Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa a waga i chęć jej utraty.


Schiza77

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Na nerwicę lękową choruję już 3 rok (już albo dopiero.. ;) ) i przez cały ten czas szprycowano mnie różnymi lekami, głównie Asertinem. Podczas przyjmowania tegoż leku, chodziłam ciągle głodna, miałam napady głodu, pomieszane smaki, jednak nie rezygnowałam z niego ponieważ dużo mi pomagał. Do tego wszystkiego doszło szybkie jedzenie, jakbym się spieszyła gdzieś, wszystko z resztą robię nerwowo, nie mam cierpliwości, szybko wyprowadzam się z równowagi. Efektem mojej choroby, lęków, leżenia, siedzenia, zmiany menu i brania leków jest dodatkowe 30 kg przez te 3 lata. Nigdy nie byłąm kruszynką, a więc ten bagaż tłuszczu zrobił ze mnie wieloryba w ciązy bliżniaczej - dosłownie. Obecnie rzuciłam leki - chcę wziąć się za siebie, w sensie zdrowia, aby przygotować się na zajście w ciążę, o czym strasznie marzymy wraz z narzeczonym. Problemem jednak, który wciąż mnie hamuje jest strach, lęk, głównie o serce. Kardiolog uważa, że serce mam zdrowe, natomiast wszelkie migotania przedsionków, arytmie, częstoskurcze itd czyli wszystko co przyniosła mi nerwica, jest spowodowane tylko i wyłącznie stresem, moim tokiem myślenia. Z jednej strony, zdaję sobie sprawę, że moja choroba siedzi w głowie a nie narzadach, nie w ciele, i to głowa emituje moje wszystkie choroby dalej, tak, ze odczuwam je wszedzie, choć ich tam nie ma, z drugiej jednak boję się ze im bardziej zacznę ćwiczyć, tym serce szybciej bedzie się męczyc (gdy mam puls większy niż 90 i cisnienie większe niz 120/80 zaraz się boję, że będę mieć zawał..), a jak będzie się meczyc to ja znow będę wpadać w panikę i na tym się skonczy. Stąd pytanie do Was - czy ktoś przybrał na wadze przez nerwice? (ja im wiecej mam stresu tym wiecej podjadam :( ) Jak udało Wam się pogodzić stres, nerwy i obawy z wysiłkiem fizycznym? Może macie jakieś pomysły na zrzucenie tego czegoś? Obecnie rzuciłam się na rowerek stacjonarny i robię brzuszki, ponieważ brzuch mam taki iz ustępują mi panie miejsce w autobusie :/ i mimo iż mięśnie mi się nie męczą, nie mam zadyszki ani nic, to przestaje cwiczyc jak tylko serce bije za szybko :( Stres mnie blokuje, a naprawde chciałabym w koncu czuć się zdrowiej (juz nie mowie tutaj o estetyce..)

 

Z góry dziekuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schiza77, ja kiedyś dopadła mnie nerwica z depresją straciłem apetyt i schudłem 10 kg. Od kiedy zrobiło mi się lepiej po tabletkach zacząłem więcej jeść i już odrobiłem 5 kg. Cały czas mam nadwagę. Sportów nie uprawiam bo boję się napadów częstoskurczu. Myślę, że w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest stała dieta i silna wola. Wiem, że to trudne ale pracuję nad tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja czytałam gdzieś, że taniec jest bardzo dobry, na nerwice no i na wagę. Uwalniają się jakieś tam hormony szczęścia, zawarte w tabletkach, które się przyjmuje - także takie naturalnie lekarstwo. Dzisiaj pojeżdziłam nieco na rowerku i potańczyłam, poskakałam (niby post jest, ale lekko mi się spieszy, ponieważ za 3 miesiace mam ślub - wiem, że nie bede wyglądać jak Cindy Crowford, ale zawsze pare kg mniej się przyda :)) i powiem Ci, że fajnie się czuję, wciąż mam ochote na jeszcze.. Może to jest jakiś dobry pomysł.

Dieta dietą, ale właśnie mi brak tej silnej woli, zwłaszcza jak narzeczony wcina jakieś pyszne bułeczki, a ja wycieram kąciki ust :/

 

Jakie bierzesz tabletki? Słyszałam od psychiatry, że fluoksetyna jest dobra przy nerwicy i nadwadze, bo działa nieco jak narkotyk - człowiek jest pobudzony, biega itd, ale nie wiem na ile to prawda, już nie chciałam zaczynac jej brać..

