Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jakub

Użytkownik
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jakub

  1. Brawo !!! jest po prostu normalnie, czyli pięknie :)
  2. Czytam wasze posty i przypomina mi to moje problemy z przed 10 lat. Wtedy nerwica pojawiła się po raz pierwszy. Zmagam się z tym gównem już tyle lat i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że mi się udało. Myśli się pojawiają rzadko, ale nie powodują już takich reakcji. Mogę powiedzieć, że psychoterapia jest elementem kluczowym, ale w moim przypadku leki były także niezbędne. Przed wami niełatwa droga do zmiany wyuczonych schematów myślenia. I to prawda. Będziecie musieli robić rzeczy wbrew sobie. Bo umysł macie zdrowy, ale chore emocje. To była najcięższa praca jaką zmuszony byłem wykonać - ale uwierzcie mi że warto :) Trzymajcie się wszyscy i powodzenia - to forum była dla mnie bardzo pomocne.
  3. Temat twoich natręctw jest klasyczny. Te obrazy nie ukazują w żadnym wypadku twoich pragnienień. Tego typu zaburzenia pojawiają się często, kiedy nasza osobowość sprzyja tłumieniu emocji z którymi z różnych powodów mamy problem w konfrontowaniu. Nie czekaj, tylko znajdź dobrego psychologa i psychiatrę. Przy nerwicy natręctw (w odróżnieniu od innych nerwic) leki prawdopodobnie będą niezbędne. Polecam terapię behawioralno - poznawczą (najwyższa skuteczność ok.80%). Powodzenia
  4. Nic podobnego :) pop prostu zmagałem się z tym cholerstwem. Jest zdecydowanie lepiej od kiedy biorę leki, bo mogę nad tym panować. Jestem pewien że dzięki psycoterapii i farmakoterapii to pokonam. Ale ostatnio trochę pokłuciłem się z moją ukochaną. No i zawisła groźba rozstania - ale prawdziwego rozstania, nie urojonego. Zlasowałem się prawie kompletnie, i wtedy poczułem, że po prostu bardzo ją kocham. Po tym fakcie natręctwa na temat czy kocham czy nie zniknęły - jak do tej pory ich nie ma, ale teraz boję się, że nasz związek się rozpadnie i że ją stracę na zawsze. Jak wydać i tak źle i tak niedobrze, hehe. Trzymajcie się mocno i nie traćcie nadziei to to gówno pokonacie. Jestem na to dowodem. Skondinąd wiem, że nasza odmiana nerwicy natręctw nie jest najsilniejszą wersją tej choroby i jest absolutnie do stłumienia. Powodzenia wszystkim
  5. Będziesz zmuszona nauczyć się siebie, aby normalnie żyć z twoim chłopakiem no i nerwicą. Na pewno też psycholog i leki są tym co ci teraz trzeba. Na dzień dzisiejszy nie ma szans na całkowite wyleczenie tej choroby. Ale każdy z nas będzie musiał nauczyć się z nią żyć. Trzeba mieć świadomość istnienia w nas tego gówna. Kiedyś faktycznie będziesz się śmiać z tego, co teraz jest dla ciebie koszmarem. Wiem to po sobie. Musisz być silna, a raczej będziesz zmuszona do tego, żeby być silna bo nie doprowadzisz do rozstania z chłopakiem. Buduj wasz związek :)
  6. -> pikpokis : przeczytaj sobie info na stronach zagranicznych na temat ocd : http://www.ocdcentre.com/ocdeducation.html. Magnez nic tu nie pomoże. Tylko w Polsce tajemnicą jest iż jest to choroba poważna i w sumie nieuleczalna. Idź do psychologa, bo nic sama nie zdziałasz. Ludzie, którzy przyjeli pomoc lekarzy żyją normalnie.
  7. -> pikpokis. Nie kombinuj, tylko weź jakieś leki. Ja biorę już jakieś dwa tygodnie anafranil i wszystko wraca do normy. I co najważniejsze pojawiają się uczucia. Wiem, że chcę być z moją ukochaną na zawsze i żadne myśli mi nie przeszkadzają !!! Natręctwa bardzo się zredukowały i straciły swoją niszczycielską moc. Nie czekaj, bo to samo się nie rozwiąże.
