Skocz do zawartości
Nerwica.com

błędna diagnoza? hmm...


marija2010

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was :) Zdiagnozowano u mnie osobowość dyssocjalną (psychopatia - ponoć to to samo...). Jednak coś mi nie pasuje (nie wydaje mi się, żeby AŻ tak źle ze mną było :angel: ). Rozmawiałam ostatnio z lekarzem, czy to możliwe, że mam borderline (bardziej jakoś te cechy mi pasują, mam w sumie każdy objaw...), ale nic nie powiedział :roll: Czy ktoś z Was miał postawioną błędną/pochopną diagnozę? Czy ktoś z borderline'ów może miał przypuszczenia os. dyssocjalnej? Albo na odwrót :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idź do innego lekarza, do innego psychologa, sprawdź się jeszcze raz. Dobrze Ci radzę.

 

Swego czasu też wylądowałem na oddziale, klinicznym zreszta i...... zespól dał dupy. Nie ciała, nie pomylili sie, tylko DALI DUPY jesli chodzi o diagnoze. Oparli się bowiem na objawach dawanych nie tyle przeze mnie samego, ale leki jakie brałem i jakie mi... odstawili na oddziale. Właśnie jak potem wyszło, to odstawienie było najgorszym elementem diagnozy. Gdyby jednak nie odstawili? Pewnie zdiagnozowaliby jakieś F25 albo F20 a nie Bordera... :P

 

Dlatego jeśli masz (macie) jakiekolwiek wątpliwości - udawajcie się do innych lekarzy i psychologów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Tahela, gorzej, że lekarzyki nie sprawdzą jak mogą dokładnie zadziałać ich leki... Oni przecież ich nie biorą... Bo i po co mieliby je brać?

Nie wiedzą też jak działają inne leki podawane na choroby somatyczne na działanie mózgu. owszem, o zawrotach głowy czy nudnościach, wymiotach czy bólach - każdy lekarzyk wie. Ale o oddziaływaniu na... neuroprzekaźniki? Pośrednio lub bezpośrednio?

 

Mapowanie mózgu? Nie. Wystarczy MYŚLENIE.

 

Gdzieś czytałem czy słyszałem o tym jak przeciętny lekarz ma kiepski kontakt z pacjentem, bo większość czasu analizuje problem i zastanawia się nad przepisaniem leków etc. Gówno prawda. Dopasowuje problem z jakim się zgłąsza pacjent, z jego objawami do posiadanych algorytmów działania. NIC poza tym. Wystarczy, aby się cokolwiek nie zgadzało... I niestety. Intuicja, doświadczenie, wiedza lekarzyka wtedy pada - bo przeciętny lekarzyk NIE UMIE kojarzyć. Nie umie spojrzeć na wyniki badań krwi i zastanowić się - skąd podwyższone normy tu a obniżone tam... A jak jeszcze zmierzyłby pacjentowi ciśnienie, przypatrzył się jego sposobowi reagowania na to co sam mówi...

 

W moim przypadku.... Wystarczyłoby, aby na oddziale dano mi coś ciekawego do poczytania. Kilka minut obserwacji tego jak czytam i czy umiem się skoncentrować na tym ciekawym artykule czy nie. I dostaliby kolejny ciekawy objaw, po którym powinni dojść po sznurku do kłebka. Niestety, szanowni klinicyści nie bawili się w dalsze ewaluowanie psychiatryczne. Postawili diagnozę (gównianą) - i koniec. Następny!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z całym szacunkiem ale nie wydaje mi się, żeby border leżał w pobliżu osobowości dyssocjalnej. oczywiście obydwie moga być zdominowane impulsywym, agresywnym zachowaniem, ale border przejawia silne pozytywne emocje. silnie współodczuwa przenikają go cudze emocje. psychopata nie wie co to empatia. nie nie odczuwa współczucia, nie przyżywa porzuceń.