 

Może jeszcze ktoś borykał się z nadbagażem w nerwicy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to działa chyba na tej samej zasadzie co Asertin, przynajmniej na mnie - po nim jak miałam napad głodu, to musiałąm coś zjeść bo aż mnie trzęsło :-|

 

Jeśli wrócę do leczenia farmakologicznego, to zdecyduję się na Fluo - serotonina, działa podobnie do sertaliny (Asertinu), a więc mam 99% pewności, że również pomoże.

 

Ciężko jest wybierać między złym samopoczuciem a wagą, wolałąm być większa ale żyć w miarę normalnie, teraz odbija mi się na to czkawką, bo łapię doły z powodu wyglądu. :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja biorę Asertin dokładnie od marca 2011, więc już 2 lata. Przytyłam w tym czasie 15 kg. Teraz mam nadwagę i osiągnęłam najwyższą wagę w moim życiu. Muszę schudnąć. Lekarka nie chce mi wycofać leku. Sama boję się odstawić, nie czuję się na siłach ;/ Ogólnie przed zachorowaniem na nerwicę ważyłam 64 kg, teraz ważę 88 kg, (przy wzroście 173) więc sporo przybyło przez 4,5 roku farmakologii. W tym czasie podejmowałam szereg prób - bieganie, długie 7 km spacery, ostatnio zumba. Waga czasem spada o 2 kg, ale później znowu wraca do 88 ;/ Chociaż staram się zdrowo odżywiać, biorę błonnik, jem dużo sałat i chudego mięsa ;/ wszystko na nic... Kocham słodycze, nie potrafię sobie odmówić ciastek i czekolady :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Problemem jednak, który wciąż mnie hamuje jest strach, lęk, głównie o serce. Kardiolog uważa, że serce mam zdrowe, natomiast wszelkie migotania przedsionków, arytmie, częstoskurcze itd czyli wszystko co przyniosła mi nerwica, jest spowodowane tylko i wyłącznie stresem, moim tokiem myślenia. Z jednej strony, zdaję sobie sprawę, że moja choroba siedzi w głowie a nie narzadach, nie w ciele, i to głowa emituje moje wszystkie choroby dalej, tak, ze odczuwam je wszedzie, choć ich tam nie ma, z drugiej jednak boję się ze im bardziej zacznę ćwiczyć, tym serce szybciej bedzie się męczyc (gdy mam puls większy niż 90 i cisnienie większe niz 120/80 zaraz się boję, że będę mieć zawał..), a jak będzie się meczyc to ja znow będę wpadać w panikę i na tym się skonczy. Stąd pytanie do Was - czy ktoś przybrał na wadze przez nerwice? (ja im wiecej mam stresu tym wiecej podjadam :( ) Jak udało Wam się pogodzić stres, nerwy i obawy z wysiłkiem fizycznym?

 

Ojjj jakbym czytała o sobie :) Boję się przeraźliwie biegania, roweru, czegokolwiek takiego, bo jak nic będzie zawał :) Ale stosuję metodę małych kroków. Swego czasu biegałam, mimo że bałam się przeraźliwie, ale o dziwo uspokajał mnie pulsometr. Mogłam kontrolować puls, widziałam, co się dzieje z moim sercem, i , niesamowite, nic się nie działo. Ba, biegałam w górnej granicy, przy pulsie rzędu 160 i nie umarłam. Zaczynałam baardzo powoli, minuta biegu, pięć minut spacerku, z czasem, gdy nie było efektów ubocznych, zmieniałam proporcje. Trzeba zaufać swojemu sercu, bo jeśli jest fizycznie zdrowe, to super, dajmy mu żyć i nie stresujmy go niepotrzebnie. A bieganie ma fantastyczny wpływ na serce, polecam.

Na początku każdych ćwiczeń, zwłaszcza jeśli długo się nie ćwiczyło, serce się szybciej męczy - to nie jest objaw choroby, to jest normalne. Potem zwiększa się wydolność i jest lepiej. Pamiętam czasy szkolne, gdzie tak nas ćwiczyli, że serce czuć było w gardle, i te nikt nie umarł. Trochę zaufania do swojego organizmu, nerwy nerwami, ale jakoś tam stara się prawidłowo funkcjonować :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie po długim odizolowaniu się od róznego tego typu forum/

 

Brałam fluoksetynę jakiś czas ale nie schudłam po nim więc nie wiem czy ona odchudza.Ja przytyłam od kiedy zaczełam brać leki depresyjne i od tego czasu nic mojej wagi nie chce ruszyć,z tym ze nigdy się tak naprawdę za odchudzanie nie wziełam bo zawsze brak motywacji.