  8. Płacz w obecności waszych sympatii nie jest oznaką kochania, bądź niekochania, a raczej sposobem na rozładowanie emocji. Zazwyczaj ludzie doświadczają płaczu jako czegoś oczyszczającego. W naszej chorobie mamy problem z naturalnym rozładowaniem naszych emocji (ciągły stres) więc objawia się to płaczem zazwyczaj w towarzystwie osób najbliższych. Walczcie dalej, bo warto :)
  9. -> Lucy86 Laboratorium Psychoedukacji 03-932 Warszawa ul. Katowicka 18 http://www.lps.pl/ Co do psychiatry to : Grzegorz Kopacz ul. Orla 10 Lublin Przyjmuje w poniedziałek od 10 i w czwartek od 16
  10. Witam ponownie :) W czasie mojej wizyty u psychiatry (Grzegorz Kopacz - autorytet w leczeniu nerwic) dowiedziałem się ciekawej rzeczy. Po pierwsze natręctwa zdarzają się tylko porządnym ludziom tzn tym, którzy mają mocne zasady, są uczciwi. Ludzie, którym brak takich cech puszczają swoje popędy na samopas zaspokajając je w sumie bezwzględnie. Więc u nas problem istnieje, ponieważ faktycznie walczymy z naszymi popędami. Oczywiście nie chodzi tu o to, aby np. sypiać z kimś na boku, bo to nie jest zgodne z naszym systemem wartości. Zasady należy bezwzględnie utrzymać. Natomist problemem może być to, dlaczego nasza popędowość jest tak rozwinięta. I tu najczęściej jest kot pogrzebany. Czasami kontakty z płcią przeciwną są pewnego rodzaju sprawdzeniem się we własnej roli, dowartościowaniem. Mężczyźni z dosyć niskim poczuciem wartości poprzez te relacje udowadniają sobie jacy są męscy. I to wytwarza pewnego rodzaju zależność w związku. Ale wiadomo, że takie sprawdzanie do niczego na dłuższą metę nie doprowadzi. Dlatego psychoterapia jest tu bardzo wskazana. BARDZO WAŻNA INFORMACJA : 99% chorych na nerwicę nigdy nie wykona treści swoich natręctw (mówię o natręctwach myślowych). Wiem, że w sumie marna to dla was pociecha, ale nie zerwiecie ze swoimi sympatiami. Co do miłości, to psychiatra potwierdził tylko właściwie to, co już wiedziałem. Wyszliście teraz z momentu zakochania i nie wiecie co robić dalej. Intelekt podpowiada wam, że nie należy związku kończyć. I to jest bardzo ważne. Emocje natomiast działają z pewną bezwładnością i są czasami zwodnicze. Trzeba więc nauczyć się współistnieć ze swoimi emocjami, ale też korzystać z intelektu. Realizować to, czego się chce, ale nie działać tylko emocjonalnie. Psychiatra przepisał mi lek : Anafranil. Mój organizm zna ten lek, więc efekty przyszły dosyć szybko. Myśli natrętne zmniejszyły się o około 80%, a nawet jak się pojawiają, to nie powodują depresji. Może pierwsze dwa dni były trochę dziwne, ale teraz jest już ok. Kiedy nie miotają mną emocje czuję się wreszcie w miarę normalnie. Koleś podiwdział, że mimo brania leków natręctwa będą się pojawiały do momentu, aż przepracuję tematy związane z moim poczuciem wartości. Jeszcze jedno : co do miłości to koleś się zaśmiał i powiedział, że miłość buduje się przez długie lata i że nie można od siebie wymagać tego uczucia po np. roku trwania w związku. Istnieje rozgraniczenie między zakochaniem i miłością. Jest okres zakochania i po jego zakończeniu dopiero ludzie stoją przed decyzją co dalej. Albo decydują się dalej budować swoje relacje (budowanie dojrzałej miłośi), albo zdziewieni że wszystko już przeszło rozstają się. Jest to kwestia podjęcia odpowiedzialnej decyzji. Ale jeżeli komuś zależy na trwałości związku, co w naszym wypadku jest oczywiste, powinien patrzeć na sprawę długofalowo. Obok naszej zależności z partnerem należałoby rozwijać zdrowe relacje partnerskie. Dajcie sobie więc na to wszystko czasu. Większość z nas umie kochać toksycznie - a to nie jest ta dojrzała miłość.
