Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

theniczi, Kiedy dopiero co założyłam konto na forum pisałam podobne posty- że na pewno nie mam nerwicy, że boję się jak cholera, bo za chwilę umrę na raka mózgu, czy też na inne paskudztwo.

Realizacja czegokolwiek nie miała dla mnie sensu... ale w znacznym stopniu mi się udało. Już nie boję się ataków.

Inni znerwicowani też są uleczalni. Teraz już mam podstawy, by w to wierzyć ;)

I nie czytaj o tych chorobach. Nie ma sensu. Chyba, że chcesz zdawać na medycynę :)

olka12345, A czego najbardziej się boisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm czego ja najbardziej się boję? Że umrę,że to pieczenie to zawał,że to są obiady jakiej choroby,że nikt na czas nie udzieli mi pomocy,że będę miała kolejny atak,no i jeszcze ze zwariuje.

Wieczorem wzielam hydro żeby mieć spokojną noc padlam po 21 a o 3sie przebudzilam i zaczęłam się wsluchiwac czy aby nic się nie dzieje(no i zaczęło serce napierdzielac) taka głupia jestem bo w myślach sobie powtarzalam nie nakrecaj się ,nie myśl o tym,ba nawet jakieś tematy zastępcze sobie wymyslalam ,nie pomagało. to się zdenerwowalam wstałam i wzielam sedam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie dla mnie to jest najgorsze. To cale uczucie ze to choroba, szczególnie ze mam jakieś dolegliwości typu biegunki, bole głowy. Lekarz mówi ze to od nerwów a ja dalej mysle ze zaraz zemdleję i po mnie. No i wtedy sa ataki. Mam nadzieje ze uda sie nad tym zaplanować skoro sie udało wam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie dla mnie to jest najgorsze. To cale uczucie ze to choroba, szczególnie ze mam jakieś dolegliwości typu biegunki, bole głowy. Lekarz mówi ze to od nerwów a ja dalej mysle ze zaraz zemdleję i po mnie. No i wtedy sa ataki. Mam nadzieje ze uda sie nad tym zaplanować skoro sie udało wam.

 

Świetnie cię rozumiem .mi mąż tłumaczy ze to wszystko z nerwicy,ja sama sobie to tłumacze Ale ten pieprzony strach jest silniejszy. Np. Wczoraj jechaliśmy samochodem i się zaczęło pieczenie w klatce,plecach i inne takie.jedyną myśl to była ze zaraz umrę... To jakiś dramat jest. No ale nie umarlam jak widać . Trzymam kciuki za ciebie i za to żeby nam się udało jakoś ogarnąć z tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dokładnie. Ja czuje ten sam strach np kiedy boli mnie głowa czy brzuch. Nie pomaga nawet to, ze badania jakieś mam porobione. A całe moje otoczenie mowi " to Ci siedzi w głowie, wyrzuć to ". Staram się ale nie zawsze wychodzi.

Moj tato cały czas mowi, ze jak wyjde za maz czy bede miała dziecko to nie bede miała czasu na takie pierdoły ale widze, że jest wiele takich osob. Trzeba dać radę i czekać na lepsze dni :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[cof55]olka12345[/color], A w niczym Ci nie pomaga świadomość, że już te ataki przerabiałaś miliony razy, ale jednak ciagle żyjesz? Skoro organizm był w stanie przeżyć je bez pomocy lekarzy to znaczy, że to nie był zawał... Czy mimo to nie da się zmniejszyć tego lęku?

A może jest tak, że bardziej niż tych ataków boisz się samej śmierci? Ja też wymiękam, jeśli chodzi o śmierć, bo niby nikt nie ma prawa odbierać ludziom życia, a śmierć robi to bezkarnie...

Czasem nawet wtedy, gdy nie ma żadnych objawów można myśleć (automatycznie) kiedy one się znowu pojawią..?

