :(

Od tygodnia mam dziwne bole glowy. Zaczęło sie, ze cos przeczytałam o zapaleniu opon mózgowych przez zakażenie od zadrapania dzikiego zwierzęcia (bo mnie udrapal) i od tamtej pory mam dziwne bole glowy. Nie przejęłam sie tym jakos i nie wiem czy te bole to od podswiadomej wkrętki nerwicowej czy zbieg okoliczności. Bo to nie jest bol glowy, bardziej jakby mnie cos gniotlo/sciskalo od czasu do czasu raz z tylu glowy, raz z przodu, raz z tylu szyi, czasem jak sie schyle to łapie mnie taki jakby skurcz w czole nad brwiami, jak bardzo, ale to bardzo mocno kaszle (wywołuje) to wtedy mam taki skurcz, ktory zaczyna sie w skroniach i promieniuje do srodka czoła ... trwa sekunde tylko jak mocno kaszlne i zaraz ustepuje. Oczywiście jak to ja zaczęłam czytać co to moze byc i wszystko pasuje do bólu przy guzie mozgu, a dokladniej bolu od wzrostu ciśnienia czaszkowego ... Chyba umre z nerwow, ale wyczytalam tez, ze moze to byc zwykly ból napięciowy ... Naprawde dziwne to jest, nagle sie pojawilo i glowa boli ale jakby nie boli, to bym jeszcze olała, ale skąd ból przy schylaniu (i tylko jak cos podnosze ciezkiego i sie tak w sobie zapre, "zepne" miesnie, albo jak wywołam kaszel, ale taki naprawdę mocny, przy kichaniu, siakaniu czy zwyklym kaszlu nic nie boli). Pocieszam sie, ze to nie musi byc odrazu zlosliwy guz .. mam tez problem z mocnym zaciskaniem szczeki (mam przez to popekane zeby w pione, stomatolog mowil ze widac to w powiększeniu i moge miec bruksizm, ale nic z tym nie robiłam, proponowal szyne na noc do zebow). Nie mam sil, zawsze cos nowego i coraz bardziej dziwnego :cry::cry::cry:

 

Chroniczne bóle głowy tez miałem. Kilka lat bez przerwy. Kłujące, tępe, ściskające, ściągające, połączone z zaburzeniami widzenia. ogolnie każde. Skronie, czoło, czubek głowy, za uszami i potyliczne. Pełen wachlarz. Myślę, że były na tle nerwowym, choć trwały kilka lat. Bóle głowy to jedna z tych dolegliwości, która dotyka 98% społeczeństwa, więc od razu nie ma co robić alarmu, przyczyn bólu głowy są tysiące, a nerwicowcow w ogóle nie dziwią...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Pholler za wyjaśnienie odnosnie leku i jego skutkowo ubocznych. Laveno ten ból przy schylaniu to przypadkiem nie zatoki?generalnie jest tyle różnych powodów bólu głowy ze mysle ze możesz wyeliminować chocby zapalenie opon,bo zapalenie opon daje dodatkowe objawy.wszystko ogolnie daje dodatkowe objawy - guz mózgu tez,w końcu mózg odpowiada za wszystkie funkcje w organizmie,jak guz uciska na jakieś nerwy to albo mamy mroczki przed oczami albo placze nam się język itp zreszta nie znam się.ja wiem jak działają leki i powiem Wam ze wczoraj znowu byłam na usg.wszystko Ok.krwiak się nawet ładnie zmniejszył i może na jakiś czas (może 2 tyg) nie będę się martwić o raka piersi.moze czyms innym się pomartwie przez ten czas.milego poniedzialku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie leze w szpitalu na chirurgii i czekam na pobranie węzła do badania. Dziś miałam kolejne usg i okazało się, że podobojczykiem też jest jeden, ponoć wszystkie o prawidłowej strukturze. Niestety, mam przeczucie, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Siedzę i ryczę, a wszyscy patrzą na mnie jak na wariatke.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roza00 jezeli są prawidłowe to po co je brać do badania?? -albo coś nie skumałam. Często naprawdę zależy na jakich lekarzy się trafi. Tak miałam tez z ta torbielą w piersi, moj lekarz powtarzał ze No wie pani to nigdy nie wiadomo,proszę umówić się do chirurga a drugi ze nigdy w życiu nie pozwoliłby mi rusz tej torbieli. Są tacy co beda badać każdy prawidłowy węzeł a są tacy co Oleją.powiem wam ze nie wiem którzy są gorsi. Powodzenia,żeby węzeł okazał się prawidłowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalnie lokalizacja jest nieciekawa, chodzi o ten obojczykowy, no i te moje stany podgorączkowe dzien w dzień. Ale najchętniej to bym stąd zwiala do domu :( no i są małe, mają do 2cm. Ale nic mi nie powiedzieli, jakie wyniki krwi itp.