  11. Nie możesz znieść ambiwalencji uczuć. Pewnie że mogła byś się przespać z innym mężczyzną, ale wielce prawdopodobne jest, iż przyjemność z takiego aktu byłaby prawdopodobnie znikoma. Chociażby ze względu na brak głębszych uczuć. Byłem kiedyś w związku z kobietą, w którym pomyślałem, że może tu właśnie o te sprawy chodzi i sprowokowałem taką sytuację. Powiem tak: jest mi wstyd do dnia dzisiejszego, a jeżeli chodzi o sam seks to odczucia były mocno przedmiotowe. Ale przecież nerwica sugerowała, że to tędy droga !!! Nigdy czegoś takiego już nie zrobię, bo po pierwsze nie jest to zgodne z moją osobowością, a po drugie mam zbyt wiele do stracenia. Nie znalazłem tam niczego co by rzeczywiście argumentowało za zmianą partnerki. Znam takich, co skaczą z łóżka do łóżka i w ogóle im to nie przeszkadza. Ale tacy ludzie są od nas różni nie tylko w kwestii seksu. I nie wstydź się takich rzeczy mówić terapeucie. Jak on ma ci pomóc, jak nie zna twoich problemów ? Musisz się otworzyć, to jest jeden z warunków terapii.
  12. Spokojnie, spokojnie. Ja też tak miałem. Obsesja, że podobają mi się inne laski i świadomość, że nie chcę z nimi sypiać, ale jednocześnie nie mogłem znieść, że mi się podobają i natrętne myśli, że zmuszony będę przeskoczyć. Odeszło, choć czasami na krótką chwilę powraca. Ana24 - nie daj się pokonać przez myśli. Zobacz, każdy z nas ma podobne obsesje. Ja przez to przeszedłem już jakiś czas temu i wiem, że to prowadzi do niczego. Masz świadomość, że nie będziesz w życiu sama. A to jest równoważne ze nieuniknioną konfrontacją z tym gównem jakim jest nerwica. Ucieczka w ramiona nowego partnera nie stanowi żadnego razwiązania, a jak wiele można stracić. Nie miałaś miłości w rodzinie ? Skąd to znam ? Mało kto tak na prawdę umie kochać i to nie chodzi już tylko o neurotyków. My jesteśmy na ten temat szczególnie wrażliwi, a nasza walka jest niczym innym jak procesem, który nas do tej miłości przybliża - tylko dajcie sobie trochę czasu; Tego nie da się zrobić w tydzień; Czasami potrzeba lat, żeby to wewnętrznie poczuć. PS. nasz wątek ma największą liczbę postów, zaryzykuję chyba nawet że z całego forum
  13. -> Ana24, doskonale cię rozumiem w tej kwestii. Coś jak potrzeba adrenaliny, szczególnie mocnych impulsów do działania. Nie można czegoś przyjąć w sposób normalny, trzeba to poczuć aż do granic możliwości, do momentu przesterowania. Tego typu zachowania biorą się z naszego dzieciństwa. Nie potrafisz stawiać swojemu partnerowi granic, prawda ? Problem stawiania granic pewnie dotyczy także ciebie samej. Jak nie czujesz silnych impulsów to czujesz się nieukierunkowana, znudzona, tracisz sens. To są niektóre elementy twojej osobowości, których nie wykorzenisz w 100%. Masz jednak możliwość wykształcenia w sobie dodatkowych umiejętności, które działając równolegle pozwolą ci radzić sobie z trapiącymi cię dziś sytuacjami. Psychoterapia nie leczu w sposób magiczny. To po prostu warsztat, w którym możemy nadrobić braki wynikające z naszego dzieciństwa, wykształcić mechanizmy ułatwiające nam funkcjonowanie w społeczeństwie, oraz przede wszystkim dające nam nowe możliwości. Coś jak eksternistyczny kurs dojrzewania. Być może da ci odpowiedź na pytanie, dlaczego tak 'obsesyjnie' pragniesz miłości. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:55 pm ] No i Mieciu : to czy czujesz czy to choroba czy nie to jest sprawa drugoplanowa. Masz natrętnie pojawiające się, intensywne myśli, których temat jest dla ciebie szczególnie przykry, a nad którymi nie jesteś w stanie w żaden sposób zapanować. Do tego stopnia, że wywołują różnego rodzaju objawy somatyczne co utrudnia ci normalne funkcjonowanie. W psychiatrii tego typu stany klasyfikowane są jako zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i wymagają leczenia farmakologicznego i/lub psychoterapeutycznego. Czy się to komuś podoba czy nie, basta
  14. Ana24, to zależy jaka jest twoja wewnętrznia definicja miłości. Ja jak nie mam natrętnych myśli to po prostu jestem z moją dziewczyną szczęśliwy. Cieszę się, że jesteśmy razem, że mogę o nią dbać, że np. wieczorem siedzimy sobie razem przytuleni i oglądamy film itd... Ale nie jest to już tak intensywne uczucie jak kiedy miałem 17 lat. I dzięki bogu, bo teraz mam większy spokój ducha. Nic się nie przejmuj - za jakiś czas, jak emocje opadną i ty poczujesz, że zaczynają wkraczać ciepłe uczucia; daj dobie chwilę odpoczynku. Ciekawe, ale też jest problem tego rodzaju, że my syntetyzujemy uczucie 'niekochania', bo z moich obserwacji wynika, że nigdy tego tak na prawdę w naszych związkach nie czuliśmy. W sumie mogę powiedzieć, że kiedyś krótko spotykałem się z laską, co do której wiedziałem, że jej nie kocham i jakoś nie robiłem sobie z tego powodu żadnych wyrzutów, a już na pewno nie miałem żadnych lęków. Jeszcze jakiś czas temu w tych stanach gdzie nerwica trochę zwalniała obroty czułem się wyzuty z wszelkich uczuć. I mogłem wtedy sobie myśleć, że faktycznie nic nie czuję. Nic bardziej mylnego. Daj sobie trochę czasu, bo to nie przyjdzie na twoje zawołanie.
