Skocz do zawartości
Nerwica.com

CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III


Amon_Rah

Rekomendowane odpowiedzi

guernone, Jakiś bloger z youtuba. Dzisiaj dzień na lekkim propsie w porównaniu z tym co było ostatnio a wczoraj chciałem pojechać z linką na mostek. Teraz jakoś funkcjonuje. Wieczorem nawet poszedłem lekko do góry. Wracałem dzisiaj autem od starych do siebie. Nie miałem już ochoty skręcać pod Tira za to jeden motocyklista miał chyba ochotę na czołówkę z moją furą. Wyprzedzał z naprzeciwka inny samochód. Gdybym nie zwolnił to byłby niezły dzwon i mógłby skończyć jak Bianchi. Nordic też oczywiście dzisiaj zaliczony. Jutro polecam zakupić Newsweeka. Będzie wywiad Tomasza Lisa z Justyną Kowalczyk o depresji i jej wyjściu na prostą:). Tutaj wrzucam fragment.

 

Tomasz Lis: A wywiad, w którym opowiedziałaś o swej depresji, też byś wycięła?

 

Justyna Kowalczyk: Nie. Uważam, że najlepsze, co mogłam zrobić w sytuacji, w jakiej się wtedy znajdowałam, i psychicznie, i fizycznie, to opowiedzieć o tym. Od momentu, kiedy przyszedł mi do głowy ten pomysł, zaczęłam chcieć walczyć.

 

Dlaczego to zrobiłaś?

 

Justyna Kowalczyk: Ratowałam się. Byłam w tragicznym stanie psychicznym i bardzo złym fizycznym. W pewnym momencie terapii postanowiłam, że muszę się odciąć od przeszłości, a to będzie najlepszy sposób.

 

Spotykałaś się z terapeutą?

 

Justyna Kowalczyk: Z terapeutką.

 

To był jej pomysł, żeby...

 

Justyna Kowalczyk: Nie, nie. To po prostu wychodziło z rozmowy. Żadne lekarstwa, a prób było kilka, nie pomagały, wręcz przeciwnie, tworzyły jeszcze większą matnię. Bo na początku i przez długi czas myślisz sobie: po co? Po co, to jest najważniejsze pytanie w głowie. Przez dwa lata było.

 

Pytanie po co? dotyczy tego, czy chce się żyć?

 

Justyna Kowalczyk: Wszystkiego. Poza wszystkim miałam wyrzuty sumienia, że wiele osób w pewnym momencie zawiodłam. Miałam ochotę wykrzyczeć: mam kłopoty, dajcie mi spokój albo zrozumcie. Jak już to zrobiłam, mogłam się odbudować od nowa.

 

Jak się stwierdza, że to coś to depresja, a nie wielki smutek po nieudanej miłości?

 

Justyna Kowalczyk: Lekarze to potrafią. Zwykły smutek, nawet wielki, nie doprowadza człowieka do takich stanów i nie prowokuje takich czynów, jakie stały się moim udziałem. Bardzo poważny problem się zaczął od poronienia dziecka. A może nawet bardziej, od okoliczności tego zdarzenia.

 

Teraz prawdę mówiąc, jestem kompletnie pogubiony. Bo myślałem, że dziecko było efektem...

 

Justyna Kowalczyk: Wolałabym pozostawić to dla siebie.

 

Czy to, o czym mówisz, jest już czasem przeszłym?

 

Justyna Kowalczyk: Pewnie jeszcze trochę potrwa, zanim będzie całkiem przeszłym, ale tak jak mówiłam, najważniejsze jest, żeby zacząć chcieć. Choć jestem pewna, że już nigdy nie będę taką wesołą i ufną kobietą, jaką byłam kiedyś.

 

Coś zrobiłaś źle? Powiedziałaś za dużo?

 

Justyna Kowalczyk: Od samego początku wyszłam z założenia, że walczę o siebie. O życie i zdrowie. A życie człowieka jest wartością nadrzędną, więc nie żałuję niczego, co powiedziałam i zrobiłam w tamtym czasie. Bo najważniejsze było to, czy ja tu w ogóle będę.

 

Co to znaczy: czy ja tu w ogóle będę?

 

Justyna Kowalczyk: Dokładnie to, co znaczą te słowa. Choć od czerwca postanowiłam nie mówić i o tym, i w ogóle przestać istnieć medialnie.