Ale to naprawdę jest nerwica... Mnie było w ogóle ciężko uwierzyć, że taka choroba istnieje... bo przecież jest tyle innych chorób, które dają podobne objawy. Teraz już widzę różnicę pomiędzy nerwicą, a jakąś somatyczną chorobą.

theniczi, Ludzie Ci dobrze podpowiadają, że to siedzi w głowie, ale mówienie, żeby "to" ot tak sobie wyrzucić jest jak dla mnie nietaktowne, ale oni nie rozumieją co się dzieje. Mnie nie rozumiał ojciec, bo też kazał mi się ogarnąć, też mówił, że wmawiam sobie pierdoły... Ale najważniejsze jest to, żebyś Ty sama zaakceptowała, że jest to nerwica.

Czytając Was czuję się jakbym czytała siebie sprzed ponad roku. Ledwie sie budziłam, a już był ten lęk i czytanie googla, a to wszystko przez nerwicę...

olka12345, theniczi, mogę się z Wami założyć, że nie umrzecie z powodu tych objawów ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ataki ktore mialam do tej pory już dobrze poznałam i już nie robiły na mnie takiego wrażenia.ten ostatni z tym pieczeniem był pierwszym takim więc był przy tym paaniczny strach.wcześniejsze już umiałam sobie wytłumaczyć ze to nerwica. Masz rację ja boję się śmierci,na sama myśl ze umrę zaczyna mi tłuc serce. Wiem że nie da się uniknąć śmierci mimo to panicznie jej się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem ze to jest gdzieś we mnie. Moj tata tez ma duży problem z tym. Dzis mama mojego chłopaka zaczęła cos mówić ze jak moge brać leki i w ogóle. Albo ze po co w ogóle wchodze na jakieś fora. Wintertea ale miałas jakaś terapie, leki czy sama sobie wszystko ogarnelas? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olka12345, No tak to jest z tą śmiercią... Świadomość przemijania budzi lęk. Czasem ten lęk przed ostatecznym odejściem staje się przyczyną nerwicy, a objawy są odzwierciedleniem przeżywanych emocji... Ciężko jest też przyjąć, że odejdą też ci, którzy są najbliżej. Szkoda, że tak się dzieje.

Myślisz o tych objawach nawet wtedy, gdy ich nie odczuwasz? W moim przypadku bylo i tak, że czułam się stabilnie, a nagle znowu zaczynałam czuć, że się coś dzieje- ciało jak z waty, głowa ciężka, serce waliło nierówno, i wtedy automatycznie zabierałam się do czytania o chorobach. Te objawy atakujące znienacka były najgorsze. Wtedy wątpiłam w nerwicę jeszcze bardziej.

theniczi, Ludzie i tak będą swoje gadać... Starałam się zrozumieć ojca, kiedy wrzeszczał na mnie i kazał się po prostu ogarnąć, ale i tak czułam złość nie do opisania.

Ja się w końcu doprowadziłam do próby samobójczej, bo nie miałam w rodzinie wsparcia, a umierałam ze strachu przed dalszym życiem z tymi objawami. Przeżyli szok, kiedy dowiedzieli się, że rzeczywiście jestem w fatalnym stanie psychicznym. Byłam na terapii w szpitalu (od lipca do grudnia zeszłego roku). Pierwszy miesiąc był koszmarny, pod koniec drugiego miałam nawrót objawów aż do końca września. Ciężko mi było na tych sesjach- raz czułam poprawę, a innym razem byłam skrajnie wściekła na siebie i na innych. Od listopada te lęki już się zmniejszały, objawy pojawiały się coraz rzadziej. Po zakończeniu tej grupowej z powrotem wszystko się nasiliło (w dzień zakończenia), ale to naturalne. Po paru dniach się unormowało, zaczęłam odczuwać efekty, i do tej pory nerwica mnie już nie paraliżuje. Mam jeszcze sporo do przepracowania. Jest jeszcze coś, co czasem nie daje mi spokoju, ale póki co jestem w miarę zadowolona. I teraz lubię doradzić innym jak umiem najlepiej, bo wiem ile cierpienia potrafi przynieść nerwica.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez czuje takie niezrozunienie i przez to czuje frustracje. Ja wlasnie boje sie ze mnie to doprowadzi do obledu. .. Codziennie wariuje bo boli mnie głowa, wydaje mi sie ze cos jest nie tak. Sprawdzenie chorób w internecie u mnie trwa już od wielu lat, długo przed atakami nerwicy to mialam ... Boje sie zasnąć w obawie ze sie nie obudzę, boje sie wyjść sama bo wydaje mi sie ze cos sie stanie. Twoja historia troche pociesza, pokazuje ze da sie z tego wyjść ale mi wydaje sie ze nigdy mi to nie minie na stale. Mija na chwile a pozniej wraca jeszcze gorsze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

theniczi, Masz w życiu rozdział, którego jeszcze nie zamknęłaś... I te błędne koło będzie się niestety powtarzać tak długo, dopóki nie przepracujesz tych wszystkich ataków.