Teraz od 5 dni mniej jem i robię 30 brzuszków(na więcej nie mam siły)zobaczymy co z tego będzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kala99, mam ten sam problem, biorę mianserynę, przytyłam już 20 kg i nie mogę schudnąć. ostatnio byłam na takiej rozsądnej diecie 2 i pół miesiąca, potem troszkę sobie odpuściłam i w tempie BŁYSKAWICZNYM (bo w ciągu dwóch tygodni) przytyłam więcej tak, że ważę więcej niż przed dietą. ważę ponad 80 kg (nie wiem dokładnie bo na szczęście nie mam wagi) mam 174 cm wzrostu. wczoraj chciałam kupić sobie spodnie i bluzkę, przeżyłam koszmar w centrum handlowym bo wszystko było na mnie za małe.

Mam wrażenie, że jakoś cholernie ciężko zgubić kg od czasu jak biorę leki. Nawet jak chodziłam na aerobik to schudłam bardzo niewiele. czasami się tym nie przejmuje, a czasami jak zerknę na siebie w lustrze mam ochotę walić głową w ścianę. doszłam do takiego poziomu desperacji odzieżowej, że wczoraj przeglądałam ubrania ciążowe pomimo, że w ciąży nie jestem i nie będę. ale mam otyłość brzuszną i po prostu żadne spodnie (nawet rozmiar 44/46) nie dopinają się na nim. przepraszam za tak długiego posta, ale wstydzę się komukolwiek o tym powiedzieć (nie chcę słuchać komentarzy na temat mojego otłuszczenia) i przynajmniej tutaj, do was mogę się wyżalić

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, doskonale Was rozumiem. Też stosowałam diety podczas stosowania leków i nic. Do tego, miałam takie ciągotki na żarcie, że czułam się najnormalniej źle dopóki nie zjadłam czegoś, najlepiej tłustego. Gorzej niż baba w ciąży.

Apropos ciązy, właśnie głównie odkłada mi się tłuszcz na brzuchu, mam takie rozstępy że gdy ktokolwiek to widzi, pyta się jak duże mam dzieci, bo wyglądam jakbym przeszła conajmniej 3 ciąże. To jest cholernie krępujące, sąsiadki zaczepiają, co mi się stało - nigdy nie byłam szczuplutka, przed tym wszystkim ważyłam 67 kg przy wzroście 160cm. Byłam już troche ponad, natomiast teraz ważę - UWAGA - 97 kg!!!! wyglądam jak waleń w ciązy bliźniaczej.

Lek odstawiłam, postanowiłam jakoś inaczej walczyć z chorobą, choć już nie raz próbowałam i wiem, że jest cięzko, jednak nie chcę podporządkować swojego życia chorobie. Do tego wszystkiego doszły pewne informacje, które być może Wam okażą się pomocne.

 

Pewien lekarz, gdy zobaczyl moj brzuch, zapytał się czy jestem bardzo nerwowa, kazał pokazać boczki i skórę przy piersiach (tam też zrobiły mi się rozstępy). Stwierdził, że nadmiar kortyzolu w organiźmie prowadzi do otyłości brzusznej, której charakterystyczną cechą są właśnie rozstępy w tych miejscach. Kortyzol (nie bede rozpisywać się za bardzo), to hormon stresu, jego nadmiar oprócz otyłości powoduje nadmierną lękliwość, nerwowość, bóle głowy, przetłuszczanie się cery i włosów. Leki SSRI obniżają jego poziom, albo razczej hamują jego "wchłanianie się" - nie wiem jak to określić, działanie w organiźmie, stąd w wielu przypadkach chorym na nadmiar kortyzolu, leki przeciwdepresyjne pomagają.

 

Ja odtsawiłam lek 2 miesiace temu, nie chudnę nic a nic, wręcz przeciwnie, znów mam +3 kg przy normalnej, zwyklej diecie (jem to samo co narzeczony, z tym, że on chudnie a ja tyję :/). Lęki wracają, pojawia się złe samopoczucie, złe przeczucia, lęk przed spaniem i po obudzeniu się. Powiązałam sobie to wszystko i zrobiłam dzisiaj poziom kortyzolu z krwii (najwiecej jest go o 8 rano) a badanie kosztowało mnie 26 zł. Myślę, że dobrze byłoby - oczywiscie nie namawiam - zbadać i to, bo nerwica nerwicą, ale myślę, że nic nie dzieje się bez przcyzyny.