 

-- 05 cze 2012, 11:43 --

 

aaaa no i przedewszystkim psychopata generalnie ma całkiem spójną osobowość, tyle, że jest ona jakby oparta na "alternatywnych" wartościach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zielona miętowa - pamiętaj, że wszystko zależy od tego co aktualnie zgłaszasz lekarzowi. jak mu zaczniesz opowiadać o natręctwach to zdiagnozuje nerwicę. jak mu wspomniesz o lękach i koszmarach - będzie to nerwica lękowa. jak mu opowiesz o omamach słuchowych - psychoza... Itede. Wszystko jest zależne od nas samych i to my powinnismy wiedzieć i tak odpowiednio porozdzielać czas dany nam na prezentację siebie i swojego problemu, aby lekarz był w stanie zdiagnozować to co nam jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marija2010, jam ostatecznie border. Po drodze słyszałam też "narcyz", "schizotyp" i.. raz padło określenie psychopatii. Ale, jak się okazało, było to totalnie wyrwane z dupy i kontekstu, tj. byłam w trakcie psychozy i "niszczenia ludzi", totalnego zaniknięcia odczuwania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki serdeczne za odpowiedzi:) Kurcze - macie rację...Wszystko zależy od tego, co się zgłasza... Właśnie u mnie jest problem z emocjami - agresja, impulsywne zachowania, wydawanie kasy, totalna wściekłość, jeśli ktoś mnie olewa, konflikty, nieumiejętność dopasowania się do jakiegokolwiek środowiska (popadam po jakimś czasie w konflikty właśnie, nie akceptuję reguł, ale chcę, żeby inni je akceptowali), tzw. powierzchowny urok a no i samookaleczanie, odchudzanie. A propos empatii - niby potrafię wczuć się w czyjąś sytuację, ale tylko wtedy, gdy, że tak powiem, "mi to pasuje" i zgadza się to z aktualnym (MOIM) światopoglądem. Nie lubię nikogo, z wyjątkiem moich rodziców i męża - dla nich jestem hojna i dobra...chyba,że mnie "zjeżą" :mrgreen: Lekarz powiedział, że jestem kompletnie bezkrytyczna, brak wglądu w siebie mam podobno. Aha - jeszcze zachowania, może nie przestępcze, ale prawie, no paraprzestępcze :mrgreen::twisted: Ogolnie czuję się wiecznie pokrzywdzona przez los i odczuwam bardzo szybko znuuuuuuuuuuuuuuuuudzenie :mrgreen:

 

 

To mój drugi lekarz, z pierwszym nie rozmawiałam w ogole o diagnozie...

 

Atalia - ja też z Wielkopolski :mrgreen: Mogłabyś mi napisać, jak rozpoznano, że masz bordera? No i jak wyglądała u Ciebie psychoza? Czy wtedy właśnie podejrzewano psychopatię u Ciebie? Będę wdzięczna za odp:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marija2010, tak, o psychopatii wspomniano wówczas właśnie (było to daleece na wyrost). O psychozie pisałam w wątku "psychoza" (coś w ten deseń), musisz odkopać :P

Diagnoza? Najpierw oddz. zamknięty, później, podczas leczenia farmakologicznego, licznych terapii.. "Chwilę" dojście do diagnozy trwało, aczkolwiek było to bardziej na zasadzie przypuszczania, później potwierdzania i tak w kółeczko.

Jeśli wątku o psychozie nie znajdziesz, odezwę się jutro, póki co spadam do edukacji :pirate:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thbthb, co się zgłasza to sie zgłasza. każdy normalny lekarz weryfikuje pomysły pacjenta. nie wyobrażam sobie sytuacji, w której pacjent przychodzi do specjalisty, rzuca mu fachowymi określeniami żywcem wyjętymi z wikipedii notabene, twierdząc, że właśnie te objawy ma i na tej podstawie stawia się diagnozę. o diagnozie bordera nie wspominam, bo tego już na pewno nie widać na pierwszy rzut oka. po jednej wizycie to można najwyżej zdiagnozować, czy osoba wymaga leków, czy nie. mówie oczywiście o leczeniu ambulatoryjnym, na oddziale wygląda to inaczej.

 

-- 05 cze 2012, 19:14 --

 

btw znam osobiście dziewczyne, która biega i opowiada wszystkim w koło, że "ma borderline'a". do psychologa nie pójdzie, "bo nikt nie jest w stanie jej pomóc, a opisanie całości jej problemów zajeło by mase czasu". dostaje leki od psychiatrów i każdemu opowiada, że ma borderline'a i jak twierdzi - wszyscy (psychiatrzy) próbują obalić to przekonanie, "podają argumenty przemawiające za tym, że tego nie ma " ale ona i tak wie swoje :lol:. uważa, że to taka gra na przekór, żeby sobie nie wkręcała dodatkowych objawów. cóż, śmiem powątpiewiać w sens tej autodiagnozy.

