Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co by było gdybym przestał/a ją/jego kochać....?


pikpokis

Rekomendowane odpowiedzi

Pikpokis... ja też miewam takie sny na jawie... że tak naprawde nie potrafie odróżnić prawdy od fikcji. nie ma nocy, żeby nie snił mi sie jakiś sen (zazwyczaj dziwny, niezrozumiały).. a nawet pare na raz... budze sie w nocy... czasem kilka razy, ze strachem.

jest to troche męczące... wiem, że inni raczej takich rzeczy nie mają...

więc zastanawiam sie czy to nie jest coś wspólnego z nerwicą...

czasem nawet jak sie wyśpie to jestem cały dzień zmęczona...

a wtedy to wiadomo - rozdrażnienie, stres...

i znowu te myśli...

:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pieprzone mysli:( dzis bylam taka zazdrosna o mojego kochanego (oczywiscie bez powodu!!!! - mam zamiar powiedziec to psycholog) a tu mysli znowu!!!!!!!!! juz nie moge wytrzymac czy to naprawde jest nerwica???????????? MOZE JA POPROSTU NA SILE NIE CHCE KONCZYC ZWIAZKU I SAMA SIEBIE OSZUKUJE:(((((((((((((((((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

piko: nie wierzysz sobie, to nam wszystkim uwierz!! to jest nerwica, gdyby nie była nie walczyłabyś, nie czułabyś się raz tak, jakby Cię tramwaj przejechał, a raz tak, że w końcu jest ok, nie miałabyś wahań emocjonalnych, nie miałabyś wątpliwości, nie miałabyś stanów depresyjnych, normalnie byś funkcjonowała w społeczeństwie, nie bałabyś się np po przeczytaniu jakiejś historii o zerwaniu związku długoletniego, nie bałabyś się snów, nie chciałabyś Go widzieć, nie analizowałabyś każdej najkrótszej chwili, nie potrzebowałabyś psychoterapii, ani leków, nie miałabyś stanów lękowych i nie odczuwałabyś tego tak dogłębnie... moge tak jeszcze długo ;) ... ale chyba dotarło ? :D

 

lochness: moze pomimo tego, ze są to odległe wizyty, warto by było sie z taka pania skonsultowac, a potem powiedziec jego rodzicom, że się tam było... może potraktują to poważnie?

 

eh... jak dużo zależy od bliskich...

 

ps sny też mnie zastanawiają... zawsze miałam makabryczno - interesująco - zakręcone sny, które często były jak jakiś film, nieraz przerażające, nieraz życiowe, nieraz nierealno-fantastyczne, ale zawsze inne niż ludzi, którym opowiadałam. Ja w nich słysze melodie (czasem orkiestre całą, śpiew, muzyke po prostu) widzę barwy, czuję jakby były realne... czasem budziłam się z wielkim niepokojem, bo myślałam, że coś znaczą...

 

piko: nie proś więcej o znaki, bo zawsze psychika sobie coś znajdzie... i dalej nie uzyskasz odpowiedzi... no i będzie Cie wprowadzać w takie stany, jak miałaś w nocy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lochness wiesz co ci radze? Może dobrze by było gdybyście spędzili razem jakiś fajny dzień... nie wiem, zakupy, kino... ja przynajmniej kiedy jestem zajęta, kiedy dużo rozmawiam... to mam mniej czasu na to żeby myśleć ;) zamiast siedzieć i płakać weź go na spacer, pogadaj na jakiś ciekawy temat. pomóż mu oderwać sie chociaz na chwile od natręctw.

Zobaczysz, będzie wszystko dobrze :)

I Apsik ma racje, mimo odległych terminów warto chyba sie zapisać, i poczekać...

Dobrze że potrafisz zrozumieć swojego chłopaka. to już duży plus... bo jak widzisz nie każdy to umie... do czasu kiedy sam sie z tym nie zetknie.