 

A jednocześnie czasem korzystasz z okazji, żeby wejść w zwarcie.

 

Justyna Kowalczyk: Ja po prostu nie lubię hipokryzji. Podam przykład: na moim fan page'u wyrażam sympatię dla rosyjskich sportowców i reakcją są setki bardzo niepochlebnych opinii o Rosjanach, nie o politykach, tylko o zwykłych ludziach. Byłoby największą na świecie hipokryzją, gdybym na to nie zareagowała. Mam wielu przyjaciół wśród Rosjan. Kim bym była, gdybym nie odpierała ataków na nich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dotarlam chyba do momentu, w ktorym przestalo mnie cieszyc cokolwiek, wszysttko jest absurdem. Chodze po mieszkaniu jak jakis lunatyk albo leze i wpatruje sie w sufit. Nic mnie juz nie bawi. Wykancza mnie to zycie na pol gwizdka. Jak sobie pomysle, ze mam tak tkwic w zawieszeniu do konca zycia to mam ochote pojsc na PKP i rzucic sie pod pociag :evil:

 

-- 05 paź 2014, 21:44 --

 

Dowiedzialam sie przed chwila, ze zmarla Anna Przybylska. Straszna informacja, byla bardzo mloda.

Posypal sie grad komentarzy w moim kierunku: ,,Widzisz, trzeba sie cieszyc zyciem bo nie wiedomo ile ono potrwa", ,,po co marudzisz, ze zycie nie ma sensu, skoro ludzie umieraja w cierpieniach."

Wiem wszystko doskonale, to bardzo przykre, ze takie rzeczy sie zdarzaja. Z tym, ze ja nie potrafie niestety przestawic jednym przyciskiem swojego mozgu...gdybym to potrafila to na pewno juz dawno bym to zrobila:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie, bo jestem calkowicie ciemna w tym temacie. Czy po stabilizatorze tracice emocje. Tzn. jest sie calkowice obojetnym? Bo takie opinie slyzalam.

Mit, bzdura, nie zrozumienie choroby. Kiedy w ogole czytam (nie odbieraj tego osobiscie) tego typu rzeczy noz otwiera mi sie w kieszeni.

Ja tlumacze to tak.

Chorujac doznajemy anormalnych stanow emocjonalnych - gora, dol, 200% szczescia, 300% smutku itd.

W zasadzie przez lata a czesto juz w samej mlodosci, kiedy ksztaltuje sie nasza osobowosc podlegamy skrajnym emocja.

Tym pozytywnym ale i negatywnym.

Stabilizator sprowadza emocje do normalnego poziomu.

Z tym, ze ten "normalny" poziom, powszechny dla "szarego spoleczenstwa" dla nas jest nieakceptowalny.

My tego po prostu nie znamy.

To tak jakby od zawsze ogladac TV z podkreconymi barwami, kontrastem itd.

Po czym nagle okazuje sie, ze wiekszosc ludzi oglada w normalnych zakresach.

Nie dziwie sie, ze obraz bedzie szary :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wracałem wczoraj pociągiem z katowic do poznania i w pewnym momencie konduktor krzyczał: "czy jest tu jakiś lekarz?". Okazało się, że pod pociąg rzucił się jakiś facet. Ponoć odwieźli go do szpitala, więc musiał jeszcze żyć. Następnie przyjechali technicy, policja, etc. Zamieszanie trwało 3h. Cóż jesień zbiera swoje żniwo...

W ostatnich dniach od czasu powrotu z wakacji często czuję jakieś nieuzasadnione napięcie, które przeszywa mój mózg i ciało. Znowu drgają mi mięśnie. Zastanawiam się, jak sprawdzić na co się choruje i mieć pewność diagnozy? Czy są jakieś miarodajne testy? Ja wiem, że takimi sprawami zajmuje się lekarz, jednak spędził on ze mną raptem 15 minut w ciągu ostatniego miesiąca (720h). Gdybym miał aż tak silną wiarę, że 15minut wywiadu ze mną wystarczy do diagnozy to równie dobrze jeździłbym na pielgrzymki do Częstochowy. Niestety takiej wiary nie posiadam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam do Was pytanie, bo jestem calkowicie ciemna w tym temacie. Czy po stabilizatorze tracice emocje. Tzn. jest sie calkowice obojetnym? Bo takie opinie slyzalam.