  15. Hehe, ja też tam mam :) U mnie lęk miesza się z bardzo ciepłym uczuciem dotyczącym bliskości. I dodatkowo pożądaniem, ale wzmocnionym przez uczucia. To bardzo dobrze, bo to ewidentnie potwierdza , że jest wszystko ok. No trzeba mieć trochę powietrza wreszcie. Ale na ten etap musiałem trochę poczekać ...
  16. Myślę, że jeżeli jest ci z tym dobrze, to nie ma o czym mówić. W końcu tak jak napiałeś, nie każdy znajduje szczęście w bliskim kontakcie z drugą osobą. Ale czy aby na pewno nie jest to krzyk rozpaczy ? Temat ten istnieje w twojej psychice w kategorii problemu, bo nie jesteś chyba na tym forum przypadkowo. Tego typu rozsterki ujawniają problemy natury egzystencjonalnej, natomiast niekoniecznie są objawami nerwicy natręctw.
  17. No !!! Widzę, że formuje się poważna paka :)!!! Dzisiaj ja mam wizytę u psychiatry. Nie ma co się męczyć, biorę leki i basta. W terapi nerwicy natręctw powiedzenie 'Twardym trzeba być nie mientkim' nabiera głębokiego sensu. Pozdrowienia dla wszystkich !!!
  18. -> pikpokis, jeżeli twoja pani psycholog uważa, że nie można mieć takich natręctw, to znaczy że albo jest całkowicie niekompetentna, albo my nie jesteśmy neurotykami, tylko cierpimy na bardzo głęboką psychozę. Mimo moich osobistych problemów z logicznym myśleniem jakoś wykluczam tą ostatnią opcję. A co może wiedzieć o takich stanach osoba, która nigdy ich nie czuła, zna je tylko z książek. Jeżeli nie masz zaufania to zmień terapeutę. -> Lucy86, we wtorek będę wiedział coś na temat poradni w Wawie. ->apsik84, Lucy86 - też tak czuję, perfekcjonizm do przesady. Coś w tym musi być, tym bardziej że moje całe życie niesie ślady zbyniego koncentrowania się na formie, co uniemożliwiało doprowadzenie rzeczy do końca. Ten typ osobowości to osobowość anankastyczna. Zobacz, jak trudno pogodzić się nam z tym, że teraz miłość wyglądać będzie trochę inaczej. A nie tak jak w komediach romantycznych. To jest chore !!! Ciężko się z tym zaczeło żyć ...
  19. Musimy żyć dalej. Nerica natręctw to cholerne przekleństwo, ale jest i jedyne co możemy zrobic to ją zaakceptować, bo już tego raczej nie zmienimy. Natomiast na 100% możemy to skręcić do tego stopnia, że będziemy szczęśliwie żyć. Będę to powtarzał do znudzenia. Trzymajcie się wszyscy bardzo mocno :)
  20. Mogę poprosić mojego terapeutę o pomoc. Może będzie w stanie coś polecić. Ja pochodzę z Lublina. U nas terapia grupowa kosztuje 40 zł za spotkanie trzytgodzinne. Za terapię indywidualną płaci się 70 zł. Jak coś będę wiedział, to na pewno dam znać.