 

-- 05 cze 2012, 19:22 --

 

chiha, niestety mylisz się :) socjopatia to przestarzałe określenie psychopatii. psychapatia to os. dyssocjalna, a prócz niej występuje także asocjalna i jakaś tam jeszcze. jak odkopie notatki z zeszłego roku to wam powiem dokładnie. os. dyssocjalna ma trwałe uszkodzenie OUN, a asocjalna to taki posychopatia o podłożu środowiskowym, bez zmian fizjologicznych w obrębiu mózgu. czyli uleczalna. psychopatii sie zasadniczo nie leczy, ale można próbować (i robi sie to współcześnie) uczyć przystosowania do funkcjowania w społeczeństwie za pomocą terpaii, ale nie można wygenerować pewnych uczuć. z wiekiem (koło 40tki) najbardziej agresywne i impulsywne tendencje psychopatów wygasają, zaczynają się uczyć, czyli socjalizować i dostosowywać.

 

-- 05 cze 2012, 19:55 --

 

Ha! dobra już wszystko wiem. jeśli ktoś jest ciekawy to pozwole sobie przytoczyć parę faktów :mrgreen: :

 

osobowość dyssocjalna = antyspołeczna

psychopatia =/= osobowość dyssocjalna.

termin "antyspołeczne/dyssocjalne zaburzenia osobowości" jest szerszy niż psychopatia. jednocześnie nie każdy psychopata to osobowość dyssocjalna, choć 80% psychopatów spełnia kryteria diagnostyczne os. dyssocjalnej.

i teraz już wiem, dlaczego bordera potrafią pochopnie pomylić z psychopatą :mrgreen: w literaturze istnieje rozróżnienie, na psychopatów pierwotnych i wtórnych. mówiąc kolokwialnie, typ pierwotny to ten o którym właśnie myślicie; impulsywny, agresywny, mający koflikty z prawem, o wysokim poziomie ekstrawersji, dominujący, podejrzliwy, impulsywny, z deficytem lęku społecznego i samokrytyki. i ten typ posiada z całą pewnością dysfunkcje OUN.

psychopata wtórny: oprócz agresji i impulsywności, przejawia takie dość nietypowe cechy, jak lęk społeczny, zmienność nastroju, niską samoocenę. to tacy ekstrawertyczni neurotycy. niektórzy opisują go jako typ w chu*a w białych rękawiczkach. kalkulatywny, wyrachowany, niewzruszony, to taki przełożony, który z szarmanckim uśmiechem wywali z roboty samotną matkę z trzynaściorgiem głodnych dzieci. dobrze się kamufluje, więc uchodzi za lepiej dostosowanego do funkcjonowania w społeczeństwie. jeśli łamie prawo to tak, by go nie złapano. nie koniecznie dla tego, że boi się złamać prawo, ale dla tego, że potrafi przeanalizować prawdopodobieństwo bycia złapananym.

i jeszcze to: jednym ze środowiskowych czynników etiologicznych, jest nieprawidłowy rozwój ego i super ego - brzmi ogólnie, ale w sumie tak samo jest w bpd.

no, to tak pobieżnie. jeśli gdzieś się machnęłam, to poprawcie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was :) Zdiagnozowano u mnie osobowość dyssocjalną (psychopatia - ponoć to to samo...). Jednak coś mi nie pasuje (nie wydaje mi się, żeby AŻ tak źle ze mną było :angel: ). Rozmawiałam ostatnio z lekarzem, czy to możliwe, że mam borderline (bardziej jakoś te cechy mi pasują, mam w sumie każdy objaw...), ale nic nie powiedział :roll: Czy ktoś z Was miał postawioną błędną/pochopną diagnozę? Czy ktoś z borderline'ów może miał przypuszczenia os. dyssocjalnej? Albo na odwrót :P

 

Ja w ogóle jestem przeciwna takim etykietkom: borderline, czy coś innego. Wiele osób prowadzi terapię, bez tak kategorycznych diagnoz, bo one tylko nas zamykają w pewien zespół cech, zachowań.

A może dla was diagnoza, to ulga?

 

wszystkooterapii@blogspot.com

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@zielona miętowa

Czasami ten pacjent wie na tyle dużo (i zarazem mało) abyw iedzieć co mogą konkretnego oznaczać pewne objawy. ja wiedziałem, doczytałem i... dostałem lek na coś, czego nie miałem, a czego objawy przeszkadzały mi w życiu. Podanie tego leku mi nie zaszkodziło - BARDZO natomiast POMOGŁO. Gorzej bylo z odstawieniem.

Autodiagnozowanie nie jest złe, o ile wie się (naprawdę się wie) czego szukać i umie się obserwować samego siebie w różnych sytuacjach życiowych.