Mit, bzdura, nie zrozumienie choroby. Kiedy w ogole czytam (nie odbieraj tego osobiscie) tego typu rzeczy noz otwiera mi sie w kieszeni.

Ja tlumacze to tak.

Chorujac doznajemy anormalnych stanow emocjonalnych - gora, dol, 200% szczescia, 300% smutku itd.

W zasadzie przez lata a czesto juz w samej mlodosci, kiedy ksztaltuje sie nasza osobowosc podlegamy skrajnym emocja.

Tym pozytywnym ale i negatywnym.

Stabilizator sprowadza emocje do normalnego poziomu.

Z tym, ze ten "normalny" poziom, powszechny dla "szarego spoleczenstwa" dla nas jest nieakceptowalny.

My tego po prostu nie znamy.

To tak jakby od zawsze ogladac TV z podkreconymi barwami, kontrastem itd.

Po czym nagle okazuje sie, ze wiekszosc ludzi oglada w normalnych zakresach.

Nie dziwie sie, ze obraz bedzie szary :)

W pełni się zgadzam, a nawet powiem więcej - stabilizatory wyciągając z depresji pozwalają ponownie doświadczyć emocji, a szczególnie tych pozytywnych.

Nawiązując do analogii powyżej - to tak jakby przechodzić z TV czarno-białej na kolor. Albo z 240p na full HD :pirate: Postrzeganie świata potrafi się bardzo zmienić.

 

Jedynie w manii farmakologia może spacyfikować wszystko na swojej drodze, nie ma zmiłuj :P Ale wiadomo, ta faza jest tak wyniszczająca, że trzeba ją zwalczać wszelkimi dostępnymi środkami.

 

PS U mnie ostatnie dni na propsie :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widmo, Dzieki za wyjaśnienie:) Własnie na takie, jak napisałeś działanie leku liczę

Od czasu do czasu mogą mi się zdarzać irytujące lub naiwne pytania, ponieważ nie do końca jestem zorientowana w leczeniu i samej chorobie i tak naprawdę dopiero zaczynam zauważać, że coś jest ze mną nie tak. Do tej pory sądzilam, że mam poprostu ..ujowy charakter :roll::mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Jack_ dobrze ,że co jakiś czas umieszczasz filmik na temat Chad i np. ten fragment wywiadu z Justyną Kowalczyk. Uważam ,że może to wielu Forumowiczom ich Rodzinom,znajomym i osobom przypadkowo wpadającym na forum pozwoli zdać sobie sprawę ,że depresja, Chad czy inne odmiany zaburzeń są poważną chorobą wynikającą np. z dziedzicznego zaburzenia w chemii mózgu czy też zachwiania tej chemii na wskutek długotrwałego stresu czy silnej traumy a nie jakimś tam brakiem silnego charakteru ,lenistwem czy widzi misie.

Obecnie od około 2.5 roku jestem szczęśliwcem, który potwierdza fakt,ze można żyć, pracować i całkiem dobrze funkcjonować z Chad (i mam nadzieję ,że będzie tak dalej :D ). Nie chcę wchodzić na tematy typu , siły i rodzaju Chad czy depresji, chcę tylko przedstawić swoje swoje spostrzeżenia ,które zauważyłem u siebie w ciągu trwania choroby i remisji. Leki wielokrotnie szybko i w miarę skutecznie ratowały mi skórę (w ciągu kilkunastu lat miałem parę prób samowolnego odstawienia leków i ...źle się to kończyło)

W przeciwieństwie do wielu z Was w miarę szybko i dobrze reagowałem na leki oprócz ostatniej depresji, kiedy ustawienie leków trwało około 9 miesięcy.Czasami mimo systematycznego brania leków choroba nadal powracała. Doszedłem do wniosku,że same leki to może być za mało,że muszę znaleźć coś co wraz z lekami pozwoli mi dłużej utrzymać remisję. Remisja u mnie nie jest czymś szarym i monotonnym czy nijakim. Jest też twórcza,jest logiczna a przede wszystkim stabilna i przewidywalna. Wiadomo depresji nikt nie lubi ale z hipo jest inaczej-to jak niektórzy mówią nagroda i balanga za zniszczony czas w depresji. Hipo u mnie wyglądało jak niewyparowujące 100 gram wódki przez naście czy trochę więcej tygodni , gdzie tryskałem ogólnym pobudzeniem ,dowcipem wygadaniem przechodzącym w gadulstwo,mnóstwem planów i pomysłów,które w wyniku nadmiernego pobudzenia ,braku koncentracji przeważnie nie doczekały się realizacji a potem ... trzeba było zapłacić za chwilowe iluzje nie proporcjonalne do zysków. Dlatego teraz w wyniku powtarzalności tego cyklu kiedy pojawia mi się nadmierne dłuższe zbyt dobre samopoczucie ale i także kiedy staję się zbyt długo melancholijny,smutny czy wręcz rozdrażniony ,zapala mi się czerwona lampka ,która ostrzega ,że to już przerabiałem wielokrotnie i znam tego konsekwencje. Jest to znak abym zwolnił aby nie wypaść z torów Remisji na jakiś ślepy tor czy nie zaryć w ziemie.W sumie polega to na kontroli i utrzymywaniu możliwie stabilnego samopoczucia i jak najszybszym wychwytywaniu pojawiających się skrajności ,które szybko wychwycone nie nabierają impetu i w tej fazie łatwo je zatrzymać czy kontrolować.