  21. Wiesz co ? Cholera z tym gównem jest o tyle gorzej, że nawet gdybyś się poddał to będzie to porażka podwójna. Stracisz partnerkę i za jakiś czas w następnym związku wszystko od nowa. A jak sobie uświadomisz, że zerwałeś z laską, która była dla ciebie , to sprawa ci się skomplikuje w postępie geometrycznym. Dlatego ja się nie 'podniecam' myślą o zrywaniu, bo to jest bez sensu. Ja już tak miałem. Ale teraz mam bardzo duże szczęście, bo spotkałem wreszcie MOJĄ KOBIETĘ. I co ? Nerwica dalej trwa, a ja jestem świadom, że lepiej przy innej lasce mi już nie będzie. Sram na nerwicę i idę do przodu. Czasem na siłę, bo inaczej się nie da. Choć wiem, że będzie różnie, to dla mnie nie ma innej drogi. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:45 pm ] Jeszcze jedno : widzę, że ty też niesiesz w sobie lęk przed odrzuceniem. U mnie schizy znacznie się redukują (nawet do zera), kiedy jestem z moją dziewczyną sam na sam np. przez kilka dni. I przechodzi lęk, bo jestem z nią i czuję się bezpiecznie. Ale jak np. przychodzi niedziela i następnego dnia trzeba się rozstać na rzecz obowiązków, to już pojawia się lekkie napięcie i żal. Toksyny, ale może znajdę w nich jakiś trop.
  22. Ja byłem już raz żonaty. Przed przed zaręczynami czułem także nasilenie się objawów, jednak po całej ceremonii tj. ślubie i reszcie ceregieli po jakimś czasie objawy się bardzo mocno zredukowały. Zobacz, nawet moi kumple którzy są zdrowi, w obliczu takiej zmiany w życiu czują stres. Jest to jakiś lęk przed zmianą. Normalni ludzie też go mają. Ale u nas jakikolwiek stres pobudza nerwicę. Ja też się stresuję w związku z ponownym zawarciem małżeństwa, ale już wiem, że z czasem obsesje się zmniejszą. Pewnie czytałeś o takich zdarzeniacz, że ktoś myślał, że już się wyleczył, a tu nagle przy jakiejś emocjonalnej sytuacji nie wiadomo skąd objawy powróciły. Wiem, że jest ciężko, ale ja takie chwilę najszczęściej załatwiam w taki sposób, że natręctwa przeżywam na pół gwizdka. Trudno mi to wytłumaczyć, ale nie walczę z nimi, tylko daję, żeby mną trząsły, jednak nie zagłębiam się w ich treść. Po jakimś czasie (kilkudziesięciu minutach lub czasem kilku godzinach) nagle wszystko się luzuje i czuję się normalnie. A jak jest normalnie to nie wyobrażam sobie bycia z kimś innym. I zazwyczaj tak już się czuję do końca dnia. Nie tłumię całkowicie tych myśli, tylko je przeżywam w ograniczony sposób. Raz mi to wychodzi lepiej raz gorzej ale gdyby ten mechanizm dopracować, to myślę, że to było by to. Dasz radę, nie ma bata :)
  23. czy w tym czasie zmieniałeś partnerki, czy jesteś cały czas z tą samą osobą ? No i ile masz lat ? Jaka zmiana w twoim życiu nasiliła nerwicę ?
  24. Mieciu, od jakiego czasu masz tą przypadłość ?
  25. Życzę wszystkim powodzenia w terapii . Mamy jedno życie i nie wolno pozwolić, aby zostało zmarnowane przez nerwicę. Co do młodej pani psycholog, to zaryzykował bym stwierdzenie, że może po prostu nie spotkała się akurat z takim tematem w natręctwach. Wiecie jak młodzi lekarze tuż po studiach starają się wszystko wykonywać książkowo. Przy braku wieloletniej praktyki na pewno trudniej postawić diagnozę, a przecież chodzi o to aby była trafna. Bardzo ważne jest zaufanie do terapeuty. PS. Mogę wam w sekrecie powiedzieć, że coraz częściej z moją ukochaną rozmawiamy o ślubie i dzieciach. Czasami mnie to stresuje bardzo mocno, ale jak pozwolę sobie wczuć się w sytuację i olać natręctwa, przestanę walczyć sam ze sobą, to rozpływam się w ciepłym, pełnym bliskości uczuciu. Poza tym bardzo tego chcę !!! Nerwica nerwicą, ale trzeba także normalnie żyć. W drogę :)
×