 

 

Pozdrawiam Was i nie wolno nam się łamać. Trzeba obmyslić jakiś sposób na zrzucenie tego dziadostwa.. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Schiza77, ja ciebie świetnie rozumiem, właśnie pół godziny temu wpadła do mnie z wizytą ciocia i pierwsze jej pytanie "o, to ty jesteś w ciąży?" płakać mi się zachciało. nie jestem w ciąży!! a brzuch mam jak w 5 miesiącu. ja mam jeszcze ten problem, że nie mogę intensywnie ćwiczyć bo mam problemy z kolanem.

ja ważyłam 65 kg, teraz powoli dobijam do 85, boję się chodzić na zakupy odzieżowe, nawet kozaki z zeszłego roku mi się nie zapięły na łydkach.

ja n razie leków nie odstawię bo lekarz nie pozwolił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja byłam na diecie ponad dwa miesiące bez jakichś dużych efektów. trudno mi znaleźć odpowiedni wysiłek fizyczny bo kolano puchnie przy bieganiu, jeździe na rowerze, intensywnych podskokach. poza tym ja mam coś spaczonego w psychice bo wysiłku fizycznego nie lubię od podstawówki, nienawidziłam wf, nigdy nie kręciło mnie jeżdżenie na rowerze ani pływanie. chciałabym znaleźć taką formę ruchu, której nie będę traktować jak karę-w zeszłym roku chodziłam na aerobik i patrzyłam co pięć minut na zegarek kiedy minie godzina.

i niestety prawdą jest, że mam tendencję do zajadania stresu i emocji. Ja wiem, że jestem śmierdzącym leniem i tak naprawdę nie mam wytłumaczenia na swoją tuszę. Tak tylko chciałam pożalić się tutaj bo w realu nie mam kogo. w ciągu dwóch dni, dwie różne osoby myślały, że jestem w ciąży. :bezradny:Schiza77, Ty masz przynajmniej jakieś wytłumaczenie, że nie ćwiczysz. Ja nie mam żadnego oprócz jakiejś irracjonalnej niechęci do wysiłku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana, ja podobnie jak Ty miałam zqsze wstręt do Wfu, do wszelkich zajęc fizycznych, natomiast po szkole biegałam po całym mieście, robiłam strasznie duże spacery, nie robiłam tego po prostu z przymusu, bonauczyciel każe. Chciałabym mieć ten komfort psychiczny co kiedys, tańczyć całą noc i nie bać się że padnę :-|

Ktoś by powiedział, że Ty masz większe powody by nie ćwiczyć - kolano. Gdy ja mowie kardiologowi, że boje się zawału, puka się po czole. :(

 

Zawsze przyświecała mi idea : lepiej nie ćwiczyć i być grubym, niż ćwiczyć i być trupem. Teraz zauważam, że jesli nie bede ćwiczyć, też będę trupem, bo mam mega otyłość jak na mój wzrost, co nie jest dobre, przedewszystkim dla serca.

Czuję się jak w zamkniętym kole - zostanę w nim, będzie źle, wyjdę z niego i też będzie żle.. :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdybym się nie bał, że schiza77 może mieć jakieś "jazdy" po lekturze moich słów, to opisałbym jak przestać mieć ochotę na jedzenie. Żeby nie zaszkodzić będę bardzo ogólnikowy i mało sugestywny, ale jest opinia, że po zdobyciu naprawdę dogłębnych informacji, o tym, co naprawdę jemy - po prostu odechce nam się jeść rzeczy niezdrowych. Najpierw żywności wysoko przetworzonej, potem zlikwidujemy z diety cukier, produkty mączne, no a samą zdrową żywnością się nie utuczymy.

Przy moim przechodzeniu na wegetarianizm, odstawiłem też glutaminiany i inne dodatki typu E....paskudztwa.

Z dnia na dzień jedzenie straciło smak. Zanim przyzwyczaimy się do surowej, nieprzetworzonej żywności,

czeka nas okres braku apetytu. Mnie kosztował 20 kg.

Nie odmawiam sobie rzeczy zdrowych, ale nie ma ich zbyt wiele. Nie jem rzeczy naukowo uznanych za szkodliwe.

Co do materiałów obrzydzających rzeczy niezdrowe, to sami musicie do nich dotrzeć.