Według mnie KLUCZEM do opanowania tej choroby oprócz leków MOŻE być NASZA JAK NAJSZYBSZA REAKCJA na nadmierne odchyłki NASTROJÓW i korygowanie ich jak NAJWCZEŚNIEJ . Ja tak się staram robić i widzę tego efekty.

Moja remisja nie jest czymś stałym, muszę ją kontrolować ale w remisji jest to w miarę łatwe (widzimy sprawy najbardziej realnie -takimi jakie są- ani nie za szaro ani nie za kolorowo) o wiele gorzej jest w hipo a najgorzej w manii czy depresji gdzie chemia mózgu jest już tak zachwiana że wymyka się z pod naszej kontroli.

Uważam ,że okres REMISJI jest najlepszy do wypracowania i utrwalania dobrych nawyków do osiągnięcia stabilizacji długo czasowej . W tym okresie nie jesteśmy zbytnio skrajni, myślimy w miarę logicznie i potrafimy lepiej ocenić sytuację a nauczenie się POZYTYWNEGO PODEJŚCIA DO SIEBIE I ŻYCIA daje nam większe poczucie swojej wartości i pewności siebie.

Kontrolowanie i korygowanie swojego nastroju to troszkę tak jak z piciem alkoholu u ludzi w pełni zdrowych -mała ilość poprawia nastrój , daje leki luzik i ekspresję(takie zdrowe małe hipo) ... zbyt duża powoduje zbyt dużą pewność siebie,euforię -pożegnanie z logicznym myśleniem , czsami agresję a w konsekwencji mniejsze czy większe wpadki(odpowiednik kilkugodzinnej manii). Rano jak się wypiło mało jest OK jak za dużo ... kac i w zależności co się nawyrabiało mniejsze lub większe wyrzuty (odpowiednik depresji).

Odnośnie alkoholu uważam na podstawie swoich z nim doświadczeń,że należy go unikać albo co najmniej bardzo mocno to kontrolować bo alkohol powoduje jeszcze większe rozchwianie emocjonalne a mierne efekty wyciszenia.Gdy byłem w hipo dawał jeszcze większą windę (i konsekwencje)a jak w depresji tylko mnie przymulał na chwilę a w konsekwencji dawał jeszcze pogorszenie nastroju - działał tak jak by był dopalaczem ,katalizatorem endorfin w hipo a w depresji ... już nie było czego dopalać . Obecnie staram się zauważać jak najwięcej pozytywów bo to buduje i dodaje energii i nie przejmować się za bardzo negatywnymi drobiazgami( są małe ale jest ich cholernie dużo- także mam gdzieś co powie sobie wiecznie niezadowolona pani X czy pan Y - robię jak najlepiej w danej chwili potrafię resztę zlewam lub poprawiam później -dzięki temu żyję z samym sobą w zgodzie a nie szarpie się na zaspakajaniu wiecznych czyichś zachcianek ) w ten sposób oszczędzam energię na rozwiązywanie poważniejszych problemów ,które rozwiązywane systematycznie się nie nawarstwiają i jeszcze to mogę ogarnąć.

Wiem,że napisałem dużo ale chciałem wam przedstawić swoje ABC REMISJI. Pozdrawiam i mam nadzieję że choć troszkę ta pisanina komuś pomoże. Tomek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depakiniarz, Twoja nocna wizyta na czacie bardzo mnie ucieszyła, napisałeś że czujesz się lepiej, oby tak dalej! :) W sprawie tego facebooka uderz na priv, hehe.

