Skocz do zawartości
Nerwica.com

jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty


Gość kamila

Rekomendowane odpowiedzi

*Monika*, :D Witam Cię Monia jestem usatysfakcjonowana ,że mnie zrozumiałaś co miałam na myśli. Dzięki serdeczne za odpowiedż. pozdrawiam :papa:

NIc nie piszesz ostatnio na forum.

Lepiej u Ciebie?

 

Walentynki nie dam ;) tylko zadzwonię :mrgreen:

Dziś byłem u psycholog i psychiatry .

U Beaty

-lubi łyżwy

-nie przepada za Zafonem

-Nie czyta Piekary

-dostała zaproszenie do kina W Ciemności

-chcę pracować do 70 .

-Reszta wiadomości dla mnie (zbyt osobiste )

-U Kamili

-Nie ogląda Pierwszej Miłość

-mówi ,że mam ładne imię (Marcin )

-nie jest tak wylewna jak Beatka

-ma zaproszenie też do kina

-i reszta dla mnie -też osobiste .

 

Marcinie, poznałam w końcu Twe imię, przez przypadek.

Dziwi mnie, że tyle wiesz na temat swojej terapeutki.

Moja ze mną się nie spoufala, a znamy się od 2,5 roku.

Dla mnie to nieprofesjonalne, to, co Twoja robi.

NIe wiem, może to ma swój cel...terapeutyczny?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mnie właśnie zastanawia to ujawnianie informacji psychoterapeuty na swój temat. Ja od kilku lat lat chodzę na klasyczną psychoanalizę i o swoim terapeucie prawie nic nie wiem. Z drugiej strony, może to jest głównie domena terapii psychodynamicznych. Z tego co mi wiadomo, czasami pewna wiedza o terapeucie może wspomóc proces terapeutyczny, a innym razem wręcz przeciwnie - opóźnić go. Dlatego osobiście podchodzę raczej sceptycznie do nadmiernego ujawniania informacji przez terapeutę.

 

W sumie długo by można dywagować na ten temat :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

detektywmonk,

Dziś byłem u psycholog i psychiatry .

U Beaty

-lubi łyżwy

-nie przepada za Zafonem

-Nie czyta Piekary

-dostała zaproszenie do kina W Ciemności

-chcę pracować do 70 .

-Reszta wiadomości dla mnie (zbyt osobiste )

-U Kamili

-Nie ogląda Pierwszej Miłość

-mówi ,że mam ładne imię (Marcin )

-nie jest tak wylewna jak Beatka

-ma zaproszenie też do kina

-i reszta dla mnie -też osobiste .

 

Aż trudno mi uwierzyć :P

A mi dzisiaj terapeutka powiedziała, że moja poprawność i chęć dopięcia wszystkiego na ostatni guzik przeszkadza w mówieniu o swoich emocjach... Odpowiedziałem, że nie potrafię inaczej, poprosiłem o małą wskazówkę... niestety wtedy wizyta dobiegła końca :( Ostatnio zapytała mnie czy chciałbym mieć dostęp do jej prywatnego życia... Wypowiedzi Pani psycholog często komentuje po swojemu w bardzo racjonalny i wyważony sposób. Nasze relacje niekiedy wyglądają mniej więcej tak: terapeuta-terapeutka a nie terapeutka-pacjent. Nie potrafię trafić do swoich emocji i ich uwolnić... Na spotkaniach zawsze jestem spięty i zestresowany. Wygodny fotel nie pomaga się rozluźnić :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Zachęcam też do wzięcia udziału w dyskusji ,dlaczego ludzie boją się chodzić do psychologa.

 

Jeśli mogę spytać na łamach tego wątku.Piszecie o wielu psychologach ,że sparzyliście się bardzo i potem rodziły się problemy z pójściem dalej w stronę wyleczenia.Co w Was u psychologów najbardziej odpychało,zrażało,powodowało że "mieliście po prostu dość"

 

Witam...

 

Jestem na terapii psychodynamicznej, chodzę raz w tygodniu, teraz chyba będzie to moja 15 wizyta.