 

@jungula - czy diagnoza jest ulgą? W pewnym sensie tak. Zawsze łatwiej jest walczyć z czymś, o czym się wie już coś więcej niż tylko to, ze dzieje się coś złego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jungula, nie "wiele", tylko praktycznie wszyscy. oczywiście poza szpitalem, gdzie dostaje sie diagnoze na wypisie. ale nawet jak wyjdziesz ze szpitala, a potem pójdziesz na terapie to i tak terapeuta nigdy nie będzie operował diagnozą przy tobie. Ja sie nie zgodze, że to etykietka. po pierwsze terapeuta i tak musi każdego określić kodami, żeby wiedzieć nad czym w ogóle pracuje. po drugie, uważam, że jako człowiek mam prawo do wiedzy i prawdy o sobie, choćby miała być niekorzystna. Jak ktoś nie chce wiedzieć, to nie musi. ale każdy powinien mieć prawo wglądu we własną dokumentację. a co do zamykania się w kręgu konkretnych objawów... jeśli dobrze rozumiem, zakładasz, że jeśli np. dowiem się, że mam - nie wiem - np. osobowość histrioniczną, to poczytam sobie wikipedie i zacznę się doszukiwać w każdym swoim zachowaniu objawów tego zaburzenia? że przestane zwracać uwagę i zaprzeczać objawom które są spoza niego? bo nie wiem na jakie inne argumenty można się tu powoływać. od razu mówie - być może troche by to zmieniło styl myślenia o sobie, być może człowiek zacząłby sie doszukiwać na siłę objawów, których nie ma, ale ile to może trwać? nie prawdziwe wyobrażenia szybko się rozpadną, a terapeuta i tak pracuje na tym co nieświadome, to co świadome z reguły ignoruje. samowiedza nie ma tu żadnego znaczenia.

 

thbthb, ja nie mam nic przeciw autodiagnozie, pod warunkiem, że dysponuje się względnie rzetelną wiedzą. prawda jest taka, że kryteria diagnostyczne zawarte w ICD 10 są bardzo enigmatyczne, każdy moze sobie dopowiedzieć co oznaczają. dla przykładu: "nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia," dla jednego oznaczają ciągłe upewnianie się, czy partner go kocha, a dla drugiego to wieczne awantury, groźby, porzucanie. albo proszę, niech że mi ktoś zdefiniuje co to jest "pustka"? przecież tego nie da się samemu wyłuszczyć z siebie, jeśli ktoś obiektywnie tego nie stwierdzi. doczytać - pewnie ale nie z podręczników typu "psychologia niedostosowania" gdzie jest tyle samo informacji co w internecie, tylko czytywać podręczniki akademickie na temat konkretnego zaburzenia, bo potem wychodzą takie kwiatki, jak moja znajoma, która jest głęboko przekonana, że ma bpd i jednocześnie uważa, że tożsamość, to ona zawsze miała bardzo silną. bitch please :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Atalia - zaraz będę "kopać" ;P

 

Piszecie o autodiagnozie - ja jestem temu przeciwna, staram się sobie niczego nie "wkręcać" :mrgreen: , stąd właśnie moje wątpliwości... Diagnoza to dla mnie, tak jak pisze thbthb :P w pewnym sensie ulga, bo jeśli wiemy co to, to można to wtedy leczyć, a tak - to praktycznie leczenie odbywa się "w ciemno", a to mi się już nie podoba.Szczerze - diagnoza była dla mnie zaskoczeniem i to ogromnym, no,ale specjalistą nie jestem a poza tym ciężko siebie ocenić, jeśli faktycznie ma się brak wglądu w siebie :roll: Powiem tak: leczę się, gdyż jestem "szkodliwa" dla otoczenia :mrgreen: i to właśnie to otoczenie (rodzina akurat w moim wypadku) odbiera mnie jako "szkodliwą" :mrgreen: Aha - tego typu zachowania, które opisałam, występują u mnie od podstawówki, więc nie "urodziło" się to nagle... Nawet kiedyś moja mama poszła ze mną i opowiadała na mój temat :twisted:

 

zielona miętowa - z tego opisu wnioskuję, że byłabym psychopatą wtórnym... , ale oczywiście nie wierzę, żebym była jakimkolwiek psychopatą :? Ale numer z tej Twojej znajomej :mrgreen: Ale jak to dostaje leki? Tak sobie jej dają? To jakiś kosmos!!!