 

Z góry przepraszam, że odpisuje tylko na ten post, ale mam malutką córeczkę, która mi nie pozwala na zbyt długie pisanie i czytanie, a akurat mam zbliżoną sytuacje.

 

Roza00, dużo siły dla Ciebie i daj znać, jak się czujesz itd. Ja podobnie do Ciebie boje się chloniaka. Zaczęło się od wyniku krwi dwa miesiące po porodzie. Były tam pewne nieprawidłowości i od razu stwierdziłam, że to białaczka. Później sobie przypominialam, że od dwóch lat mam wyczuwalny wezel tak pod uchem/żuchwą i to tylko potwierdziło moje wątpliwości. Wiec poleciałam na usg brzucha, a tam powiększona sledziona. Wiec przerażenie już totalne. Poszłam do pani hematolog z płaczem, ale ona mnie uspokoiła, wezel w usg prawidłowy. Wyszło tez, ze mam aktywny taki wirus cytomegalii i to miejsce być winowajcą wszystkiego. Ale i tak jestem niespokojna i wciąż się boje, wyczuwam tez inne malutkie węzełki i to mnie przeraża. Jeden w dole szyi. Niby nie obojczyk, ale jednak dół szyi, wiec ciągle tez jestem przerazona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem lata temu powiększony węzeł nisko na szyi, który wg wujka Googla był zwiastunem rzeczy tragicznych. Poszedłem na USG - koleś nie był pewny co do węzła i rzucił: "wolę nie mówić co on może oznaczać". Kurde! Woli nie mówić!? To juz nic gorszego nie mógł powiedzieć! Wysłał mnie jednak do innego diagnosty. Poszedłem w trybie zombie. Koleś mnie wysondował i poszedł pisać diagnozę....na maszynie do pisania! Trwało to kilka minut, a każde uderzenie w literę było torturą dla mojej psychiki. Biorę świeży opis i pytam o mój stan, a koleś mi mówi: "e tam! Zwykły zapalny, prawidłowy". No ale jak? Gdzie te zapalenie!? A koleś: "no od tych wrzodów na szyi, pewnie". Ze jak? Mam tam trzy pryszcze jako podrażnienie od pyłu z remontu, a to przecież "węzeł-zwiastun"!. Lekarz powtórzył, że zwykły zapalny i mam nie histeryzować. Po 2 tygodniach zmalał (a miałem go 2 miesiące chyba). Mam go lekko wyczuwalny do dziś, pewnie zwlokniony. Ot cała moja histeria.

 

Dziś dobry dzień póki co. Huśtawki mam niesamowite, ostatnio miewałem takie tylko w czasie wchodzenia na SSRI, ale teraz nic nie biorę, więc strasznie dziwne te wahania. Jakiś lęk jest, sączy się cały czas, ale napadów silniejszych od wczoraj nie ma, somaty trochę przygaszone. Może zdrowieje? Marzenia :) wiem, że tak to nie działa :) jednak cieszę się tym dobrem póki trwa. Pozdrawiam ferajnę i widzimy się niebawem jak mi dobry stan minie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×