 

MAM MEGA PROBLEM (podobny miał Depakiniarz)

Zacznę od tego, że leczę się od połowy 2012r. Diagnozę ChAD dostałem początkiem pod koniec roku 2013. W roku szkolnym 2013/2014 zapisałem się do szkoły policealnej. Chodziłem tylko przez pierwsze półrocze, dalej nie dałem rady Nie zgłosiłem tego ZUSowi, który na czas nauki wypłacał mi świadczenia (renta rodzinna po ojcu, renta na czas nauki). Jebany ZUS doszedł do tego, że w ciągu drugiego półrocza nie było mnie w szkole. Dostałem dziś pismo, że z powodu braku obecności w szkole w trakcie drugiego semestru winny zusowi jestem... 9000zł. Dlaczego aż tyle? Renta wynosi 900zł a mnie nie było przez pół roku a nie przez cały rok. Nie rozumiem tego, ale mniejsza o to. Pytałem lekarza, czy jeżeli pokażę w zusie dokumentację leczenia, to będzie to jakiś element "łagodzący" i ten dług może ulegnie zmianie. Według lekarza nie, bo jest to renta rodzinna.

Co powinienem zrobić? Czy dlatego, że leczę się psychiatrycznie, mogę liczyć na na przykład zmniejszenie długu? Wezmą w ogóle pod uwagę to, że się lezcę? Skąd ja kur.wa wezmę 9000zł... Ponoć mogą mi potrącać z nowego świadczenia rentowego (studiuję od tego roku, więc ściągaliby mi z tej renty...). Eh, jak zobaczyłem to pismo to prawie zemdlałem. Może pier.dolnie mnie auto w drodze do zusu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A tęskniłem :)

Rozumiem. Więc czeka mnie spłacanie w ratach. Zostanie mi tylko na opłacenie czesnego. Kurwa, a co z innymi opłatami za życie? Mam 23 lata, mieszkam z matką... Jest światełko nadziei, że dostanę pracę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pobierałem zaocznie. Studia też będą zaoczne. Tryb nie ma znaczenia :)

 

-- 06 paź 2014, 17:28 --

 

W każdym razie jestem w niezłej głębokiej dupie... Zbliżała sie remisja, ale dzisiejszy list pociągnął mnie w dół.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj dzień na lekkim propsie. W pracy jakoś dałem radę. Nie zdychałem tak jak w piątek. Rano myjąc stopy w zlewie rozjebałem kran i musiałem po pracy pójść i kupić nowy. Potem go zamontowałem. Siłkę dzisiaj odpuszczam. Trochę odpoczynku się przyda. Znowu portale sportowe huczą o depresji Kowalczyk. Śmieszne trochę to wszystko ,że lansuje się na chorobie. Sama inicjuje wywiady o tym. Mówi też ,że siada jej kręgosłup i stawy. W to oczywiście jestem w stanie uwierzyć przy takich obciążeniach treningowych to nieuniknione. W czwartek w "Rozmowach w Toku" będzie temat depresji a głównym gościem ma być Sven Hannawald.

http://rozmowywtoku.tvn.pl/wideo,1027,v/sven-hannawald-w-rozmowach-w-toku,1346795.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam dzisiaj jakis normalny dzien. W pracy zrobilam wszystko co mialam nie odlozylam nic na jutro, zrobilam zakupy i nawet mi sie zachcialo gotowac i sprzatac. Skasowalam nawet wczoraj fb bo mnie irytowali wszyscy z tymi ich zdjeciami i przechwalaniem sie :x przynaniej bede miala wiecej wolnego czasu bo uswiadomilam sobie ile to gowno mi go pochlanialo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czwartek w "Rozmowach w Toku" będzie temat depresji a głównym gościem ma być Sven Hannawald.

O w mordę, nieźle, ten pan na pewno ma papiery do rozmów na ten temat. Warto chyba będzie oglądnąć ten odcinek.

 

Dzisiaj w prasie główny temat: rak trzustki. Depresja się przejadła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depakiniarz, Mam 14 dni gdybym chciala go jednak zostawic:) tak latwo nie odpuszczaja. Z lydzmi z ktorymi chce utrzymywac kontakt widuje sie co jakis czad pozostali nie sa mi do szczescia potrzebni. Doszlam do wniosku ze ostatnio sluzyl mi tylko do zmieniania zdjecia profilowego w zaleznosci od nastroju czyli srednio 3 razy w tygodniu 8)

 

guernone, tak tez to zauwazylam. Ciekawe jak dlugo beda walkowac temat. Chociaz to straszne taka mloda i ladna babka. Biedne dzieciaki.