 

 

 

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, jeszcze o czymś zapomniałam!!! Mieliście robiony test MMPI???? Mi tam wyszło, że mam os. histrioniczną, ale jak lekarz na to spojrzał i dodał jeszcze moje inne objawy, to wyszła mu wlasnie os. dyssocjalna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

thbthb, ja nie mam nic przeciw autodiagnozie, pod warunkiem, że dysponuje się względnie rzetelną wiedzą.

 

Coś strasznego...autodiagnoza? :shock:

Czy Wy wszyscy zwariowaliście?

Nawet psycholog i psychiatra nie jest sobie w stanie postawić diagnozy.

Większych bzdur nie czytałam, bez urazy.

 

A tak w ogóle to cały proces terapeutyczny to ciągła diagnoza poddawana weryfikacji.

 

Po co ta cała rozmowa na temat etykietki?

Jeśli ma się trudności uniemożliwiające funkcjonowanie to chyba normalne jest, że powinniśmy zacząć działać, a nie zastanawiać się nad diagnozą. Skoro i tak trzeba się poddać terapii,żeby nauczyć się z tymi trudnościami żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, tośmy się nie zrozumiały do końca. ja nie mówie o sytuacji, gdy robie sobie sama nie wiem, kwestionariusz catella i na tej podstawie stawiam diagnoze. ja mówie o pogłębianiu wiedzy o sobie na podstawie przesłanek które dostaje od terapeuty. swoją drogą nie wiem co cię tak oburza. jako zwykły zjadacz chleba z wykształceniem połowicznie psychologicznym, jestem w stanie w przybliżeniu określić jakie zaburzenia z całą pewnością mnie nie dotyczą, a które mam, lub mogę mieć. już nie mówiąc o tym, że jeśli ktoś rok chodzi na terapie i nie jest ćwierć mózgiem, to zdążył się zorientować jakie są główne cele jego terapii, a to zawęża krąg możliwych opcji, mylę się? więc skąd ten bulwers?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem w stanie w przybliżeniu określić jakie zaburzenia z całą pewnością mnie nie dotyczą, a które mam, lub mogę mieć.

Możesz określić, albo i nie.

A już na pewno nie możesz temu zaradzać.

Chodzi mi o to, że nie ma nikogo , kto byłby w stosunku do siebie tak bardzo obiektywny.

My tu mówimy o zaburzeniach, a nie o katarze, który mija po 5 dniach.

Rok terapii, nie wiem czy to dużo czy mało. Dla mnie mało.

Może dlatego tak zareagowałam bo jestem tu chyba wyjadaczem terapii ;)

3 lata.

Mam inną perspektywę patrzenia.

Bez urazy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

thbthb, ja nie mam nic przeciw autodiagnozie, pod warunkiem, że dysponuje się względnie rzetelną wiedzą.

 

Coś strasznego...autodiagnoza? :shock:

Czy Wy wszyscy zwariowaliście?

Nawet psycholog i psychiatra nie jest sobie w stanie postawić diagnozy.

Większych bzdur nie czytałam, bez urazy.

 

A tak w ogóle to cały proces terapeutyczny to ciągła diagnoza poddawana weryfikacji.

 

Po co ta cała rozmowa na temat etykietki?

Jeśli ma się trudności uniemożliwiające funkcjonowanie to chyba normalne jest, że powinniśmy zacząć działać, a nie zastanawiać się nad diagnozą. Skoro i tak trzeba się poddać terapii,żeby nauczyć się z tymi trudnościami żyć.

Monika, Pozwól, że tu akurat się z Tobą nie zgodzę :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz określić, albo i nie.

A już na pewno nie możesz temu zaradzać.

Chodzi mi o to, że nie ma nikogo , kto byłby w stosunku do siebie tak bardzo obiektywny.

My tu mówimy o zaburzeniach, a nie o katarze, który mija po 5 dniach.

Rok terapii, nie wiem czy to dużo czy mało. Dla mnie mało.

Może dlatego tak zareagowałam bo jestem tu chyba wyjadaczem terapii ;)

3 lata.

Mam inną perspektywę patrzenia.

Bez urazy.