Napiszę na przykładach co mnie drażni/drażniło:

- Pani nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje życie (hmmmmm, cokolwiek ma na myśli...dwa tekst który słychać na wielu terapiach, jakbym była jednym z wielu produktów na taśmie w fabryce);

- szuka Pani współczucia, użala się nad sobą i robi z siebie ofiarę (ciekawy tekst, tym bardziej że min mam właśnie pracować nad otwarciem się i zaufaniem do innej osoby, tego że to nie wstyd czuć się czasem słabym i sobie popłakać itp.)

- jest Pani wartościową osobą niezależnie od okoliczności życia (jakbym słuchała jakiegoś kaznodziei i żyła w Bieszczadach a nie w XXI wieku w mieście);

- na wszystko w życiu mamy wpływ, wszystko od nas zależy (uważam, że tego typu teksty są pierwszym krokiem żeby wprowadzić kogoś w kompleksy i frustrację, filozofia sekretu i wielu książek typu jak odnieść sukces 10 dni, przeczy to ten tekst trochę w moim doświadczeniem i wykształceniem - socjologia).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Transfuse, Dam Ci przykład:

Przypuśćmy, że Twoja matka zawsze Cię krytykowała i oceniała.

Przy terapeutce chcesz jak najlepiej wypaść, nie mówisz wszystkiego, zatajasz, nieświadomie czekasz na ocenę, krytykę.

Dlaczego się tak dzieje?

Bo masz nieświadomy mechanizm. Myślisz, że terapeutka też Cię będzie oceniała jak matka.

A to niestety jest inna osoba. Nie jest Twoją matką. Nie ocenia. Nie krytykuje.

Rozumiesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

*Monika*, Tak, rozumiem doskonale. Tylko zastanawiam się dlaczego Terapeutka nie powiedział mi o tym wprost... Teraz zastanawiam się czy powiedzieć jej o tym przy okazji następnej sesji. Czy to nie będzie w pewnym sensie podważanie jej kompetencji albo posiłkowanie się z mojej strony obcymi źródłami informacji. Może sobie pomyśleć, że ją poprawiam lub nie ufam jej w tym jak prowadzi spotkania...

A co do roli matki to ona odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę, wręcz nadrzędną. W zeszłym roku to z nią pojechałem na wakacje, nie ze znajomymi. Wiem, że ona nie utrzymuje żadnych głębszych relacji z mężczyzną. Sama by na te wakacje nie pojechała... Sama Pani psycholog powiedziała, że to nie jest do końca "normalne"... przecież mam 24 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Transfuse, No i ma rację ta Twoja psycholog.

Może pora już, aby przerwać łącząca was nadal pępowinę?

Wiadomo, że matka, to matka, że ma się ją jedną.

Ale Ty nie możesz żyć tak, żeby ją ciągle uszczęśliwiać, żyć dla niej.

Musisz chcieć zacząć żyć dla siebie. Może tu jest problem?

 

A jest tak, że kontrolujesz terapeutkę? Zastanów się.

A teraz pomyśl , czy możesz kontrolować matkę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się psycholog zna od 7 lat , to nie widzę , nic w tym złego .

 

też znam swoją 5 lat i nie wiem o niej nic, prócz tego, że ma męża i córkę (no ale ciąży ciężko nie zauważyć), natomiast nie wyobrażam sobie rozmowy o jej prywatnym życiu, bo chodzę na terapię, żeby mówić tam o sobie...zresztą terapeuta to nie znajomy/ przyjaciel tylko relacja, która prędzej czy później musi zostać przerwana, więc wszelkie zaangażowanie prywatne z drugiej strony powinno być zniwelowane do zera (tzn. zaangażowanie terapeuty w "znajomość" a nie w pracę)

wydaje mi się, że Twoja ciekawość co do życia Twojej psychoterapeutki/ psychiatry też stanowi jakiś problem terapeutyczny i może warto się temu podczas terapii przyjrzeć (chociaż pewnie ciężko się do tego przyznać przed samym sobą a co dopiero przed osobą, której to dotyczy)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Zachęcam też do wzięcia udziału w dyskusji ,dlaczego ludzie boją się chodzić do psychologa.