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-> apsik84 : Brawo, brawo i jeszcze raz brawo !!! :D Jestem bardzo zadowolony, bo jesteś już na takim etapie, że potrafisz już sama obchodzić się ze swoją nerwicą. Świadomość, że to natręctwa to podstawa do rozpoczęcia skutecznej walki. Bez tego człowiek ciągle pozostaje na etapie niepewności czy to choroba czy nie. Ale, żeby to sobie uświadomić potrzeba czasu. U mnie od jakiegoś czasu następuje sukcesywna poprawa i już jestem pewien, że z tego wyjdę. Ale wiem też że droga do wolności jest cholernie wyboista. Setki razy upadałem bez jakiejkolwiek nadziei, by za chwilę jakimś sposobem wstać i walczyć dalej. To były najcięższe momenty mojego życia. Apsik84, wytworzyłaś dystans do choroby a to pozwala ci dużo realniej oceniać treść myśli. Myślę, że jesteś już bliska uwolnienia się od tego cholerstwa. Nam jest o tyle łatwiej, że nie walczymy z niepewnością co do istnienia zaburzenia, a obserwujemy kontekst w którym działa. Im szybciej 'poczujecie' te stany jako chorobowe, tym szybciej nastąpi zwrot we właściwym kierunku. Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Unikajcie ciągłego rozmawiania np. ze swoim partnerem o objawach nerwicy, bo to uspokaja tylko pozornie. Ustalcie sobie jakieś punkty w czasie (np. raz dziennie, wieczorem) i wtedy dzielcie się z drugą osobą swoimi spostrzeżeniami. Ale nie przez cały czas. Ciągła rozmowa nie pomoże wam oderwać się od natrętnych myśli. Przestańcie tak zagłębiać się w treść myśli. W zamian za to rejestrujcie w jakich sytuacjach one się nasilają. Co powoduje, że ustępują. Jeżeli jakieś słowo wypowiedziane w myślach powoduje lęk, spróbujcie wypowiedzieć jego substytut - zobaczyćie że tego lęku tam na początku nie będzie. To jest choroba, często wynikająca z naszej osobowości. Mówi wam to osoba, która tak jak wy cierpiała ten horror i która jak nikt inny rozumie przez co przechodzicie. Droga do satysfakcjonującej poprawy, bądź całkowitego wyleczenia jest cholernie trudna, ale możliwa do przebycia - a wy nie macie tak na prawdę wyboru ;). Apsik84 - cieszę się ze rozjaśniasz mroki tego forum. Mimo, że nasza walka jeszcze się nie skończyła, to mamy już na tyle siły, aby spróbować pomóc innym. Wszyscy jesteśmy chorzy - spróbujcie sobie to uświadomić.To właśnie choroba poprzez natręctwa spowodowała, że jesteśmy tu, na forum.

Lucy86 - z tego co sobie przypominam w Centrum Psychoterapii na Sobieskiego oferują psychoterapię behawioralną.

 

Co do leków - to o ile natręctwa nie zajmują przeważającej części dnia można się obejść bez nich. W innym przypadku nie ma co się męczyć.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje apsik.... chyba juz napewno wydrukuje sobie i powiesze to co napisalas:)) lochness tak jak mowi Apsik i Bad Girl : warto sie zapisac i poczekac! naprawde! Deprim niestety malo tu moze zdzialac.... kochana poszukaj jeszcze , a raczej pozukajcie! ja znalazlam pomoc dzieki mieciowi ktory podal mi dobry adres, moze poszukaj w sasiednim miescie... co do lekarstw kochana to nie chce ci nic sugerowac ale jesli twoj chlopak poprosi psychiatre o tansze to lekarz da! bo z reguly lekarze przypisuje drogie leki.... ja bralam seroxat za 50 zl teraz biore paxtin za 34 zl ale poprosze o xenator ktory kosztuje 5 zlotych! :P moze glupia jestem ale co tam :) roznicy w dzialaniu nie widze:) pierwsze koty za ploty pamietaj! a co do rodzicow to ja takze musialam niestety polegac sama na sobie bo widzisz rodzice nie za olewaja ale traktuja to jako wymysly, cos niewartego uwagi.... niestety:( mysle ze to bedzie dla was dobry moment na to zeby zrobic cos bez ich udzialu i bedziecie dumni z siebie :) pozdrawiam! oby dzis byl dla nas dobry dzien!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mieciu Ta niestabilność w diagnozie wynika z tego, że jesteśmy wciąż w garści nerwicy. Wynikać też może cześciowo z naszej osobowości. Ale chyba wiesz, kiedy czujesz się sobą, a kiedy nie ? A co mają powiedzieć ludzie, którzy po 700 razy dziennie myją ręce ? Inna nazwa zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego to zespół anankastyczny ....