Nie zwariujesz. To tylko wrażenie. Twoje życie to nie tylko te niechciane myśli. Za bardzo się na nich skupiasz, intensywne myślenie potęguje objawy, później dochodzi czytanie o chorobach... i tak w kółko. Od Ciebie zależy jak długo będzie Ci to wszystko przeszkadzać żyć, bo nie jesteś skazana na te ataki.

Ja kiedyś bałam się wyjść dalej niż poza moje osiedle, ale nie chciałam być taka sparaliżowana i zaczęłam się na nowo oswajać z otoczeniem. Każdego dnia chodziłam na coraz dłuższy spacer. Miałam cialo jak z waty, ale mimo to nie zemdlałam, nic sie nie działo. I z każdym dniem bałam sie coraz mniej, zaczelam wyjeżdżać pomimo objawów, zaakceptowałam nerwicę, co jeszcze bardziej zmniejszyło lęk. Skończyłam z czytaniem wujka googla. Nie chciałam sie poddać. Nie chcialam też, żeby te lęki przejęły nade mną kontrolę, bo już miałam dosyć. Walczyłam jak moglam najlepiej.

Na Twoim miejscu zaczęłabym od rozstania się z Googlem. Spróbuj nie czytać o chorobach. Przestaniesz się bać tych objawów, bo nie są już one niczym nowym... zrozum, że one Cię nie zabiją... Ty nie jesteś tymi lękami, więc nie musisz się z nimi identyfikować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest chyba najgorzej jak jestem sama. Myśli same szaleją, umiem to ogarnąć na jakiś czas ale pozniej to sie chyba gromadzi w glowie i nagle sa jakieś ataki. Ostatnio bylo gorzej bo mialam cos sercowego , nowe objawy ale powoli sie z nimi godze. Dr Google to chyba największy problem, staram sie nie wchodzić właściwie do internetu. Jedynie troche fb no i forum. Czesto mam straszne lęki w nocy( koszmarny i budzenie) i pod wieczór jak zasypiam. Jakby ten stan wchodzenia w sen wywolywal takie lęki. Od października zaczynam na nowa terapie, mysle ze to tez moze pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem co się dzieje ze nie mogę postu napisać.... Kiedyś gdy zasypialam miałam uczucie ze przestaje oddychać,że serce przestaje mi bić,że trace przytomnosc. Pierwszy raz tak spanikowalam że cała noc nie spałam,teraz już to znam ,teraz już tak tego się nie boję.wyburzenia się na chwilę Ale zaraz idę dalej spać. Więc wszystko co nie znane jest nam straszne. Tak jak ten mój sobotni atak z pieczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

theniczi, Ale jesteś w stanie odseparować się od szukania informacji na temat chorób u wujka googla? Najlepiej by było po prostu zacząć... Co by się mogło według Ciebie stać, gdybyś przestała czytać o objawach?

Ja zanim w miarę wyzdrowiałam też budziłam się w nocy z niepokojącymi mnie objawami. Bałam się, że umieram.

Podczas zasypiania miałam czasami wrażenie, że się zapadam, odpływam od ciała (nie wiem jak to dokładnie nazwać, opisać).

Pewnie, idź na terapię. Ja nerwicowcom polecam grupową, bo taka też mi pomogła. Poznałam na niej ludzi, którzy opisywali identyczne objawy, a to pomogło zmniejszyć lęk, a nawet wyśmiać te całe schizy. Indywidualna w moim przypadku niewypał, ale każdy jest inny. Ja lubię mieć wokół siebie ludzi, a innym pomoże rozmowa z terapeutą sam na sam.