 

Jeśli mogę spytać na łamach tego wątku.Piszecie o wielu psychologach ,że sparzyliście się bardzo i potem rodziły się problemy z pójściem dalej w stronę wyleczenia.Co w Was u psychologów najbardziej odpychało,zrażało,powodowało że "mieliście po prostu dość"

 

 

1 pani psycholog- prywatna terapia indywidualna/ pani znaleziona przez Internet bez zagłębiania się w jej kompetencje do tej pracy/ generalnie pracowała jako internistka w poradni i nie wiem nawet czy miała jakiekolwiek terapeutyczne doświadczenie/ szkolenie (zatem przestrzegam, aby co do takich rzeczy się upewniać, bo później marnuje się czas i pieniądze tak jak ja)

- wąsik a raczej dość pokaźny wąs (tak wiem, okrutne, ale na spotkaniu nie byłam w stanie koncentrować się na niczym innym niż na tym wąsiku)

- jej stwierdzenie, że nie widzi u mnie żadnego problemu, przy czym miałam wtedy tak silne stany lękowe, że lądowałam na pogotowiu z tachykardią serca (pół roku później jak trafiłam do szpitala to się okazało, że mam jednak problemów od góry do dołu i nawet usłyszałam od 3 psychiatrów, że nikt mi nie jest w stanie pomóc)

- brak jakiejkolwiek inicjatywy aby porozmawiać ze mną na temat właściwie czegokolwiek/ w zamian za to uczyłam nie oddychania przeponą i kazała napisać na kartce słowa tj. rak/ latanie samolotem (moje ówczesne dominujące lęki) i ją podrzeć (nie pomogło :roll: )

nie pamiętam na ilu spotkaniach byłam (pewnie z 4-6), za każdym razem szłam tam jak na ukrzyżowanie i irytowałam się w gabinecie, na szczęście tą cudną terapię przerwał wyjazd na wakacje i więcej pani nie zobaczyłam na oczy...

 

2 pani psycholog- psycholog szpitalny na oddziale ogólnopsychiatrycznym

- właściwie oprócz obchodów nie miałam z nią żadnego kontaktu, bo główną funkcją tej pani było chyba "być" a nie koniecznie "rozmawiać"... o terapii to już nawet nie wspomnę. Zrsztą pani była tak antypatyczna, że jak kogoś wysłali do niej na głupi test (mmpi czy inny) to wychodził z płaczem i wqrwem (mnie ominęła ta przyjemność jako że testy posiadałam świeżutkie z poradni psych)

 

3. psychiatra - psychoterapeutka - jedna z moich lekarek, z którą miałam też coś na styl "terapii" w szpitalu na ogólnopsychiatrycznym

- pani była miła, ale miętka a że ja byłam wtedy w okresie buntu to zupełnie nie docierała do mnie za to ja wyładowywałam na niej całą swoją agresję i złość do świata (szybko się poddała i przyłączyła do opinii 2 poprzednich szpitalnych psychiatrów, że nikt mi nie pomoże)

 

4. pani psycholog - terapeutka grupowa w szpitalu na oddziale terapeutycznym

- zupełnie nie umiała zapanować nad grupą, więc wszystko wymykało się z pod kontroli a my po sobie równo jeździliśmy (właściwie była to przeważnie bardziej grupowa awantura niż terapia)

 

5.psychiatra -psychoterapeutka - ordynatorka w szpitalu na oddziale terapeutycznym/ drażniła mnie najbardziej z wszystkich wymienionych bo:

- każde pierdnięcie miało wg niej związek z psychiką (czyli bolał mnie brzuch przed okresem - psychika/ ząb mnie bolał-psychika/ dostałam wysypki na rękach (którą później skutecznie wyleczyłam u dermatologa)- też psychika)... a ja cholernie nie lubię jak przypisuje się już wszystko bez względu na cokolwiek do psychiki i każe w to wierzyć

- zmusiła mnie do przekroczenia mojej granicy cielesności w stosunku do drugiego człowieka (tzn. kazała się wyściskać z okazji świąt wielkanocnych), co strasznie mnie wkurzyło i na pewno nie podziałało terapeutycznie...