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pikpokis... ja też miewam takie sny na jawie... że tak naprawde nie potrafie odróżnić prawdy od fikcji.

Ja też tak mam! Tylko nie opowiadałam o tym psychiatrze, bo uznałam, że to takie trochę dziwne objawy to się chyba w psychopatologii nazywa odrealnienie rzeczywistości i kojarzy mi się z poważnymi zaburzeniami...ale jak Ty też to masz to znaczy, że ma jakiś związek z nerwicą...

 

Dzięki Jakub za informację. Zapisałam się na wstępną wizytę na piątek, dowiem się, kiedy się zacznie ta psychoterapia, mam nadzieję, że szybko.

 

Dziś się czuję strasznie dziwnie. Wczoraj bardzo tęskniłam do mojego chłopaka, płakałam, że wróci dopiero za 2 tygodnie...dziś czuję się jakoś dziwnie zadowolona, że się od niego uwolniłam. Może to i plus, że nie mogę do niego dzwonić przez ten czas (jest na ćwiczeniach na poligonie), bo tak to zaraz bym zadzwoniła i mu opowiadała, jak się czuję, a on pewnie też ma już dość. Ale głupio mi strasznie, że się czuję lepiej bez niego :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy tez tak mam i tak samo mnie to dobija:( jak np nie widze sie z moim chlopakiem i mam dobry humor to drazu mysl: czemu sie ciesze jak go nie ma? czemu jestem zadowolona i wiadomo co przychodzi dol i tak dalej:( taka ladna pogoda mieciu masz racje a ja jakos dzis nie czuje radosci:( ehhhh kubo masz racje ale sam pewnie wiesz jak to jest jak w jednej chwili czujesz sie 200% pewnym ze kochasz a potem nie:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Wy ale ja mam pewną skalę porównawczą: wcześniej (jak miałam jakieś 15-16 lat) miałam bardzo silne natręctwa, że mogę zrobić coś złego mojej mamie (w podręczniku psychopatologii jest napisane, że zbyt duża nadopiekuńczość matki może to wywołać). I jak przez tydzień jej nie było, czułam się świetnie i byłam bardzo zadowolona, bo zniknął jakby "obiekt" natręctw. Teraz sobie to porównałam i może dlatego lepiej się czuję bez Marcina...ale nastroju wcale takiego dobrego nie mam :/ Choć jak poszłam z psem na spacer rano to radośnie świecące słońce jakoś mnie natchnęło optymizmem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy86 bo tak jest w istocie. Nasi ukochani są katalizatorem natrętnych myśli, które nas napastują. Oni reprezentują pewną sytuację, która wzbudza nasze wątpliwości, a nie potrafimy rozróżnić realnego zagrożenia od zbyt do przody idących obaw. Gdy jesteśmy od siebie z jakiegoś powodu odseparowani lęk ulega pomniejszeniu i nasze samopoczucie się poprawia. Lęk jest mniejszy, bo nie jesteśmy tak intensywnie eksponowani na obiekt go wywołujący. Ale to nie znaczy że choroby nie ma. Wtedy nerwica natręctw generuje następne chore myśli w stylu : jak jest mi lepiej, to na pewno nie kocham. I całość się zapętla.

 

A sumie mam takie pytanie : no to nawet jak byście nie kochali, to jak widzicie rozwiązanie tego tematu i najbliższą przyszłość ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Moi Kochani:) Witam też wszystkich nowych:) Ale temacik sie rozwinął...przeczytałam wiele mądrych rzeczy, Jakub zwłaszcza Ty ciekawie piszesz na trapiący nas temat. Nie wiem czy mnie kojarzysz pisywałam jakiś czas ale teraz zaglądam rzadko ponieaż staram się od tego odciąć. Nie znaczy że jest już na 100% dobrze, ale jest duzo lepiej.

