Skocz do zawartości
Nerwica.com

"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!


magdasz

Rekomendowane odpowiedzi

Ubolewam nad tym, że niektórych spraw po prostu nie da się załatwiać małymi kroczkami. Po prostu trzeba w pewnym momencie przekroczyć rubikon, klikając przycisk "Wyślij". A chciałoby się jeszcze mieć po drodze jakieś etapy pośrednie, jakieś kontinuum, z możliwością wycofania się w razie czego...zamiast tak od razu skakać w nieznane, na głębokie wody, które trudno ogarnąć umysłem, trudno wyobrazić sobie wszelkie konsekwencje swojego działania...pozostają tylko 2 opcje:

 

:arrow: Zaufać intuicji i zaryzykować

:arrow: Kierować się lękiem i zamknąć się w swoim neurotycznym świecie

 

A rozum? Rozważanie za i przeciw? Nie wiem co to, słyszałem tylko o tym jakieś plotki ludzi, którzy twierdzą że takie dziwy widzieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym powiedzieć że coś czuję, ale jakoś objawy osiowe chyba minęły, został ból głowy i objawy czysto negatywne, żadnych derealizacji, manii etc.

 

Nie jestem w stanie się odnieść do starych postów w sposób emocjonalny, tak jak czułem to w sposób "psychotyczny". Dziwne wrażenie, tak jak bym był pozbawiony empatii do swojego starego ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Codziennie się duszę, jest coraz gorzej. Dotykam blizn na dłoni, przypominam sobie wszystko. Płaczę kilka razy dziennie. Zostałam bez pieniędzy na jedzenie, na podstawowe rzeczy dla mojego dziecka. Jeszcze trochę a pójdę pod latarnię z takim tempem. Znów nie chcę żyć, choć ludzie twierdzą że mam wspaniałe zainteresowania. Że wiele potrafię, że szybko się uczę. A ja jestem beznadziejna. Bo potrafię, uczę się szybko prawda ale to nie ma sensu.. Wiem że mogę ale nic nie robię, nic. Czekam na dzień własnej śmierci chyba. Jakiś wypadek bo wiecie, ludzie czasem po traumie życie doceniają.. Chyba na nowy światopogląd czekam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kilku miesięcy czułam się ok, miałam nadzieję na bardziej długotrwałą, opartą na solidniejszych fundamentach remisję i nosiłam się z zamiarem zakończenia terapii, ale ostatnio popełniłam parę błędów i jestem na siebie wściekła za nie i zupełnie się rozkleiłam. Miałam dużo więcej pracy niż zwykle ze względu na L4 koleżanki i pokręciłam dwie sprawy, mimo że niewiele wcześniej zostałam pochwalona za dobrą jakość pracy. Przez swoje zaniedbania miałam problemy z biletem na wymarzony koncert (w końcu udało mi się pojechać), zgubiłam kartę bankomatową (szybko zareagowałam i szybką ją odzyskałam) i jeszcze parę rzeczy zrobiłam głupio. Staram się wyciągnąć z tego wnioski, ale przez zdrowy rozsądek i chęć uczenia się na błędach przebija się myśl, że jestem idiotką, chodzącą porażką i że nie nadaję się do żadnej pracy ani do życia w ogóle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wkurwia mnie moje życie .Dla wielu ludzi moze być normalne ale dla mnie nie jest mam 25 lat nie mam dziewczyny bo zwyczajnie nie mam znajomych a nie mam znajomych bo mam trudności w zawieraniu znajomości.Kiedy rozmawiam z kobietą to jestem konwersacyjnym inwalidą nie potrafie nawet do dziewczyn zagadywać bo sie potwornie wstydze. Mój ojciec mówi że kiedyś znajde dziewczyne ale nie wie o tym że potrzebuje jakiegoś psychiatry bo czuje sie jak jakis debil. Zeby nie potrafić sobie kogoś w tym wieku znalezc to trzeba mieć coś z głową sorry...... ale to prawda ,tacy ludzie mają coś z głową.jka nawet na randki sie nie umawiam. Moge też na szybkie randki iść , i może mi sie poszczęści bo na portalach randkowych nie miałem szczęścia . Najbardziej ciekawe jest to że ojciec podchodzi do tego tak spokojnie ...co ma być to będzie , na pewno kogos znajde tak mnie zapewnia jakby miał na to dowody ...a ja popadam ze skrajnosci w skrajność i depresja mnie załatwia na całego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam problem ze swoimi własnymi myślami. Wokół mnie wszystko się układa, mam 21 lat , pracę, mieszkam sam i potrafię się utrzymać, wspaniałą kobietę, która jest wsparciem i ja również mogę nim dla niej być. Problem w tym, że zatruwam to życie od środka swoimi myślami, sa natrętne. Każde z nas pracuje i się uczy, z czasem teraz jest ciężko, ale rozsądnie myśląc wiem że będzie tylko lepiej, bo każde z nas skończy szkole i będziemy mieli czas dla siebie. Jednak jak tylko zostaje sam, to pojawia się problem . Atakują myśli, że coś się nie uda, stracę coś na czym mi cholernie zależy, ten związek. Ja chcę z nią budować przyszłość, ona ze mną również, jednak mój mózg tego czasem nie rozumie. Myślicie, że to przez moje podswiadome niskie poczucie wartości?

Życie nie jest łatwe, ale trzeba iść do przodu pomimo wszystko, nie zawsze jest kolorowo, a te myśli przebijają i odbierają wiarę. Jak tylko się z nią widzę to wszystko wraca do normy i ogarnia mnie spokój, kiedy jestem sam to mam w sobie chaos myślowy i napięcie. Co robić? To męczące

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nienawidzę mojej głowy, która mówi mi, że chcę czegoś czego naprawdę nie chcę i każe mi się upewniać jak naprawdę jest :cry:

Ja mam odwrotnie. Moja głowa mówi mi, że nie chcę czegoś czego naprawdę chcę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się beznadziejnie.

Ale przede wszystkim samotnie.

Nie ma tutaj nikogo - całe szczęście mam psa.

Nie mam ochoty czegokolwiek robić. Terapia mnie tylko bardziej dobija, albo raczej rozbija... w drobny mak. Bo wychodzą na niej moje ukryte motywy, że rozmawiam z kimś żeby poczuć się lepszym od niego, że jestem podobny do Hannibala, tylko że bym nie dokonał tych złych rzeczy w rzeczywistości - ale że w myślach tak. Że jestem kozłem ofiarnym, że siebie katuje i mam zapędy sado-maso. Że pełno mechanizmów jest u mnie. A do tego terapeutka jeszcze "stawia granicę" i czuje chłód. No i że pełno pracy, że trzeba zwiększyć częstotliwość terapii. Że ona mi nie powie, czy leki mam brać, jak ją pytam co uważa. No i że ja ją w jakąś rolę wtłaczam, że coś się odgrywa.

NO MATKO Z CÓRKĄ! A ja chodzę rozbity, teraz mamy przerwę świąteczną; więc po takiej sesyjce, zostałem sam na okres 3 tygodni. Bo terapia dopiero za 1,5tyg kolejna. Wywlekanie brudów, a ja dalej czuję się koszmarnie - najgorzej ze samym sobą. Mam tego dość! Nic nie mogę konkretnego zrobić, bo taka złość na siebie...

A jak myślę, że jeszcze będę musiał iść na uczelnię i oglądać mordy tych wszystkich ludzi HAHAHAH Pierdolę to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×