W miarę wzrostu wiedzy o produkcji żywności apetyt spadnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nomorewords43 problem w tym, że na mnie żadne racjonalne rzeczy obrzydzające jedzenie nie działają. Kiedyś działały, to też przez ponad 2 lata byłam wegetarianką :) z ogromną łatwością przyszła mi rezygnacja z mięsa, ze słodyczy które zawierały żelatynę czy nawet jogurtów z koszenilą. Na samą myśl robiło mi się niedobrze. Odkąd jednak leczę się na nerwicę, mam takie ataki nieraz głodu, że pochłonęłabym wszystko - zazwyczaj dopadaja mnie po jakiejś handrze; gdy zjem, czuję się lepiej, jakby bezpieczniej. Nie oznacza to jednak, że wsuwam jak odkurzacz - NIE, jem w miarę normalnie, nieduże porcje i często, a mimo wszystko brzuch mam jak bym byla w ciąży bliźniaczej tuż przed rozwiązaniem.

 

Dobrze czułam się na wege, rozmyslałam o przejściu krok dalej, o weganiźmie, ale zmieniłą się moja psychika + miałam ogromne spadki żelaza i hemoglobiny. Do tej pory, a minęły 3 lata, mam ogromne braki i co jakis czas ratuję się Hemoferem lub Sorbiferem, bo chodzę o ścianach.

 

 

Jeśli znasz jakiś sposób, na obrzydzenie mi niektórych pokarmów, z chęcią poczytam :) myślę, że bardzo by się przydały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemy z nadwagą miałam zawsze,od dzieciństwa,ale nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi,nigdy nie czułam problemów fizycznych z tym związanych.A wręcz patrząc stereotypowo czyli oczami większości byłam nadto sprawna fizycznie jak na swoją posturę.Nigdy ,ale to nigdy nie miałam z tym problemu psychicznego czy też fizycznego o kompleksach itp. nie wspominając.Po prostu ogromny dystans do siebie,opini innych i to podobno we mnie lubiano właśnie.Teraz kiedy jest się starszy a już wręcz doroślejszym człowiek zaczyna różnie na to patrzeć.Jeszcze zanim wpadłam w to gó*no (depresje,nerwice) miałam takie predyspozycje,że jak chciałam to potrafiłam szybko coś zrzucić.Teraz na psychotropach,antydepresantach jest różnie,zdecydowanie różnie.Raz duży apetyt/łaknienie (nie tak jak wcześniej na pewno na tle nerwowym) i nie tyje .Później nie ma wcale apetytu ,nie jadam całymi dniami a tyje do przesady.I przyznam się ,że dopiero od niedawna zaczęły pojawiać się na tym tle u mnie tak jakby kompleksy czy może bardziej irytacja/frustracja (bo nie masz wpływu,nie przesadzasz,kontrolujesz się a tu mało ,że nie stoi w miejscu to jeszcze idzie do góry ).Najgorsze,że myślę iż na to wszystko największy wpływ mają właśnie tabletki ,że to one raz regulują raz deregulują apetyt/łaknienie .Jak też mogą mieć samoczynny wpływ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam zawsze dokładnie odwrotny problem. Smocze palenie, hektolitry kawy, brak akceptacji własnego ciała, kilogramy w dół... Wyleczył mnie z tego mój związek... Ale chyba nie mogę Ci nic poradzić, bo odkąd dopadła mnie nerwica jestem szczupła. Jako dziecko byłam pączkiem i zawsze mnie to dołowało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zalewanie kiszek kawą / herbatą / zieloną herbatą też ogranicza apetyt. Picie wyżej wymienionych naparów zmniejsza łaknienie, jeśli tylko założycielka tego wątku potrafi wlać w siebie hektolitry kaw / herbat, to jest to rozwiązanie.

Dziękujemy za tą cenną wskazówke forumowiczce kumikokumiko. :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe no właśnie w tym problem, że ja już wypijam dziennie po 6/7 herbat, słodzonych stewią, żeby już nie dodawać kalorii z cukru. :mrgreen: kawy nie lubię i bałąbym się pić - w obawie o serce ;) kiedys zapychałam się jabkami, ale po 2 dniach nie moglam już na nie patrzec :/

 

Dziewczyny, z jednej strony to dołujące a z drugiej, może to coś dac - wiosna jest, niedlugo lato. Może te warzywa, owoce, więcej picia niż jedzenia, więcej spacerów niż siedzenia coś da. Tylko jak tu wyjśc do ludzi z brzuchem jak wieloryb :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×