Ostatnio jestem przerazona bo coraz cześciej pojawia sie temat ślubu a ja jestem przerażona...ojej jaki mnie ogarnia wtedy lęk....Boję się przyszłosi..A wiecie czego chce??? Zostać żoną i matka i prowadzić spokojne życie....Rozważam teraz problem zajścia w ciąże ale nie zamierzam rezygnować z leku (seronil) muszę tylko znaleść mądrego lekarza który mi wszystko dokładnie wytłumaczy. Moja ginekolog powiedziała że nie widzi przeszkód...tylko na najmniejszej dawce leku. Jeszcze muszę skonsultować to z psychiatrą...mądrym psychiatrą!!! Nie chcę zrezygnować z leku bo panicznie się boję ze to wróci , a tego stanu nie zniosę po raz kolejny.

Pikoniu buziaczki i uściski mocniutkie. Masz juz ten nr gg??

Trzymajcie się wszyscy ciepło i pozdrawiam Was mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak jak powiedziałem. Większość z nas ograniczy się do poprawy samopoczucia. Jednak na tyle znacznej, że pozwoli to szczęśliwie żyć z partnerem u swojego boku. A myśli ? Będą w nas chyba zawsze, tylko z czasem wyblakną i przestaną tak promieniować.

 

Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że kiedy po kuracji lekami trwającej dobrych kilka miesięcy (8-10 nie pamiętam dokładnie) natręctwa się bardzo zredukowały. Po odstawieniu leków stan był dobry. Jednak przy wejściu w następny związek (ostatni zakończył się z rzeczywistych powodów : różnica poglądów, moja partnerka była dda; powinna uczestniczyć w psychoterapii, ale nie dostrzegała skali problemu)nerwica prawie po kilku dniach powróciła na maxa. Nie ma ucieczki od tego gówna inną drogą jak walka. Wydaje mi się, że w moim przypadku nawrót objawów był spowodowany zmianą w moim życiu. Przejściem w następny związek, zaczęcie wszystkiego na nowo. Ale bardzo się cieszę, bo teraz mam ukochaną dziwczynę, która rozumie, że to choroba i mnie absolutnie w tym wspiera. Daje mi poczucie bezpieczeństwa - a to chyba dla nas cholernie ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak Jakub, ja jestem pełna podziwu dla mojego chłopaka, że tak to wszystko znosi i jest tak wyrozumiały. Często jak zaczynałam popadać przy nim w te makabryczne doły to odważnie próbował odwracać moją uwagę na coś innego, muszę przyznać, że to czasem skutkuje... np pytał mnie o coś zupełnie innego i w tym momencie kiedy zaczynałam mysleć o odpowiedzi zapominałam o myślach...

 

Wiecie co jest ważne... tak sobie myślę, że jeszcze niedawno bardzo chciałam uciec od nerwicy i wszystkich myśli. Z lęku oczywiście, przed tymi stanami itd... każdy ranek był okropny bo tak ogromnie się bałam, że znów zaczyna się dzień walki. Ale teraz jestem na takim etapie, że przestałam się bać tej choroby. To jest tak, że np wcześniej myślałam, że jak tylko to minie to przestaje do tego wracać (np. przestaje czytać to forum, bo się bede nakrecać i wszystko wróci). A teraz jest tak, że moja świadomość jest na takim poziomie, że ja wcale nie chce uciekać i zamykać tego rozdziału mojego życia. Ja chcę o tym rozmawiać i dzielić się doświadczeniami. Po prostu oswoiłam swoją nerwicę na tyle, że w ogole się jej nie wstydzę, ani nie boję :). Czasem myśl że jestem chora mnie smuci, ale coraz częściej czuję, że to wszystko miało sens. Moja rada: nie uciekajcie od nerwicy, ale się w nią wgłębcie, bo ona chce wam coś powiedziec (oczywiście napewno nie to, że nie kochacie - to tylko jej maska).