 

Swoja droga dobrze ze mi hipohondria minela bo juz bym popieprzala do rodzinnego i na usg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie identycznie. Kiedyś wziąłem super rower szosowy na raty, byłem na niego mocno napalony i naprawdę zjeździłem na nim dużą część południowej polski. Potem stwierdziłem że "to nie to", więc sprzedałem i spłacałem te cholerne raty... I tak w kółko. Wiele rzeczy brałem na raty, a potem sprzedawałem, spłacałem i tak w koło...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czwartek w "Rozmowach w Toku" będzie temat depresji a głównym gościem ma być Sven Hannawald.

O w mordę, nieźle, ten pan na pewno ma papiery do rozmów na ten temat. Warto chyba będzie oglądnąć ten odcinek.

No też z chęcią obejrzę. Chociaż uczciwie przyznam ,że w 2002 roku nienawidziłem Hannawalda. Pamiętam jak szalałem z radości jak podparł skok i stracił medal w Salt Lake City. Dzisiaj po latach uważam ,że jakiś szacunek mu się należy. Jako jedyny wygrał 4 konkursy w Turnieju Czterech Skoczni no i pewnie jeszcze parę lat dłużej by poskakał gdyby nie pozamiatała go depresja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Marian niestety raczej nie unikniesz spłacenia tej kwoty. Jest to renta rodzinna więc chorobą się nie obronisz. Każde przerwanie nauki musi być zgłoszone do Zus w ciągu 7 dni, jeśli tego nie zrobisz Zus może cię scigać o spłatę takiej kwoty jaka uzbierała się przez dana ilość miesięcy (np. Dwa, trzy, pół roku itp) w zależnosći ile szkoła ma udokumentowanych nieobecnośći na zajęciach. Niestety czasami takie niespodzianki się zdarzają i sprawdzają wyrywkowo ucznów ile mają frekwencji, jeśli jest ponad 50% nieobecności to każą bulić. Taka duża kwota w twoim przypadku to pewnie jeszcze odsetki doliczyli, no i przede wszystkim policz ile tej renty brutto miałeś, a nie netto. Kwota 900zł o jakiej piszesz może być kwotą netto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czwartek w "Rozmowach w Toku" będzie temat depresji a głównym gościem ma być Sven Hannawald.

O w mordę, nieźle, ten pan na pewno ma papiery do rozmów na ten temat. Warto chyba będzie oglądnąć ten odcinek.

No też z chęcią obejrzę. Chociaż uczciwie przyznam ,że w 2002 roku nienawidziłem Hannawalda. Pamiętam jak szalałem z radości jak podparł skok i stracił medal w Salt Lake City. Dzisiaj po latach uważam ,że jakiś szacunek mu się należy. Jako jedyny wygrał 4 konkursy w Turnieju Czterech Skoczni no i pewnie jeszcze parę lat dłużej by poskakał gdyby nie pozamiatała go depresja.

Ja ogólnie nie lubiłem większości rywali Małysza, a Hanni i Schmitt to byli wrogowie nr 1 :twisted:

Ale faktem jest, że później (gdy starał się powrócić do skoków) aż żal było patrzeć na Hannawalda, wyglądał jak cień człowieka.

Na jego przykładzie można dobitnie pokazać jak prawdziwa i ciężka depresja potrafi zrujnować dosłownie wszystko.

Tak jak piszesz, teraz po tylu latach patrząc wstecz należy mu sie szacunek.

 

Depakiniarz, fajnie, że u Ciebie ok :)

 

Ogólnie ten temat chyba ostatnio jest dość pozytywny. Trochę nowych osób, kilkoro z nas czuję się lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ellwe, nie jestes sama.

 

Wróciłam do brania absenoru, bo zaczęły się huśtawki nastroju i natłoki myśli. Odstawiłam wszystkie leki za radą nowego lekarza (tak jak pisałam parę postów wcześniej) i nie wyszło mi to na dobre. Mam tak nasilone lęki, że boję się wyjsc z domu. Wzięłam dzisiaj 1,5 mg xanaxu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×