Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak wygląda Wasze życie towarzyskie?


high

Rekomendowane odpowiedzi

Po powrocie do rodzinnego miasta nie miałam z kim wyjść na durne piwo. Smuteczek, depresja, kilka miesięcy spędzone przed kompem. Później terapia, facet się przyplątał, poznałam ludzi na terapii grupowej i na zajęciach z pole dance. Znów wychodzę regularnie na piwo :)))

Luktar, super, ze otworzylas sie na nowe znajomosci :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, nie było wyjścia. Byłam świadoma, że siedzenie w domu i marudzenie że nie ma nikogo nie poprawi mojej sytuacji. Po knajpach sama przecież nie będę chodzić i tam poznawać ludzi. Zaczęło się od siłowni i tam poznałam pierw jedną dziewczynę ale mi się znudziła. I szukałam kursu flamenco w moim mieście - nie było. Tradycyjne techniki taneczne odpadały, hip-hop też - i jakież było moje zdziwienie, że w tym smutnym mieście powstał kurs tańca pole dance! :) Rurka jest świetna i ciężka bo wymaga siły ale uzależniająca. Niedługo idziemy całą paką z Pole Dance na impreze do klubu (około 25 dziewczyn).

A teraz zapisuję się jeszcze na kurs angielskiego - nigdy nie umiałam się go porządnie nauczyć. Jak byłam mała to w chacie były awantury często, nie miałam głowy do nauki - 2 od góry do dołu. Teraz jako osoba dorosła nadrabiam :)

 

No i mam grupę terapeutyczną co tydzień. Na czas terapii nie możemy się spotykać poza zajęciami, ale ja już wiem że jak ona się skończy to zakiełkują pewne koleżeństwa i przyjaźnie. Jestem tego pewna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luktar, naprawdę super że Ci się udało z izolacji wyjść.

Ja też próbuję i mam pytanie (być może głupie). Jak ty godzisz te kursy z pracą zawodową? Ja bym się chętnie też na jakiś kurs zapisał, (o terapii nie wspomnę) ale po prostu po robocie nie mam na nic już siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam jak kiedyś w 1 LO w ramach walki z fobią zapisałam się na zajęcia teatralne (pasjonuję się aktorstwem). Oj, co to się działo.. masakryczny stres. Miałam ochotę zrezygnować, ale dałam radę do końca. Jednak nie utrzymałam żadnych znajomości z tych warsztatów, a wiem że się umawiali ludzie na następne. To samo było z innymi różnymi zajęciami, wolontariatem.. Teraz na nic nie chodzę, chociaż chciałabym na parę rzeczy, ale kasę muszę na korki przeznaczać :roll: no i boję się nadal jednak, jak cholera

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy14, słusznie napisała, im więcej robisz tym więcej energii masz. Zależy też pewnie od typu pracy i nastawienia. Jak bym się nastawiła, że po pracy na pole dance bedzie ciezko bo to praca fizyczna to bym byla zmeczona samym mysleniem. Ja ide tam z nastawieniem ze bede sie dobrze bawic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[quote name=Candy14(a właściwie jej tata powiedział :P)] "zawsze znajdzie sie godzina czy dwie zeby zrobic cos dla siebie oprocz pracy i spania".

Jasne. Obiad 8)

 

Ja mam niestety ten problem, że nawet jak wyjdę z pracy to moje dupsko mentalnie tam pozostaje. Przez to nawet z terapii zrezygnowałem, bo to nie miało najmniejszego sensu. Przychodziłem roztrzęsiony i potrafiłem tylko gadać w kółko o pracy, o tym co zrobiłem, czego nie zrobiłem i jak to się boję że coś zawalę. Minął prawie rok i mi to nie przeszło.