 

Jakub: ja się bardzo cieszę, że już jestem na tym dziwnym etapie, po prostu odczuwam coraz więcej ulgi. Ale czasem pojawia się niepokój... jednak już gaśnie. Dzięki za Twoje wypowiedzi, dużo mi dają :) Ta choroba była dla mnie największym wyzwaniem i największym bólem jaki w życiu doznałam. Mam nadzieję, że już nie będzie wracać, aż z taką mocą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będzie wracać z taką mocą, jeżeli nie cofniesz się w tym wszystkim czego jesteś już świadoma. Oczywiście stan może się pogorszyć przy niesprzyjających warunkach (np. stres), ale wykształciłaś sobie mechanizmy obronne i następnym razem będzie ci dużo łatwiej 'wrócić do normy'. Wbrew obawom czas gra na naszą korzyść. Twoje natręctwa zaczynają wygasać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie... szczególnie do ciebie Jakubie, bo widze że bardzo dobrze znasz się na tych rzeczach.. otóż zastanawia mnie jedna sprawa...

stwierdziłam, że od dziecka mam nerwice... naprawde odkąd tylko pamiętam... zawsze wszystkiego sie bałam, chorob.... a nawet słońca, bo dostane udaru...

dzis już jest inaczej... nawet natrętne mycie rąk po 700 razy na dzień zmniejszyło sie do mimimum... niektóre rzeczy w ogóle mi przeszły...

bez żadnego leczenia... więc czy to możliwe żeby nerwica prędzej czy później sama przeszła?

bo ja czasem nie jestem pewna czy to co teraz przeżywam będąc z moim chłopakiem to też objaw choroby... czy po prostu jest inaczej i szukam pretekstu zebv sie z nim rozstać czy cos... no już sama nie wiem :(

A może jest tak, że nerwica trwa przez caly czas... tylko ma jakies inne objawy...

nie mam pojecia jak to jest... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając informacje o tobie z twoich postów już na początku widać, że masz problem z utrzymywaniem związków. Z tego co wyczytałem przeżyłaś już kilka związków, które kończyły się rozstaniem z powodu twoich natręctw. Już ten fakt nie jest normalny. Jeżeli już w dzieciństwie miałaś nerwicę natręctw to wygląda na to, że nikt oprócz ciebie o tym nie wiedział. Albo nikt nie traktował tego poważnie. Pewne typy osobowości mają większe predyspozycje do nerwicy natręctw, jak np. osobowość obsesyjno-kompulsywna, anankastyczna. Ja nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale na pewno potrzebujesz pomocy psychologa (i/lub psychiatry). Ja nie mam wątpliwości, że obsesyjnie boisz się tego czy kochasz czy nie - w twoim wypadku symptomy wskazywały by na nerwicę natręctw. Czujesz przecież wewnęrznie, że ciągłe rozstania niczego nie załatwią. Więc z tą myślą zapisz się na psychoterapię i jak będzie trzeba to weź leki. Z nerwicą natręctw jest tak jak z każdą inną chorobą : czym wcześniej podjęte leczeni, tym większe szanse uzdrowienia. Po prostu tematy nerwicy natręctw mogą się zmieniać. Jak już załatwisz jeden, to może powstać zupełnie nowy problem lub pozostający w jakiejś relacji z tym, który odszedł. Mimo szeregu rzeczy wspólnych leczenie wymaga podejścia absolutnie indywidualnego. Jeżeli stare natręctwa zniknęły lub prawie całkowicie wyblakły, to nie ma postaw sądzić, że w tym wypadku będzie inaczej. Natomiast dobrze było by w procesie leczenia czynnie uczestniczyć. Każdy na forum w tym wątku zadaje sobie takie pytania jak ty. I zawsze, gdy obsesyjnie będzie szukał odpowiedzi na to pytanie nic nie usłyszy. Bo prawdziwe uczucia są dużo niżej. I trzeba się w nie wsłuchać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakub masz rację. Nerwica tylko zmienia swoją postać. Moja już zmieniła kilka razy, tylko wtedy byłam pewna, że to nerwica, a teraz czasami atakuje mnie z taką siłą, wmawiając mi, że to moje prawdziwe uczucia, że czasem się gubię. U mnie chyba wszystko się zaczęło, jak miałam jakieś 13 lat. Na początku obsesyjnie bałam się, że coś stanie się mojej mamie, byłam z nią strasznie emocjonalnie związana, jak spóźniała się 10 minut, to wystawałam w oknie z napięciem, potem nagle przeszło w lęk, że jestem zagrożeniem dla mojej mamy, że chcę jej zrobić krzywdę, przychodziły mi do głowy tysiące powodów, dlaczego powinnam tak zrobić. To samo przeszło - brałam trochę leków, ale bardziej zmiana sytuacji w domu (mama zachorowała). Takie poboczne natręctwa w międzyczasie to było, że jestem lesbijką, że interesują mnie kobiety (dopiero niedawno w DSM przeczytałam że to też się kwalifikuje do natręctw), na szczęście przeszło szybko i bezpowrotnie, następnie było myślenie obsesyjne, że coś stanie się mojemu chłopakowi, widziałam w myślach, jak wpada pod samochód, jak ktoś go zabija itp., no a od połowy stycznia to już wiecie...przepraszam za takie uzewnętrznienie się trochę, ale mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lucy86, nie napisałem tego do tej pory, ale mechanizm nerwicy najlepiej poznałem przy obsesji na temat mojej orientacji seksualnej. Dokładnie tak jak u ciebie, u mnie pojawiła się obsesja, że może jestem homoseksualistą. I jazda była taka, że myślałem, że strzelę sobie w łeb. I nie pomagały dowody na to, że faceci mnie nie podniecają. Raz na 100% wiedziałem, że jestem normalny, a potem myśli, że może jest inaczej. Zawsze znalazłem w głowie jakieś ale. Wiecie co ? Powoli zaczynam myśleć, że problem nerwicy natręctw w 100% można załatwić tylko lekami. Tzn można psychoterapią spiłować kanty, ale jeżeli ktoś dąży do 100% wyleczenia, to jest skazany na branie leków do końca życia. Ja tam planuję walczyć o własnych siłach ile się da. Ale jak się by okazało, że trzeba bezwzględnie dalej brać leki, to wezmę i już. Nie dam sobie życia zmarnować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje bardzo za informacje... naprawde wiele mi pomogła... i tobie też Lucy...