Trzymaj się, Kochana. I walcz o swoje szczęście i dobre samopoczucie. Zasługujesz na nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrafię nie czytać ale tylko na chwile. Najbardziej sie boje ze jak przestane szukać to przegapie jakiś powazny objawy i zachoruje. A czytanie powoduje ze znajduje cos i np robię badania i chodzę do lekarza i wtedy mi sie wydaje ze mam kontrolę nad wszystkim. Mialam 5 spotkań indywidualnych i jeszcze sie nie przekonałam. Nie wiem nawet czy w moim mieście jest jakaś terapia grupowa. I tez budze sie w nocy z lekiem i właśnie zasypianie to problem. Dzięki za wsparcie, pisanie na forum chociaz troche pomaga :)

Olka12345 tak trzymaj. :) ja mam problem z wychodzeniem , Dzis znajomi zaproponowali wyjście a mi od razu z miejsca zaczely trzasc sie ręce, brzuch mnie zaczal bolec: /

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olka12345, Bardzo mi pomogło, jak mi ktoś wytłumaczył, na czym polega zaakceptowanie nerwicy, to min. zaakceptowanie objawów, nabranie dystansu, a słowem klucz jest - nie dziwic się i nie wkurzac. Ja przeszłam już tyle objawów somatycznych ( pozwoliłam się nawet położyc na oddział kardiologiczny na diagnostykę), że listy nie będę tworzyc. Powiem Ci tylko dzień dzisiejszy - pierwszy dzień do pracy po urlopie - tam niemożnośc spania, biegunka, gula w gardle, telepawka itp. to taki standarcik. Ale napuchł mi nadgarstek tak że kośc mi wywaliło. I wiesz co w porannym poście napisałam - alleluja, nowy objaw... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

theniczi, Cieszę się, że mogłam pomóc... A może warto by było pomyśleć nieco inaczej? Np. że jak przestaniesz czytać, to częściowo uwolnisz się od paraliżujących nawyków? Bo Twoje obecne działanie/ myślenie chyba tylko pogłębia obsesję na punkcie zdrowia. Może robienie tychbbadańdaje Ci poczucie stabilności, ale co z tego, skoro dalej się męczysz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dzisiaj podły poranek. Jestem przygnębiona, a kiedy tylko wyszłam z domu czułam, że moje ciało jest jakieś osłabione. Idąc świat wydawał mi się jakby był gdzieś obok, a ja byłam zapadnięta do wewnątrz. Czuję bezsens i złość. Męczy mnie mój aktualny tryb życia. Na ogół bywa w porządku, ale w dni takie jak dziś żałuję, że kiedyś nie udało mi się zabić.

Nie wrócę do czytania o objawach... Ale szlag by to wszystko wziął.

theniczi, To że zdajesz sobie sprawę z tego, że działasz destrukcyjnie dla siebie samej to już połowa sukcesu, bo wiedząc łatwiej będzie coś zmienić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

olka12345, Jasne, że ten dołek przeminie. Martwi mnie tylko to, że te moje dołki czasem są zbyt skrajne... I dobija mnie też to, że wychodzę rano do pracy widząc furę naczyń w zlewie, które miała pozmywać siostra. Wracam, a gary jak były tak są. Psa też nikt nie wyprowadził, obiadu nikt oczywiście nie zrobił (bo po co?) I to tak wszystko czeka aż ja to zrobię. Są dni, kiedy mi idzie gładko, ale są i takie jak dzisiaj, kiedy prawie umarłam ze złości podczas mycia naczyń i spaceru z psem. I jeszcze ten obiad... A siostra wyszła do znajomych. I to mnie wkurwia, że chce jej się wyjść, a pies czeka cały przedpołudnie aż ja wrócę (wkurwiona) i go wyprowadzę. I robię to wszystko, bo nie potrafię inaczej, ale mam dość, że ta praca mnie męczy, pomimo że ją lubię. Mam też dość, że ciągle robię za kurę domową. Nie zmuszam się do tego. Wszystko wykonuję sama z siebie, ale bezsens rośnie i rośnie. I tak jest już drugi rok.

Też bym chciała mieć swoje szczęście jak Ty olka12345 w postaci dziecka, ale nie będę nigdy miała. Czasem tak żyję, żyję i czuję, że NIE istnieję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×