Zanim za cokolwiek zrobię ze swoim życiem i łepetyną chyba najpierw muszę z tym porządek zrobić. Tylko kuźwa jak? :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne. Obiad 8)

:lol: e tam. Jak sie ma duzo czasu to sie nic nie chce. Wiem po sobie bo teraz go mam i w zasadzie bardzo malo robie przez wieksza czesc roku. A kiedys ogarnialam dom, dziecko, prace, studia. Zeby z wszystkim zdarzyc mialam dzien rozpisany na godziny. Przez 5 lat zadnego wolnego weekendu. W co drugi wsiadalam po pracy w pociag i jechalam 6 godzin na uniwerek do Poznania..wracalam w niedziele w nocy a w poniedzialek do pracy. Zanim wyjechalam musialam przygotowac dom na moja 3 dniowa nieobecnosc czyli ugotowac obiady zeby maz tylko sobie i dziecku podgrzal. zostawic im czyste i wyprasowane rzeczy, wysprzatac dom i to wszystko robilam po pracy.Ten niby wolny byl na nadrobienie rzeczy ktorych chociazbym stanela na rzesach nie dalam zrobic w tygodniu bo doba byla za krotka. Do egzaminow uczylam sie w pociagu ( w koncu 6 godzin w jedna strone to sporo na nauke) ;) Teraz czasami sobue mysle skad na to wszystko bralam sile. No ale jednak dalo sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak wyglada? Na obecna chwile dobrze. Praktycznie co tydzien z kims wychodze na jakas impreze i denerwuje sie, kiedy nie mozna nic ogarnac i kisze sie w domu. Ten cykl trwa gdzies od 3 miesiecy. Wczesniej moje zycie towarzyskie bylo tragedia. 0 wyjsc, 0 znajomych. Cale szczescie to sie zmienilo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oryginalny nie będę. W zasadzie nie istnieje już, bo w tym roku zacząłem się z niego wycofywać. Wcześniej były jakieś spotkania u kogoś w domu, w kameralnym gronie, z alkoholem (i ewentualnie jointem) w tle. Zawsze z tymi samymi ludźmi, których znałem co najmniej od kilku lat. Niestety przyjemności coraz mniej z nich czerpałem. Coraz mniej mnie z nimi łączyło, w domówki wdarła się rutyna, nie gadaliśmy w zasadzie nigdy o nieprzyjemnych, męczących nas sprawach, problemach, no i chyba coraz bardziej drażniło mnie ich szczęście (nawet pozorne) i to, że potrafili coś zmieniać w swoim życiu, a ja nie. Doszła jeszcze chęć wyzwolenia się z nałogów, a w ich towarzystwie nigdy bym nie mógł sobie pozwolić. Także obecnie spaliłem już wszystkie mosty.

 

Nie znaczy to jednak, że pragnę się odizolować od ludzi kompletnie. Nie. Chciałem tylko odciąć się od nich. Próbuję powoli poznawać innych (stąd, a jakże :D ), tyle, że to wymaga niestety podróżowania. Jednakże, moim zdaniem warto. Zdecydowałem się ostatnio spędzić trochę czasu na kameralnym, tajnym zlociku i było bardzo fajnie, mimo iż z początku miałem trudności z wkręceniem się w klimat.

W piątek wybieram się na łódzkie spotkanie, które mam nadzieję dojdzie do skutku i będę je również miło wspominał. Może małymi kroczkami odbuduję życie towarzyskie, z prowadzenia którego będę zadowolony. Mam taką nadzieję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milady, to, ze poznalem jednego kolege, z ktorym zaczalem wychodzic na coraz smielsze wypady (najpierw jego znajomi, potem pierwszy raz do klubu zawitalem), nastepnie zbratalem sie z ziomkami z klasy i latamy gdzies co tydzien ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem że post wcześniej pisałem że moje życie towarzyskie wygląda tak że przy ludziach się kontroluję, ale chciałem sprostować wyglądąło. Teraz po przerwaniu studiów nie mam żadnych kolegów i choć oni się chcą spotkać to ja nie chcę bo jakoś mi tak głupio po takim czasie, a tak to mam jednego ,,kolege'' któy przychodzi do mnie tylko na papierosy wyłudzacz jeden a ja go przyjmuje bo mi brakuje ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×