A czy można zaryzykować stwierdzeniem że nieleczona nerwica natręctw będzie trwała przez całe życie?

bo wiecie... ja właściwie nie wiem jak myśli normalny człowiek bo nerwice mam odkąd pamiętam. więc trudno mi odróżnić już teraz co jest chorobą a co nie... dlatego też was o to pytałam...

Dziekuje jeszcze raz... to mi naprawde dużo pomaga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z nerwicą natręctw to tak jak z cukrzycą. Nauka nie poznała jeszcze leku na całkowite uleczenie. Można chorobę na kilka sposobów wyciszyć, ale ona tam pozostaje. Nie znam udokumentowanego przypadku 100 %wyleczenia nerwicy natręctw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy w życiu z czymś sie zmaga... nie ma lekko.

Zaczęłam już to wszystko powoli rozumieć... Sam fakt że mozna to wszystko wyciszyc podnosi mnie na duchu...

zawsze sobie mówie, że inni mają gorzej... zaczynam wtedy akceptować tą cała chorobe...

jeśli będziemy walczyć to napewno uda nam sie z tym żyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakubie skoro Ty nie jestes ekspertem to nie wiem kto jest :) Bardzo dziekuje za Twoje slowa.... zwlaszcza o tym zadowoleniu kiedy nie jestesmy z ukachanymi, masz racje ze poprostu nie mamy obiektu zainteresowania i stad jakby taka ULGA... ale tez i mysli: czuje sie zadowolona bez niego? Dalej juz nie dokoncze.... dzis mialam nerwowy dzien stad chyba wykluly sie natrectwa na dzis..... jednym slowem gorszy dzien :( pocieszam sie ze jutro pierwsza zapoznawcza wizyta u psychologa:) hanusiu kochana!!!! w koncu sie pojawilas:) jak widzisz mamy tu dobrego czlowieka ktory chce nam pomoc..... :) to cudownie ze planujesz dzidziusia :) Wasze zwierzatka beda mialy nowego czlonka rodziny :))) najwazniejsze zeby lekarz dobrze cie przygotowal!, co do gg to kurde zaklakalam doslownie 3 dni temu i jakis blad mi wyskakuje... chyba ta nowsza wersja nie nadaje sie na moj komputer:P ale obiecuje ze szybko to naprawie:) zagladaj czasami bo tęskno tu bez ciebie...:( ale ciesze sie ze napisalas i ze masz dobry humorek :) ja ide sie juz polozyc, wszystkich mocno sciskam i napisze wam jutro jak wygladala moja wizyta :)))))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×