 

nie moge zaradzać - masz racje. ale jeśli ma się deficyty tożsamości, to każda prawdziwa, obiektywna informacja, która pozwoli mi siebie dodefiniować, jest dla mnie na wagę złota.

i owszem, masz racje, nikt nie jest na tyle obiektywny względem siebie. tak samo zgadzam sie z tym, że terapia to ciągły proces diagnostyczny. ale jednak ma jakieś swoje ramy, założenia i cele. mówisz, że 3 lata na terapii jesteś. może masz takie zdanie, bo obserwowałaś swój progres przez ten czas i na tej podstawie masz wrażenie, że myliłaś się względem siebie na początku? bo dzisiejsza "Ty" odbiegasz od obrazu siebie z przed 3 lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jeśli ma się deficyty tożsamości, to każda prawdziwa, obiektywna informacja, która pozwoli mi siebie dodefiniować, jest dla mnie na wagę złota.

zielona miętowa, Dokładnie, masz całkowitą rację.

 

Co do diagnozy.. jest ona dla mnie bardzo istotna, nie wyobrażam sobie, gdybym miała iść na terapię, wcześniej nie wiedząc co się ze mną dzieje.

Oczywiście, że po drodze odkrywa się inne rzeczy, ale główny problem musi być moim zdaniem rozpoznany na początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marija2010, i jeszcze wracając do Ciebie ;)

zielona miętowa - z tego opisu wnioskuję, że byłabym psychopatą wtórnym... , ale oczywiście nie wierzę, żebym była jakimkolwiek psychopatą Ale numer z tej Twojej znajomej Ale jak to dostaje leki? Tak sobie jej dają? To jakiś kosmos!!!

trudno powiedzieć, ale niewykluczone ;) a moja znajoma dostaje leki bo na prawde ma problemy emocjonalne, tylko wyjątkowo ciężko jest powiedzieć, z czym tak na prawde ma problem. mówi, że ma ciągłe huśtawki nastroju, ale ja widzę ją zawsze tak samo nabuzowaną nadmiarem energii. a leki jej zapisuje psychiatra, który wie co jej jest, ale przeciez nie powie ;)

 

-- 07 cze 2012, 14:06 --

 

ala1983, no to własnie ja tak samo myśle. z resztą połowa ludzi tutaj nie dostała diagnozy na papierze, bo sie terapeutyzuje, a każdy wie z czym ma największe problemy. więc to taka, wiecie, tajemnica poliszynela.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*,

Chodzi mi o to, że nie ma nikogo , kto byłby w stosunku do siebie tak bardzo obiektywny.

Nie zgadzam się. Wiele razy w moim przypadku lekarze się mylili. Potem okazywało się, że ja miałam rację. A to dlatego że człowiek sam zna siebie najlepiej a jeśli dysponuje do tego odpowiednią wiedzą, jest w stanie trafnie się zdiagnozować.

Fakt, że w procesie terapeutycznym to trochę inaczej wygląda niż np. przy innych chorobach.. Jednak umiałam już na początku terapii nazwać fachowo jaką mam osobowość, potrafiłam wymienić szczegółowo moje zaburzenia i niejednokrotnie psycholodzy mówili mi, że jestem "wyedukowana w tym zakresie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

thbthb, ja nie mam nic przeciw autodiagnozie, pod warunkiem, że dysponuje się względnie rzetelną wiedzą.

 

Coś strasznego...autodiagnoza? :shock:

Czy Wy wszyscy zwariowaliście?

Nawet psycholog i psychiatra nie jest sobie w stanie postawić diagnozy.

Większych bzdur nie czytałam, bez urazy.

 

A tak w ogóle to cały proces terapeutyczny to ciągła diagnoza poddawana weryfikacji.

 

Po co ta cała rozmowa na temat etykietki?

Jeśli ma się trudności uniemożliwiające funkcjonowanie to chyba normalne jest, że powinniśmy zacząć działać, a nie zastanawiać się nad diagnozą. Skoro i tak trzeba się poddać terapii,żeby nauczyć się z tymi trudnościami żyć.

 

 

 

Monika, rozmowa nt. etykietki wywiązała się, gdyż mój wątek tego dotyczy :mrgreen: "Etykietka" = diagnoza. Po to jest klasyfikacja chorób, żeby stawiać diagnozy :mrgreen:, lub jak niektórzy je nazywają - ETYKIETKI :P Diagnoza pozwala wybrać odpowiedni kierunek terapii :smile: Trudno, żeby leczyć tak samo bpd i np. osobowość narcystyczną :?

 

 

zielona miętowa - zgadzam się w 100% - jeśli ktoś - lekarz - posiada jakąś obiektywną informację got. mojego zdrowia, to jest to dla mnie/dla kogoś na wagę złota :smile:

 

Piszcie nt. testów MMPI i Rorschacha, jeśli mozecie - co Wam wyszło i czy w ogóle sa one miarodajne??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×