- prowadziła społeczność terapeutyczną tak, że zamiast stworzyć krąg zaufania pomiędzy pacjentami a opiekunami (pielęgniarkami, lekarzami, psychologami) to sama dodawała do ognia i zaostrzała konflikty przez co powstał front wojenny pomiędzy nami a pielęgniarkami

 

6. psychiatra z którym miałam terapię na oddziale terapeutycznym (chociaż on nie miał kwalifikacji terapeutycznych, więc terapia wyglądała jak pogawędka ze znajomym)

-(jak już pisałam w którymś poście wcześniej) flirtował ze mną i wcale się z tym nie krył, co powodowało dziwną atmosferę na oddziale głównie w stosunku ja i inni pacjenci

- w zasadzie to go lubiłam, ale bardziej prywatnie niż jako terapeutę (tzn. przez ten cały flirt nie umiałabym mu zaufać jako terapeucie, więc zawsze gadaliśmy sobie ogólnie o świecie i życiu, niż o moich faktycznych problemach)

 

7. moja ówczesna psycholog (tzn. mam nadzieję, że zgodzi się na powrót do terapii)/ osoba, która tak naprawdę pojawiła się w moim życiu na samym początku drogi (tutaj hierarchicznie po nieudanej psycholog nr1) i jest to osoba do której wracam jak bumerang (wróciłam po szpitalu, wróciłam po jej urlopie macierzyńskim, chcę wrócić teraz)

- zna mnie już prawie 5 lat, więc nie muszę jej niczego o sobie przypominać i zaczynać od nowa

- ufam jej chociaż czasem nie umiem sama przed sobą się do tego przyznać

- pomimo całej gamy mechanizmów obronnych tylko podczas terapii z nią potrafię czasami zejść głębiej i się uzewnętrznić

- jakkolwiek nie negowałabym jej działań i pomocy podczas terapii (kolejny mechanizm) to podczas naszej ciężkiej drogi moje życie uległo znacznej poprawie i coraz częściej łapię się na tym, że potwierdza się to, że kiedyś tam jak mi coś mówiła to miała rację

- i chociaż wiem, że jeszcze sporo przed nami, to mamy przepracowaną naszą relację na tyle, że jeśli ktoś ma mi pomóc to jest to właśnie ona i nikt inny i jeśli nawet tylko jedna na 10 terapii jest taka, że się otwieram to i tak warto przeczekać te 9 pozostałych

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sardyna, Wydaje mi się, ze własnie fakt, że przeszłaś tylu "specjalistów" przyczynił się do tego, że trafiłaś na tą jedną, jedyną.

I jej się trzymaj.

 

ona była od początku (prawie) ale ze względu na hospitalizacje itd. prób różnych terapii przeszłam wiele, więc osiągnęłam pewne "doświadczenie" w tej dziedzinie 8)

natomiast dzięki temu wszystkiemu, wiem, że jestem w odpowiednich rękach i to jest najważniejsze :) (czego każdemu życzę)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

GregoryHouse, zgodnie z wytycznymi NFZ (także najnowszymi) pacjent ma prawo wglądu do swojej kartoteki i dokumentacji medycznej.

Jak to wygląda w rzeczywistości to inna sprawa. Aczkolwiek, wg. przepisów możesz sobie swoją dokumentację zobaczyć.

 

*Monika*, sardyna, wszelkie relacje przyjacielskie ze strony terapeuty to oznaka nieprofesjonalizmu.

Ja jestem na Pani/Pan ze swoim terapeutą i mimo, że czasami mnie to wkurza, to po dłuższym zastanowieniu uważam, że to bardzo dobre.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tego co się orientuję terapii nie mogą prowadzić osoby które są uwikłane w życie pacjenta. Bez względu na to czy to kuzyn, bratowa czy kolega. Będąc uwikłani w świat pacjenta nie mogą zapewnić obiektywizmu. Podobno profesjonaliści unikają pozaterapeutycznej zażyłości z pacjentem dla jego własnego dobra. Im terapeuta dla nas bardziej "tabula rasa", tym bardziej jesteśmy skłonni do przeniesienia na niego naszego obrazu innych osób ważnych w naszym życiu, co jest dla terapeuty doskonałym narzędziem umożliwiającym wgląd w świat wewnętrzny pacjenta a w konsekwencji odkrycia natury zaburzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak , to prawda .Mi psychiatra nie dawała karty do domu .

Dziś złożyłem Beacię życzenia -zaprosiłem na faworki :smile:

Mam pytanko , takie teoretyczne -czy byście chodzili do specjalisty , gdyby to był Wasz , ojciec , syn , matka , żona ?

 

Ale to chyba jest zakazane. Mnie kilka razy mówiono, że specjalista nie podejmuje się takich spraw. Nawet nie powinien przyjmować osób z bliskiego lub nawet dalszego otoczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×